Forum towarzyskie »

wychowanie- wydzielony

Averis ja podejrzewam, że Alveanarowi chodziło o dzieci po lobotomii, a nie o grzeczne.
Bo co to znaczy grzeczny 2,5 latek dajmy na to?
To nie jest dziecko, które będzie siedziało cichutko na kocyku na plaży.
A! Zapomniałam! TAkie dzieci to jeszcze w piwnicy siedzą.
Was rodzice w jakim wieku z piwnicy wypuścili?
skąd tak silne przekonanie, że dziecko ma obowiązek być grzeczne? co to w ogóle znaczy "grzeczne", sprecyzujesz?
edit: to bylo do safie, powtorzylysmy sie

jak to kiedy, jak tylko przestali szczac gdzie popadnie
Tak, tak pokemon wszyscy tu już wiemy, że jesteś najmądrzejsza i najwspanialsza oraz, że rozmowa z kimś bez personalnego obrażania jest z Tobą niemożliwa. Ah, to wychowanie.

Mnie gołe dzieci ani ziębią ani grzeją. Sobie są i tyle. Dorośli też nie wywołują u mnie jakichś specjalnych reakcji.

Grzeczne dziecko to takie, które owszem się bawi, ale nie przeszkadza tą zabawą wszystkim dookoła przez 12h i nie drze się bez opamiętania przez ten czas, a można natrafić (wcale nie rzadko) na takie egzemplarze.
Jak powiedziałam, już wcześniej, rozumiem, że trochę popiszczy, popłacze posypie piaskiem, czy mu piłka wypadnie i na kogoś poleci, ale czasem, a nie co 5 minut np.
I w ogóle dlaczego skoro dzieci to też ludzie nie mogą ich obowiązywać pewne normy? Bo niby dziecko jest dziecko i ma mu w związku z tym być wszystko wolno? I skoro przestrzeń jest publiczna, jak to niektórzy ciągle podkreślają to dlaczego dorośli tez nie mogą mieć w niej trochę spokoju? Dorosły to już jakaś gorsza kategoria co to się ma zawsze dostosowywać do dzieci innych ludzi?

Mnie tam się wydaje, że we wszystkim powinien być umiar w pozwalaniu dzieciom na dowolne przeszkadzanie innym ludziom też.
pokemon, ale czemu tak się rzucasz tutaj, bo nie rozumiem? Grzeczny 2,5 latek to taki, który nie zachowuje się jak małpa wypuszczona z cyrku. Mój brat jak miał 2,5 roku, to biegał od rana do wieczora. W ogrodzie był nie do zatrzymania. A na plaży po prostu albo biega się razem z nim (brzegiem plaży, bo jakoś rozumiał, że miedzy kocami się nie hasa), albo budowało się zamek razem z połową plażowiczów, do których podchodził i zapraszał. A usiedzieć tez potrafił, wystarczyło mu poświecić uwagę i poczytać bajkę. A jak się obraża, to się nie odzywa, idzie do pokoju i fuka. Nie drze się i nie wali łopatką po głowie.
I mnie dziwi to, co pokemon napisała. Ja widziałam jej dziecko. Grzeczne było bardzo. Nie wiem w jakim wtedy było wieku, ale małe. Kazio gwash bardzo grzeczny. Bardzo. I ja znam małe, grzeczne dzieci.
grzeczne dzieci to takie co robią siad i waruj;]
tak mi sie skojarzyło;]
bobek, bezpieluchowo moja prababcia wychowywała moją siostrę cioteczna jakieś 40 lat temu wiec to żaden nowy "trynd"
tunrida, a ja gratuluję sukcesu wychowawczego  😁 😉

coś Kobiety jakieś podenerwowane dzisiaj widzę.. może to ten upał.
mi golizna maluchów w fontannie, wodzie..ba(!) na plaży nie przeszkadza. ale, jak już pisałam, dopóki nie biega mi przed twarzą  🤔wirek: poprostu tak mam. nie wiem dlaczego tak, ale tak mam.
na golasa maluchy wyglądają zabawnie i w pampersie też. z załatwianiem się, to byle nie wysadzać dziecka pod czyimś nosem i kocem. no i uprzątnąć. to wszystko.

