opolanka, może nie kosztowne, ale w naszej, już i tak nieciekawej sytuacji, miłe ani łatwe nie było. 🙂 Teraz dokładnie już nie wiem, musiałabym zapytać S. Wiem na pewno, że stosowaliśmy mix jakichś trzech maści (jedną na pewno był maxibiotyk), siarczan magnezu z czymś i coś jeszcze. Dowiem się i dam znać 🙂
A co do "po co jemu konie"-zastanawiam się nad tym od dłuższego już czasu i.. nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia.
A może najpierw podesłać kogoś znajomego, żeby zorientować się, jak facet reaguje na trudniejsze pytania, czy zwala odpowiedzialność na dziewczyny, sprawdzić "niezależnie" drugą stronę i dopiero wtedy myśleć, jak rozwiązać sytuację?
na prosbe dziewczyn watek zostaje zawieszony, do momentu, kiedy udziela nam wyjasnien- ma to byc niedlugo. zamykam dla dobra sprawy, na kilka dni. nawet jesli dziewczyny sie nie odezwa, za max tydzien watek zostanie ponownie otwarty.
Hej dziewczyny. Jestem i już opisuje Wam jak się sprawy mają. Chciałam Wam podziękować za odpowiedzi i rady jak rozwiązać całą sytuacje. W ostatnim czasie odbyłam rozmowę z właścicielem na temat koni i ich warunków. Po wcześniejszym kontakcie z Met wyszłam z propozycją oddania rakowca fundacji, moja próba wytłumaczenia patogenezy choroby spełzła na niczym ponieważ właściciel myli pojęcia. Dla nie go gnicie strzałki a rak to to samo, posunął się nawet o stwierdzenie,że kowal z przeszło 13 letnim doświadczeniem nie ma pojęcia o tym co mówi. Moją kolejna propozycje sprowadzenia weta aby usłyszał to od osoby kompetentnej została bez echa. NA oddanie zwierzaka się nie zgodził stwierdził, że podejmie się leczenia. Wysunięte przeze mnie argumenty były rzeczowe ale najwidoczniej dla niego niezbyt mocne. Przedstawiłam sytuacje jasno i wyraźnie, nie mogę sobie pozwolić na codzienne dojazdy, że od września zaczynam pracę na dwie zmiany co dość mocno ograniczy mnie czasowo a koń potrzebuje codziennej pielęgnacji. Jeśli tak ma to wyglądać to jest mi przykro ale brzydko mówiąc umywam ręce. Nie powiem był zaskoczony, cała rozmowa była dziwna chyba nie jestem przyzwyczajona do rozmowy z osobą odwróconą do mnie bokiem... Tak jak radziła Met rozmowa przebiegała spokojnie, kulturalnie( przynajmniej z mojej strony), bez zbędnych uniesień. Poprosiłam o przemyślenie przez niego całej sytuacji. Po wszystkim poszłam spakować swój sprzęt i wróciłam do domu. Oj ciężka to była noc Po kilku dniach zjawiłam się w stajni i doznałam małego szoku. Rakowiec stoi w oddzielnym boksie, widać jakąś ingerencję na strzałce na moje oko CTC, w boksie kupy wybrane mokra ściółka niestety nie, reszta ma dościelone świeżą słomą, na stole dziegieć 😉 i ma dojechać maść z antybiotykiem (?). Nie wiem skąd ta zmiana i jak długo będzie trwała... Szczerzę to wątpię w długotrwałość przedsięwzięcia. Zobaczymy co czas pokaże.
Poprawa była kilkudniowa, tak jak myślałyśmy. Pojechałam do stajni po około tygodniu. Zastałam stajnie bez siana, konie zostawione bez wody. W boksie chorego konia była jedna wielka kupa przemoczonej słomy-ktoś nieuważny mógłby się poślizgnąć. Czyli wróciliśmy do punktu wyjścia.
Aktualnie S. nie było ponad tydzień, mnie w tym czasie również. W najbliższym czasie pewnie podjedziemy, aczkolwiek nie spodziewamy się niczego dobrego. Początkiem września konie najprawdopodobniej zostaną bez nas
a gdyby to nagłośnić ? Interwencja, czy UWAGA - nie oglądam tego ale chyba pomagają w beznadziejnych przypadkach gdzie prawo nic nie robi. Ale żeby to kogoś poruszyło , konie musiałyby być w złej kondycji 🙁 --- tak na szybko wymyśliłam, pewnie to głupie ale...
