Forum towarzyskie »

Odchudzanie/rzeźbienie ciała- sprawozdania

incognito- zmierzyłam uda. Spadły od ostatnich pomiarów o około 0,5-0,8 cm. Są po prostu chudsze niż były. Już bardzo rzadko mówię o nich "grube uda". No chyba, że wyjątkowo pogrubiające spodnie założę. A tak na co dzień, już mi się chyba podobają.

Czemu nikt nie podejmuje tematu o uzależnieniu od walki? Tylko ja się nad tym zastanawiam? Ja rozumiem osoby z jeszcze nadwagą, które autentycznie mają co zrzucać. Ale...sandrita..czy ty nie jesteś w podobnej sytuacji do mnie? Już chuda, już ładna, a nie możesz przestać? jak się poczuwasz? Nie zastanawia cię, tak jak mnie, kiedy będzie DOŚĆ? Odchudzasz się jeszcze i rzeźbisz, czy tylko chcesz to utrzymać co masz?
rosek0 hehe niewiele brakuje  :emota2006092:  😉 😁
Poprostu jestem w szoku, totalnym w szoku. Z tych emocji zaraz padnę na zawał serca.  😎
Ja myślę,że każdy całe życie musi walczyć , bo każdy sie boi efektu jojo. Ja jak dojdę do  idealnej wagi to nie przestanę ćwiczyć i dbać o to co jem , bo bardzo mi się to podoba i czuję się z tym lepiej. Ochudzanie nie powinno byc celem samym w sobie , poprostu musimy polubić zmiany w żywieniu ,życiu i się nimi cieszyć. Zresztą gdy już się jest fit i ma się ładne , silne mięśnie to ćwiczenia sprawiają przyjemność a nie są męczarnią jak wtedy gdy jesteśmy zapasieni, bez kondychy .
Ja już coraz lepiej znosze zmożony wysiłek fizyczny i coraz bardziej lubię moje ćwiczenia. Po jakimś czasie , będę czerpała z nich taką przyjemność ,że nie będę mogła ich porzucić  😉
Ja też wpadłam, ma być 54, czyli jeszcze 5 kg, a ja się zastanawiam, czy jednak nie próbować do tych 49...  😵
Czyli uważasz, że to nie jest noc złego? nawet kiedy poświęcamy aktywności tyle czasu? ( co dzień?) Nawet kiedy potrafimy zrezygnować z np wyjazdu do stajni czy zakupów w danym dniu? Niby koń nie zdechnie, jak nie przyjedziemy. I niby zakupy zrobi się jutro i się nic nie stanie, ale...
Ja się zastanawiam gdzie jest ta linia między zdrowym dbaniem o siebie, a zaczynającym się problemem.
Tunrida ciężka sprawa... Ale na mnie jeszcze nie pora. Mam jeszcze zbędny tłuszcz. Bardzo chcę się go pozbyć. BARDZO. Jak siedzę to naprawdę mam wałeczki, mam tłuszcz na udach i biodrach... Do Ciebie mi jeszcze naprawdę daleko. Ciężki temat poruszyłaś.
Myślę, że to jest jak z każdym uzależnieniem, kiedy zaczynamy podporządkowywać zbyt dużo spraw pod jedną czynność i zaczynamy zaniedbywać inne, równie ważne, ba, czasem ważniejsze, to jest to sygnał, że coś już nie jest do końca tak, jak być powinno.
Ja tak mam ze stajnią , żeby paliło się waliło, jadę i koniec , nic mnie nie obchodzi. 4 razy w tym wt, czw , sb , nd nie ma bata, jadę 35km w jedną stronę czy jest -20 czy +40. Więc czemu nie może być tak z ćwiczeniami? Nie uważasz ,że jesteś gruba, nie masz  problemu anorektycznego , lubisz jeść , musisz jeszcze ujędrnic skórę , jak dla mnie to normalne,że wciąż ćwiczysz , wciąż walczysz.

