Forum konie »

Kiedy definitywnie dać koniowi spokój?

usłyszałam od bardzo życiowo mądrego czlowieka cos takiego "jak kon zdolny do pracy nie pracuje , to rdzewieje"

zgadzam się z tym.

a ja się nie zgadzam. Myślę, że wszystko trzeba dopasować do konia. Mnie ludzie straszyli że robię wielką krzywdę puszczając zdrowego, a jedynie starszego konia na pastwisko, że rzadko przyjeżdżam i napewno "zdziadzieje". I wcale tak się nie stało. Nie każdy potrzebuje codziennego miziania i zawijania na siłę, na prawdę. Koń to nie pies, nie każdy potrzebuje kontaktu z człowiekiem, koń potrzebuje swojego stada...
W ramach udowodnienia- tak wygląda mój Ritek, rocznik 1992r. Wizyty u niego są raz w tygodniu z czyszczeniem i mizianiem, a poza tym facet jest niezależny 😉
rtk, raz w tygodniu to jest jednak w miarę często. Ja obserwuję sytuację, gdy ktoś do konia przyjeżdża raz na miesiąc, a poprzedniej stajni, do innego - po telefonie, że coś się dzieje. Inaczej jest też, gdy koń ma duże stado. U nas są tylko 3 konie - dwa idą na jazdę, a trzeci zostaje sam. I tak jakoś jest, że te dwa pracujące trzymają się razem.
Cóż, mój koń został odstawiony od pracy zupełnie półtora roku temu, w wieku 9 lat. Po kolejnej, tym razem bardzo poważnej, kontuzji. Bez szans na powrót do normalnego obciążenia. Niespecjalnie miałam ochote by na siłe walczyc i cudować z preparatami, zabiegami itd. by utrzymywać go w kondycji spacerowej. Co byłoby koszmarem dla mnie i dla niego. Szczególnie, że jego "gorący" charakter zdecydowanie by temu nie sprzyjał. Za decyzją lekarza daliśmy wiec koniowi spokój. Puszczony do stada, śmiem twierdzić, że ma sie doskonale. W stajni ma wspaniałą opieke, ja odwiedzam go co jakis czas.






A tak fruwał. Z wyższego skakania nie mam niestety żadnych zdjeć. 🙁

Rok temu bez trzech dni Drapacz mial wypadek spowodowany przez "stajnie"  w ktorej wtedy stal. Uraz rzepki mial konia  wykluczyc z dalszego,jakiegokolwiek uzytkowania pod siodlem. Gdyby to byl inny kon, o innym charakterze to bym sie z tym pogodzila. Niestety odstawienie konia z pracy pod siodlem oznaczalo dla niego smierc-najpierw psychiczna potem fizyczna. Drapacz  jest koniem dla czlowieka a nie czlowiek dla Drapacza. Oczywiscie ma to swoje plusy jak i minusy. Rehalbilitacja trwala kilka miesiecy, koszty przemilcze, bo kazde wlasciwie leczenie spadalo tylko i wylacznie na mnie, nawet w momencie kiedy kon byl dzierzawiony przez inne osoby. Wyrpwadzilismy rzepke do tego stanu, ze po konsulytacjach z wybitnymi ortopedami wspolnie  doszlismy do wniosku, ze kon wroci do sportu. Niestety znow w feralnej stajni kon ulegl wypadkowi. Takiemu,ktory pociagnal za soba konsekwencje odczuwalne do dzis. Jak  tylko kon byl w stanie pozwalajacym na transport zabralismy konia z tej  ohdynej stajni do miejsca gdzie stoimy do dzis. Byly plany odstawienia konia calkowicie od pracy pod siodlem, mial chodzic tylko w okresie rehabilitacji po urazie by wymuszac ruch- ruch w reku z jego temperamentem byl..rozny😉. Kon zostal wywalony na calodniowy padok. Przez tydzien bylo ok. Potem zaczal stac pod wejsciem na padok i domagac sie zabrania go,miziania, zajmowania sie nim itp. Wrecz stal sie namolny. Jak widzial czlowieka dostawal amoku,latal wzdluz padoku itp. Potem pojawila sie Pola-mloda laska ,oficjalne  narzeczona Drapacza.  Troche sie uspokoil jak sie pasla obok, ale dostawal korby jak sie ja zabieralo i widzial jak pracuje na placu. Podczas skokow rzal, galopowal, targal pastucha. Kilka razy podczas skupienia sie na Poli, przygotowywania jej do pokazania ruchu luzem i wreku Drapek sie wk.. i mimo zakazu skokow przeskoczyl do niej na padok. Po miesiacu zrobil sie nie do zniesienia z ta swoja namolnoscia. Zaczelismy powoli brac go pod siodlo. Juz przy czyszczeniu zachowywal sie jakby szedl zaraz parkur na zawodach. Dwa miesiace temu kon wszedl w regularna prace i szykujemy sie na zawody,wrocil na zywienie "sportowe". Na treningu  uczy sie coraz to nowych rzeczy, drazki przeskakiwal zamiast przejezdzac, dwa razy poniosl mnie na przeszkode, jest wesoly,wyglada kwitnaco. Nogi suche, oko rzeskie jak rok temu. Nie lata juz po padoku jak jakis szajbus, jest jeszcze bardziej zazdrosny o Pole, ale bez niej nie ma w ogole pracy😉 Dajac  mu mlode,spanikowane towarzystwo odmlodzilam konia o 10 lat. W stajni odwiedzaja nas rozni ludzie, nikt nie daje Drapkowi tylu lat ile ma, a w styczniu chlopak bedzie sam mogl isc kupic flaszke😉 Drap stal sie profesorem dla Poli i znowu koniem sportowym dla mnie. Czy odstawie go od pracy? jesli tylko zdrowie jego pozwoli na to by pracowal przez kolejne lata to nie zrobie mu tej krzywdy.