Jutro jedziemy i szczerze mówiąc na samą myśl co zastane dreszcze mnie przechodzą. Tak jak zauważyłaś aby nagłośnić sprawę konie musiałyby źle wyglądać a tak nie jest... Isabelle tak całkowicie olać sprawy się nie da... Postanowiłam, że będę przyjeżdżać może nie tak często jak w ostatnim okresie i doglądać jak sytuacja się rozwija, robić zdjęcia itp. żeby mieć podkładkę. Konie owies mają odcięty całkowicie więc jeden bardzo szybko poleci z masy. Gość jest z tych do których nie da się przemówić ani prośbą ani groźbą. Nie mam już pomysłu jak rozwiązać sytuację 🤔
kurcze najgorsze jest to, że jutro zajedziemy na konie zastaniemy totalny syf to wszystko porobimy... Za miękkie jesteśmy. 😵
sandi, i niestety tak to się kręci... jeśli chcesz przeczytać to wstawię anegdotkę.
niedaleko thk w którym się uczyłam facet hodował konie. metodyka była prosta. nastka przychodziła do konika płacąc za jego utrzymanie. on kobyły krył. dziewczyny przychodziły albo do maluchów albo do już starszych kobył, ogólnie każda klacz miała opiekunkę, która o nią dbała, w ciąży kupowała suplementy, dokarmiała paszami gdy chodziła pod siodłem, generalnie traktowała jak swoje. facet zmuszał do zajazdki 2 latek, gdy dziewczyna się nie godziła bo za wcześnie to groził, że poszuka innej, więc większość miękła. na koniec szkoły oferował każdej odkupienie konika, ba nawet mogła go wcześniej kupić płacąc w ratach. ceny były niebagatelne. po 12 tysięcy za śrupę po 6 źrebakach, krzywa w każdą stronę.
generalnie facet zrobił sobie super interes. nie dość, że rok w rok kobyły krył, to jeszcze miał dziewczyny które mu płaciły za to, że dbały o konie, zajeżdzały, pielęgnowały źrebaki, i na koniec często sprzedawał je za krocie. często dziewczynka która przychodziła opiekować się odsadem później go zajeżdzała i na koniec szkoły kupowała, a tamten w międzyczasie już 2 latki krył, więc kilka źrebiąt uzyskiwał.
na pewno tego waszego gościa nie nauczy rozumu to, że pomagać będziecie dalej. możesz zaproponować, że kupicie te konie i będą stały u niego, ba będziecie płacić za pensjonat. potem znajdzcie chętnych, wy płaccie ich pieniędzmi i wy wymagajcie umowy. jak już umowa w garści to konie można wywiezc a facetowi pokazać figę. nie wiem na ile to realne, ale facet chyba nie internetowy, wiec może coś się uda ugrać.
W kwestii sprzedaży myślałam nad wystawieniem znajomego udającego chęć kupna aby zorientować się jaka kwota chodzi facetowi po głowie i ewentualnie wtedy działać wśród znajomych może znalazłby się ktoś chętny. Mnie może odpowiedzieć, że konie nie są na sprzedaż a na obcego możliwe inaczej spojrzy.
Czuje po kościach, że jutro nic dobrego nie zastanę i tylko się tą wizytą podłamię... Teraz jest jeszcze w miarę ok bo aniołeczek jest ze mną ale jak wyjedzie to zostanę ze wszystkim sama. Może jeśli przewijała by się tam większa ilość ludzi to chłop by się ogarnął. Najbardziej wkurza mnie bezsensowność tej sytuacji. Bez względy na to jak postąpię będzie źle.
Wizyta jak to wizyta. W stajni dosyć czysto było, boks widać że był sprzątany, aczkolwiek chory koń stał z resztą. Siana brak. Mamy wrażenie, że kopyta konia z rzekomym rakiem są w gorszym stanie niż były. Wyprowadziłyśmy na trawę, pozbierałyśmy trawy i wniosłyśmy słomę do stajni żeby miały co dziubać
. Nie mamy sumienia tego zostawić. Albo raczej S. nie potrafi-mi też jest ciężko, tym bardziej że wyjeżdżam i ona zostanie z tym sama. Mam okropne wyrzuty...
