Forum towarzyskie »

Koszmar zakupów .

Może wydzielę? Bo dużo o zakupach piszemy?

Zezłościł i mnie wpis pokemon, o jedzeniu mleczu pod mostem, ale wczoraj byłam bliska zacytowania jej w sklepie.
Mam uczulenie na wełnę. Okropne. No i poszłam na poszukiwania żakietu/garnituru/sukienki takiej do pracy.
Byłam w stu sklepach -takich z górnej półki. I na wejściu zaznaczałam, że NIE WEŁNA!!!
W każdym panna sklepowa przynosiła mi radośnie do mierzenia ubranie, po którym coraz bardziej dostawałam placków, smarkałam, kichałam i łzawiłam. I na maleńkiej metce odkrywałam przyczynę.
I w każdym sklepie, w każdym!!!, ten sam tekst:
- No, ale to tylko 70%... i taka miła w dotyku, to nie powinno pani zaszkodzić.
Kur... kurczę mać! Alergolodzy sami pracują w sklepie!!
Już wiadomo, czemu nie ma ich w przychodniach.
👿
Ja w ogóle ostatnio nie lubię zakupów, przede wszystkim, że wszystko robię w POŚPIECHU, dodatkowo robię raz na tydzień większe zakupy, zazwyczaj mam czas w sobotę - wtedy kiedy połowa miasta - pełno kolejek, kilka/kilkanaście miejsc do obskoczenia = pół dnia w stresie, pośpiechu i czas zmarnowany.

Poza tym gdzie nie wejdę - nie dadzą się zastanowić, tylko od razu podchodzą i pytają w czym mogą pomóc... to też traktuję, jako poganianie - odechciewa mi się wszystkiego.
Mnie doprowadził do łez (no, serio do łez smutnych) młodzieniec subiekt sprzedający markowe dżinsy.
Wołał do mnie przez szmatę przebieralni : CO? ZA MAŁE? NA PEWNO? NIECH PANI BRZUCH WCIĄGNIE! WIĘKSZYCH NIE ROBIĄ !
Do pana obok : ZA CIASNE? CO PAN? JAK SIĘ MA OBWISŁY TYŁEK TO TRZEBA OBCISŁE NOSIĆ !
Do licha! Niemal nikt nie kupuje spodni po ponad 300 złotych i subiekt tak chyba chciał na siłę nam wmusić.
Czailiśmy się -ja ( monstrum nie mieszczące się w numeracji-czyli rozmiar 42 ) i pan z obwisłym tyłkiem, w kabinach i oboje wstydziliśmy się wyjść i uciec. Ja się rozpłakałam, pan nie wiem bo pewnie tam do dziś siedzi.
zakupy to koszmar ex definitione
nienawidzę unikam cierpię
Mnie doprowadził do łez (no, serio do łez smutnych) młodzieniec subiekt sprzedający markowe dżinsy.
Wołał do mnie przez szmatę przebieralni : CO? ZA MAŁE? NA PEWNO? NIECH PANI BRZUCH WCIĄGNIE! WIĘKSZYCH NIE ROBIĄ !
Do pana obok : ZA CIASNE? CO PAN? JAK SIĘ MA OBWISŁY TYŁEK TO TRZEBA OBCISŁE NOSIĆ !
Do licha! Niemal nikt nie kupuje spodni po ponad 300 złotych i subiekt tak chyba chciał na siłę nam wmusić.
Czailiśmy się -ja ( monstrum nie mieszczące się w numeracji-czyli rozmiar 42 ) i pan z obwisłym tyłkiem, w kabinach i oboje wstydziliśmy się wyjść i uciec. Ja się rozpłakałam, pan nie wiem bo pewnie tam do dziś siedzi.



