Więc tak... dr Golonki nie było ale rozmawiałam z którąś z Pań tam pracujących. Podobno "mikstura" którą gniady ma smarowane nogi podobno bardzo pomaga a ranki znikają szybko, dodatkowo ma to właściwości wysuszająco- wypalające więc jest szansa, że "wyżre" te rany na zawsze. Niestety ani ja nie zapytałam, ani Pani z którą rozmawiałam mi nie powiedziała co owa mikstura zawiera w sobie. Jedyne co wspomniała, że jest "mieszanką kilka różnych leków" . Ona nie wie co z operacją Gniadego to trzeba by zadzwonić i zapytać dr Golonki ( Martuś zadzwonisz? ) Gniady wygląda już dużo lepiej, zaczyna nabierać ciałka wiec wigor mu wraca, podobno przy zmienianiu opatrunków i na spacerkach potrafi dać w kość. 😁
Złą wiadomością jest to, że byłam wstrętna, nie dobra i obudziłam konia, ba ! nawet zmusiłam żeby wstał by zobaczyć opatrunki i kopytka które są zrobione ale nie wiem jak dokładnie, bo nie chciałam go wyciągać z bosku by zobaczyć a jakoś nie miałam serca podnosić mu te schorowane nogi.
Zaraz dodam zdjęcia
edit:
zastałam trupa lecz okazało się, że jednak żyje nawet był dość zły obudzeniem typowe "no wyjdź stąd kobieto ! " z Tobą gadać nie będę a masz coś chociaż dla mnie !? Nie masz ?! To się pier...
Nie ma problemu 🙂 Pani pozwoliła mi go wziąć na spacer ale dzisiaj nie czułam się na siłach. ( niosąc wiaderko pełne gorącego popiołu wywróciłam się, obsypałam tym więc całą nogę mam poparzoną 🙁 ) ale następnym razem wytargam go z boksu - przynajmniej mam taką nadzieje 😁
Dzięki ninevet za relację :kwiatek: Jutro będę dzwoniła do dr Golonki i pytała się kiedy operacja. Ta owa mikstura, jeśli to ta czarna, co ostatnio miał nakładaną, to roztwór siarczanu miedzi i faktycznie ma za zadanie wypalanie ziarniny.
ninevet ... Gniady leżał?!? Jestem w wielkim szoku, bo on się nigdy nie kładzie, ewentualnie czasami w nocy, ale to też bardzo rzadko. Mam nadzieję, że po prostu był baaaaardzo śpiący, a nie coś innego 🙄
A jak było z jego czystością? Bo ostatnio to tak raczej kurzem był pokryty 🤔
Jak tylko dowiem się kiedy termin operacji, to jadę do Gniadego 😅 Oby jak najszybciej ...
A jak było z jego czystością? Bo ostatnio to tak raczej kurzem był pokryty 🤔
Nie miałam zastrzeżeń - nawet na zdjęciach widać, że się świeci 🙂 Co prawda jak wstał to lekko był uwalony no ale cóż.. to raczej normalka 🙂 ninevet ... Gniady leżał?!? Jestem w wielkim szoku, bo on się nigdy nie kładzie, ewentualnie czasami w nocy, ale to też bardzo rzadko. Mam nadzieję, że po prostu był baaaaardzo śpiący, a nie coś innego icon_rolleyes
pewnie taka pora w lecznicy, bo wydawało mi się, że ktoś zarządził leżakowanie 😁 Wchodzę a tu ani jednego konia nie ma łacznie z Baskarem a okazało się, że na 5 koni 3 leży/śpi 😁
Oj współczuję Ci strasznie. Pierwszy rok jak zamieszkałam z moim chłopakiem to z paleniem w piecu miałam podobną przypadłośc :/
Na szczęście te oparzenia mam raczej punktowe a nie cała noga z góry na dół czerwona i w bąblach wiec luz 😉
Dzwoniłam właśnie do dr Golonki. Powiedział, że sytuacja jest opanowana, rany na tylnej nodze wyglądają dobrze, powoli się zasuszają. Na przedniej nodze też jest poprawa, ale potrzeba jeszcze czasu. Za kilka dni skończą się opatrunki z roztworu siarczanu miedzi i zaczną robić zwykłe opatrunki z vagothylem. Jeżeli chodzi o krew, to dopiero dzisiaj pobrano kolejną dawkę do badania, więc jutro lub w środę będzie wiadomo, czy poziom leukocytów się ustabilizował. Dr powiedział, że patrząc na szybkość gojenia się ran i znikającej ziarniny o operacji jednak na razie nie myśli. Pocieszył, że wszystko jest na dobrej drodze do wyleczenia i zaprosił do odwiedzin Gniadego.
