Forum towarzyskie »

Rak, nowotwór (i inne poważne choroby) w rodzinie/u bliskich

bera7, nie można mylić słowa rak ze słowem nowotwór. Każdy rak jest nowotworem, ale nie każdy nowotwór to rak.
galopada_, gruczolak w męskich częściach. Szczegóły nieznane rodzinie. Wiem, że był pod opieką stalą lekarzy i dostawał jakieś zastrzyki co kilka miesięcy. Sądził, że to się rozwinie u będzie przyczyną jego śmierci. Jednak udało się żyć wiele lat bez rozrostu czy przerzutów.
Dziadek był typem hipochondryka i biegał po lekarzach.
Teść długo zwlekał z odwiedzinami u lekarza i poszedł za późno. Po 1.5 roku leczenia zmarł. A wiele wskazywało na to, że gdyby poszedł rok wcześniej na leczenie to by dziś żył.
bera7, baaardzo ogolnie rzecz biorąc: gruczolak jest nowotworem lagodnym, nie dajacym przerzutów bo jest dobrze odgraniczony od pozostalych tkanek.  Rośnie sobie w takiej torebce. Wolno. Mozna żyć z nim duugo i jesli niczego nie uciska ani nie wydziela hormonow nawet go nie wykryć. . GruczolakoRAK to nowotwór pochodzacy z tego samego rodzaju tkanki, ale złośliwy czyli mogący dawać przerzuty, gorzej rokujacy.
U starszych osób nowotwory z reguły rosną wolniej niż u młodych stąd często późne zachorowania nie zabierają z tego świata, zabiera coś innego.
escada, dziadek i teść zachorowali w tym samym wieku. Ta sama okolica. Różnica, pewnie tkwiła w złośliwości. Ale niewiele wiem, bo obaj ukrywali swoją chorobę przed rodziną. Dziadek po pewnym czasie coś tam wspominał, ale bez szczegółów. Teść do czasu kiedy lekarze odmówili już  leczenia w szpitalu zgrywał, że jest dobrze. Oszukiwał co do wyników badań.
Dopiero po śmierci na podstawie dokumentów choroby jego córka doszła, że długo zwlekał z leczeniem i że była szansa by żył dluzej.
Jak dla mnie ks. Kaczkowski nie będzie dobrym wyborem, bo on się pogodził ze śmiercią i właśnie o tym mówi, "czeka" na to, co go niestety nie ominie (jak wszystkich ludzi 😉, tylko szybciej).Swoją drogą, gdyby ktoś chciał pomyśleć o nim ciepło, wysłać energię lub się pomodlić, to może teraz, bo jest znowu w ciężkim stanie.
U starszych osób nowotwory z reguły rosną wolniej niż u młodych stąd często późne zachorowania nie zabierają z tego świata, zabiera coś innego.

Skąd masz takie dane?

Sprawa jest dość logiczna, jeżeli wykryje się nowotwór u osoby 80-letniej, po chemii może być remisja na 5 lat, to oczywiste jest, że w międzyczasie może umrzeć na coś innego.
W tym czasie osoba 20-letnia może nie doczekać kolejnej remisji.

A nie dlatego, że nowotwory u starszych rosną wolniej.
No sory...
Pokemon, informacje mam od fizyka zajmującego się wyliczaniem dawek radioterapii, pracującego jako inspektor radiologii w szpitalu onkologicznym, łącznie od ponad 20 lat. Tłumaczył mi to tak ze procesy metaboliczne są wolniejsze tak jak podziały komórek, przez co często nowotwory rozwijają się wolniej. Uważam że pracując tyle lat wśród onkologow i chorych na raka wie co mówi,
No sory 😉
Dzisiaj zroiłam sobie badania na obecność markerów nowotworowych, nic mi nie dolega i pewnie będzie ok, ale jednak stres jest. Dojrzałam do regularnych badań (łącznie  cyklicznym z USG jamy brzusznej). U mnie w rodzinie zawsze rak był wykrywany zbyt późno i niestety w ani jednym przypadku nie było szczęśliwego zakończenia.
mama mojej przyjaciółki, jest ciężko chora - diagnoza adenocarcinoma, w zasadzie wyrok, zaatakowane płuca, ucho środkowe, kości...
Chciałabym być chociaż minimalnym wsparciem, ale nie mam pojęcia jak powinnam się zachowywać, sprawa jest bardzo świeża, problemy zaczęły sie 2tyg temu - ból barku, wczoraj przyszły histopatologiczne wyniki biopsji oskrzeli. Nie wiem co powinnam mówić, a czego nie ?
Namawiam ich na kontakt z psychologiem, jej tata jest lekarzem, więc znajomości są, opieka najlepsza. Niestety ta diagnoza nie pozostawia nawet cienia nadziei  😕
2tyg zaczął ja bolec bark i okazało się ,ze to rak?
tak, a ból barku to przerzuty do okolicznych węzłów chłonnych, które dzisiaj zostały usunięte. Co prawda poszły na histopatologie i jest nadzieja, że są one zajęte stanem zapalnym spowodowanym czymkolwiek innym, ale to nie zmiania faktu, że 1/3 płuc jest już zajęta przez nowotwór  🙁
Bolał bark - zrobili RTG całej klatki, wyszły zmiany, bronchoskopia i biopsja.
Masakra🙁
Rak to podstępne gówno, no i właśnie, boli w końcowych fazach.

