No to ja nie umiem. To znaczy umiem martwego indyka. Siebie nie umiem. Stale jestem czujna i spięta. I mam Plan B, C, D.... aż do Ż. Jeśli zrobię coś tylko dla siebie to się wstydzę i czuję winna. Jak mam coś dobrego to się muszę podzielić. Koleżanka mi mówi: żyj dla siebie. Rozpieszczaj siebie. I w siebie inwestuj. Wyluuuzuuuj.... A ja nie umiem. I zazdroszczę umiejącym. To kwestia charakteru, wychowania czy "innych czasów" ?
To chyba kwestia wszystkiego po trochu Tania, sama mam to samo, niestety i najgorsze jest to, ze z wiekiem jest coraz gorzej. Nie potrafie zajac sie tylko soba i pozwolic sobie na egoizm. Mlody w szkole, a ja chodze od sciany do sciany caly czas myslac czy wszystko ok Gruby w pracy, ja mysle czy calo dojechal 🤔wirek: Zawsze wszystko planuje i mam zapiete na ostatni guzik Strasznie sie z tym mecze, ale nie potrafie sie wyciszyc
luzuję ale to chyba tylko z racji wieku i tego co już moje oczy widziały a uszy słyszały, luzuję bo całego świata nie uleczę ignorantom nie wytłumaczę że czasem powinno się coś zmienić, komuś pomóc, coś zrobić inaczej luzuję i się zarzekam że nigdy więcej ... a potem, potem sobie te luzowanie odkładam i robię całkiem inaczej niż rozum podpowiada a dupa musi być twarda wychowanie na pewno ma na to wpływ czasy też, jakoś kiedyś było inaczej, może biedniej ale pogodniej i w tak zwanej "kupie" charakter hymm czy ja wiem, może raczej że co sobie wmówisz to dla Ciebie prawdą
Tania, Mi się ostatnio bardzo pozmieniało. Z jakich przyczyn- nie trudno się domyślić. Niegdyś robiłam wszystko na ostatnią chwilę. Uczyłam się 5 minut przed egzaminem, pakowałam 5 minut przed podróżą... I jeszcze siedziałam, z nogami na stole i się śmiałam, że zdążę! A teraz nie mogę spocząć, dopóki wszystko nie jest gotowe, posprzątane i spakowane 😁 Ale jak już jest, to daje mi to poczucie wyluzowania.
Ja nie umiem wyluzować w pracy - mam coś do zrobienia to robię od razu, jak najszybciej, a że mam rzeczy na "już" zawsze sporo, to nerwów jest dużo. Ale to dobrze, bo mnie to motywuje, chodzę jak nakręcona i tryskam energią. Z finansami nie umiem wyluzować - musi się wszystko zgadzać co do grosza, na wszystko starczyć. Nie umiem wyluzować jak jadę przez miasto z prędkością 20 km/h bo wszyscy o jednej porze z pracy wychodzą. Wszędzie się śpieszę, biegiem...
Ale na rzeczy, na które wpływu nie mam a nie są pilne i istotne w perspektywie CAŁEGO życia potrafię spojrzeć z dystansem.
Wydaje mi się, że to kwestia priorytetów.
Siebie też nie umiem rozpieszczać, zawsze myślę o innych i wiecie co? Przez takie myślenie spieprzyłam najważniejszą rzecz na której mi zależało, największe marzenie życia, miało być zupełnie na odwrót niż jest i było blisko - spieprzyłam bezpowrotnie 😕 i całe życie będę przez to cierpiała bo nic już się nie da zrobić. Czasem trzeba pomyśleć o sobie, także dla dobra otoczenia.
Mój syn to nie lubi ze mną iść np. na plażę. Bo ja się roję nieustannie. W najlepszym razie czytam. Głównie patrzę czy się ktoś nie topi. 😉 Dla mnie zaśnięcie w ogrodzie na hamaku to coś nieosiągalnego. Kładę się, jest idealnie i.... zauważam, że trawa wymaga skoszenia, gałąź się złamała, ptak fajny przyleciał, dzikie pszczoły są na orzechu...... Zawsze taka byłam od dziecka. Jak jakiś zając czy ktoś.
no z tym się człowiek chyba rodzi.. i potem ani rusz się dogadać z tymi co urodzili się wyluzowani. "ale CZYM ty się tak przejmujesz?" "czy to jest TAKIE ważne?"
