Punkty do fajności się dewaluują. Biegasz? Każdy biega. Biegasz maratony? Połowa znajomych biega. Triatlon? Tak, kilkoro trenuje. No OK, jeździsz na te triatlony w bardzo odległe i egzotyczne miejsca. Niech będzie, widać jesteś: sprawny, zdrowy i z takim zapasem zasobów finansowych, że starcza na fiu bździu (i do tego widać masz pracę, która daje wystarczająco dużo wolnego - czyli nie jest tyraniem na krawędzi). Myślę, że to o coś takiemu jkobusowi chodzi.
Tylko jkobus, powinieneś chyba uwzględnić jeszcze proporcje ilościowe męsko/żeńskie. Prawdopodobnie mniej długofalowych singielek będzie wśród amatorek wspinaczki górskiej niż wśród amazonek. Strategia panów wspinaczy może być inna (nie tylko poklepać, ale również zaklepać - bo dziewczyny to towar deficytowy).
Hmmm... To ja chyba mentalnie jestem z tego pokolenia, o którym pisze Tania. 😉 Bo mnie nie imponują triathlony, wspinaczki wysokogórskie itp. Za to wychowanie, wykształcenie, praktyczne umiejętności i ogólna życiowa samodzielność - owszem. Triathlony itp. to miły dodatek, ale nie niezbędny.
W ogóle mało singielek będzie wśród pań o najwyższej sprawności w tym, czym się zajmują. Wszystko jedno, czy jest to wkkw, nurkowanie czy księgowość zarządcza. A to dlatego że "w czubie" prawie każdej dziedziny będzie jedna pani na przynajmniej kilku panów. Ale to chyba nie jest zaskakujące..? No może wśród przedszkolanek to nie działa - ale to tylko dlatego, że zawód chyba w 99,99% sfeminizowany. Znakiem tego, będąc młodą przedszkolanką należy sobie znaleźć jakieś dodatkowe hobby...
W ogóle mało singielek będzie wśród pań o najwyższej sprawności w tym, czym się zajmują.Ha, ale czy na pewno? Czy to nie będą również kobiety, którym mężczyzna nie jest potrzebny?
A to dlatego że "w czubie" prawie każdej dziedziny będzie jedna pani na przynajmniej kilku panów.W niektórych dziedzinach taka proporcja jest nie tylko w czubie.
"Potrzebność" też jest względna. Do przetrwania to współcześnie żadna kobieta nie potrzebuje żadnego mężczyzny. Przynajmniej w tzw. "świecie rozwiniętym" (obejmującym w zasadzie wszystko na północ od Sahary i na południe od Limpopo...). Kłopot w tym, że samo gołe przetrwanie to też mało. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewnym poziomie wszystko zdaje się wracać do starych sprawdzonych dynastycznych wzorców - gdy chodzi o naprawdę duże pieniądze i naprawdę wielką władzę...
Obserwuję wiele młodych /jak dla mnie młodych/ osób. Takich około 30 . Ładne ,mądre,samodzielne finansowo kobiety - samotne. Ja jak stara swatka - podpytuję klientów czy są kawalerami - a one wcale nie dążą do związku. Mam wrażenie,że jest im dobrze jak jest. Pogodziły się z losem czy to świadomy wybór? Znam też mężczyzn w podobnym wieku. Żyją samotnie ,mają jakieś fajne hobby ,na niedzielny obiad wpadają do mamy , potańczą w klubie raz na jakiś czas i ani im w głowach małżeństwa. Taka teraz moda? Czy poprostu rozsądny wybór?
To pogrubione to o mnie 😁 Mam 27 lat,skończone studia,pracuję,nieźle zarabiam,mam swoje pasje,fajne auto i cycki 😁 twarz też całkiem wyjściową,nie mam problemów z nawiązywaniem kontaktów a wręcz przeciwnie,sukowata nie jestem... 😉miłosierna jak Matka Teresa i wierna jak Doda swoim silikonom więc o co kaman ?
