Dziewczyny- a ja bym otwarcie porozmawiała z właścicielem. Nie rozmowa "Może wezwie pan weterynarza" tylko twarda dyskusja z mocnymi argumentami. Postawić sprawę jasno. Może się wesprzeć czyjąś opinią, poprosić kogoś dorosłego- weterynarza, urzędnika, żeby poparł Was- niech powie też, że to co się dzieje nie jest normalne. Jak po takiej akcji wylecicie z hukiem, trudno, widać nic zrobić się nie dało.
spróbujcie namówić właściciela do sprzedaży koni z papierami, zawsze to dla was mniej zmartwień/leczenia i gęb do wykarmienia, właściciel powinien się połakomić na trochę grosza, a że się nie interesuje to jeśli zajmiecie się doglądaniem sprzedaży będziecie mieć jako taki ogląd gdzie i do kogo konie trafi.
ELaPe gdyby mnie było stać to bym je wykupiła 😉 wiem,że nie jestem w stanie ich utrzymać dlatego się na to nie porywam. Na dzień dzisiejszy taniej wyszło by mnie dojeżdżanie do pobliskiego klubu. Z resztą nie o mnie tu chodzi tylko o podejście właściciela i jego brak zainteresowania tym co się dzieje. W końcu to jego zwierzęta i to on powinien o nie dbać. Mazia to mnie nie pocieszyłaś. Mówicie zostawić i czekać jak się sytuacja rozwinie... Może i dobre rozwiązanie
jeśli konie są okrąglutkie , dopóki nic ich życiu nie zagraża to sorki nie ma szans na ich odebranie czy ukaranie właściciela. Nie są bite, nie sa głodzone maja scielone dla Tzou czy Strazy dla zwierzat nie ma znaczenia kto to robi ale....wszystko będzie okey. Mam tu u sibie na wsi bardzo podbny przypadek. Facet trzyma konie i zwyczajnie sobie je wypuszcza na wolność. Była nawet tv i co? I nic , konie wyglądają fajnie, same sobie wyjadają łaki (czyjeś) mają dostęp do rzeki sa łagodne i nie ma na gościa bata. Drugi gospodarz hoduje sobie konie zimnokrwiste i ..stoja biedaki (nawet w te upały) na stercie gnoju, w ciasnej komórce ale...sa okrąglutkie, kopyta maja nawet robione i oz sobie popatrzył i odjechał. Ba osoba która zgłosiła sprawę miała wielkie nieprzyjemności. Jedynie co to mogę wam doradzić abyście zostawiły te biedne koniska i obserwowały sprawę z daleka. Gdy będą głodne , gdy będą miały fatalne kopyta i będą stały w gnoju wtedy wezwałabym pogotowie dla zwierzat (dzialaja szybciej i sprawnej niż Toz)
mam kilka pytań. mówicie, że To my zapewniamy im owies, który kupujemy z własnej kieszeni, sprzęt, lekarstwa [code]Jeżeli my nie przyjedziemy, konie stoją bez siana i wody[/code] siano, które my same musimy im przywieźć, albo wręcz przetargać przez całe gospodarstwo jest w strasznym stanie Ze słomą sytuacja wygląda nawet gorzej-obecnie nie mamy już czym ścielić, bo jest cała przegnita Nie ma możliwości wypuszczania je na padok/pastwisko jakim cudem konie, które nie mają co jeść praktycznie są w dobrej kondycji? Tutaj jest taki problem, że konie wyglądają dobrze-są okrąglutkie
leki i owies pochłaniają wszystkie nasze pieniądze
mówicie o braku weterynarza, czy konie chorują, że go wymagają? (poza przypadkiem z niezdiagnozowanym rakiem) jakie leki zapewniacie koniom? czy są w takim razie chore, wymagające leczenia lekami i weterynarza czy w dobrej kondycji i okrąglutkie? bo jeśli są chore to jak najbardziej TOZ może tu pomóc. jakie leki są potrzebne, może ktoś ma jakieś nieskonczone opakowania i może dosłać, żeby odciążyć wasze portfele.
trochę dla mnie jest dziwne, że jeździcie na koniach, które mają kopyta robione maksymalnie dwa razy w roku, bo nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek jazdy na koniu z półrocznymi płetwami...
