Forum towarzyskie »

Dom Spokojnej Starości "Jesień Re Volty"

Jakim cudem wtedy był czas na wszystko?
Mój Ojciec chodził wieczorami na szachy i na brydża.
A przecież ogólnie chodziło się wcześniej spać. Mnie w ogóle w głowie się nie mieściło,żeby po 22😲0 kogoś w domu nie było i wszyscy by nie spali. Soboty były pracujące. Wolna niedziela. A tyle czasu było się razem. I tyle było go na zabawy.
Tania, moj chodzil na zebrania Solidarnosci... A czasu bylo tyle, ze mozna bylo wyspac sie, do szkoly pojsc i jeszcze swiat zawojowac.
I ludzie byli inni, musieli sie widywac, pisac listy i postarac, by kogos spotkac.
Wyobrazacie sobie teraz odwiedzanie ludzi bez zapowiedzi? Wpadanie ot tak,o, pogadac?
jeszcze pamiętam plastikowy kubek herbaty na rynku. jak mama układała mnie o 2,3 w nocy na kocyku, na tylnym siedzeniu fiata załadowanego towarem , a potem w zamian za odwagę dostawałam żelki i gumę kulkę. te żelki byly takie wspaniałe, lepkie strasznie, pakowane oddzielnie i strasznie drogie. i jak siedziałam i szyłam na maszynie ubranka dla lalek przy pomocy szwaczek, podkradając im ścinki.

a potem był Lampo, był Łysek, był Garbusek, Andersen w pięknej oprawie. nie było akcji o czytaniu dzieciom, bo każdy czytał. potem już były kasety z benjaminem, ale to byłam sporo starsza.
.
(...)A na nudę najlepiej sprawdzało się grzebanie w komórce dziadka (...)
Idę o zakład, że nie tylko ja pomyślałam o komórce jako o telefonie w pierwszej chwili.  😉
.
U nas to sie "skrytka" nazywalo. A w niej same skarby - muszle z wakacji i kamienie ze spacerow, stare butelki po rumie (mialy super ksztalty), nowe butelki z sokiem, kompoty i sloje ogorkow, miliony srubek i nakretek, gasior do wina i stare gazety, zelazka na dusze i kasia do "odkurzania".
Tania, mi się archaicznie zrobiło i komórki elektroniczne wypadły z obiegu myślowego. Komórka była z desek, z dachem z papy, węglem na piętrze i rdzewiejącymi narzędziami w szafkach na parterze. Gdzieś jeszcze poupychane szkolne zeszyty babci, klasery ze znaczkami, ubrania... na cały dzień można było przepaść

Ja wiem, wiem. I ja kochałam buszowanie w komórkach, piwnice i strychy.
Ale przez moment wyobraziłam sobie jak sms Dziadka czytasz.  😉
I mnie się wzięło na wspominki 🙂 W moim pokoju stał o taki telawizor a z siostrą słuchałyśmy radia i nagrywałyśmy kasety na takim sprzęcie 🙂
Słuchałam bajek i muzyki z płyt winylowych. Bajki to znałam na pamięć.
Jeździliśmy na takich metalowych wrotkach 🙂
Pamiętam jak byłam mała, to rodzice zabrali mnie na pochód pierwszomajowy. To było coś dla takiego dzieciaka.
Co jeszcze pamiętam? Mleko i śmietanę w szklanych butelkach zamykanych blaszką, gumy donald i historyjki obrazkowe, takie okrągłe lizaki z kwiatkiem, fartuszki szkolne, tarcze i opaski wzorowego ucznia. Pewexy z deficytowym towarem za dolary.
Isabelle, ja mam podobne wspomnienia z Juratą. Gdy pojechałam po latach, to myślałam, że usiądę na deptaku i się rozpłaczę. To już nie była "moja" Jurata, w której Dziadek biegał po rybę, bo wnusia nic nie chciała jeść, nie ma już tej spokojnej plaży...

