wrotki, tyle że nie wziąłeś pod uwagę innych aspektów, może finansowych, może jeszcze innych. Nie zawsze życie układa się po naszej myśli. nie doceniasz "wieloaspektowości" mojego życia...bycie odpowiedzialnym za starego konia nei jest łatwe, ani tanie...ale jeżeli codziennie rano mam spokojnie patrzeć w lustro, to jet konieczne, nawet jeżeli miałbym już tylko autobusami jeździć. p. tym bardziej Strzygo, nie wolno oddawać bliskich nam emocjonalnie istot w cudze ręce...bo mogą to być ręce "byle kogo"...a że "papier" podpisany?...tym bardziej wniosek ze laik(brak świadomości-brak strachu), bo ktoś kto wie co to znaczy stary koń, nie weźmie na siebie za darmo takiej odpowiedzialności.
wrotki, jakby człowiek wiedział, że się przewróci to by usiadł. Jakby było wiadomo, że tak to się skończy to pewnie trafiłby gdzie indziej. Niestety miał pecha - znowu. Rocznik '92 to nie jest powód, żeby konia wysyłac na łaki i niech zgnije nic nie robiąc - zwłaszcza jeżeli zdrowie pozwala. Nawet w trosce o samą psychikę zwierzaka. Dziecko, które Telepka dostało miało okazję się od tego konia dużo nauczyc, wybrała jednak co innego.
Ja bym nie osobiście nie mogła, tak mi się wydaje, nie miałam nigdy takiego dylematu. Sama mam zwierzaka, którego dostałam od osoby, która mieć go nie mogła dłużej. Zwierzak ten łaście przewala się na moim łóżku i mordę ma prze szczęśliwą, wiec chyba nie trafił strasznie źle. Życie zmusza ludzi do wielu bardzo trudnych i bolesnych decyzji. Jak pisałam, mi jest po prostu zwierzaka szkoda i nic nie usprawiedliwia ludzi i tego, co mu zrobili.
Życie zmusza ludzi do wielu bardzo trudnych i bolesnych decyzji. ale to właśnie są nasze decyzje i nie mamy prawa zwalać na innych odpowiedzialności za nie...koń oddany (z przyczyn różnych) to koń cudzy. wrotki, jakby człowiek wiedział, że się przewróci to by usiadł. Jakby było wiadomo, że tak to się skończy to pewnie trafiłby gdzie indziej. Niestety miał pecha - znowu. Rocznik '92 to nie jest powód, żeby konia wysyłac na łaki i niech zgnije nic nie robiąc - zwłaszcza jeżeli zdrowie pozwala. Nawet w trosce o samą psychikę zwierzaka. Dziecko, które Telepka dostało miało okazję się od tego konia dużo nauczyć, wybrała jednak co innego. tak jak wcześniej napisałem-nasze wybory,nasza odpowiedzialność i nie można mieć do innych pretensji,że te wybory okazały się nietrafne . tak się składa ,że mój 22 letni koń nie jest "wysłany na łąki" i sądzę,że nadal pracując cały czas czuje sie spełniony...ale wiem że przyjdzie moment,że nie będzie mu już można zakładać siodła na plecy, ale wtedy nadal będzie mój i nadal będę się czuł za niego odpowiedzialny...i sądzę że to ja zapłacę za jego uśpienie i późniejszą utylizację.
wrotki, oczywiście, masz rację w dużej mierze, ale także ja biorąc kota do siebie, pomimo braku umowy, wzięłam na siebie odpowiedzialność za niego. Za zapewnienie mu warunków bytowych, za leczenie, za to, żeby było mu u mnie dobrze. To jest moja odpowiedzialność, to mój obowiązek, bo obcuję z żywym zwierzęciem, które czuje, a nie z zabawką. Dlatego, tak jakby, nie rozumiem obecnych opiekunów Telepka.
