Forum towarzyskie »

Powrót do natury, czyli z miasta na wieś...

ja to prawdę powiedziawszy nie rozumiem tego. Wyprowadzka na "wieś" do osiedla domków-samoróbek, bez ładu i składu, okno w okno z sąsiadem, plus mini ogródek o wielkości sporego koca. Co to w ogóle ma dać taka "wieś" to nie wiem oprócz udręki dojazdów do miasta do pracy, wiecznego dowożenia dzieciarni do przedszkoli, szkół a wreszcie męki dla nastolatów co to są skazani na nudę tej pseudo wsi, wieczne dowózki albo siedzenie w domu.

Dla mnie wypraowadzka na wieś musiałaby się równać z posiadaniem gospodarstwa takiego min 1 ha dla koni bo inaczej to co to w ogóle ma za sens. Ale z drugiej strony trzeba z czegoś życ na takiej wsi. Co równa się temu że i tak trzeba do miasta dojeżdżać.

Chyba że ktoś robi coś zawodowo co nie wymaga dojazdów.
Wystarczająca wiocha? W dali dom sąsiada.

Nie chcą się załadować zdjęcia  🤔
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/bc1e1722e67b2fa6.html
http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/c8def92e755d91c3.html

Edit: walka z fotami
ElaPe, ale nikt chyba z tego wątku nie ma działki wielkosci koca
bera7, urokliwie!!!!
Spotkaliście się z takim zjawiskiem: siedzi cała rodzina grzecznie nawet dość za płotem, zdjęcia konikom cykają, po prostu wzorowi zwiedzający. Ale jak się do nich zbliżyć - chowają się w kukurydzy, a jak nie zdążą, to i tak uciekają, na żaden "dzień dobry" nie odpowiadając... Nie mówiąc o tym, że nikt tu nie ma zwyczaju się przedstawiać: więc nawet nazwisk znajomych dowiadywałem się, jak o nich ktoś inny mówił.

A to jest standard. U mnie też wycieczki. Ostatnio przyszedł pan sie spytać, czy wypożyczam te konie. Ja powiedziałam, że nie wypożyczam  😁
jkobus, Na takich delikwentów to tylko dwumetrowy płot ze sztachet, wzmacniany dodatkowo siatka.


Czyli odgrodzić się szczelnie od pogardzanych sąsiadów - wiejskich tłuków 🤔

Nawet niezłe wejście w środowisko  🙄

Mieszkam na wsi , choć dużej i na granicy z miastem ponad 20 lat.
Też bardzo długo ponad wszystkim sąsiadami ,  zresztą cały czas pracuję w mieście.

Jeden sąsiad- wróg, ale trzeba mieć przecież swojego wroga. 😀

Reszta raczej obojętna, choć okazuje się , że całkiem życzliwa.
A zmieniło się, odkąd mam konie.

Jasne, że przychodziły dzieciaki oglądać konie na pastwisku ,  karmiły je trawą, chlebem ,ciekawe koni , bo na wsi już ich prawie nie ma.
Często denerwowałam się, że wchodzą do nich, głaszczą.

Ale w końcu uśmiechnęłam się do siebie, bo była okazja, żeby dzieci trochę je poznały.
Wsadzałam je na grzbiet Kuby i oprowadzałam- były zachwycone.
Zmieniły się i relacje z sąsiadami , na bardziej przyjazne.
I stodołę mi użyczyli na siano w tym roku i interesowali się sianokosami , szukali mi nabywcy na drugi pokos łąk.
Można pogadac w czasie sianokosów- to normalni ludzie, jak my wszyscy.
Ten mur budujemy sami- przybysze .
Nie przedstawiają się, bo wszyscy znają się doskonale.
O mnie wiedzą bardzo dużo , o całej zresztą rodzinie- więcej niż ja 😡

Jeśli chcemy się odgrodzić od reszty, to nie ma co dziwić się reakcji.
Naprzeciw mnie , po drugiej stronie drogi ktoś wybudował okazały dom, duża działka ogrodzona szczelnie wysokim murem.
Nikt nie wie, kto to jest, mimo, że mieszkają juz prawie dwa lata.

Też pewnie taki człowiek patrzy z pogardą na mieszkańców wsi , bo z  góry przyjął taką pozycję.
A tak naprawdę, to sam zamknął się  w swoim domu.