Tylko, że w wielu sklepach rozmiary nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

Spodnie w rozm 42 dobre na osobę w roz 36..
Chyba, że to chińskie 42...
Tania, wlasnie zawsze sie zastanawiam, skad Amerykanie biora ciuchy...przeciez poza Holiłudem takie 42 to jest miss...a u nas 2XXL jest na mnie za male...Ci co mnie znaja wiedza, zem gruba, no ale nie MONSTRUALNIE!
Bardziej mnie wnerwia, że biedniejszych klientów traktują jak niepotrzebne śmieci..
Dlatego ja zwykle chodząc na zakupy po coś konkretnego, czego nigdy nie kupowałam zwykle sprawdzam w sklepach internetowych/sieci i dopiero wiedząc czego mniej więcej chce udaje się do sklepu 😉

Taki czysto jeździecki przykład w pewnym dużym i znanym sklepie jeździeckim w Krakowie:

-nigdy nie mogę niczego dokładnie pooglądać, bo od razu chcą mi pomóc i czuję wzrok ekspedientek na sobie
- prawie nigdy nie ma tego/ konkretnego rodzaju/rozmiaru/smaku/zapachu co akurat sobie upatrzę, mimo, że w sklepie internetowym ten przedmiot jest
- kiedy potrzebowałam na gwałt derki zimowej w sklepie była tylko jedna w typowym rozmiarze i całkowicie nie taka jakiej szukałam( a był sezon na derki jakoś listopad-grudzień). Do ów sklepu przyszłam z wyliczoną kasą na derkę, która mi się podobała i była akurat na promocji, gdy powiedziałam pani o jaką mi chodzi, zrobiła wielkie oczy i że oni takich nie mają. Na co ja stwierdziłam, że jednak na stronie takie mają.
- może mam jakiegoś pecha, ale zawsze mi tam źle doradzają, gdy nie wiem co kupić, zwykle potem nie byłam zadowolona z zakupów.

Dlatego udaje się tam tylko jak nie mam w ogóle czasu na wycieczki po innych sklepach lub potrzebuję czegoś na gwałt.
Tania, wlasnie zawsze sie zastanawiam, skad Amerykanie biora ciuchy...przeciez poza Holiłudem takie 42 to jest miss...a u nas 2XXL jest na mnie za male...Ci co mnie znaja wiedza, zem gruba, no ale nie MONSTRUALNIE!

To już kolejny temat rzeka. Katija mi poradziła netowy sklep z niemiecką numeracją i tam się odnajduję.
Dżinsy markowe kupowałam dość dawno.(wiadomo, jak się ma konia....) Nosiłam rozmiar 31. A teraz  😡 34. No, mam swoje lata - trudno.
I pan zrobił z tego taką AFERĘ jakbym ważyła 200 kilo. Tak mi było przykro. Zza kasy drwiąco patrzyła ekspedientka chuda.
Po powrocie do domu otwarłam netowy sklep w USA i rozmiarówka jak piszesz. I te po 300 zł w Polsce są po 30 $ maksymalnie.
Ja przeżywam koszmar przy kupowaniu spodni. Ja rozumiem,  jest moda na dany model, ale czy naprawde nagle cały kraj zmienia się w chudzinki bez bioder i wcięcia w talii?? Mam bardzo kobiece kształty (okrągły zad z wąską talią) do tego nie jestem za wysoka. Kupienie JEDNEJ pary spodni która pasuje zajmuje mi średnio 3 godziny łarzenia po sklepach, a i tak musze później je skaracać, albo robić zaszewki w pasie. O dziwo, najszybciej kupię dobry rozmiar u chińczyków.
Niezmiernie mnie to wku..ia.
rozmiarówka rozmiarówce nierówna. Szerokim łukiem omijam wynalazki włoskie, hiszpańskie czy francuskie oraz nasze robione w Chinach. Bezpiecznie czuję się w HM, KappaAhl czy innym normalnych europejskich gdzie wiadomo  że dany noszony rozmiar nie okaże się rozmiarem na mini wietnamczyka czy jakąś inna mini osóbkę mimo pozornie tego samego numerka.


Tylko, że w wielu sklepach rozmiary nie mają nic wspólnego z rzeczywistością.

Spodnie w rozm 42 dobre na osobę w roz 36..
Chyba, że to chińskie 42...