wrotki, ja mam dwa 16-latki, które ze względu na stan zdrowia chodzą rzadko i delikatnie, nie oddałabym ich nikomu i na żadnych warunkach, co więcej będą u mnie już na zawsze - bo mam na to środki, możliwości a poza tym nie mieszkam w Warszawie gdzie jest za drogo i za mało trawy 🙂 Celebesówka chciała dobrze dla konia - nie wyszło. I masz rację! nie można miec pretensji do innych, że wybór nietrafny. Ale można a wręcz trzeba miec pretensje o nieprzestrzeganie umowy i niewłaściwe zajmowanie się zwierzęciem! precież nie o straty moralne Celebesówki chodzi tylko o stan zdrowia konia.
z tej perspektywy, to naprawdę są konie w gorszym położeniu i w gorszej kondycji...mnie tylko żenuje larum jakie podniosła Celebesówka i kompletny brak poczucia winy z jej strony... jasne ,że konia jest mi zal, zwłaszcza że widywałem go na żywo i zawsze mi się podobał, z tym że chyba nie oto chodzi w tym wątku, bo mimo wszystko krew się nie leje, a sprawa dobrostanu Celebesa, do TOZu się nie nadaje. ps. co do umów, to zawsze można skierować sprawę do sądu, z tym że umowy muszą byc "symetryczne" żeby być ważne...nawet jeżeli są podpisane przez obie strony.
"a wcześniej pozbyłabyś się problemu, w postaci konia ,który już nie może dać Ci wyniku sportowego? znów robię za adwokata diabła, ale dlaczego ma być tak,że ktoś zjadł jabłko i nadal chce je mieć?...w imię czego, ma być tak ,że kto inny decyduje o tym co ma dziać się z koniem, a kto inny ma za to odpowiadać?...jakoś sobie nie wyobrażam,żeby o losie mojego Dziadka mógł decydować ktoś inny niż ja sam. może nie jest "legendą hodowlaną" (na marginesie- gdzie potomstwo?), ale dał mi bardzo dużo i od niego wszystko się dla mnie z punktu jeździeckiego zaczęło i dlatego nigdy nie będę się martwić czy ktoś go dobrze traktuje, bo już zawsze będzie mój...możne nie zrobił "legendarnych wyników" , ale zrobił wystarczająco dużo,żeby dziś, w sposób nie najmniejszy, bez żadnych wyrzutów obciążać mój domowy budżet. ...jak ktoś umył ręce, to nie może mieć żalu,że nie ma już wpływu...przywilej decydowania=odpowiedzialność." Wrotki ... na poczatku czytajac Twoje posty zal mi nie tylko niewymowna czesc ciala sciskal, ale potem stwierdzilam, ze skoro prawie nic nie wiesz, a inni przy okazji rowniez, to trudno sie dziwic takim osadom.... Otoz prawda jest taka, ze jakies cztery lata temu, kiedy Celebes byl w miare w kwitnacej formie, a okazalo sie, ze moj syn po zdaniu matury wybral sobie ekstremalnie drogie studia, ale za to niesamowicie prestizowe i po linii jego zainteresowan, powstal dylemat, skad wziac na to kase .... i wtedy mialam wybor: olac marzenia syna i startowac dalej, albo cos zrobic, zeby uwolnic 1200 zl. gotowki na comiesieczna oplate studiow syna ..... wybralam (pensjonat akutar tyle wtedy kosztowal) ... Celebesa przejela pewna Rodzina, ktorej zawsze bede wdzieczna za te decyzje (treningi rozpoczela corka taty, ktory wzial na siebie koszty utrzymania konia), a za symboliczna w zasadzie kwote kon zostal kupiony .. nie mniej nadal mialam z nim na codzien kontakt i wtedy zdarzyla sie (z powodu