Forum towarzyskie »

wychowanie- wydzielony

Nie wiem gdzie zapytać więc pytam się tutaj,w końcu to temat o wychowaniu.
Wczoraj moja córeczka bawiła się na trampolinie,w tym czasie Ł.(jej tata)miał synka naszej znajomej na rękach.Ta niespodziewanie podeszła do nich i "pociągnęła mu z bańki"prosto w głowę.Jak powinnam w takiej sytuacji zareagować?Byliśmy z mężem w szoku.Takie zachowanie widzieliśmy u niej pierwszy raz.Dodam,że ogólnie bardzo chętnie bawi się z tym chłopcem,zawsze podaje mu zabawki,napoje jak płacze jest pierwsza przy nim,ale od jakiś kilku dni zaczyna ta relacja się psuć.Przestaje się dzielić zabawkami,odpycha go i ostatnio to uderzenie.Wydaje nam się że zazdrosna nie powinna być zawsze wszystko jej tłumaczymy co i jak,przytulamy ją nawet jak mamy małego na rękach itp.Co w takiej sytuacji powinnam zacząć robić?Mała ma 2.5roku.
No zazdrość. Pewnie już dawniej sobie kumulowała. Oswajać z obecnością innych dzieci i miziać. Minie powoli.  :kwiatek:
Kiedy dorośnie to pociągnie z bańki pannę, co na jej męża spojrzy.  😉
Tania mam nadzieję że minie.
Co do obecności innych dzieci.Chodzi do kindergarten więc tam ma codziennie kontakt z rówieśnikami,ale ostatnio zrobiła się z niej mała jędza.Miała miesiąc wakacji i chyba za dużo jej pozwoliliśmy.
Tania mam nadzieję że minie.
Co do obecności innych dzieci.Chodzi do kindergarten więc tam ma codziennie kontakt z rówieśnikami,ale ostatnio zrobiła się z niej mała jędza.Miała miesiąc wakacji i chyba za dużo jej pozwoliliśmy.

Minie, minie. Tylko nie trzeba wzmacniać reakcji. Ja bym nie reagowała jakoś ostro. Tylko: Fe! i już.
Bo mały człowieczek szybko wyczuwa z czego zrobić "oręż".
W kindergarten (po polsku przedszkole 🙂 ) nie widzi innych dzieci na rękach swoich rodziców.
Julie tak przedszkole.Ogólnie dzieciaki zostają tam same bez rodziców,W jej grupie jest 10dzieci i 2 opiekunki.Ogólnie jest bardzo lubiana przez opiekunki i często siedzi u nich na rękach.
Jak już wlazłam na kozetkę, to wrzucę inny temat:
-Jak nauczyć/wychować dziecko -czego ma się bać a czego nie ?
Przykład: burza. Mnie Ojciec mówił, że grzmi, bo święci w niebie wiozą wodę i dudnią koła, i mówił "idzie burza, ale...nieduża"
A po burzy wyprowadzał mnie przed dom i wdychaliśmy ozon. No i się nie boję. Uważam, ale nie panikuję. A znam dzieci, które prawdziwie cierpią ze strachu.
strach przed burzą jet naturalny. Ja wchodziłam z kuzynką pod kołdrę
znam dzieci, które prawdziwie cierpią ze strachu.
A czy to nie jest tak, że boją się dzieci których rodzice się boją burzy?
Ja nie wiem czemu od dziecka uwielbiałam burzę i uważałam ją za piękne, fascynujące, spektakularne zjawisko. 😀
strach przed burzą jet naturalny. Ja wchodziłam z kuzynką pod kołdrę

Ha! Jednak jesteś Naturalsem!! Zawsze wiedziałam.  😉
Mam na myśli taki strach histeryczny- zagrzmi w oddali i dzieciak blady jak chusta wieje z rykiem i się telepie. Znam taką dziewczynkę.
I też myślę, że się boją bo rodzice się boją.
Dziś o 4 nad ranem była burza. Synek jak zagrzmiało zaciekawił się, a jak błysnęło spojrzał na mnie i zobaczył że ja się uśmiecham, więc też się uśmiechnął. Potem mówiłam przy każdym błysku i grzmocie "jaaa cieee ale fajniee" i się śmiałam, więc on też. Przy którymś z kolei sam z siebie zaczął się śmiać w głos. 😀
no naturalsem od dzieciństwa jestem.

