[quote author=budyń link=topic=80308.msg2797289#msg2797289 date=1531856400] Milla, jeśli nie bierzesz dużo tych owoców, to co za problem również w papier od bułek spakować? 😀 [/quote] Kilo ziemniaków ciężko zapakować do małej papierowej torby w którą mieszczą się max 3 bułki 😉 Ale jak są już gotowe siatki, to je wybieram. Poza tym kwestia o której wspomniała Watrusia.
Mnie strasznie wkurzają takie małe rzeczy, które w kontekście światowym robią dużą różnicę, a dla nas nie byłoby dużym problemem się ich pozbyć. Choćby siatki, czy słomki właśnie. Naprawdę jest to nam tak niezbędne, żeby syfić ziemię?
A widzieliście obrane pomarańcze w plastikowych pojemnikach? 👀
Atea, obranych pomaranczy nie widzialam, za to pojedynczo foliowane marchewki/ogorki/baklazany to u nas norma :/ truskawki zeby dostac bez plastiku trzeba by brac od rolnika chyba, nawet na targu czy na wiejskiej gieldzie rolnej sa w plastikowych pudelkach.
Z takich duzych nieduzych roznic to masakrycznie drazni mnie marnowanie jedzenia. A to co sie dzieje przy produkcji, dystrybucji, w restauracjach etc to juz w ogole przykre, ile zywnosci idzie do smieci 🙁
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 17 lipca 2018 21:48
Strzyga, pracuję w ochronie środowiska - zdaję sobie sprawę z problemu śmieci, zanieczyszczenia powietrza (kto wie jakie ściemy są przy tak reklamowanych piecach klasy 5?? 😉 ), czy zieleni w miastach. Ale nadal nie wiem, czy wyprodukowanie (etap produkcji) ma mniejszy wpływ na środowisko w przypadku butelki wielokrotnego użytku. Ja i tak po zeszłorocznej akcji ze skażoną wodą nie piję wody z kranu (a wcześniej korzystałam z butelki z wkładem węglowym) - wodociągi o skażeniu poinformowały po 4 dniach, a woda nie nadawała się nawet do umycia rąk, nie mówiąc o piciu ... I myśl człowieku czemu prawie tydzień siedzisz w toalecie i boli cię brzuch ... 😵
edit: np. co do papierowych torebek to na blogu podlinkowanym przez Strzygę Dlaczego w powyższym tekście nie ma wzmianki o np. papierowych torebkach? Niestety produkcja 1 kg papieru pochłania około 250 l wody
safie, przepraszam, nie jestem w stanie tego wykazać. Ale podejrzewam, że produkcja plastiku nie różni sie jakoś super znacząco od siebie. Można też wybrać szklaną butelkę. No i nie wiem jak Ciebie, mnie przekonuje to 1 < 365 rocznie.
Ja zawsze zastanawiam się kto kupuje miksy sałat czy jakieś roszponki, rukole itd. zapakowane po 100-150 g w torebki foliowe. Nie dość, że w przeliczeniu kosztuje to majątek - no ja bym do obiadu wpierdzieliła ze dwie takie torby, a do tego ilość tych opakowań... Nie należę do osób typu "zero waste" - jednorazówki mają u mnie często kilka żyć - do mrożenia, a mrożę dużo (10 mięsożernych czworonogów i 20 km do sklepu), na kocie kupska z kuwety itp. Jeśli kupię owoce czy warzywa w pojemnikach to myję je i służą albo na śrubki (w gospodarstwie zazwyczaj jest ich pierdyliard w tyluż rozmiarach), drobne części czy do mrożenia np. resztki bigosu/gulaszu. Do tego mięso - teoretycznie kupujemy luzem, a ono i tak na zapleczu leży w worach. Niby to bardziej higieniczne, ale ile to niepotrzebnego śmiecia. Z drugiej strony wpadł mi w oko kilka tygodni temu artykuł o tym, że butelki szklane są mniej eko niż plastik - chodziło głównie o ślad węglowy, ale nie mogę się teraz do niego dokopać.
safiePowyższy post wyraża jedynie opinię autora w dniu dzisiejszym.Nie może on służyć przeciwko niemu w dniu jutrzejszym, ani każdym innym następującym po tym termin 17 lipca 2018 22:26
Strzyga, żaden producent się do tego nie przyzna. U mnie butelki mają dodatkowe życie np. służą do okrywania sadzonek na wiosnę - odcinam dół, albo kuzynka zbiera do prac plastycznych 🙂 a że szkodliwe dla zdrowia? Nie palę to chociaż muszynianki się napiję 😁
[quote author=larabarson]Strzyga a wiesz za co są odpowiedzialni ludzie, którzy np. jedzą mięso czy piją mleko? [/quote] Za nic. Nie mam nic przeciwko wegetarianizmowi i wegetarianom. Ale próby presji albo wręcz zmuszania innych do wegetarianizmu to jest wegeoszołomstwo.