Też się zastanawiam. Mam 27 lat, studia, pracę, samochód, pasję. Ostatnio spotykałam się z kimś 4 lata temu, a przedtem kolejne 4 lata temu 🤔. Moja statystyka jest powalająca 🙄.
Tylko właściwie - po co Wy akurat miałybyście się starać? A już z pewnością - po co miałybyście "poprzestawać na małym"..? Przecież jesteście piękne, wykształcone, samodzielne - dacie sobie radę. Prawda?
Instynkt to za mało żeby człowiek miał się do czegoś przymuszać. A konieczności - tu chyba wszyscy się zgodzą - obiektywnie po prostu nie ma...
Najwidoczniej. Generalnie nie lubię ludzi i jak ktoś mi się nie podoba od pierwszego wejrzenia, to go od razu zbywam. Chociaż ostatnio widzę poprawę 😁. Albo odwrotnie-ktoś mi się podoba-pierwsze spotkanie jest super, dobrze nam się rozmawia, wydaje się, że to jest to i nagle koleś się gdzieś rozpływa. Może to kwestia podejścia, ale dla mnie bardziej prawdopodobny jest lot w kosmos niż znalezienie drugiej połówki.
[quote author=Murat-Gazon link=topic=7238.msg2383085#msg2383085 date=1435321244] Dekster może o to, że takie dziewczyny jak Ty nie chcą "byle kogo, byle był"? [/quote]
Ja mam dokładnie takie spostrzeżenia. 🤔 Jak już znajdę, wydawałoby się, faceta wartego zainteresowania, to prędzej czy później okazuje się, że coś jest nie tak. Dodatkowo, z perspektywy singielki przez całe życie (co prawda ja nie taka stara, bo 23 lata) stwierdzam, że póki co nie byłabym w stanie wpakować się w jakikolwiek związek. Naoglądałam się tyle, że to aż głowa boli. Spotkałam dotąd może jednego faceta w związku, który jest całkowicie fair. Inni zawsze, ZAWSZE, po pewnym czasie w związku szukają wrażeń. Uczciwi i porządni faceci to gatunek na wymarciu? 😎
Może to kwestia podejścia, ale dla mnie bardziej prawdopodobny jest lot w kosmos niż znalezienie drugiej połówki.
Trafiłaś w samo sedno. Mam dokładnie tak samo - piona!
Uczciwi i porządni faceci to gatunek na wymarciu? 😎
Nie, są faceci, dla których wierność jest wartością, ale wy takimi chyba gardzicie.
Może to kwestia podejścia, ale dla mnie bardziej prawdopodobny jest lot w kosmos niż znalezienie drugiej połówki.
Nie sądzę, że istnieje coś takiego jak idealna druga połówka (no chyba, że jest dobrze schłodzona); kwestia kompromisów i ogólnego samopoczucia człowieka. Biorąc pod uwagę fakt, że z czasem ludzie się zmieniają; za 10 lat mogę być jędzą (ale już taką prawdziwą a nie z doskoku), tak samo on może się stać: każdym, zależy co i jak na niego wpływa. Szukamy podobnych osobowości? Ile z nas i jak długo "testuje" partnera? 😉
Nie, są faceci, dla których wierność jest wartością, ale wy takimi chyba gardzicie.
Nie sądzę że o to chodzi. Trochę krzywdząca ocena w kierunku osoby, której nawet nie znasz 😉. Serio, szczerze, chciałabym znaleźć faceta, dla którego jest to wartością. Znam masę par, które teoretycznie są szczęśliwe, ale facet jednak nie jest do końca fair. Po jakimś czasie związku szuka sobie wrażeń, skoków bok, niestety to nie jest odosobniony przypadek... 😉
breakawayy, a ile ci faceci mają lat najczęściej? Ja wiem, że nie ma magicznej granicy wieku i nagle facet staje się ideałem, ale z drugiej strony po wielu widzę, że musiało dojrzeć do związku, albo poznać prawdziwą miłość i się zakochać.
