Forum towarzyskie »

Kochany, nadopiekuńczy rodzic ?

Albo po prostu rodzicielkę wysłać do ginekologa po tabletki 😉
JARA, Będzie zaprzeczać, że nie ma menopauzy, albo powie, ze nie ma takiej potrzeby (okraszając to niewybrednymi epitetami). A ja sobie głowy jej sprawami zawracać nie będzie.

A tutaj potrzebna byłaby jej dobra wola 😉
moja mamusia aż tak za mną tęskniła że aż wcześniej wróciła 🤔
menopauzę to ona ma już chyba dawno za sobą a jak coś to gina mamy na miejscu, chociaż tatuś woli sie nie wtrącać bo wie że jemu też sie może oberwać od którejś
Macie rację , cos z tym trzeba zrobić , ale jest jeszcze coś co myślę , że mój tata zaplanował .

Bo mieszka razem ze mną koleżanka ( młodsza o 3 lata ) i bedzie u Nas do połowy sierpnia , pomaga i pracuje i wgl . I może dałoby gdzieś się wyrwać ale z Nią , chociaż Ona mi nie przeszkadza , ale mam RÓŻNE towarzystwo  i potrafią różnie się zachowywać ..

Ale zobaczymy , postaram się działać.! Czy się uda czy nie to się zobaczy - dam znać i dziękuje za wszelkie propozycje i pomoc.!
Zapnij się, Myślisz, że sprzeda konie? Nie sądzę.

Jeśli to ciężki dorobek życia to nie sądzę by go się pozbył tylko dlatego, że się 'córusia buntuje'. Ale działaj i wiedz, że ci kibicuję  w dążeniu do normalnego życia 😀
Moim zdaniem na to, że teraz mam luz, nic nie muszę mówić, o nic nie muszę prosić i układ pomiędzy mną a matką jest jasny wywalczyłam sama. Całe lata wojny, piekła, przeciwstawiania się i robienia sobie na złość.

Był czas, że wybitnie nam się z mamą nie układało wojny, awantury, ciągle jakieś problemy-  poradziłam się nauczycielki z przedsiębiorczości (miałam 16 lat) i przyszłam do domu czekając na kolejne "ale" w moim kierunku, wiadomo długo czekać nie musiałam.
Siadłam koło niej i powiedziałam, że nie chce już dłużej z nią żyć, że jeśli to się nie zmieni to założę sprawę w sądzie rodzinnym o (oj nie pamietam jak to się nazywa) przyznanie "pełnoletności" i zażądam od niej alimentów (alimenty od ojca już mam) i za to będę żyła sobie sama z dala od niej w świętym spokoju. Oczywiście poszło parę "no idź ! Wynocha jak Ci tak źle". Więc wyszłam. Wróciłam po jednej nocy jako kochana córcia. Taka terapia wstrząsowa odniosła pełny sukces. Fakt, że może mnie stracić i że mówię poważnie otworzył jej oczy.
To niech Tata sprzeda konie i tyle. Jakby nie patrzec, to On placi, wiec ma do tego prawo.
Zrozumie (moze), ze szantazem dziecka przy sobie i pod kontrola nie zatrzyma.
A Zapnij sie zrealizuje sie jezdziecko wowczas, gdy bedzie Ja na to stac.
Natomiast po sprzedazy koni i osiagnieciu 18-tki postawic jasne warunki kto, kogo i na ile moze kontrolowac. Jak rowniez, ze kazdy zyje przede wszystkim swoim zyciem.

w kwestiach relacji z rodzicami, a głównie matka/ córka rekomenduję lekturę książek Wojciecha Eichelbergera "Kobieta bez winy i wstydu" oraz "Zatrzymaj się"

