Długo zastanawiałam się, czy założyć ten wątek. Ale spróbuję. Miał ktoś do czynienia z tym gównem? Amfetamina konkretnie. Jest szansa na całkowite wyjście z tego? Samemu. Czy ktoś kto już zaczął i robi to regularnie( a raczej sposób życia..) jest na to skazany? Jak takiej osobie pomóc? Osobie, która to kiedyś ćpała bardzo dużo w miarę się ogarnęła, i znów zaczęła... Czy bez odwyku raczej nie to nie przejdzie? Nie można kogoś pilnować 24/7, albo jakaś organizacja czasu? Pomoże ktoś?
Z amfy chyba ciężko samemu. Nie znam nikogo kto by przesytał sam, będąc na etapie codziennego wciągania. Ja kiedyś miałam dużo do czynienia z droższą wersją i przestałam zupełnie bez problemu, po prostu wyjeżdżając z miasta mafii i narkotyków. A ilu znajomych straciłam... Wciągający poszli siedzieć, jarający stali się bezmózgimi debilami i żulami. Niektórzy już wyszli, albo są po odwykach, niektórzy nie żyją. Generalnie nie masz szans, jeśli ta osoba sama nie chce przestać, niestety 🙁
rewir tak funkcjonuje codziennie, tylko bez spania, jedzenia, a kiedy bania schodzi trzeba znów zaćpać. Tylko co to za funkcjonowanie...
Julie to przykre... Tylko tu mam ten plus, że ta osoba chce przestać. Ja próbuję stać się jego podporą. Wiem, że będzie ciężko. Tym bardziej, że jest ciągle w kręgu wciągających to. Tylko to jest tak, że jest źle wszystko boli mówi sobie koniec z tym, a ktoś pisze czy nie masz ochoty na biały proszek za darmo... I odpowiedź bez namysłu, i znów powrót do tego stanu
bzdura 😉 dla mnie to nie temat na forum, no chyba że ktoś chce się zwierzać ze swojej przeszłości publicznie. Jestem z pokolenia Love Parade, Manieczek, Sfinksa czy Mayday, wiele mogę powiedzieć na ten temat, ale nie publicznie.
Cierp1enie ależ nikt nie mówi żeby opowiadać swoja przeszłość publicznie no tez nie byłam pewna, co do tego tematu, ale powoli nie mam sił. Nie mogę się poddać, dlatego przyszłam do Was
a nie wchodzi w grę pomoc "profesjonalna"? bo jeśli właściwie egzystuje bez snu i jedzenia tylko na kolejnych kreskach, to może warto się zgłosić do odpowiedniej instytucji na detoks? pewniejsza opcja, bo chyba przy uzależnieniu to silna wola i cheć rzucenia jest dopóki jest, a ginie jak zaczyna telepać...
patt140, Tylko całkowite odcięcie się od osób z którymi się wciągało i całkowita zmiana trybu życia jest szansą. Idealnie, jeśli akurat zmienia się miejsce zamieszkania, szkołę, pracę, studia... zaczyna się coś zupełnie nowego. Jeśli on nie jest na etapie "codziennie" i jeśli naprawdę chce przestać, to w tylko w ten sposób może się ratować.
a nie wchodzi w grę pomoc "profesjonalna"? bo jeśli właściwie egzystuje bez snu i jedzenia tylko na kolejnych kreskach, to może warto się zgłosić do odpowiedniej instytucji na detoks? pewniejsza opcja, bo chyba przy uzależnieniu to silna wola i cheć rzucenia jest dopóki jest, a ginie jak zaczyna telepać...
ale jeśli osoba sama nie widzi w tym problemu to z tego nie wyjdzie, trzeba po prostu chcieć samemu
Isabelle myślałam o tym... nie rozmawialiśmy o tym, ale chyba poruszę ten temat
Julie właśnie się przeprowadził, ale to niczego nie zmienia, bo starzy znajomi nie chcę pozwolić na odejście człowieka od siebie z takimi znajomościami i wtykami (ciężka przeszłość w proszku, diler) Jest właśnie na tym etapie 🙁 to nie jest na imprezie tylko ciąg...
