...zastanówmy się, dlaczego ktoś decyduje sie na starty tylko w ujeżdżeniu...zastanówmy się jakie predyspozycje mentalne ma osoba, która wsiada na konia i rezygnuje ze swietnej zabawy, jaka jest galop w tempie większym niz 300, na rzecz deptania kapusty. dlaczego ktoś dokonuje takiego wyboru, co go determinuje...albo co go ogranicza, że moze tylko bawic sie w czworoboki. drugi aspekt to konie...moze to kwestia temperamentu, ale dla mnie przemoc psychiczna jest o wiele bardziej dotkliwa dla konia, niż gwałt fizyczny...może sprawdźcie sobie średnią wieku koni startujących w poszczególnych dyscyplinach na IO i zastanówcie się dlaczego jest tak, a nie inaczej...jak zwierzakowi jest dobrze, to raczej może pracować dłużej 😎
Skakałam kiedyś, ale skoki mnie znudziły 😉 Nie, to nie są omamy wzrokowe - naprawdę są dresiarze, którzy zrezygnowali ze skoków nie dlatego, że mają cykora, ale dlatego, że ujeżdżenie jest ciekawsze. Ja mam taką interesującą cechę charakteru (zaczynając już analizy grup sportowych 😀 ), że nie daję rady z żadnym innym sportem poza jeździectwem, ponieważ bardzo szybko się nudzę, o ile nie jestem cały czas bombardowana bodźcami, z którymi muszę coś zrobić 😉 W ujeżdżeniu nieustannie coś trzeba czuć, zinterpretować, zdecydować czy się zareaguje, czy zostawia itd. To bardzo intelektualny sport, również dlatego że wymaga chłodnej głowy. A skoki, jak skoki. Kiedy skaczesz, to rzeczywiście coś się dzieje, jest pęd powietrza, ale też niewiele robisz, poza obieraniem trasy. Natomiast jazda po płaskim skoczków, to jedna wielka ściema, a nie żadne ujeżdżanie się - skoczkowie, których mogłabym cenić za pracę po płaskim, spokojnie zmieściliby się na palcach jednej ręki pracownika tartaku 😉
Z drugiej strony musiałabym rżnąć głupa, żeby powiedzieć, że nie rozumiem, o co wrotkowi chodzi. Rozumiem aż za dobrze. Trzeba to sobie powiedzieć wprost - nasze ujeżdżenie w Polsce jest na fatalnym poziomie. Tak naprawdę wie, co robi i dlaczego, tylko garstka ujeżdżeniowców, a reszta nadrabia braki nadęciem i wpierd*lem. Wcale się nie dziwię, że ludzie tacy jak wrotki odbierają go w ten sposób. Czasem widzi się na własne oczy takie rzeczy, że - gdyby mi ktoś o nich opowiedział - w życiu bym nie uwierzyła że ludzie mogą być takimi potworami. Wspomnę chociażby o takim jednym polskim zawodniku na świeczniku, który wykończył psychicznie jednego ze swoich koni tak bardzo, że przy wsiadaniu zwierzę w buncie kładło się na ziemię i nie wstawało, nawet złojone batem. Albo inny zawodnik, z którym trudno jeździć na jednym placu jak "trenuje", bo łomocze batem tak bardzo swoje konie, że wszystkie inne na sam dźwięk wyjeżdżają swoim jeźdźcom spod tyłków.
Wśród skoczków też widziałam bardzo ciekawe sytuacje. Na przykład stajnia skokowa, trenerem jest zawodnik poziomu ogólnopolskiego, połowa koni w jego treningu ma łyse placki od ostróg. Można opowiadać bez końca o ludzkim okrucieństwie. Jednak - tu znowu się zgodzę z wrotkiem - znęcanie się ujeżdżeniowców jest dla koni dużo dotkliwsze (o czym już wcześniej zresztą pisałam). Jak skoczek swojego konia wyłomocze, to chociaż pozwala mu spod siebie uciec, poszarpie się z koniem, ale da mu się wylamić i pousztywniać. A dresiarze-sadyści nie: koń z jednej strony jest sprany, a z drugiej trzymany za mordę żeby nawet nie myślał o ucieczce. Albo dostaje plombę w zęby, a gdyby miał czelność podnieść głowę, to kara zostanie powtórzona, bo cham i prostak śmiał wyjść z ustawienia. To generuje tak potworne napięcie w tych zwierzakach, że nie dziwię się, że aż tak duża część z nich dostaje kociokwiku albo wrzodów.
