Naboo, nieee, bo w Anglii pół ściany malują czarną farbą bitumiczną a połowę - zwykłą białą farbą, jak do domu :/ Jak powiedziałam im, że u nas się maluje wapnem, to zrobili takie oczy 🤔
Gillian czyli mi teraz przysżło leczenie przez internet 😂
ja się konsultuję na fejsie... 😉 już mi się nie chce tłumaczyć neurologom co mi jest i czemu nagle podczas rozmowy wykręca mi dłoń albo pół twarzy (bo znowu nie wzięłam magnezu, jestem mega trudnym pacjentem).
Właśnie mam zarąbisty skurcz w mięśniu jakimś malutkim na paliczku małego palca. No zaraz szlag mnie trafi. Jedyny plus taki, że sobie zmajstruję kroplówkę i jakoś puści.
ikarina, ja Ci dam jedną radę: spróbuj znaleźć sensownego lekarza. Na serio. Ludziom wydaje się, że są całkiem jak lekarz bo potrafią korzystać z wikipedii, ale prawda jest taka, że z prawdziwym fachowcem z wieloletnim doświadczeniem nie mamy żadnych szans. Jestem w stanie uwierzyć w istnienie szerokiego grona konowałów, bo sama kilku ich spotkałam na drodze, natomiast zapewniam, że są też solidni fachowcy - i takiego musisz poszukać. Nie dam żadnych praktycznych rad, bo nie mam pojęcia o systemie leczenia w UK, poza tym że kochają wypisywać paracetamol. Może musisz dopłacić, poszukać jakiegoś eksperymentalnego ośrodka czy coś.
Mówię to ze swojego prywatnego doświadczenia, ponieważ sama musiałam coś niedawno zdiagnozować. Dzięki forumowej Abre :kwiatek: udałam się do właściwego lekarza, który nie tylko mnie dobrze zdiagnozował, ale też nauczył trochę pokory co do tego zawodu 😉. Generalnie swoim zwyczajem googlowałam trochę przed udaniem się do lekarza, ale swojej diagnozy bym NIGDY nie znalazła, w ogóle nawet nie wiedziałam że coś takiego istnieje, a raczej nie uważam siebie za jakąś przesadnie niedouczoną osobę. Mam też w rodzinie osobę, która jest głęboko w tym całym naturalnym nurcie, tych wszystkich złotych radach typu "nabiał zakwasza", "awokado to zdrowie" "gluten cię zabije przed trzydziestką" "wielkie korporacje farmaceutyczne bla bla bla" - i ta osoba również zupełnie nie miała pojęcia o pojęciu w mojej sprawie. A sam lekarz zdiagnozował chorobę po objawach, których ja nawet nigdy bym objawami nie nazwała i nawet bym ich nie rozważała jako wskazówkę do czegokolwiek - szczerze pisząc poczułam się jak w odcinku o doktorze House 😁.
Więc nie; nie jest tak, że możesz pytać na forum i liczyć na dobre odpowiedzi, jeśli Ci faktycznie coś dolega. Usłyszysz kilka sprzecznych ze sobą opinii, w artykułach w Internecie będzie jeszcze gorzej i w końcu sama nie będziesz wiedzieć, co ze sobą zrobić.
Ech... w UK jest tragedia z tymi lekarzami 🙁 W Polsce to przynajmniej możesz pójść do jakiejś prywatnej przychodni, wybrać sobie, czy chcesz się widzieć z laryngologiem, urologiem, czy też kimś innym. Tutaj? Forget it 😉 Idzie się do doktora od wszystkiego w przychodni NHS i jeżeli on stwierdzi, że jednak paracetamol to za mało, to wyśle cię do szpitala na bardziej kompleksowe badania, ewentualnie bardziej szczegółowe leczenie. Ja naprawdę bym musiała znaleźć kogoś, kto tkwi w środowisku, aby mi wskazał palcem: "ten pan jest niezły w fachu i on cię wyśle na porządne badania i z tymi badaniami w łapce wróć do niego po dalsze wskazówki". Niestety, takiego kogoś nie mam. Nawet nie wiem, jak się dowiedzieć, który lekarz w tym moim miasteczku pośrodku niczego jest w ogóle wart zachodu. Ach, zapomniałam jeszcze wspomnieć, że moja diagnoza została wystawiona... przez telefon. Serio, serio. Pan doktor do mnie zadzwonił, nawet nie miał jak mi spojrzeć w oczka, tylko powiedział mi, że za mało mleka piję i mam to poprawić. To bardzo częsta procedura. Nie umierasz? Aaach, to my nie musimy cię koniecznie widzieć, cyferki na monitorze wiedzą wszyskto. A wy tak na NFZ narzekacie 😁
Edit - jeszcze dodam parę słów na temat wspaniałości angielskich szpitali. Teściowej jedna powieka oklapła, jakby sparaliżowana, otworzyć jej nie mogła. Zrobiono jej 3 rezonanse - 3!!! aby się skapnęli, że to był wylew.