Dziewczyny, dziewczyny! Mam pewien pomysł, może głupi, ale coś wymyśliłam! Wieczorem będę miała dostęp do komputera to Wam wszystko opiszę, może w czymś pomogę 😉
edit: Mogę już Wam opisać, co udało mi się wymyślić 😉 A jeszcze na samym początku - podziwiam za wytrwałość i odpowiedzialność! Anioleczek.97, sandi brawo dziewczyny :kwiatek:
Rozmawiałyście tutaj dużo o różnych fundacjach i skoro wszyscy wiemy jakie są realia, pewnie przyjadą, powiedzą, że nic tutaj nie ma strasznego, pojadą i tyle ich będziecie widzieć - można takie coś w pewnym stopniu "zamarkować". O co mi chodzi - będzie Wam do tego potrzebna jakaś na pewno dorosła osoba, która ma jakieś pojęcie w temacie, żeby użyć żelaznych argumentów - zaproście wcześniej ustaloną osobę, uprzedzając wcześniej właściciela (żeby Was ze stajni nie wywalił, że kogoś nasyłacie na niego), że przyjedzie jakiś Wasz znajomy, który zna się np. na pielęgnacji kopyt, czy coś takiego, że chcecie żeby pomógł Wam z kopytami na przykład, pokażecie mu stajnię, konie, kopyta i potem niech ta osoba pójdzie porozmawiać z właścicielami, najlepiej z gościem i jego żoną (wiadomo jak to z kobitkami, chyba prędzej by się ugięła) i niech powie, że kopyta są w opłakanym stanie, jeden z koni prawdopodobnie ma tego raka kopyta i to jest poważna sprawa (można porównać do ludzi - chyba jest różnica w raku skóry, a jakimś małym zadrapaniu na kolanie.. ), jeżeli fundacja ratująca konie czy TOnZ, albo IW by się o tym dowiedziało, w jakim standardzie te konie żyją, jak wygląda ich zdrowie - właściwie zdrowie nóg, że nie mają non-stop dostępu do wody, siana (a jeżeli mają, to wiadomo, że to zasługa Wasza, a Wy za niedługo pewnie nie będziecie przyjeżdżać, no bo szkoła, praca itd., czyli, jeżeli zostawicie stajnię, wiadomo jak to się skończy) wszystko, czym mają pościelone w "boksie" jest przegnite, konie nie mają możliwości wybiegu, bardzo możliwe, że odebrali by im konie, a właściciele mieli by wiele nieprzyjemności. Zaznaczcie o tych nieprzyjemnościach właścicieli, bo jak widać to, czy konie mają, czy ich mieć nie będą chyba ich nie rusza, jeżeli postraszycie ich problemami ze strony organizacji co do właścicieli, nie zwierząt - może się w pewnym stopniu się przejmą. I niech ta osoba powie, że ta sprawa jest nie do zostawienia tak, że albo właściciele postarają się o podwyższenie standardu życia koni, lub je sprzedadzą (będzie to dla nich tylko zysk, bo jeżeli fundacja im odbierze, to ani grosza nie dostaną za konie, które mogli sprzedać, choćby za 2000zł), albo zaalarmuje jakieś służby. Może, jeżeli postraszy ich jakaś obca osoba jakimiś problemami, odbiorem koni itd., ugną się, pozwolą Wam sprzedać konie, albo postarają się o jakiś "komfort życiowy" dla nich. Nie wiem czy to dobre wyjście, jedyne jakie mi przyszło do głowy, ale najpierw warto ich postraszyć tym odbiorem koni, bo w pewnym stopniu to jest realne, jeżeli zostawicie te konie, pewnie opłakane warunki znowu wrócą, wtedy zaalarmowałybyście służby i jest to możliwe. Jeżeli postraszy ich obca osoba, używając żelaznych argumentów, tym bardziej powinno to do nich trafić. A! No i mam jeszcze jeden pomysł - każdą rozmowę z nimi nagrywajcie na jakiś telefon, dyktafon czy coś takiego (może jest to chamskie, niezgodne z prawem, czy coś takiego - nie wiem, nie orientuję się, ale może Wam znacznie pomóc). Jeżeli do gościa nic by nie trafiło, a po pewnym czasie z własnej woli opuścicie, lub byłybyście zmuszone do opuszczenia stajni, po