Dlaczego mimo to jeżdżę ujeżdżenie? Bo - mimo że tak powszechne - zachowania sadystyczne w tym sporcie nie tylko nie są konieczne, ale wręcz są szkodliwe; dla zwierzęcia i dla samej jakości ujeżdżenia tego konia. Chamstwo zawsze się mści tym, jak koń chodzi; a ponieważ nie jeżdżę na zawody, to pozwoliłam sobie nie zwracać uwagi na zdanie jaśnie panów trenerów, którzy sędziują te biedne zwierzęta po ujeżdżeniowej tresurze i jeszcze dają niektórym z nich wygrywać. Po drugie; widziałam nieco ujeżdżeniowych praktyk zza Odry i wtedy naprawdę można uwierzyć, że to koński balet i tworzenie niesamowitej więzi z koniem, a nie bawienie się w sado-maso. I na pewno nie ma wtedy wątpliwości, jaką dyscyplinę powinno się wybrać 😉
A skoki, jak skoki. Kiedy skaczesz, to rzeczywiście coś się dzieje, jest pęd powietrza, ale też niewiele robisz, poza obieraniem trasy.
Busch prosze Cie...przeczytaj jeszcze raz to, co napisalas i zastanow sie, czy aby na pewno tak jest 😵 to, ze przejechanie parkuru wydaje sie z boku tak proste jest podobne do tego, co widzisz na zawodach na czworoboku...ot, siedza sobie i nic nie robia to tak jak ja bym napisala: ujezdzenie jak ujezdzenie, jest ladnie i elegancko, ale tez niewiele robisz, poza jezdzeniem od literki do literki 😁
moja racja jest mojsza, niż twojsza, dlatego wlasnie moja racja jest najmojsza!
bush dla odmiany ja zrobilam w druga strone. od najmniejszego dziecka bawilo mnie ujezdzenie z eurosportu i jak w koncu ublagalam jakies jezdziectwo na rodzicach to trafilam pod skrzydla bardzo fajnej trenerki i zawodniczki ujezdzeniowej. jezdzilam i tluklam te kapuste i kazdy ruch, rozluznienie czy zgiecie mnie cieszylo. w tak zwanym miedzy czasie ktos mi postawil dragi i sie zaczela fascynacja adrenalina, wysokoscia i dynamika bo to mojemu charakterowi zdecydowanie bardziej pasowalo. zycie sie poukladalo tak, ze dostalam do jazdy konia na poziomie uj i skokow mniej wiecej N i byl fundusz i dobrzy trenerzy zeby ciagnac i uj i skoki. no i byl momen jak stanelam okrakiem na barykadzie z koniem szlifujacym sw Jurka i koniem zaczynajacym chodzic mala runde, ale ani jedno ani drugie nie gralo tak jakby mozna bylo tego oczekiwac. finalnie kon zostal sprzedany.
losy potoczyly sie tak, ze mam innego konie do jazdy i sa to same skoczki. w koncu jezdze z trenerem, ktory nauczyl mnie <cytujac wrotka > ze liczy sie ujezdzenie, ujezdzenie i nie mylic z dresac. konie skoczki pracuja przede wszystkim po plaskim, a skoki to wisienka tylko w koncu trafil sie ktos kto pokazal, ze konia skokowego jezdzi sie inaczej. one nie sa gorzej ujezdzone sa ujezdzone po prostu inaczej, inne rzeczy sa wazniejsze, do czego innego wykorzystuje sie cwiczenia.
