Małe, duże . Myślę, że każdy czasem kłamie. Raz dla siebie raz dla innych. Irytują mnie takie grube KŁAMSTWA, które wciągają wielu ludzi i wiele spraw. Bo potem trudno wybrnąć i zaufać. Małe wybaczam. Takie typu :o! jaka ładna fryzura!
takie które wciągają wiele osób i wiele spraw to ploty z których to potem dopiero rodzą się kłamstwa moje otoczenie mówi że mam nochal jak czarownica i z daleka wyczuwam kłamstwa i lawirowanie, coś chyba w tym jest bo rzadko się zdarza żebym się pomyliła w ocenie innej osoby
a czasem popieram drobne "kłamstewka" wszystko zależy kto ? co ? po co ? i dlaczego ?
Irytują mnie kłamstwa wymyślane w środowisku, w którym każdy każdego zna, a jak nie zna to przynajmniej ma się wspólnych znajomych. Naprawdę, nie pojmuję tego jak można kłamać i wymyślać ploty przy osobach, które na pewno sprawdzą te fakty i w ten sposób wyślą je dalej. Już parę razy byłam świadkiem takiej sytuacji (m.in byłam tą osobą np obgadywaną). Po co się narażać na nieprzyjemności i później uciekać na sam widok tej osoby?
Kłamstwo ma krótkie nogi. Miałam w podstawówce koleżankę, która notorycznie kłamała. Odnośnie wszystkiego, bez sensu, nie wiadomo po co - zawsze obracało się to przeciwko niej, chociaż i tak szła w zaparte i paliła głupa. Na szczęście po VI klasie przeprowadziła się, poszła do innej szkoły. W dodatku typ strasznego wampira energetycznego, taki co nie może ani chwili wytrzymać bez trajkotania, obgadywania, snucia teorii. Na (nie)szczęscie nasze mamy dobrze się znały, jakiś tam kontakt miałyśmy, chociaż bardzo rzadki - po latach spotkałam ją, z dwójką dzieci i o zgrozo - stwierdziłam że nic a nic się nie zmieniła. 😵
Nie toleruje klamstwa. W ogole. W calosci. Gdyby ludzie mowili prawde, zyloby sie lepiej.
Aa, niestety przez prawdomownosc miewam klopoty. Wrogow. I niestety bywam oklamywana. POniewaz nie mam wdrukowane, ze ludzie klamia. Ja nie, wiec jakos tak wydaje mi sie, ze inni tez nie. Zonk.
Czyli jest podział na małe i duże? Na niewinne i naganne ? Jako dziecko kłamałam jak najęta w ramach sztuki przetrwania w domu i w szkole. Potem w połowie szkoły podstawowej skończyłam z kłamaniem bardzo ostro. I bardzo surowo oceniałam kłamiących. Dziś mówię babci, że jest świetnie. Bo nie chcę, żeby się martwiła.
BASZNIA, szkoda, że ludzie wolą usłyszeć najsłodsze kłamstwo, a burzą się na to jak ktoś im mówi jak jest naprawdę. Też mam niewyparzony ozór i nie mogę się powstrzymać przed mówieniem prawdy prosto z mostu.
Mnie najbardzie przeraża takie kłamstwo w żywe oczy. W zaparte. Świadome i wyrachowane. takie z premedytacją i planem. I to, że daje się wiarę kłamiącemu. A prawdomówny jest bez szans.
Jak miałam nie za fajne kontakty z rodzicami to kłamałam ile wlezie. Aż weszło mi to w krew i robiłam to już potem nawet odruchowo, przy najgłupszych rzeczach. Na szczęście kontakty się poprawiły, nie kłamię. Tylko, że sama sobie zrobiłam tym krzywdę, bo a) długo nie mieli do mnie zaufania, b) mi jest ciężko komukolwiek zaufać, podchodzę z rezerwą, bo mam wrażenie, że ktoś mógłby robić tak jak ja. Chore.
Ale niesamowicie wkurza mnie wymyślanie niestworzonych historii. Po co to? Miałam dziewczynę w klasie, która opowiadała, że na jej dom napadli antyterroryści, jej mama przez to potem była w szpitalu [okazało się, że miała zwykły zabieg - nasze mamy się znały], nie mówiąc już o tym, że miała 3 wersje gwałtu na niej i dwie aborcje. No takiego czegoś kompletnie nie potrafię zrozumieć.
