Miałam robione testy na grzyby, plesnie, roztocza , byliny i trawy, niektóre gatunki drzew iglastych i liściastych. Typowego przy alergii nieżytu nosa od jakiegoś czasu nie mam. Jednak w samych zatokach regularnie tworzy sie wydzielina i wtedy odczuwam przytkanie nosa (najczesciej jednej z dziurek). Robię wtedy płukanie zatok roztworem NaCl a w gorszych przypadkach tez sody. Pomaga doraźnie i chyba dzięki temu mogę jakoś funkcjonować. Odpukać od 2 lat nie miałam ostrego zapalenia zatok. Aha spirometria wyszła trochę gorzej w stosunku do ostatniego badania. Mam wrażenie, ze chore zatoki, hasimoto (jako czynnik zapalny) a teraz jakieś zaczątki astmy mogą być powiązane ze stwierdzoną alergią.
w 2013r leżałam 3 razy w szpitalu z powodu kaszlu(diagnozowana przez różnych lekarzy), ( nie działał antybiotyk od rodzinnego), stwierdzono eozofilowe (czy jakoś tak) zapalenie płuc. Dostałam na kilka miesięcy steryd - Encorton i kaszel sie uspokoił na kilka miesięcy. Od kilku lat nęka mnie przewlekłe zapalenie zatok i podejrzewam, że problemy z kaszlem biorą się z tego co spływa z zatok. W ubiegłym roku gdzieś na wakacjach dopadł mnie znowu kaszel, że mało płuc nie wyplułam razem z żołądkiem. Udałam sie do pulmonologa , lekarka stwierdziła, że kaszel to ewidentnie w skutek ściekania z zatok odesłała do laryngologa ten leczył kilka miesięcy sterydem(Dexaven dożylnie) jak brałam była poprawa przestałam brać pogorszenie. Położył mnie w szpitalu i kolejna porcja sterydu i antybiotyk. Po tygodniu leczenia było super, zatoki czyste , kaszel sie uspokoił. Po wyjściu jeszcze miesiąc na sterydzie było dobrze, odstawiłam i kaszel wrócił . Napady kaszlu w szczególności wieczorem i w nocy, problemy z oddychaniem, świszczący oddech. Poszłam do kolejnego "medyka" osłuchał i znowu teoria,że to od zatok. Przepisał leki ale nie zadziałały (w między czasie testy alergiczne - nic nie wykazały i spirometria tez ok). Po tygodniu wróciłam do niego z pytaniem czy po takim czasie powinnam czuć różnicę. Osłuchał kolejny raz i tym razem usłyszał jakieś świsty w oskrzelach, jeszcze raz na spirometrie ale juz z próbą wysiłkową. Tym razem wyszło, że po wysiłku oskrzela są o 40% mniej wydolne czyli ASTMA. Byc może czynnikiem powodującym astme były zatoki ale nikt wcześniej nie wpadł na to aby zrobić takie badanie, mogłam mieć to zdiagnozowane już w 2013 roku bo prawdopodobnie już wtedy były początki astmy. Dostałam wziew 2x po 2 psiknięcia flixotide za prawie 190zł 😵 😵 . Wczoraj już zastosowałam i w końcu mogłam normalnie oddychac i spać nawet po wieczornych ćwiczeniach. Rano powtórzyłam i puki co kaszel ustąpił. Jeszcze tylko z zatokami muszę porządek zrobić ale to chyba jest nie możliwe. Dodam tylko ,że przez te dwa lata brania sterydów przytyłam ok. 15 kg 😵 , teraz musze z tym walczyć 🏇 . Cieszę sie tylko, że w końcu udało się ustalic przyczynę mojego kaszlu i można zacząć sie leczyc normalnie. Myślicie, że powinnam iść do kolejnego lekarza aby potwierdził diagnozę dla pewności? Czy wynik spirometri jest wystarczającym dowodem na to no i oczywiście poprawa po podaniu wziewu?
Euforia_80, np jasne. Powinnaś mieć ryczałt na ten lek skoro masz stwierdzoną astmę- czyli chorobę przewlekła. Ja na wszystkie leki astmatyczne mam wpisane RK i płace grosze w porównaniu do cen standardowych.