Scottie, piona! Ja tez,jak kupilam buty i poszlam pierwszy raz biegac, to szoklam! Gdyby one wszystkie nie byly takie brzydkie i odblaskowe, to bym do pracy chyba w nich chodzila!
sandrita, ja tez bylam taka zakrecona po kupieniu ciuchow do cwiczen. Od razu wzrasta motywacja, co? 😁 Ale to babskie 😉
Melduje sie, ze plan na wieksza liczbe posilkow nadal wykonuje. I udaje mi sie codziennie poruszac w ten czy inny sposob. Chcialam isc dzis na basen jeszcze ale przy tej pogodzie to chyba podziekuje... pocwicze sobie w domu :/
Ja z matematyczną dokładnością wyliczam, że jeśli nie podjem nic spoza diety na kolację dzisiaj, to włączając w tę matematykę dzisiejsze aeroby, zmieszczę się w 1400 ostatecznie. I powiem, że mam kryzysowy dzień dziś. A to mi się kręci bardzo lekko w głowie, a to nie miałam siły na orbitreku. Zgodnie z moją zasadą, jeśli wytrwam, to jutro powinno być na wadze mniej. Zobaczymy jutro. 🙂
Aaa..trener mi rozpisał ćwiczenia na weekend. Chyba postanowił mnie zabić pompkami. 😁 Mówię wam....szok. Złośliwiec, wstręciuch i bestia z niego.
kujka, hahaha! Pierwsze, co powiedziałam po założeniu tych butów w sklepie, to: "Boże, jakie to są brzydactwa! Dobrze, że nie będę musiała w nich wychodzić do ludzi!" 😀 W dodatku są rozszerzane w palcach i mam stopy jak kaczka.
Ja miałam dzisiaj dietową masakrę. Do popołudnia zjadłam tylko pół bułki z pasztetem i banana. A potem Oreo, Kinder czekoladę, Twixa a na koniec pierogi z mięsem. 😤 Muszę się szybko wziąć w garść. Mam niecały miesiąc na wyrzeźbienie chociaż trochę brzucha. Jadę do cioci do Holandii, właśnie się wprowadza do domku blisko morza. 😅
jejku laski, jaka ja dziś jestem dzielna :P byłam w SKLEPIE! i tyle rzeczy do mnie gadało... 😉 a kupiłam zsiadłe mleko, ogórki kwaszone, surówkę warzywną świeżą(bez cukru i oleju!), barszczyk czerwony w kartonie i serek bieluch :P normalnie jestem z siebie dumna! no i 4 posiłek udało mi się idealnie wkomponować - ryż z łososiem + ta surówka ze sklepu i kubek barszczyku 🙂 UF! 🙂
Anaa To super, że byłaś dzielna! 🙂 Chociaż jak dla mnie... zsiadłe mleko = ble, ogórki = tylko domowe, surówka = tylko domowa, barszczyk = ble (jem jedynie na wielkanoc i wigilię), serek bieluch = ble. 😁
Ja mam w torbie kilka garści różnych cukierków od "teściów", ale to dla mojego K. Mnie w ogóle nie kuszą cuksy. 🙂 K. pojechał na basen, a ja właśnie układam sobie plan treningowy na przyszły tydzień.
I temat alko weekendowego mamy już obgadany. Stanowcze veto z mojej strony, jeśli chce ze mną "pobalować" na urlopie... 😁
Edit: I zaraz będę malować paznokcie, bo się chcę wylaszczyć jutro. 🤣 Jadę do rodziców to się prezentować trzeba jakbym spotkała znajomych, przy okazji obfocę zawody jeździeckie, które co roku są organizowane na dni mojego miasta rodzinnego.
Byłam dziś w szkole na występie młodej i później na poczęstunku dla rodziców. Stoły się dosłownie uginały od ciast, ciasteczek, cukierków, ptasiego mleczka 😍. Zjadłam kilka truskawek i kilka winogron, jestem z siebie dumna 😅. Za to dieta kuleje bo zjadłam dziś pewnie z 800 kcal ale już nic nie wcisnę, no nie dam rady i już. Trudno. Jutro się poprawię. Bez ćwiczeń bo nie było kiedy a teraz padam na pysk.