Wiecie co, mnie tak bardzo brakuje ludzi, których już ze mną nie ma... I ilekroć o tym myślę, nachodzą mnie takie dziwne myśli, co będzie po nas, co będzie, jak mnie już nie będzie... I tak mi się dziwnie robi wtedy... Rozkleiłam się...
Lista przebojów programu III nagrywana na kasacieka.
I potem odsłuchiwanie tego milion razy.
Przewijanie kaset ołówkiem...  😁
O tak! A znając tendencje mojej Mamy do chomikowania, część moich starych kaset jeszcze istnieje gdzieś u nich w piwnicy 😉
A ja strasznie tęsknie do czasów kiedy to 24h należały tylko do mnie i bywały dni kiedy robiłam to na co miałam ochotę od rana do wieczora  😜
widzę, że nie tylko ja się rozklejam. takie wspomnienia, rodzina, której się już nie ma, a jest nierozerwalnie złączona z pewnymi zdarzeniami, miejscami...


ciekawi mnie jak teraz wygląda miejsce, które odwiedzałam 15 lat temu, czy byłabym w stanie je poznać? czy zamiast niskich pokoików i znajomych jezdzących rok w rok w to samo miejsce nie stoi jakiś kurort? jak wakacje spędzało się oby dalej od zbiegowiska ludzi, a nie w taki sam zgiełk z którego się przyjechało. i huśtawka z opony, która byla na ścieżce w dół zamontowana i dzieciak leciał wysoko nad ziemię huśtając się..

jeszcze Wałbrzych, który zawsze był dla mnie magiczny, te wąskie uliczki, które po łódzkiej równinie wydawały się górami, park tuż obok Ossowskiego, z masą schodów, torem na sanki i wielkimi kamiennymi postumentami,  jakiś stadion niedaleko, gdzie dziadek zawsze szedł na piwo z innymi mężczynami targającymi wnuczki na spacery. stara kamienica, w której nawet zapach był specyficzny. czy poznałabym miejsce, z którego się wywodziła moja rodzina?

jaką mam ochotę na jagody! z cukrem i śmietaną.
Ojej, jakie wspominki  😀

A mnie brakuje szkoły, takiej z elementarzem, gdzie "Ala ma kota", drewnianymi ławkami z dziurą na kałamarz i stalówkami osadzonymi w plastikowej oprawie, fartuszkami z białym kołnierzykiem i tarczą, z tekturowymi tornistrami i zeszytami z niebieską okładką.

A w domu: baśnie Andersena z przepięknymi ilustracjami, telewizor Lazuryt z ekranem za szybką, okrągły stół na środku pokoju "stołowego" i nawet kuchnia z fajerkami, ale nie używana, bo mieliśmy nowoczesną  😀  kuchenkę na gaz.

A w sklepie: mleko nalewane do kanki, prawdziwy wielki bochen chleba i masło na wagę. I dla dzieci  maczki, cukrowy groszek w okragłym pudełku z dziurką, lody gałkowe w dwóch kawałkach wafla i lizaki kogutki.

I szalone zabawy od świtu do nocy: podchody, berek, w zbijanego, chowanego i państwa, skakanka, klasy, potem guma i pieczenie ciast z błota nad rzeką.

Oj, długo by tak można wymieniać...  😍
Cień na śniegu, MACZKI! Oh tak- to był hit. Jak byłam chora, to nie mogłam ich jeść, bo podrażniały gardło (i tak ssałam cichaczem :hihi).
Ech, szkoda, że w większości zwekslowało na wyliczankę evergreenów, i deja-vu z hitów dzieciństwa.
To też znak czasów? Że przedmioty takie ważne dla ludzi?
Dziwne, nie tęsknię za żadnym przedmiotem, ew. za klimatami, wspomnieniami, sentymentem które budziły. Jeśli czegoś brak, to tego co własne ręce zrobiły, a uległo zagładzie 🙂
Jeśli brak mi (a brak) kolorowych szkiełek, to dlatego, że dzięki nim każdy mógł się świetnie bawić, i absolutnie każdy mógł mieć ich wybitną kolekcję. A w kole nie rzucało się kamieniami, tylko nożem 🙂 i jak się wbił tak prowadziło linię, w ogóle niebetonowe podwórka zapewniały dużo lepszą zabawę, np. tor kapslowy 3D.
Książki brak mi jednej. Dosłownie brak, bo gdy zaginęła - zdekompletowała mi kolekcję "nagród za wyniki" 🤣 Nie książki mi brak, tylko klimatu świata z opowieści. Nie, że bajkowego - tylko... kto nie czytał ten nie zrozumie.
http://pstrobazar.blogspot.com/2011/11/krolestwo-bajki-evergreen-ewy-szelburg.html
Literacko temat wspominek nieźle ujmuje "I w sto koni nie dogoni" Porazińskiej, o za-ubiegłym stuleciu właściwie.