Miło przeczytać, że są inni "sztywniacy". 😅 Idę jutro do kina i już mam bilety. Bo nie znoszę uczucia, że nie kupię. A rezerwacji via net nie ufam. I będę sterczeć pod tym kinem pół godziny za wcześnie i się denerwować.
Tania , hahaha jakbym siebie czytala W zeszlym roku pojechalam z synem na narty i on jezdzil, a ja......stalam tuz obok niego, zeby w razie W mu pomoc. Mlody mial oczywiscie osobistego instruktora. Gruby do mnie mowi " Wyluzuj nic mu nie bedzie, przeciez jest pod opieka. Pozjezdzaj babo to Ci sie od razu poprawi" Nie umiem. Moze to nadopiekunczosc i paniczny strach o to co moze sie wydazyc, albo po prostu powinnam przejsc sie do jakiegos psychola 😁 Przy moim chorym serduchu i nerwicy, chyba powinnam wyluzowac, nie?
konia44- ale jak żyć? No jak żyć? 😂 To znaczy jak wyluzować? Mnie np. płacenia kartą spina. Bo moża zapomnę PIN, bo może coś się stanie.... A jak znika w bankomacie to już całkiem mam migotanie przedsionków.
tzn. ja niezupełnie się poczuwam do wspólnoty 😉 bo osobiście zdefiniowałam się jako sztywniak dopiero w zderzeniu z egzemplarzem Skrajnie Wyluzowanym... poprzednio określałam się raczej jako średnio przejmująca się (no może poza pracą, bo pracą się dość mocno przejmuję)
Tania a wiesz, że jakoś nie wyobrażałam sobie Ciebie jako spinacza.
Ja jestem strasznym, mega, naj, spinaczem. Tylko ja to ukrywam pod maską spokoju. W głowie mam stale jak w kopniętym ulu. Po sto razy sprawdzam klucze, dokumenty, klucze, dokumenty, klucze.... I noszę zegarek. Od dnia pierwszej komunii, kiedy go dostałam. Wcześniej patrzyłam na taki z kukułką. Wyluzowanych poznaję po tym, że nie noszą. Mają w telefonie.
A ja myślę, że to nie jest kwestia luzuj lub nie. Dla mnie obraca się to w kategoriach lenistwa. Jak robię sobie z kaprysu wolne, to trafia mnie w domu szlag z poczucia "braku czegoś" i w 8/10 przypadkach ląduję z powrotem w pracy. Muszę coś robić! Cały czas! Żyję też w sposób - nie wiem, jak to nazwać... W marcu jadę na sympozjum, w kwietniu jadę gdzieś tam. I tak od terminu do terminu jakby.
pokemon-kalendarz rzecz podstawowa, druga po zegarku. 😉 A na wsi, to ja czasem czuję, że Treser to z ulgą mnie żegna. Bo ja nieustannie coś robię. A powinnam leżeć do góry brzuchem. Uspokajam się kiedy jednocześnie czytam, piszę w necie, słucham radia, patrzę w telewizor i jem. I najchętniej jeszcze gadam przez telefon. No i myślę. Wtedy się wyciszam. 😵
ojjj bardzo dobrze rozumiem. Idealnym przykladem jest Sylwester. Zajelam sie z kolezanka organizacja, bylam odpowiedzialna za nasz domek 16 osobowy. W trakcie imprezy zaginal klucz od jednego pokoju, a kolega stwierdzil na luzie "kit z tymi kluczami, wyjeb*emy drzwi, odkupi sie i po sprawie"- wiec to mnie jeszcze bardziej zdenerwowalo. Chodzilam tak spieta, ze sobie nie wyobrazacie. Wszyscy sie bawili, a ja szukalam 3 godziny klucza. O 3 kolega stwierdzil z usmiechem na twarzy, ze idzie sobie wywalic drzwi i tak tez zrobil. Dla mnie w tym momencie impreza sie skonczyla. Wszyscy mowili, zebym wyluzowala, bo to tylko drzwi. Ale to ja bylam odpowiedzialna za domek, za ludzi za szkody.
