Forum konie »

Kiedy definitywnie dać koniowi spokój?

Ja wiem, że jest wątek o emeryturze, ale idzie mi o bardziej szczegółową sprawę.
Kiedy na pewno/ostatecznie/ nieodwołalnie - koń nie nadaje się do żadnej jazdy?
Kiedy jeszcze można brać go na lekkie stępowanie. A kiedy już nie?
Mam na myśli konie stare, kontuzjowane, ciężarne etc.
Zainspirował mnie fragment dyskusji z wątku warszawskiego.
Obawiam się, że jak zawsze -jako osobny temat -zdechnie .
A pytam też z innej strony. Znałam konia, który dwa lata stał sobie na wybiegu
jako całkiem popsuty i nieprzydatny, aż trafił do hipoterapii i tam kolejne dwa lata już sobie drepce.
Koń ma zajęcie i dzieci się cieszą.

Trudny temat..
Gdy wystąpi ewidentna kulawizna, czy inna dysfunkcja, która może sprawiać ból przy nawet lekkiej pracy?
Tylko czasem jest tak, że koń rusza się, dopóki się rusza, a jak przestanie, to jest jeszcze gorzej..
Myślę, że bardziej trzeba brać pod uwagę takie dysfunkcje i ich stopień, niż np. wiek. Wydaje mi się, że im dłużej jesteśmy w stanie zapewnić koniowi lekki ruch, tym dla niego lepiej.
No właśnie. Temat trudny. Znam konia, który miał ciężkie złamanie nogi.
Ocalony od uśpienia, zagoił się jak to było możliwe. Duży naciek na nodze.
Kulawizna.Koń młody i przepiękny. Został jako reproduktor.
A teraz doszły mnie słuchy, że utyka, ale go nie boli i sobie stępuje po terenie.
Dopóki ruch nie sprawia bólu jest dla niego po prostu zdrowy. Nie ma stosownego wieku, jeden koń będzie gotów skakać i galopować po 20-stce inny będzie już spacerował stępem. Ja staram się obserwować. Jeśli koń ma chęć na ruch i widać, że ochoczo idzie w teren to dlaczego go zostawiać?
ja wyznaję zasadę, że jeżeli koniowi ruch (pod jeźdzcem, w ręku, na łące) nie sprawia bólu to powinien ten ruch mieć. Koń jest zwierzęciem uciekającym, więc jeżeli nie może chodzić, biegać i normalnie egzystować to trzeba mu dać spokój, żeby się nie męczył. Konia, który całe życie pracował pod siodłem, a obecnie jest na "emeryturze", w ciąży itp. , ale ogólnie nic mu nie dolega, nie można nagle "rzucić w kąt", bo będzie z dnia na dzień robił się "dziadkiem". Podkreślam, że mam na myśli konia, któremu ruch nie sprawia bólu!
Ja tak też uważam. Jest uciekającym/biegającym ale i udomowionym.
I (możecie się zgodzić lub nie) ale ja myślę, że koniom brak jest pracy.
Nudzą się. Stoją na wybiegu smętne. Interesują się końmi branymi na jazdy.
Wypatrują. Dziczeją.
Zatem może nie należy tak surowo oceniać osób ruszających z rozwagą konie zdezelowane?
I jeszcze coś- mam takie wrażenie, że cała ta instrumentalna diagnostyka weterynaryjna wywołuje
pewnego rodzaju przeczulenie. I odbiera takie zdroworozsądkowe spojrzenie.
i
ps.
Treser spytany o to samo powiedział:
-Kiedy ten dzień nadejdzie, to Dusiu będziesz wiedziała.
mam konia po karierze sportowej, który przy regularnym, lekkim ruchu, w wieku 23 lat wygląda tak:
mam konia po karierze sportowej, który przy regularnym, lekkim ruchu, w wieku 23 lat wygląda tak:

Ale fajnie. I jakie zdjęcie. Pies pod kolor.  😍
Uważam, że zdecydowanie powinno się dać spokój koniom, których stan może się pogorszyć  poprzez wymuszony ruch. Wszelkie inne (ciężarne, emerytów i chronicznych kulawców) powinno się ruszać wedle możliwości.