JARA jakiego śledzia? Ja ze słodyczy najbardziej kocham śledzie i jem je na diecie z premedytacją 😀iabeł: Albo takie z cebulką i olejem lnianym albo śledziowy PrzySnack Liesnera. Nie jestem w stanie z nich całkiem zrezygnować i nie zrezygnuję. Oczywiście jem rzadko i w małych ilościach, ale jednak.
Kurde..jak tak gadacie o tych śledziach, to i ja bym zjadła. 😲 A z reguły nie lubię i nie jadam. Dziś pochłonęłam łososia z Biedry na ciepło i ogólnie często dość na diecie będąc jadam ryby. Ale, żeby mnie naszło na śledzie?? W ciąży na bank nie jestem, więc skąd tak? Może jednak niedobory? Z tym, że ja to bym takiego z oleju zjadła z rodzynkami. Najlepiej ze sporą ilością oleju. 😡
Idę pić Inkę, bo aż mnie ssie, a kolacja na dziś już w brzuszku.
Od kiedy jestem na "diecie" to też mi się chęć na ryby zwiększyła. W ciągu ostatniego roku nie zjadłam ich tyle, co w ciągu ostatniego miesiąca. I też mi ochotę na śledzika narobiłyście. 🤬 A dopiero co wciągnęłam pomidorki koktailowe, wzorem tunridy... 😀
u mnie dzisiaj dzień na 5- 😅 jadłam o czasie, zdrowe rzeczy 🙂 + trening na siłowni 😉 i cieszę się bardzo! 😜 odzyskałam pozytywna energie i siłę, aby trzymać się posiłków 🏇
ja też wciągam dużą ilość ryb a mało mięsa. Najchętniej takie pieczone w folii ale i tymi z puszki w pomidorach nie pogardzę. Rządzi pstrąg. No i śledź, ale wiadomo, tylko czasami. Dziś "miałam mieć" na obiad dorsza pieczonego na mieszance chińskiej z pomidorami ( nie polecam, to był nieudany eksperyment :wysmiewa🙂 ale się plan karmienia rozjechał i chcąc nie chcąc zjem jutro bo przecież nie wyrzucę.
Zaraz oszaleję! Cały dzień chodzę głodna i zła! Trzymam się wyznaczonych godzin posiłków, a moje ciało cały czas funkcjonuje w trybie 'wrzuć do pieca' (JARA 😁 ) nienawidzę być przed okresem! 🍴
no to... witaj w klubie :/ cały dzień myślę o żarciu. mam ochotę na wielki słój orzechów! albo na mega porcję owsianki z granolą 😫 nie wiem czy to kryzys dnia czwartego (nowej diety) 😁 czy zbliżający się @ 🙄
zjadłam właśnie nadprogramowego ogórka kiszonego... miałam NIC nie jeść po kolacji, ale chyba ogórek kiszony nie jest aż takim strasznym grzechem 😡 ciężki dzień, ciężki. dobrze, że między obiadem, a kolacją biegałam, więc chociaż na chwilę zapomniałam o jedzeniu 😁 idę spać.
Tunrida, szacun, mieć takie pokusy pod nosem i nie zgrzeszyć 😉
zjadłam właśnie nadprogramowego ogórka kiszonego... miałam NIC nie jeść po kolacji, ale chyba ogórek kiszony nie jest aż takim strasznym grzechem 😡 ciężki dzień, ciężki. dobrze, że między obiadem, a kolacją biegałam, więc chociaż na chwilę zapomniałam o jedzeniu 😁 idę spać.
