rewir,[quote author=deborah link=topic=9351.msg441014#msg441014 date=1263549507] Zawodnicy SO często reprezentując średni poziom wożą się startując na utrzymywanych z naszych podatków koniach w imię czego? Ee, no nie zawsze jeżdżą na państwowych zawodnicy SO 😉 [/quote] ktoś nie miałam na myśli barw klubowych mówię raczej o faktycznej własności dosiadanych koni
nie mam nic do klubów stado tylko do tego, że niektórzy mogą a inni nie mieć "przywilej" dosiadania utrzymywanych z podatków koni
Wawel ma jednak walory społeczno identyfikacyjne, posiada aspekty użytkowe i emocjonalne- idę o zakład ,ze w przypadku narodowego referendum Wawel nie miał by kłopotów ze zgodą na dotowanie...hucuły, no cóż, to jakaś sentymentalna fanaberia, a nie dobro kultury...no chyba ,ze dla Ukrainy 😁 a nawet gdyby, to wystarczy beczka z azotem i cała huculska spuścizna genetyczna będzie zabezpieczona- wyszło by taniej i pewniej.
Wrotki, orientuj się. Huculszczyzna przez wieki była polska. A w obecnej Ukrainie koni huculskich się nie hoduje. ZSRR ich nie wspierało (mały koń był zaprzeczeniem dobrobytu i postępu, nie nadawał się do celów propagandowych) i wymarły.
Co do beczki z azotem, to te metody nie są w 100% pewne. Z resztą te "beczki" też by musiało państwo utrzymywać.
Poza tym, nie powinno podchodzić się do czegoś, że skoro ja czegoś nie potrzebuję, to nie powinno tego być. Jak ktoś nie ma prawa jazdy, to nie powinien płacić na budowę dróg. Jak ktoś nie ma dzieci, nie powinien płacić na szkoły itp. A taki Malbork, to Krzyżacy zbudowali, nasi wrogowie, czemu mamy na niego płacić? Dochodzimy do paranoi. Może w dawnych czasach wszystkie szkoły były prywatne, ale wtedy dzieci umierających na gruźlicę robotników były analfabetami. Tylko na co nam teraz analfabeci? Kiedyś pracowali w fabrykach, a teraz mamy zmechanizowane taśmy produkcyjne. Może zamiast czepiać się rzeczy, które mają jakąś wartość (konie, szkoły, szpitale, drogi), w każdym razie dla paru osób, poczepiamy się polityków. Bo to nadmiernie rozbudowana biurokracja zjada nasze pieniądze.
Dla ścisłości: właśnie przy taśmie produkcyjnej potrzebni byli robotnicy potrafiący czytać i pisać! Choćby dlatego, że średnio statystycznie powodowali o wiele mniej wypadków, więc mniejsze były przestoje i straty, pracowali wydajniej, łatwiej było ich nauczyć obsługi nowych maszyn, itp. Byli też lepszymi żołnierzami. Co już na początku XIX w. zauważył Aleksander Humblodt, reformujący pruskie szkolnictwo. Dzięki niemu pruskie szkoły podstawowe stały się powszechne i obowiązkowe. Tak samo jak pruskie stada ogierów miały dostarczać zuniformizowane konie dla armii, tak państwowa szkoła miała dostarczać posłusznych i możliwie jednakowo myślących rekrutów do wojska!
Z tymi umierającymi na gruźlicę dziećmi, to jest obrzydliwa propaganda! Ludzie tysiącami uciekali ze wsi, gdzie marli z głodu, do miast po to, żeby móc się tam zatrudnić w fabryce i radośnie i szczęśliwie dać się wyzyskiwać. Jedząc przy tym do syta, ubierając się w coraz lepsze (bo, dzięki maszynowej produkcji, coraz tańsze!) ubrania, mieszkając w o wiele solidniejszych od kurnych chat mieszkaniach, korzystając z łaźni, kształcąc dzieci...
Natomiast teraz umiejętność pisania i czytania jest stanowczo przeceniana. Żyjemy w czasach kultury obrazkowej. Żeby oglądać telewizję, pobierać zasiłek i pić piwo, ani czytać, ani pisać nie trzeba - a ludzie mimo, że ich się tych zbędnych umiejętności pod przymusem uczy (uczy się ich zresztą całej masy innych, równie jak nie bardziej nawet zbędnych umiejętności!), jeśli tylko nie są zmuszeni głodem i chłodem, niczego innego niż pobieranie zasiłków, picie piwa i siedzenie przed telewizorem nie robią i robić nie chcą! Choćby nawet obowiązkowe było uzyskanie tytułu magistra (który wtedy przestałby być wart cokolwiek - a już niewiele znaczy...), niczego to nie zmieni, póki tylko możliwe będzie nicnierobienie za cudzą kasę...