nie wyobrazam sobie jechc parkuru wpartym, sztywnym koniem bez rownowagi. i zdecydowanie skoki sa bardziej interaktywne aczkolwiek w inny sposob.
co nie zmienia faktu, ze sie pod bush prawie w calosci 😉 podpisuje.
bush tak mi przyszło do głowy... Czy na sytuacje, które opisałaś nikt nie reaguje? Mam na myśli przemoc wobec koni. Ja wiem, że to łatwo powiedzieć, a czołowemu zawodnikowi trudno się przeciwstawić. Mimo wszystko nie mogę uwierzyć, że ludzie (koniarze!) stoją i patrzą na to obojętnie.
Osobiście przeżyłam też kilka chwil, o których wolałabym zapomnieć, ale nigdy tak przepełnionych przemocą jak ty opisałaś. Z resztą każda z tych sytuacji została przez kogoś zażegnana.
A skoki, jak skoki. Kiedy skaczesz, to rzeczywiście coś się dzieje, jest pęd powietrza, ale też niewiele robisz, poza obieraniem trasy.
Busch prosze Cie...przeczytaj jeszcze raz to, co napisalas i zastanow sie, czy aby na pewno tak jest 😵 to, ze przejechanie parkuru wydaje sie z boku tak proste jest podobne do tego, co widzisz na zawodach na czworoboku...ot, siedza sobie i nic nie robia to tak jak ja bym napisala: ujezdzenie jak ujezdzenie, jest ladnie i elegancko, ale tez niewiele robisz, poza jezdzeniem od literki do literki 😁 [/quote]
Przeczytałaś tę część, w której napisałam, że jeździłam skokowo? Kiedyś nawet startowałam w skokowych zawodach, namiętnie wygrywając L klasy w zawodach regionalnych i P klasy w zawodach towarzyskich (bo na regionalnych na szczęście nie było takiego idioty, żeby mi dał zrobić licencję). Na treningach skakałam parkury po 110-120 cm, a nawet kiedyś jakiś szaleniec ustawił mi potęgę skoku i ze swoim Buschem pokonałam przeszkody o 140-145cm. Poziom mojego jeździectwa był wtedy tak niesamowicie żenujący, że nie byłam w stanie nawet wyczuć, że mój koń krzyżuje i nie kumałam za bardzo, o co chodzi z tym całym zganaszowaniem. A mimo to pykałam parkury takie, jakie mi ustawiono, a ponieważ trafiłam kilka razy na treningi z trenerami o dość luźnym kręgosłupie moralnym, to nawet czasem było trudno i wysoko. Żeby było weselej, to Busch, zanim stał się mój, spędził całe swoje życie, wożąc początkujących adeptów jeździectwa głównie stępem i kłusem. Ja byłam pierwszą osobą, która na nim zaczęła cokolwiek skakać, a mimo to jakoś sobie razem jako para dawaliśmy radę.
Potem był Walor, ta sama historia - tym razem naskakiwałam czterolatka, sama jeżdżąc fotelowo i prezentując ogólną biedę jeździecką, znowu po prostu sobie skakaliśmy to, co nam ustawiono. Dużo później trafiła się Gniada, nadal dzielnie jeździłam w siodle wszechstronnym bo przecież ja skaczę. Najpierw była opcja że Gniadul za młody, przecież trzylatka nie będę skakać. Potem już miała cztery, ale przecież najpierw musiałam ją ogarnąć. Potem mi się nie chciało, potem stwierdziłam że mam za słabe przejścia kłus-galop na skoki, aż w końcu przestałam się oszukiwać i przyznałam, że przeszkody to mi są do jeździectwa potrzebne, jak rybie rower 😉 W ujeżdżeniu uwielbiam: jezdzilam i tluklam te kapuste i kazdy ruch, rozluznienie czy zgiecie mnie cieszylo. W skokach jest adrenalina (noo, dla kogo jak dla kogo, ja tam mam braki instynktu samozachowawczego, więc z adrenaliną też ciężko 😉 ), ale za to w ujeżdżeniu jest to niepowtarzalne uczucie kiedy coś ci wyjdzie dobrze, a Ty poczujesz, że to było dobre. To tak, jak zostać natychmiast nagrodzonym pucharem narodów za dobrze wykonaną robotę - nagle po prostu czujesz w tyłku, że to jest twoje miejsce na ziemi. A to tylko koń zrobił dobrą łopatkę, czy dobrym kłusem przeszedł krótką ścianę 😉 Takich nagród podczas jazdy ujeżdżeniowej jest cały szereg, a w skokach masz to samo jak pokonasz dobrze parkur (ja miałam przynajmniej) - a ile razy można parkur przejechać, jeszcze do tego dobrze? Coś czuję, że dużo mniej razy, niż ujeżdżeniowiec coś zrobi dobrze. Zwłaszcza, że można mieć dobre uczucie nawet w głupim kłusie po obwodzie ujeżdżalni - no chyba że jesteś skoczkiem, wtedy uczucia oczywiście nie będzie, bo od skoczka nie wymaga się takiego zgięcia, rozluźnienia itd.