pewnym czasie możecie wezwać wyżej wymienione organizacje - jeżeli tak jak ktoś wcześniej z forumowiczów pisał, że organizacja stwierdzi, że wszystko jest w porządku, Wy miałybyście mieć problemy - macie nagranie, na którym dokładnie słychać, że właściciel nic nie robi sobie z stawianych mu zarzutów - najlepiej jakbyście wymieniły, brak wody, siana, owsa, gnój w boksie, brak wolnego wybiegu, ruchu, brak weterynarza itd, na nagraniu dokładnie wymienicie warunki, jakie w stajni panują, a reakcja właściciela na to jest jednakowa, że nic go to nie obchodzi itd. macie "alibi" na jakiekolwiek zarzuty wzywania niepotrzebnie służb, czy coś takiego 😉 Nie wiem czy w czymkolwiek pomogłam, ale to jest jedyne co przyszło mi do głowy 😉
Wracam po jedenastu dniach od ostatniego wpisu, chciałabym napisać jak nastawienie właścicieli się zmieniło czy cokolwiek pozytywnego ale niestety. Przez ten czas byłam tam dwa razy. Wczoraj moja wizyta tam trwała dosłownie 20 minut. Żałuje, że nie miałam jak zrobić zdjęć i nagrać filmu! Konie stoją razem w totalnym gnoju, zero słomy, siana, pyski całe z gnoju. Rzuciłam im słomy to mało się nie pozabijały. Wszystkie spadły z masy, boki zapadnięte, brzuchy podkasane. Piorą się między sobą niesamowicie, cały czas ze stajni dobiegają kwiki. Jadę jutro więc po wizycie opublikuję tu zdjęcia aby nie być gołosłowną. A co robią właściciele... taras sobie k**** wylewają. Bo przecież przejście 30 metrów i nakarmienie zwierząt to za wiele! Wybaczcie moje zdenerwowanie ale czara się przelała. Jest mi totalnie obojętne czy mnie wyrzucą ale najwyższy czas podjąć konkretne działania. Dość już rozmów, proszenia i czekania. Gdzie najlepiej zadzwonić aby była szybka reakcja?
sandi ....ale stan koni aż tak się pogorszył? czy "tylko" mają brudno? Bo za bałagan w stajni nikt koni nie zabierze-może właściciel dostanie upomnienie, ale raczej nic więcej.. 😵 a co z ewentualną sprzedażą??
Nie wyglądają tak jak wtedy gdy byłam tam 3-5 razy w tygodniu. Fakt nie są uwalone gnojem czy w zlepkach. Ale widać, że schudły. Jeden z kuców wygląda najgorzej kręgosłup i żebra na wierzchy, przepuklina, zaropiały oczodół. Ja widzę zmianę w koniach ale czy dostrzeże ją obca osoba widząca je po raz pierwszy? Ciężko stwierdzić. Wstawię jutro podglądowe zdjęcia. Za dwa tygodnie wyjeżdżam na 2 miesiące i jeśli nie zrobię nic teraz to nie zrobię tego przez kolejne miesiące bo najnormalniej nie będę miała jak a co najgorsze nie będę miała możliwości sprawdzenia sytuacji zwierząt. Dlatego może warto było by powiadomić jakieś służby aby one chociaż przeprowadziły kontrole. Gość uważa, że konie mają się u niego jak w raju i nawet miewał przebłyski wstawienia obcego konia w pensjonat... Na propozycję sprzedaży koni odpowiedział, że tyle kasy włożył w te konie i nie będzie ich sprzedawał. Szczerze mówiąc nie mam pojęcia o jaka kasę chodzi . Choć była taka sytuacja z resztą sam ją spowodował. Trzeba było wezwać weta do dwóch koni z kolką po tym jak karmił je zapleśniałym sianem. Jeden się pozbierał po pierwszej dawce leków a z drugim były jaja, walczyłam półtora tygodnia o niego. Może to tak bardzo szarpnęło go po kieszeni. Akcja miała miejsce 1,5 roku temu jak dobrze pamiętam. Kowal dwa razy do roku, odrobaczanie w porywach raz w roku więc nie można powiedzieć, że jest to nawet minimum z minimum tego co potrzeba. Nie pojmuję toku jego rozumowania. Dla mnie oczywistą sprawą jest to, że posiadanie konia wiąże się z ponoszeniem kosztów.