Źle chyba napisałam w idiokracji, że "tęsknię". Nie, pogodzić się nie mogę z pewnymi zjawiskami dzisiaj. Że np. ludzie masowo mają tytuł magistra i nie oznacza to, że są jakkolwiek wykształceni. Że łgać można (i trzeba) do oporu. Że przestaliśmy się spotykać bez zadęcia, na bieżąco. Że o pozwie rozwodowym dowiesz się z sms-a (ups, z fejsa raczej).

To jeszcze popsuję klimat ever-greenów. Za czym NIE tęsknię NA PEWNO: za sanatoriami dziecięcymi. Tak. Było coś takiego. Bezpłatne. Dziecko chorowite? to - buch, do sanatorium na 1/2 roku. Mnie ominęło, ale np. siostry cierpiały katusze. I że w szpitalu nie wolno było dziecka odwiedzać. A rodząca kobieta najszybciej to mogła w mordę dostać a nie cokolwiek, czego potrzebowała. Ani za strzyżeniem do gołej skóry ręczną maszynką, bo w szkołach wszawica królowała. Ani za... podcieraniem się liściem łopianu, bo sławojka i papier to luksus.

"Każdy medal ma dwie strony monety" (oczywiście - wojskowa wersja powiedzenia). Lżej się żyje. Chwilami może zbyt(!) lekko. Na 100 to jestem pewna, że swojej młodości na młodość rodziców nie zamieniłabym na pewno. Bo oni mieli wojnę i ruinę a nie młodość. Bo XX wiek całościowo to się w historii fajosko nie zapisał.

A -  taką piosenkę z "Bambino" zapamiętałam: "Uljanowsk, Uljanowsk, barwami tęczy w słońcu gra, to miasto, jak słaaawa, jak Lenin wiecznie trwaaaa!"
Ja tęsknię za spokojem. Za tym że moi rodzice wracali o 15 i mieli czas dla nas i na życie. Za klimatami w stajni, gdzie nikt nie patrzył jakie masz bryczki. Za wakacjami u babci... Za spokojnym życiem po prostu. Tak...
Acha i za tym że ludzie byli ludźmi, nie jakikiś maszynami. Źe czytało się Hłaskę i śpiewało Kaczmarskiego i gadało o programach Halika. Spotykało po prostu bo był czas, chęć do życia a nie do zarabiania. Czasem myślę że nie umiem teraz żyć 🙁. Przepraszam za post pod postem ale w telefonie nie mogę edytować...
Halo- a możesz mi przybliżyć ten temat sanatoriów? Ja się z tym nie zetknęłam. Pół roku?? Na co te dzieci chorowały?
Były jeszcze tzw.prewentoria. To właśnie to?
Oczywiście, że były i złe strony życia. Może właśnie daltego zapamiętało się te miłe szczegóły?
Wszawicę pamiętam. I tak pamiętam.... pięknie. Głowy zgolono dzieciom z Domu Dziecka. Dziewczynkom też.
I w mojej 6 klasie na znak solidarności zgolili się wszyscy chłopcy ze zwyczajnych domów. Żeby tym z Domu Dziecka nie było przykro.
Pani osłupiała. A ja puchłam z dumy, że mam takich fajnych kolegów.
No była gruźlica, wszawica, zęby mało kto miał wszystkie, brudne ręce z żałobą za paznokciami miał co drugi. Łazienka to była rzadkość. Włosy i całego człowieka myto raz w tygodniu.
Gumę Donald zżuliśmy jedną i wylądowaliśmy na oddziale zakaźnym z żółtaczką. Siedem osób z klasy.
Ale za to latem mogliśmy bezpiecznie biegać po polach, kraść czereśnie i palić ogniska.
A święta to były święta a nie latanie po sklepach.
Może też było tak, że starsi pamiętali okupacyjną biedę ? Takie prawdziwie straszne czasy. I cenili to, co było?
I nam pokazywali?
W sumie, to wiele rzeczy wspominam jako koszmar.
Szkoła podstawowa której nienawidziłam. Milion bachorów po 30 w klasie. 8-10 klas w każdym wieku.
Koszmarne blokowisko Gdańsk-Zaspa. Ochydne, śmierdzące klatki schodowe i windy.
Koszmarne ciuchy.
Ogólnie, to wcale nie wspominam dzieciństwa miło. Tylko niektóre rzeczy, takie jak sopocki hipodrom, moją odskocznię od smutnej, szarej rzeczywistości.
Pod koniec podstawówki zrywałam się na wagary i jeździłam do stajni tramwajem (kilka lat, bez biletu  :hihi🙂 z Zaspy na Żabiankę, w toczku na głowie i z bacikiem w ręku. Kanarów wtedy nie było.