Tak więc tyle, jeśli chodzi o aktualne informacje o stanie Gniadego.
Przedstawiam jeszcze aktualny stan konta Gniadego:
5792,17 zł
Już końcóweczka :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek: :kwiatek:
Ściskam wszystkich bardzo mocno i dziękuję, że cały czas z nami jesteście :kwiatek:
Z tego, co powiedział mi dr, to operacja miała polegać na wycięciu narosłej ziarniny. Natomiast ten specyfik nakładany na rany tak dobrze zadziałał, że na tylnej nodze już wypalił prawie całą ziarninę pod linię nogi, a z przednią to jeszcze kwestia czasu i też ma wypalić. Więc nie będzie już wtedy co wycinać. Rany podobno mają się zamknąć. A na wiosnę ivermektyna i inne leki wzmacniające i ma być OK.
Gniadoszka, no i pieknie!! Oby tak dalej a zapomnisz o calej sprawie. Gniadego oddalas w najlepsze rece, wiec nie ma sie co martwic a z usmiechem patrzec w przyszlosc. 😉
Gniadoszko, czy wersja bezoperacyjna da takie same efekty jak w przypadku operacji? Czy w przyszłości, w okresie wiosennym Gniady będzie zdrowy?
Spróbuję odpowiedzieć za Gniadoszkę - na pewno mnie poprawi gdybym pisała głupoty.
Pewności 100 % nawet operacja dać nie może, ponieważ choroba działa podobnie jak uczulenie - bardzo ciężko sie wyzbyć ale można zminimalizować objawy lub częstotliwość występowania. Razem z odpowiednimi lekami powinno być ok 😉 Operacja miała być zrobiona ponieważ ziarnina która zdążyła narosnąć na ranach wychodziła poza linię nogi i taka rana nie miała by szans się zrosnąć i wyleczyć a nawet gdyby to raczej dość paskudnie by to wyglądało a kolejnej wiosny znów wystrzeliło jak przebiśniegi. Na szczęście środek podawany przez lecznice jest w stanie to wypalić bez niebezpieczeństwa kładzenia konia na stół, dawania narkozy etc. to jest to dużo lepsze rozwiązanie. Na razie efekty są zadowalające.
edit: już odpisałaś ale skoro wyskrobałam to wyślę ;P
Częściowa radość - że ludzie mimo wszystko potrafią się skrzyknąć i pomóc innej osobie - TO JEST PIĘKNE !
A częściowo... refleksje. Po pierwsze OCHRONA - jak się wie , że ma się konia z taką przypadłością do powiększania się ran latem, należałoby wyjątkowo mocno zadbać o ochronę. I tak- wyjechanie na takim koniu na jazdę bez ochraniaczy/ owijek IHMO jest zwyczajnie głupotą. (I należałoby wcześniej znaleźć takie ochraniacze/ owijki, które by nie obcierały. A w razie potrzeby, nawet pokusić się o mycie i suszenie nóg przed każdym zakładaniem ochraniaczy. Sorry przy koniu specjalnej troski...)
Druga sprawa chyba podstawowa: DECYZJA. Gdybym miała konia ciężko chorującgo co roku - starałabym się dostosować swoje warunki życia do poziomu kosztów tej choroby, ewentualnie w najgorszym scenariuszu znaleźć koniowi lepszą opiekę/ dom jeśli było by to możliwe. I nie piszcie, że choroba może każdego zaskoczyć, bo z tym się zgodzę. Ale czy zaskoczeniem jest choroba, która co roku powraca od 7 lat i wiadomo, że za rok znowu wróci? Moim zdaniem NIE. A jeśli nie - to należy się do niej odpowiednio przygotować (np. przez 6-9 miesięcy w roku ).
Trzecia sprawa: OPERACJA. Nie jest to chyba przypadek, który NAGLE (jak powikłania po kolkowe , złamania itp.) trzeba zoperować ! Więc pisanie , że każdemu może zdarzyć się poślizgięcie w życiu w złym momencie IHMO jest tutaj dość nietrafione. Skoro ma się parę ładnych lat konia CHOREGO MOŻNA BYŁO, A NAWET NALEŻAŁO, SIĘ DO OPERACJI WCZEŚNIEJ PRZYGOTOWAĆ. Przecież, z opisu wynika, że od 7 lat już było można zauważyć, że rany się i tak odnowią za rok, a jeśli jest możliwa operacja która wyleczy- to należy się do niej przygotować odpowiednio wcześniej.
