Przepraszam, bo będzie długo. Coraz wyraźniej widać tendencję jak w tytule. W tłumaczeniu: "nie wtrącaj się, a na pewno nie wtrącaj się DO MNIE". Wszędzie: "mój koń, moja sprawa", "moja głowa, moja sprawa (czy w kasku)", "moja sprawa na co wydaję pieniądze", "moje dziecko, niech się babcia nie wtrąca", "moje ciało, moja decyzja" itp. itd. Skrajnie: "moja sprawa, czy se strzelam w żyłę czy nie".
Że problemy wymyślam? A co ja zrobię, że ostatnio niemal wszystko sprowadza mi się do tego problemu? W każdej dziedzinie życia.
Krytykowanie zawsze było delikatną sprawą. "Kiedyś" to jakoś tak wyglądało, że funkcjonowały Auturytety. W razie co szło się do takiego "ojca chrzestnego", ów "wzywał na dywanik" i informował, że a,b,c w postępowaniu Y wielu osobom się nie podoba. Teraz jest inaczej, nie jestem pewna - jak?
Na re-volcie czasem się ten wątek pojawia, np. "czy i co wolno powiedzieć w pensjonacie" czy jakoś tak. Jednomyślności trudno się spodziewać.
Wg mnie, to sprawa znacznie poważniejsza, jakby współczesny odpowiednik "sporu o uniwersalia". Czy istnieją wartości obiektywne i trwałe? Czy wszystko jest umowne i względne? Bo jeśli to pierwsze, to można twierdzić "a fe!". A jeśli to drugie - jakie konsekwencje?
W dodatku zauważam dwie tendencje. Moralność Kalego. "Ja - mogę, mi - nie wolno". Np. mama, teściowa nie ma prawa krytykować moich predyspozycji wychowawczych, ja - jej predyspozycje mogę do oporu 😀iabeł: Druga: coraz mocniej idzie to po linii własności. Pieniędzy. "Bogatemu wszystko wolno". "MOJE - wara". "Moja sprawa, na co wydaję pieniądze". "Na siodło cię nie stać? 🤬 Masz zrobić tak a tak".
A co się dzieje z... instruktażem? Jednak ogólnie nie polega tylko na biciu brawa, ale też na krytyce. A tu coraz większy strach cokolwiek mniej miłego powiedzieć.
Jednak niektórym wolno się czepiać wszystkich o wszystko. Dziennikarzom np. I właśnie "postawnym, zamożnym i na stanowisku".
Odniosę się tylko do części Twoich rozważań. Chyba nie ma już czegoś takiego jak wartości, a tym bardziej uniwersalne. Tak sobie współcześnie pojęliśmy wolność i prawo do wolności. I z tego wynika też brak autorytetów.
Natomiast co do krytyki - to temat, które mnie osobiście bardzo boli i jeden z powodów dla których długo mnie nie było na forum. Bo obecnie pod hasłem "krytyka" kryje się przede wszystkim zdehumanizowana złośliwość. Nie ma w tym za grosz życzliwości, chęci rzeczywistej pomocy czyli bezinteresownego spowodowania by temu obok było lepiej. Nie ma refleksji i dokładnej analizy sytuacji, którą się ocenia. "Krytyka" staje się po prostu okazją do udowodnienia sobie, że jestem lepszy, a innemu dosadnego pokazania że jest gorszy. Taka krytyka rodzi ból, ból rodzi sprzeciw. Ponad to Ci którzy sami lubią "pokrytykować", tym bardziej tej krytyki nie umieją przyjąć od innych - może to rodzaj poczucia winy?
Tyle wątków jednocześnie. Odniosę się do tytułowego (chyba). W przypadku tych, których nie kocham- mojeX-moja sprawa- odpowiadam: racja, na pewno nie moja. I idę sobie i zapominam o sprawie. Bo mi się NIE CHCE toczyć nie swoich wojen. Bo większość przegrałam. Dla nielicznych, na których mi zależy- mam cierpliwość i perswaduję tak długo, aż zrozumieją lub się zmęczą. 😉 A tak ogólnie właśnie to forum i mnogość postaw, jakie tu spotykam, nauczyło mnie jednego- wiem, że nic nie wiem. A czy wolno się czepiać? Znam kilka takich toksycznych osób, które "mówią, co myślą". Czyli plotą głupstwa z impertynencjami naraz. Nie lubię ich, nie szanuję, unikam. I niczego na tym nie tracę.