Dokładnie!
Kiedyś rozmiar 42 był naprawdę duży, dziś biorąc 42 widzę malutkie rureczki niczym rozmiar 36, do których nawet moja łydka nie wejdzie. No i najlepsze jest jak Pani mówi "te są największe"  🤔
Wczoraj byłam na zakupach, właśnie w poszukiwaniu spodni i z tymi rozmiarami to naprawdę jest jakaś masakra- ledwo mieszczę się się w 42 przy 174cm i 60kg  🤔 Moja mama wyszła załamana, też potrzebowała spodni i nie było dosłownie NIC co by na nią pasowało.
Ja przeżywam koszmar przy kupowaniu spodni. Ja rozumiem,  jest moda na dany model, ale czy naprawde nagle cały kraj zmienia się w chudzinki bez bioder i wcięcia w talii?? Mam bardzo kobiece kształty (okrągły zad z wąską talią) do tego nie jestem za wysoka. Kupienie JEDNEJ pary spodni która pasuje zajmuje mi średnio 3 godziny łarzenia po sklepach, a i tak musze później je skaracać, albo robić zaszewki w pasie. O dziwo, najszybciej kupię dobry rozmiar u chińczyków.
Niezmiernie mnie to wku..ia.



mam tak samo - większość spodni opina się na udach i biodrach, a talia luźna
dlatego chodzę głównie w spódnicach  🤣
Może to zmasowany atak by ludzie się odchudzali  😁 niedługo osoby o posturze r38 nie będą miały spodni dla siebie.
Tania, ja bym zgłosiła takie zachowanie do kierownika sklepu. Na pewno by mu się nie spodobało, że jakiś burak odstrasza klientów 😀iabeł:
Jeśli chodzi o spodnie, to kupuję tylko z czterech sklepach. Mam tam już sprawdzoną rozmiarówkę i wiem które modele dobrze na mnie leżą. Podobnie jeśli chodzi o bluzy, z tym że je kupuje w męskich, bo większość damskich (poza jeździeckimi) ma dla mnie dużo za krótkie rękawy, albo kończy się za biustem 😁 Za to gorzej mam z bluzkami. Albo krój nie taki, albo kolor nie ten. Ogólnie strasznie wybrzydzam. Jeździeckie rzeczy kupuje głównie przez internet. Też tylko kilku sprawdzonych firm, których rozmiarówka zawsze się zgadza.
A jeśli chodzi o zaniżoną rozmiarówkę, to byłam z koleżanką w sklepie z modą młodzieżową (nie dziecięcą) i koleżanka miała problem wbić się w koszulkę XL. Na codzień nosi S 😵
Chyba nie jest aż tak ważne żeby mieć na metce rozmiar 38, bo taki uznajemy za "swój" tylko trzeba wybrać taki który pasuje... I jeżeli w danym sklepie rozmarówka jest przesunięta to trzeba się do niej dostosować a nie robić raban. Najlepiej poprosić sprzedawcę o pomoc. Ja nie mam zamiaru sama nurkować w stertę ciuchów w poszukiwania spodni dla siebie i od razu proszę o pomoc. Pozwalam sprzedawcy obejrzeć się ze wszystkich stron  i ocenić mój rozmiar zgodnie z ich rozmiarówką, zamiast robić pie*dolnik w sklepie i wyjść obrażona.
Komentowanie nadprogramowych kilogramów nie ma prawa mieć miejsca i od razu poprosiłabym kierownika.