bush tak mi przyszło do głowy... Czy na sytuacje, które opisałaś nikt nie reaguje? Mam na myśli przemoc wobec koni. Ja wiem, że to łatwo powiedzieć, a czołowemu zawodnikowi trudno się przeciwstawić. Mimo wszystko nie mogę uwierzyć, że ludzie (koniarze!) stoją i patrzą na to obojętnie.
Osobiście przeżyłam też kilka chwil, o których wolałabym zapomnieć, ale nigdy tak przepełnionych przemocą jak ty opisałaś. Z resztą każda z tych sytuacji została przez kogoś zażegnana.
Ja jestem tylko leśnym dzikusem, który jeździ konie użyczone mu przez innych 😉 Naprawdę uważasz, że osiągnę cokolwiek - poza wymierzoną we mnie nienawiścią - jeśli zwrócę uwagę Panu/Pani Zawodnik? 😉
instynkt samozachowawczy to uczucie podswiadomego strachu przed konsekwencjami, a przyslowiowa "adrenalina" to zbior wielu reakcji organizmu na stawiane zdanie. mi przed parkurem mimo braku strachu lataja rece jak glupie, bledne i seplenie. 😂 co wcale nie znaczy, ze sie boje czy nie wyjade na parkur. blagam ja przed czworobokiem (chociaz bez bicia sie przyznaje, ze startowalam wylacznie poza konkursem w klasie wyzszej jak P) tez czulam kopa adrenaliny i czulam jak mi w zylach "podniecenie" krazy. 😉
i tu wychodzi to, ze skakac to Cie bush nikt nigdy dobrze nie nauczyl. oczywiscie no offence, ale mnie cieszy rownie jak ujezdzeniowca np to, ze kon nie stracil rytmu i rozlunienia do drazka, ze mam pelna kontrole w dodaniach skroceniach, ze nie trace rozluznienia i rytmu mimo rosnacych wysokosci i emocji konia, ze moge zatrzymac przed/po skoku i tak moge wymieniac i wymieniac. to jest kwestia cieszenia sie z malych rzeczy i dostrzegania ich istoty dla wiekszej sprawy. jak ktos nie umie sie cieszyc z takich blahostek jak glupie przejscie w rownowadze to nigdy nie bedzie ani dobrym skoczkiem, ani dresiazem 😉
dlatego probuje Ci uswiadomic, ze podobnie jak w ujezdzeniu dazy sie do perfekcji. najpierw cieszysz sie, ze wyjdzie ci jeden dobry skok w calym przejezdzie, potem dwa, potem trzy. masz uczucie zdobycia tytulu mistrza swiata, kiedy uda ci sie przejechac caly parkur tak jak chcialas, lekkim koniem, czulym na pomoce, w tempie jakie ty dyktujesz. myslisz, ze fajnie jechac koniem uwalonym, nie reagujacym na nic, bez kontroli i do tego skakac przeszkody? a niby tylko sie trase wybiera 😉 jak masz nieujezdzonego skoczka w domu, to tym bardziej nie ujedziesz nim na zawodach, kiedy dochodzi stres i adrenalina i niemoznosc zaczecia przejazdu na parkurze od poczatku 😉
busch Tak myślałam... Mimo wszystko strasznie mnie to boli. Ja wiem, że zapewne nic bym nie zdziałała. Ale milcząc dajemy przyzwolenie na takie praktyki. Ja tam naiwnie wierzę, że zaczyna się od jednostki. Ktoś musi się zbuntować, żeby za nim poszedł tłum. Ale rozumiem, bo nie mogę dać 100 % gwarancji, że bym nie stchórzyła.
