Forum konie »

Jeździeckie zero

Pewnie każdy ma inne kryteria. Chętnie się dowiem, jakie Wy macie.
Od kiedy /jakiego poziomu/ przestaje się być owym "zerem" ?
Ja uważam, że jeździeckim zerem przestaje się być w momencie opanowania 3 chodów podstawowych
Dla mnie jeździeckim zerem są tylko Ci jeźdźcy, którzy uważają, że osiągnęli już szczyt możliwości jeździeckich. To osoby, które już nie chcą się rozwijać.
Nawet ktoś, kto przychodzi na jazdę po raz pierwszy, ale ma odpowiedni zapał jest godzien nazwania go jeździecką, choćby, jedynką 😉
A ja mysle, ze jezdzieckim zerem jest sie tylko wtedy, kiedy nie ma sie swiadomosci swoich brakow.
Obojetnie na jakim poziomie jezdzimy, czy ledwo galopujemy czy jezdzimy sobie po zawodach co tydzien, poki wiemy jakie sa nasze braki i chcemy sie uczyc, zalezy nam na rozwoju swoim i konia, takim  'jezdzieckim zerem' nie jestesmy🙂

edit: atea - dokladnie to mialam na mysli🙂
Dla mnie zerem jest i pozostanie na for ever ten, uważa konia li i jedynie za przedmiot służący do wożenia jego tyłka. Jeździectwo to partnerstwo. Może trochę nie równe, ale jednak partnerstwo. Kto tego nie rozumie w moim przekonaniu ponad zero się nie wzniesie
Dobro konia najważniejsze - jeżeli ktoś się do tego nie stosuje obojętnie na jakim etapie obcowania z konmi się znajduje ( bez względu na to czy jeździ czy posiada konie dla czystej przyjemnosci ) jest dla mnie nikim....
a to nie była już podana definicja jeździeckiego zera w "Kto mnie wkurza na R-v...? 😉
tak na serio, to raczej nie łączyłabym tego z umiejętnościami - bo te mogą być "zerowe", ktoś  może być antytalentem jeździeckim i tyle
Zerem jest ktoś kto swoją postawą, zachowaniem ( w tym przypadku w stosunku do koni, czy innych jeźdźców) daje podstawy do tego, żeby tak go postrzegać. I pewnie na innych płaszczyznach życia jest postrzegany tak samo.
Jeździeckim zerem przestaje się być wtedy, kiedy nabiera się świadomości "wiem, że nie wiem i chcę to zmienić".
W mojej opinii jeździeckie zero to ktoś, kto nie liczy się z koniem. A liczy się z koniem ktoś, kto rozumie, że trzeba się uczyć przynajmniej tyle ile jest potrzebne, by koń czuł się przy swoim człowieku bezpiecznie, komgfortowo i by go niósł w zdrowy dla siebie sposób. Rozumienie biomechaniki, psychiki i przede wszystkim niezależny dosiad to absolutne niezbędniki. Dla mnie w takim samym stopniu nie liczy się z koniem ktoś, kto się na kantarku ciągle wozi, na koniu z odgiętym grzbietem (nie mam nic do jazdy na kantarku o ile to etap wstepno-przejściowy lub ma się umiejętności pozwalające na zdrową i luźną jazdę z falującym przyjemnie grzbietem i robi się to świadomie, nie przypadkiem) i ktos, kto jeździ GP ale agresywnie roluje konia na zasadzie "cel uświęca środki".
Zerem jest ktoś kto swoją postawą, zachowaniem ( w tym przypadku w stosunku do koni, czy innych jeźdźców) daje podstawy do tego, żeby tak go postrzegać.


Doskonale ujęte :kwiatek:
Zainspirowana tym hasłem, postanowiłam se wykonać test.
Było powiedziane, wiadomo gdzie, przez wiadomo kogo, że aby w ogóle jeźdźcem się zwać, należy następujące ćwiczenie umieć wykonać:

Zagalopowanie ze stępa, na zadaną nogę, na linii środkowej. Kilkukrotnie 🙂

Bo fakt, uważam to proste ćwiczenie za bardzo dobry wyznacznik umiejętności jeździeckich.