Wszawicę też pamiętam! Fluoryzację i smak jodyny którą trzeba było wypić po wybuchu w Czarnobylu.

Wszawicę też pamiętam! Fluoryzację i smak jodyny którą trzeba było wypić po wybuchu bomby atomowej w Hiroszimie.


kotek, a to nie o Czarnobyl chodzilo? bo wiesz, ze Hiroszima to 1945? 😀
Hahahaha, widzisz, taka stara już jestem, że mi się wybuchy mieszają  😂
Już poprawiam, dzięki  :kwiatek:
Jakoś na szczęscie rzadko wspominam dziecinstwo. Na szczescie  😉 bo przynajmniej na codzien nie myslę ile to już lat upłynęło. Ale mam i takie dni ,że wspominam. Takie dni to np świeta, gdzie kiedys cała rodziną się spotykalismy , wszytkie wnuki Babci, bo oczywiscie swieta zawsze były u Babci. Oj jak mi tego brakuje. Wogóle pomimo ,że i wówczas sie nie przelewało (jesli chodzi o pieniadze) to był czas na kolegów, koleżanki, przyjaciół i rodzinę. Częsciej sie spotykalismy, częsciej bawilismy ,żyło się inaczej- spokojniej. Moi rodzice zawsze mieli dla mnie czas- ja już dla swojego dziecka -nie zawsze 🙁 .  Bo dodatkowa praca, bo papiery z pracy, bo delegacja itp itd. Mąz mial własną firme i wogóle był gosciem w domu. Moj tata zawsze w kazdą niedzielę zabierał nas  na spacery, chodzilismy do łazienek, na starówkę, na lody do horteksu. To był dzien rodzinny , zawsze bylismy w niedzielę razem.
Teraz..teraz mamy erę internetu. Z przyjaciólmi gadamy przez net, piszemy na forach, listy i kartki z życzeniami przesyłamy pocztą internetowa- a real? W realu jestesmy sami, spracowani, zaganiani, na nic nie mamy czasu. Eh mnie się te czasy wcale nie podobają.
a ja mam wrażenie, że zupełnie nie o to chodziło w tym wątku co kto pamięta...  🙄
Julie, to Cie jeszcze raz poprawie, w Czarnobylu to nie bomba, tylko reaktor im poszedl 😉

ale jakbys zostawila ta Hiroszime to bys sie pieknie wpisywala w dom spokojnej starosci Zlota Jesien 😀
Zakładam pod wpływem wpisów halo. Kącik dla tych co pamiętają stare czasy i tęsknią za tym i owym.
Siadam na bujanym fotelu. I wspominam.
........................ 
Zapraszam do rozmowy w ciepłych kapciach.  :kwiatek:


Myslę Gilian ,że o wspomnienia chodziło.
to mamy dwa takie same wątki? fajnie, tylko celem...?
Ja nie mam żadnego tajnego planu ani ukrytych intencji. Halki mi zabrakło.
To takie sobie pogaduszki, nic więcej.
I ja szkoły nienawidziłam z całego serca. I dopiero stajnia mnie uratowała.
Nie miałam porządnych lekkich ubrań na zimę. Marzłam na przystankach.
Jednak tego wydłużonego czasu i spokoju mi brak. No i nieszczęsnej halki.
A Julie w swoim wieku nie powinna mieć dzieci. Jeśli Hiroszimę pamięta.  😉

a co do dwu wątków, to jak widać jednak jest tu grupa, co ma nieco starsze wspomnienia.
myślałam o okresie lat 60-70
Julie żywym dowodem.
w wątku o hitach dzieciństwa nie ma ustalonego limitu wiekowego. Regulamin obowiązuje wszystkich albo nikogo, podobno.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się