te książki, głęboko zrozumiane, mogą wręcz szokować!
pierszy raz je przeczytałam 10 lat temu, odebralam je wtedy jako feministyczny męski głos 🙂
niedawno "wyskoczyły z półki" po dyskusji z moim facetem na temat miejsca kobiety i mężczyzny w społeczeństwie, o mały włos nie przyczepilibyśmy sobie etykietek szowinistyczna świnia i zwariowana feministka 🙂
książki te odpowiadają na pytanie dlaczego z reguły stosunki matek i córek są tak trudne wręcz dramatyczne
jaka jest w tym rola mężczyzny i jak bardzo jest potrzebne przerwanie tego zaklętego kręgu przekazywania niszczących emocji z pokolenia na pokolenie kobiet
jak bardzo temat jest politycznie niepoprawny, świadczy fakt, że w stanach ukazał się akademicki podręcznik omawiający te tezy, ukazał się tylko raz.. bo ogólnie społeczeństwo nie jest gotowe do przyjęcia do wiadomości tego, że niepoukładany emocjonalnie rodzic nie jest w stanie wychować szczęsliwiego dziecka/człowieka i po prostu nie powinien go mieć, i że to najczęściej matki, z reguły nieświadomie, działają niszcząco na swoje dzieci, a głównie córki
przyjety etos "matki Polki" jest zupełnie nieprzystający do tych teorii i dlatego jeżeli ktoś jest przywiazany do wizji kobiety rodzącej dziecko wyłącznie z miłosci i dla miłości - książki mogą szokować


dzieki edyta. na pewno siegne po te ksiazki.
niepoukładany emocjonalnie rodzic nie jest w stanie wychować szczęsliwiego dziecka/człowieka i po prostu nie powinien go mieć, i że to najczęściej matki, z reguły nieświadomie, działają niszcząco na swoje dzieci, a głównie córki w gruncie rzeczy zawsze mnie to meczylo
Tak, te książki są ciekawe 🙂 Przeglądałam też jakiś czas temu My rodzice dorosłych dzieci Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej. Może to też byłaby pożyteczna lektura dla obydwu stron. Co prawda w tym wątku jest mowa o dzieciach które do dorosłości właśnie dobijają, a nie już w niej są, ale jakaś szersza perspektywa pewnie by się przydała.

Tak sobie patrzę, co piszecie o menopauzie. Pomyślcie, jeśli "nasze" PMS'y tak dają się we znaki, jeśli bywamy wtedy zołzami wbrew własnej woli, nie tylko robimy źle innym, ale i sobie, trudno nam to opanować, to jaką jazdą musi być menopauza. (To znaczy może, bo różnie kobiety ją przechodzą, jak różnie się czują przed okresem). To bywają napady gorąca, osłabienie, zawirowania emocjonalne (lęki, nerwice, myśli samobójcze...), jakieś spojrzenie na siebie w nowym momencie życia (może nie jest łatwo spojrzeć, że powoli człowiek staje się widzem, przyjąć na ile spraw człowiek nie ma wpływu, od upływu czasu począwszy)... Nie na wszystkie bolączki w życiu działa "wzięcie się w garść".

Ale to tak na marginesie, bo jasne, własną wolność trzeba sobie wypracować.i.
że niepoukładany emocjonalnie rodzic nie jest w stanie wychować szczęśliwego dziecka/człowieka i po prostu nie powinien go mieć

Żegnaj ludzkości!  😁
Zapnij się jedyne wyjście to oszacować czy chcesz bardziej korzystać z dóbr jakie finansuje ojciec czy gotowa jesteś zaryzykować utratę tego na rzecz wolności. Jeśli wybierzesz drugą opcję to wystarczy poczekać na dowód osobisty i postawić na swoim. Nie pasuje tato? to "pa". Jest szansa, że widmo utraty córeczki obróci sprawę o 180 stopni. Ale niestety też opcja, że tata postawi na swoim, choć za kilka lat będzie tego bardzo żałował.
Ja co prawda dramatu nie miałam. Koniem mi grozić nie mogli, bo był kupiony za moje pieniądze bez umowy. Ale i tak ciągle coś rodzicom nie pasowało. A to nie taki chłopak, a to kubka nie umyłam, a to za krzywo buty postawiłam. I kilkanaście razy dziennie słyszałam tylko przytyki. Wyprowadziłam się na rok z domu praktycznie urywając kontakt i po powrocie stałam się ukochaną córeczką. Teraz jak zaczynają się "czepiać" to proszę o zmianę tematu "na mniej drażliwy". A rodzice zawsze mają coś do powiedzenia mimo, że nie mieszkamy już kilka lat razem.
Notarialna na Twoim miejscu bym zaczepiła się gdzieś na pracę w wakacje z zamieszkaniem. Pokazanie mamie, że jesteś od niej niezależna może dałoby jej trochę do myślenia. Ja już jako nastolatka znikałam rodzicom z oczu końcem czerwca (i z ich utrzymania razem z koniem) i wracałam z końcem sierpnia.
Chyba rodzice bali się, że stawiając na swoją niezależność szybko ich pożegnam kosztem swojej edukacji. Dlatego przymykali oko na to co robiłam. W zasadzie układ był taki, że szczerze mówiłam gdzie idę i kiedy zamierzam wrócić, mieli kontakt telefoniczny a ja nigdy nie zawiodłam ich zaufania.
Raz tylko (na początku wojny "o wolność"😉 uciekłam na imprezę przez okno. Po 2 latach powiedziałam im o tym w jakiejś dyskusji i poradziłam, żeby nie zmuszali mnie do takich kłamstw, bo jak się coś stanie to nawet nie będą wiedzieli gdzie byłam. 😎
Doszło do tego, ze jak ojciec zadzwonił dzisiaj to ja rozryczałam się w słuchawkę.
Sam był zdenerwowany, że znowu się pochlałyśmy, ja nawet nie byłam w stanie wyłumaczyc mu wszystkiego co chciałam.

