Forum konie »

Jak jeździć w teren?

Krótko i na temat, odpowiedzi mogą się powtarzać z poprzednimi, ale dobrych rad nigdy nie za wiele 🙂
1) Zawsze dużo stępa na początku i na końcu - ja zaczynam kłusować minimum po 15 minutach, najlepiej po 20 i później. Do stępa przechodzić zawsze, gdy droga jest utwardzana, z kamieniami, leżącymi gałęziami, korzeniami, błotem, kałużami (nie wiadomo, jak bardzo są głębokie i czy np. nie ma ukrytych jakiś śmieci lub gałązek pod wodą). Przeszkody najlepiej omijać bokiem, chyba że nie da rady - można próbować przechodzić przez kałuże i rzeczki, ale tylko w miejscach, które sprawdziliśmy i wiemy, co znajduje się pod wodą.
2) Długie odcinki kłusa bardzo wskazane - oczywiście nie takiego rozpędzonego, niekontrolowanego 😉 Wtedy i konie się rozluźniają i jeźdźcy mają szansę zwiedzić więcej terenu i jeszcze nadążają z podziwianiem 😉
3) Galop najlepiej pod górkę lub na bezpiecznych prostych, na podłożu dość miękkim, ale nie kopnym, na pewno nie na drogach utwardzonych, z kamieniami i korzeniami. To, czy galopu będzie więcej lub mniej zalezy od stopnia wyszkolenia koni i jeźdźców w terenie. Im ktoś bardziej początkujący tym galop powinien być krótszy i najlepiej pod górkę, w półsiadzie.
4) Konieczny sprzęt - kaski (!!!), jak ktoś niepewnie siedzący w siodle to warto zabrać jeszcze kamizelkę. Jeśli nie jest gorąco warto zabrać też pikowane kamizelki materiałowe lub polar, czy inną grubszą kurteczkę - w razie upadku nieco złagodzi to dolegliwości, poza tym - panie, chronimy nerki 😉
5) Zawsze zabrać ze sobą komórkę, najlepiej jeśli wszyscy uczestnicy wyprawy je mają. Do tego warto mieć np. grubszy sznurek lub uwiąz w razie gdyby zerwały się wodze czy popręg, któryś z koni zechciał uciec lub bał się przejść obok czegoś.
6) Patrzymy na pogodę - teren w burzy nie jest specjalnie relaksujący, także w ulewnym deszczu. Warto zwrócić uwagę, jaka pogoda była przez 3-4 ostatnie dni - jeśli padało, spodziewamy się błota, jeśli była odwilż, a następnie mróz - na pewno będzie lód itd.
7) Przed i po terenie szczególnie dokładnie oglądamy końskie nogi oraz kopyta - czy nie ma zranień, w kopytach kamyczków, szyszek i innych przedmiotów, czy konie nie kuleją. W razie potrzeby zakładać na końskie nogi ochraniacze przy wyjeździe w teren, ewentualnie owijki - chociaż ja osobiście owijki w teren odradzam, bo w razie gdyby się odwiązały to mamy niepotrzebny problem.