bledu - sloma owsiana nagle) pierwsza, zakonczona operacja kolka - Rodzina, ktorej konia powierzylam odwiedzala konia codziennie, rachunki na bierzaco byly placone ..... moja wdziecznosc wobec Nich byla i jest niewyobrazalna ! Celebes wrocil do stajni ... pol roku rehabilitacji ... mesz, olej, spacery w reku, potem powoli owies gnieciony z otyrebami, olej, spacery w karuzeli, potem powoli ... doszedl do siebie i ... znowu kolka - odwiozlam go natychmiast do kliniki - udalo sie besz operacji (znowu byl blad zywieniowy - nowi pracownicy) - tata zawodniczki wszystko finansowo pokryl ... moj syn studiowal .... kon znowu dlugo dochodzil do siebie, corka w mieczyczasie znalazla inne zainteresowania - tata nadal wszystko honorowo finansowal, moj syn dzieki temu nadal mial za co studiowac w miedzyczasie dr. Golonka dogladal Celebesa ortopedycznie, ja go delikatnie jezdzilam, lub lonzowalam, nabral znowuy miesni i cialka, po padoku brykal jak zrebak i tak to trwalo .... ale coraz czesciej zastanawialam sie, co dalej (zabijajac w sobie mysl, ze bede musiala sie z nim, przynajmniej wzrokowo rozstac ... ) Az wreszcie zacisnelam zeby i nadalam komunikat na Volcie, ze kon-emeryt poszukuje szczesliwego miejsca .... dlugo nie czekalam, odezwala sie .... 13-toletnia dziewczynka, zapewniajac mnie (jej ojciec zaklinal, ze dziewcze sie boi wszystkiego, co ponad klusem, bo miala kilka upadkow), ze bedzie stepowac, klusowac i kochac Celebesa .... bedzie mial lake do dyspozycji i na swoim blogu na biezaco beda umieszczane fotki ..... zainteresowalo mnie to, pojechalam z partnerem i oboje uwierzylismy w sielanke, a ..... zapomnialam dodac, ze dzialalam za zgoda ojca, ktory jak znam sytuacje, z delikatnosci nigdy nie wypominal mi, ze ponosi jakies bezsensowne koszty ........ tak juz po prostu w zyciu mam, ze kiedy usiluje zrobic cos dobrego, nawet swoim kosztem, to d..pa z tego wychodzi, ale nie skarze sie, po prostu tak sie czesto zdarza, ale zeby to fatum dotknelo Celebesa, to juz przesada ze strony sil Wyzszych ! Takze Wrotki .... nie osadzaj i nie wyrokuj od samego poczatku .... bywa, ze historia na pozor blaha, ma swoje drugie i nieraz trzecie dno ....
Koń to nie kot - koszty są wielokrotnie większe - trudno porównywać (aby było jasne - jestem wolontariuszką w zwierzęcym azylu i bardzo często jestem domem tymczasowym dla rozmaitych psich i kocich potłuczeńców życiowych - mam też konia - w zeszłym roku był operowany na kolkę w wieku 21 lat - więc wiem o czym mówię).
Współczując całej sytuacji - to jeśli Celebesówka chce dobrze dla konia, to niech go zabiera z tej nietrafionej adopcji !
Umowa i sąd nie zagwarantują dobrego traktowania konia. I nie sądzę aby istniała umowa, która, zmusi adoptującego do pokrywania kosztownego leczenia, którego wartość przekracza wartość rynkową konia... A o to, przy cenach zabiegów, dość łatwo...
Już nie mówiąc o tym, że nie jestem pewna czy adoptujący ma rzeczywiście większe moralne i finansowe obowiązki wobec tego konia niż jego właściciel, któremu ów koń, przysparzał sławy i któremu całe życie służył...