Odnosząc sie do zen , to jasne ,jeżeli zaniedbujesz naukę syna , czy inne poważne sprawy to jest problem. Jeżeli wolisz poćwiczyć niż pojeżdzić na koniu czy włóczyć sie po galerii to to jest  normalne.
rosek - co do ćwiczeń to różne

wskok na skrzynię i zeskok
przysiady z sangbagiem 10-15kg zarzuconym na plecy
brzuszki z sangbagiem 10 kg, podczas podnoszenia unosimy go do góry
pompki damskie
wykroki z obciążeniem 3-5kg
przysiady z krążkami 3 kg, podczas wstawania unosi się je do góry
burpees

każde z tych ćwiczeń miałam po 15 powtórzeń i 4 takie serie
dziś robimy to samo plus jakieś nowe ćwiczenia i 5 serii

nie ma odpoczywania między seriami, można w biegu napić się wody i tyle

Oczywiście obciążenia są lekkie, ale by wyrobić sobie fajne mięśnie muszę pracować powyżej 5 kg.
Aha, bo nie napisałam. Narazie mam taki okres, że za chiny ludowe ciało nie chce ćwiczyć (jedynie mózg, jak leżę na kanapie i wyobrażam sobie jak się pocę przy Jillian) więc staram się nie przytyć (jest bardzo ciężko). Na wiosnę uderzam znów atakiem na redukcję, bo jak już pokazujemy swoje "ułomności" ciała... To macie mój brzuch gdy siedzę wyprostowana, na wydechu, bez wciągania. Co z tego, że jak stoję, czy leżę to ładnie widać kosteczki i tłuszczyk się rozkłada? Jak siadam to jest armagedon. I wiem, że mam tam tłuszcz i chciałabym żeby zniknął chociaż jeszcze trochę. No ale ja na samej diecie nic narazie nie schudnę, nie potrafię aż tak ograniczyć kalorii. Muszę ćwiczyć, a że narazie nie mam na to ochoty (naprawdę nie mam juz takiej motywacji do ćwiczeń na powierzchni metr na metr i obijania się ciągle a to o komodę, a to o stół)... Zostawiam redukcję na wiosnę.
najpierw chciałam napisać, ż to chore co piszesz, bo NORMALNE jest, że jak się siedzi, to się marszczy ludziom brzuch. I że przesadzasz!
Potem zrobiłam fotkę swojego brzucha i widzę, że mi się tłuszcz nie marszczy!  😲
Mam inny problem- zwisa mi skóra i tkanka podskórna i opada na dół siłą cięzkości. Ale jednak tłuszcz mi się nie marszczy. Z tym, że jak stoję, nie mam płaskiego i idealnych kosteczek, bo mam te tkankę podskórną i skórę.

Kurde...każda z nas jest jednak inna. Dopiero popatrzywszy, że mi się nie marszczy, rozumiem, że try chcesz by tobie się nie marszczyło jak siedzisz.
Choć uważam, że lepiej jak się marszczy jak siedzisz, niż jak ma tak zwisać, jak mi zwisa.  😉 I że twój duzo lepiej wygląda mimo tego tłuszczyku.  Też nie wciągałam ( choć ciężko bylo psychicznie nie zassać się do fotki) , po prostu usiadłam prosto.





A teraz jestem po robocie i lecę na siłkę zrobić trochę rowerka zanim mały nie wróci ze szkoły i nie trzeba będzie ryzykować, że zaniedbam jego naukę.  😁 chociaż nie... To taki priorytet, że innego nie ma. Wyżej jest jedynie dyżur rozpisany gdzieś już od dawna. Wszystko inne stoi poniżej młodego z jego nauką.
Dziś widzę, że dla odmiany dostał 2+ z kartkówki z geografii, na którą teoretycznie kurde blade UMIAŁ!  😵 Jak wróci, to się go wypytam jak to było, że chociaż na 3-je nie mógł napisać?
To z nauka syna  to był przykład podany jako rzecz ważna...
Po obiedzie 898 kcal za mną 🙂