Chciałabym znaleźć sensownego lekarza w mojej dziurze hehe dobry żart... Okoliczni lekarze dowiedzieli się o istnieniu tężyczki ode mnie, po tym jak badali mnie w każdą stronę i ustalili, że jestem psychiczna i symuluję. Nie każdy ma luksus mieszkania w Warszawie.
busch, nigdzie nie napisałam, że ikarina ma nie szukać pomocy u lekarza. Dobrego oczywiscie, a odszukanie takiego jest w dzisiejszych czasach masakrycznie trudne. Większość z nich feruje w takich przypadkach idiotyczne i szkodliwe rady typu "pij mleko będziesz wielki". Żeby ocenić poziom lekarza trzeba mieć jednak jako taką wiedzę ogólną. U nas w Polsce jeszcze nie jest to tak rozpowszechnione, ale w Stanach lekarze już na uczelni inwigilowani są przez firmy farmaceutyczne i niektóre gałęzie przemysłu spożywczego. Co oczywiście nie pozostaje bez wpływu na wykonywanie przez nich praktyki lekarskiej. U nas na razie panuje tylko lenistwo umysłowe i brak czasu do dokształcanie przez gonitwę za kolejnymi dyżurami (kasą).
Tężyczka jest w sumie rzadko rozpoznawana prawidłowo i ma związek z wieloma innymi schorzeniami - depresja, borelka, tarczyca, Hashi. Wielu pacjentów jest nieskutecznie leczona na stwardnienie rozsiane bo objawy są zbliżone. A co lepiej u każdego tężyczka wygląda inaczej i ludzie różnie ją przechodzą. U mnie długo jedynym objawem był uporczywy ból głowy. Próbę tężyczkową robiłam na własną rękę w Słupsku czyli 100km ode mnie. Niestety oprócz wypisania recepty na środki psychotropowe lekarz nie ma na mnie pomysłu. No trudno. Podpowiadam to co poczytam w internetach i jakoś się diagnozujemy.
Ikarina a dlaczego nie zrobisz po prostu tak ja ci lekarz radzi i nie zaczniesz jeść więcej nabiału? 🙂 Może nie samego mleka, ale jogurtów, kefirów, twarogu, dobrej jakości serów, jaj? I zobaczysz po np dwóch miesiącach jak wyniki, czy nabiał wypłukał ci wapń z organizmu czy jednak pomógł dostarczyć wapnia..
bobek, 80 stopni powinno je zabić. Sama znalazlam na praktykach włośnie w próbce (to mięso oczywiscie nie zostalo wprowadzone na rynek) i dlatego mam mega opory przed dziczyzną :/
No to trzeba praktycznie zjeść je na surowo bo przecież samo gotowanie odbywa sie w 100 stopniach. Nie mówiąc juz o pieczeniu. Pytanie jaki kamikadze zjadłby surowa dziczyznę?
Ja tam bym nie chciała tego ohydztwa zjesc nawet martwego, nie wiem jak inni 🙂 poza tym nie zawsze masz pewność, że w środku danego kawałka mięsa temperatura sięgnęła tych umownych 80 stopni, istnieją też różne wędliny surowe, niestety nie wiem jaki jest wpływ soli peklujacej w takich wędlinach na tego pasożyta.