Przykład pierwszy: koń z trzaśnietą rzepką i więzadłami - jakikolwiek ruch, nawet swobodny, powodował zaostrzenie stanu, więc takiego konia nie ruszałabym za nic, niech kuśtyka sam, ile może

Przykład drugi: kobyła po poważnej wywrotce, pozrywane mięśnie w łopatce, przestawiona miednica, zostawiona sama sobie na parę lat chodziła, ba, nawet biegała samodzielnie, ale była potwornie pokrzywiona, pospinana, każde kopyto krzywe w inną stronę. Ot, utrwalił jej się wzorzec 'krzywego' ruchu mimo tego, że ból już dawno zniknął. Takiej kobyle stopniowo wprowadzany ruch pomógł się rozluźnić i nawet sporo wyprostować. Fajnie było patrzeć, jak w końcu w trakcie ruchu puszczają plecy 🙂 Po tym zaczęła chodzić pod dzieciaczki na oprowadzanki i dosłownie rozkwitła - bo w końcu była czyszczona, kiziana, traktowana jak inne konie w stadzie. To dokładnie to, o czym pisze Tania 😉
Przywracacie mi spokój. Przyznam się, że zawsze bałam się zaglądać do wątku o emeryturze.
Ale myśl-co dalej- wciąż mnie męczyła.
Czyli odstawiając konia od wymuszonego ruchu z marnego powodu - sami go skreślamy ?
Bo tak się zdegraduje, zapuści a my odwykniemy?
Taką myślą kieruję się ruszając nasze konie . Że robię to dla nich bardziej niż dla siebie.
Bo jak odpuszczę to za tydzień odpuszczę znów a potem coś wypadnie i kolejny tydzień....
I będzie za późno. Na wszystko.
Wszystko zależy od danego przypadku.

Sama niedwano się zastanawiałam czy nie powinnam odpuśćić i dać konia na łąki.
Stępujemy juz ponad rok. Najpierw w ręku, później pod siodłem (duuużo spacerów latem). Jak zaczęliśmy wprowadzać inne chody wyszły problemy w tyłach.
Koń ma nogi w nienajlepszym (delikatnie powiedziane)  stanie, ale przy jego wielkości wychodzę z założenia, że zostawienie go samemu sobie to równia pochyła.

Od kilku tygodni pracujemy w stępie, uczymy się nowych rzeczy. Może po nowym roku spróbuję wprowadzić coś więcej, ale cały czas patrząc czy daje radę.

I najlepsze co można w takiej sytuacji usłyszeć od weta opiekującego się naszymi plecami to to, że koń mógłby (gdyby nie inne przypadłości) wrócić do pracy bez żadnego rozruchu na czambonie

edit: I może samolubnie konia uczłowieczam ale mam wrażenie, że pychicznie nie zrobiłby mu dobrze brak kontaktów z człowiekiem. Jeśli niestety zdarzy mi się, że musze zostać w pracy dłużej i koń ma dwa dni pod rząd wolne to trzeciego jest niemożliwy, zaczepia, domaga się uwagi
w naszej stajni Pani Babka w wieku 32lat codziennie prowadzana jest przez właścicielkę na "trening" - 20min spacer - ten koń przeżyje nas wszystkich a z roku na rok wygląda coraz lepiej - jaki jest sekret? właścicielka jest u niej codziennie, karmi, smaruje, zawija, masuje, spaceruje - codziennie - choć koń nie użytkowany pod siodłem od myślę ok 10 lat - na tym przykladzie ewidentnie widać jak ważne dla psychicznego i fizycznego zdrowia konia jest codzienna opieka, zwyczajne zainteresowanie. Myślę, że Pani Babka bez takiego zainteresowania ze strony właścicielki dawno odeszłaby na wieczne łąki a tak - zastanawia się komu przepisze ją w spadku🙂
Tania, ty to masz dziewczyno talent do wyszukiwania fajnych tematow🙂

