damarina, jeśli jesteście z Warszawy to pewnie spotkamy się na zawodach w Patataju w Kaniach (przedostatni weekend czerwca), bo to rzut beretem od Was. 😉
Oczywiście że się spotkamy. W ubiegłym roku w Kaniach mój Mąż zaingurował starty w zawodach :-) Tzn. zderzył się z rzeczywistością startów pod presją. Ale dobrze mu to zrobiło na psychikę i teraz jest podwójnie zmotywowany. Ja mu bardzo mocno kibicuję, bo widzę ile czasu i energii poświęca na treningi. Już roztopił się snieg na jego ścieżce w Lasku Bielańskim (w W-wie) i teraz codziennie strzela z łuku jeżdżąc na rowerze.
rubikon, Ten ten. Będzie nam prowadził m.in. warsztaty rzemieślnicze na temat łuków. Plan zajęć jest napięty. Zaczynamy w niedzielę, kończymy w sobotę, codziennie od rana do wieczora coś. damarina, a Twój mąż nie wybiera się teraz na zawody na polach Grunwaldu?
ibmoz Dzięki za zdjecia 🙂 Widzę, że Mr Novotny dosiadał konia 🏇. Na czym On siedzi ? Czy przywiózł sidło dedykowane dla swojej techniki, a może to coś z Waszych zasobów?
I druga sprawa - ogladałam relację z wystawy w Muzeum Grunwaldzkim... ...a tam cała kolekcja przeróżnych łuków do "pomacania i popróbowania" (np. TO i TO). Czy te łuki są nadal w muzeum i można je "pooglądać" własnoręcznie 😉?
rubikon, Tak, Novotny prowadził nam warsztaty łucznictwa konnego, a potem startował w zawodach (węgierski i koreański - drugie miejsce, pieszy - pierwsze miejsce). Siodła żadnego nie przywoził, jechał na sprzęcie właściciela konia, którego dostał (McClellan). My jechaliśmy na siodle, które kupiliśmy miesiąc temu u Kassai'a - rewelacja. Łuki, które wstawiłaś w zdjęciach to sprzęt chłopaków z PSŁK. Można je pooglądać własnoręcznie u nich na warsztatach, czy innych prelekcjach, które wygłaszają.
Kto ma czas i ochotę niech wpadnie, zapraszamy :-)
My (z mężem) oczywiście będziemy na impreze w Kaniach. Mąż odważnie startuje w zawodach łuczniczych (w sobotę i niedzielę). Już dzisiaj jedzie pomagać chłopakom w stawianiu toru. Oczywiście twierdzi, że nic to - ale widze po jego minie, że już przeżywa 🙂. Nerwy są..... Konia dosiada teraz niemal codziennie i strzela, strzela i jeszcze raz strzela z łuku.... I wkurza się, że mu nie wychodzi tak jakby chciał, bo on jest perfekcjonistą.
Ja będę przy nim, gdy będzie startować. Będę mu luzaczyć ... i potrzymywać na duchu. Bo zrobił przez ostatni rok duże postępy, a zawody w Kaniach mają to zweryfikować. Wierzę w niego.
Wczoraj (w sobotę) w Patataju była rozgrywana konkurencja węgierska (strzelanie do trzech tarcz umieszczonych na jednym "słupie" słomy). Kilkanaście konie i jeźdźców. Zacięta rywalizacja. Było na co popatrzeć.
Dzisiaj od rana leje, a ma być rozgrywana konkurencja koreańska (strzelanie do tarcz umieszczonych wzdłuż toru). Nie wiadomo, czy się odbędzie. A my sie tak na nią nastawialiśmy! Może przejdzie ten deszcz .....
damarina, który to Twój mąż? Bo na pewno się widzieliśmy, tylko nie poznaliśmy.
rubikon, jasne, że startuję, drugie zawody z życiu.
zawody My już spokojnie dotarliśmy z końmi do domu.
W wielkim skrócie.
Sobotnią konkurencję węgierską wygrał Michał Piasek na Lucyferze (106 pkt), drugi był Bartek Ligocki na naszym koniu Zombi (86 pkt), trzecie miejsce zajął mój małżonek - Wojtek Osiecki na naszym Kairo (79 pkt).
Niedziela zaczęła się tak deszczowo, że rozważaliśmy nawet odwołanie konkursu ze względu na podłoże. Jednak pogoda się zlitowała, przesunęliśmy tor i udało się rozegrać konkurencję koreańską. Ponownie na pierwszym miejscu Michał Piasek na Lucyferze (105 pkt), drugi Wojtek Osiecki na Kairo (94 pkt), trzecia byłam ja (!) też na Kairo (89 pkt).
W klasyfikacji generalnej zawodów w Kaniach: pierwszy Piasek, drugi Wojtek, trzeci Bartek.
A od piątku jesteśmy na Legnickim Polu na kolejnych zawodach.
damarina, który to Twój mąż? Bo na pewno się widzieliśmy, tylko nie poznaliśmy.
Mój mąż to ten pan (ogolony na lyso) w czerwonym żupanie na dużym gniadym koniu o imieniu Nurt. Mąż ma na imię Krzyś. Oczywiście, że musielismy się widzieć 😀
Moje odczucia po zawodach: no, no ... bylo na co popatrzeć. Szczególnie na grupę profesjonalistów. Fiu, fiu ....
Odczucia męża - myslał "w domu", że jest Mistrzem Świata i okolic 🤣 Teraz zszedł na ziemię. Bardzo dobrze! Przyda mu się to. Ale sie nie mazgai, tylko juz planuje odwet. Coś razem z grupą "papatajowską" wymyslą na przyszłość, bo juz się zmawiali na treningi 🙂
Bardzo fajna impreza i cieszę się, że uczestniczyłam (chociaż jako serwis).
Konkurencję węgierską jeździmy od tego sezonu jeździmy wg zasad Kassai'a i na razie wszystko, prócz obrotowego celu, udaje się zrealizować - przejazdów było 9.
damarina, aaa... to teraz już Twojego męża kojarzę!
To chyba mnie też zauważyłaś? Tak przy okazji. W sobote miałam slomkowy kapelusz na głowie, a w niedzielę miałam zieloną (trawiastą) koszulkę z krótkim rękawem. Mój znak rozpoznawczy: ciemne kręcone włosy (jak baranek)
Więc jednak się spotkałyśmy, nie wiedząc, że to my. 😀 Wybieracie się jeszcze na jakieś zawody w tym roku? Na liście zawodników na Legnicę nie widziałam Twojego męża. Ale może wpadniecie do Supraśla 09-11.08.?
Więc jednak się spotkałyśmy, nie wiedząc, że to my. 😀 Wybieracie się jeszcze na jakieś zawody w tym roku? Na liście zawodników na Legnicę nie widziałam Twojego męża. Ale może wpadniecie do Supraśla 09-11.08.?
Chyba niestety nie, chociaż może Supraśl (przy przypływie finansów), bo powtórka by się przydała jeszcze w tym roku. Ale (niestety) nawet to jest wątpliwe.
Krzyś dostal lekcję pokory i ma nad czym mysleć i ćwiczyć. Zaparty jest "w te klocki" i dobrze.
Przyznaję, siodło jest fantastyczne do łucznictwa (i tylko do tego, bo do jazdy niewygodne jak ...). Sama widziałaś na zawodach - można się wyprostować, ustabilizować tułów i spokojnie skupić się na strzelaniu. Mamy już zrobioną własną terlicę i na najbliższych zawodach, w Legnickim Polu, oba nasze konie będą startowały w takich siodłach.