Przypomniało mi się dożwianie w szkole. Drożdżówka i kubek kawy zbożowej z mlekiem. Każdy dzieciak dostawał. I to było dobre. Złe, że trzeba było dożywiać w ogóle. Pamietam też reformę oświaty i powołanie zbiorczych szkół gminnych. Polikiwdowano wiejskie szkoły w ramach wyrównania szans. W efekcie w mojej miejskiej szkole zrobiono niewiarygodny tłok. Przerwy były 5 minutowe, ze względu na dojazdy uczniów ze wsi. Szanse wyrównano, owszem. W dół.
Skoro w tematach szkolnych jesteśmy, to ja sobie też powspominam granatowy fartuszek z białym kołnierzykiem, tarczę "wzorowy uczeń" i zazdrosny wzrok w kierunku koleżanki, której trafiła się jakaś stara i sfatygowana tarcza z napisem "wzorowa uczennica". Jedyna taka w szkole! Teraz to by raczej było nie do pomyślenia, żeby tak dzieci znakować 😉
A podróżowanie? Pamiętacie jaki to był koszmar senny? Jak trzeba było walczyć o wepchnięcie się do autobusu/pociągu? Okres przedświąteczny lub np. przysięga ? Pamiętam taki obrazek jak tłum szturmował autobus a pan bileter napierniczał ludzi po głowach tym do dziurkowania biletów. Takim metalowym ciężkim. Potem tłum oberwał drzwi od autobusu i wisiały na jednym zawiasie. Pamiętam podróże Zamość -Kraków pociagiem na stojąco z dzieckiem na rękach. Takie wręcz zawodowe chamstwo konduktorów. Wszyscy się ich bali. A dalsze podróże? Wysiadywanie pod milicją po paszport. Przesłuchania po co i dokąd. Kłopot z zakupem biletu w LOT za ocean. Dziś sama linie lotnicze mi skrzynkę spamują.
Jeździłam Kielce-Gdańsk co 2-3 tyg. Miałam opracowane przesiadki do perfekcji. Gdzie drzwi stają którego wagonu, kiedy trzeba z drugiej strony torów, a kiedy przez okno 🙂 Najgorszy chyba był pociąg Gdynia-Zakopane. Kiedyś facet jak wsiadł w Gdyni z walizką nad głową - tak stał do Bydgoszczy. Brr. Miałam duży plecak na aluminiowym stelażu. Kładłam go w łączniku między wagonami i było spanie 😜 Najwyżej śnieg trochę zasypał 😁. Ale - lubiłam jeździć pociągami. A dziś nie cierpię. Dziś mi śmierdzi i wszystko się lepi.