Mogę jeszcze trochę pomęczyć?... 🙂 1. Jak zachowujesz oś pęcinowo kopytową? Patrzysz na przednią ścianę i względem niej ustawiasz czy jakoś inaczej? 2. Co to znaczy, że powierzchnia kopyta jest gładka? Jak to wygląda jak nie jest i co wtedy robisz?
Z gory dzięki za odpowiedzi 🙂
Co do osi kopytowo-pęcinowej staram sie doprowadzić do stanu gdzie puszka kopytowa i pęcina tworzy jedną os, a sciana czolowa i krawędź przedkątnej są do siebie równoległe. W teorii to fajne ale w praktyce różnie bywa, generalnie łatwiej jest w przypadku kopyta ostrokonczystego, skracam pazur, od spodu tarnikuję pod kątem 20 st. do góry, tak żeby skrócić punkt oderwania i zmusić pazur do samoistnego scierania. Jesli kuję to na podkowy typu Comfort, Equilibrium (podobne nieco do NBS). Tyłu kopyta raczej nie ruszam, zależy od sytuacji. Po czym patrzymy jak to wygląda, zazwyczaj po odpowiednim skróceniu przerosniętego pazura, linia jeśli wczesniej była załamana wraca do normy. W przypadku sztorca jest wg mnie o wiele trudniej, zazwyczaj te proste linie są zachowane ale chciałoby się obniżyć piętki, żeby często mizerna strzałka zaczęła pracować. Paradoks polega na tym, że im bardziej je obniżymy tym bardziej załamiemy linię i obciążymy scięgna. Staram się doprowadzić najpierw strzałkę do kontaktu z ziemią ale pomału i stopniowo a potem popracować nad prostą osią. Czasem podkuwam takie kopyto na tzwn. bananową podkowę, ma kształt jakby łódeczki, bez wbijania pierwszych podkowiaków, pomaga w oderwaniu kopyta i wydłużeniu go, można też zastosować podkówki połówkowe, chroniące tylko pazur ale efekty mogą być różne. Co do gładkiej powierzchni chodzi o zlikwdowanie obrączek, flar - staram się doprowadzić kopyto do zrównoważenia przy jednoczesnym, raczej mocnym zaokrągleniu, (mustang roll). Jeżeli kopyto jest w jako takiej równowadze to od koronki zaczyna narastać gładka i równa sciana. Istniejące pofałdowania równam na gładko ale w jakim stopniu też to zależy od kopyta. Mniej więcej tak to wygląda. Przeważnie działa. I jeszcze jedno, nawet jeżeli kopyto i osie w poszczególnych płaszczyznach nie pasują do "wzorca" a kon chodzi dobrze, nie kuleje, nic nie puchnie to dalej się nad tym nie pastwię. Jutro też jest dzien.
Branko - owszem, ingeruje nożem. Z tym, że z sensem, o czym świadczy liczba klientów. Prowadzi mi konia od początku, kiedy o coś pytam zawsze dostaje rzeczową odpowiedź i nie mam do jego pracy zastrzeżeń. Jeden raz zdarzyło mi się, że koń się podbil zaraz po werkowaniu ale tu zagraly rownież inne czynniki oprócz strugania. Kon byl rownież kuty przez 6 miesięcy ze względu na słabe kopyta ktore owocowaly slabą motoryką ruchu, na podkowach ulegla znacznej poprawie. O rozkuciu zadecydowal sam kowal w odpowiednim momencie, ruch się juz nie pogorszyl. Dodatkowo zalecal suplementy ktorych w danym momencie kon potrzebowal. Co więcej jeden przod rósł sztorcowo, drugi plasko, dziś praktycznie nie widać róźnicy. Myslę, że jakby taka konkurencja nie bolała to kompetencji tego czlowieka nie powinno się podważać 😉
escada- poznałam Brankę osobiście i nie sądzę by to o konkurencję chodziło, to osoba bardzo skromna z ogromną wiedzą daleka od zakusów do niekonstruktywnej krytyki
Ale czy ja podważam czyjeś kompetencje? klasyczny kowal nie jest dla mnie konkurencją. Zresztą ja i tak nie wiąże przyszłości ze struganiem kopyt (to tylko jedna z rzeczy która robię i to coraz mniej ze względu na zdrowie).