No i sam z siebie zaproponował, ze od października gdzieś mieszkanie wynajmę.
Zapnij się a może psycholog szkolny? Macie jakiegoś "ogarniętego" u siebie? Może u niego będzie Ci lepiej "wygadać się"? (wiem, że teraz są wakacje, ale problem trwa latami. więc nie do końca wierzę, że do września zniknie.)
edyta zaintrygowałaś mnie tymi tytułami, jako że jestem mamą małych dzieci, m.in. córki. Widząc wokół siebie dużo złych kontaktów matka - córka, patrzę na moją małą dziewczynkę i często się zastanawiam, co mogę zrobić, żeby było inaczej ❓ Na pewno przeczytam :kwiatek:
Zapnij się, miałam okazję obserwować Ciebie i Twojego Tatę parę razy na zawodach, chociaż nigdy chyba nie rozmawiałyśmy.
Z boku wyglądało to na jeden z dwóch spotykanych w światku końskim standardów, czyli rodzica, który widzi w dziecku drogę dla własnych niespełnionych ambicji i jest gotowy ponieść ogromne koszty i wysiłek, żebyś osiągnęła sukcesy sportowe, przy tym zapominając, że w życiu jest jeszcze wiele innych rzeczy. Na pocieszenie dodam, że drugi najczęstszy typ rodzica, to ten, który sam startuje/ startował - tylko pomyśl o wersji Tata trenerem.
Prawdopodobnie żadną rozmową podejścia Taty nie zmienisz, chyba, że wielką kłótnią, która skończy albo Twoją karierę jeździecką, albo dobre układy z rodzicami. Wbrew pozorom jedno i drugie jest ważne. Sytuacja rozluźni się mocno, jak pójdziesz na studia, zwłaszcza, jeśli będziesz studiować dziennie i weźmiesz konie ze sobą - uzyskasz swobodę, dostaniesz odpowiedzialność w pakiecie, a kontakty z rodzicami się ułożą. Chyba najlepsze, co możesz zrobić na ten moment to po prostu poczekać, bo akurat te problemy czas rozwiąże za Ciebie. A z perspektywy czasu docenisz, że tak naprawdę nie miałaś z rodzicami tak źle  😉
Naboo, koniecznie! inaczej zaczniesz postrzegać chore układy w swoim otoczeniu.

halo, ja bym to ujęła raczej jako zachętę do rozwoju  🙂 jeżeli człowiek nie poukłada, w znaczeniu zrozumienia, przerobienia swoich relacji z rodzicami, zwłaszcza z matką i nie zrozumie relacji matki z jej matką itd. trudno jest nie przenieść swojego bagażu emocji i wgranych nam mechanizmów zachowania na własne dziecko. To działa jak automatyczny pilot.
W. Eichelberger w "Kobieta bez winy i wstydu" skupia się na relacjach między kobietami, głównie matka/córka. W "Zatrzymaj się" traktuje temat emocji człowieka już bardziej szeroko. Jest jeszcze pozycja "Zdradzony przez ojca", ale nie przeczytałam.

