Forum towarzyskie »

Powrót do natury, czyli z miasta na wieś...

ja kiedys tego tez przestrezegalalm, ale siano dosuszone  i szeleszczace mozna smialo dawac szkapom -oczywisie stopniowo je przyzywczjajac
kiedys jak zobaczyłam co moj kuc wyrabia on ma zoładek ze stali
po pozbieraniu ziemniaków pan kuc postanowil zwiedzic pole i pozbieral wszystkie male zostawione ziemniaczki potem przegryzł młoda lucerna, popil woda, oczywiscie zjadl kobylom kolacje(zapomnialam zamknac drzwi) i nic kompletnie lobuzowi nie bylo ,
moral z tego taki zlego diabli nie biora
Jodzi nie przesadzajmy 🙂 tydzień to jest minimum.
A co do nietypowych konsumpcji. Moje konie zeżarły huby z drzewa ostatnio  😲 latałam do stajni potem na byle puknięcie, bo to na pewno kolka już! Tfu tfu tfu!
jodzi prawdziwe siano, takie pachnące i zielone, które zebrałem z pola w pierwszej kolejności, ukryte jest wewnątrz tej pryzmy. Z zewnątrz, czyli to, do czego konie siłą rzeczy mają dostęp (i tak nie miałem żadnego innego miejsca, gdzie mógłbym to składować - a przy okazji ociepla mi jeden bok wiaty; jedyny mądry koń w tym roztrzepanym towarzystwie, czyli nasz emeryt Głuś, suszy się tam teraz, podczas gdy babiniec woli moknąć na środku padoku...), to przewiędła trawa, która powinna była być skoszona najpóźniej w czerwcu, a z przyczyn o których już w tym wątku pisałem, skoszona nie została. Udało się teraz, zebrałem to tak czy inaczej, choć bardziej nadaje się na ściółkę niż do karmienia - ale też zawartość wody już przy koszeniu była w tym minimalna, zdziwiło mnie, że w ogóle chcą to jeść, ale skoro jadły, a właściwie smakowały - nie miałem nic przeciwko temu. W końcu to nie jest tak, że ja te konie zamykam w jakichś boksach, gdzie nic innego oprócz takiego "siana" nie mają. Jak widać na zdjęciu z poprzedniej strony, mogą sobie łazić gdzie chcą przez całą dobę. Raczej nie miały szans się tym napchać i zrobić sobie krzywdę.

Zresztą: mija drugi tydzień, a jedyny efekt jaki zaobserwowaliśmy w pierwszych dniach, kiedy się jeszcze tym czymś bardzo interesowały, to zwiększona produkcja gazów, które jednak znajdowały ujście z właściwej strony konia. Co pośrednio dowodzi, że istotnie, gdyby napchały się tym do nieprzytomności, mogła była stać im się krzywda: jak wiadomo, koń nie może beknąć, więc gazy w żołądku, które pewnie by się pojawiły, gdyby konie przez dłuższy czas jadły tylko coś takiego, są bardzo niebezpieczne.

Ogólnie denerwowaliśmy się bardzo przez pierwsze dwa tygodnie pobytu w Boskiej Woli (kiedy jeszcze żadnego siana nie było): one się bardzo często kładą i potrafią leżeć przez dłuższy czas, co najwyżej leniwie machając ogonami! Na początku biegałem więc za każdym razem osłuchać, czy jelita pracują, podnieść, pogonić - spotykając się z kompletnym niezrozumieniem czworonogów zresztą... Rozwiązanie zagadki jest bardzo proste: do tej pory przynajmniej, kiedy dni były dość upalne, konie żerowały przez większą część nocy. Kiedy podejdzie się w nocy do ogrodzenia i posłucha, to zwykle gdzieś ze środka dochodzi odgłos równomiernej pracy pięciu par szczęk. Nic dziwnego, że w dzień po prostu chciało im się spać - i stąd na większości zdjęć, jakie zamieściłem na achałtekińskim wątku, przynajmniej jedna z panienek akurat zażywa kąpieli piaskowej lub po prostu śpi. Bywało, że leżały wszystkie trzy, a nawet i cztery naraz (z Dalią lub z Glusiem) - tyle, że nigdy nie udało mi się takiego momentu uchwycić.