8) Dobrze przemyśleć trasy - najlepiej jechać w trasy, gdzie mamy możliwość łatwego i szybkiego powrotu w razie gdyby pogorszyła się pogoda, któremuś z koni lub jeźdźców coś się stało itd. Ja z klientami zawsze jeżdżę w miejsca, gdzie jest wiele skrzyżowań i mogę niemal w dowolnym momencie gdzieś skręcić i znaleźć się szybciej w stajni. Warto zabierać ze sobą mapę lasu (powinna być dostępna u okolicznego leśniczego lub w urzędzie gminy, nadleśnictwie). Unikać często uczęszczanych dróg, ulic. U nas w okolicy często są wycinki - dlatego zawsze trzeba się upewnić przed wyjazdem, czy w okolicy nie jest właśnie taka prowadzona, a także czy np. w okolicy nie odbywa się właśnie jakieś polowanie - u nas sytuacje bardzo częste.
9) Dobrze mieć mini apteczkę - 1 lub 2 bandaże elastyczne, plasterki, kompres. Przydaje się też mała butelka wody mineralnej.
10) Najmniej doświadczony jeździec i koń powinni iść w środku zastępu, tempo dostosowuje się do najsłabszego w grupie.
11) Co do ćwiczeń w terenie - na pewno warto!!; można wykonywać np. łopatki, ustępowania od łydki, zatrzymania z różnych chodów i stanie chwilę w bezruchu (świetne na posłuszeństwo w terenie), cofanie, zwrot na przodzie i na zadzie (przydają się na ciasnych ścieżkach),  zgięcia boczne w stępie i kłusie, wchodzenie i schodzenie z górek pilnując zaangażowania zadu, żucie z ręki, wielokrotne przejścia na dłuższych prostych. Im lepiej koń wyszkolony i im częściej ćwiczy w terenie, tym też w tym terenie będzie grzeczniejszy i bardziej karny, dlatego nie można tych terenowych ćwiczeń zaniedbywać 🙂
12) Unikać jeżdżenia w tej samej kolejności - nawet w obrębie 1 wyjazdu można zmieniać kolejność jeźdźców (o ile są na podobnym poziomie wyszkolenia - jeśli któryś jest słabszy lepiej nie kombinować i jechać grzecznie w takim samym zastępie); warto próbować wyjeżdżać samemu w teren na krótkie, bezpieczne trasy, ucząc konia, że samemu również można podróżować, a nie tylko w większej grupie 😉
13) Jeśli jedziemy z kimś, zwłaszcza z początkującym - rozmawiajmy, pytajmy jak się czuje, czy się czegoś obawia, co mu się podoba, wymyślajmy śmieszne historyjki o koniach, pytajmy towarzysza o jego wesołe przygody, pośpiewajmy coś 😉 - to bardzo uspokaja, zwłaszcza początkujących i pomaga im się wyluzować 🙂
Jeszcze jedno mi się przypomniało: zawsze warto sprawdzić sprzęt, zwłaszcza puśliska i popręg. Kiedyś w terenie przetarły się nitki w puślisku i w efekcie zgubiłam strzemię. Całe szczęście obyło się bez gleby, ale od tego momentu zawsze sprawdzam sprzęt przed wyjazdem.
no właśnie Czy ktoś ma pomysł jak wsiąść bez stołka w terenie?