Więc bez demagogii proszę! Jeśli kochasz hucuły, to przecież nikt Ci nie broni ich hodować tak, żeby ich starożytny genotyp w czystości zachowywać i o właściwe wyrażenie typu rasowego dbać. Śmiem sądzić, że łatwo znajdziesz w tym dziele jeszcze z setkę czy dwie, równie zapalonych wspólników - a skoro tak, to po co Wam państwo? Hucuły są bezpieczne. Achałtekińska hodowla też ma się obecnie o wiele lepiej w Rosji, gdzie jest już w 100% prywatna - niż w rodzimej Turkmenii, gdzie po dawnemu, jest w 100% państwowa! Mimo takich czy innych zastrzeżeń, które do ogromnej większości hodowców mieć można.
Co do tego, że ludziom w miastach w XIX w. było lepiej, niż na wsi, to się nie zgodzę. Oni tylko myśleli, że będzie im lepiej. Ale cóż, czytaliśmy inne książki i mamy inny kawałek wiedzy. Tylko, że to nie jest miejsce do dyskusji o analfabetyzmie. To był wielki off top Panie Jkobus.
A co do miłości... Tak, są hodowcy, którzy w coś wierzą i się starają, ale dla osoby mającej 3-5 koni utrzymanie ogiera to duży wydatek. A potem, zostawi się do remontu jego córki i co? Trzeba szukać nowego ogiera? Ojciec ich kryć nie będzie. Gdzie szukać? Wiem, w Internecie. Pełno jest forów itp. To nawet mogłoby wyjść, ale w kraju, który jest zamożny. U nas większość ludzi walczy o przetrwanie i hodowcy też walczą. Nie raz nie mogą planować jaki ogier byłby dla nich najlepszy, tylko biorą najbliższego i najtańszego. Nie mówię, że wszyscy, ale wielu. Są nawet tacy, którzy próbę dzielności jadą na oklep, bo nie mają siodeł. I owszem, można powiedzieć, skoro hodowla koni, to dla nich taki wydatek, to niech nie hodują. A hodują, bo w coś wierzą i coś kochają. Ale to nie znaczy, że dadzą radę ocalić rasę. Kiedy ma się małe stado klaczy i taniego ogiera, nie da się sensownie prowadzić hodowli. Jak już pisałam w tej rasie konie państwowe, to ciągle te lepsze.
Jedna, to właściwie też off top. Umie Pan dyskutować, Panie Jkobus. Nie ma to jak czepiać się szczegółów, odchodzić od tematu i ignorować argumenty, których nie umie się obalić.
I uwielbiam teksty "możesz sobie hodować". Niech żyje prawicowe myślenie! A ci, co nie mają pracy, nie mają jej, bo są nieudacznikami, bo kto chce, będzie miał pracę i pieniądze? Takie opinie już słyszałam. Tym czasem pracuję w zawodzie niezgodny ze swoim wykształceniem, a moja hodowlana klacz jest wałachem. Tak w życiu wyszło. Nie uważam się za nieudacznika. Takie rzeczy są często sprawą przypadku. Tylko że ja mogę być szczęśliwa, lub nie.To moja sprawa. Kiedy jednak chodzi o przetrwanie dobra kulturowego (którym będę się upierać hucuły są), nie można zostawiać tego przypadkowi.