Czyli, moim zdaniem, dobrze by było do jakiejś instytucji zgłosić i opowiedzieć jak się sprawy miały i że wyjeżdżasz i że po dwóch tygodniach stan się pogorszył, więc obawiasz się co będzie po dwóch miesiącach!!! Może oni coś zaradzą. Skoro Ty nie będziesz mogła kontrolować regularnie to chyba jedyne rozwiązanie 🙁 Masz zdjęcia koni z czasu jak byłyście często? Najlepiej by było pokazać tamte i te ostatnie. No chyba,że będziesz szukać zastępcy, ale to niemądre
Sandi Zdecydowanie zgłoś. Najlepiej na piśmie (bo wtedy będzie namacalny ślad)
Po pierwsze - będziesz spokojna, że zrobiłaś wszystko co mogłaś dla tych koni. Po drugie - nikt Ci nie zarzuci, że nie zgłosiłaś chociaż wiedziałaś o niepokojących rzeczach. Po trzecie - wybijesz właścicielowi argument z ręki pt: "dziewczyna do koni przyjeżdżała regularnie i nic nie zauważyła niepokojącego, bo w przeciwnym razie by przecież zgłosiła..."
Byłam dzisiaj w Inspektoracie. Pani weterynarz poradziła aby złożyć imienny wniosek o przeprowadzenie kontroli. Anonimowych zgłoszeń nie mają obowiązku kontrolować. Dodatkowo powiadomić toz również na piśmie. Czy pisał ktoś z Was takowy wniosek? Zdążyłam zrobić dzisiaj kilka fotek zanim padła mi bateria. W boksie w którym do nie dawna stał rakowiec dzisiaj stało 6 cielaków. Jakiś totalny meksyk! Konie niby puszczone ale bez wody, szkubać tez nie bardzo mają co. Zabrałam ze sobą dzisiaj znajomą i jest to czego się obawiałam. Ja widzę różnicę w wyglądzie koni dla niej wyglądają one dobrze.
Odkopuję wątek. Po ok. miesiącu wybrałam się do koni. Nie spodziewałam się wiele, aczkolwiek to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Dobrze że miałam aparat. Konie okrutnie głodne, spragnione, na przemian apatyczne albo nerwowe. Pokrótce to, co zastałam:
Najgorzej wyglądający koń:
wspaniały ogon:
S. wysłała wniosek do inspektoratu, ale na razie chyba cisza. Nie wiem, ponieważ wyjechała do pracy i najprawdopodobniej nie ma dostępu do internetu. Załamałam się. Dlaczego tacy ludzie mogą mieć zwierzęta i bezkarnie się tak zachowywać?
Po zdjęciu konia tragedii JESZCZE nie widać, ale tak to jest ze zdjęciami. Ty pewnie widzisz różnicę między tym co było i tym co jest i to już wystarcza.
A gnój na biegalni... brak mi słów...! 😲
Czy ten facet ma w tej chwili jakieś zapasy siana i paszy?
Skad ja to znam? Poznaje niestety samych takich ludzi jak ten wlasciciel... Eh, a teraz do rzeczy. Nie da sie prosba to trzeba grozba! Nie bojcie sie! Mialam identyczna sytuacje, pisalam, dzwonilam chyba do wszystkich mozliwych organizacji. Na nic sie to zdalo. Wiec poprosilam znajomego by zadzwonil jako osoba z fundacji, powiedzial, ze bylo zgloszenie o zaniedbaniu zwierzat, a kiedy wlasciciel zaprzeczyl, kolega powiedzial, ze zlozy mu wizyte. Przyjechal z kilkoma osobami, zrobili zdjecia i postraszyli go, ze konie zostana odebrane w ciagu 2 tygodni jezeli nic sie nie zmieni, nalozyli osobe kontrolna, ktora miala codziennie robic foty i im wysylac. A wlasciciel zaplaci kare pieniezna. Pomoglo jak za sprawa magicznej rozdzki! Do tej pory konie zadbane, w stajni czysto, zarcie dostaja 🙂 Moze i w waszym przypadku zadziala 😉
pfyy... najgorzej wyglądający koń wygląda o niebo lepiej niż te z "ukrytego wątku", które pracowały (w czasie "zabiedzenia" i złapania ropnia (bo kiedy?) i nikt tez nie wie od jakiego czasu tak wygladają) i pracują pod siodłem. syf też w czasie kontroli taki miały. może tu też "akurat sprzątane"? tam jest krucjata i obrona przed złymi co odbierają i się czepiają, a tu odwrotnie?
