Właśnie dzisiaj zobaczyłam ogłoszenie na Świecie koni Nagłośnił to Łódzki Związek Jeździecki a dotyczy całej Polski z tego wynika I oczywiście zgłoszenia do 16.08.11 więc na już, może ktoś nie widział:
Ja byłam. Trener, jak można było się spodziewać, rewelacja; większość jeźdźców zadowolona; szkoda tylko, że tak mało ludzi chciało skorzystać, jako widzowie...
Najbardziej doświadczoną osobą była p. Mishlanowa-Podpora, pozostali to młodzi jeźdźcy z Pomorza. Była grupa z Przywidza, która naprawdę fajnie wypadła, był Sopot - tu już było różnie. Doświadczenia i wiedzy trenera nie trzeba przedstawiać, a patrząc z boku - ogromnie ciepły, ale i stanowczy (nawet bardzo), wymagający. Tylko dla mnie, jako dla widza nadal robił super wrażenie; owszem potrafił postawić do pionu (i miał rację), po czym już bez żadnego spięcia przejść spokojnie do omawiania problemu. Od wszystkich oczekiwał wiedzy z zakresu podstaw dyscypliny w małym palcu, czyli ujeżdżalnia na pamięć, pomoce w danym elemencie również - i tu nie było żadnej ulgi, a z tą wiedzą bywało różnie...ale może to zrzucić na karb emocji uczestników. Tak naprawdę słuchając z boku nie mówił niczego nowego, w każdym podręczniku znajdzie się jego uwagi, tylko oczywiście rzeczywistość jest inna. Niestety u większości par, zwracał uwagę na zbyt duże użycie ręki, munsztuka, konie spięte. Jak mantrę powtarzał: dosiad, ciężar ciała, łydki/nogi to główne pomoce, ręka jedynie prowadzi, nie może działać "do tyłu". Sporo koni na "rozgrzewkę" kazał przegalopować galopem pośrednim na długiej ścianie, jeźdźcy w półsiadzie i tu też nie zawsze było różowo...; dopiero, gdy koń ewidentnie zaczynał mocniej pracować przechodził do właściwej fazy treningu. W czasie treningu zależnie od zaawansowania, jak również problemów pary - dużo przejść, praktycznie każdemu na koniec kazał robić przejścia bez użycia wodzy; zaawansowani - max ćwiczeń na prawidłowe ustawienie (łopatki, trawersy, ciągi, kontrgalop, zmiany nogi) i to w takich kombinacjach, że czapki z głów dla jeźdźców, którzy za tym nadążali. Z dobrych rzeczy - ogromnie podobały mu się trzy konie, z czego dwa młode, więc wszystko przed nimi. Znowu powtarzał, żeby tylko ich nie zgasić. Podkreślał walory pracy z ziemi, jak również konieczność wyjazdów w teren czy choć krótkich sesji skokowych, oczywiście na niskich przeszkodach. Po to, żeby prawidłowo zbudować muskulaturę konia. A już bardziej filozoficznie: on zdecydowanie reprezentuje tradycję, dość krytycznie wypowiadał się o tendencjach, które czasem widać w sporcie. Jak określił, że czasem więcej "machania nogami" niż prawdziwego rzetelnego ujeżdżenia; że brak czasem szacunku do konia, jako partnera w sporcie; podkreślał także, że nie przyjmuje podziałów w jeździectwie, może być jedynie jeździectwo/sztuka jeździecka dobre bądź złe. Jedynie bardzo, bardzo żal, że chyba mało osób wiedziało i widzów była garstka.
Matko, to było wspaniale.. a że widzów garstka specjalnie mnie nie dziwi- te kliniki to tajne przez poufne, na próżno szukać o nich informacji w internecie
Tylko, jaki to ma sens?.... To takie plucie na wiatr z mojej strony. Ten trener ma obłożenie min. na półtora roku do przodu, jakoś nie chce mi się wierzyć, że warunkiem są kameralne treningi. Mam wrażenie, że zwykle jest inaczej, ale mogę się mylić. Zresztą cały czas zwracał się do ludzi, którzy obserwowali, można było do oporu zadawać pytania.