Babcia stawiała zdaje się obrazki święte na oknie, ale nasz strach dzieci był naszym strachem a nie przekazanym przez dorosłych.
czemu naturalny?
niepokoj moze i tak, jakis tam atawizm, ale strach?
nigdy sie nie balam burzy, chyba ze jako niemowlak i nie pamietam 😉

wkurzaja mnie rodzice uczacy dzieci bac sie wlasnie burzy, zwierzat, brudu i niewygody
i lasu - rany, ile ludzi boi sie isc w nocy do lasu, a bez mrugniecia okiem wraca samemu przez miasto...

mnie mama nauczyla bac sie pajakow - do dzis mi zostalo, chociaz odkad odkrylam, ze to jej strach nie moj, to jest lepiej
i ja niestety troche przekazalam go dzieciom - zwlaszcza starszemu, chociaz w okrojonej formie i staram sie to odkrecac

a z drugiej strony - brat sie pajakow nie boi i nie bal
a tak samo wychowany
Ushia- pod łóżkiem, w ciemności, to COŚ tam jest.  👀
Tego boi się chyba każdy?
Niektórzy mówią, że strach przed pająkami i wężami jest bardziej "kobiecy" niż "męski". Niezależnie od wychowania (chociaż na pewno można go bezsensownie wzmocnić). Może przez to, że kobiety mają częściej pod opieką młode - bardziej narażone na jadowitość węży (wodnych, lądowych) albo pająków.
Z ostatniej chwili. Jadę sobie właśnie teraz pociągiem relacji wawa-poz
Usadowiłam sie. W przedziale jeszcze jedna Pańi - gdzieś ok 25 lat, jedna ok 30 i Pan cos ok 30. Wypasiony wysoki piździelec, mięsny ale chudy.
My usadowieni. Przychodzi babcia z wnuczka. Babcia ponad 70 na oko
Babcia z 150 cm, wnuczka cos z 10 lat. Tez nie wiecej niż 150.
Dwie walizy. Dodam, ze czyste i eleganckie.
Babcia szarpie sie z walizami. Dziecko wszak za małe.
I co? I Pan Piżdzielec d. plaszczy. Nico. Panie młode także.
Ja wstaje - szarpie sie ja z tymi walizkami. I ani Pan Qtas, ani Panie sie nie ruszą.
Umiejscawiam walizki. Pomimo kręgosłupa co nawala.
Qutafony siedzą nadal.
Pani dziękuje. Komentuje: jak widac na dzisiejszych mężczyzn, ani młodzież nie ma co liczyć.......

dodo! hamuj sie troche!  🤬
Tak  organizacyjnie: może ja poproszę Moderatora, żeby tytuł pozbawił drugiego członu?
Bo jakoś tak nieswojo mi z tym. OK?
lasu - rany, ile ludzi boi sie isc w nocy do lasu, a bez mrugniecia okiem wraca samemu przez miasto...
Ja się boje w nocy lasu, ponieważ może mnie zaatakować w nim ciupakabra.




😁
Ja zawsze typuje najwiekszego pizdzielca i prosze bezczelnie o pomoc.
No facet i panie miały wybór: szarpać się z walizami czy nie szarpać?
To wybrali.  😉
z otoczenia widzę że irracjonalny strach przed burzą czy zwierzętami zwykle jest przekazywany w domu, przez rodziców, dziadków

i trochę szkoda, jak się wie ze matka w czasie burzy z dzieckiem w łazience się chowa...
z trzeciej strony, moim zdaniem trzeba dzieciom (już tym starszym) przekazywać nie tyle strach, co szacunek do sił przyrody.
jednak burza to żywioł a nie pokaz fajerwerków

podobnie ze szkwałem, wysoką falą na morzu, nurtem rzeki, obcym koniem na wybiegu itp itp - nie strach, ale świadomość, że to nie zabawa
tak mi się wydaje..