Wieś zmieniła się w ciągu tych ponad 20 lat- to normalne.
Krów mało - już nie ma jesiennego wypasu na łąkach koło mnie, a jeszcze w ubiegłym roku były.
Coraz więcej łąk stoi nieskoszonych 🤔

Ale mogę jeździć jesienią  po cudzych, paść na nich  konie - nikt nie ma o nic pretensji.

Uroki wsi zresztą doceniłam niedawno- jak trochę zwolniłam tempo pracy, życia.
A przecież to piękne miejsce 😀
Spokój , cisza, wiosną budzi się cała przyroda do życia, całe lato śpiewają ptaki  i gryzą komary 🤣

Ale mogę  w szlafroku wyprowadzić konie , posiedzieć w ogrodzie z kawą  i zaglądającymi mi na stół końmi 😀
Wszystkie zwierzęta zresztą otaczają mnie wtedy w określonym porządku , przy czym dwaj wodzowie, czyli kuc i szefowa suka "walczą" o  najlepsze miejsce  pokazując zęby 😀

A sąsiedzi przyglądają się jak jeździmy , opowiadają historyjki o moich koniach 🙂


Pięc lat temu porzucilismy stolice i zamieszkalismy na wsi...
Nie załuję tej decyzji choc pewnie kazdy ''nowy'' na wsi musi zapłacic frycowe- szczególnie przy pierwszych sianokosach. nasz wies jest specyficzna- bardzo zyczliwi ludzie, choc swoje wiedzą i gadaja, nie odmówia pomocy , my tez staramy sie nie odmawiac pomocy
- jak chodzi np. o sprzęt. Poznalismy tutaj wspaniałych koniarzy- jedna wies a trzy stajnie i to daje we wsi ok 45 koni szlachetnych 😀
Sklepy są trzy, autobusy jezdzą, szkolny tez, do lasu blisko, do warszawy jade ok 30 minut do centrum / tylko jak muszę/ , bo nie cierpie jexdzic do warszawy... tam poprostu śmierdzi i boli mnie głowa 😲

Przeszkadza ludziom ze robimy cos w niedziele... niestety robimy bo niby kiedy? Mój mąż pracuje w tygodniu, a jak wszyscy wiemy ''samo sie nie zrobi'. Jesli chodzi o kościół- ja tez raczej anty, ludzie przywykli, a proboszcz okazał sie tez ... koniarzem,przy okazji Kolędy obejrzał stajnie, konie- nawet okazało sie ze mamy wspólnego zanjomego hodowce 😎
Mnie pasuje takie zycie- w miescie sie męczyłam. Rano na wariata- dzieci porozwoź, potem na koniec wawki do biura- bleee. Tu czas inaczej płynie, spokojniej. Nie ma presji, wyscigu... wolnej amerykanki na drogach.

Tu tez prawdziwych gospodarzy mozna liczyc na palcach bo '' sie nie opłaca'' 😉

ale zycie na wsi jest piekne , w zyciu nie chciałabym wracac do bloku 😀iabeł:

Hmm... Pewnie powinienem założyć osobny wątek. Np.: "Antek pierwszy raz (po długim czasie) w Warszawie", czy coś w tym stylu... W końcu musiałem pojechać do stolycy. Wszyscy tam tacy ładni, pachnący, dobrze ubrani, a laski..! Że też ja tego przez tyle lat w ogóle nie dostrzegałem..?
😁

Tak na marginesie, jodzi jesteśmy prawie że sąsiadami - ja po przeciwnej stronie Wisły i ciutek na południe!