Został mi mały kotlet w parowarze, więc zjem sobie na podwieczorek przed treningiem 🙂


Pamelo zalecane jest
osobom, które się odchudzają, gdyż sok pomelo obniża ilość cukru dostarczanego do krwi po posiłku.
Pomelo ma najwięcej antyoksydantów ze wszystkich owoców i liczne korzyści zdrowotne, dlatego znajduje szerokie zastosowanie nie tylko w kuchni, ale także w medycynie. Ostatnio stał się składnikiem kosmetyków wykorzystujących aromaterapię, np. mydeł.
Pomelo jest źródłem wielu cennych witamin i składników odżywczych. Zawiera dużo witaminy C (i z tego względu zalecane jest w porze jesienno-zimowej, kiedy jesteśmy najbardziej narażeni na różne infekcje), witaminę B1, B2, beta karoten, błonnik, wapń, żelazo i potas. Jest mało kaloryczne, 100 gram pomelo zawiera 37 kalorii. Regularne jedzenie tego gigantycznego cytrusa dodaje energii i wigoru, natomiast cerze gładkości i blasku.


także jemy Pamelo laski 🙂
Ja uwielbiam i połową najadam się do syta, a ma tylko 100 kcal połówka 🙂
Gdzie kupujesz?
Warto kupić 🙂
Ja też juz po obiedzie , za pół godziny podwieczorem , czyli serek wiejski light. Popijam zielona herbatę, ruchu zero ,nudzę się 🙁 Tzn . szukam derki ...
ale co kupić? 🙂
Pomelo,  u mnie w sklepach na około nigdzie nie ma. W supermarkecie?
Pamelo jest chyba jeszcze nie do końca dojrzale teraz. Moim zdaniem najdojrzalsze jest w grudniu. I wtedy to i ja je kupuję i wcinam.

Ubiegane 60 minut. Jest moc.

edit- kurde...JUŻŹ PRAWIE GRUDZIEŃ !  😵 JAK TEN CZAS LECI.  😀
tunrida, przejdzie ci (pęd) też koło 50-tki 😁 Kiedy do człowieka dociera, że i tak ciało... w proch 🙁 I szybciej niż później. Priorytety zmieniają się same.
Wyluzowałbyś z synem, no! Ma chłopak talent językowy - rób z niego poliglotę. A reszta - aby zdał.
halo-Okazało się, że te 2+ to ze starej kartkówki, nie zapowiedzianej, z wyliczania czasu na świecie. I nic z tego nie rozumiał, więc i nie napisał.
Ufff..... bo już się bałam, że tylko tyle się nauczył z naszych nauk. Na szczęście nie.
W język go pchnę, jasne, że tak, skoro tylko to mu lżej wchodzi. Ale nie może nie umieć zbudować zdania po polsku, nie umieć czytać ze zrozumieniem i nie moc się nauczyć czegoś na pamięć. Nie ma lekko. Nie popuszczę.  🙂

Za to sama zaliczyłam niekontrolowane spożycie w porze obiadowej. Przyczyny. Po pierwsze- godzina biegania i spalenie z 450 kcal. Po drugie- przesunięcie się pory obiadu ( pojechałam po młodego i zajechaliśmy do spożywczego) Godzina się przesunęła i nie mogłam przestać jeść, jak już jadłam.

Tak więc, by wyjść na swoje, zostaje mi do końca dnia jakieś byle co do spożycia. Dam radę. za tydzień spotkanie. Dam radę.
Już za tydzień spotkanie dziewczyny! 🙂

Ja wróciłam dziś już do domu, nie wchodzę na wagę - coś tam się ruszałam, ale wątpię żeby wystarczająco... do tego jutro kolejna impreza urodzinowa w rodzinie 🤔 Ale ogarnę się! Choć pewnie na spotkaniu spadkiem wagi nie poszpanuję 😉
incognito- zmierzyłam uda. Spadły od ostatnich pomiarów o około 0,5-0,8 cm. Są po prostu chudsze niż były. Już bardzo rzadko mówię o nich "grube uda". No chyba, że wyjątkowo pogrubiające spodnie założę. A tak na co dzień, już mi się chyba podobają.