Dzięki za odezwanie się :kwiatek: Krytykowanie jest trudne, ludzie różnią się subtelnością. Na żywo łatwiej - widzisz, czy kogoś rusza odrobina dezaprobaty, czy "wieszanie psów" spływa jak po gęsi. W necie... cóż, net uczy brutalności. I asertywności. Jedni biorą do siebie i nie protestują (błąd). Inni czują się bezkarni (błąd). Krytykujący musi liczyć się z tym, że krytyka się nie spodoba, jasne. Mnie chodzi o ogólny brak przyzwolenia na krytykę. Wszelką. Chyba, że... zaoczną. A brak krytyki (na krytykę zawsze można od razu odpowiedzieć) rodzi obgadywanie, ba - oczernianie. Wszystko - ale za plecami.
No i - nie krytykujemy rządzących. Tzn. niby krytykujemy, ale bez bezpośredniego kontaktu, bez efektu w urnach wyborczych. Obgadujemy a nie krytykujemy.
I jeszcze - całe życie: "odczep się ode mnie" a potem zdziwko - dlaczego ludzie stoją i patrzą biernie, gdy ktoś umiera? No przecież "jego życie - jego sprawa". Dobrze wyszkoleni.
To nie jest tak, żebyśmy chcieli, żeby inni wtrącali się wtedy i tylko wtedy, gdy nam to na rękę? I najlepiej, żeby tylko chwalili 💃
Ale fakt faktem w niektórych wątkach to aż strach się odezwać, bo zjedzą cię żywcem. "Nie pokazuj się tutaj, bo jesteś tylko rekreantem, koniarzem z doskoku, więc się nie odzywaj bo g*wno wiesz". Mam wrażenie, że na tym forum zanika jeździectwo dla przyjemności. Jeśli nie startujesz - jesteś niczym, nie masz prawa głosu, najlepiej skasuj swoje konto. Dopiero jak zaczynasz startować to jako takie 'poważanie' się zyskuje.
Przykre, że ludzie z którymi dzielisz pasję potrafią zabić całą radość podzielenia się z innymi sukcesem (w naszym mniemaniu) i tylko po innych jadą. 🙁
Edit:
No i mam wrażenie, ze niektórym przydałoby się porządne przyhamowanie z wyrażaniem swojej krytyki. Powinni się ugryźć w ozór, bo czasami przesadzają. Nikt się nie urodził mistrzem w siodle.
Ale w jakim sensie na żywo łatwiej? Chyba nie podoba mi się w jakim kierunku może pójść to stwierdzenie... Moim zdaniem krytyka zawsze! ma być życzliwa i nigdy nie wolno sobie pozwalać na "wieszanie na kimś psów". Nie i już!
I nie zgodzę się, że brak przyzwolenia na krytykę. Moim zdaniem - wprost odwrotnie. Wszyscy czują się uprawnieni do "szczerości" i wyrażania ocen.
Na forum przerażająca jest niesprawiedliwość. "Mnie krytykować nie wolno, ja po (abstrakcyjnym) kimś mogę jeździć jak po łysej kobyle". Ups - przecież od łysej kobyły trzeba się odczepić - skoro właścicielce się podoba 🤣 Zarówno zbiorowe ataki, jak i zbiorowe "śłitaśnie" zabijają sens rozmowy, wymiany doświadczeń, uczenia się od siebie nawzajem, przyjemność bycia w społeczności. Z pojedynczym "atakiem" można sobie poradzić, ze zbiorowym "krakaniem wron" - nie sposób. Ale w życiu jest tylko nieznacznie inaczej. Ascaia a dlaczego krytyka Zawsze ma być życzliwa? Ktoś mi matkę siekierą (realnie) a ja mu "chyba jesteś odrobinę "overreactive""? 😀 Po sobie oceniasz - istocie subtelnej. A totalne chamstwo ma się świetnie i coraz bardziej bezkarne.
Bardzo trudny temat. Z jednej strony sztywne autorytety wzywające na dywanik, z drugiej "jestem wolną jednostką, mam prawo do wyrażania własnej opinii, nikt mi nie może zabronić niczego". Z moje krótkiego doświadczenia wiem, że te pierwsze osoby bardzo cierpią wewnętrznie, a te drugie sprawiają cierpienie innym, tym na zewnątrz. Wszystko znów rozchodzi się o ten złoty środek, czyli jak wyrażać siebie nie krzywdząc innych.