wstawiam konia w koleine, szukam pienka, kraweznika, kupy kamieni- czegokolwiek. da sie 😉
ZAWSZE:
- zakładam pod ogłowie (jeśli takowe ubieram na konia) kantar sznurkowy, a do niego linkę żeglarską - ok 5 metrów, zwiniętą "na łokieć" i  do ręki. Jeśli spadnę, to mam konia "na lonży" - zwiniętą linkę trzymam całą dłonią, wodze albo za serdecznym, albo środkowym palcem. Zawsze się boję, że mi ogr kiedyś zwieje jakbym zaliczyła glebę - jeżdżę przeważnie sama;

- w Lidlu są znów fajne odblaski z diodami na rzepy - zakładam z tyłu siodła na zaczepy i można tez napierśnik "przyozdobić";

- jeśli jadę w ogłowiu, to wodze zapinam o pasek na przednim łęku żeby w razie upadku nie przerzucić wodzy, nie wystraszyć konia gdyby depnął (mój jest mega wrażliwy na pyszczek) i nie uszkodzić ogłowia.

- kopystki nie biorę bo mam same lasy i daję radę gałązkami;

- zabieram bluzę i jak jest ciepło to zwyczajnie przewiązuję ją w pasie;

- telefon kask już były wspomniane, można brać jakąś kasę;

- teraz można zabierać siatki i zbierać po drodze grzyby  😎
Wydaje mi się, że nie ma co tak demonizować tych terenów. Teren to tylko... teren, a nie nie wiadomo. Oczywiście trzeba być ostrożnym i myśleć, ale chyba też nie ma co się przygotowywać jak do wyprawy polarnej i panikować, co też złego się może wydarzyć. No chyba że ktoś ma wybitnie nadpobudliwego konia albo jeździ w teren raz na kilka miesięcy. Wtedy panika uzasadniona. 
jeżdżę głównie w tereny i głównie sama, choć konia mam dość płochliwego i mało "relaksującego", ale staram się, żeby teren był własnie DLA KONIA  relaksem. Więc: jeżdżę głownie na luźnej wodzy, także kłusem, czasem galopem, jesli mogę sobie pozwolić ( a w samotności pozwolic sobie łatwiej), duzo do konia gadam 😉, czasem robię małe postoiki na skubanie trawy (dla konia oczywiście 😉), przy wielkich strachach zsiadam i pokazuję, jakoś jednak wolę zsiąść, zsiadam tez przy przejeździe przez autostradę kładką i konia przeprowadzam, w ogole omijam utwardzane drogi i osiedla wszelkiego rodzaju, wolę "nurzać się w zieloności" lasów. nie wożę ze sobą apteczki ani komórki, mało to wychowawcze może, ale to ma byc zwykły teren, nie wyprawa w kosmos, zwłaszcza, ze przy upadku i utracie przytomności (tfu, tfu) to kto niby zadzwoni z tej mojej komórki? albo jak powiem, gdzie mają mnie znleźć? Pod tym duzym drzewem? Bardziej sensowne jest dla mnie powiadomienie: jadę na dwie godziny, w te i te rejony. Tylko wiadomo,  że wtedy trzymam się trasy i terminu 🙂. staram sie pokazywac koniowi różne tereny: górki, brody, drogi piaszczyste, drogi kamieniste, trawiaste, czasem sobie cos hopniemy... czasem przjedziemy obok mokradła, czasem pojedziemy konnym szlakiem, żeby koń spotkał trochę ludzi 😉. tempo dostosowuję  do stanu swojego i konia, oraz trochę mniej do pogody. wiadomo, że przy ślizgawicy nie wyjeźdżam w ogóle, bo to kuszenie losu, ale już galopik po kopnym śniegu to jest coś 🙂. Nie wyjeźdżam kiedy zbiera sie na burzę... (chyba, że jeszcze nie zbierają się chmury, a ja na krótko). ogolnie nie traktuję wyjazdu w teren jak cudu jakiegoś i wyprawy do Konga. staram sie cieszyć wyjazdem i mieć zawsze cuksy dla konia w kieszeni (żeby nagrodzić jak przejdzie obok stracha chociażby)