Cierp1enie on chce wyjść z tego, bo nie daje rady powoli, tylko uważa to za zwykłą używki jak np fajki, i tak ucieka od problemów... A potem po prostu ucieka do tego stanu, że może wszystko
Zgadzam się z tym, że osoba uzależniona przede wszystkim sama musi CHCIEĆ i to tak naprawdę. Znałam sporo osób uzależnionych, niektórzy już nie żyją, kilku udało się z tego wyjść. Mam też przyjaciela, który ćpa. Trwa to od wielu lat. Był już na wielu odwykach i tak naprawdę żaden nie wyprowadził go na dobre z nałogu, a wszystko dlatego, że nie zmieniał otoczenia, że wciąż pojawiały się pokusy i uzależnienie wygrywało. Niby wiedział, że otoczenie zmienić musi, ale okłamywał wszystkich i dalej spotykał się z tymi samymi osobami co kończyło się powrotem do ćpania. Obecnie odsiaduje kilku letni wyrok, bo niestety narkotyki wiążą się z przestępstwami. Co będzie jak wyjdzie? Nie wiem, bo to nie pierwsza odsiadka i po każdej zarzekał się, że teraz będzie żył inaczej... przez kilka miesięcy.
Co do pilnowania osoby uzależnionej 24/7 to nie ma to żadnego sensu, nawet nie próbuj, bo jest to skazane na niepowodzenie. Z uzależnienia fizycznego da się wyjść w miarę szybko, ale już z tego psychicznego jest dużo trudniej i tutaj bez profesjonalnej opieki się nie obędzie. Ogromnym krokiem na przód jest uświadomienie sobie, że ma się problem, ale jeżeli ta osoba twierdzi, że narkotyki to to samo co papierosy, to z całą pewnością jeszcze nie zdaje sobie sprawy z problemu i nie chce się leczyć. I jeszcze jedno. Narkomanowi się nie wierzy, choćby to była najukochańsza osoba na świecie, to niestety ufać nie można.
czytanie tego jest bolesne, ale ktoś mnie musiał postawić na nogi już obiecywał, ale nie dotrzymywał tego... Kłamał, ale jak głupia przymykałam na to oko. Wmawiałam sobie, że będzie lepiej, że to się skończy. Wszyscy jego znajomi wmawiają mi, że on na mnie nie zasługuję, że się marnuje, że stać mnie na wiele lepszego. Właśnie piszę z jego najlepszym kumpel... I też ciekawie
nie wiem już sama co robić, nie mam siły. Psychika siada ostatnie zdanie postu Kurczaka, i słowa wszystkich...
Chciałaś usłyszeć prawdę, a prawda niestety nie jest miła 🙁 Na pocieszenie powiem tylko, że przecież jest masa osób, które z tego wyszły i żyją zupełnie normalnie. Jeżeli on nie zgodzi się na wizytę u terapeuty, to możesz też sama iść na taką wizytę. Tam z pewnością powiedzą Ci co możesz zrobić i jak masz postępować, skontaktuj się z jakimś ośrodkiem i opowiedz o całej sprawie. Jeżeli zdecydujesz się na pomoc tej osobie, to bardzo ciężka i długa droga przed Wami, ale trzymam kciuki, żeby się udało 😉
najgorsze, że osoby uzależnione nie zdają sobie sprawy, że nie zmieniając się przegrają swoje życie i może nie być już odwrotu. mam kolegę, będąc w gimnazjum zaczął palić trawę, na początku od imprezy do imprezy, później już nie było dnia żebym nie widziała go ze szparkami zamiast oczu, czasami nie kontaktującego co się do niego mówi. chłopak trenował boks, był naprawdę dobry. miał przed sobą sportową karierę. tylko, że na własne życzenie to stracił. zaczął opuszczać treningi, ważniejsze dla niego było pójść się najarać i napić. w końcu odpuścił sobie zupełnie coś, w czym mógł osiągnąć naprawdę wielkie sukcesy. na chwilę obecną wydaje się mieć wypaloną dziurę w mózgu, nie poznaję chłopaka którego widziałam kilka lat temu. niby mówi się, że marihuana to tzw. narkotyk miękki, nie szkodzi, ludzie się czepiają tych co palą. ale ja mam żywy dowód na to, że nie warto 🙄
fruity_jelly tak, do niego jeszcze nie dochodzi, że to ścierwo 🙄
Kurczak szukałam tego od dawna, żeby w końcu ludzie przestali mi owijać w bawełnę tylko powiedzieli to wprost. Dziękuję za miłe słowa. Idę szukać w necie jakiegoś ośrodka, ale wątpię, że coś w moim miasteczku znajdę Miał ktoś do czynienia z osobą uzależnionym na odwyku bez ośrodka? Jak to jest? Zmniejszenie dawki? Czy to jeszcze gorsze wyjście? Jak sobie dać radę?