Stwierdziłam fakt, że ingeruje nożem. A czy to dobrze czy źle to już zupełnie inna kwestia. Nie mam nad czym dyskutować bo nie przyglądam się jego pracy na co dzień, tylko raz na jakiś czas i nie wnikam jak zmieniają się kopyta prowadzone przez niego na przestrzeni miesięcy. Bo mnie to po prostu kompletnie nie interesuje 😉
mamy tylko znakomitych kowali i do tego znakomitych wetów znakomicie znających się na kopytach... Właśnie dlatego, jeśli wiesz jak pracuje kopyto i choć trochę rozumiesz jak działa cały system ścięgien i więzadeł, to to co widzisz w większości stajni na nogach tych znakomicie prowadzonych koni doprowadza Cię do szczękościsku... to nie kopyta - to zmartwiałe, nie działające twory - martwe kołki na koniec 'ozdobione' podkową 😀iabeł: IMHO oczywiście 😍
Bójcie sie naturalni strugacze - za jedynym słusznym głosem Lobby Podkuwaczy Francuskich - każdy właściciel konia niedługo 'dostanie' kowala 'z urzędu' 😁
lukaszpodkuwacz, Twój ostatni post mnie zaniepokoił , bo piszesz , że przy ostrokończystym kopycie raczej nie ruszasz tyłu kopyta , który najczęściej ma wtedy wyjechane do przodu i /lub położone kąty , które TRZEBA cofnąć i skrócić . I oś pęcinowo-kopytowa nie wraca tak łatwo do normy , bo często przy takim kopycie puszczaja listewki i sciana narasta pod złym kątem . I trzeba czasu i częstego strugania by ta oś była prawidłowa , bo żle narastająca ściana musi zrosnąć. . Też bym chciała tak za jednym razem , ale to się rzadko udaje . A z tym nieruszaniem tyłu kopyta , to jest niestety praktyka wielu prataczy , bo nie bardzo wiedzą , co i jak tam zrobić .
I po co wyrównujesz istniejące pofałdowania 🤔wirek: ... żeby ładnie wyglądało ???
I co robisz konkretnie , żeby palcujący np. przez 10 lat koń , zaczął chodzić z piętki ? Jak pomagasz zawężonemu w takiej sytuacji kopytu rozszerzać się ?
lukaszpodkuwacz - dziękuję bardzo za odpowiedź :kwiatek: Byłabym bardzo wdzięczna, gdybyś jeszcze trochę doprecyzował, żeby wszystko było jasne. Mamy odrobinę inną terminologię...
[quote author=dea link=topic=87773.msg1367665#msg1367665 date=1334080528] Mogę jeszcze trochę pomęczyć?... 🙂 1. Jak zachowujesz oś pęcinowo kopytową? Patrzysz na przednią ścianę i względem niej ustawiasz czy jakoś inaczej? 2. Co to znaczy, że powierzchnia kopyta jest gładka? Jak to wygląda jak nie jest i co wtedy robisz?
Z gory dzięki za odpowiedzi 🙂
Co do osi kopytowo-pęcinowej staram sie doprowadzić do stanu gdzie puszka kopytowa i pęcina tworzy jedną os, a sciana czolowa i krawędź przedkątnej są do siebie równoległe. [/quote] Co rozumiesz przez "krawędź przedkątnej"? Najlepiej by było, gdybyś zaznaczył to w "paincie" czy czymś podobnym na jakimś schemacie/zdjęciu (dowolnym).