Wyciągnąłem Radka razem z traktorem i przyczepą z rowu. Patrol nie jest zła maszyna! No i maluczko - a będziemy mieli pierwsze własne siano! Żeby tylko jutro nie padało...
Ja już od 12 lat mieszkam na wsi i nigdy nie wrócę do miasta za żadne skarby .Na wsi jest życie całkiem inne ,sąsiedzi pomagają jak nawet o coś się poprosi to zawsze ktoś pomoże .I jak jest potrzeba to nawet pojedzie się sąsiada wyciągnąć, jak zakopie się traktorem ,a że wraca się z takich imprez o 5 rano to zawsze sąsiad się odwdzięczy .
Na wiosce są swoje uroki ,przylatują bociany i klekoczą ile mogą ,w tym roku przy koszeniu łąki zleciało się 26 bocianów, to był widok nie do opisania ,ptaki śpiewają ,nie daleko płynie rzeczka na której nie raz pływają łabędzie .Na łąkach pasą się sarny i nawet spotkałam bażanty jak chodziły z końmi po łące.
Jak konie uciekną to nikt nie robi problemów ,nawet nauczyli się wołać konie tak jak Ja i w razie jak mnie nie ma to zamkną konie na padoku i zaraz dzwonią do mnie .Nawet oddają mi słomę albo łąki pokoszą żebym tylko zabrała siano .Ostatnio pomogłam sąsiadom przy zrzucaniu zboża to w zamian przywiózł mi tonę owsa ,chociaż moja praca nie była tyle warta .
Tak jak napisał guli to ludzie na wsi sobie pomagają ale się zdarzają takie osoby co postawią sobie ogrodzenie na 2 met. ale to oni wolą tak żyć jak w wiezieniu .Jest zawsze jeden wróg ale to każdy ma swojego wroga ,gdzie by nie mieszkał czy w mieście czy na wsi .

Ja jestem szczęśliwa że mieszkam na wsi ,moja siostra jest zawsze zadowolona jak domnie przyjeżdża bo może sobie pochodzić w piżamie po podwórku czy pójść do sąsiadki na kawę i nikt nic nie powie .Nawet nie marudzi że pazurki sobie połamała i zrzuca swoje ciuszki miejskie i wskakuje w dresy .
życie miejskie jest monotonne a na wiosce zawsze coś się dziej i zawsze jest coś do pracy ,kiedy się chce robi się grilla czy jakieś ogniska .Ale każdy jest inny i każdy decyduje gdzie chce mieszkać ,Ja wybrałam wieś i jest super .
To znaczy, że musimy kupić piżamy, tak..? Cóż, faktycznie, trochę zimnawo nocami bez...  🤔wirek:
hehe Patrol dobre autko- choruje na takiego siedmioosobowego 😎
Al stare / i kochane/ Pajero też nieźle sobie radzi w terenie 😍

a i przetestowałam- do konskiej przyczepy wchodzą dwie wielkie bele i super takim zestawem sie wozi słome...

jkobus- jak sie ma bardzo zaprzyjaźnionego rolnika to super, ale z nas generalnie na początku mocno zdzierali za wszelkie roboty polowe wiec kupilismy własny sprzęt i stalismy sie samowystarczalni, a nawet potrzebni we wsi 😉
Mysle ze nie było trudno ''wtopic się'' w otoczenie. Bardzo lubie naszą wieś... poza tym nazwa jedyna w swoim rodzaju i jedyna w Polsce 😉
Jak byś chciała bardzo ładnego Patrolka, to mój mechanik ma jednego na zbyciu.

Sprzęt własny to pieśń przyszłości. Chwilowo to ja nawet na paliwko nie mam, a za chwilę i na chlebek zabraknie... A teraz jadę "załatwić" prasę do tego mojego siana...
Mi tez sie marzy wyprowadzka na wies (na razie mieszkam w Krakowie). Jedyne, co mnie na wsi gryzie, to traktowanie zwierzat. Ile ja juz sie naprzywozilam psow z wrosnietymi lancuchami, bitymi palka, wyrzuconymi z samochodu... ile sie krow z kopytami jak narty naogladalam, ile koni trzymanych okragly rok w szopie z kupa gnoju po sufit... juz sam fakt, ze na wsi trzyma sie swinki, krowki i kurki tylko po to, zeby je potem zarznac i zjesc albo sprzedac nie wiadomo gdzie napawa mnie jakims takim wstretem. Albo te kury na targach pakowane do workow, no nie moge...  nie moglabym byc "rolnikiem"....
, ile koni trzymanych okragly rok w szopie z kupa gnoju po sufit... juz sam fakt, ze na wsi trzyma sie swinki, krowki i kurki tylko po to, zeby je potem zarznac i zjesc albo sprzedac nie wiadomo gdzie napawa mnie jakims takim wstretem. 



U mnie do niedawna i całkiem blisko było starszy mocno koń, jak i rolnik.

O dziwo, jak zobaczył, że moje konie pasą się na łące, to sam zaczął paść konia na łańcuchu co prawda, ale w ręku  , na łączce przy domu. 🙂
Teraz już obydwaj nie żyją .