Ale jednak rozsądna obróbka cieplna zabezpiecza. Pytam bo ja ogólnie nie mam zaufania do dziczyzny nawet oficjalnie określanej jako badana dlatego, ze kumpela weterynarka mi mowila, ze nie wszyscy weterynarze badają rzetelnie, sa łapówki itp, chodziło jej o ubojnie. No ale ja to sobie przeniosłam na dziczyznę tez. No i teraz przynajmniej wiem, ze jak będę piec zawzięcie to cokolwiek tam jest zdechnie, albo jak będę gulasz dusić 3 godziny 😀 uff dzieki 🙂
Zupełnie inaczej się robi samemu a inaczej w takiej restauracji. Ja np. mam w domu deske do miesa oddzielną, a jak uzywam innej to zmywarka na najdluzszy i najcieplejszy program ustawiona, noże to samo, a jak robią w restauracjach to pewnosci nigdy nie ma. Co nie znaczy, ze nie jest fajnie czasem pojsc do restauracji albo zjesc na mieście 😀 w paranoje jeszcze nie wpadłam, ale dziczyzny w restauracji bym nie zjadła raczej 🙂
No to trzeba praktycznie zjeść je na surowo bo przecież samo gotowanie odbywa sie w 100 stopniach. Nie mówiąc juz o pieczeniu. Pytanie jaki kamikadze zjadłby surowa dziczyznę?
Ja jadłam pare razy surowe z jelenia. Ale było badane wcześniej i mrożone. Robiłam idiotyzm? Myślałam, ze to juz starczy 🙄
Gotowanie odbywa się w 100 stopniach, pieczenie w o wiele wyższej temperaturze, ale w środku kawałka mięsa wcale taka temperatura nie panuje. Przy mocno wypieczonym to jest między 70 a 80 stopni, powyżej 80 mięso zaczyna robić się suche.
Gienia za oceanem w wielu stanach tylko mrożą i mówią, że to zabezpiecza przed włośniem, ale nie w 100 procentach ( mrożenie przez ileś tam dni czy nawet tygodni w -21) to co pisze jestemzlasu to prawda "najfajniejsze" w historii z linku Tani jest to, że facet "siedzi", "ale on nie powie gdzie sprzedał i ile tego mięsa":] Polska, taka piękna! 🤔
Karla🙂, cóż, w wątku obok o nieuczciwych sprzedawcach Gaga się obrusza, że ktoś chce podkablować do urzędu skarbowego osobę, która jest oszustem - no bo jak to?!!! Do Urzędu Skarbowego?!! Do urzędu skarbowego nie godzi się podać nawet oszusta 😁
Także cóż, widocznie taka polska mentalność 😉. Lepiej pozwolić ludziom zarazić się włośniem, niż "donieść", komu się sprzedało, bo jeszcze by miał nieprzyjemności 😉
Gienia-Pigwa, włośni w mięsie jelenie nie ma, to problem dzików (z tych gatunków które się u nas je) bobek, najgorsze są kiełbasy, w czasie wędzenia w środku temperatura jest za niska żeby zabić włośnie
Jeszcze tak na temat dziennikarskej rzetelności: czegoś takiego jak "sanepid" nie ma od lat , a Inspekcja Sanitarna nie zajmuje się badaniem mięsa dzików w kierunku obecności larw włośni. A niemal każda informacja zawiera takie "fakty". Temat ciekawy. Liczyłam na refleksję choćby jednego dziennikarza na temat zasad obrotu dziczyzną. Wystarczyło potelefonować/spytać/napisać. I byłaby być może nagroda za ciekawy tekst. Jednak lepiej trąbić o "sanepidzie". Pffff....
Taniu w tvn na szczęście było ok.... dziennikarze dziennikarzami, sanepid sanepidem, ale niektóre komendarze pod artykułami i włośnicy zabijają.. - "jem od 10 lat niebadane mięso i żyję" ;P
Od pewnego czasu w TV reklamuje się firma wędliniarska PINI. I spotkałam ich salami w małym wiejskim sklepie. Wykupiłam całe! Cudowne! Bardzo smaczne! No i znikło! 🙁 Panie na mój widok od drzwi wołają, ze szef lata po hurtowniach i szuka i nic. Jaka sieć handluje PINI? Trafił ktoś? :kwiatek: