Oj przypomniało mi się jak bardzo spięta jest mama mojego męża. I jak bardzo mi to działa na nerwy. To jest jakby zaraźliwe. Już telefony od niej ciężko mi odbierać. Bo są od razu z punktu na bezdechu. Zaczyna jakby od wykrzyknika, coś w rodzaju: "!!!Gdzie jesteście?!!!?? Nie ma was w domu???" "W samochodzie..." "!!!O BOŻE! A co się dzieje?????!! Gdzie jedziecie?!! COŚ SIĘ STAŁO???" i tak nonstop, w każdej zwykłej sytuacji. Doprawdy trudno opisać co się dzieje, gdy naprawdę ma miejsce jakieś wydarzenie/awaria/cokolwiek. Wykrzykników by zabrakło.. Tylko że wiedząc co ta osoba w życiu przeszła, jestem w stanie sobie zracjonalizować jej reakcje. Aczkolwiek jedynie na odległość. Będąc obok przeżywam to, że ona wszystko tak przeżywa - ogólnie jest to tzw. matnia 😁 lub sprzężenie zwrotne spinaczowe.