jeszcze mam takie pytanie. Obornik wywalany jest przez nas, co jest ciężkie kilkumiesięczny gnój doprowadził do dużych problemów z kopytami zwierzaków-u jednego, w najgorszym stanie, podejrzewany jest rak kopyta Ze słomą sytuacja wygląda nawet gorzej-obecnie nie mamy już czym ścielić, bo jest cała przegnita
skoro wywalacie gnój, i słomy nie ma dopiero od niedawna to jakim cudem konie stoją na kilkumiesięcznym materacu, bo chyba źle coś zrozumiałam?
jeśli właściciel chce konie sprzedać, pomóżcie w sprzedaży. może poszukajcie dzierżawców, którzy zechcą utrzymać zwierzęta, skoro jemu i tak są obojętne? życzę powodzenia, bo musi bardzo boleć serce, gdy patrzy się na cierpienie ulubieńców
skoro wywalacie gnój, i słomy nie ma dopiero od niedawna to jakim cudem konie stoją na kilkumiesięcznym materacu, bo chyba źle coś zrozumiałam?
kilkumiesięczny gnój doprowadził do dużych problemów z kopytami zwierzaków-u jednego, w najgorszym stanie, podejrzewany jest rak kopyta Isabelle, z tym zdaniem wydaje mi się, że dziewczyna miała na myśli sytuację, którą zastała na samym początku.
Isabelle, już prostuję i odpowiadam 😉 Fakt, brzmi dziwnie.
To my zapewniamy im owies, który kupujemy z własnej kieszeni, sprzęt, lekarstwa Kod: Jeżeli my nie przyjedziemy, konie stoją bez siana i wody Cytuj siano, które my same musimy im przywieźć, albo wręcz przetargać przez całe gospodarstwo jest w strasznym stanie Cytuj Ze słomą sytuacja wygląda nawet gorzej-obecnie nie mamy już czym ścielić, bo jest cała przegnita Cytuj Nie ma możliwości wypuszczania je na padok/pastwisko jakim cudem konie, które nie mają co jeść praktycznie są w dobrej kondycji?
Przed wyjazdem ze stajni z reguły przywozimy do niej siano-mimo że w okropnym stanie. Wygląda to tak, że po rozpakowaniu bala i ściągnięciu przegnitej i spleśniałej części zostaje go może połowa. Zawsze staramy się przyjeżdżać tak, żeby miały do niego stały dostęp/była możliwość dowiezienia jeżeli wszystko wyjedzą. Dodatkowo, jak jesteśmy, dostają owies z witaminami, za które, jak już napisałam, płacimy. Co do padoku/pastwiska-chodziło o wypuszczanie luzem, czyt. nie mamy żadnego ogrodzonego terenu, na którym mogłyby być puszczone. Radzimy sobie tak, że są przywiązane na ok.8-10m lonżach i przepinane w inne miejsce, jeżeli wyjedzą w poprzednim. Szczerze, jak teraz się nad tym zastanowiłam, to faktycznie brzmi to absurdalnie i nie dziwne, że można mieć wątpliwości.
mówicie o braku weterynarza, czy konie chorują, że go wymagają? (poza przypadkiem z niezdiagnozowanym rakiem) jakie leki zapewniacie koniom? czy są w takim razie chore, wymagające leczenia lekami i weterynarza czy w dobrej kondycji i okrąglutkie? bo jeśli są chore to jak najbardziej TOZ może tu pomóc. jakie leki są potrzebne, może ktoś ma jakieś nieskonczone opakowania i może dosłać, żeby odciążyć wasze portfele.
Leki to dosyć szerokie pojęcie. Chodzi głównie o lekarstwa i rzeczy potrzebne do leczenia kopyt i pognitych strzałek. Ostatnio koń z podejrzeniem raka pociągnął nas nieźle po kieszeniach. Na początku ropa w kopycie, zaprzyjaźniony kowal zalecił takie a takie leczenie i leczyłyśmy. Było to dość kosztowne. Po koło tygodniu-dwóch akurat właściciel ulitował się i zapewnił kowala dla całej szóstki-wtedy padło podejrzenie raka. Było to stosunkowo niedawno, tydzień temu chyba.
trochę dla mnie jest dziwne, że jeździcie na koniach, które mają kopyta robione maksymalnie dwa razy w roku, bo nie wyobrażam sobie jakiejkolwiek jazdy na koniu z półrocznymi płetwami... Tu też sprawa jest zaskakująca. Płetw nie ma. Tutaj przykład: Zdjęcie robione ok. 2-3 tygodnie temu, przed wizytą kowala. Kopyta robione były w lutym. Po prostu ścierają same, w co mi samej ciężko uwierzyć, jak pomyślę na chłodno, z dystansem.
jeszcze mam takie pytanie. Cytuj Obornik wywalany jest przez nas, co jest ciężkie Cytuj kilkumiesięczny gnój doprowadził do dużych problemów z kopytami zwierzaków-u jednego, w najgorszym stanie, podejrzewany jest rak kopyta Cytuj Ze słomą sytuacja wygląda nawet gorzej-obecnie nie mamy już czym ścielić, bo jest cała przegnita
skoro wywalacie gnój, i słomy nie ma dopiero od niedawna to jakim cudem konie stoją na kilkumiesięcznym materacu, bo chyba źle coś zrozumiałam?