Z kłamstw najbardziej przeraża mnie - oczernianie. Za plecami. Ofiara nie ma pojęcia. "Życzliwi" kłamią o kimś na potęgę. Żeby zdyskredytować konkurencję? Ot, tak - dla zabawy? W wersji internetowej, szeroko rozpowszechnianej (a ofiara nadal nie ma pojęcia) jest po prostu zabójcze. Straszne. Niszczy ludzi, niszczy całe życia, wieloletnią ciężką pracę. To nie plotki - plotki to gadanie nieszkodliwe (ostatnio usłyszałam, że znajoma jest w ciąży - kłamstwo, ale nieszkodliwe, bo wszyscy by jej tego życzyli (i ona sama chyba też); co prawda sama bym nie chciała dowiedzieć się, albo nie(!), że "wszyscy" gratulują mi ciąży, w której nie jestem, cieszę się, że sprawa szybko się wyjaśniła). Obmowa - może być szkodliwa, ale opiera się na prawdzie - tym, czego się było świadkiem. Oczernianie jest ZŁEM. Okrucieństwem. Wywołuje ludzkie dramaty.
Ja mam tak jak BASZNIA. Nie toleruję kłamstw, nawet tych drobnych i pozornie nic nie znaczących. Sama kłamać nie potrafię i czasami wydaje mi się, że przez to moje życie jest bardziej skomplikowane 😉
Ja się tak zapętliłam u siebie w pracy. Przychodzi do mnie taka babcia z kotem, która myśli, że jestem w ciąży 😁 (ktoś tam coś powiedziała, przytyło mi się i kupiłam fajne fartuchy w szmaciarni, ale o wiele za duże) I chodzę w tej ciąży jak słoń już. Jakoś tak nie zdementowałam, bo nie załapałam od razu o co chodzi, a potem właśnie tak zabrnęłam, że nie wiem, jak z tego wybrnąć 😂 Najlepiej byłoby od razu to zdementować, tak samo jest z kłamstwem, najlepiej od razu to ukrócić, bo im dalej w las, tym gorzej.'
TEraz nie wiem, jak to tą babcią od kota skończyć. Chyba w końcu urodzę 🥂
Jest jeszcze jeden rodzaj klamstwa. Przemilczanie prawdy. Specyficzny, bo trudny do zaklasyfikowania -juz klamstwo, czy jeszcze tylko niedoinformowanie? Kiedy mowic 'mimo wszystko', a kiedy milczec 'dla dobra'- swojego, czyjegos. Ciezko.
Notarialna, ja to sie powstrzymac potrafie. Jesli opinia nie jest wymagalna to po co. Ale jak jest wymagalna...no i klops.
Przemilczeniem bym tego nie nazwala, tak mysle, bo przemilczenie kojarzy mi sie z zatajeniem czegos waznego. Wiec niczego waznego nie przemilczam. Czasem sie po prostu nie odzywam.
Trudne to wszystko 🙂.
Ale klamstwa NIENAWIDZE. A osoby majace klamstwo we krwi mnie przerazaja- nikogo nie obrazam, nie bierzcie tego do siebie, mam na mysli bardziej real.
Klamalam tez w dzieciectwie i mlodosci. Ale tego nie licze, to chyba troche wpisane w dorastanie.
Dzis: j/w. Moze dlatego, ze zdaje sobie sprawe, jakie straszne konsekwencje moze miec nieuczciwe zachowanie/klamstwo. Wiem, bo odczułam.
a ja mam przerąbane w życiu, bo najszczerzej w świecie.. nie potrafię kłamać. Chociażbym chciała to niestety można ze mnie czytać jak z otwartej książki. Od razu po mnie widać. Nie wiem, może kilka razy w życiu udało mi się zataić prawdę/zmienić wersję, ale to chyba musiałam być tak przyparta do muru, że aż sama chciałam wierzyć w to co mówię 😉 Może to i mało praktyczne w dzisiejszym świecie, ale za to nie muszę się zastanawiać komu co mówiłam i na co muszę przy kim uważać 😉