The major points of abuse in so-called dressage are:
Riding unbalanced and uncollected horses in extremely limited spaces (dressage rings). Unbalanced + Limited Space = Navicular related lameness. Forcing (driving - pushing) the horses to perform the requested tasks. Unnecessary use of severe riding aids (spurs, curb bits (chains), whips), which in reality are the remnants of the military use of horses and are out of date in this day and age. Working the horses on too hard surfaces. (see most TB racetracks for sufficient depth of riding surface). Hard Surface + Limited Space = Navicular related lameness. Too much training by most folks in the limited riding spaces. Too many unqualified teachers and trainers. Too many people trying to do what they do not understand and are not capable of doing. The use of unsuitable horses for dressage/riding e.g. coldblooded horses or too heavy and/or too tall warmbloods.
Smutne, ale prawdziwe.
Ale przecież nie przestanę jeździć ujeżdżenia, bo w tym sporcie dzieje się źle - wręcz przeciwnie. Na razie jestem ujeżdżeniowym zerem (co na pewno się zmieni już niedługo :icon_rolleyes🙂. Ale każdy, kto fascynuje się ujeżdżeniem powinien propagować prawdziwe walory tego sportu. Dzięki temu ta dyscyplina jest jeszcze bardziej pociągająca - mamy pewną misję 😉
EDIT: powtórzenia! (czy ja kiedykolwiek nie zedytuję postu?!)
Ten artykuł przypomina mi pseudonaukowy bełkot fanatyka. Poza tym mam wrażenie, że ten gość nie do końca wie o czym pisze. Głęboki piach ma być najlepszym podłożem??
Przyznam, że do całego artykułu przysiądę dopiero za chwilę (usypiam jeszcze mojego gzuba). Ale podpisy pod zdjęciami o to co wycytowałam wydawało się sensowne. Niedługo się sprostuję, jak mi Franciszek da 😉
Skakałam kiedyś, ale skoki mnie znudziły 😉 Nie, to nie są omamy wzrokowe - naprawdę są dresiarze, którzy zrezygnowali ze skoków nie dlatego, że mają cykora, ale dlatego, że ujeżdżenie jest ciekawsze. Buch jesteś fantastyczna, a jeszcze fantastyczniejsze jest to, że uchowałaś się na tym forum! :kwiatek: ...muszę przyznać, że twój wpis napawa mnie nadzieją...a jak trafię 6 płacąc podatek od naiwności, to masz 10letnie stypendium na trening i starty z dowolnie wybranym trenerem i dyscyplinie! PS tylko jest mały haczyk...nie płacę podatku od naiwności, bo miałem niezłe noty ze statystyki 😉
Hahah, faktycznie artykuł jest nieco fanatyczny niemniej jednak zwraca uwagę na pewne ważne aspekty. Przede wszystkim wadliwość ocen sędziów. Widać też, że nie jest to sprawa tylko i wyłącznie Polski jak zaczęły się pojawiać sugestie. Niemniej jednak dwa zdjęcia, które prezentuje autor to wcale nie tak rzadki widok na czworobokach i to jest przerażające.
nie widzę w tej opinii żadnego ukrytego za ironią żądła, albo naprawdę... go tam nie ma? naprawdę nie ma...pisałem o modalnej pingwinów, a Ty się mieścisz raczej w trzecim odchyleniu standardowym.