Byłam na paru kursach asertywności, jako uczestnik, uczeń i prowadzący. Jak na razie asertywność, taka głęboka, a nie klepanie regułek, wydaje mi się wystarczająco dobrą odpowiedzią na takie dylematy. Głęboka asertywność to szacunek do swoich, ale także i innych, odczuć. Mogę więc powiedzieć mamie, żeby mi się nie wtrącała w ślubne plany, ale muszę to zrobić z pełną, a nawet nadgorliwą, dbałością o nią, o jej emocje.
Nie wiem dlaczego, ale krytyka powinna być życzliwa. Dla mnie właśnie z definicji. Tym różni się od obrażania, od wypominania, od czepialstwa, itd. W ogóle powinniśmy być bardziej życzliwi. A przykład o matce to taki... no nie przystający... taką osobę "krytykujesz"? Takiej osobie najwyżej wykrzyczysz cały żal.
Dzionka, uczysz asertywności? 🙂 Mnie wszyscy od lat wysyłają na taki kurs, ale jedyne co zyskali to moją asertywność w poddaniu się ich sugestii. 😉
Jeszcze jedno - krytykanctwo jest łatwe, szybkie. Rzucasz opinię i idziesz dalej. Krytyka wymaga uwagi i wysiłku. Bo odpowiedzialny krytyk zapozna się z sytuacją, poszuka wszystkich za i przeciw. Aby być ekspertem poświęci czas na zgromadzenie wiedzy i jeszcze dodatkowo przepuści ją przez pryzmat danej osoby. Będzie ważył słowa. I nie będzie tego robił tylko dla własnej satysfakcji.
Ascaia, uczę (się), ale od razu powiem, że nie takiej behawioralnej typu powiedz "X" jak słyszysz "Y", tylko asertywności jako postawy życiowej. BARDZO to do mnie przemawia, naprawdę!
Ascaia, życzliwa, hmm. Z dbałością o drugą osobę, o jej dobro, z jej dobrem na celu - tak. Sama to piszesz. Dla wielu osób jednak "życzliwa" znaczy "miła i sympatyczna", A skuteczna krytyka (bo krytyka ma konkretny cel, ta cała reszta - nie) nigdy miła nie będzie (tak mi wychodzi z życia). Bo domaga się ZMIAN. A zmian nie lubimy jak jasny gwint 🤔 Żeby nie wiem jak uważać i jak moderować swój przekaz będziesz Be, jeśli "partner w krytyce" odbierze potrzebę zmian. Będziesz tym bardziej uznana za ZŁĄ im trafniejsza krytyka. Bo jeśli krytyka nie trafi, to nie ma problemu - są fajne mechanizmy obronne. Dlatego mądrze jest nikogo nie próbować zmieniać (ani jego postępowania). Zamknąć oczy i serce. Wdech, wydech. Nie moje małpy - nie mój cyrk. Jak Tania pisze - tylko dla kochanych troska i uwaga. A reszta - niech się buja, skoro tak chce.
Dziś nawet słowo "krytyka" jest nie comme il faut. "Ewaluacja".
Jeździecki światek jest bardzo toksyczny. W sumie wszystkie takie bardziej "hermetyczne" społeczności tak mają. Krytyka krytyką, ale kwestia jak się ją przekazuje - większość strasznie naskakuje i pluje jadem, wtedy przynosi ona odwrotny skutek, bo zamiast zastanowić się nad sobą, to człowiekowi włącza się opcja albo wycofania się albo obrony. Ja przyznam szczerze, że nigdy nie lubiłam revolty - właśnie przez takie kółka różańcowe, które potrafią zrobić bardzo nieprzyjemny problem z czegoś, no odechciewa się po prostu cokolwiek pisać, bo a nuż komuś się coś nie spodoba i zlinczuje. A że niektórzy mają tendencję do zlatywania się jak karaluchy, to zaraz z jednoosobowego linczu robi się masowe ukamieniowanie "winnego".
Kwestię "moja sprawa" ja rozumiem - chyba mało kto lubi jak ktoś mu się wtrąca. Fakt, że czasem słusznie się wtrąca, ale generalnie jeśli ktoś nie robi krzywdy innym, ani nie wpływa jakoś na otoczenie, to faktycznie jego sprawa. Spoko, niech ktoś zwróci uwagę, może skrytykuje, ale na tym koniec.
Nie wiem, czy bogatemu wszystko wolno. Chyba się jeszcze nie spotkałam z czymś takim. Tzn, tak potocznie, bo niestety, jeśli X inwestuje w Y, to Y musi się trochę popłaszczyć, żeby zwyczajnie przeżyć. Ale jeśli się nie jest od nikogo zależnym...