ja się zgodze z pkt 13 , wyżej, rozmowa bardzo uspokaja ale prowadzący musi być czujny i myśleć za konia swojego i drugiego.Poza tym zawsze dostosowujemy poziom jazdy do jeźdzca najsłabszego bez względu na to kto jedzie, konie mamy odważne ;-) 🏇
No właśnie tak czytam i czytam, jakby o conajmniej dwudniowej wyprawie. Ja w tereny jeżdżę codziennie,sama, bez ceregieli, tylko telefon w kieszeń i na trening!
Oczywiście, trzeba mieć oczy dookoła głowy i łeb na karku.
Marzą mi się piaszczyste dukty do galopów, ale jest jak jest i trenować muszę na kamieniach  🤔.
Mnie uczono, że należy często zmieniać nogę, na którą anglezujemy w kłusie, żeby konia nie przeciążyć na którąś ze stron. Na ujeżdżalni obieramy dany kierunek - lewo czy prawo - w terenie więcej jest prostych, nie jeździmy w kółko.  😉
Ja swoją drogą dawno nie byłam w terenie, ale jak jeździłam to koniecznie w kasku i z telefonem. Telefon w moim przypadku na szczęście nigdy nie miał okazji sprawdzić się jako narzędzie wezwania ratunku (odpukać), ale zgrywałam na niego mapkę Kampinosu i w razie wątpliwości w nią patrzyłam. Komórka jest mała i cicha, można schować do kieszeni czy saszetki, więc nie trzeba targać mapy, która może konia wystraszyć, zwłaszcza jak strasznie szeleści.  🙂
Co do KPN... no drażni mnie, że nie ma tych ścieżek konnych. Dyrekcja parku po łaskawym skontaktowaniu się udostępnia jakieś tam dróżki za opłatą... 20-30 zł za dobę  🤔wirek: Oczywiście wszyscy okoliczni terenowcy, których znam, nie stosują się do tego i wjeżdżają za darmo, ja też tak robiłam. Najczęściej wszyscy jeżdżą po szlakach pieszych.
Kolejna zasada, którą warto znać (może się powtarzam): po podłożu zbyt kopnym jeździmy tylko stępem, znam przypadek gdzie w piachu głębokim na 10 cm pewien pan galopował, odbiło się to na ścięgnach konia. Na jakieś bagna czy inny mega grząski teren (a takich u nas w KPN nie brakuje) nie polecam wchodzić, chyba że się go zna i wie, że się zbytnio nie zapada, albo jest poprowadzona nad tym kładka/mostek.
No i zawsze ubieramy siebie i konia w jak najwygodniejsze rzeczy, tak żeby po długiej podróży nic nie poobcierało, poodparzało itp. Odradzam jazdę w podwiniętych nogawkach bryczesów (nie daj Boże w krótkich spodenkach) i w jakimś krótkim obuwiu. Ani to wygodne, ani praktyczne. Może i w lecie chłodniej, no ale co z tego? Osobiście wolę się pogotować w sztylpach czy oficerkach i mieć ten komfort.
Mimo wszystkich tych zasad bezpieczeństwa, zgadzam się z izydorex, teren to tylko teren, czy to relaksacyjny wypad do lasu czy trening kondycyjny, należy pamiętać że tak jak cała jazda konna ma sprawiać przyjemność, a nie ma być nieustannym stresem czy coś się przypadkiem nie stanie. Jasne, trzeba być ostrożnym, ale i bez przesady.
Ogromna prośba do prowadzących tereny z początkującymi - powstrzymajcie się od "chojrakowania" i "rzucania na głęboką wodę". Znam kilka osób, które po swoim pierwszym terenie ("gratulacje" dla instruktora  :ukłon🙂 - nigdy więcej nie wsiadły na konia.