z mojego podworka.  Łoś, czyli amsterdam, maskotka karli wet, pupilek deborah😉, 4 lata temu mial zerwane sciegno, dzieki skokom w korytarzu (nigdy wiecej dla dojrzalych ujezdzeniowych koni), po dwoch latach wszystko sie idealnie zagoilo, zaczelismy prace, wdrozenie trwalo pol roku, kon robil juz wszystkie elementy GP, ponownie nabral miesni i byl w dobrej formie.  zakulal, ale to nie sciegno, znowu przerwa, znowu rozruch, bylo dobrze, znow zakulal.  wet powiedzial, ze mamy dwa wyjscia, albo leczymy bardziej drastycznie i kon jeszcze rok, dwa pochodzi ciezkie GP, ale potem nie bedzie mial na czym chodzic, albo odstawiamy teraz kiedy da mu to szanse na "nogi" i dozycie spokojnej starosci.  Łoś stał sie koniem pastwiskowym, nie oddalam go nigdzie na emeryture bo on strasznie potrzebuje kontaktu z ludzmi, musi czuc sie potrzebny, jest rozpieszczany do granic mozliwosci przez naszych mlodocianych zawodnikow, wyglada swietnie.  bedzie sobie czasem chodzil pod dziecmi robiac pseudo piaffy, kotre kocha, a dzieci sikaja z radosci.  chce go puscic luzem po osrodku, zrobic mu zewnetrzny boks.  zostaje u mnie i mam nadzieje bedzie zadowolonym staruszkiem z nogami, ktore pozwola mu na dozycie dlugich lat.  decyzja wcale nie byla trudna, choc nigdy nie zdazylismy spelnic mojego marzenia odkad go mam, zeby kiedys pojechac na nim GP.  sprawe zalatwil jego nastepca, na ktorym w tym roku rozpoczelismy starty.
Ja półtora roku temu praktycznie posłałam mojego Łosia na emeryturę. Ma stwierdzone zwyrodnienia we wszystkich nogach, od wielu lat jest nieregularny i, po rezygnacji z treningów skokowych, miał nakazane przez weta pracować. Ale tamtej zimy się posypał, tylna noga w sumie przestała się ruszać, chodził jak Herr Flick z "Allo, allo". Pomyślałam więc, ze dość tego, ze on nie lubi pracować, niech idzie na padoki. I poszedł. Kulał, ale kulał biegając sam, szalał, bawił się z końmi. Ja miałam młodego, zdrowego konia do jazdy, więc braku Łosia bardzo nie odczułam.
Na wiosnę zmiana stajni, wzięłam oba konie. Kobyłę jeździłam, Łosia tylko czyściłam, karmiłam i miziałam. Ale zaczełam obserwować, ze wbrew moim przekonaniom, on się bez pracy nudzil. Stał się smutny, nachalnie zwracał na siebie uwagę, jak brałam na jazdę klacz. I w końcu życie ułożyło się tak, ze klacz wydzierżawiłam, a potem sprzedałam, a Łośka ostrożnie spróbowałam wdrożyć do pracy. Długo stęp i lekka lonża, delikatne kłusy... I dziś koń chodzi w 3 chodach, jest jak na siebie luźny i chyba zadowolony.

Koleżanka ma 18-letniego wałacha z RAO. Też już był na łąkach. Ale zaczął spadać z mięśni, bez mięśni zaczęły się rozpadać stawy (np wypadać rzepka). Koń podźwignął się po atakach, do dziś chodzi i nawet startuje.

Także jestem podobnego zdania - ruszać, póki ewidentnie daje to więcej korzyści niż szkód 😉
Moja kobyła pojechała na łąki 4 lata temu, bo nie było innego wyjścia.
Kobyła wyciągnięta z rekreacji, zajeżdżona była bardzo wcześnie i jeżdżona zdecydowanie za mocno i bez niczyjej kontroli.
Zadnie nogi obie zerwane, zaźrebili ją i odstawili na 2 lata. Później wróciła do pracy. Odkupiłam ją mimo fatalnego stanu nóg.
Wtedy jeździłam tylko 2-3 razy w tygodniu( koń stał 60km poza Warszawą) i nic się nie działo.
Po przeprowadzce do Warszawy okulała. Okazało się to niegroźnym podbiciem.
Zaczęłam regularnie wsiadać i niestety się zaczęło. Posypała się przednia noga - zwyrodnienia.
Po 1-2 jazdach koń musiał odstać tydzień żeby znów wsiąść.
Koń przywieziony z zielonych ogromnych łąk z dostępem do rzeki marnował się spędzając większość czasu w boksie, albo maleńkim padoczku.
Pojechała na Mazury, daje fajne źrebaki i z tego co wiem ma się świetnie. W tym koku skończyła 18 lat.
Decyzja była łatwiejsza, bo miałam już na oku Pamira.