(co do pająków: mąż wyszkolił naszego synka na obrońcę płci pięknej i ostatnio ani się obejrzałam jak młody zutylizował sporego pająka biegającego w wannie  👀
ja tylko zdążyłam zgłosić niechęć i wstręt do gościa, a po chwili młody wojownik pokonał go w nierównej walce 😉 teraz tylko muszę mu przekazać, że pająki są pożyteczne, i żeby wynosił do ogrodu..)
Ja zawsze typuje najwiekszego pizdzielca i prosze bezczelnie o pomoc.

ja tez tak robie 😎
z otoczenia widzę że irracjonalny strach przed burzą czy zwierzętami zwykle jest przekazywany w domu, przez rodziców, dziadków

i trochę szkoda, jak się wie ze matka w czasie burzy z dzieckiem w łazience się chowa...

nie wiem przez kogo, ale u mnie na wsi, dzieci potrafia dostac klasycznej histerii na widok biegnacego psa, ktory jest znany z ze swojej lagodnosci. i irytowalo mnie to, ze nie moglam przejsc z psem na smyczy, bo byl wrzask. nie mowiac juz o psie bez smyczy. ale kiedys na haslo "zabierz tego psa!" odpowiedzialam "zabierz to dziecko".
dempsey, ale sama czujesz ze miedzy szacunkiem a chowaniem sie za fotelem przepaść jes😉
Moja mama w ogole nie boi sie pajakow, moja siostra tez, a ja mam wstret nie wiadomo skad. Inne robactwo, raczej w miare ale pajaki sa fuuuj. Mam tez problem w nurkowaniem w akwalungu bo mam opor zeby oddychac pod woda. Miewalam z tego powodu podwodne atakai histerii. A od dziecka nurkowalam ze wstrzymaniem oddechu, wody nigdy sie nie balam. Tak ze takie strachy rozne to moga byc nabyte, jak i wrodzone.
Moi rodzice nie boja się pająków,nigdy mnie nimi nie straszyli,zawsze o nich  miło mówili,a ja mam przed nimi taki strach że zdarzyło mi się już kilka razy zemdleć,szczególnie na widok takich dużych.
bobek, katija ja też natychmiast proszę pana utafona 😉. I jeszcze bardzo taka słodka idiotka jestem 😉. Dodo bo dzisiaj naprawdę cięźko o SENSOWNYCH  facetów 😉. No côż brak im zdziebko ogłady i wychowania. Jak mi sąsiad drzwi w aucie otworzył (przy podwózce) to aż wyryłam łbem w dach samochodu wsiadając tak bylam zaskoczona. A niska jestem, zazwyczaj z dachami nie mam problemu.
Ale czy to zmienia pana utafona, czy tylko jego ego podpompuje?
Myślę, że to drugie. Zmieniłoby go, gdyby to on, z jakiegoś powodu potrzebował pomocy i poczuł ciężar obojętności.
Przykry jest brak wychowania zauwazalny u niektorych rodzicow (jak wiec maja przekazac swoim dzieciom jakiekolwiek wartosci) oraz niedostosowanie aktywnosci do wieku/ potrzeb/ inne dzieci.
Przyklad, wybralam sie na 1,5 godz. przeplyniecie tramwajem wodnym. Gehenna dla wszystkich pasazerow:
- dzieci - w wiekszosci znudzone rejsem juz po max 15 min (oczywiscie ZERO zabawek, ksiazeczek czy czegokolwiek, by dzieciom umilic czas. Juz nie wspomne, ze wiele z dzieci siedzialo bez czapek, a bylo +30 i pelne slonce, do picia slodkie soczki),
- rodzice - niektorzy nie ogarniali (moze nie chcieli) wrzeszczacych maluchow, niektorzy wkurzeni, inni z piwskiem w lapach,
- reszta pasazerow - pelna rezygnacji.
Czas odpuscic rejs do Serocka  🙁
Ale czy to zmienia pana utafona, czy tylko jego ego podpompuje?
Myślę, że to drugie. Zmieniłoby go, gdyby to on, z jakiegoś powodu potrzebował pomocy i poczuł ciężar obojętności.

Nie wiem, czy utafony nie są trwale impregnowane.

Tak sobie myślę, że są dwie ścieżki wpływania na młode:
- uczyć zasad (ustąpić starszemu miejsca, nie mlaskać przy stole, wypuścić najpierw wychodzących, takie tam)
- rozwijać wrażliwość (i inteligencję) - żeby i bez zasad ludź mógł się wczuć w cudzą sytuację, skojarzył choćby, że niska/słaba osoba do półki nie dosięgnie i warto by pomóc... Nawet jak nie ma takiego obowiązku (a nie ma). Pokazywać, że to nawet przyjemne być pomocnym (taki bonus).
Jak to w praktyce?
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się