Dla mnie EOT - wszystko zostało powiedziane - można wrócić do chóralnych psalmów żałobnych nad ogonkiem 😜
Otoz umowa pisemna zawarta m. oddajacym do adopcji, a bioracym w adopcje istnieje i jest jasno i klarownie spisana w oparciu o aktualny kodeks prawa cywilnego, a wszelkie kwestie finansowej odpowiedzialnosci za adoptowanego w tym przypadku konia rowniez w tej umowie sa jasno okreslone, a kwestia, czy ewentualne koszty nieszczesliwego zdarzenia, lub skutkow zaniedbania przewyzsza wartosc konia, nie ma tu znaczenia, poniewaz bioracy bierze rownoczesnie calkowita odpowiedzialnosc za bezpieczenstwo i nietkniety stan w tym przypadku zwierzecia.
Natomiast w obecnie zaistnialej sytuacji, po uregulowaniu przez sprawcow rachunku, do ktorego zaistnienia sie przyczynili i pisemnie zobowiazali sie go uregulowac, zrywam umowe z 10-ciu powodow, dla ktorych te umowe mam prawo zerwac i zabieram konia w miejsce, gdzie bedzie mogl godnie zyc, ja bede miala do niego blizej, a on bedzie z pewnoscia szczesliwszy .... 🙇
A ja nierozumiem jednego: Przeciez rodzice powinni trzymać się umowy zebami i pazurami! Dziecko jak dziecko- pojawily sie w niej ambicje, nie mozna jej za to. Ale powinna wiedzieć, że ma konia po przejśćach. Ojciec powinien jej to regularnie powtarzać : Na tym koniu możesz najwyżej klusować. Ale widocznie nie powtarzał... 🤬
Celebesówko, czytajac cała historie Celebeska doszłam do wniosku że gdyby nie te kolki ,nie było by wszystkich dzisiejszych kłopotów.Lecz niestety tego nie da sie wykluczyć.Może się myle ,jezeli tak to prosze mi to powiedzic w prost .Dla konie kolka to cos okropnego ,dla mnie też .Uprzytomniłam sobie to dziś ,może na zlym przykłądzie ale jakoś tto do mnie doszło.Kiedy siedziałami myslałam o Celebesie ,podeszła do mnie moja 5 letnia sisotra z żabką w eku.Wyrywała się ,skakała , chciała się uwolić .A ja wtedy pomyslałm o Celebesie co on przeżywa.Koszmarne 🤔wirek:
Tiaaaa...... uklad pokarmowy konia, to (jak sie dowiedzialam podczas pobytu Celebesa w Klinice na Nowoursynowskiej w Wawce) jest wielka pomylka Bozi i to nie ma prawa dzialac !!! 😵 😉 Ale nasi lekarze od qni sa wspaniali i jakos nas- wlascicieli tych wrazliwych siersciuchow podtrzymuja na duchu swoimi nadludzkimi umiejetnosciami 🙂 Tak jak bylam i jestem wdzieczna lekarzom z Kliniki Koni w Warszawie, tak rowniez serdecznie dziekuje dr. Januszowi Krzyzowskiemu z Kliniki XL w Tyncu Malym pod Wroclawiem (polecila mi to miejsce Monika Slowik, ktora uwielbiam m.in. za Jej dzialalnosc na Wroclawskim Torze Wyscigow Konnych) za jego kunszt i skutecznosc w nielatwym przypadku, a ponad to, za wieczny usmiech i otuche .... qrcze ... na emeryture bym sie chetnie przeniosla w tamte rejony !!! 😉
Na chwile obecna Celebes przebywa w Klinice XL w Tyncu Malym i dochodzi do siebie, czyli do stanu umozliwiajacego przeniesienie Go do miejsca co najmniej pol roku trwajacej rehabilitacji, a poki co Klinika czeka na uregulowanie przez opiekunow karego faktury za operacje i pobyt konia w szpitalu ..... 😤
celebesowka, trzymajcie sie cieplutko. bardzo mocno trzymam kciuki za ciebie i za celebesa, pamietam, ze jako nastolatka podziwialam tego pieknego zwierzaka, pozniej jakos znikneliscie- jak przeczytalam co sie stalo, to.. za duzo negatywnych emocji we mnie bylo, zeby sie jakos ustosunkowac do tego watku. w sumie co za roznica czy kon legenda, czy zwykly tuptak. wazne, ze zostaly zlamane ustalenia- i to w taki sposob, ze zycie konia zostalo swiadomie zagrozone! to mnie chyba najbardziej uderzylo- kazdy, kogo kon choc raz zakolkowal powazniej wie jak 'to' boli, jakie sa pozniej obawy- czy dobrze go karmie, czy cos zmienic, co zrobic zeby tego uniknac w przyszlosci- a tutaj taki cyrk! totalna ignorancja.