edit: konsultowałam się z kilkoma znanymi weterynarzami, którym ufam.
Dr Okoński powiedział mi otwarcie, że szkoda tu konia w mieście męczyć.
Dr Woźniak poklepał po plecach i powiedział, że jeśli jazda konna sprawia mi przyjemność to mam to kontynuować, ale już bez niej.
dla mnie jest roznica pomiedzy ruszaniem starszego konia, a normalna ciezka praca np sportowa. znam konie mocno starsze, czesto te konie trafily do swoich obecnych wlascicieli juz nie mlode i wyeksploatowane, po roznych kontuzjach. te konie chodza w siodle, tuptaja sobie czasem cos na placu, glownie w tereny jednak. w trzch chodach, choc oczywiscie bez forsowania i bez stawiania absurdalnych wymagan. niektore sa nienegularne nieco, ale zdiagnozowane, leczone na tyle ile sie da i suplementowane czym trzeba. i lekka praca utrzymuje je w formie, nie pozwala zdziaziec. ale dla mnie to cos zupelnie innego niz wymaganie od takiego konia ciezkiej pracy. oczywiscie jesli kon starszy jest wzglednie zdrowy i w dobrej kondycji, to czemu ma i w sporcie nie chodzic. ale takich koni jest malo. uwazam, ze wymaganie od mocno zwyrodnialego, starego i w slabej kondycji konia ciezkiej pracy jest nie fair.
Ja mojego odstawiłam właściwie przez przypadek. Nie miałam czasu na regularną jazdę, wsiadałam coraz bardziej nieregularnie, aż w końcu przestałam zupełnie. Odstawiony od pracy został około lipca 2010, wygląda świetnie, rozkwitł, mam wrażenie że czuje się lepiej między kumplami niż pracując. Najważniejsze dla mnie jest to, że widzę jaki jest szczęśliwy, że biega, bryka, okrąża konie i zaczepia zachęcając do biegania. Często nie daje się złapać, trzeba zaganiać wszystkie żeby przechwycić mojego. I z pespektywy czasu myślę, że to była dobra decyzja. W końcu ma szansę nacieszyć się życiem, a jednocześnie nie czuje bólu, nie jest kulawy, może biegać.
rtk, tak, ale wez pod uwage, ze ritek ma teraz duzo padoku i towarzystwo. mysle, ze gdybys wsiadala na spacery, nie bylo by to dla niego zle czy szkodliwe. byc moze to "rozkwitniecie" jest spowodowane przede wszystkim przebywaniem w stadzie i na padoku?
Napewno, w końcu może biegać tyle, ile chce i spędza całe dnie na dworze. Nie widzę potrzeby wsiadania na niego na spacery na siłę i myślę, że z tego powodu Ritek specjalnie nie cierpi 😉
rtk, tak tak, chodzi mi o to, ze nie cierpialby rowniez bedac spacerowym koniem 😉 ale skoro nie obserwujesz obiawow "odstawienia" go od pracy, to na sile wsiadac tez nie ma po co.
Dopóki ruch nie sprawia bólu jest dla niego po prostu zdrowy.


Wręcz jest zdrowy nawet gdy ból sprawia.
Moja kobyła ma szpat, kuleje i ruch sparwia jej jakiś tam ból. Musi się ruszać mimo tego, jak stoi jest dużo gorzej i boli jeszcze bardziej.

Im więcej i im bardziej regularnie pracuje (bardzo lekko co prawda) tym lepiej się czuje.

