Ja wreszcie w Krakowie. Od jutra wracam do normalności choć jedzeniowo już od wczoraj jest ok. Od dzisiaj zamierzam co dwa tygodnie się mierzyć, może też pstrykać foty. Mam nadzieję, że to podtrzyma moją motywację 🙂
Woda mi powoli schodzi na wadze 64,2 więc po świętach tylko +0,7 kg 😉 myślę że zejdzie do końca tygodnia.
Mam tyle stresów ostatnio że nie wyrabiam jeść mi się nie chce całkiem. Byle do majowki. O ile nic więcej się nie schrzani i uda mi się wyjechać na te 5 dni. Przede mną jeszcze najgorszy tydzień leczenia konia, lekarze, zus, hurtownie, praca, naprawienie auta... I pewnie jeszcze o czyms zapomnialam... 😵 o tak zapomnialam że mnie na to wszystko statystycznie nie stać 😎
escada, piona... Ja też mam masakrę. Za miesiąc jadę na wakacje a nie mam nic załawtione... Kasy tym bardziej nie mam. Wczoraj dzień do dupy , ale dzisiaj już wracam do walki na poważnie. Z rana owsianka na mleku, na drugie śniadanie zupa ogórkowa , na obiad makaron z kiełbaską i dalej nie wiem , ale wiecorem muszę poćwiczyć! Koniecznie.
Przyszłam do pracy i zaraz zabieram się za ćwiczenia. Mam zadanie odbudować kondycję i usprawnić nieco moich piłkarzy, więc za chwilę jedziemy z koksem 😅 Szkoda tylko, że u nich podstawa to nogi, których ja nie lubię ćwiczyć, same w sobie mam upakowane..wieczorem mam spotkanie z ich trenerem prowadzącym. Jeszcze mnie czeka mini wykład o nawodnieniu, wrzuciłam swoje notatkina bloga, może Wam też się przydadzą 🙂
Dziewczyny, do boju, dzisiaj jest tak ciepło, że paraduję w szortach i koszulce. Opłacało się walczyć, jest dobrze 😅
Do tego właśnie się ogarniam, lecę na ślub a potem weselicho na którym nie będę sobie żałować. Ale to już ostatni dzień rozpusty - od jutra wracam do diety i siłowni i szczerze mowiąc nie mogę się doczekac...
U nas pochmurno i zapowiadają burze ;/ dziś 2 dzień na 5 i nie ma ku**** zmiłuj. Zaraz zaczynam trening 10 min rozgrzewka na wioślarzu, potem 100 burpees 100 push up 100 squash 100 pull up 100 crunches
wieczorem bieganie
dziś znowu zjadam czekoladowe jajko... dobrze, że jest cieniutkie i puste w środku, waży zaledwie 12g. uff odejmę z 2 śniadania
No... to znowu ćwiczą moją cierpliwość. Klientka przyniosła czekoladę , truskawkową. Idę ja zanieść do domu i odgrzać sobie zupę. Po drodze wstapie do apteki i kupię saszetkę aquaslim czy cos takiego. Ponoć hamuje apetyt. Will see 👀
Ja uległam. 🙁 Ilekroć mam dzień ( a już nie daj Boże dwa dni) odstępstwa od diety, to tak mi ciężko potem się zebrać do kupy, że szok. Dziś mimo iż nie planowałam, muszę iść na orbitreka, żeby nieco spalić jeśli chcę wyjść na zero. 😡 kurde,kurde,kurde... jak ja nie lubię siebie za to moje łakomstwo i pazerność 🤔
A ja wróciłam po świętach z zamiarem powrotu do normalnego jedzenia, posiłków co 4h i jak na złość fatalnie się czuję i nic nie jem, a niedługo majówka 🤔wirek:
Gotowane ziemniaki mają wysoki współczynnik sytości równy SI = 323%, co oznacza że np. 240kcal spożyte z ziemniaków syci ponad trzy razy bardziej niż 240kcal spożyte z białego pieczywa. Dla porównania współczynnik sytości dla rogalika croissant wynosi zaledwie SI = 47%.
od taka ciekawostka
rosek - ja jadłam ostatnio kisiel z proszku z roku 2012 :P jeszcze żyję 😀
tunrida- doskonale Cię rozumiem, tylko że ja mam tak ze słodyczami... ehhh
Trening wykonany, wieczorem bieganie o ile nie będzie lało, bo właśnie zaczyna grzmieć.
No masakra z tymi słodyczami, a najlepsze jest to, że jak nie mam w domu to nie jem, bo nawet jak jestem w sklepie to mnie do nich nie ciągnie i nie kupuję, ale jak wiem, że leżą obok w szafce to po prostu koszmar. Właśnie ugryzłam królika z czekolady... Cały barek zawalony królikami i jajkami 😵
ja już po treningu personalnym, tym razem pleców. Mam już wsio rozpisane, co mam robić ktorego dnia, także tylko do przodu 🙂 Po świętach obstawiam max 1kg do przodu, więc problemu z rzucaniem nie będzie.
Ledwo żyję, wczoraj sobie spompowałam nogi, ło matko, czuję je straszliwie.
W Lublinie piękna pogoda 😜 Idę zaraz się przejść z chłopem i psem po rękawiczki do sportowego, bo juz mi się odciski zaczynają robić.