Jeśli ktoś posiada kamizelkę (ochronną) - co to szkodzi założyć nawet na stęp? Kamizelka w terenie przeszkadza minimalnie, a rozstać się z koniem/wywrócić zawsze, niestety, można, podeptanie jest bardzo bolesne (nie licząc takich "przyjemności" jak wzywanie karetki głęboko w las). To następna kwestia - kontuzjowani w terenie jeźdźcy często o własnych siłach (na koniu?) wracają do stajni. Czy tak powinno być?

Nie od rzeczy też, jeśli ktoś ma telefon z GPS wgrać sobie mapę topograficzną. Zadziwiające, jak czasami nawet doświadczeni "wędrowcy", w miarę znanym terenie - potrafią się zagubić, wystarczy czasem, że się człowiek zamyśli - i oo... gdzie my jesteśmy? Albo trzeba improwizować (daleki) objazd 🙁

Hmm... jeśli 10 cm piachu to "kopny piach" - że ścięgna się sypią, to czegoś nie rozumiem 🙁
halo podałam te 10 cm tak orientacyjnie, może tam było więcej, może mniej, ale w każdym razie koń się zapadał i zakopywał.
Jeszcze nawiążę do tego:
[quote author=ozzy_bb link=topic=66100.msg1117581#msg1117581 date=1314776431]
- jeżeli jedziemy po chodniku, ścieżką spacerową czy gdziekolwiek gdzie spacerują czasami ludzie i nasz koń zostawi po sobie pamiątkę to SPRZĄTAMY PO KONIU!
[/quote]
Jak to zrobić, zwłaszcza kiedy jesteśmy daleko od stajni? Jakoś trudno mi wyobrazić sobie jeżdżenie terenów z łopatą czy "gównotaczką" w ręku, na wypadek gdyby koń nagle się załatwił.
Na jakieś dalsze wypady proponuję zabierać hustę trójkątną  🤣 szczególnie latem gdy nie ma się na sobie nawet bluzy żeby rękę -złamaną, wybitą zabezpieczyć... tak z własnego doświadczenia...
Taki pomysł: dość szeroki, cienki, mocny,długi (bawełniany)... szalik na szyi (albo spora chusta właśnie)? Dobrze przypięty. Wielofunkcyjny: chroni szyję przed podrapaniem, może służyć za bandaż/chustę, można nim coś związać, albo - poprowadzić konia.

Dwie wodze spięte razem mogą służyć za uwiąz/linkę w sytuacjach awaryjnych.
Ja sobie jeszcze włączam muzykę z telefonu, czasem nawet dość głośno. Mam płochliwego konia a dzięki temu nie skupia się on na żadnych szmerach itd 😉
Kłus i galop w półsiadzie - wygodniej i lżej (przynajmniej góry i pogórze)
Jeżeli dużo galopu - zmieniać nogi
halo, taki szalik to akurat moze byc niebezpieczny, mozna zaczepic np o galaz i zadziezgnac.
muzyke tez wlaczam, tak po wiesniacku troche, bo z glosnika, ale na sluchawkach sie boje, ze czegos nie uslysze.
halo, taki szalik to akurat moze byc niebezpieczny, mozna zaczepic np o galaz i zadziezgnac.


Casus Isadora D. ?  😉
Co od osób spotykanych w terenie (piesi, rowerzyści):
1/ mówię dzień dobry a oni zwykle z dużą sympatią przyglądają się koniowi; często łapią aparaty i robią nam zdjęcia
2/ jeśli idzie z nimi pies to zwalniam aby dać im czas złapać psiaka zanim zacznie nas obszekiwać i skakać od zadu (jak nie zdążą to zdarza się, że musze trochę pokręcić koniem aby zawsze ustawić go do obskakującego go psiaka frontem)
3/ jeśli idzie grupa ludzi/rowerzystów i chce mi zejść na bok (choć nie musi ale ludzie nawet na szerszych ścieżkach to robią) to proszę aby zeszli wszyscy na jedną stronę (od czasu kiedy w lesie 2 starsze panie zeszły jedna na jedną, druga na druga stronę drogi a koń jakoś nagle się jednej wystraszył i z całym impetem odskoczył na druga stronę niemal taranując biedną kobietę)
4/ staram się pamiętać, że ludzie są nieobliczalni, przykładowo:
- mijaliśmy kiedyś grupkę pań na spacerze, jedna z nich nagle serdecznie poklepała konia po zadzie
- rowerzystom zdaża się namiętnie wjeżdżać koniowi w zad zanim nas wyprzedzą

Co do innych zasad w terenie (a jeżdżę często, prawie zawsze sama ale niemal zawsze z psem):
1/ bez komórki i bez kasku nigdy nawet nie wsiadam na konia
2/ jeżdżę w każdą pogodę za wyjątkiem sytuacji kiedy zimą mocno zmarżnięta ziemia jest pokryta lodem
3/ jak ktoś sie mnie czepia, że jadę konno (sporadycznie ale się zdarza) to nie odpowiadam (zdarzyło się, ze kiedyś w lesie jaki facet zaczął mnie gonic i ciskac za mną kawałami gałęzi; na szczęście nie trafił ani mnie ani konia; koń to olał bo myślał, że znowu ktoś mu rzuca patyczki psu a pies to też olał bo jest dobrze wychowany)
halo podałam te 10 cm tak orientacyjnie, może tam było więcej, może mniej, ale w każdym razie koń się zapadał i zakopywał.
Jeszcze nawiążę do tego:
[quote author=ozzy_bb link=topic=66100.msg1117581#msg1117581 date=1314776431]
- jeżeli jedziemy po chodniku, ścieżką spacerową czy gdziekolwiek gdzie spacerują czasami ludzie i nasz koń zostawi po sobie pamiątkę to SPRZĄTAMY PO KONIU!