Czemu nikt nie podejmuje tematu o uzależnieniu od walki? Tylko ja się nad tym zastanawiam? Ja rozumiem osoby z jeszcze nadwagą, które autentycznie mają co zrzucać. Ale...sandrita..czy ty nie jesteś w podobnej sytuacji do mnie? Już chuda, już ładna, a nie możesz przestać? jak się poczuwasz? Nie zastanawia cię, tak jak mnie, kiedy będzie DOŚĆ? Odchudzasz się jeszcze i rzeźbisz, czy tylko chcesz to utrzymać co masz?


Nie odzywam się tutaj, ale regularnie czytam, więc nie wiem czy nie zignorujesz tego, co napiszę 😉. Ale wydaje mi się, że to zależy, co rozumiesz pod terminem "walka". Jeśli zdrowe odżywianie się i regularne ćwiczenia, nawet te wyczerpujące, to myślę że taka walka warto, by trwała całe życie 😉. Organizm jest zdrowszy, kiedy się uprawia sport i dobrze mu robi, kiedy od czasu do czasu się porządnie zmęczy.

Natomiast Twoje niektóre wpisy o tym, jak jest Ci ciężko z obecną dietą, jak dużo i intensywnie ćwiczysz, przypomniały mi tekst z takiego jednego bloga, którego czytuję 😉
http://www.tlustezycie.pl/2013/10/syndrom-atletki-female-athlete-triad.html
Absolutnie nie chcę Cię diagnozować przez internet, zwłaszcza że pewnie sama zauważyłabyś, gdyby coś było nie tak. Ale mimo wszystko jeśli sama zastanawiasz się, że nie wiesz dokąd to zmierza, to pomyślałam, że może warto coś takiego przytoczyć 😉. Zwłaszcza że pisałaś, że jest Ci ostatnio często zimno, a wcześniej nie było. Mi się tak zrobiło kiedy przeszłam na niezbyt mądrą głodówkę, a potem tak się przyzwyczaiłam do niskich racji żywnościowych, że niby już nie będąc na diecie, nadal jadłam mniej kalorii, niż wynosi mój BMR (podstawowe zapotrzebowanie kaloryczne wykorzystywane do "istnienia"😉 i organizm był tym tak zmęczony, że nawet już mu się grzać w piecu nie chciało 😉. Dopiero po podliczeniu kalorii mi wyszło, że wcale nie jem "normalnie"  🤣. Ty masz dietetyczkę, więc nie podejrzewam Cię o takie rzeczy, ale być może Twój organizm też jest przeciążony stosunkiem kalorii do wysiłku?
Dowiedziałam się dzisiaj że jestem nominowana do pójścia na wielką Galę Barbórkową. 😵
Mam 2 tyg. aby zmniejszyć jeszcze obwody i wbić się w jakąś elegancką sukienkę.
Zawału to dostaje na samą myśl, bo bede pod ostrzałem całej śmietanki towarzyskiej 😡 😤
ehh...

Dzisiaj zjadłam 4 pierogi. Nie wiem czemu ale no ... jestem winna.