Spróbowałam na koniu rajdowym , który na maneżu bywa 2-3 x w miesiącu. Silny, mało wyszkolony ujeżdżeniowo paker, bo z racji częstego udziału w rajdach umięśnienie i kondycję ma bardzo dobrą. 12-sto letni 3/4 lipicaner.
Wiedziałam, bo dosiadałam go na maneżu i różne podstawowe ćwiczenia robiłam (chyba ze 3 razy, ale w dużych odstępach czasu) że woli znacznie bardziej galopować na lewą nogę. Wiadomo, klienci na rajdach nie wymagają od koni galopowania na zadaną nogę, więc konie sobie galopują na którą im wygodnie.

No i udało mi się, na około 10 prób, zagalopować z linii środkowej na prawą nogę (tą którą on nie lubi i nie chce) 2 razy.
Raz gdy go wygięłam w taki paragraf, że poruszaliśmy się jakimś pseudo chodem bocznym ze zgięciem szyi w lewo a reszty ciała w prawo, a drugi raz niby z linii środkowej, ale tak szczerze mówiąc bardziej z wolty zahaczającej o linię środkową.

No i pytanie brzmi: Czy jestem jeździeckim zerem? 🙂
(Nie ukrywam, że jestem najbardziej ciekawa odpowiedzi wiadomo kogo)

Nawet przez chwilę myślałam o założeniu wątku z ankietą, pod tytułem "oceńmy nasze umiejętności jeździckie", na podstawie tego ćwiczenia, ale to bez sensu.
Bo żeby ocenić sprawiedliwie, musieli by je wykonać wszyscy, komisyjnie, na tym samym koniu.
Pewnie "wiadomo komu" udałoby się to zagalopowanie, na tą nogę więcej razy niż mi, może by go tak poskładał w mgnieniu oka do kupy, że wszystkie by się udały... Jestem prawie pewna, żeby tak było... no zależy ile czasu by miał na "poskładanie konia do kupy", ale jeśli zakładając, że nic (czyli wsiada i natychmiast wykonuje) to może nie wypadłabym tak blado, bo koń bardzo, ale to bardzo nie lubi galopować na prawą...
Oczywiście można by zrobić analogiczną ankietę "oceńmy nasze (uwaga, bardzo modne słowo) savvy", na podstawie jakichś elementów "naturalistycznych", czyli że np. koń ma stać w miejscu, na środku placu, nie trzymany, nie przywiązany i należy go osiodłać i dosiąść, a on ma się nie ruszyć z miejsca (także po wsiąściu)...
I wiem, że konie miszczów pierwszego ćwiczenia nie koniecznie by wypadły dobrze w drugim ćwiczeniu.
Ale chodziło by o to, żeby ocenić ludzi, nie konie, więc to też musiałoby być przetestowane na jednym koniu.
Myślę, że to by było bardzo ciekawe, ale niemożliwe do zrealizowania 🙂






Myślę że kryteria oceny innych zmieniają się wraz z nami. Pamiętam, jak kiedyś marzyłam, że kiedyś, w dalekiej przyszłości, po wielu wytartych bryczesach, może osiągnę wreszcie poziom jeździeckiej jedynki i... będę w stanie przejechać parkur N - wtedy ludzie skaczący takie przeszkody wydawali mi się półbogami, a o koniach startujących w takich zawodach słuchałam z nabożną czcią, bo one na pewno są takie super ujeżdżone, że wodzę trzyma się w dwóch palcach żeby niczego nie popsuć. Wtedy jeszcze skakałam same L-ki, potem przejechałam ten parkur N na treningu i jakoś nie poczułam jakiejś dramatycznej zmiany, żadna orkiestra nie wychynęła zza pobliskich krzaków z radosną melodią, obwieszczającą światu moje zwycięstwo nad materią.