A serio to smutne ale Bush ma całkowitą rację (no może poza tym, że skoki to 'obieranie trasy'😉 i lubię Cię kobieto czytać -> no jak powiew świeżego powietrza 👍
Ten "pan" ze stronki ma jeden interesujący pomysł: dyskwalifikację! zawodników za niewłaściwe dobranie stopnia zebrania i balansu do poziomu konkursu w ujeżdżeniu (w tym momencie widzę oczyma wyobraźni pianę na twarzy i zgrzytanie zębami niektórych - i właśnie taka reakcja dużo mówi o współczesnym ujeżdżeniu 🙁). Co do dyscyplin - cóż, przyszło mi kiedyś doprowadzać do "ponownej użytkowości" konia... po karierze WKKW. Objawy - m.in. stanie w boksie z łbem wbitym w kąt i drgawki całego ciała, gdy tylko zbliżał się człowiek; ataki paniki na widok schodków do wsiadania, zupełna odmowa ruchu pod siodłem. Z kolei miałam "zaszczyt" dosiadać jednego (z wiodących wówczas) konia ujeżdżeniowego, oczekującego na korzystną sprzedaż (która doszła do skutku), konia "spod" jeźdźca i trenera, który także na tym forum był bardzo polecany, nieledwie z zachwytami. Jakież było moje zdumienie, gdy okazało się, że nie można wyjechać wolty! w innym miejscu niż środek ściany i narożnik - koń po prostu odmawiał zejścia ze śladu 🙁 A co do "modalnej" jeźdźców (i elit), to ostatnio zostaliśmy obdarowani książkami "Mistrzowie Polski". Oba egzemplarze... powędrowały "w świat". Dlaczego? Bo są granice niezgodności tego, co się głosi na potrzeby takich publikacji - a co się praktykuje, ba! co się naprawdę uważa 🙁. Kilka osób wystarczyło, żeby książkę czytało się ze smutkiem 🙁
wrotki: (...) "Modalne typy osobowości zawodników, w poszczególnych jeździeckich dyscyplinach olimpijskich-takie same, czy jednak uwarunkowane wg konkurencji?" (...) Rzeczywiście można by wysnuć jakieś wnioski o jeźdzcach na podstawie uprawianych dyscyplin? Tak trywializując - dresażysta się lęka a wkkwista szaleńczo szuka emocji ?
A skoczek marzy o karierze pilota... Moim zdaniem kategoryzacja wprowadzona przez wrotkiego ma niewiele wspólnego z rzeczywistością - przynejmniej jelsi mówimy o sporcie , nie o zawodach za stodołą...
halo, bardziej mi chodzi o to, że jak coś ma być podstawą do eliminacji z konkursu to powinno być jasno określone co dokładnie powoduje eliminację. A powiedz mi jak opisać jaki stopień zebrania jest odpowiedni do danej klasy? Jak wymiernie określić kiedy koń jeszcze jest wystarczająco zebrany, a kiedy już nie? Wiem, że wprawne oko widzi, kiedy zebranie jest niewystarczające, ale podstawy do eliminacji muszą być bardzo przejrzyście zdefiniowane, inaczej będzie jeden wielki chaos.
Wprawne oko powinno w teorii także widzieć, kiedy zebranie jest przesadne 🙂 I powinno się to uwidaczniać w ocenach - a praktyka teorię ***. Zapewne o to chodziło autorowi pomysłu - "straszak" dyskwalifikacji (bo jeśli - to powinna być dyskwalifikacja a nie eliminacja) może sprawiłby, że jeźdźcy na młodziakach pilnowaliby się sami, żeby nie przeginać. A tak - widziałaś kiedyś arkusz np. z niską notą za użycie pomocy, elementy, ruch - z powodu przesadnych wymagań wobec konia i ruchu niefizjologicznego dla niskiej klasy konkursu? Bo ja nie 🙁 A przepisy ujeżdżenia nie mają żadnych szans być jednoznaczne, same przepisy - o interpretacji nie wspominając. Nie byłby to jedyny zapis - hmm... skrajnie trudny do interpretacji 😀iabeł:
Ależ oczywiście, że wprawne oko wyłapie czy poziom zebrania jest odpowiedni. Ale powiedz mi jak opisać w przepisach jaki to jest odpowiedni poziom zebrania dla danej klasy? Bo jeśli będzie to zupełnie arbitralne to będzie podstawa do różnego rodzaju nadużyć i wypaczeń.
