trafiłam przypadkowo na wiadomości lokalne tv tygodnika podhalańskiego 9:10 migawka z "zawodów zaprzęgowych" http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=_zZ9n-1iYss przykra szarpanina okraszona komentarzem, że umiejętności zawodników są efektem kilkuletniej pracy. i taki obrazek telewidz dostaje z podpisem: oto dobre powożenie, tak wygląda praca z koniem. przykro i tyle pewnie nihil novi
A ja tak troszeczkę z innej beczki 😉 Jak oceniacie FILM "Zaklinacz koni" co o nim sądzicie i w ogóle ? Dotarł do was jako zwykły koński film czy może ktoś wyciągnął z niego wnioski ? I co sądzicie o metodzie Toma "poddanie się konia" w sposób przewiązania przez nogę linki aż do kulbaki?
Ja myślę że w filmie nie było dużo o koniu. Większość nakładała się na matkę oraz Toma.
Według mnie film Zaklinacz koni to taka bajka 😉 Koń wpadł kopytami w szybę ciężarówki, nogi całe. Rana na głowie coś za szybko się goiła. Poza tym sam początek, konie się ślizgają mocno sygnalizują (a przynajmniej ten kary), że nie wejdą pod górę a dziewczyny hopsa dalej do przodu 🙄
Mnie bardzo jeszcze uderzyły sceny, gdy Tom kuca przed Pielgrzymem. Nie wiem czy mam dobre rozumowanie, ale według mnie osiągnął by całkiem odwrotny efekt niż w filmie. Koń powinien się czuć zagrożony, kiedyś duże koty właśnie tak- patrząc się prosto w oczy- przyczajały się przed atakiem.
Dla mnie 'raziła' scena końcowa, gdy dziewczyna wsiadła na konia i zagalopowała. Koń mega się zmienił, ona powinna czuć się spełniona, szczęśliwa-parę kółek zrobiła, zsiadła, przytuliła Toma i poszła do domu zostawiając Toma z osiodłanym koniem 😜
Mnie bardzo jeszcze uderzyły sceny, gdy Tom kuca przed Pielgrzymem. Nie wiem czy mam dobre rozumowanie, ale według mnie osiągnął by całkiem odwrotny efekt niż w filmie. Koń powinien się czuć zagrożony, kiedyś duże koty właśnie tak- patrząc się prosto w oczy- przyczajały się przed atakiem.
To taki spory offtop, ale. Nie pamiętam jak to było w filmie. Dawno go nie oglądałam, ale zdarzało mi się, gdy pracowałam z koniem na round penie, że po "sesji join upowej" nie chciał do mnie podejść gdy stałam (bokiem, plecami, wzrok wbity w ziemi i bla bla bla 😉 ). W takich przypadkach kucałam i zaczynałam bawić się patyczkiem, piaskiem, czymkolwiek i dopiero wtedy koń rozluźniał się, podchodził, podążał za mną. Także akurat to się zdarza 🙂
(a tak na marginesie, nie, nie jestem naturalsem, a fe 😉 )
Bo to film jest 😀 Mnie denerwowało to jak spętał mu kopyta-nie wiem, mnie się wydaje,że po wstaniu koń by ją zrzucił no,ale zaklinaczem nie jestem-nie znam się.