Trudno się gada o takich sprawach. Niektórzy chcą przegadać inni wolą przemilczeć - różnie. efeemeryda po prostu bądź z przyjaciółką, a jak będzie potrzebowała rozmowy, to wyczujesz, czego od Ciebie oczekuje.


Ja znam przypadek, gdy ogniska raka rozsiane po całych płucach, więc nieoperacyjne, zaczęły znikać, chyba po chemii . Albo po wizycie w Medziugorie. Albo po wprowadzeniu do diety gorzkich pestek morli. Któż to wie.
Oczywiście będzie chemia, nic innego nie wchodzi w grę, ale jej tata lekarz, ona weterynarz, ja też, więc tak trochę medycznie wiemy jak to wygląda i chociaż nadzieję trzeba mieć to ciężko mówić o czymś w co się samemu nie do końca wierzy  😕
Staram się "być" ale nie wiem jak się zachowywać jak mi płaczę do telefonu, najchętniej to bym się też rozryczała  😡 Namawiam ją na skorzystanie całą rodziną z pomocy jakiegoś dobrego psychologa.
Staram się rozmawiać tak jak kiedyś.
Wczoraj kiedy przyszła diagnoza, powiedziała mi, że teraz powinnam przestać się do niej odzywać bo na pewno będzie bardzo wk**wiająca  😕
Jeśli nie wiesz, co powiedzieć/zrobić, możesz to właśnie powiedzieć... Nie musisz być mądra, możesz po prostu być. To są sprawy, które zaskakują wszystkich - i chorych, i otoczenie. Każdy jest debiutantem w takiej chwili. To nie tak, że jakiejś lekcji nie odrobiłaś - po prostu nie wiesz. (Łatwo się tak teoretyzuje, wiem.)
efeemeryda, po swoim (kiedyś) błędzie: Mów "jak jest". Co czujesz. Mów, że nie wiesz co robić, jak pomóc. Żeby nie wyszło, że w dobrych intencjach popełnisz błąd w ocenie sytuacji.
tak robię... myślałam, że są może jakieś metody na to, żeby komuś było lepiej  🙁
Jeśli nie wiesz, co powiedzieć/zrobić, możesz to właśnie powiedzieć... Nie musisz być mądra, możesz po prostu być. To są sprawy, które zaskakują wszystkich - i chorych, i otoczenie. Każdy jest debiutantem w takiej chwili. To nie tak, że jakiejś lekcji nie odrobiłaś - po prostu nie wiesz. (Łatwo się tak teoretyzuje, wiem.)


Super napisane Teodora, właśnie to chciałabym usłyszeć od koleżanek!!!! 🙂 "Nie wiem, co Ci powiedzieć, ale będę przy tobie cały czas, możesz mi o tym wszystkim opowiadać". To chyba najlepsze, co można powiedzieć w takiej sytuacji.
Ostatnio na ten temat z Igą gadałyśmy 🙂
Nie ma gotowej recepty na to jak się w takiej sytuacji zachować, co powiedzieć i nigdy nie wiadomo, co będzie dobre.

Jednej osobie trzeba podać ramię do wypłakania, z inną razem płakać, a z jeszcze inną gadać po wojskowemu, jak sierżant do rekrutów.