[quote author=kokosnuss]Atea, obranych pomaranczy nie widzialam, za to pojedynczo foliowane marchewki/ogorki/baklazany to u nas norma :/ (...) Z takich duzych nieduzych roznic to masakrycznie drazni mnie marnowanie jedzenia. /quote] Jest jeszcze gorzej, niż myślisz: jak moja córka była w niższych klasach podstawówki, dzieciaki w szkole otrzymywały codziennie jakieś tzw. zdrowe produkty do jedzenia. Jestem w stanie zrozumieć, gdyby były to owoce, bo część dzieci to pewnie chętnie by je zjadło. Ale to była marchewka w plasterkach albo rzodkiewki. 99% tego lądowało w koszach na śmieci. Dodam, że taki jeden pakiet dla dziecka to były 2 rzodkieweczki - oczywiście zapakowane w folię, Albo 3-4 plasterki takiej marchewki - równiez w folii. Oczywiście wszystko z dofinansowaniem, bo takie plasterki opakowane w folię to kosztowały tyle, co w sklepie dużyy pęczek rzodkiewek lub pół kilo marchwi. Przekręt jakich wiele, a wszystko zgodnie z prawem... Oprócz warzyw czasem miejscowe PCK organizowało podobne akcje i dostarczało szkołom owoce, by je rozdawano dzieciom. Skończyło się to tym, że pewnego dnia zadzwonił do mnie znajomy działający w tymże PCK i zapytał, czy nie chcę za free jabłek dla koni, bo u nich to zalega, za parę dni zacznie się pewnie psuć. Bo szkoły tego nie chcą, bo dzieciaki raz ugryzą i resztę wyrzucą, albo w ogóle zamiast jeść to się tym bawią: kopią, rzucają w siebie itd. Wziąłem wtedy 1,5 tony (więcej nie weszło mi do vana) i większość rozwiozłem po zaprzyjaźnionych stajenkach. W magazynie zostało jeszcze 2,5 tony niechcianych owoców, każde jabłko pięknie ozdobione naklejka z logiem UE...
larabarson, czyli lepiej nic nie robić? Bo Ci woreczki z firanek nie pasują do torebki? 🙂
W Polsce żyje 39 milionów ludzi, wyobraźmy sobie, że nie wiem, 1/3 z nich bierze dziennie jedną siateczkę w markecie, to jest dziennie 10 milionów plastikowych siateczek. Tylko na bułeczkę, tylko na cytrynkę, tylko na pomidorka i jabłuszko.
Słuchaj jak Ci pasuje do twojej to możesz nosić, do mojej jakoś mi nie pasują właśnie 🤣 Ty nosisz firanki w torebce ja inaczej się przyczyniam do ochrony środowiska. Ja akurat potrzebuje tych foliowek i tyle. Niech ich nie produkują i zaczną robić z papieru, tylko wtedy też słabo, bo drzewa wycinają na surowiec.
Z tymi marchewkami dla szkół, to było trochę przegięcie... Dziewczynki, które miałam w stajni, przynosiły konikom całe torby tych marchewek w plasterkach. Zapytałam je kiedyś, skąd tego tyle mają, a one mi na to, że cała klasa im oddaje, bo nikt tego nie je. One miały smaczki dla koni, a ja zostawałam z naręczem foliowych torebeczek...
Co zaś do zero waiste - to jest fajna idea, ale czasem po prostu się nie da inaczej niż z plastikiem. Warzyw mam obecnie niewiele do kupienia, bo mam swoje, jajek nie kupuję od dawna, bo mi kury noszą, ale co zrobić, jeśli w sklepie nektaryny są dostępne tylko w tych plastikowych koszykach? Ja jestem od nich uzależniona, kupuję na tony, a tak się składa, że ostatnio te kupowane luzem są brzydkie, miękkie i obite, podczas gdy w takim koszyku mam kilka owoców dotkniętych przez znacznie mniejszą ilość rąk, a do tego są ładne i twarde... Dodatkowo, nieczęsto sama jadę do sklepu - to do mnie jeździ sklep, bo mieszkam na totalnym wygwizdowie i jedyny sklep niedaleko, to taki prywatny mały sklepik, gdzie podstawą asortymentu jest piwo i wiśniówka, a oni w Tesco pakują do foliówek, nie ma innej opcji. Mozna zrezygnować z większych siatek (tak robię) ale wszystkie luźne produkty, mięso itp są popakowane w foliówki... Dobrym byłoby rzeczywiście wprowadzenie papierowych toreb z recyklingu, tylko nikomu się nie chce....