Udorka to nie jest poganianie tylko obowiązek sprzedawcy  🙄 Taki problem odpowiedzieć: "Bradzo dziękuję, nie szukam niczego konkretnego/chcę się tylko rozejrzeć?" Zwykła uprzejmość wydaje się być bolesna dla klientów. Najlepiej udawać że się nie słyszy. To dopiero jest dobre wychowanie.
na mnie spodni w butikach nie ma. no nie ma i tyle, nie ma rozmiaru. oczywiscie- nie naleze do osob szczuplych, ale hipopotamem tez nie jestem. i spodni nie kupie. tzn kupuje. ratuje mnie relikt o nazwie targowisko miejskie 😉 i tam kupuje spodnie normalne, w rozmiarze 42 maksymalnie, a nawet i 40. (zdazylo sie i 38, ale to raczej juz fantazja rozmiarowa szyjacych 😉 ) i nie sa po pipke tylko wyzsze pod pepek. bo w butikach nawet jesli sie zapne, to nie wyglada to dobrze, ledwo mam lono zakryte. a na targu duzo taniej, a swietne fasony.
takze po spodnie do sklepow nie chodze. bo sytuacje jakie opisala tania sa norma.
he, he ja mam niby rozmiar 38/40. Niby w pasie czy w biodrach spodnie sa okey ale...w udach tak opięte ,że nie raz patrzę czy aby szef nie puscił. Kurcze i tak ze wszystkimi spodniami , nawet jesli chcę kupic luzny krój. No cóz nietypowa jestem mam grube uda a dla takich chyba spodni nie szyją a przynajmniej nie firmowe.
Faza no jak szef puści to może być nieciekawie  😁 Mam ten sam problem, w efekcie wszystkie spodnie są na mnie za duże w pasie i muszę obwiązywać się paskami, mniejsze rozmiary nie mieszczą mi się na udach.
Alaska, piszesz może o Amigo?
Ja nie znoszę tam chodzić, serio.

A gdy ledwo wchodzę do sklepu ciuchowego, kosmetycznego, czy nawet ostatnio przy stoisku z czekoladą na środku galerii i słyszę, "czego Pani szuka?", od razu wychodzę.
Nosz kurde, mam oczy, mam mózg, pooglądam, zastanowię się i poproszę.
Doprowadza mnie to do szału.
Kajpo - ja rozumiem, że obowiązek i wyobraź sobie, że potrafię być kulturalna, co nie zmienia faktu, że mnie to denerwuje - chyba mam prawo denerwować się na co chcę, prawda?
Ja jako niska i okrągła kupuję spodnie poza Wranglerami itp, w Camaieu. Są tanie i można znaleźć na krótkonogie okrągłe  osoby. I tam zawsze jest tyle ludzi, że pani nie zdąży podejść i zapytać się, czy mi pomóc. I idę do kasy bez stresu, bo ta chuda i wysoka pani widzi tylko metkę z ceną  😂
Szerokim łukiem omijam wynalazki włoskie, hiszpańskie czy francuskie oraz nasze robione w Chinach.


Ja mam odwrotnie. Zawsze kiedy jestem w Hiszpanii, staram się kupić jakąś parę spodni.
Dla mojej figury, standardy przyjęte dla Hiszpanii, są idealne.
Mam wąską talię, ale za to spore krągłości jeżeli chodzi o pupę i uda.
Kupując nawet w polskiej zarze, musiałam brać jakieś ogromniaste(jak na mnie) rozmiary, coby móc wcisnąć nogi i zadek, a w pasie i tak mi odstawały na dwie pięści.

Zawsze mnie tylko drażni świadomość, że firmy, których ubrania w Hiszpanii leżą na mnie idealnie, w Polsce zaczynają cyrki. Oczywiste jest to, że fasony i wymiary dyktuje społeczeństwo, gdzie towar ma się sprzedać, ale te ciuchy są na tyle problematyczne dla wszystkich, że nie mam bladego pojęcia, kto tak naprawdę, z Polaków, ma wymiary o które opierają się krawcowe tych firm  😵


PS ach, i ja zawsze jestem miła dla ekspedientek. Czy aż tak uwłaczające jest powiedzenie krótkiego "nie dziękuję, rozglądam się tylko"? Bom ja pan i władca, przyszedłszy z torbą wypełnioną pieniędzmi nie chcę być zaczepiany przez pospólstwo? phi! Ja się domyślam, ile wysiłku te dziewczyny i panowie muszą władować w swoją pracę. Ja bym nie wytrzymała 8h w sztucznym świetle, z mnóstwem osób przewijających się obok, tym paskudnym zapaszkiem co to po sklepach się snuje...
To musisz być chuda, jak szczapa, bo akurat taka Zara to ma bardzo zaniżoną rozmiarówkę. A w Hiszpanii to już w ogóle. Rozmiar 42, to nasze 36 chyba. Ja to się stresu nabawiłam właśnie będąc na zakupach ciuchowych w Hiszpanii.
A łącząc Zarę i Amerykanki, to właśnie tam była jakaś batalia o rozmiary. I mają chyba specjalnie dla Amerykanek zrobić ciuchy w ich rozmiarze.
Udorka to bądź uprzejmia adekwatnie tak jak sprzedawca zachowuje się wobec ciebie 🙂

