Rewir strasznie Ci współczuję, nie wyobrażam sobie jak to jest stracic najukochańsze zwierze na świecie, ale teraz jest Ci na pewno bardzo ciężko🙁( Pamiętaj, że nikt nie odbierze Ci wspomnień, a on będzie zajmował zawsze wyjątkowe miejsce w Twoim sercu🙂
Wszystkim re-woltowiczom życzę szczęśliwego nowego roku, oby ten rok był rokiem wielu sukcesów!!!
Rewir bardzo współczuję. Zawsze w takich okolicznościach myślę o tym, że chcę z moim koniem spędzać jak najwięcej czasu, na zapas... Ciężko pisać cokolwiek... Trzymaj się jakoś.
Lov, już wywiozłam. Tak, brak czasu 🙁 Skupiłam się na innych zajęciach i trzymanie go w stajni z halą, karuzelą i innymi bajerami straciło sens jak byłam raz na tydzień albo i rzadziej... No ale już widzę że baterie mi się naładują bez niego pod nosem i może mi motywacja wróci. A jak tam Gadzina się ujeżdża? I jak gniady w nowym spokojnym domku?
6.30 budzik do szkoły, ale stwierdziłam, że robię sobie wolne. 5 minut później mama wchodzi do pokoju "Alina, wstawaj", na co ja odpowiadam, że nie ma mowy i że nie idę na lekcje, szybkie wyjaśnienie sytuacji. 10 minut później byłyśmy w stajni. Czekanie na lekarza, podałam domięśniowo no-spę, nie dało się z nim wyjśc z boksu, ciągle się rzucał, kopał, tarzał. Nospa go uspokoiła, przyjechała wetka, swoją drogą dobra, stara koleżanka, która doskonale zna Rewira. Później już poszło bardzo szybko. Dużo leków, zero poprawy. Uspokoił się tylko dlatego, że już nie miał na nic siły, wstał na kilka minut, ale trzeba go było powstrzymywać bo chwiał się na nogach, w tym czasie zostało zrobione badanie rektalne - wszystko poskręcane, do kliniki nie dojedzie. Decyzja. Ryk. Koniec.
Dziękuję wszystkim za słowa otuchy. Chcę wierzyć, że miał u mnie dostatecznie dobre życie.
rewir, okropnie to brzmi i współczuję, że musiałaś to przechodzić 🙁 Nie wyobrażam sobie nawet... Na pewno dałaś mu wszystko co najlepsze, tego możesz być pewna.
rewir, miał życie o jakim niektóre konie mogły pomarzyć! A przede wszystkim, miał kochającą właścicielkę :przytul:
Dzionka,efka, ano dawno nie zdawałam 😉 Gadzina ma jakieś sinusoidalne huśtawki nastrojów, raz jest tak super, że mogłabym go na rękach nosić, a na drugi dzień nazywam go kretynem, kiedy upatrzy sobie strasznie drzwi od hali, obok których przechodzi codziennie x razy od 2 miesiecy.. 😁 Ale ogólnie, nie narzekam 😉 mam jeszcze Ramiresowego Dukacika w tygodniu, bardzo fajne konisko, nawet się na trening ostatnio załapałam i mogłam coś konkretnego skoczyć 😉 No i czekam na wiosnę, żeby zacząć sezon startowy 😎 Martwię się jeszcze tym, że Gadzinie powyłaziły na wargach i powiekach jasne, małe plamki, coś jak żabi pysk, ale jest ich coraz więcej.. Chyba czas na weta :/
Z Ontariuszem z kolei troszkę się pozmieniało, i aktualnie stoi u Atei 😉 ma swoje własne stadko, gania się ze źrebakami, i udaje jednorożca, bo ma taką grudkę na czole, jak się pochlastał przy pakowaniu do przyczepy 😁 Ale Atei jestem dozgonnie wdzięczna < :kwiatek: > za opiekę i sprawowanie pieczy nad tym małym gnojkiem 😀
Podbił się trzy dni temu. Przyjechał lekarz, zrobił przetokę, miał stać w opatrunku i wychodzić na spacery po 20 minut dziennie. Denerwował się trochę rano, że stado wychodzi, a potem jadł. No ale skoro przez ostatnich kilka lat, odkąd stawy dały mu spokojnie biegać, wychodził na dwór od zmierzchu do świtu, a teraz stanął czterema do ziemi w boksie + zdenerwowanie i wcinanie sianka większość dnia.. No i dostał wczoraj pastę na odrobaczanie. Pierwsza albo druga opcja, nie ma innej przyczyny.
rewir wiem co czujesz 🙁 Tylko ja o tym ze moj przyjaciel odszedl dowiedzialam sie telefonicznie. Te wyrzuty ze mnie tam nie bylo... Ja mialam tak ze nastepnego dnia juz bylam w stajni. Czulam potrzebe wyplakania sie innemu kopytnemu w grzywe. Ale nic na sile. Wiem jak teraz jest Ci ciezko. Musisz byc silna. I przeciez wiesz, ze zrobilas wszystko co moglas, a Rewir mial u Ciebie wspaniale zycie. Wiem ze zadne slowa Ci teraz tak na prawde nie pomoga, wiem ze teraz ciezko bedzie Ci patrzec na jego zdjecia bez placzu ale... tak to juz niestety jest z tymi naszymi zwierzakami 🙁
Jeśli cały rok będzie taki, jaki jest nasz początek, to kurczę, będzie super!
Skary albo w końcu się uspokoił, albo to jakaś cisza przed burzą. Zrobił się absolutnie jezdnym koniem, jest miękki, przepuszczalny, po prostu szał! Trwaj chwilo, trwaj!
Dzisiaj jak zrobiłam serpentynę w galopie, to sama z siebie się śmiałam 😁 Wyjechałam na ścianę i trochę pokluczyłam między naszymi rpzeszkodami, zamiast zwyczajnie je ominąć, Skary miał minę ----> 🤔 ale dał radę 😉