Miłego dnia!
Btw, dziewczyny, to cieszcie się, że nie pracujecie tam gdzie ja i na takich warunkach jak ja- czyli sklep spożywczy, masa słodyczy, pączków itede- i wsio za friko 😁 Mnie w domu, nawet jak mam, nie kusi. Gorzej właśnie w pracy, czasem skuszę się na jakieś ciastko na wagę, może dwa, max pięć 😁
Cierp1enie, ja mam identycznie... jak nie mam nic słodkiego w domu to mi nawet nie brakuje jakoś bardzo. Ale jak tylko wiem, że w szafie leży czekolada to nie mogę wytrzymać. Idę oczywiście po kostkę. Potem po pasek. A potem jem całą. Podejmowałam już próby silnej woli, kupowałam sobie paczkę ciastek z nadzieją, że zjem je sobie kulturalnie przez tydzień do popołudniowej kawki. Oczywiście po kilku godzinach nie było całej paczki więc pomysł ostatecznie zarzuciłam. Może w innym życiu 😀
A u mnie ZAWSZE LEŻY. Nawet jeśli nie mam nic na piętrze, to u teściowej na dole jest. A już najgorzej jest w pracy, bo dochodzi do tego debilne myślenie "DARMOWE to trzeba korzystać i zjeść". Tak jakby mnie ku** mać nie by.ło na to stać. 😵 Mój mózg mnie dobija.
A ja osiągnęłam już swój cel i generalnie odchudzać się już nie mogę, ale po świętach stwierdzam, że będę się trzymać dalej swojego planu odżywiania, bo mam za duże skłonności do przesady i jak wiem, że mogę już pewne rzeczy jeść to zjadam je w takiej ilości, że potem nie mogę się ruszać 🤔wirek:
U mnie dzień tragedia, zjadłam tylko śniadanie i migdały, ale czuje się fatalnie, jutro będzie na 5.
Mnie strasznie demotywuje to,że np jest majówka. Wpada do mnie koleżanka i o żadnej diecie nie ma mowy. Bo jak tu głodzić gościa 😁 No i spoko dzisiaj będzie dzień na 5 , jutro i parę dni a potem wszytsko sie pójdzie walić, bo ona będzie 4dni i dupa. Będę się starała gotować dietetycznie ale wiem ,że wpadnie i browar i jakieś słodkie 😵 Jeszcze nie wiem co z niedzielą . Mamy z JARA jechać kupę kilometrów konno , więc trzeba zabrać żarcie , niby mogę dietetyczne no ale już mnie korci jakieś ciasto , piwko po drodze . No jakiś dramat. Do tego sie rozpadało , więc z rolek chyba nici. Ehhh do dupy jest to odchudzanie 😀iabeł:
tunrida, może Ci ze studenckich czasów zostało, że jak za darmo to brać TRZEBA 😀 Ja niestety też tak mam i jak mnie ktoś czymś częstuję to żal odmówić - nawet jeśli przed chwilą zjadłam obiad i jeść mi się zupełnie nie chce.
EDIT: Ja teraz cierpię na syndrom 'przecież nie wyrzucę'. U mnie w domu wystarczy na chwilę spuścić walizkę z oczu i to wystarczy, żebym się mocno zdziwiła podczas rozpakowywania w mieszkaniu. Bo nawet jeśli powiem mojej mamie 100 razy, że czegoś nie chcę to i tak ostatecznie zostanie mi to spakowane. A że wyrzucić szkoda to teraz rozdaję współlokatorkom nawiezione ciasta i placki (one niestety strategię mają podobną i wciskają mi swoje...) + obcinam porcje innych posiłków, żeby jakoś kalorycznie się w normach pomieścić 😵
rosek0, niestety odchudzanie to ciągłe wzloty i upadki. Raz jest lepiej, raz jest gorzej ale najważniejsze jest to, że każdy nowy dzień to nowa szansa! Mimo wszystko trzymaj się i jeśli piwo korci to może chociaż jabłko zamiast ciasta ;p
O to chodzi ,że w tym momencie mnie nie korci. Korcic mnie będzie ,jak w słoneczku będę jechała na koniu. I ta świadomość mnie demotywuje. Tak jak zdemotywowały mnie święta i 2 tyg żarłam 🙁
Cholernie chciało mi się po obiedzie coś słodkiego i jem...marchewkę 💃
To cieszcie się, że nie macie jeszcze dzieci. Kupiłam Julce pączka w żabce... za prawie 3zł. Zjadła pół i nie chce... no przecież nie wyrzucę, bo taki drogi!
Jak tam się trzymacie?? Ja właśnie podliczam kalorie... zaraz pewnie przeżyję załamkę
śniadanie - owsianka 339 kcal jajko z czekolady 45 kcal pół zająca 200 kcal
2 śniadanie jabłko i tutti
obiad sałatka i sałatka gyros
końcówka zająca z czkolady 200 kcal
podwieczorek 2 kromki razowca z masłem 1 guma mamba
1510 kcal 😵 na kolację serek wiejski lekko więc 1630 kcal na dziś jak nic więcej nie zjem
Rano zrobiłam trening crossfitowy za godzinę idę biegać i będę kuu** biegać aż padnę trupem! za tego cholernego zająca co ma 400 kcal a ja bez problemu go wsunęłam..