Dziewczyny piszecie o powierzchowności i o tym, że macie pracę, skończyłyście studia... Nie wiem z czego wynika problem, na pewno jesteście fajnymi dziewczynami, tylko może wysyłacie złe sygnały? Wojenka piszesz, że nie lubisz ludzi no i właściwie to się czuje od początku. Ja też jak czuję, że ktoś nie bardzo ma ochotę na nawiązywanie relacji to nawet nie podchodzę, bo po co 😉 Ja znam wiele samotnych dziewczyn i tez są ładne, wykształcone, mają pracę samochód i cycki 😉 Tylko ja je znam i czasami wiem, czemu są same od wielu lat, chociaż nie umiałabym określić tego słowami 🙂 Ja tez byłam długo sama, tylko ja byłam niedojrzała do związków w wieku tych 19-23 lat no i nie poznałam nikogo ciekawego. Teraz się cieszę, to był dobry czas w moim życiu 🙂
Przeczytałam swój post tutaj sprzed 5 lat. Byłam dosyć zabawna, przyznaję 😁 Na swoje usprawiedliwienie dodam, że po prostu wtedy jeszcze nie wiedziałam jak naprawdę powinien wyglądać dojrzały i normalny związek.
Najpiękniejsze podsumowanie samej siebie jakie czytałam od dawna. Niech każdemu uświadomi jak bardzo się zmieniamy. Jak ewolucja i rewolucja przebiega w naszych głowach wraz z upływem czasu.
Najwidoczniej. Generalnie nie lubię ludzi i jak ktoś mi się nie podoba od pierwszego wejrzenia, to go od razu zbywam. Chociaż ostatnio widzę poprawę 😁. Albo odwrotnie-ktoś mi się podoba-pierwsze spotkanie jest super, dobrze nam się rozmawia, wydaje się, że to jest to i nagle koleś się gdzieś rozpływa. Może to kwestia podejścia, ale dla mnie bardziej prawdopodobny jest lot w kosmos niż znalezienie drugiej połówki.
No to witaj w klubie 😀 Mi jak ktoś się nie spodoba od razu a widzę, że ma jakieś poważniejsze zamiary to też się nawet nie umawiam na kawę. Szkoda mojego czasu a przede wszystkim czasu tej drugiej osoby. Poza tym często słyszę, że buduję wokół siebie mur. Coś w tym jest, bo nie dopuszczam do siebie ludzi zbyt blisko. Łatwo nawiązuje nowe znajomości, ale są to raczej relacje powierzchowne. Ale nie martw się, nie musisz mieć wokół siebie wianka adoratorów bez przerwy 😉 Wystarczy, że się jeden sensowny trafi
szemrana, to o mnie? Jeśli tak, to dodam jeszcze, że wtedy myślałam, że bycie z drugim człowiekiem to przymusowe zlepienie 24 godziny na dobę i ciągłe przebywanie razem (młoda byłam 😉). Pasmo wyrzeczeń i naginania się w imię sama nie wiem czego. A teraz rozumiem, że można tak, ale można też inaczej - bardziej po mojemu (czyli bycie razem, ale z przestrzenią dla własnych pasji i rozmyślań, bo to zwyczajnie dla mnie ważne). Grunt, to znaleźć kogoś, kto takie spojrzenie na związek podziela. I mu o tym po ludzku powiedzieć. By zgadzać się w sprawach fundamentalnych (spojrzenie na ślub, dzieci i wizję związku jako taką), reszta to sztuka kompromisu. Wcześniej stałam na stanowisku, że albo po mojemu, albo wcale.
"Potrzebność" też jest względna. Do przetrwania to współcześnie żadna kobieta nie potrzebuje żadnego mężczyzny. Przynajmniej w tzw. "świecie rozwiniętym" (obejmującym w zasadzie wszystko na północ od Sahary i na południe od Limpopo...). Kłopot w tym, że samo gołe przetrwanie to też mało. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Na pewnym poziomie wszystko zdaje się wracać do starych sprawdzonych dynastycznych wzorców - gdy chodzi o naprawdę duże pieniądze i naprawdę wielką władzę...