a co uważacie o sposobie wyrażania się czy stosunku do ludzi. czy Waszym zdaniem dużo dziecko przejmuje w tej kwestii od rodziców/otoczenia? mam na myśli pierwsze lata.
moim zdaniem, to jest klucz do wychowania. dziecko w pierwszych latach najwięcej powtarza po rodzicach. choćby Mauy, widział, że podnoszę jakiś tam papier z podłogi i wyrzucam do kosza. teraz sam to robi, sam się nauczył i chętnie pomaga jak się poprosi.
u szwagierki dzieci odziedziczyły "szacunek i słownictwo" z zachowań rodziców. i tak teraz słychać "trzepne ci zaraz to zobaczysz", bicie i tak dalej.
i to w pierwszych latach życia dzieci uczą się z obserwacji... a co dalej.
przez to, jak pytałyście o dobieranie towarzystwa zwątpiłam. i szczerze...ograniczam kontakty małego z owymi kuzynkami  😡
skąd tak silne przekonanie, że dziecko ma obowiązek być grzeczne? co to w ogóle znaczy "grzeczne", sprecyzujesz?
edit: to bylo do safie, powtorzylysmy sie

jak to kiedy, jak tylko przestali szczac gdzie popadnie


tet, jak już dziewczyny napisały. Ja swoją drogą też. Grzeczne dziecko to takie, które nie wrzeszczy 24h 7 dni w tygodniu ( wyjątkiem są dzieci chore, które coś boli),  może raczej nieuciążliwe- takie, którym się zajmują rodzice, nie atakując wszystkich dookoła- " bo dziecko"

Gdyby dziecko na plaży podeszło do mnie i chciało mnie wciągnąć w budowanie zamku, czy kopanie piłki to pewnie bym się pobawiła z nim, gdyby tym zaproszeniem było sypnięcie piachem w twarz no to już nazwać grzecznością nie idzie.  I to nie dziecko ma obowiązek być grzeczne, tylko rodzice powinni mu pokazywać, jak się należy zachować.

Dziecko nie ma obowiązku być spokojne, siedzące na tyłku i nucące mantry, nikt nie ma. Tak samo przeszkadza mi wrzeszczący i sypiący piachem 3 latek, i tak samo trzydziestolatek, który na plaży puszcza radio na fula, wrzeszczy do kumpli, zostawia śmieci itp. Komuś by to nie przeszkadzało?  🤔

tunrida, czyli potrafi tylko mu się nie chce, a nie że nie potrafi 😉
I dalej wracamy do punktu ''jacy rodzice takie dzieci'' (oczywiście zachowujemy wyjątki potwierdzające regułę). Ja nadal jestem zwolenniczką zwracania uwagi dzieciom jeśli jakaś sytuacja ma miejsce i jest dla nas nie komfortowa. Czy któraś tutaj obsypana piaskiem po oczach odpowiedziała coś do tego dziecka? Założę się, że nie. A jakby dorosły nas oblał piwem to już wielki foch i bitwa na noże. Ja miałam taką sytuacje ze 2 dni temu, będąc na Wiktorówkach był ogrom wycieczek, byłam tam może z 10 minut, bo tak dużo było  dzieci i ludzi. Chłopiec może z 10 lat, strasznie się rozpychał i mnie nadepnął więc ja do niego '' hej możesz się tak nie rozpychać? Nadepnąłeś mi na nogę'' a on wcale ani to wcale nie wyzwał mnie, nie uciekł, tylko przeprosił i powoli się odsunął. Większość tutaj myśli, że do dzieci to tylko z patykiem się podchodzi albo wszelkie pretensje do rodziców się składa, a tu naprawdę wystarczy odezwać się NORMALNIE do tego młodego człowieka i efekt mamy od razu. Nie zdarzyło mi się, żebym została ofuczana. Nie widzicie tego, że oprócz rodziców to całe społeczeństwo kształtuje człowieka? My też możemy dawać dobre wzorce i dzieci będą je powielać, ale do tego trzeba być inteligentnym i posiadać własną kulturę osobistą wyniesioną z domu, a nie zaraz się napuszać i tonem oburzonej primabaleriny wyzywać dzieci od bachorów a kobiety od loch, samemu będąc lochą z żółtymi zębami.