Czwarta sprawa: KLINIKA. Już nie pytam dlaczego jedna z najdroższych, gdy się nie ma kasy i czy zadano sobie trud znalezienia tańszej, jak tu niektórzy sugerowali. Oki nie wnikam, może wyboru faktycznie nie było. Ale. Koń stoi już w wspomnianej klinice kilka ładnych dni i z opisów wynika, że do KONIECZNEJ operacji może wcale nie dojść, a jest leczony objawowo. Pytanie, czy koń musi stać w specjalistycznej klinice- do leczenia ran... (z którymi przeć co roku sobie radzono ). Może wyjść na to, że w klinice lekarze zagoją ( czyli ZALECZĄ ) rany przez okres wakacyjny, po wakacjach koń pojedzie do domu ( rzekomo "ULECZONY" 😉 i ze zrobionymi kopytkami ), a przed następnym latem dostanie zwycajnie leki które DZIAŁAJĄ na akurat tego konia. To jeśli nie ma być operacji nie lepiej byłoby zabrać konia do domu po badaniach, znalezieniu jego "kompozycji" leków na przyszły sezon i zabraniu stosownymi specyfików na wygojenie ran w tym sezonie ? A jeśli operacja jest jedyną możliwością wyleczenia, o czym wcześniej była tu mowa, to może warto powalczyć o to by się faktycznie odbyła???
Mi osobiście w świetle powyższych (kiepska ochrona i choroba 'odnawialna'😉, byłby wręcz wstyd prosić o pomoc. A nawet gdyby tylko faktycznie choroba/ uraz mnie naprawdę zaskoczyły czasowo/finansowo (choć to szybciej dopuszczam do swej świadomości i łatwiej mi zrozumieć w przypadku kogokolwiek, absolutnie nie negować - może przeciwnie zebrać się ekipą do pomocy). A na pewno by mi było wstyd pisać : "Przedstawiam jeszcze aktualny stan konta Gniadego: x zł Już końcóweczka" 🤣 odliczanie niczym liczenie wielkiej orkiestry świątecznej pomocy 😉 I pisanie tekstu w stylu nie martwcie się jeśli kasa nie pójdzie na operacje to pójdzie na odżywki dla konia (oby wszystkie konie przy leczeniu ran dostawały dodatkowe odżywki i bajery za koszt operacji czyli za ok 2000 zł, bo lekarstwa już wcześniej były wliczone).
Dziwi mnie to w świetle tego, że widzę w wątku ogłoszenia co jakiś czas wyprzedaże sprzętu "z powodu choroby konia". I tym osobom , nie wiele osób pomoże, często nawet dane rzeczy mało kto kupuje. Dziwi mnie to skoro niektórzy szukają możliwości poprawy własnego, zatem i pupila bytu "zawczasu" - zakładają firmy, szukają lepszej pracy, czasem jadą za granicę ( sama jestem na progu takiego życiowego przewrotu, choć koń zdrów jak ryba... ale wiem, że kiedyś- na pewno na starość będzie chorować i marzę by się przygotować do tego. By mnie było stać na leczenie przyjaciela), a inni szukają u innych. No i najbardziej dziwi mnie dlaczego w tej sytuacji 'wszyscy są na tak', a ktoś bąknął na tym wątku, że też ma problem z chorym koniem, kosztami leczenia - i nikt nawet nie zapytał go o szczegóły...może też warto by było rozważyć pomoc? Taka samopomoc re-voltowa jest wspaniała- Daj Boże ją WSZYSTKIM w potrzebie ! Może by było warto wątek przerobić/ stworzyć właśnie naświetlający kłopotliwe sytuacje starac się sobie pomagać wzajemnie? Może faktycznie co jakiś czas zbierać kasę na wykup jakiegoś konia skazańca ? Przy takich możliwościach