Nie poszedł mi ten czwartek tak  jak sobie wymarzyłam  🙁
zabeczka dawaj na siłownię!
Pojechałabym ale jutro wróce do domu późno, w sobotę też.
Teraz zanosi mi się że do świąt będe rypac każdy weekend. Finiszujemy z papierologią i jest największy zaryp.
Dobrze że Mąz zostaje  w domu to chociaż ogarnie cały majdan.
Musze usiaśc i znaleść złoty srodek aby nie zawalić diety ani ćwiczeń.
Skoro inni sobie radza to ja tez muszę 😤 🏇
Do 10.12 mam czas aby pokazać co to znaczy klasa !
bush- strasznie dużo czytania.  😀 Na razie nie mam czasu. Podsumowując chodzi ci o to, że przeginam, przesadzam, zapętliłam się i brnę niekoniecznie tam gdzie należy?
W wolnym czasie poczytam co podlinkowałaś.  :kwiatek:

Właśnie chciałam napisać, że chyba pójdę i popedałuję za karę, że się przeżarłam, ale po tym co powyżej, to ... jakoś tak głupio, nie? (bo przecież dziś już biegałam godzinę  😉) No to nie napiszę, że idę pedałować i zrobię to po kryjomu.  😉
tunrida, najbardziej w tym artykule chyba chodzi o to, że czasem "mniej znaczy więcej", a czasem warto jest być dla siebie bardziej ludzkim, zwłaszcza kiedy nie jest się zawodowym sportowcem i trzeba łączyć forsowne treningi z życiem zawodowym, życiem rodzinnym, może jeszcze jakimś koniem... 😉 Autorka pisze np. o tym, że je więcej i ćwiczy rzadziej, a mimo to forma jest utrzymana 🙂

Autorka pisze też o tym, że nie zawsze schemat jak najwięcej ćwiczeń + jak najmniej kalorii daje upragnione rezultaty. 2 godziny ćwiczeń dziennie, zwłaszcza jednym ciągiem, są mordercze dla mięśni, którym kończy się "normalne" paliwo i zaczynają spalać same siebie. Zresztą... sama przyznajesz że jesteś już od jakiegoś czasu szczupła, tłuszczu nie masz za dużo i intensywnie ćwiczysz. A tymczasem obwody nóg Ci maleją... wiem, że to było w kontekście dobrych wieści, ale czy jesteś pewna, że to tłuszczyk? Ja jestem zielony szczypiorek, powoli próbuję trochę ugryźć ten fitnessowy temat, dużo czytam teraz o fizjologii treningu żeby to miało wszystko ręce i nogi. Może faktycznie to tłuszcz, nie mnie to oceniać 😉. Ale przy kilkugodzinnym wysiłku fizycznym mięśnie mogą ucierpieć. Zwłaszcza, że jeśli dobrze zrozumiałam, nadal trzymasz ujemny bilans kaloryczny? Przy Twojej intensywności wysiłku 1800 kalorii to już wg mnie taka trochę głodówka 😉.

Generalnie trochę głupio mi streszczać, bo też głupio mi wypowiadać się z perspektywy fachowca, kiedy ja sobie coś tam dłubię i próbuję przy tym jak najwięcej zrozumieć i dowiedzieć się, jak to działa 😉 W każdym razie - blog polecam, nie tylko ten temat 🙂
Kapuję, blog poczytam z pewnością!
-Obwody ud spadają z tłuszczu. Tego jestem pewna.
-Kiedy mam trening dłuższy niż 45 minut piję oprócz elektrolitów także węglowodany w butelce, które mają za zadanie dać mięśniom jeść. Trener mi to wytłumaczył i szykuje mi takie "koktajle" na te 2 dni w tygodniu kiedy mam mordercze treningi.
-Mięśni nie spalam, bo siłę mam coraz większą. Są okresy kiedy jestem słabsza, ale jest to spowodowane przestojem i przerwą lub nadmiernym wysiłkiem i zmęczeniem mięśni.
- Jeśli spalam jakoś te mięśnie, to spalam je robiąc "rzeźbę" z trenerem i on to kontroluje. Jakoś. ja nie wnikam z sens tego co robimy. Ufam mu.
- To co robię sama i z czym przeginam pewno, to te moje aeroby dzień po dniu.
- Zimno mi było mocno! Ale w mojej diecie ciepłe było tylko mleko rano do płatków i makaron na obiad i czasami leczo z warzyw jeśli było. Od 4 dni jem kasze, jem sporo ciepłego i .. jest mi ciepło. Przynajmniej na razie. Nie wiem na ile to fakt, a na ile efekt placebo. Na razie obserwuję sprawę.
- Masz na pewno rację z tym, że się zafiksowałam i przeginam. Sama to widzę, dlatego poruszyłam ten temat w wątku. Mam wrażenie, że moje zafiksowanie przekracza ramy "normalności" dla osoby nie związanej zawodowo z fitnessem, która ma masę innych obowiązków. Przesadzam!
busch, dajesz mi wiarę w ludzkość  😉 Dzięki za linka, po raz pierwszy spotkałam się z tym tematem po polsku, do tej pory polegałam na angielsko-języcznych źródłach, których jest masa. Ja też już niejedną dietę przerobiłam i wciąż mi coś nie pasowało. A odkąd jem "paleo", życie stało się o wiele prostrze.