Tutaj też temat dosyć ciężki. Konie stoją w chlewni, która jest cała pościelona. Nie ma tam boksów, tylko po prostu wolna przestrzeń. Jutro zrobię zdjęcie, bo rozumiem że może to być ciężkie do wyobrażenia. Żeby wywalić gnój z tej chlewni, potrzebne jest działanie ładowarką. Jest to pracochłonne, trzeba poświęcić cały dzień a przy tym masę paliwa. Z tego względu po prostu było dościelane. Raz, drugi, trzeci itd. Wywoziłyśmy ze dwa miesiące temu. Teraz nie mamy już słomy-to co stoi w gospodarstwie jest przegnite, nie ma ani odrobiny suchego-stąd nie mamy czym ścielić, a co za tym idzie nie mamy jak wywieźć obornik, bo potem nie będziemy miały czym pościelić. I kółko się zamyka.
jeśli właściciel chce konie sprzedać, pomóżcie w sprzedaży. może poszukajcie dzierżawców, którzy zechcą utrzymać zwierzęta, skoro jemu i tak są obojętne? życzę powodzenia, bo musi bardzo boleć serce, gdy patrzy się na cierpienie ulubieńców
Tutaj też jest problem, bo właściciel nie chce ich sprzedać. Może nie tyle sam właściciel, co jego żona. I coś czuję, że nawet jakbyśmy chciały, to oni się nie zgodzą.
Mam nadzieję że wszystko wyjaśniłam w miarę zrozumiale. :kwiatek:
anioleczek.97, tak, jak najbardziej :kwiatek: (cholera człowieka bierze, że sam sie dwoi i troi na drogich paszach, a gdzieś stoją zapomniane konie, które na kiepskim wikcie wyglądają dobrze 😉 )
co do kopyt. da sie zaoszczędzic stosując preparaty np ctc do racic. stanowczo taniej niż jakieś kupne maści, tak samo moczenie w armexie. ale i tak to niezbyt wiele może pomóc, jeśli stoją na materacyku :/ a czy nie ma w okolicy takich "pasjonatek", które mogłyby płacić np 300 zł/mies (da się utrzymać konia za taką kwotę) w zamian za możliwość jazdy, taka dzierżawa? albo zaproponować dzierżawę z przeniesieniem? może na to pójdzie żonka chętniej?
niestety tak jak mówi Faza. póki koniom nie wystają połamane kości i stoją samodzielnie to wszelkie TOZy nic nie zrobią, bo się też bronią przed zarzutem niesłusznego odebrania. może jeszcze spróbować podpytać żony czy nie zgodziłaby się na sprzedaż? nie krytykować, a rozsiać wizję co można kupić za 3 tys i jakim kłopotem i wydatkiem są dla nich te konie, a tak by mieli gotóweczkę i kłopot z głowy? jeszcze dodać do tego kilka wydrukowanych fotek jak będą kopytki wyglądać przy takim traktowaniu? i opisać koszta leczenia konia (bo operacja to z 10 tysięcy kosztuje, a jak się jej nie zrobi to koń padnie i żadnej za niego gotówki, a jeśli teraz się sprzeda to kasa w kiermanie! 😉 ) teraz są żniwa, może przejść się po gospodarstwach i zapytać czy nie oddadzą za darmo słomy? (niektórzy oddają ubiegłoroczną, robią miejsce). ale nie wiem czy to nie rozzuchwali własciciela i nie zacznie jeszcze bardziej liczyć na Wasze "załatwię"
anioleczek.97, to macie jakieś magiczne kopyta, doprawdy. U mnie konie pracujące co dzień na ostrym piasku wymagają kowala co max 8 tygodni, a tamte nie wychodzą, stoją na gnoju u kopyta im się ścierają? niezłe bajki.