Słyszałam też bardzo pozytywne opinie o książce "Mamo, to moje życie" - sama planuję do niej zajrzeć, choć problemu z nadopiekuńczością rodziców juz nie mam, to jednak coś czuję, że konsekwencje mocno wpisały się w mój charakter i życie. O, tutaj można podejrzeć fragmenty.
Sporo tych książek - problem rzeczywiście w wielu rodzinach...
Ja do osiągnięcia pełnoletności miałam ogromny problem z rodzicami- ale z własnej winy, bo zawiodłam ich zaufanie. Kiedy skończyłam lat 18 skończyło się trzymanie na smyczy, zaczęłam wychodzić i wracać o której mi się podobało, wyjeżdżałam z chłopakiem, również ze znajomymi na kilka dni i nie było problemów (nawet dawali mi pieniądze), ale zawsze chcieli wiedzieć gdzie. NIGDY niestety nie mogłam spać u koleżanek, zawsze mówił, że jak będę na siebie zarabiać, to będę robiła co będę chciała. Ale pojawił się pewien problem, bo za pół roku będę miała 20 lat, napisałam maturę i teraz "zarabiam" na siebie, ale nadal nie mogę spać u koleżanek, bo NADAL MIESZKAM U NICH  🤔 no szlag człowieka trafia, bo wrócić najpóźniej mogę o 3 (potem już jest wielka awantura, że to ostatni raz kiedy tak późno wróciłam). Przykro mi w takich sytuacjach, bo to jedyny moment, kiedy mogłabym z chłopakiem spędzić trochę czasu, boję się powiedzieć wprost, że chcę jechać do niego, bo znowu usłyszę SKOŃCZYSZ JAK CIOTKA (czyli samotna matka). Nie mam już do nich siły, ojciec uważa, że to, że mam 20 lat, to nie znaczy, że mam poukładane w głowie...

A jeszcze co do wracania późno do domu, to kiedy wrócę o 3, to oni się przebudzają i potem już nie mogą spać, o co mają do mnie pretensje. A, że nie mogę pójść spać do koleżanki, to najlepiej, żebym w ogólnie nigdzie późno nie wychodziła.  🙇 kiedy nie ma mnie cały dzień w domu, to też afera, że nie spędzam czasu w domu (przed komputerem)...

Eh co prawda, to się ma nijak do sytuacji Zapnij się, ale wiem jak się czujesz  :kwiatek: w wieku 16 lat też mi było przykro, że moje koleżanki mogą wszędzie wychodzić, a ja muszę mieć pozwolenie, żeby na Rynek pojechać  😲 było mi bardzo wstyd przed znajomymi, ale teraz wiem, że chcieli mnie przed wieloma rzeczami ustrzec, i dziękuję im za to, bo pewnie niejednych złych rzeczy bym wtedy spróbowała, a tak wyszłam na dobrą drogę i jak na razie nie jestem mamusią  🤬
Kaktus nie trzymanie dziecka na smyczy uchroni przed błędami ale rozmowa. Ja zawsze mamie opowiadałam, o koleżankach z syndromem "psa zerwanego z łańcucha" i w ten sposób podsuwałam jej myśl, że lepiej po kawałku ale jednak dawać wolność i zaufanie.
Jak mi mama strzeliła tekst o "młodych mamach" to jej odpowiedziałam, że w ramach nauki o życiu seksualnym już w podstawówce pokazywali nam prezerwatywy i opowiadali o tabletkach 😉.
I chyba skutecznie ją ukierunkowałam. Teraz moja siostra ma etap "pierwszego poważnego związku". Do mnie przyszła, wysłałam ją do gin. Po wizycie musiała iść do mamy po kasę na pigułki. Mama przyjeła spokojnie info, dała kasę na pigułki i jeszcze oddała jej kasę za wizytę.
Ja mam za to nadambitną mamę, która każę mi całymi dniami siedzieć nad książkami i się uczyć(w efekcie udaje ze sie uczę). Ogólnie to potrafi mi zrobić dziką awanturę za 3 😤 Niemogę prawie nigdy nigdzie wychodzić bo muszę się uczyć, a jak jej mówi, że wszyscy mogą a ja całymi dniami siedzę w domu to mi mówi że sprzeda mi konia i nie będzie problemu- będe miała czas. 😫 Do tego jest baaardzo nerwowa i ma do mnie ciągle pretensje o wszystko.
A w konie też się wtrąca, wozi mnie do stajni(żebym nie marnowała czasu) a tam ciągle mnie popędza i krytykuje nawet to jaką mam kolejność siodłanai, sposób czyszczenia i jak jezdze(a sam nigdy nie jezdziłą)
Ja za to mam bardzo opiekujacego ojca.