Potem odłożyłam skakanie na kołek i przestało mnie interesować, ile kto skacze, więc znalazłam sobie nowy życiowy cel - klasa C ujeżdżeniowa! Tak sobie myślałam, że jak już będę umieć te wszystkie sztuczki, to na pewno będę super jeźdźcem, a nie takim zerem jak jestem teraz 😉 Pamiętam - to było jakiś czas temu po wyznaczeniu sobie C-tkowego celu - jak się pochwaliłam w kąciku puchnących z dumy że oto dziś na treningu udało mi się ujechać te wszystkie C-klasowe wężyki i kółka. Napatoczyła się w tym samym wątku lets-go i fuknęła na mnie, że jak już się tak puszę, to może bym pokazała na zawodach, bo pewnie ze mnie taki internetowy napinacz i nawet P-tki bym nie przejechała na czworoboku. To co, udało mi się wyjśc z zera, czy nie?  😉 Takie rozważania są bezcelowe, ale kryteria oceniania mogą sporo nam powiedzieć o samym oceniającym.

Mnie na przykład nigdy specjalnie mocno nie pociągał świat zawodów, więc oceny czworoboków zawsze były dla mnie mało istotne, skądinąd mogłabym wskazać kilka osób, które pewnie oceniają jeździeckie zera na podstawie procentów. Sami uważają, że zawody są ważnym egzaminem umiejętności, więc czemu nie mieliby przystawić tej samej miarki do innych? Na beztrenerskich pustyniach ludzie patrzą na jeźdźców robiących ciąg i otwierają buzie z zachwytu - nawet jak ciąg był kiepski, a sam jeździec zbyt słaby, bym chciała mu dać kiedyś pojeździć na moim własnym koniu. W stajniach rekreacyjnych jeździeckim zerem jest pewnie osoba, która nie galopuje, chociaż jeździeckie jedynki z tychże stajni mogą się pochwalić galopem, na widok którego pewnie by mi cycki opadły z wrażenia.

Szczerze mówiąc, kryterium zagalopowania z linii środkowej też wiele świadczy o oceniającym, bo dla mnie to wyznacznik co najwyżej opuszczenia jeździeckiego przedszkola i dowód na minimalne panowanie nad sprzętem 😉  Czy wystarczy zapanować w stopniu mocno podstawowym nad koniem, żeby powiedzieć o sobie "wow, teraz to już coś znaczę w jeździectwie"?  😉
Nie lubię określenia 'zero' jeżeli mówimy o ludziach. Zero znaczy przecież tyle co 'nic'...W kwestii jeździectwa uważam, że żaden człowiek który szanuje konie, nie ważne czy się rozwija rekreacyjnie czy sportowo, nie zasługuje na to by być zniżanym do zera (w kwestii swoich umiejętności). Jeździectwo samo w sobie to dla mnie pewnego rodzaju wpólnota ludzi o tej samej pasji. Sport mniej lub bardziej wyczynowy - czymś 'nie ponad' ale 'dodatkowo': dla tych którzy mają  na to czas, pieniądzę chęci odwagę, cokolwiek co pcha ich w tym kierunku (kiedy 'zwykłe' jeździectwo nie wystarcza).
Jednak skala kompetencji się przypomina:
0 - nie wie, że nie wie (ignorancja)
1 - wie, że nie wie
2 - wie, że wie
3 - nie wie, że wie (intuicja)
Julie , nie jestem ten Ktoś ale zabiorę głos w temacie (trochę mnie dotyczy ...) . Otóż ja absolutnie nie robiłabym zagalopowania na linii środkowej na koniu który nie jest do tego przygotowany bo ....to bez sensu. Więcej w tym wymuszania niż normalnej jazdy . To trochę loteria , albo się uda albo nie ( zakłady można stawiać  😉) Sumienna praca ujeżdżeniowa prowadzi do potrzebnej do tego ćwiczenia elastyczności , wyprostowania konia itd. a w efekcie zaczyna poniekąd samo wychodzić. A co do jeżdzieckiego zera to dla mnie to ktoś kto niby się tej jazdy uczy ....... a czas płynie ............ a jak coś nie wychodzi to i tak winny jest zawsze koń. No i znam takiego , co wysłał konia na kurs do naturalsów (uważając , że to koń ma problem), a sam w tym czasie na konia nawet nie wsiadł , mając baaaardzo słabiutkie umiejętności. Ot , historyjka jakich wiele i niekoniecznie dotyczy tych co za stodołą ....
Ja wiem ze wiem, czego nie wiem i czego jeszcze musze sie nauczyc. Wiem, co wiem i co umiem, ale nie zadowalam sie tym. Czasem rowniez nie wiem, ze wiem i nie wiem, ze nie wiem... jakiez to skomplikowane. Czasem jestem dla samej siebie zerem, czasem szostka. Czasem jestem dla innych zerem, czasem szostka.
Im dluzej jezdze i coraz wiecej wiedzy wplywa do mojej glowy, tym mniej przejmuje sie tym, czy ktos mnie oceni na 0, na 1 czy na 5/6. Staram sie zawsze dac z siebie wszystko, a reszta niech pozostanie milczeniem.