Może znacie lepiej Gniadą, może mam niekompletne info - dlatego me wywody są błędne. Przepraszam jeśli tak. :kwiatek: Absolutnie nie jest mym celem urażenie kogokolwiek. Z całego serca życzę WYLECZENIA gniademu, a Gniadoszce lepszej pracy i POWODZENIA w życiu ! :kwiatek: Osobiście z ekipą znajomych staram się systematycznie pomagać i zauważyłam, jak trudno jest naprawdę pomóc. Dla jednego najlepszą w życiu pomocą będzie bezpośrednia pomoc materialna, dla kogoś pomoc materialna, ale przez organizację nadzorującą optymalne wykorzystanie środków (np w niektórych patologicznych rodzinach itp.), dla kogoś pomoc przy opiece, czy wsparcie duchowe, a może dla kogoś innego kop w zadek/ lub zachęta do rozwijania się/poprawy bytu. Ja tylko się nauczyłam, że prawdziwa dobroć ma różne oblicza i czasem boli - ale zawsze wspiera prawdziwą poprawę, rozwój. (Np. czasem trzeba ruszać kulejącego konia, czasem warto rozważyć nie derkowanie konia jeślli to możliwe - by go zahartować, może zmniejszyć dawkę leku przeiwbólewgo dla 'wariata' - by nie dobił na znieczulaczu chorej nogi; i w życiu czasem żebraka dobrze zachęcić do zarabiania, czasem narkomana/alkoholika wyrzucić z chaty i odciąć mu wszystkie środki - bo paradoksalnie podobno daje to wielką szansę na porzucenie nałogu... ) . I tak, 'nie mi oceniać', czy w tym wypadku dobrze się stało. Pewnie mimo wszystko- dobrze !!! Lepsze takie zdobycie środków na leczenie konia niż żadne, a każdy z Nas uczy się przecież jak żyć i radzić sobie z problemami. A każda próba pomocy jest mniej lub bardziej chwalebna. Ale ktoś zwyczajnie musi być tym, który przy okazji takich chwil, stara się nakłonić do refleksji... wszystkich właścicieli, by poprawili swe warunki życia, nim pojawią się chmury, a jeśli chmury już są - tym bardziej.
Prawdopodobnie sporo osób będzie chciało mi coś napisać. Proszę Was więc o ponowne, bardzo dokładne przeczytanie mej wypowiedzi. Napisałam kilkakrotnie, że dobrze życzę koniowi, Gniadoszce i że to piękne, że ludzie z forum są pomocni !!! Zauważyłam to nie tylko na ty wątku i dla Was Wszystkich :kwiatek: Wiem też, że masa czytelników częściowo się zgodzi z mymi słowami, ale wątpię, czy znajdzie się ktoś na tyle odważny by coś napisać.
No i Kami zauważyłam, że bardzo wierzysz w słowa lekarzy-autorytetów. Starałam się nic personalnie nie pisać, a raczej ogólnikami nie zależnymi od tej czy innej kliniki, tego czy innego lekarza. Bardziej o zjawiska chodzi.
Starałam się pomóc -koniowi. Na nic innego nie patrzyłam. No,może na to-że w odróżnieniu do wielu podobnych wątków -nikt mnie nie zmuszał,nie straszył,nie próbował jakoś specjanie wzruszyć czy oszukiwać. No i mnie nie obrażał -to też rzadkość. I tyle. Bez żadnej filozofii. Niech nie wie prawica co czyni lewica. Nie usiłowałam sobie za parę złotych kupić prawa do oceniania kogokolwiek.
Ładnie napisane. A za parę złotych chyba nikt nie ocenia. 😉 Po za tym ocena a refleksja to co innego, a życie to preces w którym się nieutannie zmieniamy i niemal każda ocena byłaby i tak juz nieaktualna.
Ładnie napisane. A za parę złotych chyba nikt nie ocenia. 😉 Po za tym ocena a refleksja to co innego, a życie to preces w którym się nieutannie zmieniamy i niemal każda ocena byłaby i tak juz nieaktualna.
No,nie żartuj. Refleksja? Oj,nie chciałabym od Ciebie takiej "refleksji" na własny temat przeczytać. 😂
A nie wczytałaś się, że tu o zjawiska chodzi, a nie o Gniadoszkę konkretnie ? Edycja To co mi się w samym postępowaniu Gniadoszki nie podobało to brak ochraniaczy.
Reszta mogłaby dotyczyć każdego, a na przykładzie Gniadoszki chciałam zwrócić uwagę na kilka daldszych zjawisk.