Siedzę własnie na zwolnieniu chorobowym po czwartkowym ataku nerwicy w pracy i co mówi mój rodzciel?

T: I jak sie czujesz?
Ja: No juz duzo lepiej. Odetchnełam trochę i leki pomagają.
T: To moze jutro do pracy pójdziesz?
J: No ja sie przecież ruszyc nie mogę bo na L4 jestem.
T: Ty to widzisz zawsze dramatyzujesz...I po co ci było do tego lekarza isc i aferę robic.....
J; ....

🤔wirek:


Zaznaczę ze w środe sam mnie jeszcze wysyłał do lekarza z powodu wysypki jakiej an tle nerwowym dostałam  🤔
jak Was czytam... to w sumie zazdroszczę
nawet tej mega - nadopiekuńczości...
lepsze to - niż to co ja miałam = kompletny ZLEW/OLEW...
praktycznie w wieku 14-stu lat wyprowadziłam sie z domu...
raczej nikt sie nie interesował co sie ze mna dzieje... np. tygodniami mieszkałam u Przyjaciółki, której ojciec mieszkał za granicą i słał kasę, a matka snuła sie po chacie w szlafroku na lekach psychotropowaych - wiec była mało-kumata...

rodzice nie interesowali sie czy zdałam maturę, na jakie studia idę itd.
czasami nie miałam z nimi kontaktu 2-3 tygodnie... (dodam, ze nei było wtedy komórek a oni nie mieli tel. stacjonarnego)

dodam, ze kiedyś moja siora będąca na studiach, mieszkająca w tym samym miescie nie dawała znaku życia od grudnia do maja...
jedyną osobą, która się tym zainteresowała byłam ja...

więc każdy kij ma 2 końce...
Ramires, Ale Twojej mamie zdarza się zwyzywać Ciebie od kretynek, idiotek i szmatławców?


Mojej tak....a najfajniejsze jest to że ona nie widzi w tym nic złego  😕
Eh, u mnie podobnie 😉
Ale coś w tym jest, bo ja zła dziewczynka jestem  😎
No dobra, to i ja się wypowiem.

Wcześniej pisałam, że wyzywanki od najgorszych zdarzały się bardzo często. Zdarzało się też matce odruchowo podnieść na mnie rękę, ale kilka bardzo chamskich odzywek przystopowało te jej odruchy i więcej tak nie robiła.
Zaczęło sie spokojnie. Coraz mniej jej mówiłam, zachowywałam plany dla siebie. Robiłam co swoje. Nadal cisza. Zaczełam wybierać kierunki studiów. Wybrałam ten, na którym jestem dzisiaj obecnie. Nie było sprzeciwów. Ubieram się jak chcę, czasem odpyskuję jeśli nie spodoba mi się ten ton, którym ona do mnie gada.