A jeśli chodzi sprzedaż  świnek , krów, kurek - to sprzedaje się je wszystkim ludziom, w tym miastowym również 😉
Całkiem sporo ludzi jest ciągle mięsożernych- ja zresztą też 🤔
Te psy wyrzucane z samochodu, to raczej miasto, a nie wieś! Rzecz dzieje się na wsi, ale to głównie dlatego, że w mieście ciężko wyrzucić psa w sposób "dyskretny", choć... znajomi już dwie syjamskie kotki znaleźli porzucone na ulicy! Zdrowe i ładne - i oddzielnie, w odstępie ponad pół roku, więc to nie był jeden kretyn, w każdym razie nie jednorazowo...

uz sam fakt, ze na wsi trzyma sie swinki, krowki i kurki tylko po to, zeby je potem zarznac i zjesc albo sprzedac nie wiadomo gdzie napawa mnie jakims takim wstretem.

Wybacz, ale jak coś takiego widzę, to mi ręce opadają... Myślisz że jak się trzyma konie tylko po to, aby im psuć kręgosłupy i nogi wsiadaniem na nie, to to jest mniej nie w porządku niż trzymanie świnki, po to aby ją zjeść? Sorry, życie na tym polega, że jedno zjada drugie!
to sam zaczął paść konia na łańcuchu co prawda, ale w ręku  , na łączce przy domu. 🙂
Teraz już obydwaj nie żyją .

Taak, tutaj gdzie jezdze czesto widze konie puszczone luzem.... z lancuchem miedzy przednimi nogami.

A co do miesa: owszem, je sie, ja tez jem bo juz nie raz nie wyszlo mi z wegetarianizmem, ale nie wyobrazam sobie glaskania kurki, karmienia jej a potem zabicia, zrobienia z niej rosolu i spozycia.


Wybacz, ale jak coś takiego widzę, to mi ręce opadają... Myślisz że jak się trzyma konie tylko po to, aby im psuć kręgosłupy i nogi wsiadaniem na nie, to to jest mniej nie w porządku niż trzymanie świnki, po to aby ją zjeść? Sorry, życie na tym polega, że jedno zjada drugie!


Konie sie trzyma po to, zeby je kochac glownie. Jezdzic, jak chca i moga. Znam wiele koni, na ktorych jazda "nie popsula im kregoslupa"

To dlaczego Ty trzymasz konie? Jesli glownie po to, zeby na nich zarabiac, to faktycznie raczej sie nie zrozumiemy  🤣
 

A co do miesa: owszem, je sie, ja tez jem bo juz nie raz nie wyszlo mi z wegetarianizmem, ale nie wyobrazam sobie glaskania kurki, karmienia jej a potem zabicia, zrobienia z niej rosolu i spozycia.



Przecież nikt nie zmusi Cię do zabijania zwierząt, tylko dlatego , że mieszkasz na wsi 😲
Nawet nie musisz ich trzymać 😀

Ja nie mam żadnych innych poza końmi , psami, kotami, jaszczurkami, zaskrońcami i ptakami 😀

Naprawdę niewiele już na wsi zwierząt trzymanych do zjedzenia , czy krów na mleko.
Konie sie trzyma po to, zeby je kochac glownie. Jezdzic, jak chca i moga. Znam wiele koni, na ktorych jazda "nie popsula im kregoslupa"

To dlaczego Ty trzymasz konie? Jesli glownie po to, zeby na nich zarabiac, to faktycznie raczej sie nie zrozumiemy  🤣


Hahaha, bardzo ładne ale naiwne. Każe udomowione zwierze ma swoje przeznaczenie. Koń pracę w polu lub wierzchem, krowa dawanie mleka czy mięsa, kura jajek i mięsa. Kot ma łapać myszy a pies szczekać na obcych. A to że świat idzie z postępem i coraz więcej ludzi stara się by te zwierzęta miały "dobre" życie to tylko na plus. Cieszmy się, że ta kura chodzi po trawie zanim trafi do garnka a nie siedzi w klatce na fermie w własnych odchodach.