szczerze nie rozumiem jak mozna sie dziwic temu, ze podjelas decyzje o 'oddaniu' celebesa w momencie trudnych rozterek zyciowych. zazdroszcze zatem odwagi tym, ktorych nie bedzie stac na realizowanie slusznych marzen dziecka (przeciez syn celebesowki nie potrzebowal pieniedzy na motor/samochod/imprezki etc.), na spojrzenie dziecku prosto w oczy mowiac, ze nie ma szans, bo kon jest najwazniejszy. jasne, latwiej jest rzucic kamyczek. nie kazdy moze sobe pozwolic na komfort rzucenia wszystkiego w diably, spakowania konia i ruszenia w swiat w poszukiwaniu lepszego zycia 😵 wlasnego badz konskiego.
dzis bylam w tyncu.celebes wszystkich pozdrawia,wyglada niezle. mialam okazje osluchac mu jelitka- pracuja dobrze. ma doskonala opieke, pewna pani (nie wiem kim ta pani jest) okazuje mu duzo zainteresowania i serca, z reszta ta pani ogolnie widac, ze bardzo troszczy sie o pacjentow. doktor oczywiscie tez. robi to wszystko niezwykle dobre wrazenie. i nie zrozumcie mnie zle, bo jestem calym sercem z celebesowka, ale kolka, ktora celebes mial, nie byla spowodowana bledami zywieniowymi. mial skeret okreznicy- mechaniczny. zdjec niestety nie mam...
Otoz prawda jest taka, ze jakies cztery lata temu, kiedy Celebes byl w miare w kwitnacej formie, a okazalo sie, ze moj syn po zdaniu matury wybral sobie ekstremalnie drogie studia, ale za to niesamowicie prestizowe i po linii jego zainteresowan, powstal dylemat, skad wziac na to kase .... i wtedy mialam wybor: olac marzenia syna i startowac dalej, albo cos zrobic, zeby uwolnic 1200 zl. gotowki na comiesieczna oplate studiow syna ..... wybralam (pensjonat akutar tyle wtedy kosztowal) ...
Zanim napiszę, wyjaśnię, że nie chciałabym zostać źle zrozumiana: współczuję Celebesówce, najbardziej Celebesowi. Życzę wszystkiego dobrego i powrotu do zdrowia. Nieważne czy jest Celebes koniem "jednym na milion" czy koniem "za pół darmo", bo przede wszystkim jest koniem. Uważam, że koszty leczenia powinni ponieść opiekunowie adopcyjni.
Z drugiej strony uważam, że oddanie konia do adopcji rodzinie z jeżdżącym dzieckiem nie było dobrym wyborem, bo dzieci z natury nie potrafią udźwignąć ciężaru jakim jest odpowiedzialność za konia. Nie jest więc dobrym wyborem oddanie takiego specyficznego konia pod opiekę jakiejkolwiek dziewczynce. W zasadzie w przypadku koni starszych uważam wręcz: dzieci - precz. Nawet jeżeli zabrzmi to niesympatycznie.