Remendada
A gdy ledwo wchodzę do sklepu ciuchowego, kosmetycznego, czy nawet ostatnio przy stoisku z czekoladą na środku galerii i słyszę, "czego Pani szuka?", od razu wychodzę.

O świetnie. Bardzo dojrzale i na poziomie.

Zaobserwowałam już różne typy klientów. Od samodzielnych (on lepiej wie co mamy w salonie i lepiej wie gdzie szukać  😁 ) po totalne niemoty, tzn. stanie na środku i patrzy w okół łącznie z podłogą i sufitem).
Mój ulubiony typ: jestem taki samodzielny, nic od was nie chcę, nie potrzebuję pomocy sprzedawcy. Więc stanę i pogapię się na puste ekspozytory zanim do mnie dotrze, że tam nic nie ma 🙂
Jeśli nie w Kaphalu to spodnie tylko w szmateksach - tam jakoś są i ze świetnych tkanin i na kobiecą sylwetkę i nie "pod pipkę" (śliczne 😀).
kajpo, jest różnica między: "Może mógłbym/mogłabym w czymś pomóc?" a "CZEGO pani właściwie szuka?"
halo tu jest taka ciekawostka że nie można tak pytać, bo pytanie MUSI być otwarte, żeby klient nie mógł odpowiedzieć prostym "Nie, dziękuję"
Martketingowców w tych korporacjach pogrzało totalnie, mają zupełnie nieżyciowe pomysły.

Ja zdaję sobie sprawę z tego że jest wielu sprzedawców nieuprzejmych, w złych humorach akurat, nachalnych czy siakich i owakich. Ale tak jak zaproponowałam Udorce: zachowujmy się adekwatnie. Bo ile razy wyszłam do klienta ze szczerym uśmiechem i chęcią pomocy, a ten w odpowiedzi mało nie napluł mi w twarz - takich sytuacji naprawdę już nie zliczę...
Chyba nie jest aż tak ważne żeby mieć na metce rozmiar 38, bo taki uznajemy za "swój" tylko trzeba wybrać taki który pasuje... I jeżeli w danym sklepie rozmarówka jest przesunięta to trzeba się do niej dostosować a nie robić raban. Najlepiej poprosić sprzedawcę o pomoc. (...)

Ja proszę sprzedawcę o pomoc. I nie kupuję po metce. Zwykle sprzedawca a raczej sprzedawczyni patrzy na mnie jak na g.... i bąka.
- U nas numeracja tylko do 42.
I wraca do pikania sms telefonem.
A to 42 to dawne 38.
W jednym sklepie spytałam taką doroślejszą panią sprzedawczynię jak to jest, czemu na wieszakach rozmiary na kota.
I powiedziała,że przychodzi cała rozmiarówka tylko ta większa natychmiast znika.  🙁
p.s
a adekwatnie pana od spodni powinnam była spytać, gdzie był jak ludzie rośli  😂
Ja ( rzadko - jeśli mam czas ) lubię sobie pochodzić i popatrzeć zanim się zdecyduję, niekoniecznie dlatego, że wiem lepiej gdzie co jest, bardziej dla przyjemności.
Jeśli nie mam ( a najczęściej tak jest ) to podchodzę i pytam gdzie co znajdę, by nie przedłużać zakupowego koszmaru, ale to wtedy ja odzywam się pierwsza i jakoś mi lepiej - może po prostu jestem aspołeczna i nie lubię jak ktoś bez mojej woli narusza moją intymną przestrzeń czy jak to się tam nazywa.

A uprzejma jestem z natury - prędzej przeproszę, że żyję niż powiem komuś coś niemiłego.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się