Większość konwencjonalnych "zdrowych" diet opartych jest na ujemnym bilansie kalorycznym. Z zupełnym odrzuceniem chociażby zagadnień hormonalnych. Ciekawe, kto z tych osób intensywnie ćwiczących godzinę i więcej dziennie, 6-7 razy w tygodniu poczytał choć trochę np. o kortyzolu i jak on wpływa na organizm. Czy raczej ważniejsze jest zjedzenie magicznych 1200 kcal, pal licho, że towarzyszy temu niemal ciągłe myślenie o jedzeniu, żeby już nie powiedzieć - głód...
tunrida, rozumiem, to brzmi teraz dużo sensowniej, niż jakoś to sobie z Twoich postów uroiłam 😉. Tym niemniej temat fiksacji pozostaje - skoro sama zauważasz, że jest coś nie tak, to warto jest się temu przyjrzeć 🙂

Lotnaa, ja nie jem paleo (z różnych przyczyn), natomiast staram się jakoś tym inspirować. Przyznam, że czasem trochę ciężko mi się ten temat czyta, kiedy dziewczyny licytują się, która mniej zjadła - teraz chyba rosek0 jest w czołówce 😉. Jedzenie poniżej BMR jest zabójcze dla metabolizmu i organizm ma masę mechanizmów obronnych, które pomagają mu przetrwać ciężkie czasy. Dobrze 'trenowany' może zacząć potrzebować naprawdę mało kalorii i wtedy ma się przechlapane 😉 Tutaj można sobie przeliczyć swoje BMR, jeśli ktoś jest ciekawy, czy czasem nie przegina:
http://www.tabele-kalorii.pl/kalkulator-bmr.php
To działa też w drugą stronę. Mięśnie potrzebują "na przeżycie" znacznie więcej, niż tłuszcz, więc każdy dodatkowy kilogram mięśni przyspiesza nam metabolizm. Tyle że nie da się nabrać mięśni, nie dostarczając im budulca  😉

Samo schudnięcie nie jest takim dużym problemem - a przynajmniej dla mnie nie było. Natomiast utrzymanie wagi na jednym poziomie jest dla mnie na tyle trudne, że zmusiło mnie do poszukiwania nowej drogi. Na mojej super niskokalorycznej diecie ciągle tylko spadały mi kilogramy i przychodziły znowu, kiedy akurat np. zjadłam normalniej, bo byłam u rodziny. Niby trzymałam się gdzieś w granicach 58-61 kilo, ale takie huśtawki nie są zdrowe.

Podrzucę jeszcze inny artykuł, tym razem po angielsku - o badaniach, w których okazało się, że ludzie jedzący najmniej niekoniecznie są najszczuplejsi 😉
http://www.menshealth.com/weight-loss/smash-fat-faster
tunrida No właśnie. Każda z nas jest inaczej zbudowana i właśnie dlatego kończenie redukcji i wejście na stabilizację jest kwestią mocno indywidualną. Ja będę walczyć z tłuszczykiem. 🙂
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się