hanoverka, może i masz rację. Tylko mam problem- 10 latek ok, zrozumie, a taki 2-3 latek? Nie lepiej jak rodzic wtedy coś wyjaśni niż ktoś obcy? Najnormalniej bałabym się zwrócić uwagę dziecku w obliczu broniącej swego małego matki-lwicy.
widzisz, tylko czego innego można oczekiwać od 10-latka a czego innego od 1-3,4-latka. ten starszy pułap wiekowy może kształtować otoczenie poprzez choćby takie reakcje jak opisałaś. ale te młodsze dzieciaczki już powinni rodzice wyedukować i wytłumaczyć(choćby dlatego o czym napomknęła Safie, chyba że chcesz mieć histerię 2-3latka).
ostatnio jak byliśmy w sklepie też była miła sytuacja. Mauy, że jeszcze nie do końca kuma (jestem na etapie uczenia owego, choć dorośli nie ułatwiają), że się na środku przejścia nie stoi, to tak stanął. akurat chciały przejść dwie dziewczynki w wieku (tak na oko) 3 i 5 lat. i umiały z uśmiechem powiedzieć "przepraszamy", poczekać aż dziecio się odsunie i przeszły. więc żeby nie było, że każde dziecko jest zepsute i bez ogłady. i nie uwierzę, że tego rodzice ich nie nauczyli.
o takie dobre, kulturalne zachowanie mi chodzi. gdzie nie brak szacunku do ludzi. gdzie panują takie wyrazy jak przepraszam, dziękuję, proszę. bo naprawdę tych słów już dawno z ust dzieci nie słyszałam. czy o takie kulturalne zachowanie i nie darcie się nad czyimś uchem.
tylko skąd dzieci mają czerpać takie wzorce, jak rodzice się drą zamiast mówić. zamiast wytłumaczyć tłuką/albo kara/albo krzyk. zamiast poprosić wymuszają i tak dalej. albo w ogóle nie reagują na błędy dzieci w zachowaniu (nieświadom i te świadome).
niestety akurat na tą chwilę żyję w otoczeniu, które nie napawa optymizmem w kulturalne wychowywanie maluchów. i co dzień muszę znosić jazgot, płacz, trzaskanie drzwiami i tak dalej. a skąd takie są dzieci - dzięki rodzicom.
skąd dziecko ma wiedzieć, że należy szanować czyjąś pracę przykładowo, jak sam rodzic nie potrafi uszanować? skąd dziecko ma się nauczyć, że dobrze jest podnieść jak coś komuś upadnie? takie jest moje zdanie, że od tego są przede wszystkim rodzice (nie tylko, ale przede wszystkim).
Z takim 2-3 latkiem jest jeszcze lepiej bo masz praktycznie 100 % szansy, że ci nie odpyszczy niż taki 10 latek 😁 No ale faktycznie tu akurat większy wpływ mają rodzice. Jeśli chodzi o matkę lwicę, to powiem ci tak: jeśli moja córka kogoś by obsypała specjalnie lub nie chcący na plaży piaskiem i od razu ktoś startuje do mnie z przysłowiową '' mordą'' to ja od razu wyciągam tą samą artylerię co przeciwnik. Zawsze i wszędzie, do końca moich dni będę stała za moim dzieckiem. Ale gdy ktoś by do mnie podszedł i normalnie powiedział '' przepraszam, pani dziecko sypie piaskiem, bla bla bla, to na 100 % bym przeprosiła i sytuacja by się nie powtórzyła. Na szczęście ja zawsze mam moje dziecko na oku i jeśli zaczyna się dziać coś co innym może przysporzyć dyskomfort, zaraz reaguję.
Odwrotna sytuacja to taka jak pisałam wcześniej: ja zwracam uwagę dziecku, lub mówię do rodzica na zasadzie rozmowy, nie fochów, pretensji itd, tylko dialogu zawsze wszystko kończy się jak najbardziej pozytywnie.