Tunrida, szacun, mieć takie pokusy pod nosem i nie zgrzeszyć 😉
ogórek kiszony jest "be", zwłaszcza wieczorem - ma mnóstwo soli, która zatrzymuje wodę w organiźmie
wiecie co? Zaczynam znowu lubić swoje ciało i swój wygląd. W końcu czuję się jak kobieta a nie jak bezkształtne "coś". Wyprostowałam się, nie kulę się w ramionach żeby schować biust i przestałam nosić koszmarne, workowate ciuchy. Wiem, że jeszcze dużo pracy i wyrzeczeń przede mną bo na razie wyglądam tak: http://tnij.org/vtt8 ale po prostu przestałam się wstydzić sama przed sobą. Jeszcze nie tak dawno nie dałabym sobie zrobić zdjęcia a teraz wstawiam bezwstydnie na forum 😂. I wiem, że pewnie dla niektórych z was (młodych, szczupłych i tylko rzeźbiących) nie widać tu powodów do dumy, ale wiecie co? W listopadzie ważyłam 90 kilo! I nienawidziłam siebie. A teraz spokojnie i z uśmiechem patrzę w lustro. I myślę, że w odchudzaniu to jest chyba najważniejsze. Nie tylko ilość zrzuconych kilogramów ale pokochanie siebie. I tego wszystkim, zwłaszcza zaczynającym tę ciężką walkę o siebie życzę.
Jest dobrze. Wyglądasz jak normalny ludź. Nie masz się czego wstydzić moja droga! Jeszcze kilka kilo i z ładnego ludzia przerobisz się na laskę. Masz prawidłowe proporcje, więc będzie piknie! 😀
"Nie tylko ilość zrzuconych kilogramów ale pokochanie siebie."- prawda. Z tym, że mi akurat zrzucenie kilogramów jest niezbędne do tego, by móc szczerze siebie pokochać. Ale pokochać trzeba. Inaczej wiecznie coś będziemy widziały nie takie i wiecznie będziemy chodziły zgorzkniałe, zamiast się cieszyć swoim ciałem, sobą i życiem.
Kordelia Woooow! Super! Pomimo tego, że znamy się tylko tutaj to powiem, że jestem z Ciebie dumna i w chwilach zwątpienia będę brała z Ciebie przykład! :kwiatek:
Kobietki, nauczyłam się pić wodę! To jest dla mnie ogromny sukces! Wcześniej było z tym tak sobie, a w tym miesiącu leci butla za butlą nawet nie wiem kiedy. Nawet K. to zauważył. Rekordów nie robię, ale ok. 2 l dziennie wypijam (samej wody). Cieszy mnie to!
Ja też już się kładę, bo jutrzejszy dzień będzie intensywny. Dobranoc i kolorowych snów wszystkim! :kwiatek:
tunrida ale właśnie o to chodzi, że ciężko jest osobie z nadwagą czy otyłością pokochać siebie. Ja nie umiałam i miałam ochotę strzelić między oczy chudą koleżankę która mi takie kity wciskała. Dlatego zachęcam do zadbania o siebie, zrzucenia tyle kg ile trzeba, wyrzeźbienia co trzeba. I po prostu dobrego traktowania siebie. Wtedy łatwiej ta miłość przyjdzie.
Ja miałam wczoraj chwilę grozy kiedy to godzina na rowerze zmieniła się w 3h. I niestety zahaczyła o porę kolacji, w pobliżu była tylko pizzeria i żabka. Kupiłam kajzerkę i jogurt. Więc wyszło mi 1600 kcal + 30km na rowerze.
Tunrida- podziwiam 🙂 Ja Merci bym chyba wchłonęła. U mnie nie tak źle:
Śniadanie: Omlet z warzywami z przepisu Mybay i smoothie z banana, malin, jogurtu naturalnego i mleka Lunch: Bigosik (domowy) i 2 małe kromki pełnoziarnistego chleba Obiad: 2 tortille z warzywami i sosem pomidorowym Kolacja: 4 łyżki kaszy manny na mleku z bananem i imbirem
Między obiadem a kolacją 9km biegania. Bez cudów (wyliczyłam 2200 kcal, spalonych 400...) ale nie jest tragicznie. Jutro biegamy interwały w parku (pogrom...) a w niedzielę basen 🙂