Ale mimo wszystko ważna jest też forma przekazania krytycznej treści. Ciągle w to wierzę.
myślę, że ważne są intencje i kontekst. nie raz krytykowałam bliskie mi osoby ostrymi słowami - kiedy czułam, że tego akurat potrzeba, ale zawsze miało to na celu zmotywowanie ich do działania, zwrócenia uwagi na problem i wiem, że było tak odbierane. no, zazwyczaj 😉. mi też nie przeszkadza jak ktoś powie wprost, że robię coś źle (wole to od owijania w bawełne) i mogę się wówczas do tego odnieść (pozytywnie/negatywnie). z drugiej strony całkowicie zgadzam się z tym:
Głęboka asertywność to szacunek do swoich, ale także i innych, odczuć. Mogę więc powiedzieć mamie, żeby mi się nie wtrącała w ślubne plany, ale muszę to zrobić z pełną, a nawet nadgorliwą, dbałością o nią, o jej emocje.
trzeba umieć patrzyć dalej niż czubek własnego nosa i wielu zachłyśniętych 'wolnością' o tym zapomina - bo 'ja, moje i najmojsze'. ale to nie oznacza, że mamy podkładać się innym do zdeptania - nawet jeśli jest to zdeptanie 'w dobrej wierze' 🙂.
za to do szału doprowadza mnie ocenianie na zasadzie 'nie wiem, nie widziałem, ale on jest głupi i zły i najlepiej to na stos z nim'. internet jest najlepszym tego przykładem z racji większego, niż w życiu codziennym, stężenia chamstwa. żeby nie odnosić się do jakiś 'mitycznych' onetów czy innych youtubów - czasem jak czytam co niektórzy wypisują na revolcie, w jaki sposób oceniają obce sobie osoby po szczątkowych informacjach, nie wiedząc nic o ich sytuacji, o powodach, jak wylewają jad, jątrzą, rozdrapują, dzielą włos na czworo, snują domysły, szukają dziury w całym - to mnie krew zalewa! a podobno ludzi dorośli, inteligentni, oczytani...
każda sytuacja jest inna. każdy jest inny. każde powody są inne. tu się nie da generalizować.
krytyka to tyle co analiza, a ta z definicji może być trafna lub chybiona... życzliwość, emocje, etc nie mają tu nic do rzeczy. co do emocji, to naprawdę trudno zachować cierpliwość, jak kolejny rok, kolejny raz, w kolejnej sprawie, w rozmowie z kolejnym głąbem jest się słusznym prorokiem, a głąb nie przyjmuje argumentacji do wiadomości i wydziwia swoimi wydumanymi wizjami... po pewnym czasie, naprawdę większą przykrość niż przyjemność sprawia fakt, że kolejny raz miało się rację. ps a każdy ma swoje autorytety, a te cudze ma prawo mieć w d.pie! pps a generalizacje i stereotypy są bardzo funkcjonalne bo porządkują życie...jak ktoś nie umie konia wyczyścić, to mam prawo wnioskować, że jeździć też nie potrafi...i nie znam takiego co potrafi.
Ascaia, może jestem "głęboko niedoskonale asertywna" ale nie wyobrażam sobie "właściwej" formy np. przekazania mężowi, że nie widzi, że wszyscy się śmieją jak ostentacyjnie zdradza go żona. Historycznie utrwalone jest zabijanie posłańców przynoszących złe wieści. Forma nie ma tu nic do rzeczy. Także historycznie: ludzie domagający się zmian w innych źle kończą, zazwyczaj tym gorzej, im więcej zwolenników znajdują. Patrz - Sokrates, Chrystus, ale nie tylko. Chrystus to w ogóle cudów dokonywał 😀, żeby jego krytyka miała staranną formę (przypowieści).
Instytucja błazna była, który mógł krytykować królów.
Pomysł, że świat może funkcjonować bez krytyki jest... nie wiem jaki, nie mam zdania, nie ogarniam. Owszem, "Imagine" Lennona miło posłuchać, ale...
No i bajki mi się przypominają. Rozliczne, z różnych epok. I baśnie typu: "Nowe szaty cesarza".
Najbardziej chodzi mi o to, że domagając się swobody życia i bezkrytycznego podejścia kreujemy sobie totalną obojętność wobec tego naszego bezcennego życia.