Jeszcze taka dygresja w stosunku do tego co ostatnio zaobserwowałam. Dorośłi ludzie nagminnie nie mówią ''dzień dobry'' ''do widzenia'', a co gorsza nie odpowiadają na ten zwrot. Strasznie smutne 😕
tunrida, czyli potrafi tylko mu się nie chce, a nie że nie potrafi 😉

Nie do końca tak. Musiałam mu przypomnieć jak to się robi, bo mu się plątało. I jakoś poszło. Z naciskiem na jakoś.  😉

hanoverka- dla mnie to normalne, że na agresję zwykle ludzie reagują agresją. A przy grzecznej rozmowie, nasze szanse na to, że również ktoś z nami grzecznie porozmawia, rosną.
a ja sie zastanawiam co safie skłania ku tematom dzieciowym. Dwie kreski czy wyszły czy na razie sie spóźnia ?
hanoverka, tomia jak ja bym chciała takie matki spotykać na swojej drodze  👍

tet , wiatropylna nie jestem. Gdzieś było napisane, że tylko matki mogą się tutaj wypowiadać? Jeśli tak to wybaczcie.

edit: ciekawe, że tak do mnie się przyczepiłaś.  Z tego co widzę nie wszystkie wypowiadające się tutaj osoby są rodzicami i nie wszystkie lubią dzieci. To nie wątek o ciąży i dzieciach. Wychowanie jest szeroko pojęte, to co się wyniesie z domu idzie z nami przez całe życie. Oczywiście, że na nikogo nie wypadam z krzykiem, żeby zabrał bachora bo patrzeć nie mogę jak dziecko się grzecznie bawi. Ba większość sytuacji zbywam milczeniem, jeśli widzę, że matka to "ten typ", albo grzecznie zwracam uwagę, że np. nie życzę sobie, żeby czyjeś dziecko wchodziło mi do przymierzalni
tunrida widzisz dla ciebie to jest normalne, ale dla wielu w tym wątku wcale nie. Widać to po ostrych ripostach, dla mnie to świadczy o tym, że ktoś jest słabo przystosowany do życia w społeczeństwie, a sam wymaga tego od innych.

Świat schodzi na psy i naszym obowiązkiem, rodziców i społeczeństwa jest podawanie dzieciom i młodzieży dobrego przykładu, nigdy odwrotnie.  🙂

hanoverka, tomia jak ja bym chciała takie matki spotykać na swojej drodze  👍

tet , wiatropylna nie jestem. Gdzieś było napisane, że tylko matki mogą się tutaj wypowiadać? Jeśli tak to wybaczcie.

edit: ciekawe, że tak do mnie się przyczepiłaś.  Z tego co widzę nie wszystkie wypowiadające się tutaj osoby są rodzicami i nie wszystkie lubią dzieci. To nie wątek o ciąży i dzieciach. Wychowanie jest szeroko pojęte, to co się wyniesie z domu idzie z nami przez całe życie. Oczywiście, że na nikogo nie wypadam z krzykiem, żeby zabrał bachora bo patrzeć nie mogę jak dziecko się grzecznie bawi. Ba większość sytuacji zbywam milczeniem, jeśli widzę, że matka to "ten typ", albo grzecznie zwracam uwagę, że np. nie życzę sobie, żeby czyjeś dziecko wchodziło mi do przymierzalni


wiesz, ja tam nie wiem nic o twoim (po) zyciu. Nie przyczepiłam się, tylko wyraźnie wyróżniasz sie w tabunie matek, a poza tym ten teamt bardzo cie poruszył tez w wątku psim. albo masz traume albo co.