Isabelle-I też właśnie dlatego straciłyśmy werwę do pracy. To taka walka na marne. Bo po co będziemy mu leczyć te nogi, dwoić się i troić żeby wyprowadzić go na prostą skoro i tak stoją na jednej, wielkiej kupie gnoju? Mija się to z celem. Pominę fakt że strzały pozostałych koni też są coraz gorsze, można by na to fortunę wydawać a i tak nic to nie da w takich warunkach.
Co do właścicieli, zaraz poleci PW, bo to dosyć skomplikowane :kwiatek:
Gillian-nie będę się w to zgłębiać. Kowal jest max 2 razy w roku, bo my go załatwiamy. Bez naszej wiedzy nikt im nic nie robi. Skąd mam pewność? Bo właściciel nie zna ani jednego kowala, do naszego nie ma nawet numeru telefonu, sam też nic z nimi nie robi. Rozumiem że brzmi to jak z bajki. Jeżeli nie wierzysz-okej, rozumiem. Naprawdę 🙂 Wiem że brzmi to absurdalnie, aczkolwiek nic na to nie poradzę.
A jakie są wasze minimalne oczekiwania? Żeby pan dał lepsze siano/słomę i sam wywalał gnój ? Co z waszej strony za możliwość jazd? Od tego trzeba zacząć. Co kto ma robić? I pomaleńku wynegocjować. (...) Już dawno bym się wyniosła ze stajni, zostawiła to... Na prawdę szkoda moich nerwów i zdrowia. Problem tkwi w tym, że dwa z sześciu koni to wałachy z którymi jestem od około 10 lat, za którymi przyszłam do tej pseudo stajni. (...) Wiecie jak to jest słowo 22-latki przeciwko właścicielowi
Tak na marginesie, 22 latka to dorosła osoba w 100%.
Minimalne oczekiwania? Wydaje mi się, że chcemy po prostu normalnych warunków dla tych koni. Bardzo ułatwiłaby sprawę budowa boksów, aczkolwiek to nie jest wymóg. Jeżeli miałybyśmy pewność, że będziemy miały czym im pościelić i nie będzie to zwykła kupa zgnitej słomy i będziemy miały czym je nakarmić bez wywalania połowy, bo spleśniałe, same byśmy je wybudowały. Naprawdę. To nie jest dla nas problem. Po prostu normalnych warunków-siana, słomy i przede wszystkim POMOCY i zaangażowania ze strony właściciela.
Zawsze zastanawiało mnie, po jaką cholerę tacy ludzie trzymają konie... Spotkałam się z podobnymi przypadkami - zero zainteresowania ze strony właściciela, a obcy ludzie dwoili się i troili, żeby im zapewnić jako takie warunki. Co muszą mieć w głowach tacy ludzie? Sam się nie zajmuje, ale i nie sprzeda. Po co mu to, na co? Nigdy tego nie potrafiłam zrozumieć... 🙄
Sandi pisała, że jest tam od 10 lat. A ma 22. Chyba tu pies pogrzebany. Pan ma nadal wrażenie, że ma do czynienia z małymi dziewczynkami. Bo, serio 22 lata to wiek w pełni dorosły. Nie piszę złośliwie. Pan przywykł, że ma z głowy problemy. I czas renegocjować cały układ. Ustalić nowe zasady, albo odejść. Bo Wy tam jesteście na emocjonalnej smyczy. I pan za nią sobie pociąga. Tak rozumiem tę sytuację. Ustalić: pracujemy i robimy to i to bez zapłaty, ale pan kupuje siano/słomę zdatną do użytku i wynajmuje chłopa, co 2x w tygodniu wywali obornik. Czy jakoś ianczej, dogodnie dla was. Nie? To wychodzimy i niech pan sobie radzi sam. (ja wiem, że trudno)
[quote author=Cyśka link=topic=92041.msg1840449#msg1840449 date=1375292360] Tania sandi napisała, że dwa z tamtych koni zna 10 lat i to za nimi tam przyszła 🙂 [/quote] No własnie. Może i pana zan tyle lat? Wtedy pan ma zakodowane, że ona jest niedorosła.