Nie da się ukryć też, że widzę jak mnie poznaje i cieszy się, że coś się przy niej dzieje. Podejrzewam, że odstawiona psychicznie zdziadzieje zupełnie.
Wyśmiewam sie z niej, mówiąc komicznie, że "lubi się lansować na szportpferde".
Dla mnie temat jak najbardziej aktualny. Mam mala zagwozdke z moim kaszlakiem. Balam sie odstawic go od roboty, bo grozili mi ze to tylko pogorszy jego stan. Okazalo sie ze wcale, jest mu calkiem dobrze na lakach, nawet fajnie wyglada i przerwa mu chyba sluzy i na pluca. I teraz nie wiem czy dac mu juz tak spokoj na amen, niech sie tylko padokuje do konca zycia, czy probowac go jednak odpalac znowu zeby chodzil sobie w tereny. Kon ma 13 lat, oprocz pluc reszte ma w maire zdrowa. Mi sie nie pali na nim jezdzic, szukalabym dzierzawcy, albo po prostu kogos kto nim sie opiekowal. Tak troche nie wiem 13sto letniego konia tak zupelnie odstawiac na emeryture?  Z drugiej strony zbytnio pracowac to on nigdy nie lubil, nawet jak byl zdrowy, tak ze pewnie takie nic nie robienie dla niego jest przyjemne i najblizsze 10 albo i moze wiecej lat on bedzie tylko lazic na pastwisku i ustawiac kumpli. 😉 
Dla mnie też temat na czasie, bo właśnie jestem po podjęciu decyzji o łąkach... jeszcze nie na 100%, ale pewnie w ciągu miesiąca się wyjaśni...

i powiem tak - gdy padła diagnoza szpata, przez miesiąc chodziłam "to tyłu", wszystko mi się wywróciło do góry nogami. Jednak po przetrawieniu tej wiadomości wzięłam się w garść i zaczęłam leczyć. Wydałam na to kupę kasy, nerwów, czasu.... i leczę nadal, ale przez ostatnie pół roku poza szpatem leczyłam jeszcze kilka innych chorób/urazów... Zaczęłam liczyć to wszystko i wyszło mi, że w ciągu 5 lat posiadania konia ok 2,5 to było leczenie (niby drobne rzeczy, jakieś duperele, a jednak koń nie pracował). Konia widziało 3 wetów i każdy mówi, że koń najwyżej na stępa. Ostatnio miałyśmy wizytę Kasi Żukiewicz, która powiedziała uczciwie, że jej praca w tym wypadku nie przyniesie efektów, bo koń ma taki zestaw "wad", że ewentualna poprawa trwałaby tydzień, nie więcej...
Sama diagnoza tego, co jest nie tak, kosztowałaby prawie 10.000, do tego leczenie i niewielkie szanse na to, że doprowadzimy kobyłkę do formy. I nie wiem. Pewnie skończy się na łąkach, bo widocznie nie ma zdrowia, które pozwoliłoby jej na pracę.

Najtrudniejsze w tej decyzji jest to, że koń obecnie chodzi super i mam wrażenie, że teraz wreszcie po 5 latach pracy mogłabym czerpać prawdziwą przyjemność z jazdy. No ale cóż.... Nie o moją przyjemność tu chodzi chyba.

Problemem nie jest wypadek tylko przewlekły stan. Zbyt duża ilość "wad". Trudność w ustaleniu co jest przyczyną, a co skutkiem. Kolidujące leczenie (np. plecy - koń nie powinien pracować, szpat - zalecany ruch) itp...
Nasz Gluś młp (padł w końcu września w wieku 30-kilku lat, dokładnie nie wiadomo, bo nie miał papierów nimeśmy go wzięli na emeryturę) po raz ostatni miał jeźdźca na grzbiecie w czerwcu. Trudno to jednak nazwać "ciężką pracą" - ciężko pracować przestał 3 lat temu, od tamtej pory raczej chodził na spacery, ewentualnie obwoził (po góra 20 minut raz na kilka miesięcy...) dzieci. Gdybyśmy mieli w Polsce całoroczne pastwiska, żyłby sobie do tej pory: padł, bo tak mu już ze starości siadła przemiana materii, że nie był w stanie odkładać tkanki tłuszczowej - żył, póki mógł non stop, 24 godziny na dobę żuć trawę, jak przestał - to się i skończył.