W teorii to fajne ale w praktyce różnie bywa, generalnie łatwiej jest w przypadku kopyta ostrokonczystego, skracam pazur, od spodu tarnikuję pod kątem 20 st. do góry, tak żeby skrócić punkt oderwania i zmusić pazur do samoistnego scierania. Jesli kuję to na podkowy typu Comfort, Equilibrium (podobne nieco do NBS). Tyłu kopyta raczej nie ruszam, zależy od sytuacji.
Dlaczego nie ruszasz? W jakiej sytuacji ruszasz? Moim zdaniem tył kopyta trzeba w takim przypadku ruszyć praktycznie ZAWSZE. Jak ruszyć, to już zależy. Powiedziałabym od czego - ale chcę usłyszeć Twoje zdanie najpierw 😉 Bo moim zdaniem jednak nie mamy takiego samego podejścia.
Po czym patrzymy jak to wygląda, zazwyczaj po odpowiednim skróceniu przerosniętego pazura, linia jeśli wczesniej była załamana wraca do normy.
Po skróceniu pazura zmienia się linia wyznaczana przez ścianę czołową (jej kąt względem ziemi)? Bo chyba nie ma innej opcji na zmianę ustawienia wzajemnego pęciny i puszki.
Co do gładkiej powierzchni chodzi o zlikwdowanie obrączek, flar - staram się doprowadzić kopyto do zrównoważenia przy jednoczesnym, raczej mocnym zaokrągleniu, (mustang roll). Jeżeli kopyto jest w jako takiej równowadze to od koronki zaczyna narastać gładka i równa sciana. Istniejące pofałdowania równam na gładko ale w jakim stopniu też to zależy od kopyta. Co to daje mechanicznie? Pofałdowania to IMHO raczej informacja zwrotna kopyta, nie choroba sama w sobie. Mówią o niezrównoważeniu mechanicznym bądź diety. Równanie ich to trochę tłuczenie termometru zamiast zbijania gorączki.
Co do gładkiej powierzchni chodzi o zlikwdowanie obrączek, flar - staram się doprowadzić kopyto do zrównoważenia przy jednoczesnym, raczej mocnym zaokrągleniu, (mustang roll). Jeżeli kopyto jest w jako takiej równowadze to od koronki zaczyna narastać gładka i równa sciana. Istniejące pofałdowania równam na gładko ale w jakim stopniu też to zależy od kopyta. [/quote]
Dea, popraw mnie jesli sie mylę, ale takie wygładzanie puszki od zewnątrz, w klimacie wilgotnym, w okresach wzmozonych opadów jest raczej odradzane przez naturalnych werkowaczy ze wzgledu na mozliwosc nadmiernego osłabienia puszki.
Z tego co wiem bezpiecznie, można równać MAX do wysokości ok 1/3 puszki kopytowej jeśli chodzi o flarę. Obrączek się nie rusza bo to bez sensu to jest wynik czegoś, tak jak Dea napisała, tak jak u nas białe plamki na paznokciach ( można je ew. zamalować 😉) Również nie bardzo rozumiem co lukaszpodkuwacz ma na myśli pisząc o: "Co do osi kopytowo-pęcinowej staram sie doprowadzić do stanu gdzie puszka kopytowa i pęcina tworzy jedną os, a sciana czolowa i krawędź przedkątnej są do siebie równoległe.'' Również proszę o rysunek :kwiatek:
a mnie się nie podobają kopyta z galerii Lukasza podkuwacza, a konkretnie sposób ich traktowania. - Widać, że przodu kopyta nie szanuje (w przypadku konieczności odciążenia szczeliny jedzie po callusie na płask nawet kosztem tego, że ściana przednia robi się krzywa). -Twierdzi, że podeszwę szanuje a fotki mówią co innego- kopyto hucuła (to ładne) wystrugał jak ogryzek nie wiadomo po co. Wyłożone ściany wsporowe przynajmniej w przypadku 2kopyt pozostawił radośnie na kącie wsporowym nie przejeżdżając tego nawet tarnikiem (w sumie pisze, że tyłu nie rusza :mad🙂 więc punkt podparcia nadal wypada gdzieś w połowie kopyta zamiast tam gdzie jego miejsce. -Kopyto okute nie ma ładnej linii koronki, widać, że przedkątna zaczyna się wyginać. Zdjęcia są robione pod niezbyt trafnym kątem i trudno stwierdzić coś na 100% plus brak kompletu zdjęć, ale ja bym swoich koni temu Panu nie powierzyła
Ja też! Ale ktoś napisał, że swoją przedsiębiorczością wyrażoną, jak rozumiem, założeniem tego wątku, łukaszpodkuwacz przekonał tę osobę do oddania swego konia pod jego opiekę. A mnie wręcz przeciwnie – mnie odstraszył. Ja bym mu swego konia nie oddała – bo to, co pisze o sobie pod postacią ogólników jest tylko i wyłącznie autompromocją – który werkowacz/ podkuwacz nie powie, że nie dąży do zrównoważenia kopyta? A po tych ogólnikach im dalej w las, tym dalej od idealnego obrazu, w jakim łukaszpodkuwacz przedstawia swoją działalność i swoją wiedzę. Jakoś tak się dzieje, że dobrzy pokuwacze nie muszą szukać klientów, klienci sami do nich pchają się drzwiami i oknami. Łukaszpodkuwacz najpierw spróbował zareklamować się w wątku o kowalach, skąd został pogoniony. Więc pod pretekstem dyskusji na jakiś temat założył temat reklamujący własną osobę.
Dlaczego o tym piszę? Nie dlatego, że autopromocja łukaszapodkuwacza specjalnie mi przeszkadza, ale dlatego że jest to element tego samego zjawiska, któremu daje wyraz artykuł francuskich podkuwaczy. Pojawiła się liczna konkurencja oraz przybywa ludzi z większą świadomością kopyta, czyli mijają czasy bezkrytycznego przyjmowania wszystkiego, co „łukaszepodkuwacze”, polscy, francuscy czy inn-scy, mówią. Jak się z tym zjawiskiem walczy? Zarzutami, że ten nurt to kwintesencja zła, niekompetencji i niczym nie uzasadnionego zarozumialstwa. Tymczasem usługi tego typu weryfikuje rynek. Skoro są chętni, którzy regularnie korzystają z usług „nowej generacji ”, obsmarowywanie 3-dniowego kursu i nauki na martwych kopytach* jest akcją mocno teoretyczną, bo rynek ma rację, rynek wypiera bądź akceptuje. Powiem więcej, jeśli doszło do francuskiego zrywu, znaczy, że „nowa generacja” mocno się na tym rynku utrzymuje. Gdyby tak nie było, francuska akcja by nie miała miejsca, bo marginalnym zjawiskiem nikomu by się nie chciało zawracać sobie głowy.
Łukaszpokuwacz z jednej strony pisze o prawach rynku, ale z drugiej albo nie rozumie albo rozmyślnie pomija fakt, że rynkowi jest obojętne, czy człowiek uczył się „siedząc sobie wygodnie na krześle i strugając martwe kopyta”* czy przeszedł drogę przez mękę, ucząc się w słocie, mrozie i błocie, na koniu, ktory nie podnosi nóg. Dla klienta liczy się rezultat, nie krew, pot i łzy przelane na drodze do wiedzy.
Skończyły się czasy, gdy werkowacz był alfą i omegą, niekwestionowanym autorytetem. Kubarozpruwacz będzie musiał mocno się zastanowić, zanim powie „twój koń musi być podkuty, bo jeździsz w teren” – a ten teren to raz w tygodniu dwugodzinny spacerek po Kampinosie.