A ja obronię te wszystkie złe obrane pomarańcze, pokrojone warzywa etc. w plastikowych pudełeczkach. Wiadomo, to nie jest coś niezbędnego w codziennym życiu, ale nie demonizujmy, są sytuacje w których takie produkty są bardzo przydatne i dobrze, że są na rynku. Ja np. bardzo często jeżdżę na koncerty. I stoję w kolejkach przed stadionami/halami na koncert czasem 10, czasem 12 a czasem 18+ godzin. Kiedy spędzam cały dzień (często też noc) siedząc na betonie pod halą to siłą rzeczy jeść coś muszę. Ja i kilkadziesiąt innych osób w tej samej sytuacji 😉 Jako że jestem wegetarianką ale na diecie głównie wegańskiej to dla mnie owoce i warzywa to podstawa i takie instant ratują mi życie. Inni jedzą czipsy w plastikowych opakowaniach a ja jem obrane pomarańcze. Nie uważam, żeby to był jakiś absurd. W takich sytuacjach biorę też "wałówkę" w foliowej torbie, która przed wejściem na stadion ląduje w koszu. Tak samo plastikowa butelka po wodzie. No inaczej się nie da - ale nie sprawia to, że czuję się jak wróg numer jeden środowiska.
Zresztą bycie pro eko itp. to cudowna sprawa, sama nie jem mięsa ani praktycznie wcale produktów odzwierzęcych, zakupy pakuję w torby wielokrotnego użytku (chociaż na owoce biorę foliówki), piję wodę z kranu itd. ALE są w życiu momenty, kiedy to jest po prostu bardzo niewygodne. A ja lubię żyć komfortowo. I nie uważam, żeby było w tym coś złego, skoro jestem fair dla środowiska na co dzień.
zielona_stajnia, obojetnie gdzie rzucasz, mozna to robic szufelką. infantil, wiadomo, że te folie dla kogoś produkują i są aby z nich korzystać. W pewnych sytuacjach. O ktorych wlasnie napisalas.
Rzeczy, które wyrzucamy magicznie nie znikają z powierzchni planety. Nawet jak je posortujemy w śmietniku. Obecnie przerabia się 10% rzeczy, które są przeznaczone do recyklingu.
Przypomnę 3R:
Reduce Reuse Recycle
Kolejność jest istotna, recycle jest trzecie, najważniejsze jest ograniczenie produkowania.
To samo można powiedzieć o opakowaniach kosmetyków. To kolejny gwałt na środowisku. Kremy zapakowane w podwójne pudełka, pasta do zębów w kartonowym pudełeczku. O ile kremy to celowe działanie producenta, bo wygląda, że wewnątrz jest więcej niż jest naprawdę, to nie rozumiem, jaka idea przyświeca wyposażenia pasty do zębów w kartonowe pudełko.
Gdyby były kosmetyki w wersji wielo-pudełkowej i jedno-pudełkowej, dla mnie byłby to ważny czynnik decydujący, który kosmetyk kupić.
infantil, zgadzam się z Twoim ostatnim zdaniem, że jednak trzeba szukać równowagi między ochroną środowiska a komfortem życia. No niestety ale maksymalnie pro-eko życie byłoby powrotem do średniowiecza. Z drugiej jednak strony idei obranej pomarańczy nie rozumiem 😉 Przecież można kupić cały owoc i w stojąc w kolejce do bramek obrać go sobie i zjeść. 😉
[quote author=zielona_stajnia link=topic=80308.msg2797315#msg2797315 date=1531862066] Ja zawsze zastanawiam się kto kupuje miksy sałat czy jakieś roszponki, rukole itd. zapakowane po 100-150 g w torebki foliowe. Nie dość, że w przeliczeniu kosztuje to majątek - no ja bym do obiadu wpierdzieliła ze dwie takie torby, a do tego ilość tych opakowań... [/quote] Odpowiedź jest prosta - single. Dla mnie kupowanie sałat to koszmar, bo 500gr jest nie do przejedzenia tak by nie zaczęło się psuć. A nie znoszę wyrzucać jedzenia. Niektóre produkty spożywcze można mrozić, ale niestety nie wszystkie. Do tego nie wszystkie produkty można rozmrażać w trybie "na już". Małe porcje produktów też są jednak potrzebne.
Za to woda to mój drażliwy temat. 😉 Latami piłam kranówkę, woda w butelkach pojawiał się raz na dłuuuugi czas przy okazji wyjazdów. Niestety po przeprowadzce już tak nie jest - dostawca wody ten sam, odległość od domu rodziców niedaleka, a jednak. Chyba to kwestia rur, piętra, itd, ale jest zupełnie inna w smaku, bardziej kwaśna, bardziej gorzka. Czasem wezmę dwa-trzy łyki na szybko, ale zalecanych 1,5 czy 2 litrów to za nic nie wypiłabym.