Nie wiem, jak to jest z władzą i pieniędzmi, ale co do przetrwania, zgadzam się. Przypominają się takie ładne słowa z artykułu, który ktoś podlinkował w wątku sercowym. Były o tym, że w dobrym związku się tak naprawdę nie potrzebujemy sensu stricto, ale chcemy z sobą być, bo nam razem dobrze.
Samodzielna finansowo kobieta nie potrzebuje faceta do noszenia zakupów, zmiany opon czy drobnych prac domowych. W celu posiadania towarzysza imprez czy innych aktywności też nie trzeba być w związku. Myślę, że częstym motorem poszukiwania relacji jest potrzeba emocjonalna, której nie zastąpią przyjaciółki i koledzy. Sama bardzo sobie cenię zarówno przyjaciółki, jak i kolegów, natomiast relacja z facetem jest jednak inna dla mnie. Robi mi różnicę, czy ją w życiu mam, czy nie. Nawet, jeśli na brak przyjaciół nie mogę narzekać.
Facet to facet. Musi mieć to coś. Wygląd nieważny. Ważne ze zadbany, czysty, miły, zabawny, gentelmen. O pracy i celu w życiu nie wspomnę - bo to oczywiste. A siłka? Solar? Jak nie zaniedbuje rodziny przez to to ok. Triatlony - super. Od potem taka baba co na to leciała siedzi sama w domu z 2 dzieci bo on lata na triatlony. Co mi po facecie z karolyferem na brzuchu co nie zmieni pościeli jak dziecko sie zarzyga.
To nie jest tak,że my (w sensie w miarę fajne dziewczyny,ogarnięte życiowo itd) mamy nie wiadomo jakie wymagania, ale na chwilę obecną mało kto minimalne wymagania jest w stanie spełnić.Faceci w dzisiejszych czasach są wygodni do porzygu i jak mi koleś mówi,że na 18 musi być w domu bo mama na niego z podgrzaniem kolacji czeka... Takie "superbabki" odstraszają facetów,to też fakt,ale tylko tych,którzy z góry wiedzą,że nie podołają.
Moim zdaniem działa tutaj jakiś atawistyczny mechanizm, zgodnie z którym w parze kobieta musi być "mniej ogarnięta życiowo" (umownie i względnie) od faceta, żeby on w ogóle pomyślał o niej w kategoriach związku, a z kolei ona żeby zechciała go za partnera. A problem współczesnego społeczeństwa polega na tym, że w naprawdę sporej większości to kobiety są "bardziej ogarnięte" od mężczyzn. No i lipa wtedy wychodzi.
Coś w tym może jest.Z jednym z moich bylych darliśmy koty na potęgę.W pewnym momencie doszło do wyrzutów,że w ogóle pracuje,że mam znajomych,zazdrości o konia i całe życie poza nim.Facetem jest świetnym,ale nie dla mnie.Ja bym się nie dała zamknąć w domu i sprowadzić do roli tylko i wyłącznie niańki,kucharki i sprzątaczki. Żeni się z moją znajomą,dziewczyna 26 lat,po zawodówce,bez prawa jazdy,nigdy nigdzie nie pracowała,nie interesuje się niczym i oprócz tego,że jest w miarę sympatyczna nie ma dziewuszka żadnych zalet.No i?Taka mu pasuje co całe życie nie będzie mu się mogła postawić a on będzie jej panem i władcą. Ja osobiście szukam faceta,który nie bedzie dla mnie ciężarem ani nie będzie mną dyrygował poprostu równorzędnego partnera.
Dziewczyny narzekacie, że jesteście same a piszecie, że nie lubicie ludzi. Dla mnie to wystarczający powód żeby się z taką osobą nie wiązać. Może czas zmienić nastawienie do świata w ogóle a dopiero potem skupiać sna pojedynczych relacjach. Raczej nikt nie chciałby mieć partnera z negatywnym nastawieniem.