Z akcji francuskiej najbardziej rozbroiło mnie stwierdzenie: 😂 Ponadto podkuwacze nie mogą zaakceptować faktu, że zwierzęta, którym poświęcili całe swoje zawodowe życie, są zmuszone znosić postępki osobników, którzy doprowadzają je do kulawizny. Jeśli byłoby inaczej to przecież podkuwacze nie protestowaliby przeciw metodzie wspierającej dobrostan koni. Czy podkuwacze są przeciw odrobaczaniu koni ? Nie. Czy są przeciw tarnikowaniu zębów ? Oczywiście, że nie ! Dlaczego zatem mielibyśmy się przeciwstawiać osobom werkującym kopyta, skoro zajmujemy się tym samym i to od dawna ? Skierowane zostało chyba do głupków, bo tylko głupek nie widzi różnicy pomiędzy oprotestowaniem odrobaczania czy tarnikowaniem zębów a „przeciwstawianiu się osobom werkującym kopyta”.
W każdej metodzie i po każdej szkole będą fachowcy i partacze. Fachowcy konkurencji się nie boją. Fachowcy wyeliminują 3-dniowych absolwentów swoją pracą, a nie narzucaniem, kto robi dobrze a kto źle. Partacze uciekają się do różnych różnych sposobów, żeby bronić swojej okopanej pozycji.
*Lekarze też najpierw uczą sie na zwłokach. Jak to się dzieje, że potem potrafią zbadać i leczyć żywego pacjenta?
trusiu to ja napisalam, ze gdyby lukaszpodkuwacz dzialal blizej tez pewnie skusilabym sie na skorzystanie z jego uslug. Napisalam to przez grzecznosc, zeby zlagodzic uwage o marketingowym charakterze tego watku i z przymruzeniem oka tak naprawde. Prawda jest taka, ze powoli wysiadaja mi plecy (nie jest to zwiazane z werkowaniem akurat) i chetnie bym je odciazyla placac dobremu kowalowi, ktory wie co robi i tak naprawde jego praca poza tym, ze w niektorych przypadkach posilkuje sie podkowami nie odbiega znaczaco od "naturalnego werkowania". Tak tez sie lukaszpodkuwacz reklamuje na swojej stronie i w tym watku. Jednak im dalej w las, tak jak napisalas tym wyrazniej widac, ze jego praca niewiele sie rozni od pracy kowali przez ktorych sama siegnelam 2 lata temu po tarnik 😉 A unikanie przez Pana Łukasza odpowiedzi na konkretnie i precyzyjnie zadane pytania sugeruje niestety braki w wiedzy i sprowadza sie do tego samego czym raczy nas wiekszosc kowali - "tak bo tak".
Cieszy mnie tez, ze tak ladnie ubralas w slowa, to co sama pomyslalam od razu po powstaniu tego watku 🙂
Kurcze, a ja chciałam merytorycznie przedyskutować kilka kwestii dokładniej, bo uważam, że wyciągnięty tu przedwcześnie za uszy wniosek, że klasyczne podejście do strugania kopyta równa się "naturalnemu" nie był zgodny z rzeczywistością. Chciałam, żebyśmy wspólnie z kolegą z drugiej strony rzeki doszli do tego wniosku (i określili wyraźnie te różnice) - bądź też doszli do mało prawdopodobnego przeciwnego 😉 A teraz nie wiem czy będzie chciał rozmawiać, w takim klimacie. Ech, baby...
EDIT: z tym niepodnoszącym nóg koniem to zabawna naprawdę historia, bo jak znajoma zanabyła zimnokrwistą kobyłę lat trzy, nigdy nie struganą, to żadnemu kowalowi nie było po drodze do niej. Absolwentka trzydniowego kursu na wygodnych, odciętych nogach musiała zakasać rękawy, kupić brzeszczoty i pojechać walczyć. Po roku, jak już kopyta zrosły do normalnego, "nieostrokończystego" kształtu i koń trzymał nogi z lekkością piórka, kowal się nim zajął, a jakże.