edit: a poza tym wina wipiłam to mam skojarzenia, a moje cudownie niegrzeczne dziecko uderzyło w kimono, wreszcie, nareszcie, ach jak jest cudnie
Czasy się zmieniają i nie wrócisz do dawnych
Moje dziecko lat 13 nie umie zawiązać sznurówek. Inaczej...zawiązać od biedy umie, ale idzie mu to tak koślawo i okrutnie, że szok. W związku z tym żądał butów na rzepy. I kupowałam. Teraz ma lat 13 i szurówek nie wiąże, tylko supła jakoś, lub przewleka kilkakrotnie przez dziurki, byle nie wiązać.
I miałam z tego powodu kompleksy i próbowałam z tym walczyć.
Do czasu, aż nie porozmawiałam z innymi matkami i nie przypatrzyłam się jego kolegom. Wielu z nich ma problemy z wiązaniem sznurówek. Mało kto to teraz robi. BO PO CO? Skoro można chodzić w rozwiązanych i też jest ok?  😵

Ten świat się zmienia. Zawsze się zmieniał. I zawsze się będzie zmieniał.

Niedawno Julie była zszokowana, że dzieci na obozie nie chcą się bawić w te zabawy, które wymyślał jej mąż. Mnie to nie szokuje, bo ja o tym wiem od dawna. To już jest nieciekawe. To jest NUUUDNE. Ale dziwić im się? Skoro mają tyle alternatyw w postaci komputerów, gier, komunikatorów, komórek, aplikacji? Chcecie by bawiły się kasztanami? I patykami?
Mały postrzelał z kuszy 10 razy, stwierdził "no...fajne", po czym pizdnął i zabrał się za nowoczesne zabawki.

Ten świat się zmienia i nadal się będzie zmieniał.



Nie byłam zszokowana, tylko śmiać mi się chce z niektórych dzisiejszych dzieci. 😁 Mają dwie lewe ręce. Tak jak mówisz, nie umieją wiązać sznurówek, więc też nie umieją zawiązać nitki naokoło patyczka (robią własnoręcznie strzały).
Na ten turnus trochę zmodyfikowano i dostosowano zabawy do dzieci.
Jest np.bardzo atrakcyjna tyrolka (zjazd na linie) i o dziwo bardzo się dzieciom podoba wystrugana na prędce przez Adama duża wersja gry jenga:
Mam traumę. Trafiam na matki-wariatki i dzieci z piekła rodem. Pewnie gdybym trafiała na takie normalne, fajne mamuśki to inaczej bym na to patrzyła i miała inne podejście.

Bardzo mnie też dziwi różnica w wychowaniu: jak byłam wychowywana ja i moi rówieśnicy, a jak teraz dzieci są bardzo często zostawione same sobie i nie potrafią bez wypasionych zabawek nic zrobić. Takie spychanie wychowania na szkołę, otoczenie itd. To jest dość ważne i trochę martwi, bo kiedyś z tych dzieci wyrosną dorośli, którzy będą mieli kolejne dzieci.
dla mnie są miejsca, gdzie się dzieci nie bierze. nie i już. wesela, imprezy, bary. dzieci w miejscu gdzie jest dym, alkohol i słownictwo nijak nie dzieciowe? po co? mnie jest wstyd jak moje dziecko zaczyna kwękać, mimo, że ma niecałe 2 miesiące. czuję się głupio. dlatego nasza córa do marketów, na spotkania ze znajomymi (chyba, że zaproszona) czy do innych miejsc nie chodzi. jedno z nas zostaje pod marketem/w domu i jest z małą, a drugie leci po zakupy. lepsze to niż ryzykowanie wrzaskowaniem w miejscu publicznym.
nie każdy ma ten komfort. samotne matki bez samochodu to jakieś herosy.