Wracając do traw: dalej mam problem z tym drugim padokiem. Ta część, która została skoszona na przełomie czerwca i lipca i skąd wyczesywałem grabiami zwiędłą trawę w miejscach, gdzie nowa nie była w stanie spod niej wyrosnąć, nie odrosła na tyle, żeby nadawała się na drugi pokos. Jednak jest tam całkiem spora trawa - tak z 10 - 15 cm długości średnio. Radek stwierdził, że na coś takiego nawozu wysypać nie można i dobrze by to było skarmić. To nawet - teoretycznie - nie jest taki zły pomysł, bo choć trawa na pierwszym padoku daleka jest jeszcze od wyjedzenia, to przez ostatnie dwa tygodnie, kiedy konie po niej biegały, srały i tarzały się, a deszczu nie spadła ani kropla, znacznie oklapła i ładnie już nie wygląda. Tyle, że po pierwsze, nie za bardzo mam jak ogrodzić 2 - 3 ha po drugiej stronie drogi, po drugie - nie wierzę, że one to wyjedzą przez 2 czy 3 tygodnie, a tyle realnie sezonu pastwiskowego zostało, po trzecie - nawet, jeśli uda mi się to ogrodzić np. pastuchem (w tym przypadku, koniecznie podłączonym do prądu - będę musiał od Radka elektryzator pożyczyć), to i tak trzeba je będzie na noc zabierać z powrotem, a po czwarte - trzeba będzie im tam jakoś zapewnić dostęp do wody, a nie jestem w tej chwili na to technicznie przygotowany.

Nie byłoby tych wszystkich kłopotów, gdybym miał własny traktor i beczkowóz (resztę maszyn można pożyczyć). Cóż: mam nadzieję, że do wiosny się dorobię!
Ja przeżyłam już 2 przeprowadzki. Pierwszy raz na nieco "ucywilizowaną" wieś, a teraz w totalne krzaczory. Jest po prostu... jedwabiście, cisza, spokój, dookoła tylko moja ziemia. Najczęściej przyjeżdża listonosz. Baa. Ciągnikiem się nauczyłam jeździć. Odkryłam, że rolnicy boją się psów i koni. Tylko u nas jakieś "bezkonie" jest. 🙄
Jeżeli to jest to miejsce, które masz w opisie, to szczerze zazdraszczam! 😉 😜
tylko nie mów głośno, bo zaraz się ludziska zlecą i nie będę miała gdzie przyjeżdżać  😁
Jeżeli to jest to miejsce, które masz w opisie, to szczerze zazdraszczam! 😉 😜
tylko nie mów głośno, bo zaraz się ludziska zlecą i nie będę miała gdzie przyjeżdżać  😁

To miejsce to...
Spoko do nas nawet z GPS się nie trafi, znajomy próbował 😂.
Ja przedstawie wam troszkę uroków naszej wioski ,nie jest duża bo zaledwie 4 domy ( PRZYSIÓŁEK WIOSKI) za rzekom jest już 40 domów .
U nas tylko krów brak ale szykuje się poprawa bo sąsiad ma w planie zakup krowy  🤣
Le feur tue! - odkrył (wówczas jeszcze tylko generał) Petain w sierpniu 1914 roku. Żywica (epoksydowa) klei! - odkryłem w październiu 2009 roku. Niestety: głównie klei rękawice, ścisk stolarski, pędzel oraz tzw. przypadkowe otoczenie. W żadnym razie zaś nie burtę przyczepy do przewozu koni, która mi w jednym rogu przegniła. Cóż, poczekam jeszcze 20 minut, wedle przepisu  🤔

To a propos wiejskiego majsterkowania.

Poza tym, już wiem dlaczego Rzewuski w "Pamiątkach Soplicy" pisał, że "dla polskiego szlachcica nie masz rozrywki nad gości!"

Wpadłby może kto do nas, a..?
Jeśli miodem polejesz, to kto wie. Teraz mam trochę bliżej 😉
monia bajecznie  😍
ale ja taka glupia jestem- podobaja mi sie wsie z 4 domami na krzyz, zabite dechami 😀
Seksta,  nie jesteś, mnie też się podobają (chyba,że obie jesteśmy :cool🙂. Od zawsze bardziej ciągnie mnie na wieś, niż do miasta. Gdzieś po cichu marzę, że kiedyś uda mi się tam zamieszkać- żyjąc na totalnym zadupiu chyba byłabym szczęśliwsza. Tylko to wszystko tak sielsko brzmi, a żyć z czegoś trzeba...
Jeśli miodem polejesz, to kto wie. Teraz mam trochę bliżej 😉

Znajomi właśnie nas uradowali zacnym dwójniakie, więc jeśli jeszcze dziś wsiądziesz do pociągu, to zdążysz skosztować  🥂  🤣  😂
Poza tym, już wiem dlaczego Rzewuski w "Pamiątkach Soplicy" pisał, że "dla polskiego szlachcica nie masz rozrywki nad gości!"