Jkobus jest hodowcą, więc nie trzyma koni w zamiarze dokładania do nich (choć jak mniemam narazie tylko dokłada) leczy by otrzymywać cenne źrebaki i zarabiać ze sprzedaży czy innych form.
A szkółki nie trzymają po to by zarabiać? A sportowcy nie chcą wygrywać by zarabiać? Rozejrzyj się wokół, bez kasy nie da się żyć.
Nie przesadzajmy i nie mieszajmy pojęć.  Zwierzęta na wsi były i są traktowane beznadziejnie, z nielicznymi wyjątkami, ale ciągle wyjątkami.
Pewnie, ze sie nie da zyc bez kasy, ale mozna robic 150 tysiecy innych rzeczy i czerpac z tego zyski.
Ale ok, bez przesady, hodowla koni czy psow (taka prawdziwa hodowla) to nie produkcja rzeznego miesa, wiec nie mieszajmy pojec... ja ogolnie mowie o traktowaniu zwierzat jako towaru, ktorym sie handluje probujac maksymalizowac zyski (hodowle masowe, kurczaki w klatkach).
Takiej hodowli z prawdziwego zdarzenia, gdzie celem jest uzyskanie jak najlepszych zwierzat a nie jak najwiekszej ich ilosci nie mam naprawde nic do zarzucenia.

Mi tez sie marzy wyprowadzka na wies (na razie mieszkam w Krakowie). Jedyne, co mnie na wsi gryzie, to traktowanie zwierzat. Ile ja juz sie naprzywozilam psow z wrosnietymi lancuchami, bitymi palka, wyrzuconymi z samochodu... ile sie krow z kopytami jak narty naogladalam, ile koni trzymanych okragly rok w szopie z kupa gnoju po sufit... juz sam fakt, ze na wsi trzyma sie swinki, krowki i kurki tylko po to, zeby je potem zarznac i zjesc albo sprzedac nie wiadomo gdzie napawa mnie jakims takim wstretem. Albo te kury na targach pakowane do workow, no nie moge...  nie moglabym byc "rolnikiem"....



Osobiscie wiozłam busem 7 kaczek dla znajomego z giełdy.. i co? pół godziny potrzęsło- a zwierzaki mają takie warunki ze hej🙂 łacznie z własnym sporym stawem. Trudno zebym je w aucie posadziła na siedzenie i przypieła pasami.. A ze zakup był nieprzwidziany to jechały w workach- ale bezpiecznie.
Freddie? strasznie generalizujesz... świnki, krówki kurki trzyma sie po to zeby je kiedys zjesc. Raczej nie do ozdoby...
Psy wyrzucają niestety miastowi- o tym sie przekonałam na własne oczy... szczególnie przed wakacjami.  😤

I nie kazdy rolnik źle traktuje zwierzęta.
ja nie mowie, ze kazdy. Mowie, co widze dosc czesto.
po kolejnym pobycie na wsi utwierdzam się ze świetnie trafiłam
potrzebujecie prądu - chwila juz podłączam przedłuzacz
gruz macie? czekajcie zaraz przyjdę, pomogę, popakujemy, utwardzimy sąsiadowi drogę
sumaki mamy - chcecie?

A ja nabyłam piżamę!  💃
Tak wieś to jest wieś - wokoło same pola i laski ("moja" wieś w w zach-pom skąd wszyscy kto żyw pouciekali i sami starzy się ostali)

tylko z czego niby tam żyć...

[[a]]http://i115.photobucket.com/albums/n286/ElaPe/Sulikowo%20-%20village%20June%202006/e672re2.jpg?t=1253119045[[a]]
 Przypominamy wszystkim, że punkt 9-ty regulaminu forum mówi:  Zamieszczaj zdjęcia, które nie przekraczają swoją wielkością 800 na 800 pikseli. Usprawni to działanie forum i nie będzie sprawiało, że forum się "rozjeżdża". Bardzo prosimy o stosowanie się do niego. Wszelkie odstępstwa będą od tej pory karane ostrzeżeniem na 3 dni.
ElaPe "moja" wieś, na którą mam nadzieję się wynieść jest 100km od W-wy i po 40 - 60 km od dwóch innych dobrze rozwijających się miast (mam na myśli te większe, a nie miasteczka). Nie mam potrzeby być w W-wie, więc nie widzę dramatu. Tu czy tam zawsze sobie jakoś radę dam 😉
Elu, nie imponujesz mi, niestety..:

Do najbliższego stale zamieszkanego domu mam 800 metrów. A z czego tu żyć?