Jak to zrobić, zwłaszcza kiedy jesteśmy daleko od stajni? Jakoś trudno mi wyobrazić sobie jeżdżenie terenów z łopatą czy "gównotaczką" w ręku, na wypadek gdyby koń nagle się załatwił.
[/quote]
Nie ale jeżeli załatwia się na środku chodnika po którym ludzie spacerują z wózkami, rodzinami, psami, rolkami i czym tam chcą to jedyna słuszna metoda "bucik i na bok". Niestety. Nie każdy lubi taką niespodziankę w czasie niedzielnego spaceru. Mówię oczywiście o uczęszczanych traktach a nie o polnej dróżce gdzie tylko raz na miesiąc idzie sobie jakiś człek bo się przypadkiem zapuścił  😉
Anderia, ja raz pożyczyłam łopatę od pana z sąsiadującego z kupą ogródka i sprzątnęłam na pobocze 😉 Od tego czasu ludzie są wobec naszych koni dużo życzliwsi i wszystkim jest przyjemniej 🙂
[quote author=Livia link=topic=66100.msg1118406#msg1118406 date=1314820062]
Anderia, ja raz pożyczyłam łopatę od pana z sąsiadującego z kupą ogródka i sprzątnęłam na pobocze 😉 Od tego czasu ludzie są wobec naszych koni dużo życzliwsi i wszystkim jest przyjemniej 🙂
O właśnie tak! chodzi mi o to że jak widzą chociażby starania utrzymania porządku to już jest milej i atmosfera w najbliższej okolicy jest czysta - dosłownie i w przenośni  🤣
Casus Isadora D. ?  😉

w wersji mniej luksusowej 😉
tak, ludzie czasem przesadnie milo reaguja, ale zawsze staram sie uklonic. czasem troche bez sensu bo ktos na przyklad wylacza quada czy motor, ja dziekuje, mijam go, a ta osoba odpala maszyne i kon dopiero tego sie ploszy 😉 ale bywaja ludzie niemili, bezmyslni, czy wrecz zlosliwi. czesto kierowcy. jade poboczem a mijaja mnie bardzo blisko, wcale nie zwalniajac. nie maja swiadomosci, ze kon moze odskoczyc? chyba nie...
Z kierowcami w ogóle jest wesoło! Moimi ulubieńcami są ci, którzy na widok koni zaczynają trąbić chcąc się przywitać. Sądzę, że nie chcą źle, że nawet nie zdają sobie sprawy z tego co może się wydarzyć, ale mimo wszystko strasznie to wkurza. Często spotykam też takich, którzy nie dość, że nie zwalniają, to jeszcze przyspieszają przejeżdżając obok koni, tych to już zupełnie nie jestem w stanie zrozumieć i najzwyczajniej się ich boję.
- rowerzystom zdaża się namiętnie wjeżdżać koniowi w zad zanim nas wyprzedzą


o tak! już kilka razy myślałam, że mnie szlag trafi gdy mimo ostrzeżeń /że koń się boi rowerów, że może kopnąć/ osoba przejeżdżała rowerem przy samym zadzie... innym razem w ramach oswajania konia z terenem zabudowanym jechałam asfaltem kilka km przy czym może połowę drogi towarzyszył nam jakiś dzieciak na rowerze co chwilę nas wyprzedzając po czym zawracał mijał nas z naprzeciwka i tak w kółko...