Co do tego, że ludziom w miastach w XIX w. było lepiej, niż na wsi, to się nie zgodzę. Oni tylko myśleli, że będzie im lepiej. Ale cóż, czytaliśmy inne książki i mamy inny kawałek wiedzy. Tylko, że to nie jest miejsce do dyskusji o analfabetyzmie. To był wielki off top Panie Jkobus.że niby Rejmont dla kogo innego napisał "Chłopów" a "Ziemia Obiecana" miała mieć antagonistyczny target? 🤔 A co do miłości... Tak, są hodowcy, którzy w coś wierzą i się starają, ale dla osoby mającej 3-5 koni utrzymanie ogiera to duży wydatek. a niby w imię czego Państwo ma fundować komuś spełnienie jego zachcianek?...ja , na przykład , jestem zakochany w tradycyjnych wyrobach przemysłu gorzelniczego, szczególnie tych tradycyjnych będących spuścizną kultury materialnej opartej na fermentacji winogron...nie stac mnie na drogie wina i państwo powinno mi fundować bieżącą, zaspokajającą potrzeby i emocje, konsumpcję? 😎 I uwielbiam teksty "możesz sobie hodować". Niech żyje prawicowe myślenie! A ci, co nie mają pracy, nie mają jej, bo są nieudacznikami, bo kto chce, będzie miał pracę i pieniądze?nikt nigdzie nikomu nie obiecywał ,że będzie szczęśliwy!nikt nikomu nie daje gwarancji na sukces, a ewentualna porażka nie musi być świadectwem słabości lub lenistwa...może być wynikiem braku zwykłego szczęścia (z drugiej strony wystarczy być dzieckiem marcowego docenta i cenzorki,żeby nic nie robiąc brylować na salonach konsumując kolejne koncesjonowane synekury...ale to tylko możliwe w "niekapitaliźmie"😉- z drugiej strony nikt nie ma prawa zmuszać kogoś innego ,żeby mu szczęście fundował! przymus zabija filantropię i w efekcie staje się przekleństwem faktycznie potrzebujących, bo Państwo i tak "za obsługę" weźmie dużo więcej, niz by trafiło do potrzebujących wspieranych dobrowolnie!!! jeśli tylko nie są zmuszeni głodem i chłodem, niczego innego niż pobieranie zasiłków, picie piwa i siedzenie przed telewizorem nie robią i robić nie chcą! Choćby nawet obowiązkowe było uzyskanie tytułu magistra (który wtedy przestałby być wart cokolwiek - a już niewiele znaczy...), niczego to nie zmieni, póki tylko możliwe będzie nicnierobienie za cudzą kasę...tytuł magistra już stał się "obowiązkowy"...licealiści dziś wiedzą ,że "muszą" iść na studia, tylko mają problem w wyborem...to tylko świadczy o tym ,że idą tam dla kwitka a nie z powołania czy zainteresowań...stąd pewnie obleganie kierunku psychologi i dziennikarstwa 😁
że niby Rejmont dla kogo innego napisał "Chłopów" a "Ziemia Obiecana" miała mieć antagonistyczny target? 🤔
??? Jak dla mnie chłopom w "Chłopach" było lepiej, ale cóż - subiektywne odczucia🙂
a niby w imię czego Państwo ma fundować komuś spełnienie jego zachcianek?
A ja nie powiedziałam, żeby fundować. Już wcześniej pisałam, że jestem wrogiem dopłat. Chodzi mi o to, żeby państwo utrzymywało grupę dobrych koni danej rasy (koniki polskie, hucuły) - jedną stadninę dla każdej rasy, jedno stado ogierów. Ale żeby było coś, czego nie może ruszyć szczęście lub jego brak hodowców, przypadek, ani nic w tym stylu. I to państwo czerpałoby z tego korzyści - ze sprzedaży koni, z ich użytkowania. A hodowcy mogliby robić, co by chcieli, mogliby dzierżawić konie od państwa, lub nie, wedle woli. Wszystko.
Jak dla mnie chłopom w "Chłopach" było lepiej, ale cóż - subiektywne odczucia🙂 no to idąc dalej konwencją, naród wybrany w Ziemi Obiecanej tez nie miał najgorzej...sądzę że by się chłopi z Chłopów zamienili 😉
A ja nie powiedziałam, żeby fundować. Już wcześniej pisałam, że jestem wrogiem dopłat. Chodzi mi o to, żeby państwo utrzymywało grupę dobrych koni danej rasy (koniki polskie, hucuły) - jedną stadninę dla każdej rasy, jedno stado ogierów. Ale żeby było coś, czego nie może ruszyć szczęście lub jego brak hodowców, przypadek, ani nic w tym stylu. I to państwo czerpałoby z tego korzyści - ze sprzedaży koni, z ich użytkowania. A hodowcy mogliby robić, co by chcieli, mogliby dzierżawić konie od państwa, lub nie, wedle woli. Wszystko.ale to jest właśnie spełnianie ,np Twojej, fanaberii, bo Państwo jako takie i większość obywateli, hucułów do niczego nie potrzebuje, nawet Hucuł już hucuła nie potrzebuje bo ma traktor lub komputer, w zależności od realnych potrzeb właśnie. ...a jeżeli możliwe są korzyści, to prywatne to powinno być tym bardziej.
Poza tym, nie powinno podchodzić się do czegoś, że skoro ja czegoś nie potrzebuję, to nie powinno tego być. Jak ktoś nie ma prawa jazdy, to nie powinien płacić na budowę dróg. Jak ktoś nie ma dzieci, nie powinien płacić na szkoły itp. Dochodzimy do paranoi.
Może by nas pytać, na co chcemy płacić podatki? Ja na konie chcę. Ale na polityków i na mistrzostwa piłki nożnej nie chcę. I moglibyśmy się jeszcze tak długo takimi tekstami przerzucać.
No i korzyści państwowe nie wykluczają prywatnych. Konkurencja jest zdrowa.