Tez dea liczylam na taka dyskusje, dlatego wczesniej siedzialam cicho, ale przeciez lukaszpodkuwacz juz napisal: "Co do szczegółów ile wycinać tego czy tamtego, ile tarnikować, ciąć czy nie ciąć itd... to zapraszam do Lubniewic, napijemy się piwa, pogadamy i może coś tam się wspólnie wymyśli. Na forum publicznym nie czuję się na siłach, żeby móc uczyć innych i wdawać się w rozległe dysputy." 🙁
Jak nie wyjaśni, to ja napiszę jakie są moim zdaniem różnice w podejściu 😉 Bo nie zostawię tego niedopowiedzianego (albo powiedzianego odwrotnie). Uparta baba z PMSem 😀iabeł:
ten "mój" kowal co mi jesienią tak konia wyciął że prawie nie chodziła tez z jakiegos kursu kiedys przyjechał i dawaj szlifować to szkliwo. No bo takie "trend" jest wyjasnił mi - ale bardziej to tak totalnie bezmyślnie zabrzmiało że gdzieś to zobaczył i dawaj powtarzać.
Bardzo znane nazwisko, które samo wręcz podkuwa i struga, robiło konia w naszej stajni. I na koniec CALUTKĄ puszkę kopytową oszlifowało tarnikiem po wierzchu. Jak to usłyszałam, to mówię "może po to, żeby nierówności wyrównać, żeby wiecie- tak ładnie było?" 😲 Ale jak to zobaczyłam, to okazało się, że wręcz przeciwnie. Narobił dodatkowo rysów ząbkami tarnika. A że kopyto nie miało żadnych większych obrączek, to zupełnie straciłam pomysł co go do tego skłoniło. faktycznie- jakaś moda musi być taka w pewnych kręgach.
Dea, odezwałam się dopiero na stronie piątej, chociaż świerzbiło mnie od drugiej. Nie wiedziałam, że należy obchodzić się z nim jak zgniłym jajem. Poza tym wyraziłam tylko swoje zdanie na temat, któremu ten wątek jest poświęcony, a łukaszpodkuwaczem posłużyłam się jako przykładem, bo on ten temat zaczął. W końcu nie napisałam nic, co by miało być dla niego obraźliwe – moje wnioski nie muszą być słuszne, a łukaszpodkuwacz jest dorosłym człowiekiem i jako taki chyba rozumie, że nie każdy z każdym musi się zgadzać. Nie moja wina, że widzę dysonans pomiędzy jego informacjami hasłowymi a wchodzeniem w szczegóły, ale nie twierdzę, że się nie mylę. A to co widzę, wynika tylko i wyłącznie z wypowiedzi łukaszpodkuwacza, bo zdjęć na jego stronie nie oglądałam. Np. to „Co do gładkiej powierzchni chodzi o zlikwdowanie obrączek, flar - staram się doprowadzić kopyto do zrównoważenia przy jednoczesnym, raczej mocnym zaokrągleniu, (mustang roll). Jeżeli kopyto jest w jako takiej równowadze to od koronki zaczyna narastać gładka i równa sciana”. Wg mnie z tego wynika, że łukaszpodkuwacz nie wie, od czego biorą się obrączki, ale też nie wykluczam, że źle formułułuje swoje myśli.
Jednak nadal mam nadzieję, że łukaszpodkuwacz wróci i wyjaśni, jak doprowadza do stanu, że ściana czołowa kopyta i krawędź przedkątnej są do siebie równoległe, bo mój umysł laika nie jest w stanie tego pojąć i wolę nie pisać, jakie masakryczne wizje przed oczami mi się przewijają.