W tej chwili ciężko jest z jego przyjaciółką (od 15 lat), 19-letnią zaledwie, ale ze zdiagnozowanym 5 lat temu szpatem, problemami hormonalnymi i (do tej pory, bo właśnie bardzo schudła...) znaczną otyłością - Dalią wlkp. Na nią wręcz celowo wiadałem w zeszłym tygodniu, żeby jakoś odwrócić jej uwagę od ponurych rozmyślań, którym się widać oddaje - też na kwadrans na spacer stępem. Teraz nie bardzo wiem co robić, fizyczna przyczyna jej doligliwości została wykryta i usunięta (gzawica) - błony śluzowe żołądka powinny się już odbudowywać w tydzień po odrobaczeniu, a ta jak nie chciała jeść, tak nie chce coraz bardziej, ledwo się w nią daje kilka marchewek dziennie wmusić... W każdym razie: zainteresowanie koniem raczej mu pomaga niż szkodzi. Co powiedziawszy: idę zobaczyć jak tam sobie na pastwisku radzi i bodaj poklepać...
Najważniejsze jest dobranie dla konia odpowiedniego zajęcia.
Dla jednego będzie to padok z kumplami i trochę uwagi ze strony człowieka. Inny dla (swojego własnego zdrowia) powinien jak najwięcej się ruszać. I ten ruch też może być odpowiednio różnicowany. Od spacerów w ręku albo w karuzeli, przez stęp pod siodłem np. po lesie, na lekkiej pracy w stępie kończąc.
Wiadmo, że nie chodzi tu o przynoszącą same szkodu eksploatację powyżej możliwości bo właściciel koniecznie musi sobie pojeździć.

kon 12 letni, z copd, charcha, prycha, glut mu leci. a gdy się lonzuje w jego obecnosci konia, to  sam wchodzi na kolo i "pracuje" lepiej niz kon którego faktycznie lonzujemy. brak mu pracy, bycia z czlowiekiem, zadan do wykonania.

kobylka 17 lat. 4 ochwaty, ropa w kopycie, na dlugo odstawiona na łaki. teraz? powraca do pracy, zadnych nawet najmniejszych oznak kulawizny czy skracania. chodzi pod siodlem, i powoli wchodzi w regularną pracę.

kobyłka 17 lat.  3 lata stania u rolnika, wczesniejsze losy nieznane, choc ksiega głowna, zrebaki są, udzial w hodowli, za dobrze skacze i się prowadzi na rekreanta. od 4 miesiecy w pracy, od niedawna intensywniejszej. zacznie niedlugo jezdzic na halówki z juniorka, zobaczymy jak dlugo zdrowie pozwoli jej na sport, poki co zadnych oznak chorobowych.

a z innej beczki. ogierek 7-8 lat, lonża, zwykly galop, poslizgnął się i kosc udowa nad stawem skokowym poszla w drobny mak. od lekkiego posadzenia zadu. decyzja? wieloodłamkowe złamanie kosci nieoperacyjne. uśpienie.

wiec tak jak wszyscy pisza. różnicowanie  w zaleznosci od wieku i stanu zdrowia.
taggi u mnie była podobna dość sytuacja .