Poza tym, nie powinno podchodzić się do czegoś, że skoro ja czegoś nie potrzebuję, to nie powinno tego być. Jak ktoś nie ma prawa jazdy, to nie powinien płacić na budowę dróg. Jak ktoś nie ma dzieci, nie powinien płacić na szkoły itp. Dochodzimy do paranoi. dla mnie odpowiedzi na oba pytania są jak najbardziej twierdzące i dalekie od paranoi...z tym ,ze np nie trzeba mieć prawa jazdy żeby regularnie korzystać z dróg, co do szkół nie mam żadnych wątpliwości że powinny być tylko prywatne. Może by nas pytać, na co chcemy płacić podatki? Ja na konie chcę. Ale na polityków i na mistrzostwa piłki nożnej nie chcę. i tu jest pies pogrzebany,ze podczas kampanii wyborczej , wyborcy wola słyszeć co dostaną a nie to, na co i ile dany polityk będzie obywatelom zabierać...ale to nie jest wina demokracji ,że większość jak usłyszy że "coś dostanie" to sie nie zastanawia skąd się na to weźmie pieniądze 😤 ja tam che ,żeby z podatków było tylko utrzymywane wojsko, policja i służba dyplomatyczna- tylko na to podatnik powinien obowiązkowo łożyć pieniądze, cała reszta powinna być prywatna, łącznie z sądownictwem. No i korzyści państwowe nie wykluczają prywatnych. Konkurencja jest zdrowa. nie ma mowy o uczciwej konkurencji miedzy stroną chronioną przed plajtą ( przedsiębiorstwo państwowe), a firmą która ryzykuje swoje "być lub nie być" przez nietrafioną decyzję...
kejti nie śpię po nocach i głoduję dźwigając ciężar odpowiedzialności za losy rasy o wiele starszej i - śmiem twierdzić - o wiele cenniejszej od hucułów. I wcale nie oczekuję, żeby mi państwo w tym pomagało, bo cenne konie mam! Byłoby fajnie, jakby przestało przeszkadzać, co z wielkim upodobaniem czyni... Więc ten zarzut o "prawicowym myśleniu" to sorry, ale nieudacznictwa właśnie dowodzi. Wszystko można, tylko trzeba chcieć. Sam jestem od dwóch ponad lat bezrobotny, z różnych dorywczych zajęć się utrzymując. I co? Może nie mam stajni, ale moje konie mają się świetnie. I pojadę do ogiera 600 km. Do najlepszego, jakiego jestem w stanie znaleźć.
Wciąż niejasny jest los stadniny w Klikowej koło Tarnowa. Samorząd wojewódzki chce tam utworzyć wysokiej klasy ośrodek szkoleniowy dla jeźdźców, ale Agencja Nieruchomości Rolnych dąży do sprzedania majątku. Pierwsi zaś w kolejce są byli właściciele - rodzina książąt Sanguszków.
Majątek rodziny Sanguszków w Klikowej po nacjonalizacji w 1955 roku przejęło państwo. W zabudowaniach dworskich utworzyło stado ogierów. Dwa lata temu władze województwa zdecydowały o zorganizowaniu tam wysokiej klasy ośrodka jeździeckiego i hodowli konia małopolskiego. Na jego rozruch przeznaczyły 300 tys. zł.
- Chcieliśmy stworzyć ośrodek na wzór regionalnych stadnin w Niemczech czy Francji, które propagują użytkowanie rodzimych koni w sporcie i rekreacji. W Polsce nie ma dużych ośrodków, które miałyby w swojej ofercie profesjonalne szkolenia na wysokim poziomie - mówi Andrzej Goraus, dyrektor stada ogierów w Klikowej.
Agencja Nieruchomości Rolnych, która przez długi czas dokładała do utrzymania stada, pomysł stworzenia ośrodka zaakceptowała. - Ale rok temu uznaliśmy, że ze względu na długi, musimy zabudowania sprzedać, a konie przenieść do innej państwowej stadniny - mówi Grażyna Kapelko, rzeczniczka ANR.
Na wieść o planowej sprzedaży majątku w Klikowej odezwali się jego dawni właściciele Sanguszkowie.
- Szkoda, że agencja nie spróbowała wydzierżawić nam majątku, jak jej proponowaliśmy - mówi wicemarszałek małopolski Roman Ciepiela. - Z otrzymanego przez nas w grudniu pisma wynika, że ANR, jeśli nie sprzeda Klikowej Sanguszkom, to będzie na tym terenie szukać kruszyw.