Z jeszcze innej strony uważam, chęć opłacenia studiów synowi nie usprawiedliwia oddania konia. 19 letni syn powinien być w stanie opłacić sobie 1200 PLN za studia, pracując, skoro już wybrał studia płatne, bo, o ile się nie mylę, studia państwowe są nadal bezpłatne (tylko trzeba się naturalnie do egzaminów przygotować - wiem coś o tym 😉 ). Nie chcę osądzać i krytykować, w zasadzie tylko wykorzystałam fakt, że jest to jednak forum dyskusyjne, i przelałam moje zdanie na "papier". Mam nadzieję że nie rozpętam teraz mega-dyskusji, bo życzę obojgu wszystkiego dobrego! :kwiatek:
Lets-go są też prywatne uczelnie, które nie są złe ale trzeba za nie płacić. Zresztą utrzymanie studenta na dziennych państwowych też kosztuje. Celebesówka odpowiedziała szczerze, dlaczego zdecydowała się oddać konia, ja jej nie potępiam. Sama utrzymuję 2 konie wydaję na nie średnio 1600zł. Dziś poświęcam wiele rzeczy, by utrzymać sierściuchy... ale to poświęcam dla koni. Jeśli na świecie pojawią się dzieci, nie wiem jakie będą priorytety. Napewno to nie są łatwe decyzje, tym bardziej sobie człowiek "w brodę pluje" jak coś takiego ma miejsce. Teraz najważniejsze jest aby koń wrócił do zdrowia i trafił w odpowiedzialne ręce.
lets-go, jakby do mnie przyszło dziecko i powiedziało, że wybrało sobie prywatną uczelnię i potrzebuje "wsparcia" 😉 to bym bez zawahania zrezygnowała z konia i ładowała forsę w rozwój młodej osoby. Koń to koń, a dziecko to dziecko, nieważne ile ma lat. Chodzi o zapewnienie wykształcenia, przyszłości, tu się nie ma co zastanawiac jak dla mnie 🙂
oj let's go, widac ze nie masz dzieci 😉 nie mozna tak po prostu komus zagladac w kieszen- nie wiesz jakie studia wybral celebesowki syn- moj kolega konczy wlasnie PJWSTK (polsko japonska wyzsza szkola technik komputerowych). mimo, ze pracuje, to korzysta ze wsparcia rodzicow, bo go fizycznie na calosc studiow nie stac! lepiej inwestowac w konia niz w nauke dziecka?! co do tego, czy sam sobie moze pracowac- a jak sa to studia prywatne w systemie dziennym? do jakiej pracy pojdzie? mi bylo szalenie, ale to szalenie ciezko pracowac, utrzymac konia i jeszcze na dokladke studiowac (dziennie). gdyby do kosztow utrzymania konia, mieszkania etc. doszly jeszcze studia, to musialabym prosic o wsparcie mame. a gdyby mi powiedziala, ze nie ma szans- to wtedy mialabym dylemat: studia czy kon? moze tez u mnie bylo troche inaczej, bo kupujac konia juz studiowalam, wiec wiedzialam, ze moja nauka to znowu nie jest jakis wielki wysilek finansowy (mimo wszystko i tak byl, nie jakos ostry, ale jednak tak za friko to wszystko nie bylo).
gdyby moj syn przyszedl do mnie za kilkanascie lat mowiac, ze potrzebuje pieniedzy na studia, a mnie by nie bylo stac na jego nauke i na konie, to gwarantuje, ze konie by poszly albo pod mlotek albo na laki do babci. jednak teraz sa troche lepsze czasy, i zabezpieczam sie przed taka sytuacja- moje dziecko ma zalozony fundusz, z ktorego pozniej bedzie mogl oplacic np. nauke.
syty nie zrozumie glodnego- dopoki sie nie ma dziecka, to sie po prostu nie zrozumie w pelni jaka to jest odpowiedzialnosc i jak sie zmieniaja w zyciu priorytety. i jak tak naprawde sa to rozrywajace serce decyzje, kiedy musisz wybrac miedzy dzieckiem/jego uzasadnionymi potrzebami a czyms/kims innym co/kto ma dla nas rowniez ogromne znaczenie. bo prawie kazda matka doskonale wie, ze te decyzje sa juz zwyczajnie przesadzone na korzysc dziecka.
z mojego punktu widzenia- zarowno matki jak i wlasciciela koni- celebesowka podjela sluszna decyzje. uwazam, ze kon nigdy nie powinien stac ponad miloscia do dziecka.