Tym samym im wiecej jezdze, tym mniej chce oceniac innych jezdzcow, bo wiem, jak to jest u gory 😉

Nie mozna wszystkich jezdzcow ocenic kazac im robic ten sam element, bo kazdy jezdziec ma swoje mocne strony. Tak samo jak konie...

EDIT: czuje sie jezdzieckim zerem, jak stoje przy czworoboku na Mistrzostwach Niemiec Mlodych Koni i widze, jak jezdza ci najlepsi  😉

Anka Wydaje mi się, że to bardzo słuszne podejście. Wielu rzeczy na tym świecie (a już zwłaszcza w świecie jeździeckim) nie da się tak po prostu uprościć i określić, że coś jest odtąd dotąd (tak to się pisze?).
Tym samym im wiecej jezdze, tym mniej chce oceniac innych jezdzcow, bo wiem, jak to jest u gory 😉



Też się z tym zgadzam. Ale czy mamy przestać oceniać, ba!, krytykować, bo wiemy, że coś jest trudne do zrobienia?
Oczywiscie, ze nie. Jednak minelo kilka lat i jestem krytyczna "inaczej". Patrze z innego punktu widzenia. Wczesniej mialam mnostwo dobrych rad, krytycznych slow, zlotych srodkow itd

Teraz chetnie siedze cicho i obserwuje, wyrabiam sobie wlasne zdanie i oglaszam je publicznie tylko na zapytanie/prosbe, albo jak mnie cos na prawde ruszy.  Z biegiem czasu nauczylam sie tez, ze ludzie chetnie pytaja o ocene, ale niechetnie slysza  malo pochlebne slowa. Po co wiec sie wychylac? Niech to robia inni 😉
Anka, baardzo słuszne wnioski  :kwiatek: Szkoda, że sporo trzeba pożyć/pojeździć, żeby do nich dojść  😀iabeł:
Ale tak już jest. "Każdy dobry uczynek musi być ukarany"  🤣
Dodam, że istotne jest jeszcze kto! ocenia. Pochwała z ust laika - jest mało istotna, "objechanie" przez osobę, która się podziwia i szanuje - bolesne (ale dużo daje) 😕, a żywa krytyka ze strony osoby, o której samemu ma się bardzo krytyczną opinię - wręcz może dostarczyć dużo radości  😀
Ja jestem jezdzieckim zerem, jedyne co potrafie to utrzymac się na koniu a i to nie zawsze (wczoraj zaliczyłam glebe, dzis wszystko mnie boli). 🤣
A tak na poważnie. Dla kadry skoczków ten co zaczyna skoki może przedstawiac swoje umiejetnosci bliske zeru, to samo dotyczy mistrzów ujezdzenia gdy spojrzą na wysiłki początkujących lub tych co już nawet cos "łykneli"
Z kolei dla tych co mają już jakis tam etap za sobą gdy spojrzą na zwykłych rekreantów też mogą powiedzic ,że to jezdzieckie zero.
A tak naprawdę zerem jezdzieckim jest ten kto "przeszkadza" konikowi, mało wie a uważa sie za alfę.Ten Kto uważa ,że "zjadl wszystkie rozumy" a tak naprawdę nic nie umie , ten Kto nie zna konia, jego budowy, psychiki a jedynie batem, ostrogami i...hejta wio do przodu.
Bo ten co caly czas sie uczy, ten kto pogłebia wiedzę napewno zerem nie jest.
Myślę, że raczej wszyscy dojdziemy do jednego wniosku, że jeździeckie zero, to ktoś, komu się coś wydaje i tyle.