Ale wreszcie się uspokoiła i nie wykłóca się o wszystko.
A ja właśnie nie...a najgorszy jest ten szantaż, że sprzeda konia. A jest do tego zdolna bo jak coś postanowi to koniec. Raz się pokłóciłyśmy to prze 8 miesięcy nie startowałam bo powiedziała, że jak mi nie zależy na nauce to jej nie zależy na koniach i nie będzie mnie woziła, a tata nie miał czasu bo jeździł na wyścigi i  moje skoki miał gdzieś(on wogle jest przekonany, że to że skacze jest bezsensem i powinnam się ścigać. Kupił mi konia skokowego tylko dlatego żeby mnie wciągną, bo kiedyś nie chciałm jeździć). Dzięki Bogu konia nie mogła sprzedać, bo był zapisany na tatę i przez niego utrzymywany, ale wiem, że jakbym odwaliła jakikolwiek numer(np. typu wyjście z domu i powiedzenie tylko gdzie jestem i kiedy wrócę) to już by się postarała o to, żeby go sprzedać
Frania, Może pokaż jej że potrafisz zadbać o siebie? Pokaż, ze stać cię na dobre oceny. Naucz się dla świętego spokoju.
W moim przypadku ja tak polubiłam nowy kierunek, że uczę się dla własnej przyjemności! O dziwo lekko mi to przychodzi. Bo gdybym nastawiała się do nauki, że be, ze niedobra, że nie nauczę się, to nie będę umiała.
Każdy przechodzi okres buntu, minie. Serio.
Ale ja mam dobre oceny! Tylko, że jak dostane 4 to zaraz lecą teksty typu: a co to był taki problem się douczyć i dostać 5? Nie mogłaś się bardziej postarać itd.
Ona nie zauważa dobrych rzeczy, ona zauważa tylko te złe. Nie zauważy że siedziałam nad książkami pól dnia i się uczyłam. Powie, że trzeba było się bardziej postarać. Najgorsze jest to, że ona jest taka strasznie ambitna i wiem, że ona by siedziała do rana i nie odpuściła puki by czegoś nie zrozumiała, a mi zarzuca, że jestem tej ambicji zupełnie pozbawiona 🙄


Ale teraz i tak jest lepiej niż w gimnazjum. Może zrozumiała, że to już nie gimnazjum i nie jest już tak łatwo...
"ojciec się nade mną psychicznie znęca, nie pozwala mi wyjść do znajomych"
to juz teoretycznie podstawa do działania... tylko no wlasnie, co z tego- dlatego podstawa czytsto toertyczna. ojciec nie moge ci zabronic konaktow ze znajomymi.
czy masz w mamie lub kims z rodziny sojusznika?
rodziców wychowywać sobie od poczatku. niestety nie wiszyscy potrafia. nie chodzi o to, by ich poustawiac, ale ustalic wzajemne relacje. no fakt,sa ludzie i zdaje sie ze tatus zapnij sie do nich nalezy, do ktoryc po prostu... nie dociera. nie akceptuja argumentow, zawsze wiedza lepiej.
moze nie wielka awantura a małe kroczki przesuwające granice?
nie chce sie wypowiadac za ciebie, bo masz pewnie priorytety, ale ja nie dalabym się tak traktowac (ale taka mam juz nature i na szczescie rozsądną mamę, ktora mnie tego nauczyła i pozwoliła na nauke podejmowania decyzji-jasne ze bylało ze sie czepiała i sie nienawidzilysmy, no ale to chyba jedne z czynnikow stanowiących podobne relcje 😉) nawet za cene jeździectwa. jesli by mi zależało, doprowadziłabym do tego ze jeździłabym dalej, ale na innych warunkach. szkoda ze tyle lat nie przyzwyczajałas ojca, ze dorastasz.
trzymam szczere i serdeczne kciuki, ale ejsli nie podejmiesz działań ja strace wiare w zasadnosc twoich narzekan. próbuj różnych technik. wybierz się do psychologa. nie znam was, nie wiem co mozesz. ale moze omow wizyte (wczesniej spotkaj sie sam na sam) i powiedz tacie: mam problem, mozesz pojsc ze mna do psychologa? i nie zdradzaj szczegołow, powiedz ze ci zależy.
dobrze jest umiec komunikowac swoje potrzeby. mów osobowo: ja, mnie. operuj któtkimi zdaniami.
czy tata dotrzymuje umow? czy tata ma wobec ciebie jakis plan? czy tata cie słucha? czy tata z tobą rozmawia? czy poza ogolna sytuacją potraficie się dogadac, rozumiec, ufac, czuć bliskość?
nie mam kompetencji ani podstaw by wydawac takie "skierowanie", ale z moich obserwacji wynika ze wkład osoby z zewnatrz moze bardzo duzo zdziałać. tylko trzeba uwazac by tata nie poczuł się atakowany i juz w pierwszym momencie sie nie zbuntował- bardzo popularne: co on/a o mnie/nas moze wiedziec?
troche się pomądrzyłam, ale to nie ze złej woli, tylko dlaetgo, że taka sytuacja wywołuje u mnie silne emocje i duży sprzeciw. trzymaj się ciepło i szukaj mądrego rozwiązania, lub jesli sie nie decydujesz na zmiany- akceptacji.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się