Ależ oczywiście, że wprawne oko wyłapie czy poziom zebrania jest odpowiedni. Ale powiedz mi jak opisać w przepisach jaki to jest odpowiedni poziom zebrania dla danej klasy? Bo jeśli będzie to zupełnie arbitralne to będzie podstawa do różnego rodzaju nadużyć i wypaczeń.
Koniczka, ale sędziowie ujeżdżenia powinni chyba mieć na tyle doświadczenia, uczestniczyć w szkoleniach itp. żeby to "wprawne oko" mieć i umieć ocenić, czy stopień zebrania jest odpowiedni do stopnia wyszkolenia konia? Zresztą właściwie w przepisach są określone wymagania w stosunku do danej klasy:
W sędziowaniu programów klasy L zwracamy uwagę przede wszystkim na: [...] · równowagę, spokój i płynność przejść.
W sędziowaniu programów klasy P zwracamy uwagę przede wszystkim na: · wydłużenie ram i wykroków w kłusie, wydłużenie skoków galopu z jednoczesnym utrzymaniem rytmu chodu, równowagi i prostego konia; [...] · jakość galopu i kłusa, równowagę w przejściach i ich płynność.
W sędziowaniu programów klasy N zwracamy uwagę na: · w łopatce i trawersie: jakość kłusa, kąt osi wzdłużnej konia względem kierunku ruchu, ustawienie i zgięcie, równowagę i zebranie [...] · w kłusie i galopie pośrednim: akceptowanie większego obciążenia zadu – jednocześnie obserwując większą siłę zarówno pchającą, jak i nośną, wynikającą z bardziej akceptowanego trójpunktowego kontaktu. Konsekwencją jest większe tzw. samoniesienie, wymaganie to wyraźnie odbiega od wymagania stawianego w klasie P, w kontrgalopie: jakość (rytm, tempo) chodu, który powinien być tej samej jakości i w takiej samej równowadze; [...]
Klasa N – II (drugi poziom) Wymagania jak wyżej oraz ciąg w kłusie. W ocenie ciągu w kłusie zwracamy szczególną uwagę na: · jakość kłusa (utrzymanie rytmu, elastyczność, tempo); · poprawność i regularność ciągu, ustawienie i zgięcie, równowagę oraz odpowiedni stopień zebrania.
Więc teoretycznie zebranie i samoniesienie powinno być pokazane od klasy N w górę, a w klasach L-P większą uwagę powinno się zwracać na rozluźnienie, równowagę, ruch do przodu, akceptację kontaktu - czyli tak, jak powinno być. Oczywiście teoria nieraz mija się z praktyką i usztywnione, ciasne w szyi konie są wyżej oceniane niż te mające dobrze opanowane podstawy i zebrane zgodnie z poziomem zaawansowania - chyba jedyną radą na to jest większy nacisk na szkolenie sędziów.
halo, Ten "pan" ze stronki ma jeden interesujący pomysł: dyskwalifikację! zawodników za niewłaściwe dobranie stopnia zebrania i balansu do poziomu konkursu w ujeżdżeniu (w tym momencie widzę oczyma wyobraźni pianę na twarzy i zgrzytanie zębami niektórych - i właśnie taka reakcja dużo mówi o współczesnym ujeżdżeniu ).