Na początku tygodnia wicemarszałek Ciepiela, prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała i starosta powiatu Mieczysław Kras wystosowali pismo do ANR o wstrzymanie przygotowywanego wywozu koni do Białki na Podlasiu do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia losów Klikowej, bo po rozproszeniu stada, a z nim kolekcji zabytkowych powozów i uprzęży, trudno będzie je zebrać, gdyby powiódł się plan utworzenia w Klikowej ośrodka.
- Obecnie trwa proces wyceny majątku. Do rodziny Sanguszków należy decyzja o kupnie, ponieważ sama się do nas zgłosiła z taką propozycją, a agencja ma ustawowy obowiązek zaoferowania byłemu właścicielowi pierwszeństwo przy kupnie jego dawnej posiadłości - tłumaczy Kapelko. - Gdyby zrezygnowali z zakupu, to agencja przeprowadzi przetarg nieograniczony na dzierżawę lub sprzedaż nieruchomości. W przetargu może oczywiście uczestniczyć także małopolsko-tarnowskie konsorcjum - dodaje.
- Sanguszkowie są zainteresowani kupnem majątku w Klikowej - potwierdza mecenas Mariusz Tomasik, pełnomocnik rodziny. - Dziś nie jestem w stanie powiedzieć, co moi klienci planują w kwestii przyszłości ośrodka, ale niewykluczona jest współpraca z władzami samorządowymi w sprawie ośrodka i hodowli koni.
Wczoraj po południu odbyło się spotkanie władz Małopolski, Tarnowa i hodowców koni. Ustalono, że w przyszłym tygodniu marszałek Marek Nawara spotka się z ministrem rolnictwa Markiem Sawickim, by przekonać go do nieodpłatnego przekazania Klikowej w całości dla Małopolski.
- O próbie wywozu koni do Białki dowiedzieliśmy się przypadkiem. Oświadczam, że jest to złamanie wcześniejszych ustaleń pomiędzy województwem a ANR. Rodzina Sanguszków jest tu zasłoną dymną - mówi marszałek Nawara. - Fakt, że po mojej interwencji minister Sawicki wstrzymał parcelację stada, pozwala mieć nadzieję na realizację wcześniejszych projektów dotyczących Klikowej.
Wrotki, jak dla mnie wojsko też jest zbędne. Bo po co nam, żebyśmy wysyłali je do Iraku na nie swoją wojnę? A jak ktoś by chciał nas zaatakować, to i tak się nie obronimy. Tylko po co ktoś miałby nas atakować? To nie te czasy. Mogą nas kupić, zamiast najeżdżać.
A co dodatków, to ostatnio mój jeden znajomy wymyślił, że w ogóle nie powinno ich być. Dobrze, szkoły prywatne, szpitale prywatne. Zapytałam go skąd brałyby się pieniądze na budowę dróg. Na co powiedział, że każdy obywatel byłby zobowiązany płacić na ten cel. Zapytałam, a co by było, gdyby nie chciał. Przyszłaby do niego straż miejska i mu kazała. Super! Może najpierw wymyślmy jak to zrobić, żeby drogi, sądy, stada ogierów były w stanie się same utrzymać, a potem odcinajmy im wspomaganie. Inaczej będzie tylko bałagan, a przed nim awantury, jak na tym forum.
Nie rozumiem też czemu konkurencja między państwową stadniną, a prywatną jest niemożliwa. Bo państwowa może sprzedawać konie taniej? Tylko, że jeśli te konie będą złe, to nikt ich nie kupi. A jeśli one naprawdę są dobre... To może ochrona państwa się im należała. Poza tym, możnaby przestać dokładać pieniądze podatników do stad i stadnin i kazać im się utrzymać z tego, co mają. To jest możliwe. A jak nie jest, wyjdzie na wasze🙂 Chodzi tylko o to, żeby zachować część koni formalnie jako własność państwa, A NIE ŻEBY DO NICH DOPŁACAĆ!
I parę uwag na boku. Dlaczego nikomu nie przeszkadza, że państwo utrzymuje innych sportowców, a przeszkadza, że utrzymuje jeźdźców? I jedni i drudzy mogliby utrzymać się tylko z wpłat sponsorów. A takie rezerwaty dzikich zwierząt? Ile pieniędzy łoży się na żubra, czy rysia. A do czego potrzebny nam żubr? Oczywiście tu kpię, bo zmienność biologiczna jest potrzebna. Zobowiązaliśmy się ją chronić na mocy międzynarodowych umów. To tyczy się też hucuła, konika polskiego, krowy czerwonej, owcy świniarki itd. A że nie robimy tego z głową i nasze dopłaty do tych ras zależą od stanu liczebnego zwierząt u rolnika, a nie od ich jakości, to już zupełnie co innego.