i nie wiem co się wszyscy nad tymi dziećmi trzęsą. fakt, od kiedy jest dziecko to palimy na dworze. ale nikt głosu nie ścisza, śpimy przy telewizorze, cały dzień z kolumn wali heavy metal albo ciężki rock. a Nika chrapie i pierdzi w najlepsze. dziś ją polizał pies, jej stopę obwąchał kucyk i siedział na niej kot. nic jej nie odpadło. ostatnio tato poszedł na spacer i po drodze w lesie popijał piwo. patologia normalnie.
nie rozumiem jak można powiedzieć komuś, że ma nie pić piwa albo odejść z psem bo dziecko. co to dziecko, z  chińskiej porcelany? oczywiście pies na smyczy, w kagańcu (nie każd pies chodzi na smyczy idealnie, a jednak 40 kilowe bydle może się zerwać łatwo, dlatego uważam, że kaganiec jest obowiązkowy w miejscach publicznych). co temu dziecku przeszkadza to, że ktoś obok wypije kulturalnie piwko czy leżakuje z psem?

safie, raczej chodzi o stwierdzenia np "od smoczka ciężko oduczyć". bo wiesz, ja słyszałam jak się robi piaff od koleżanki, mówiła, że łatwe, mogę w tej materii doradzać i wypowiadać opinie z pełnym przekonaniem jakie to łatwe?
Tu się zgodzę, że te dzisiejsze dzieci jakieś ''omkłe'' są. Moja córa ma problem z lodami, wkurza mnie to bo jojczy jak stara baba. Bo za zimne, bo się rozpuszcza, bo to bo tamto. Na końcu ja zostaję z tym lodem w ręce.  Czasami jest bardzo nie zdecydowana na rower/ nie na rower/ na ręce/ na barana/ ona dalej nie idzie/ piasek wpada do buta/ gorąco/zimno itd. O i jeszcze wnerwia mnie to, że się boi mrówek, biedronek,pajączków, much itd. Ja nigdy nie miałam takich zachowań, nie nauczyła się tego ode mnie, wręcz przeciwnie, uczę ją szacunku do tych najmniejszych zwierząt, a ostatecznie wypada to kiepsko. Wnerwia mnie to jak się kąpie i nagle z piskiem wyskakuje z wanny ''bo mucha''. Taka wydelikacona jest no, a ja wolałabym, żeby była taka bardziej jak ja w jej wieku  😁

safie ale ty teraz uderzasz do tego co napisałam, że nie tylko rodzice mają wpływ na wychowanie dziecka tylko całe społeczeństwo również się do tego dokłada?
każde dziecko jest inne, każdy komplet dziecko-rodzice jest inny. To co się wydaje łatwe z zewnątrz, może byc bardzo trudne. Nie trzeba byc matką, żeby miec zdanie nt wychowania, ale co najwyżej tego co się powinno osiągnąć, ewentualnie jakimi metodami, a nie czy to łatwe czy trudne. Są rzeczy, których nie da się sobie wyobrazić. Wiele zaskakuje. Kiedy córka mojej siostry grzebie mi w telefonie krew mnie zalewa. Kiedy robi to mój syn w podobnym wieku zresztą, to sie rozuczulam jaki on sprytny i zręczny. Zabawne, co? Jednak matka natura chroni nasze dzieci przed nami samymi, i nie da sie obiektywnie na własne dzieci patrzeć. Ani na cudze. Bo samemu się nie wie jak to jest póki sie rodzicem nie zostanie.


śmiać mi się chce z niektórych dzisiejszych dzieci. 😁 Mają dwie lewe ręce.



