Ech, szkoda, że w większości zwekslowało na wyliczankę evergreenów, i deja-vu z hitów dzieciństwa.
To też znak czasów? Że przedmioty takie ważne dla ludzi?
Dziwne, nie tęsknię za żadnym przedmiotem, ew. za klimatami, wspomnieniami, sentymentem które budziły. Jeśli czegoś brak, to tego co własne ręce zrobiły, a uległo zagładzie 🙂
Jeśli brak mi (a brak) kolorowych szkiełek, to dlatego, że dzięki nim każdy mógł się świetnie bawić, i absolutnie każdy mógł mieć ich wybitną kolekcję. A w kole nie rzucało się kamieniami, tylko nożem 🙂 i jak się wbił tak prowadziło linię, w ogóle niebetonowe podwórka zapewniały dużo lepszą zabawę, np. tor kapslowy 3D.
Książki brak mi jednej. Dosłownie brak, bo gdy zaginęła - zdekompletowała mi kolekcję "nagród za wyniki" 🤣 Nie książki mi brak, tylko klimatu świata z opowieści. Nie, że bajkowego - tylko... kto nie czytał ten nie zrozumie.
http://pstrobazar.blogspot.com/2011/11/krolestwo-bajki-evergreen-ewy-szelburg.htmlLiteracko temat wspominek nieźle ujmuje "I w sto koni nie dogoni" Porazińskiej, o za-ubiegłym stuleciu właściwie.
Źle chyba napisałam w idiokracji, że "tęsknię". Nie, pogodzić się nie mogę z pewnymi zjawiskami dzisiaj. Że np. ludzie masowo mają tytuł magistra i nie oznacza to, że są jakkolwiek wykształceni. Że łgać można (i trzeba) do oporu. Że przestaliśmy się spotykać bez zadęcia, na bieżąco. Że o pozwie rozwodowym dowiesz się z sms-a (ups, z fejsa raczej).
To jeszcze popsuję klimat ever-greenów. Za czym NIE tęsknię NA PEWNO: za sanatoriami dziecięcymi. Tak. Było coś takiego. Bezpłatne. Dziecko chorowite? to - buch, do sanatorium na 1/2 roku. Mnie ominęło, ale np. siostry cierpiały katusze. I że w szpitalu nie wolno było dziecka odwiedzać. A rodząca kobieta najszybciej to mogła w mordę dostać a nie cokolwiek, czego potrzebowała. Ani za strzyżeniem do gołej skóry ręczną maszynką, bo w szkołach wszawica królowała. Ani za... podcieraniem się liściem łopianu, bo sławojka i papier to luksus.
"Każdy medal ma dwie strony monety" (oczywiście - wojskowa wersja powiedzenia). Lżej się żyje. Chwilami może zbyt(!) lekko. Na 100 to jestem pewna, że swojej młodości na młodość rodziców nie zamieniłabym na pewno. Bo oni mieli wojnę i ruinę a nie młodość. Bo XX wiek całościowo to się w historii fajosko nie zapisał.
A - taką piosenkę z "Bambino" zapamiętałam: "Uljanowsk, Uljanowsk, barwami tęczy w słońcu gra, to miasto, jak słaaawa, jak Lenin wiecznie trwaaaa!"