Wpadłby może kto do nas, a..?


Ja, ja!!!!!!!!!

Cudny ten wątek.  Mieszkać na wsi ... marzenie.  Tylko jak się utrzymać? 

jkobus - od teraz, czyli od kiedy znalazłam ten wątek, masz we mnie wieczną fankę.  :kwiatek:
Chyba jesteśmy na dnie: wczoraj, wielkim trudem i wysiłkiem bez niczyjej pomocy udało się nam wybudować komin dla naszej kozy (jak by kto chciał taki, to ja chętnie... fotkę wstawię jak zaprawa wyschnie, będzie ładniejszy...). Komin nawet, o dziwo, daje tzw. "cug"! Niestety: tylko, kiedy się dobrze rozpali... - a ja, nie po raz pierwszy, nie sprawdziłem się jako mężczyzna i niestety w piecu rozpalić się nie udało. Tzn. paliły się tylko gazety, a drewno, nawet żywiczne szczapki, przemoczone kompletnie przez ten podstępny śnieg, który padał poziomo i od razu częściowo topniał - ni dudu! Skończyło się na tym, że poszliśmy spać w wyziębionym (bo trzeba było okno i drzwi otwierać) i zadymionym domku, z wielką dziurą w postaci komina, którym całkiem fajnie teraz wieje do środka. Zimno, głowa boli od tego wczorajszego zadymienia i, co gorsza, nie pozostaje nic innego, niż próbować ponownie, bez żadnej pewności, że się uda. Jest jakiś patent na rozpalanie kozy?

No i zwierzaków żal: ani nie odeskowałem im wiaty, bo nie miałem za co kupić desek, ani nawet nie ogrodziłem zimowego padoku, bo koparka umarła i nie było jak zasypać dołów, których część ma zająć. W efekcie od ponad doby stoją w błocie w pobliżu wiaty - nawet nie dlatego, że nie mogą sobie pójść gdzie indziej, tylko dlatego, że tam jest siano. Z braku ogrodzenia nawet nie mogły się schronić po zawietrznej... Dobrze chociaż, że znając prognozę pogody, zwiększyłem im zawczasu dawkę owsa (który zresztą też się kończy...) - na razie wyglądają na zdrowe, ale co będzie, jak to potrwa jeszcze kilka dni..?
Kurczę, może można Ci jakoś pomóc?
Zima idzie -jak Wy tam wytrzymacie?
kolego - komin ma być minimum 60cm ponad kalenicę dachu! nie może być niżej, bo z ciągu nici. Musi się wtedy rozpalić, nie ma bata!
Sznurki do siana się palą dobrze. Nieekologicznie pewnie,ale na rozpałkę są genialne.
Jestem Głównym Kopciuszkiem na naszym pięterku i rozpalam właśnie tak.
aha... żeby ciąg był dobry i nie dochodziło do efektu "cofki" to komin powinien być ocieplony, ale jeśli idzie w środku budynku to powinno być ok.
Na razie jest 60 cm poniżej kalenicy. Nie ma mowy, żebym wchodził na dach i dobudowywał coś wyżej póki śnieg nie stopnieje: mój kochany tatuś uszczęśliwił mnie właśnie od tej strony domu wiatą pokrytą eurofalą, która mokra pod śniegiem ma wszelkie właściwości dobrego lodowiska. W przyszłym tygodniu kiedy, mam nadzieję, uda mi się odebrać wypłatę, a śniegu nie będzie, dołożę jeszcze metr rury dymowej i ze cztery bloczki obudowy. Teraz jedyne, co można zrobić, to kupić nową zapalniczkę i trochę gazet - i modlić się, żeby wysuszona przez noc podpałka tym razem zaskoczyła...
Sznurki do siana się palą dobrze. Nieekologicznie pewnie,ale na rozpałkę są genialne.