co do miłych sytuacji - ostatnio wracając z oddalonej o około 40km stajni do siebie złapała mnie pod koniec trasy burza, deszcz 'zakończył' rolnikom pracę tego dnia więc wszyscy niemal na 'hurra' zjeżdżali z pól w tym dwa kombajny które wyjechały nam zza zakrętu z naprzeciwka 🙂 Borys co prawda uchem nie ruszył ale pan na kombajnie bardzo grzecznie ustąpił drogi ile tylko mógł /aż się przestraszyłam że mu chodnika zbraknie i przestawi komuś ogrodzenie xD/

czesto kierowcy. jade poboczem a mijaja mnie bardzo blisko, wcale nie zwalniajac. nie maja swiadomosci, ze kon moze odskoczyc? chyba nie...


Dlatego ja jak jadę poboczem, a zauważę samochód z tyłu to wjeżdżam na jezdnię na środek pasa, żeby zmusić do wyprzedzenia lewym pasem. Widząc, że jadę poboczem to czasem nawet nie zjadą do środka... Zawsze przy tym przechodzę do stępa. A jak jest dużo potencjalnych strachów na poboczu to się zatrzymuję na chwilę i czekam aż wyprzedzi.

Ostatnio zdarzyło mi się, że kierowca jadący z naprzeciwka zjechał na pobocze, zatrzymał się i poczekał aż go minę. Mimo, że koń szedł grzecznie poboczem, stępem 🙂
Racja z tym szalikiem 🙂 (chociaż myślałam o dobrze przypiętym i schowanym - coś jak w XVIII/XIX wieku jeździli) - przedmioty mają swoją złośliwość  😀iabeł: Nie - sama tak nie jeździłam  🙂 A szarfa w pasie? (kombinuję, bo uwiąz bardzo niewygodny, a chustę trójkątną - jak wozić?). No i rozmarzyłam się troszeczkę - przystojny facet w czarnych portkach, biała koszula, szkarłatna szarfa... mmm...
halo najprościej to chyba czaprak z kieszeniami. I po problemie.
nagana, ale wiesz - ten czaprak wydaje mi się dobrą ideą na dłuższe, spokojne wędrówki. Nie wiem, jakby zachował się "mój" gdyby coś zaczęło obijać mu boki w ostrym galopie  🤔
Jest jedna rzecz, którą ZAWSZE starałam się zabierać w teren. Lusterko. Takie małe, kosmetyczne.
Bo tych razy kiedy walczyłam z muchą czy paprochem w oku nie da się zapomnieć.

Miałam siodło, które po jednej stronie miało kółeczka do troczenia. Po drugiej nie miało nic. Do tych kółeczek miałam przytroczone na stałe etui od aparatu fotograficznego. A w etui miałam aparat + małe lusterko.

Innych rzeczy w teren nie brałam i żadnych innych przygotowań nigdy nie czyniłam.
Aha...i oczywiści komórka w kieszeni.
nagana, ale wiesz - ten czaprak wydaje mi się dobrą ideą na dłuższe, spokojne wędrówki. Nie wiem, jakby zachował się "mój" gdyby coś zaczęło obijać mu boki w ostrym galopie  🤔


Zależy co i jak zapakujesz. Jak chustę trójkątną czy kantar z uwiązem to nic się nie obija. Chociaz z drugiej strony na pewno znajdzie się koń, któremu coś nie będzie pasowało. Ja się nie spotkałam.

Na krótkie tereny tak to ja nic nie zabieram, oprócz telefonu w kieszeni. Odpukać nigdy mi się nic nie urwało, ani nie musiałam korzystać z pierwszej pomocy. Wychodzę z założenia, że jak jadę na krótko to tym sammym nie oddalam się za bardzo od stajni (do kilku kilometrów) i tym samym od jakiejś cywilizacji. I w razie czego dam sobie radę.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się