Podobne zjawisko obserwuje u wielu konskich seniorow po sporcie,one po prostu musza czuc sie potrzebne, inaczej umieraja. Tylko neistety wielu zawodowych jezdzcow o tym zapomina.
Problemu emerytury, odpuszczenia pracy w przypadku konia starszego nie poruszę bo nie mam doświadczenia.
Natomiast wypowiem się jak to jest w przypadku konia młodego. Mam 5latka, niebawem juz 6latka (ależ ten czas leci). Jest mlody psychicznie, fizycznie gorzej. Jak na swoj wiek-wiadomo- ma totalne glupoty w glowie, takie duze dziecko. Jestesmy schorowani- zwyrodnienia stawow, przestawiona miednica, problemy z krązeniem (opuchlizny), odpornosc podupadnieta, problemy z kopytami, palcowanie itp. Ogólnie zyc nie umierać. Jestesmy na etapie spacerowania. Tuptamy sobie do lasu,  tu na 40 min, tam na 1 h. To dla nas praca 🙂 Czasem się zastanawiam czy powinnam, skoro kon nie jest w kwitnacej formie. Mam wyrzuty sumienia, coś mnie męczy tam w środku, że swoim dupskiem (szczupla jestem) szoruje po siodle i biore mlodego do lasu. Czasem czuje, ze nie powinnam (choc to niby tylko spacery). Bylam ponad tydzien w domu. Bralam codziennie Rudego na spacery pod siodlem. I co zauważyłam? Już po 2-3 dniu przestaly puchnac nogi (zazwyczaj są opuchniete rano, przed wyjsciem na padok), podeszwa w kopycie zaczeła puszczac( :hurra🙂, kon przestal dostawac glupawki, zaczepiac ludzi bezczelnie, stac na wybiegu przy ogrodzeniu i kopac noga by go wypuscic, widac bylo to odpreżenie psychiczne, większy spokoj, chętniej szedl na trawe po terenie. Był jak to mówię odmóżdżony. I tak myślę, że wychodzi nam to na dobre. Niby głupie spacery, żaden trening, ale dla niektorych koni z powaznymi problemami spacery to tez obciązenie. Uważam więc ze  trzeba obserwowac i patrzec jak sie zachowuje kon. To widac jesli chce pracowac bardziej lub mniej pod siodlem. Nam wet mówil, ze  moge jakas regularna jazde na placu wprowadzic, bez skokow. Nie wyobrazam sobie tego, ale nie wyobrazam sobie tez zupelnie odpuscic jakichkolwiek jazd, nie teraz gdy mimo naszych problemow, jazdy te sa po czesci lekarstwem.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się