fajnie by było jakby miał coś, na czym by mu naprawdę zależało i żeby miał świadomość, że to bezpowrotnie straci jeśli się nie zmieni. ale osoby uzależnione mają poprzestawiane priorytety.. 🤔
patt140, domyslam się, że może chodzić o osobę bliską sercu bardziej niż przyjaciel😉 naprawdę mimo wszystko dobrze udać się np do poradni leczenia uzależnień, bądz specjalisty. to jest cięższe uzależnienie niż papierosy czy kawa, nie ma co się łudzić, że się samemu da radę pomóc takiemu człowiekowi. czasem mięknie zakochane młodzieńcze serce jak się patrzy na cierpienia i trzęsawki ukochanej osoby i chce uwierzyć, ze to ostatni raz.
mam taką lokatorkę, naprawdę dziewczyna wspaniała. ma chłopaka, który jest od niej młodszy o 6 lat, ale praktcznie go "wychowała" są razem chyba około 8 lat. chłopak też ma ten problem, staje się po dragach niebezpieczny wręcz, potrafi się awanturować, podnieść rękę... odchodziła multum razy, groziła, że nie wróci. przerywał na te dwa miesiące, trzy, pół roku, potem do siebie wracali, bo się "zmieniał". jak nabierał pewności, że już jest ok, to wracali koledzy i narkotyki. jedyna opcja to izolacja od towarzystwa po zwalczeniu nałogu "fizycznego", póki co zgodziłam się, żeby za darmo z nią zamieszkał, zobaczymy czy to coś zmieni, bo szkoda dziewczyny, żeby cały czas przez te powtórki przechodziła.
trzymaj się cieplutko, i bądz silna, bo od Twojej siły dużo również zależy. pomagaj, wspieraj, pilnuj w najgorszych momentach zwątpienia, ale główną decyzję o izolacji i zakonczeniu tego etapu musi chłopaczysko podjąć samodzielnie. trzymam kciuki i kibicuję, bo ciężko zapewne będzie, ale na pewno dasz radę, jeśli jesteś pewna, że chcesz mu pomóc i wyciągnąć, żebyś tylko kosztem siebie tego nie robiła :kwiatek:
Z tego co zauważyłam, przede wszystkim musi się zmienić środowisko. Znam kilka historii osób które z tym skończyły (tylko że to były ''miękkie' narkotyki, głównie trawa) - scenariusz był zwykle taki - koniec LO, wyprowadzka z domu, zmieniali otoczenie i z prochami kończyli.
Przeraża mnie dostępność tego szajsu - naprawdę, wystarczy się zwrócić do odpowiedniej osoby w szkole. Albo pójść na imprezę. Wszyscy wiedzą co i jak. A ta szkoła to dosyć 'prestiżowa'...
Tania zdaję sobie z tego sprawę fruity_jelly ciężko będzie z tym. On już zbyt dużo stracił. Wczoraj rano mi powiedział, że jeśli ja jestem w stanie się zmienić dla niego, on też to zrobi, a wieczorem sprawa potoczyła się jak potoczyła... Isabelle traciłaś 😉 dlatego tak bardzo chce mu pomóc, bo ma całe życie przed sobą. Ojj mięknie, i to bardzo. Nawet jak widzę go w stanie bardzo złym. To przykre. To chodzi cały czas za człowiekiem... Ja tez myślałam, że to rzucił na amen, ale jak widać potrzebował spotkać starego kumpla i bum 🙁 dziękuje bardzo za miłe słowa! Będę się starała jak mogę, ale jestem tego świadoma, że on musi chcieć, i on musi zrobić pierwszy krok. Jest pełnoletni, i może robić co uważa za stosowne. Tylko pytanie, czy mówi, że chce rzucić, a jak do tej pory ma zamiar robić swoje, czy na prawdę chce wyjść, i potrzebuje bliskiej osoby, i wsparcia którego do tej pory nie miał. Jak się ogarnie po dzisiejszej imprezie... To z nim porozmawiam, ale bez owijania jaki on biedny, bo się znów w to władował. Nie będzie już mydlenia oczu, albo chce to rzucić, albo nie. Mam nadzieję, że będzie dobrze, i jeszcze raz dziękuje dziewczyny :kwiatek:
Dela niestety 🙁 na imprezach to jest standard to jest jeszcze bardziej przerażające, jak łatwo można sobie zrujnować życie...