Tania z końmi jestem od 10 lat. U obecnego właściciela stoją od nie całych dwóch, starzy oddali je z powodów finansowych. Zawszę jeździłam na zasadzie praca za jazdę. Więc wywalanie gnoju, ścielenie, karmienie itp nie jest mi obce tylko żeby to robić trzeba mieć czym. Obora bo to nawet nie jest stajnia jest dość duża. Na zaścielenie całości potrzebujemy 2 bale słomy, konie stoją tam luzem więc nie trudno wyobrazić sobie jaki przemiał się tam robi i jak bardzo jest to zbite. Ostatnio sprzątane było 3 miesiące temu. Od dwóch jak nie lepiej chodziłam za nim żeby posprzątał na odczepnego wrzucił nowy bal słomy i pewnie uważa sprawę za zakończoną. Przecież wiadomo co się dzieje z taka warstwą gnoju, temperatura i zapach są nie do wytrzymania. Na prawdę to nie jest sytuacja z tych gdzie dwie dziewczynki jeżdżą sobie na konikach i nagle zaczynają się buntować bo coś się od nich wymaga. Nie oczekuje nie wiadomo czego tylko normalnych, przyzwoitych warunków nie dla siebie tylko da koni. Jestem na koniach to zrobię wszytko bez problemu ale jeśli przyjeżdżam i widzę, że on jest na miejscu a konie stoją bez wody i jedzenia bo się mu nie chciało to się idzie załamać. To chyba nie jest normalne... Mnie ten facet wygląda na to ma w głębokim poważaniu bo wie, że i tak zrobię wszystko za niego, kupie kolejny worek owsa, kolejny witaminy itp. Za miękka jestem nie umiem przejść tak i zostawić je bez dostępu do wody czy żarcia.
Znam go tak długo jak konie zostały mu przekazane czyli nie całe 2 lata, wcześniej nie wiedziałam nic o tym człowieku więc nie wiem co ma zakodowane :/ żeruje na moim przywiązaniu do tych zwierząt....
Mam kilka luźnych myśli: 1. anioleczek.97, to macie jakieś magiczne kopyta, doprawdy. U mnie konie pracujące co dzień na ostrym piasku wymagają kowala co max 8 tygodni, tamte nie wychodzą, stoją na gnoju u kopyta im się ścierają? niezłe bajki. Ścieranie to cecha osobnicza. Są konie co muszą mieć regularnie-książkowo robione nogi (albo i częściej), a są i takie co wytrzymają więcej. I pewnie to pół roku to już taki czas, że dziewczyny zaczynają się martwić o zwierzaki bo to przestaje być bezpieczne i wołają kowala.
2. Właściciel nauczył się (albo raczej dziewczyny go nauczyły), że nic robić nie musi bo one i tak przyjdą i zrobią. Po co ma się martwić owsem i sianem skoro one to załatwią....Facet wykorzystuje to, że są związane z końmi i "doi ile może".
3. Dziewczyny a może byście jednak z człowiekiem pogadały,że chcecie ustalić jakieś warunki współpracy między Wami, czy coś takiego. No wiecie-jeśli macie jazdy to ustalcie ile tych jazd i za co. A jeśli nie jeździcie to niech partycypuje w kosztach? I może zacznijcie mu przedstawiać rachunki za rzeczy kupione przez Was. Bo on chyba nie uświadamia sobie ile kasy w jego konie ładujecie i co z tego macie (a jeśli sobie uświadamia to jest cwanym typem).
4. Najgorsze jest to,że on zawsze może powiedzieć,że on żadnych kosztów ponosić nie będzie bo nie uważa,że potrzebny jest kowal, leki, owies itp...
😵 chyba przestanę się zastanawiać nad tym bo im dłużej myślę, tym bardziej bezsensowna wydaje mi się ta sytuacja...
(...) Na prawdę to nie jest sytuacja z tych gdzie dwie dziewczynki jeżdżą sobie na konikach i nagle zaczynają się buntować bo coś się od nich wymaga. Nie oczekuje nie wiadomo czego tylko normalnych, przyzwoitych warunków (...) Mnie ten facet wygląda na to ma w głębokim poważaniu bo wie, że i tak zrobię wszystko za niego, kupie kolejny worek owsa, kolejny witaminy itp. Za miękka jestem nie umiem przejść tak i zostawić je bez dostępu do wody czy żarcia.
Znam go tak długo jak konie zostały mu przekazane czyli nie całe 2 lata, wcześniej nie wiedziałam nic o tym człowieku więc nie wiem co ma zakodowane :/ żeruje na moim przywiązaniu do tych zwierząt....
No tak jak pisałam, emocjonalna smycz. On czuje/wie. Oj, znam to znam. Ja was nie krytykuję, rozmyślam jak pomóc. Trudna sprawa. Myślę, że jednak jakiś zaprzyjaźniony i rzetelny pracownik IW mógłby narobić bigosu skrupulatną kontrolą gospodarstwa. Cały, wielki gar bigosu.