Ascaia czym obrać? Palcem? 🙂 Ja na koncerty nie noszę ze sobą noża. Zresztą w ogóle nigdzie nie noszę ze sobą noża. Jedzenie całej, niepokrojonej pomarańczy też jest średnio wygodne a w takich warunkach często nie ma gdzie umyć rąk. Pomarańcza to dosyć soczysty owoc i po obieraniu i krojeniu (nadal nie wiem czym) lepiłabym się cała dookoła. W teorii wszystko się da. Ale rzeczywistość wiele weryfikuje i myślę, że tu trzeba stawić się w pewnych sytuacjach, by zrozumieć. Tak jak mówię, pokrojone pomarańcze w plastikowym pudełku to nie jest niezbędna rzecz do funkcjonowania, ale są sytuacje (moja jest jednym przykładem) kiedy to naprawdę ma swoje zastosowanie.
I żeby było jasne, nie rozumiem i nie tłumaczę ludzi, którzy takie produkty kupują na przykład do pracy, w której mają dostęp do kuchni. Bo to jest zwykłe lenistwo. Ale nie wszędzie są warunki, by rzecz umyć, pokroić, lub nie zawsze jest możliwość, by rzecz przynieść wcześniej przygotowaną w domu, w swoim pudełku itd.
A kiedyś była akcja "Blend-a-med bez pudła"! I co? I jajco, bo owszem, ich sztandarowy produkt, ten najbardziej klasyczny, został pozbawiony pudełka, ale za to cała reszta - pudło w pudełku dalej :/ A kremy, czy perfum to w ogóle jest sodoma i gomora - pudełko, w środku stelażyk plastikowy (sic?!) plus sam słoiczek/flakon. Ja się pytam PO KIEGO WUJA!?
I nóż mi się w kieszeni otwieta, jak widzę wszystkie pańcie w Biedrach czy innych Lidlach pakujące jedna cytrynę do jednej foliówki, jednego pomidora do drugiej i jednego ogórka do trzeciej... I mam wrażenie, że wszelkie akcje edukacyjne to o kant tyłka rozbić, to pokolenie jest stracone pod tym względem, bo niby widzą, kiwają głowami z przejęciem i "ah joooo..." a i tak robią po swojemu. -.-
Co do wody, na szczęście przekonał mnie mój P. do dzbanka z filtrowaną kranówką, więc od jakiś 2 lat nie piję butelkowanej wody w domu w ogóle, ani nie kupuję. Ba, obecnie, to nawet butelkowana mi nie smakuje, mam wrażenie, że piję... płynny plastik O.o
edit. My też kupujemy te małe mixy sałat... 😡 Nawet przy dwóch osobach, jako dodatek do obiadu czy lekka sałatka na śniadanie, no nie ma siły by przejeść 500g rukoli czy innej sałaty. Próbowaliśmy - no way. Tylko się wkurzałam potem, że jedzenie wyrzucamy -.-
infantil, jasne, ze placem. Ja często obieram rękami, bo nie chce mi sie iść po nóż. I przecież one sa podzielone na cząstki naturalnie <3
No i super, że Ty byś tak zrobiła 🙂 Ja się ze skórką pomarańczy własnoręcznie nie bawię nawet w domu, bo mam bardzo słabe paznokcie, a co dopiero siedząc w tłumie na betonie od 12 godzin, gdzie nie mam opcji na umycie rąk, odłożenie cząstki gdziekolwiek i na cokolwiek i w ogóle zrobienie czegokolwiek. Chyba za dużo razy koczowałam w różnych miejscach dniami i nocami, żeby w ogóle zawracać sobie głowę byciem "eko" w takich sytuacjach.
Ale spoko-loko, to tak pół żartem, pół serio. Daleka jestem od oceniania, bo sama też bywam w pewnych kwestiach nieprzejednanie wygodna. I pewne sprawy dla innych banalne, dla mnie są istotne / trudne / wymagające, itd.
Cieknącego po dłoniach soku owocowego nie znoszę, dlatego owoców poza domem właściwie nie jadam. 😉 Ewentualnie należałoby sie zaopatrzyć w bardzo nie ekologiczne chusteczki nawilżane. Lub sięgając do czasów PRLu w nasączoną watkę w nie eko foliowej torebce. Tak czy siak zawsze coś temu środowisku zaszkodzimy...
No właśnie Ascaia to już pisałam wyżej, że niestety człowiek ma taką naturę, że zawsze coś zniszczy/zabije dla swojej wygody/korzyści i nie ma na to siły. I dlatego każdy dba o tą naturę po swojemu i to jest ok 😉
Ciekawe ,że z 80 % procent zbędnych jednorazowych i nieulegających biodegradacji opakowań i produktów jest tworzone z babą jako targetem 😁 . Drogie panie bierzcie przykład z Indianki i w ciężkich porach miesiąca ratujcie ,się lnianymi pociętymi prześcieradłami 😉