Ha. A weź pod uwagę, że skoro to obóz jeździecki ( bo coś jeździeckiego, tak? o ile dobrze pamiętam) to i tak macie dzieci sprawniejsze. Te, które "coś tam robią". Mówię wam, że przyglądam się kolegom mojego syna. I dzieciom moich znajomych w jego wieku.
I tak jak byłam swego czasu przerażona nieporadnością mojego małego, tak teraz sobie odpuściłam to przerażenie, bo wcale nie odstaje jakoś od grupy rówieśniczej. Wiadomo, że są wyjątki, ale ogół na ogół jest właśnie taki.

Dzieciaki słabe, wrażliwe ( mucha, pająk), wszystko fuj, be, nie dotkną, nie ugryzą po sobie jedzenia, szklanki im myj co chwila. Tu się zmęczyły, tu ich coś boli. Zupełnie inne zabawy, szybciej się nudzą. Inne są niż my kiedyś. I tyle.
A w szkołach jest jeszcze harcerstwo? Zuchy?
Ja wiem, że to była komuna, ale dzięki harcerstwu umiem do dziś czepiec Hipokratesa namotać na głowie i w ogóle bandażować (np. końską nogę). I w namiocie nawet wytrzymałabym w nocy. I w lesie nie histeryzuję. I wiem, jak bezpieczne ognisko zapalić.
Potem, na studiach wojsko przez rok- i też to bandażowanie i pierwsza pomoc jakoś tam mi wychodzi.
Nie ma też chyba kart pływackich? A musiał się człowiek namęczyć w wakacje, żeby zdobyć. Szczególnie tam, gdzie nie było basenów. Karty rowerowe są? Ich zdobycie wymagało poznania zasad ruchu drogowego.
A już lektura wątku o zwolnieniu z WF mi zjeżyła siwe włosy na głowie całkiem.
Isabelle, ale ja nie pisałam, że oduczenie smoczka jest trudne czy łatwe. Pisałam w kontekście, że też przesuwa się w czasie, tak jak robienie w pieluchy. Zszokowałam się, że ktoś pisał, że chce się w ten sposób uniknąć uczenia na siłę- ten argument do mnie nie dociera. Za to wygoda rodziców, bo kiedyś były pieluchy tetrowe, które trzeba było prać, prasować, a teraz pampers idzie do kosza to i nikomu się nie śpieszy. Tylko malutkie dziecko nie powie, żeby kupić następny smoczek itp. Z kolei 5latka ze smoczkiem wygląda zabawnie, ale nie jest równoznaczne, że dziecko jest niegrzeczne czy niewychowane.

hanoverka , ależ oczywiście. Tylko to rodzice głównie powinni wychowywać, a nie nauczyciele. To nie jest tak, że jak dziecko jest małe to większy wpływ mają rodzice, a dopiero jak podrośnie to można uznać, że społeczeństwo ma na nie wpływ? Czy dobrze wychowane dziecko, któremu rodzice pokazali świat, wszczepili odpowiednie zachowania da się wciągnąć w patologię?
Kuzynka pracuje w świetlicy przy MOPSie. Nie mogłam uwierzyć, że już dwulatki tam siedzą. Dzieciaki mają jakieś konsole, telewizor, a największą frajdą są właśnie takie wymyślane zabawy, w które i nastolatkowie dają się wciągać. Pracownicy odrabiają z nimi prace domowe i wychowują, pokazują, że można inaczej. Takie wychowanie przez innych jest lepsze przez innych, ale jaki wpływ na dziecko ma, że ktoś obok pije piwo? Zobaczy jedynie, że wszystko jest dla ludzi.

Julie , w taką wersję sama chętnie bym zagrała  😁
(...)
Tylko to rodzice głównie powinni wychowywać, a nie nauczyciele.
(...)