No i przykro mi to mówić, Panie JKubus, ale pana klacze nie ocalą rasy, bo jest ich po prostu za mało🙁
Wrotki, jak dla mnie wojsko też jest zbędne. Bo po co nam, żebyśmy wysyłali je do Iraku na nie swoją wojnę? Przykład bardzo nietrafiony. Wojsko, chociaż wszelkiej maści lewakom, pacyfistom, anarchistom może wydać się to dziwne, ma też wiele innych zastosowań, poza "zaprowadzaniem demokracji" w krajach do tego nieprzystosowanych. Jest chociażby jedną z nielicznych organizacji, zdolnych do zmobilizowania dużej ilości ludzi i specjalistycznego sprzętu w razie np: powodzi, pandemii, czy innych atrakcji, nieustannie zsyłanych przez Miłościwego na swe błądzące owieczki. 😉
Dzięki temu, może utworzyć na przykład most powietrzny i ewakuować naszych obywateli. Usypywać wały ogniowe podczas plagi pożarów. Zaprowadzić porządek na ulicach, przy rozkładzie lokalnego aparatu bezpieczeństwa. Wysłać szpital polowy i personel medyczny, tam gdzie jest nagle potrzebny. Zbudować most pontonowy. Detonować niewypały pochodzące z poprzednich wielkich imprez odbywających się na naszym terenie. Zlikwidować za pomocą trotylu spiętrzenie lodu na rzece Śmierdziawce.
A jak ktoś by chciał nas zaatakować, to i tak się nie obronimy. Nie musimy się "obronić". Wystarczy, by cena którą zapłaci przeciwnik za naszą mlekiem i miodem płynącą krainę, była zbyt wysoka, by komuś się to opłacało.
Tylko po co ktoś miałby nas atakować? To nie te czasy. Hm, przypominam sobie co najmniej kilka konfliktów w bliskich nam ramach czasowych, które miały "położyć kres wszelkim wojnom". I jakoś to nie bangla. 🙁 Zresztą są też tak zwane "czasy historyczne" - które można poznać po tym, że dzieje się dużo i dzieje się szybko. Zazwyczaj bez ostrzeżenia. Co wtedy? Czy też nic takiego "na pewno się nie zdarzy! To nie te czasy..."?
Ja wolałbym nie sprawdzać na własnej skórze i być ku różnorakim złym rzeczom przysposobiony. Si vis pacem, para bellum.
I parę uwag na boku. Dlaczego nikomu nie przeszkadza, że państwo utrzymuje innych sportowców, a przeszkadza, że utrzymuje jeźdźców? I jedni i drudzy mogliby utrzymać się tylko z wpłat sponsorów. Skąd się pojawiło owo "nikomu" w Twojej wypowiedzi. Mi przeszkadza. Gotów jestem się założyć, że Wrotkiemu i Jkobusowi również. Jako, że to portali hippiczny, to skupiliśmy się na koniach, ale to nie znaczy, że wszyscy popierają sponsorowanie sportu wyczynowego z budżetu Rzeczpospolitej.
No i przykro mi to mówić, Panie JKubus, ale pana klacze nie ocalą rasy, bo jest ich po prostu za mało🙁
Pewnie, że wolałbym mieć 10 - 12, jak to docelowo planuję, a nie 3. I kiedyś będę miał. Ale czy dlatego, że teraz mam 3, mam je wysłać na mięso (dużo by go z nich nie było...), bo nie mam ich 12, jak bym chciał..? Nie od razu Moskwę zbudowano... A takich jak ja, nie dojadających i nie dosypiających, żeby o podobne chudzielce zadbać jest, na całym świecie, kilka setek. Zupełnie wystarczy! Akurat jedyny rząd, który cokolwiek miałby tu do powiedzenia w kwestii ewentualnej "ochrony" tej rasy, turkmeński, robi co może, żeby poza Turkmenią hodowli tych koni w ogóle nie było. A że jest to rząd bardzo biedny i bardzo niecywilizowany, to i u siebie wychodzi mu jeszcze gorzej niż naszym "orłom, sokołom"...
Z całym szacunkiem kejti, ale myślisz jak przedszkolak. Duży pieniążek jest ważniejszy niż mały. Niezależnie od tego, ile ma zer na nominale. Duża stadnina jest bardziej warta wsparcia i ochrony niż 100 małych stajenek. A być może w tych 100 małych stajenkach, do kupy zebranych, cenniejsze i lepsze konie by się znalazły, niż w tej jednej dużej, tym tylko się wyróżniającej, że ją lepiej widać..?