Ja np nie potrafię jechać autem i nie gadać przez telefon. Uważam ten czas za zmarnowany na samą jazdę. Załatwiam wtedy wszystkie telefoniczne sprawy.
A masz zestaw głośno mówiący 😎? Też lubię gadać w samochodzie...
[quote author=tet link=topic=90413.msg1643390#msg1643390 date=1357740348] tania. mam w tel zegarek i to bylo na tyle z luzu. z hamakiem to jakbym o sobie czytala. a jak mam wolna chate od meza i syna to sprzatam
Hi!Hi! Sprzątanie też koi. Ogólnie praca fizyczna, gdzie widać efekt. Ale popatrz, są ludzie co na hamaku śpią. Jak to się robi?
[/quote] Są też tacy co śpią w samolotach. Dla mnie to niepojęte, bo ja zdycham zastanawiając się czy jak samolot spanie to ktoś zajmie się moim dzieckiem 😉 W sierpniu lecę już z dwójką (z Filipem i wtedy 4 mies drugim) bez męża i chyba będę musiała się znieczulić.
A czy jestem wyluzowana? raczej nie. Ciągle się o coś martwię, zastanawiam. Ciągle coś robię.
A ja mogłabym żyć bez telefonu.. zawsze głos wyłączony, telefon gdzieś w kącie. Nikt nigdy dodzwonić się nie może. Chyba ze mną jest tak, że jestem sztywniak kiedy mi na czymś zależy, ale kiedy nie to się nie przejmuję... Przecież jak mi zacznie zależeć, o czymś sobie przypomnę, to idę po telefon, znajduję i dzwonię. I biada temu, kto nie odbiera od razu 😀iabeł:
Odkąd wyluzowałam przestałam się przejmować. Wyszło mi to na dobre. I ogarnęłam się.
A jak to zrobiłaś? Ja jestem ogarnięta. Sęk w tym, że chyba aż za bardzo. Podróż to też dobry przykład. Monitoruję nieustannie. Najgorzej w takim samolocie, co na ekraniku pokazuje trasę i parametry. Pilot to może spać jak ja jestem na pokładzie. Teraz mam w aucie komputer- to dopiero monitoruję. 😂
Co do zegarka, nie nosilam. I chyba bylo mi z tym dobrze. Teraz dostalam od mamy, bojcie sie Boga, Kajula dostala zegarek, teraz to dopiero bedzie spina 🏇
Tania, W gimnazjum banda debili na mnie naskakiwała więc kompleksy były monstrualnej wielkości. Po gimnazjum poszłam do LO gdzie zmieniłam towarzystwo i coraz więcej się otwierałam na ludzi i się ogarniałam. Dopiero jak wyjechałam do innego miasta (po pół roku wróciłam, bo mi studia nie odpowiadały jednak) poznałam innych ludzi, którzy mnie postawili na nogi. Od tej pory jestem inną osobą. Z wieloma znajomymi nadal utrzymuję kontakt.
Poza tym bardzo dużo dały mi rozmowy z przyjaciółką, która uświadomiła mi, że nie mogę się dawać kopać po tyłku całe życie (momentami uświadamiała mnie dość dosadnie 😉 ). No i potem poszło już z górki.
Tania, W gimnazjum banda debili na mnie naskakiwała więc kompleksy były monstrualnej wielkości. Po gimnazjum poszłam do LO gdzie zmieniłam towarzystwo i coraz więcej się otwierałam na ludzi i się ogarniałam. Dopiero jak wyjechałam do innego miasta (po pół roku wróciłam, bo mi studia nie odpowiadały jednak) poznałam innych ludzi, którzy mnie postawili na nogi. Od tej pory jestem inną osobą. Z wieloma znajomymi nadal utrzymuję kontakt.
Poza tym bardzo dużo dały mi rozmowy z przyjaciółką, która uświadomiła mi, że nie mogę się dawać kopać po tyłku całe życie (momentami uświadamiała mnie dość dosadnie 😉 ). No i potem poszło już z górki.
To Ty byłaś spięta inaczej. Ale też , jak najbardziej, na temat. Taki rodzaj "niewyluzowania" też jest.