Ech... i tu cała rozmowa wraca do RODZINY. I to ciekawy zwrot akcji. Rodzice teraz pracują. Nieraz za granicą. Na wszystko brak czasu. W dawnej rodzinie była babcia- znacznie starsza od obecnych, aktywnych zawodowo. Wkrótce do 67 roku życia.
W weekendy z kolei jest presja aktywnego wypoczynku. Rodzice często są tym zajęci. Pewnie się zirytujecie, ale wydaje mi się , że obecni rodzice też nieraz jakby dłużej pozostają (chcą pozostać) młodzi. "Mieć coś z życia". No i znów czas dla dzieci się kurczy.
Do tego dochodzi ta upiornie zła szkoła i elektroniczne zabawki. No i efekty widoczne.
Po priv jednej z młodych dyskutantek, ze wstydem odkryłam, że młodym ludziom jest teraz ciężej niż dawniej. Trudniej. Przemyślałam i przyznaję jej rację.
Ależ oczywiście, że to rodziców obowiązek, nigdzie nie napisałam, że nie jest ich obowiązkiem!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Chciałam zwrócić tylko uwagę, że społeczeństwo również ma na to wpływ od maleńkości czy tego chcesz czy nie, nieświadomie wręcz! No chyba, że dziecko siedzi w piwnicy razem z rodzicami i nikt ich nie odwiedza. Więc czy tego chcesz czy nie to jak ty żyjesz i jakie przedstawiasz wzorce, ma wpływ na innych ludzi, no eureka niesamowite co?

Więc jeśli jest możliwość dzieciom/młodzieży przykładu to chyba lepiej dawać ten dobry przykład niż zły? Tylko o to mi chodzi. Nikt ci nie każe obcych dzieci chować.
Tania, oczywiście, że jest. Kiedyś był obowiązek pracy, moi rodzice i ich rówieśnicy kończąc szkoły mieli zapewnioną pracę i te zarobki były takie, że dało radę żyć. Teraz wielu młodych ludzi pracuje za grosze, poświęca czas na pracę, dodatkową edukację, więcej pracy. A kampanie społeczne grzmią, żeby rodzić dzieci. Rodzić, nie wychowywać  😵

hanowerka, tylko czy napadanie na kogoś bo pije piwo mimo obecności dzieci i daje im zły przykład jest właściwe? Chodzi o zachowanie równowagi, dzieci dużo wyciągają z otoczenia, ale i rodzice muszą to w jakiś sposób korygować. Jak rodzice idą z dzieckiem i widzą, że np. staruszce coś wypadło z siatki to powinni pokazać, że należy pomóc. Tak samo, jak uczą, jak przechodzić przez ulicę. Jak widzą wydzierającą się grupę, podchmielonych osobników to powinni wytłumaczyć, że to jest niewłasciwe. Czy ja mam jakieś błędne wyobrażenia?
Jak rodzice idą z dzieckiem i widzą, że np. staruszce coś wypadło z siatki to powinni pokazać, że należy pomóc. Tak samo, jak uczą, jak przechodzić przez ulicę. Jak widzą wydzierającą się grupę, podchmielonych osobników to powinni wytłumaczyć, że to jest niewłasciwe. Czy ja mam jakieś błędne wyobrażenia?

Nie wiem po co mi to tłumaczysz, dla mnie jest to oczywiste.
Myślę, że zwracanie uwagi innym dorosłym, że w miejscu do tego przeznaczonym piją, to co tam legalnie sprzedają, nie jest żadnym wychowywaniem. Upustem frustracji najwyżej.
W ogóle w dobie dostępu do netu, gdzie pod każdy tekstem są szokujące komentarze (głównie dorosłych) - to upominanie dzieci na ulicy jest kroplą w morzu. Mnie dziś dosłownie zamurowały wpisy pod informacją o tych biednych dzieciach, co się potopiły.
Jest to rodzaj dyskusji o wychowaniu właśnie. Straszliwy.
No a rodzina i jej walka o byt natrafia na nowy trend-gender. Też ciekawe i straszne na swój sposób.  😲
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się