Oczywiście, w hodowli koni, jak w żadnej innej gałęzi "produkcji zwierzęcej", jest potrzebna "hodowla wielkostajenna". Choćby dlatego, że pozwala szybciej przetestować większą ilość różnorodnych par do reprodukcji - więc i postęp hodowlany może być szybszy. Ale nie można z tej hodowli robić fetyszu! Tym bardziej w dzisiejszych czasach, gdy postęp techniczny pozwala uzyskiwać potomstwo od par, które fizycznie dzielą tysiące kilometrów!
Żeby nie było: fanatykiem nie jestem. Wcale by mi nie przeszkadzało, gdyby gdzieś, w Karpatach, istniała sobie duża - ale jedna! - stadnina hodująca hucuły. Coś jak ośrodek hodowli konika polskiego w Popielnie. I niechby tam nawet była i państwowa - choć doprawdy, nie widzę szczególnego powodu. Sami filmowcy powinni do tego interesu paru tauzenami się dokładać co roku! Natomiast nie można z tego robić reguły! Państwowa hodowla koni wielkopolskich, małopolskich czy nawet (bo i taka przecież jest) sp, to zwykły przekręt! Ograbia się obywateli czasem z ostatniej kasy (znowu czegoś ode mnie chce urząd celny w Białej Podlaskiej - chcieć może, nic nie dostanie, mam teraz tylko długi...) po to, żeby potem jeszcze im robić konkurencję i zabierać chleb..?
Zresztą, cała ta dyskusja jest to ogromnym 🚫 : w końcu nie mamy chyba w Polsce takiego stada ogierów, które by tylko ogiery huculskie oferowało n'est pas? To dlaczego akurat o hucułach mamy tu dyskutować - tym bardziej, że chyba każdy lubi hucuły i nikt nie chce im krzywdy zrobić, prawda..?
Przecież Kejti nie jest za tym, żeby było pełno państwowych stadnin różnych ras: Chodzi mi o to, żeby państwo utrzymywało grupę dobrych koni danej rasy (koniki polskie, hucuły) - jedną stadninę dla każdej rasy, jedno stado ogierów. Państwowa stadnina dla koni np. sp jest niepotrzebna.
Przepraszam. Nie zauważyłem, że coś się tu działo. Jeśli idzie tylko o koniki polskie i hucuły - niech im będzie. Jedyne, na co chciałbym zwrócić uwagę to fakt, że taki środek powinien być ostateczną ostatecznością, a nie regułą! Sztuka cyrkowa też należy do jakiejś tam spuścizny i tradycji - czy z tego wynika, że cyrki powinny być państwowe..? Za realnej autonomii Królestwa Kongresowego, kiedy i Janów zakładano i Szkołę Agronomiczną w Marymoncie (ze stadem bydła kołmogorskiego!), posunięcia te były uważane za środki nadzwyczajne, jakich rząd użył, aby zniszczoną przez wojny napoleońskie hodowlę odbudować - mniemając, że kiedy już się sytuacja unormuje, ciężar dalszego prowadzenia i szkoły i hodowli bydła (konie to inna sprawa, bo jeszcze i wojsko miało wtedy coś w tej materii do prowadzenia), przejmie sektor prywatny. Co się zresztą częściowo nawet i stało - i gdyby nie to głupie powstanie listopadowe...
I parę uwag na boku. Dlaczego nikomu nie przeszkadza, że państwo utrzymuje innych sportowców, a przeszkadza, że utrzymuje jeźdźców? I jedni i drudzy mogliby utrzymać się tylko z wpłat sponsorów. Skąd się pojawiło owo "nikomu" w Twojej wypowiedzi. Mi przeszkadza. Gotów jestem się założyć, że Wrotkiemu i Jkobusowi również. Jako, że to portali hippiczny, to skupiliśmy się na koniach, ale to nie znaczy, że wszyscy popierają sponsorowanie sportu wyczynowego z budżetu Rzeczpospolitej. jezeli o mnie chodzi, to Grzegorz wygrałby zakład, dla mnie angażowanie sie państwa w jakikolwiek sport, to kultywacja socjalistycznych i narodowo-socjalistycznych, tradycji!
Taa, niech przetrwają najsilniejsi. Macie rację. Swoją rację. Wg. mnie świat może i powinien być znacznie lepszy. Opiera się na walce o byt, ale jest naszą rolą, żeby wszystko do tego się nie sprowadzało. Ale to nie na temat SO - bo ich już praktycznie nie ma i nie ma o czym mówić.
A "ja" nie chcę łożyć na tak potrzebne, wg Ciebie, wojsko 😉. Nie pisałam w ostatnim poście o nakładach, tylko o poglądach na świat. Nie wszystko się sprowadza do pieniędzy. Owszem, dużo, ale nie wszystko. Przerażają mnie poglądy pt. "Ja siam". Nie na tym powstała ludzka cywilizacja.