Od maja moja kobyła 4 letnia jest odstawiona , a prognozy wetów - w najlepszym wypadku lekka praca w 3 chodach . I tak : leczę , ale nie przesadzam z lekami , mogłabym kupować suplementy za 5 stow na stawy , kuracje miesięczne , tildreny nie tildreny - ale zwyczajnie mnie na to nie stać . Pilnuję diety na bazie włókna tylko i wyłącznie i jakieś tanie minerały . W maju też byłam zła na cały świat , bo koń chodził super tak że w tym sezonie mieliśmy zacząć starty bo była na to gotowa , ale nie nie do końca zdawałam sobie sprawę z jej problemów z nogami wcześniej . Teraz zostanie na co najmniej 2 lata myślę bez żadnej pracy jako takiej  W przyszłym roku na wiosnę o ile będzie ok planuję zacząć się wozić stępem . Liczę na samoregenerację przy pomocy właściwej diety oraz co równie ważne - masażu . Była u nas Kasia - ale nie robiła zabiegu ,powiedziała dokładnie to samo , że efekt jej pracy będzie ale przez tydzień . Sama wziełam się za masowanie , ostatnio rzadziej , na początku codziennie pół h co najmniej masowania głównie szyi przez 4 miesiące .
Odstawić od pracy to jedno, a przestać się koniem zajmować - drugie. Niestety, często występuje łącznie. Przykro patrzeć na konia, który jako pierwszy podchodzi do ogrodzenia, gdy przyjeżdżam, zwłaszcza że to nie jego wezmę z padoku. Koń nie stary, 16-letni, nic mu nie dolega fizycznie, a dziadzieje coraz bardziej.
usłyszałam od bardzo życiowo mądrego czlowieka cos takiego "jak kon zdolny do pracy nie pracuje , to rdzewieje"

zgadzam się z tym.
Ja byłam bardzo blisko odstawienia mojego konia od pracy.
Po bardzo udanych wakacjach, najlepszych "jeździecko" w moim życiu - ogarnęliśmy się, miałam super trenerkę, nabrałam pewności w skokach, pierwsze starty, przymiarki do licencji, papierkowa robota żeby zapisać się do klubu - koń nabił nakostniaka i okulał. Było prześwietlenie, wcierki i kiedy już myślałam, że jest ok, koń skręcił nogę na padoku i znacznie powiększyła mu się torebka stawowa, doszło po jakimś czasie zapalenie pochewki ścięgnowej. Były zabiegi, areszt boksowy który koń zniósł bardzo źle, spacery stępem w ręku które wspominam koszmarnie, bo koń z tych które nie wyjdą jeden dzień na dwór choćby na pół godziny pobiegać i potarzać się, to go nosi strasznie. Właściwie nie było wiadomo do końca co to jest i co dalej z tym robić. Koń nie kulał, chodził już normalnie na padok, był wesoły. Bałam się wsiadać, bałam się tego, że stan nogi pogorszy się.
W końcu za namową weta zaczęłam delikatne jazdy, jeździłam całą zimę i jeżdżę do tej pory - wizyta dr Przewoźnego uspokoiła mnie, że mogę spokojnie go użytkować, ale wtedy byłam właściwie zdecydowana odstawić go na łąki (ale oczywiście nadal się nim zajmować, bo byłam i jestem bardzo do niego przywiązana). Nie było mi łatwo podjąć tą decyzję, koń "w kwiecie wieku", pierwszy jedyny i ukochany, ale jego dobro zawsze było na pierwszym miejscu.

W lutym miałam wypadek związany z moim koniem. Po wypadku (dośc nieprzyjemna sprawa) pierwszy raz przyjechałam do stajni po jakimś tygodniu i wręcz nie mogłam na mojego zwierza patrzeć. Potem przyjeżdżałam już normalnie do stajni, ale zajmowałam się nim "byle było", nie miałam ochoty z nim przebywać, mimo, ze teraz już wiem, ze wypadek był z mojej winy, ale cięzko było mi wtedy tak myśleć. Koń bardzo źle znosił "olewanie" go, jest mi teraz przykro i wstyd że przez kilka tygodni (mialam zakaz jazd przez miesiąc) był mi prawie obojętny. Rżał kiedy przechodziłam i słyszał mój głos, gdy go czyściłam nastawiał się do drapania, trącał pyskiem, był po prostu upierdliwy, sporadycznie wsiadały na niego koleżanki - był mega kochany. Nie wyobrażam sobie teraz takiej sytuacji, że jest on gdzieś indziej, że nikt się nim na codzień nie zajmuje. To bardzo kontaktowy zwierzak i wiem, że brak "osoby od głaskania i cukierków  😉" bardzo niekorzystnie odbiłby się na nim.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się