Ale człowiek z Inspekcji przyjdzie i nawet może zapytać czy pan kupuje koniom jedzenie i płaci za leki i właściciel (zgodnie z prawdą) odpowie, że nie, że robią to dziewczyny. A dlaczego? to już sprawa między nim a dziewczynami. A to czy właściciel przy tym oszukuje dobre dusze to już nie jest sprawa Inspekcji Weterynaryjnej, ani Towarzystwa, ani nawet fundacji ratujących zwierzęta.
Nie jestem pewna, czy tu nie powinien się wypowiedzieć jakiś człowiek znający się na prawie (ale nie na ustawach o ochronie zwierząt, tylko ludzi).
trzeba by konie zostawic na dluzszy czas bez waszej opieki, niech sie usyfią, schudna itd- wtedy mozna próbowa z TOZem... 😵 ps. konie bez paszportów bez problemu mozna sprzedac...
trzeba by konie zostawic na dluzszy czas bez waszej opieki, niech sie usyfią, schudna itd- wtedy mozna próbowa z TOZem... 😵 ps. konie bez paszportów bez problemu mozna sprzedac...
A ja jakoś tak z tym zostawieniem "niech schudną" nie umiem się do końca zgodzić. Wczoraj sama to radziłam, jednak.... To rosyjska ruletka. TOZ wykupi*, albo nie. Będzie się ciągnęło. Kurczę..... kiedy byłam nastolatką nasz klub w całości tym sposobem trafił do nieba. Były inne czasy. Ale ja do dziś myślę, że mogłam coś zrobić. Zaufaliśmy dorosłym, a oni zrobili porządek raz dwa. 🙁 * nie wykupi tylko odbierze (zgodnie z uwagą EliPe)
Uwazam jak Tania, ze zostawienie koni samym sobie to bledne kolo. W koncu chodzi o to zeby im pomoc, a nie o to zeby nabawily sie wrzodow, czy zaczely kolkowac. Jesli facet nawet wody im nie daje, to jak mozna zostawic konie w upaly bez dostepu do niej?
Dziewczyny, a nie da rady wynegocjowac z nim postawienia ogrodzenia z pastucha? Koniom byloby wygodniej, a wam latwiej. Ogrodzenie 1ha to jakies 500zl + elektryzator. Moze poszukajcie innych osob z okolicy, ktore w zamian za jazde pomagalyby sie konmi opiekowac? Co do sprzatania i slomy. Ja mam uklad z sasiadem, ze w zamian za obornik przywozi mi slome, moze i Wam udaloby sie znalezc kogos kto pojdzie na taki uklad? Zabieralby obornik bezposrednio ze stajni, wiec Wam zostaloby tylko ewentualne splukanie wezem podlogi i poscielenie sloma. Ja mam tylu chetnych na obornik, ze jeden sasiad sie prawie obrazil, ze juz mu nie oddaje 😉 Popytajcie, rozwiescie ogloszenia i pewnie tez kogos znajdziecie.
Przydaloby sie tez wstawic ze dwie wanny do tej biegalni, wtedy rzadziej byscie musialy dolewac wode.
Zamiast z facetem zaczelabym tez rozmawiac z zona, moze latwiej byloby cokolwiek z nia wynegocjowac? Mozecie tez postawic sprawe jasno, ze jesli sie bardziej nie zaangazuja i przynajmniej nie zaczna zalatwiac siana dobrej jakosci to Wy umywacie rece i niech sobie radza sami.
Dziewczyny, spróbujcie porozmawiać z właścicielem i żoną jednocześnie. Zaproponujcie to co już tu padło: słomę za obornik, podział kto co i ile kupuje, ogrodzenie pastucha itd. Bardzo rzeczowo, tak żeby tym ludziom wydawało się, że zaproponowany układ im się niesamowicie opłaca-ma im się wydawać a niekoniecznie tak być 🙂
Ten pracownik IW może nie być złym pomysłem. Nie dlatego, że może coś zrobić tylko dlatego, że urzędnik weterynaryjny się tym interesuje. Ale to zależy od "cech osobniczych" właściciela, to już Wy powinnyście wiedzieć.
Na początku ropa w kopycie, zaprzyjaźniony kowal zalecił takie a takie leczenie i leczyłyśmy. Było to dość kosztowne. Leczenie ropy w kopycie było kosztowne? Jakie leczenie zostało zastosowane?
Swoją drogą - po co temu człowiekowi te konie? Czemu ich nie sprzeda?