Na forum też już mało kto reaguje konkretnie (nie licząc dziwnych spędów pt. huzia na józia). Bo jaka idea? Niechże sobie ludzikowie jeżdżą tyłem do przodu jak lubią. Niech rozbijają swoje konie bez sensu. Jak to leci? "Żyj i daj żyć innym". Nie dziwią mnie nagonki na tych, co czasem chcą komuś pomagać. Bo to przecież jednak ingerencja jest, nie? A żyjemy w czasach "wolności".
Halo, mam nieodparte wrażenie, że masz jakąś konkretną sytuację na myśli. Z forum? Kto kogo zdradza? Pisz! Rozgryziemy temat. 😉 A tak ogólnie to ja odstąpiłam od krytyki z dwu powodów. Jeden to jakaś taka niemoc i przekonanie, że nie rozumiem świata. Druga to pragnienie spokoju. I taka uprzejmość, którą nazywam tolerancją. Jak już nie mogę dłużej- znikam, skreślam i zapominam. Efektem jest coraz większa moja izolacja no i opinia fałszywie miłej małpy.
moje x moja sprawa odniosę się konkretnie do tego, i to w kwestii konkretnie końskiej, chociaż dotyczy też innych dziedzin życia i nie chcę wnikać w towarzystwa wzajemnej adoracji na forum lub robienia sztucznych zadym, bo nie o to mam nadzieję w tym temacie chodzi najbardziej pasuje mi tu powiedzenie mądremu wystarczy słowo a głupiemu to i całe forum przeczytane 3 razy nie pomoże chociaż nie wiele pisze na forum bo jestem baranem dupoklepiącym, mam swojego gluta którego uratowałam od wyścigów na litwie łotwie czy innym temu podobnym miejscu gdzie ostatnie konie kończą na grillu, tudzież rekreacji po 10 godzin dziennie... ale długo czytam forum, czytam prasę końską, czytam książki związane z jeździectwem, słowem szukam każdej okazji żeby wiedzieć więcej i wyciągam wnioski, stosuję wskazówki i podpowiedzi, wiem czyje rady osób tu piszących ( nie chce wymieć z nicka bo mogłabym kogoś pominąć) są mi pomocne i potrzebne a na które mam patrzeć z przymrużeniem oka a na które oka nie zawieszać, i pomimo tego że pewnie do końca życia pozostanę dupoklepem, uczę się dla dobra siebie i konia, i zaczynam jak to wrotki powiedział od czyszczenia a kończąc na właściwym odstawieniu konia do boksu ale patrząc tak z boku najbardziej wkurza mnie w świecie dzisiejszym brak pokory u ludzi, a wystarczy czasem chwilę pomyśleć zastanowić się a może jednak ktoś inny ma rację ?
ominę temat dzieci śmigających po necie bo to chyba temat na książkę na bardzo grubą książkę
a ja ze swojego miejsca mogę tylko powiedzieć dziękuję
Tania, rozczaruję - żadna konkretna sytuacja. Po prostu powtarzające się w wielu wątkach apele pt. "odwalcie się". Nie tyle chodzi o forum, tu "rządzące prawa" trzeba poznać, co o życie. Od dupereli totalnych po sprawy życia i śmierci. No właśnie jakoś tak wychodzi - jak jesteś milutka, to dopiero z ciebie bicz 😀iabeł: Jak to leciało w tym dowcipie? "Nie każdy kto wsadza cię w g* to twój wróg, nie każdy kto cię z g* wyciąga - to przyjaciel, a jak już wlazłeś w g* - to NIE ŚPIEWAJ!" 😍
Na forum widać coś takiego (duperela): "moja sprawa jak wygląda mój koń - ładnie mu w tym padzie, Prawdaa?" Ludzie są ok jak mają dostarczyć głasków i bezwarunkowego wsparcia. Kiedy mówią o jakichś wymaganiach, o jakichś zasadach - są be. Argumentem nie jest coś konkretnego wtedy, tylko "moja sprawa, nie wtrącaj się". Czyli - wtrącaj się tylko wtedy, gdy masz mnie pochwalić. A to nie tak - albo będą się wtrącać, albo nie wtrącać. Nie wtrącania się możemy później bardzo żałować. Albo człowiek jest wolny (imo - nie jest, bo o niczym nieodwołalnym w swoim życiu nie decyduje, nie jest bogiem) albo uwikłany w zależności, także społeczne. Tymi zależnościami dowolnie szermować się nie da. famka, twoja uwaga cenna dla (jednak nadal 😀iabeł🙂 nieobojętnych, czyli czasem krytykujących : jedno, dwa słowa. Mądremu dość.