patt jeżeli będzie chciał coś z tym zrobić to powinien poddać się leczeniu stacjonarnemu. Nie ma miejsca na połśrodki i obiecywanki. To jest silniejsze od niego i nie może tego powstrzymać. Obiecuje Tobie i może w chwili obietnicy sam w to wierzy, ale może mówi tak dla świętego spokoju. Dlatego jedynie pomoc specjalistyczna i to nie raz nie dwa. Czasami leczenie trwa lata, są nawroty i często wcale się nie udaje.
patt140, akurat o amfie wiem... nic. Ale miałam wśród przyjaciół "byłych" narkomanów, tzn. narkomanów (nigdy nie twierdzili, że nie są) trzymających się z dala od obiektu swojego ukochania. Opierając się na ich zwierzeniach (a powodów do ściemniania nie było) będę brutalna - nie zajmuj się ratowaniem, tylko zmykaniem gdzie pieprz rośnie. Jak chcesz pomóc w wyjściu z uzależnienia, gdy sama jesteś uzależniona (od swoich uczuć)? I "współuzależniona" od narkotyków? Najpierw siebie ratuj. Spotkasz ludzi zaprawionych w tych bojach (na terapii dla współuzależnionych?) może doradzą jak postępować.
Tania pewnie, że wolno. Nie, nie jestem jeszcze pełnoletnia. Zet możesz pytać, jeśli nie chcesz tu, to na pw, im więcej się dowiem tym lepiej halo o tak, skąd ja to znam... "Ja uzależniony nie jestem, mogę przestać w każdej chwili". Szukam osoby, która była w podobnej sytuacji. Która powie mi dokładnie co mam zrobić, jak się zachować. Nie wiem co robić, chcę dobrze, ale boję się, że niechcący mogę pogorszyć
Która powie mi dokładnie co mam zrobić, jak się zachować.
Tym bardziej polecam Ci skontaktowanie się z jakimś ośrodkiem, jeżeli nie ma go na miejscu, to choćby telefonicznie. Inną sprawą jest to, że najlepiej jakbyś w ogóle zakończyła tę znajomość, choć wiem, że w tej chwili pewnie sobie myślisz, że każdy tak gada i nikt nie rozumie jak to jest, ale to nie do końca prawda. Wspomnianemu przeze mnie wcześniej przyjacielowi też wspólnie z jego rodzicami próbowałam kiedyś pomóc (nigdy nic poza przyjaźnią nas nie łączyło) i przyszedł moment, że zaczęłam mieć dość, że przestało mi zależeć, bo ileż można wysłuchiwać kłamstw, ile razy można dawać ostatnią szansę i ile razy dać się zawieść? Takie znajomości najczęściej bardzo wyniszczają, ja miałam szczęście, że nie był to mój ukochany, ale znam przypadki kiedy dziewczyny po kilku latach walki były strzępkami nerwów, często ofiarami agresji i nie pamiętały już nawet osoby, o którą na początku walczyły, bo narkotyki niestety bardzo człowieka zmieniają. One same również były już inne. Z niewinnych dziewczyn wyrosły na kobiety po przejściach, jedna z nich ma dziecko z chłopakiem, który kilka lat temu zaćpał się. Mały ojca ledwo co pamięta, a to co pamięta do miłych wspomnień raczej nie należy, bo tatuś rzadko kiedy nie był na haju. Pamiętaj, że Twoje życie leży w Twoich rękach.
Powiem tak, ponad dwa lata walczylam z nalogami mojej bylej drugiej polowy, kiedy zauwazylam ze niedlugo sama wpadnę w jakis alkoholizm. Mimo tzw milosci zycia, odeszlam i dzięki temu dwa lata temu wygralam swoje zycie. Dzis wiem, ze skoro nie byl wstanie przestac ani dla mnie ani dla siebie to znaczy tyle, ze za malo mu zalezalo. Byl na odwyku 6mcy i nic to nie dalo. Aktualnie spodziewa sie syna ze sporo starszą kobietą ktora rowniez ma przeszlosc w prochach. Obserwuje z przerazeniem jak po raz kolejny mysli ze zlapal boga za nogi, zawsze w koncu wracaly frustracje i prochy. Tylko dziecka żal. I niesamowicie sie cieszę, ze mnie w tej sytuacji juz nie ma.
dać dobrą radę i wiać, nawet kosztem wlasnych uczuć. To boli ale da się. A cpun musi sam siegnąć dna zeby się odbić lub zostac tam na krótkie zawsze.