Julie , nie jestem ten Ktoś ale zabiorę głos w temacie (trochę mnie dotyczy ...) . Otóż ja absolutnie nie robiłabym zagalopowania na linii środkowej na koniu który nie jest do tego przygotowany bo ....to bez sensu.
Ja dodam od siebie, że w moim przypadku, to ćwiczenie  też jest bez sensu, bo mam konia tak zrobionego, że wsiądę i zrobię, bo już robiłam. A do "jeźdzca" to mi raczej daleko.
Ja dodam od siebie, że w moim przypadku, to ćwiczenie  też jest bez sensu, bo mam konia tak zrobionego, że wsiądę i zrobię, bo już robiłam. A do "jeźdzca" to mi raczej daleko.
ćwiczenie pokazuje pewne minimum świadomości i ruchowej koordynacji.
ćwiczenie dobre do sprowadzenia do parteru pindzi co się "mundruje"...wersja bardziej upokarzająca, to volta 15m w stępie- nie jajo, nie kwadrat, czy ośmiokąt, a volta (kółko okrągłe takie)
[quote author=pokemon link=topic=66217.msg1122221#msg1122221 date=1315209659]
Ja dodam od siebie, że w moim przypadku, to ćwiczenie  też jest bez sensu, bo mam konia tak zrobionego, że wsiądę i zrobię, bo już robiłam. A do "jeźdzca" to mi raczej daleko.
ćwiczenie pokazuje pewne minimum świadomości i ruchowej koordynacji.
ćwiczenie dobre do sprowadzenia do parteru pindzi co się "mundruje"...wersja bardziej upokarzająca, to volta 15m w stępie- nie jajo, nie kwadrat, czy ośmiokąt, a volta (kółko okrągłe takie)
[/quote]

Ja natomiast widziałam już wiele "pindzi", które ze stępa zrobią zagalopowania w dowolnym miejscu na dowolną nogę, ale z kłusa porządnego - w rytmie, w ustawieniu - nie potrafią. Więc różnie to bywa.

Nie mniej osobiście jako wyznacznika jeździeckiego poziomu zerowego żadnego z powyższych nie traktuję.
na dobra sprawę znam jeździeckie zera, co jeżdżą CC i wyżej...to bardziej kwestia świadomości, niż wykonywanych ćwiczeń.
ćwiczenia, bardziej są wycelowane w tych, co to jeździectwo maja w jednym palcu...z tym , że tylko teoretycznie i najlepiej w kontekście marchewkowych bacików.
Oczywiście, zgadzam się z tym.

Nie mniej, nawet w tym kontekście kwestia świadomości prędzej czy później wypłynie - chociażby w zderzeniu ze zwierzęciem wymagającym nieco bardziej niestandardowego podejścia. Wtedy jeździeckie wytrenowanie przestaje wystarczać.
Ja mam takie kryterium :
- już coś tam dana osoba wie o jeździectwie, jeśli nie pyta, galopując czy dobra noga
i nie musi się wychylać, żeby sprawdzić.  😉
Czuję się zerem, jak ktoś pyta:
"Tyle lat jeździsz i jeszcze nie umiesz?"
albo:
"Tyle lat jeździsz i jeszcze musisz się uczyć?

To też tak a propos nauki jeździectwa w weekend... 🙂
Ja się ciągle uważam, za jeździeckie zero, jednak Wasze opinie poprawiły mi trochę humor i awansowałam na "jedynkę" czyli kogoś kto wie, że nie wie 😀 Jeździć ciągle się uczę, jeźdzę regularnie i widzę u siebie postępy, są to malusieńkie kroczki, ale sprawiają, że jestem bardzo szczęśliwa i chyba o to właśnie chodzi żeby iść do przodu i czerpać radość z każdego nawet mikroskopijnego suksesiku. Dla mnie osobiście zerem są ludzie, którzy nie szanują zwierząt i innych ludzi, to jest najgorsze co może być, bo przecież to wszystko jest po to żeby dawać radość sobie i innym dookoła, a nie siać nienawiść. Zgadzacie się ze mną?

"Tyle lat jeździsz i jeszcze musisz się uczyć?



To jeździec Cię o to spytał?  🤔
Atea, bez przesady, mój tata  🙄, ale i tak jakoś głupio...
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się