Hmm... czytając post Bery trochę wyżej, miałem przed oczami stary rosyjski "anegdot": dwóch żołnierzy eskortowało cysternę ze spirytusem. Do punktu docelowego cysterna dotarła pusta. Odnalezieni z wielkim trudem i doprowadzeni do stanu używalności żołnierze, zostali poddani indagacji:
- что вы сделали со спиритом?
- Продалим!
- А денги..?
- Пропилим!

Trzymanie koni sprawia mi przyjemność. Gdybym miał masę pieniędzy, to bym je w dużej części wydał na konie. Zatem pomysł, żeby zarabiać pieniądze na koniach po to, aby je na konie wydawać... jest z lekka absurdalny! Co oczywiście nie znaczy, że moim koniom wszystko wolno i że nie mają żadnych obowiązków. Owszem, mają: powinny się mnożyć! Jak na złość, akurat w tym roku, wcale nie miały na to ochoty... Wolały, skubane, seks bez zobowiązań! W ten sposób straciłem nie tylko wielką jak Pałac Kultury kupę kasy (bo nawet nie poczęte jeszcze źrebięta już mogły były być sprzedane!), ale i szansę na zwiększenie "genetycznego bezpieczeństwa" populacji, którą się opiekuję. Mam w tej chwili trzy kobyły - każda z innej rodziny żeńskiej, ale też tylko po jednej z każdej z tych rodzin... Plus Germes nie jest już taki młody i czy będę mógł nim kryć w przyszłym roku - kto to wie..?

Natomiast postawa Freddie, z całym szacunkiem, ale wywołuje u mnie reakcję alergiczną. To jest takie samo naiwne i bezmyślne lekkoduchostwo jak to, które się przejawiało hasłami "nie chcemy umierać za Gdańsk", czy "make love not war". Otóż gówno prawda! Na pacyfiźmie, kwietyźmie i różnych innych naiwnych "izmach" korzystają tylko różni zarośnięci brutale, dla których takie gadanie tyle znaczy co wody szum. To jest zresztą z definicji przeciwskuteczne! Nawet święty Franciszek, radykał przy którym Che Gevara to gówniarz, nie spodziewał się, że uda mu się zmienić świat jednym kazaniem. Tymczasem wyznawcom tych lokkoduchostwowych "izmów" wydaje się, że raj powszechny i szczęście ogólne jest tuż za rogiem i wystarczy tylko jeden szczegół zmienić. Np. - ludzie nie będą jedli mięsa i od tego od razu zapanuje powszechny pokój i miłość. Gówno, gówno, gówno! W niemal absolutnie wegetariańskiej Japonii (do 1868 roku właściwie tylko ryby jedli) toczyły się najkrwawsze wojny, jakie znają dzieje powszechne - i zawsze walczyli w nich najwięksi idealiści, mordując przy tym bez mrugnięcia okiem winnych i niewinnych...
Jkobus a można po polskiemu ? 😉
jkobus, strasznie w Tobie jadu duzo i malo wiary w czlowieka... nie wiem, czy Japonczykow mozna w jakikolwiek sposob zaliczyc do wegetarian, urzadzanie masowych rzezi delfinow jest malo... roslinne. Ryby chcialam zauwazyc tez nie rosna w ziemi, wiec przyklad Japonczykow jako szerzacych milosc dla bliznich jest dosc chybiony tutaj.
Dobra, wracajmy do urokow wsi, bo poza tymi zwierzetami duzo tych urokow, jest....
 
  wracajmy do urokow wsi, bo poza tymi zwierzetami duzo tych urokow, jest....


Sporo, choc w zwierzętach najwięcej 😀
Z serii  : wycieczki edukacyjne

  Trzeba  dobrze przyjrzeć się tak małym istotom - kto zacz?

Kuba udaje , że ich nie widzi, choc jest zafascynowany dziećmi 😀



a to prawdziwa frajda dla maluchów


w "mojej" wsi jest jedno gospodarstwo na sprzedaż. Tuż przy lesie,  szosie (mało ruchliwa) do miasteczka 3 km. 8 ha zapuszczonych ugorów + dom sprzed wojny (poniemiecki). Najbliższe większe miasto Szczecinek (22 km), Koszalin (60 km), najbliższe jezioro chyba ze 13 km.

ciekawe czy znajdzie się ktoś odważny i chętny nań. Cena 260 tys.

Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się