Mi osobiście w świetle powyższych (kiepska ochrona i choroba 'odnawialna'😉, byłby wręcz wstyd prosić o pomoc. A nawet gdyby tylko faktycznie choroba/ uraz mnie naprawdę zaskoczyły czasowo/finansowo (choć to szybciej dopuszczam do swej świadomości i łatwiej mi zrozumieć w przypadku kogokolwiek, absolutnie nie negować - może przeciwnie zebrać się ekipą do pomocy). A na pewno by mi było wstyd pisać : "Przedstawiam jeszcze aktualny stan konta Gniadego: x zł Już końcóweczka" odliczanie niczym liczenie wielkiej orkiestry świątecznej pomocy I pisanie tekstu w stylu nie martwcie się jeśli kasa nie pójdzie na operacje to pójdzie na odżywki dla konia (oby wszystkie konie przy leczeniu ran dostawały dodatkowe odżywki i bajery za koszt operacji czyli za ok 2000 zł, bo lekarstwa już wcześniej były wliczone). No tu chyba jednak chodzi? Przeczytałam starannie post zgodnie z zaleceniami. 😀
Dorotheah mimo tego że piszesz kilkakrotnie że dobrze życzysz Gniadoszce i Gniademu - nie zadałaś sobie nawet trudu żeby dokładnie przeczytać wszystko co tu napisano a zapewne znacznie zmniejszyło by to Twoje zmieszane uczucia....
po pierwsze OCHRONA - kilka razy już napisano że ochraniacze czy ich brak nie mają tu najmniejszego znaczenia - zwróć uwagę że koń zranił sobie jedną nogę a rany miał na wszystkich 4. czasem jest tak że nie ważne jak bardzo zadbasz o profilaktykę i ochronę a nieszczęście i tak Cię nie ominie (mój koń np. w zeszłym roku naderwał przyczep mięśnia międzykostnego na padoku, na którym praktycznie nie ma gdzie się rozpędzić)
po drugie DECYZJA - to też nie jest tak, wyobraź sobie ze masz konia przewlekle chorego i co roku zupełnie bez problemu możesz sobie pozwolić na jego leczenia wszystkimi dostępnymi sposobami aż któregoś dnia tracisz pracę i nie stać Cię już na jego leczenie - co robisz? jakoś nie mogę znaleźć odpowiedzi na to pytanie w Twoim poście. Trudno założyć że straci sie pracę, oczywiście każdy ma jakieś oszczędności ale przy przewlekle chorym koniu raczej nie na wiele sie one zdają a żyć samemu też przecież trzeba. Można oczywiście szukać koniowi nowego domu - jak myślisz gdzie by trafił? Gniadoszka szuka pracy i próbuje pomóc przyjacielowi za wszelką cenę... To piękne że potrafi prosić o pomoc i organizować mu najlepsza możliwą opiekę... ja pewnie nie umiałabym prosić publicznie...
po trzecie OPERACJA - to chyba znów nie jest tak że można sie było przygotować. Na ile dobrze zrozumiałam o możliwości operacyjnego leczenia tego schorzenia Gniadoszka dowiedziała sie całkiem niedawno (przyznaje ze ja nigdy nie słyszałam o takiej metodzie leczenia) i w zasadzie obrazu mimo bardzo dla niej trudnej sytuacji finansowej zdecydowała się na kosztowne leczenie.
po czwarte KLINIKA - podstawowe moje pytanie brzmi na jakiej podstawie twierdzisz, że jest najdroższa? robiłam kilka lat temu szczegółowe rozeznanie w kosztach leczenia koni w klinikach w Polsce i przyznam, że nie byłabym w stanie tak jednoznacznie i kategorycznie stwierdzić że akurat Gliwice są najdroższe. Co do leczenia/zaleczania ran to odsyłam do poprzednich postów najlepiej przeczytać wszystko od początku i będziesz wiedziała, że koń był przez 7 lat leczony w domu i to leczenie nie przyniosło skutku. Co więcej tak naprawdę nawet w tej chwili w klinice nie wiedzą jeszcze czy operacja będzie potrzeba czy jest na tyle dobrze, że już nie ma konieczności je wykonywania (oby nie bo jednak kładzenie konia to duże ryzyko).
Do reszty tego co napisałaś nie będę sie odnosić bo wydaje mi się, że powyższe wiele wyjaśnia. Oceny moralnej Gniadoszki się nie podejmuję, bo nawet nie chcę sobie wyobrażać co zrobiłabym w takiej sytuacji...