Klikowa: - Chcieliśmy stworzyć ośrodek na wzór regionalnych stadnin w Niemczech czy Francji, które propagują użytkowanie rodzimych koni w sporcie i rekreacji. W Polsce nie ma dużych ośrodków, które miałyby w swojej ofercie profesjonalne szkolenia na wysokim poziomie - mówi Andrzej Goraus, dyrektor stada ogierów w Klikowej. Zawsze wiatr w oczy?
Przerażają mnie poglądy pt. "Ja siam". Nie na tym powstała ludzka cywilizacja. A tak z ciekawości, to na czym? Na współpracy mas ludzkich, tyrających w ramach wdzięczności za ukazanie im Celu? 😉
A "ja" nie chcę łożyć na tak potrzebne, wg Ciebie, wojsko 😉. Bywa i tak. Tylko akurat wojsko jest jedną z tych instytucji, która już wielokrotnie dała dowód swej praktycznej przydatności. Chociażby podczas powodzi z 1997 roku. Stada Ogierów itd wypadają przy tym cokolwiek blado, patrząc przez pryzmat interesu Państwa. A nawet zwykłego obywatela.
Przykro mi, drogie Panie, ale Wasze poczucie moralnej wyższości - że niby Wy tu jesteście za wspólnotą, miłością, humanitaryzmem, itp., itd. - a my to dzicz, prawo pięści i hobbesowska wojna każdego z każdym - to tylko złudzenie! Bo owszem, cywilizacja opiera się na współdziałniu wielkich mas ludzi. Tylko - czy dobrowolnym? A kudy tam! Na przemocy to się opiera. Na przymusie. I gwałcie.
Podatki zaś, z których te różne "szczytne" cele chciałybyście finansować, cóż to innego niż przymusowy rabunek cudzej własności..? Owszem, konieczny! Nikt tego nie neguje! Ale bynajmniej nie dobrowolny i bynajmniej nie wynikający z jakichkolwiek uczuć wyższych!
Więc w praktyce, to nie jest pytanie, czy Państwo ma dawać na konisie. To jest pytanie: czy Państwo ma ZABIERAĆ komuś, żeby dać na konisie..?
Mam takie dziwne wrażenie, że wszytkie w ogóle dyskusje, jakie się ostatnio na naszym szacownym forum toczą, do tego jednego się zresztą, w ostatecznym rachunku, sprowadzają...
Niezręcznie mi występować jako "obrońca" Stad, gdy nóż się w kieszeni otwiera - chyba żaden prywatny właściciel nie dopuściłby do takiej destrukcji dobrze funkcjonującej własności. Ale nie mogę, po prostu nie mogę cicho siedzieć, gdy ujada się na Stada, wytyka ich "nieprzydatność". To byłoby bardzo nie fair. Praktycznie całą swoja wiedzę zawdzięczam SO (konkretnie dwóm) i ZT. I trenerowi, który był zawodnikiem klubów przy SO (no, wojskowych 🙂 również). Który w życiu nie pojechałby na IO, gdyby nie "sponsorat państwowy" (Fortuna też by nie pojechał). Tą wiedzą staram się dzielić. Choćby tutaj. Ja dostałam "za free" (no, powiedzmy że za pojenie koni 🙂😉 - czuję się zobowiązana, żeby nie przepadło. Gdyby nie Stada o jeździe konnej mogłabym pewnie tylko marzyć. Byłam sobie dzieciakiem z miasta, z licznej rodziny, w promieniu 100 km nie było żadnego konia pd siodło. Pustynia. Gdyby nie Stada (i niektóre Stadniny) to taka pustynia byłaby wszędzie. Do dziś. No, pewnie byłoby już trochę koni westowych, rajdowych...
OT - Piramidy zawdzięczamy okropnemu niewolnictwu - jednak nie żałuję, że powstały. A "sam" - to człowiek może sobie nastukać.
A dlaczego nie ma państwo ZABIERAĆ na konisie, skoro ZABIERA np. na kretyńskie teatry i opery?
Mam m.w. taki pogląd, że państwo powinno zabierać na to, na co sami zainteresowani nie przeznaczyliby kasy. Zainteresowani! (choć często zupełnie nieświadomi, że problem ich jak najbardziej dotyczy - może jeszcze nie w tej chwili - ale bardzo dotyczy).
a ja powtórzę slogan,pod którym podpisuję się oboma ręcyma - niech państwo nic mi nie daje,ale niech też nic nie zabiera...
a może tak właśnie od stad zacząć?a potem przerzucić się na inne dotowane działki?przecież to my decydujemy na co państwo daje,a na co nie koniecznie...średnio co 4 lata wrzucając swój głos do urny 😉