Pomysł niezły, ale moim zdaniem niekoniecznie trzeba sięgać zaraz po dyskwalifikację, wystarczyłyby niższe noty za przeganaszowane, usztywnione, ciasne w szyi konie. Ale tutaj znowu kłania się wyszkolenie sędziów oraz subiektywność tego sportu, bo niestety niektórzy wydają się lubić takie obrazki 🙁
A ujeżdżenie jako takie - uważam za wspaniały sport. W końcu ideą ujeżdżenia jest jak największa harmonia jeźdźca i konia, wydobycie z konia jego najlepszych cech, atletyzm, perfekcja. Sama kiedyś nie rozumiałam, co ludzie w tym widzą, ale odkąd na treningach udaje mi się uzyskać rozluźnienie, akceptację wędzidła, samoniesienie konia - już wiem, co ludzie w tym widzą 😉 Uważam, że koń w dobrze rozumianym, czyli również humanitarnym treningu ujeżdżeniowym będzie szczęśliwy i zadowolony z pracy. I mimo, że nadal moją główną miłością są skoki, chcę się dalej rozwijać pod tym kątem.
Koniczka, a powiedz mi, jak opisać w przepisach "jakość chodów"? To nie jest arbitralne? Wydaje mi się, podobnie jak bostonce - że obowiązujące przepisy byłyby wystarczające. Kłopot taki, że większość sędziów ich... nie czyta/nie rozumie/ nie "poważa"/nie uważa za istotne/jest przywiązana do dawnych kryteriów/uznaje tylko własne kryteria/boi się oceniać inaczej niż mentor etc. 🙁 Przykład z pewnego szkolenia: z niejakim zaskoczeniem dowiedziałam się, że stęp pośredni wtedy jest dobry, gdy w porównaniu do stępa swobodnego nie występuje skrócenie wykroku. W ogóle. To jak wygląda stęp wyciągnięty? (zważywszy, że coraz mocniej jest preferowany stęp swobodny bez luźnej wodzy). I gdzie znaczenie słowa: pośredni? Czyli - stęp swobodny to krótszy wykrok niż stęp wyciągnięty? Czy jak? Bez złudzeń - jeśli nawet to kogoś zdziwiło, to gębę trzymał na kłódkę (ja też 😡 - trochę się już, w bólach 😕, nauczyłam)
No widzisz, a ja uważam, że powody do eliminacji powinny być dużo precyzyjniej sformułowane, żeby nie było wątpliwości dlaczego. W wypadku pomyłek w przejeździe, długiego oporu konia, krwi w pysku lub widocznej kulawizny nikt nie ma wątpliwości, dlaczego para nie może kontynuować przejazdu. A określ dokładnie granicę kiedy zebranie jest jeszcze wystarczające, a kiedy nie? Tak, wiem, wprawne oko sędziego powinno takie rzeczy odróżniać, i wtej chwili jeśli wprawne oko sędziego coś takiego widzi to ocenia przejazd nisko i tyle. Ale uważam, że podstawa do eliminacji powinna być baaaardzo dokładnie i nie pozostawiając żadnych wątpliwości określona. W tym przypadku takowe sformułowanie uważam za niemożliwe.
Koniczka, oczywiście zasadniczo - racja. Oczywiście - postulat jest wysoce abstrakcyjny. Jednak nadal mylisz eliminację z dyskwalifikacją. Eliminacja - to niespełnienie warunków konkursu, zawodów. Dyskwalifikacja - może być nałożona z różnych przyczyn (dobro konia etc.). Pewnie, że wszystko trzeba starać się możliwie "wymiernie" przedstawić, jednak ostateczne decyzje i tak, i tak są uznaniowe - opierają się na przekonaniach i doświadczeniu. Przypadkowe być nie mogą, bo zawsze! trzeba móc je starannie umotywować. A ocena stopnia zebrania? Sory - jaki to jeździec, trener, sędzia - jeżeli nie umie ocenić stopnia zebrania? Twierdzę, że wszyscy umieją - tylko "wizje" są takie a nie inne, wbrew przepisom często 🙁 W poprzedniej wersji PU był taki uroczy zapis: że zaangażowanie nie może być nadmierne "koń to nie kot". Żałuję, że zniknął, choć z pewnością jego literackość była przesadna.