Żeby nie było, że atakuje kogokolwiek imiennie to powiem do ogółu - JESTEM WRĘCZ ZAŻENOWANA GŁOSAMI, ŻE KONIA NIE MOZNA POŚWIĘCIĆ DLA RODZINY. Widać, że częśc z Was nigdy nie staneła przed wyborem - dziecięce marzenia, leki dla kogos z rodziny, drogie studia czy jeszcze droższe leczenie. Koń to kon i w wielu sytuacjach życiowych musi i powinien byc odstawiony na drugi plan. Łąki, emeryturka u kogoś, adopcja taki wybór powinien być pochwalany a nie piętnowany. Uczcie się od takich ludzi jak Celebesówka, bo naokoło jest wiele koni, które w podobnej sytuacji trafiłyby do rekreacji szkółkowej, na mięso, gdzieś, bez zainteresowania ze strony poprzedniego właściciela.
Życzę szczerze Wszystkim aby nigdy nie staneli przed wyborem, w którym koń przegrywa, bo takich sytuacji jest wiele. Równie szczerze życzę lekcji życia prostującej priorytety.
Wyjaśnię: Dla mnie priorytetem jest zawsze zdrowie: czy będzie to zdrowie konia, członka mojej rodziny, itp. nie jest dla mnie istotne, jest na równi ważne. Jeżeli tylko przez np. studia (np. moje) byłoby ryzyko, że ucierpiałoby zdrowie kogoś z moich bliskich (koń, człowiek, nie gra większej roli) lub mogłoby ucierpieć, nie mam wątpliwości: studia musiałyby zaczekać. W tym wypadku widać, że zdrowie konia ucierpiało. Taka jest moja opinia. I, tak jak pisałam, nie chciałam rozpętać dyskusji, bo generalnie trzymam za Celebesa kciuki i za Celebesówkę także.
Zen, wybacz, ale mój mąż jest po PJWSTK i studia opłacał sam. Ojciec po prostu przyszedł do niego któregoś pięknego letniego dnia i powiedział "Szukasz sobie pracy". I znalazł. Wystarczyło powertować ogłoszenia, pójść na kilka rozmów. Nie wyobrażam sobie, żeby dziecko mogło wymagać od rodziców opłacenia studiów. Sama wracam teraz na uczelnię, żeby się obronić i to ja płacę za ten stracony rok, a nie ktoś inny z mojej rodziny. Przepraszam za OffTop, ale śledzę ten wątek od początku i zaczynam się dziwić.
Ale choroba konia nie była ani zamiarem, ani w planach, ani prawdopodobnym następstwem adopcji. Równie dobrze możnesz przenieść konia ze wsi do miasta do pensjonatu, z powodu zaczęcia studiów. Koń w nowym miejscu ulegnie kontuzji, więc przeniesienie i zaczęcie studiów było złym wyborem, bo ucierpiało zdrowie konia...
Celebesówka nie wybrała między zdrowiem konia a studiami syna. Tylko między studiami syna a posiadaniem konia. W nowym miejscu miał być zdrowy i szczęsliwy i ku temu zostały poczynione wszystkie kroki.
Myślę, że przewidywalne było, że warunków i opieki, zarówno żywieniowych jak i ruchowych (trening, który, myślę, dla psychiki konia ex-sportowego jest szalenie ważny), rodzina adopcyjna, a tym bardziej 13letnie dziecko tej rodziny nie będzie w stanie zaproponować Celebesowi w takim stopniu, jak Celebesówka. Dlatego myślę, że można przewidzieć "kłopoty". End 🚫