Gdy ja przeżywałam swoją tragedię i zawiadomiłam o tym moje przyjaciółki, to jedna od razu przyjechała do szpitala, dzwoniła SMSowała, a druga nie odzywała się w ogóle. Po czasie, gdy się spotkałyśmy, powiedziała, że nie miała pojęcia, co mi powiedzieć. Nie mam o to do niej żalu teraz i w sumie rozumiem, ale wtedy było mi przykro, że nie stać ją było na głupiego SMSa w stylu: "przykro mi"/"to straszne"/"jestem duchem z Tobą". Tylko tyle i aż tyle.

Ta, która cały czas była w kontakcie ze mną, dała mi poczucie, że jest przy mnie. I choć czasem pierdoliła jak potłuczona i waliła teksty zupełnie nie na miejscu w danej sytuacji, to nigdy nie zapomnę, że chciała przejść przez to ze mną. Choć ja swoje tragedie wolę przeżywać w samotności, to fajnie wiedzieć, że na tym Tytanicu mam jakieś koło ratunkowe w odwodach.
A co to znaczy teksty zupełnie nie na miejscu ? Boje sie ze ja z czymś takim wypale ;/

Staram sie zachowywać naturalnie i intuicyjnie, ale doświadczenie w takich sprawach mam na szczescie zerowe ;(
Czasem trudno wyczuć, co w takim momencie będzie na miejscu, a co nie w odczuciu tej drugiej strony.

Moja przyjaciółka jest specyficzna i razem mamy bardzo specyficzne poczucie humoru, a ona starała się w tamtej sytuacji gadać ze mną normalnie, jak zawsze, w naszych odjechanych klimatach, nawet na temat tego co się stało. Chyba dobrze, że była sobą, była taka jak zawsze, taką jaką ją od zawsze znam.
Czy ktoś miał do czynienia z hipertermią w leczeniu nowotworu?
smarcik w efekcie mój tata nie zdecydował się ale najlepszy artykuł jaki czytałam o hipertermii to ten:
http://www.zwrotnikraka.pl/hipertermia-raka-w-leczeniu-onkologicznym/
AnetaW dziękuję  :kwiatek: Jeśli wolno mi zapytać - dlaczego tata się nie zdecydował? (może PW?)
Sepsa jest częstym zjawiskiem w czasie chemioterapii? Niestety u mamy narzeczonego mojej przyjaciółki zdiagnozowano nieoperacyjnego raka płuc i nie wiem czy wzięła jedną czy dwie chemie bo tak krótkim czasie dostała wody w płucach i sepsy i biedna niestety zmarła kilka dni temu 🙁 właśnie nie w wyniku samego nowotworu a sepsy 🙁
Amelia, nie doczytałam do końca, ale z tym, co jest na początku- zgadzam się w 100%. Również uważam, że to, co jemy i nasz sposób życia ma duży wpływ na zachorowanie. Polecam również przeczytać książkę "Antyrak. Nowy sposób na życie" dra Davida Servan- Schreiber'a, on bardziej rozszerzył ten temat.
Amelia, dziękuję za ten artykuł.
Znalazłam taki oto artykuł, myślę że warto przeczytać


http://nowadebata.pl/2011/01/01/choroba-nowotworowa-a-zmiany-zywieniowe-na-przelomie-xix-i-xx-w/



Ciekawy ten artykuł, znam tą teorię i wydaję mi się logiczna, chociaż do samego artykułu mam zastrzeżenia. "W Filadelfii, z kolei, w 1861 roku na raka zmarło 31 osób, podczas gdy w roku 1904 odnotowano takich zgonów już 70, czyli ponad 100% więcej." np tutaj różnica jest pewnie w granicach błędu statystycznego, poza tym liczba ludności zapewne wzrosła w ciągu półwiecza, co nie jest w ogóle uwzględnione. Można się czepiać też innych rzeczy, a piszę o tym bo mam właśnie na półce książki pisane w tym samym klimacie (przełamywanie paradygmatów medycyny) ale z dokładnie odwrotną tezą. Mianowicie, że za wzrost zachorowań na nowotwory oraz wszelakie chroby cywilizacyjne odpowiada spożycie mięsa i produktów pochodzenia zwięrzęcego. Autor również dysponuje niezbitymi dowodami. Serio serio. Gdyby ktoś był ciekaw "Ukryta prawda" T.C. Campbell.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się