Nawiązując do nóg – już samo założenie, że ucząc sie na odciętych nogach człowiek nie da sobie rady z nogami żywymi, jest kuriozalne. Bo wiadomo, że na te 3-dniowe kursy walą ludzie, którzy nigdy koniowi kopyt nie czyścili. Po kursie stykają się po raz pierwszy z kopytem ubłoconym i koniem ruszającym nogą i na pewno sobie z tym nie radzą, bo na złym kursie tego nie uczyli.
lukaszpodkuwacz, moze odpowiesz (o ile jestem godna zakazanej wiedzy, i nie muszę nigdzie jezdzic by się dowiedziec, ani robic kursów w znoju i pocie u Takich Sław Że Dech Zapiera) mi na jedno pytanie?
otóż, widziałam jak do kucia kowal-podkuwacz, zjechał z przodu glazurę bardzo mocno, prawie robiąc kwadratowe kopyto, takie przygotowanie do podkucia. nie całą, a jedynie przód cały tak do wysokosci 3/4 kopyta. i to nie byle jaki kowal, tylko taka sława wojewódzka, wiadomo, duże stajnie, multum klientów, wiec o elementarne braki nie podejrzewam.
nie chodzi o mustang rolla, bo krawedz nie byla zaokrąglona bardzo mocno. zwyczajnie leciutko zaokrąglona, a potem tarnikiem ziiiiiit po glazurze z przodu mocno, po bokach mniej, że kopyto wyraznie na grubości straciło.
kowal, który u mnie był dwa pierwsze i ostatnie razy...tak samo; postawił przednią nogę na koziołku i w chwilę starnikował od góry szkliwo do matowego, tak na wysokości połowy kopyta; dodając do tego zacięcie strzałki do krwi, przez nieuwagę, bo wogóle nie wymagała użycia noża+uderzenie mi konia za pozorne wyrywanie nogi=totalny brak podejścia do konia po przejściach, zaskutkowało to podziękowaniem mu jak zadzwonił niedawno czy ma przyjechać i moim powrotem w bólach 😉 ( kręgosłup)do kopyt, bo gorzej niż on nie robię, a przynajmniej mam cierpliwość i robię to na bieżąco.
Nawiązując do nóg – już samo założenie, że ucząc sie na odciętych nogach człowiek nie da sobie rady z nogami żywymi, jest kuriozalne. Bo wiadomo, że na te 3-dniowe kursy walą ludzie, którzy nigdy koniowi kopyt nie czyścili. Po kursie stykają się po raz pierwszy z kopytem ubłoconym i koniem ruszającym nogą i na pewno sobie z tym nie radzą, bo na złym kursie tego nie uczyli.
Mam wrażenie, że użytkownikowi lukaszpodkuwacz chodziło nie o to, że absolwent szkolony na odciętych nogach nie będzie radził sobie technicznie z trzymaniem żywej nogi. Raczej chyba chodziło mu o to, że odcięta noga to bezpieczny, szkoleniowy materiał i błąd nie niesie ze sobą żadnego ryzyka. Co zresztą jest pożądane podczas nauki. Natomiast żywy organizm błędów już nie wybacza - no ale z tym absolwent spotyka się już poza kursem. Tak zrozumiałam zarzut sformułowany przez lukaszpodkuwacz.
A czy naprawdę jest tak, że na tych kilkudniowych szkoleniach 100% pracy odbywa się na uciętych nogach? Poproszę o info, bo nigdy na takim szkoleniu nie byłam.
Co do szlifowania puszki, to ja się nie spotkałam osobiście z takimi działaniami. Natomiast kojarzę opowieści znajomej Szwedki, która sama będąc dość bliska tzw. szkole Rameya opowiadała mi o jakiejś szwedzkiej dużej szkole strugaczy propagującej drastyczne szlifowanie puszki łącznie z dojściem do żywych warstw. Pokazywała mi bardzo nieprzyjemne zdjęcia i wypowiadała się o tych ludziach w samych niecenzuralnych słowach.
Co do szlifowania puszki, to ja się nie spotkałam osobiście z takimi działaniami. Natomiast kojarzę opowieści znajomej Szwedki, która sama będąc dość bliska tzw. szkole Rameya opowiadała mi o jakiejś szwedzkiej dużej szkole strugaczy propagującej drastyczne szlifowanie puszki łącznie z dojściem do żywych warstw. Pokazywała mi bardzo nieprzyjemne zdjęcia i wypowiadała się o tych ludziach w samych niecenzuralnych słowach.