Taniu, tylko malutko! bo  🤬
produkujesz dioksyny : http://www.infozdrowie.pl/artykuly/trujace_dioksyny
No wiem,że produkuję. 😡
Palę po trzy sznurki 3x w tygodniu.
jkobus, jeśli macie prąd poszukajcie wśród ludzi, może Wam ktoś pożyczy piecyk olejowy na prąd - to taki kaloryfer, podłączany do kontaktu. My ostatnie grosze wydaliśmy na generator a i tak marzniemy.
No wiem,że produkuję. 😡
Palę po trzy sznurki 3x w tygodniu.

no to (chyba) mozna przymknac oko.
za to ja jako alternatywe polecam kawalki kartonow, z opakowan, podarte
Czy ktoś kiedyś widział dioksyny? Nie..? To czym tu się przejmować?

Ale to czysto teoretyczna możliwość, bo i tak sizal mamy mokry, jak wszystko co leżało po północnej stronie domu  🤔

Prąd o dziwo wyłączono nam w ciągu ostatniej doby tylko trzy razy i to na krótko - co uważam za bardzo dobry wynik w tych okolicznościach, podobno w szczycie 700 tysięcy ludzi było bez zasilania... Dogrzewamy się właśnie piecykiem elektrycznym, który nam mój ojciec zostawił - ale to maleństwo jest, tyle że się śnieg w środku nie zbiera... No i, przewidując budowę kozy, umieściłem go w części "łazienkowej" domku, gdzie doskonale suszy ręczniki - zgodnie z planem zresztą.

Cóż. Zjemy śniadanie i do pracy...
Sizal wystarczy sobie otrzepać o coś i już jest ok. Przynieś sobie na wieczór po drodze to podeschnie.
Ja pierwsza zima(jesień?) w domku na bardzo ucywilizowanej wsi i marze o powrocie do bloku.
Teść oszczędza na ogrzewaniu wiec kaloryfery zimne, Jak rozchajcuje kozę to zaraz śmierdzi farba bo sie jeszcze wypala a mieszkam na równi z ziemią.Mam różnice temperatur ok 10 stopniowe, boje się co bedzie jak zejdzie do -20 i ja z niemowlęciem 😫
Nad ranem mam 15 stopni, dzisiejsza noc była okropna, jeszcze o 2 w nocy psa mi wciągneło gdzieś na podwórku i chodziłam w tym chłodzie od drzwi do drzwi żeby go znaleźć.

Marzy mi się mieszkanie na zabitej wsi, wśród pól i lasów ale chyba jestem za wygodna
Ja mam podobnie. Wieś tak ale bez sensownego rozwiązania ogrzewania, odprowadzania ścieków itp. gubię się strasznie 🙁 Ja potrzebuję taki domek, który byłby w stanie normalnie funkcjonować choćby i przez 2 tygodnie mimo awarii sieci wodociągowej czy linii wysokiego napięcia.
vill_18, wytłumacz teściowi, że przesadne oszczędzanie nie ma sensu. Że nie jesteś przyzwyczajona i zahartowana. I że może się okazać, że to co zaoszczędził na ogrzewaniu będzie musiał wydać na lekarzy i leki dla Ciebie i maleństwa!
Nie rozmawiam z teściem na takie tematy.Po prostu to taki grząski grunt, że wchodzenie na taki temat może skończyć się tym że spakuje torbę i wróce do rodziców, do mojego ciepłego małego pokoiku
Oczywiście ani teściowie ani mąż nie wiążą tego że w domu jest zimno i muszę chodzić po kąpieli 2 piętra, z tym że leżałam na patoligii ciąży z załatwionym układem moczowym 😵
vill_18,  to niech twój mąż pogada z ojcem.
Wydaje mi się że Ty i dziecko jesteście w tym momencie najważniejsi.
jkobus, a podpałką do grill ( taką w płynie) drewno polewałeś? Nam jak na naszej letniskowej wsi drewno zamokło, a w piecu rozpalić trzeba było, to laliśmy rozpalacza i się hajcowało. Ale fakt, jak nie będziesz miał cugu, to generalnie nici, bo dym będzie szedł do środka. My w środku domu mamy wędzarnie i ciągnie świetnie.A i widok jak się wejdzie do środka i patrzy się na skrawek błękitu odcinający się od osmolonych ścian, robi wrażenie.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się