rzepy w ogonie? no prosze... moje też łapią - i taki kokon potrafia po kilku godz na pastwisku z tą roślina mieć (i neiwiadomo gdzie ona jest 😉 ). powinno sie je odebrać? czy jak ktoś jest z forum to już inaczej się patrzy na to co robi? warunki ma odrazu lepsze, konie lepiej wyglądają, zachowania sa dobre i usprawiedliwione... a jak coś mini nie ok to zrzuta... moze i tu sie po prostu zrzucimy na pasze i sprzatanie?
[quote author=horse_art link=topic=92041.msg1881313#msg1881313 date=1379839344] pfyy... najgorzej wyglądający koń wygląda o niebo lepiej niż te z "ukrytego wątku", które pracowały (w czasie "zabiedzenia" i złapania ropnia (bo kiedy?) i nikt tez nie wie od jakiego czasu tak wygladają) i pracują pod siodłem. syf też w czasie kontroli taki miały. może tu też "akurat sprzątane"? tam jest krucjata i obrona przed złymi co odbierają i się czepiają, a tu odwrotnie? [/quote]
Przeinaczasz.... krucjata jest robiona, bo wyszły przy okazji sprawy nadużycia ze strony Inspektora PdZ. Co więcej - nie wiadomo gdzie odebrane konie się znajdują i co z nimi się stało. Tak nie powinno się dziać. Niezależnie kto jest właścicielem koni i jakie "przewiny" za nim stoją. Dlatego podnieśliśmy alarm. Chodzi oto, aby nikt powołując się na organizację społeczną sam (bez kontroli) nie decydował, czy konie odebrać czy nie - jeżeli ich sytuacja nie zagraża bezpośrednio życiu.
Tutaj jest trochę inna sytuacja - są zaniepokojone opiekunki koni i właściciel "odporny" na pytania. Sytuacja koni jest niepokojąca. Instytucje kontrolne i organizacje powinny zostać powiadomione. Czy ma miejsce zagrożenie zdrowia i zycia koni - niech ocenią na miejscu upoważnione osoby, ale nich to zrobią odpowiedzialnie i należycie uzasadnią oraz poinformują właściciela o dalszych konsekwencjach ich działań.
oczywiście. mnie w tamtej sprawie oczywiście najbardziej oburzyło bezprawie. to jest podstawą i jest oburzające.
ale... "pryz okazji" także usprawiedliwia się stan i postępowanie. też całkowicie na podstawie zdjęć i opisów 2 osób (i to będących stroną). bo "źli" napadli. może tu taka sama sytuacja? tylko znamy relacje drugiej strony. tak, też pisalam że konie mogą schudnąć ze stresu. ale... jak są chude, to powinny przestać pracowac, a nie "powinny żeby masy nabrać" - jak ma to pomóc skoro w czasie straciły? nie istotne w tym momencie kto ma racje, o stan faktyczny, o tą czy inną stajnie - tylko o podejscie forum - bezkrytyczne, taką jak nacechowaną informację otrzymało. no nic. tylko pamiętajcie, że są różne strony medalu i nie można przyjmować bez jakiejkolwiek krytyki, zastanowienia, analizy.
tak bez tej analizy, to koń na zdjęciu powyżej, który jest "zaniedbany, koszmarne warunki, ble ble, tragedia i zły właściciel, odebrac mu konie", a jakby miał pracować to w ogóle już byłoby znęcanie itd... a on wygląda dużo lepiej niż te "dobrze utrzymane, karmione, tylko troszke schudły z przyczyn niezależnych, powinny pracować, niezłe warunki i super właściciel pokrzywdzony" tak samo jak powstają wątki, gdzie raz chudy pracowac powinien, a innym razem to karygodne... zależy kto sprawe przedstawia... więc... bezkrytyczne przyjmowanie tego co ludzie w temat zaangażowani napiszą... troche trzeba uważać. bo sprawę tego wątku równie dobrze mógłby opisać ktoś będący po właściciela stronie i...moglibyście spraw nie rozpoznać i jego bronić. bo biedny taki czepiają się go, a on się stara, ale mu nie wychodzi bo to i to... albo odwrotnie.