Ok, wstawiam Wino z Sardynii płynie strumieniami. Paolo zmywa naczynia, Mario układa córki do snu, a Luca gra na gitarze i wszyscy, pijani, śpiewają z różnym akcentem piosenki Neila Younga. I wtedy Deborah, ta amerykańska feministka psycholożka, odzywa się do mnie cicho: 'Popatrz na tych porządnych Włochów. Zobacz, jak nie wstydzą się okazywać uczuć i jaką miłością otaczają swoje rodziny. Zobacz, z jakim szacunkiem traktują kobiety i dzieci. Nie wierz temu, co czytasz w gazetach, Liz. Ten kraj ma się bardzo dobrze."
Up, to dam podpowiedź: "Mój samolot ląduje w Bombaju około wpół do drugiej w nocy. Jest trzydziesty grudnia. Zabieram bagaż, potem znajduję taksówkę, która powiezie mnie wiele godzin do aśramy ulokowanej w odległej wiosce. Drzemię podczas nocnej jazdy przez Indie, od czasu do czasu budzę się i zerkam przez okno, widzę dziwne, znękane, szczupłe kobiety w sari, posuwające się skrajem drogi z wiązkami drewna opałowego na głowach." Autorka pochodzi z USA, niedawno w Polsce wydano jej kolejną powieść. Ta, z której pochodzą cytaty, opisuje wydarzenia z jej życia.
Książka akurat jest w innym pokoju, więc cytatu nie będzie.... Dla ułatwienia mogę dodać, że niedawno wpisałam cytat autorki do wątku z cytatami, a książka jest o pordróży do trzech miejsc na literę I: Italia, Indie, Indonezja 😉
"Don Rigoberto, zadowolony, uśmiechnął się. 'Srać, wypróżniać się, defektować- synonimy rozkoszy?', pomyślał. owszem, dlaczegóż by nie. pod warunkiem iż czyni się to powoli, w skupieniu, smakując cały mozół, bez najmniejszego pośpiechu, leniwie, pobudzając mięśnie jelita do łagodnego i powściągliwego drżenia. Nie należało napierać, lecz prowadzić, kierować, wytwornie towarzyszyć ześlizgowi oboli ku drzwiom wyjściowym. "
Jako że dostęp do książek mam ograniczony, wrzucę kawałek poezji. Chyba można?
Wszystko, czym była naprawdę ta chwila — pozostało w niej. Nie istnieje w żadnym innym teraz: tamten wieczór i droga na stację, chmury wron nad parkiem, uścisk rąk i tamten tylko wtedy ruszający pociąg. Mało, bardzo mało. Starczy, by wiele lat później w zimnym pustym pokoju zatykać sobie usta pogryzioną pięścią. — Nie krzyczeć: długo, ze znawstwem. Opisać: wieczór, drogę, chmury wron i pociąg, wszystko, co było. Reszta nie istnieje. To tylko pamięć. Tylko moja pamięć, ja, nie do opisania.
To teraz: "Kiedy była małym dzieckiem, nauczono ją, że kradzież jest najgorszą, najpodlejszą rzeczą, jakiej można się dopuścić, nie licząc gwłatu i morderstwa dla pieniędzy. W pewnych okolicznościach nawet zabójstwo nie jest tak nikczemne jak kradzież. To właśnie w sierocińcu, gdzie o wiele łatwiej było o pusty brzuch niż o jakąkolwiek nagrodę, nauczyła się nienawidzić złodziei."
Edit: To może w ramach podpowiedzi: Pudel wyprężył się z pyskiem wsuniętym między przednie łapy i podniósł grzbiet, gotów do ataku. Zaszczekał dwa razy i rzucił się na kość, chwytając ją zębami. Wiadro starało się go od niej odsunąć. Pudel zawarczał na wiadro i usiadł okrakiem na uchwycie, nie wypuszczając z zębów kości. (...). Zlazł z cembrowiny i popiskując pobiegł schodami do góry. Gdzieś w budynku trzasnęły zamykane drzwi. Gorące łzy płynęły z oczu Catherine, spływały po policzkach i kapały na kombinezon, aż utworzyły mokre plamy na piersiach. Uwierzyła teraz, że musi umrzeć."
Ok, to teraz będzie już chyba wiadomo 😉 "Ludzka skóra jest ciężka - liczy 16 do 18 % całej wagi ciała - i śliska. Gdy jest w całości, bardzo niewygodnie się z nią obchodzić. Łatwo ją upuścić, kiedy jest jeszcze wilgotna. Ważny jest również czynnik czasu; skóra kurczy się natychmiast po ściągnięciu, najbardziej u młodych dorosłych osobników, na których jest też najsilniej napięta."
Ale mnie zacmilo, przecież czytałam to parę razy 🤬
"Właśnie czytałem wykład Mao o przewlekłej wojnie z Japonią, wykład, który wygłosił on wiosną 1938 roku w Jenanie, kiedy kolega Li, skończywszy rozmowę telefoniczną w swoim pokoju, odłożył słuchawkę i przyszedł powiedzieć mi, że jutro jedziemy na Wielki Mur. Wielki Mur! Ludzie, żeby go zobaczyć, przyjeżdżają z drugiego krańca ziemi."
"Zerwał się cienki, uparty skowyt skrzypiec, a po nim natrętne zawodzenie basów. Zaczął tańczyć. Jakby wstąpiło w niego opętanie i dzikość. Okręcał się niby szaleniec, krzyczał w zgiełku muzyki, jakby wołając ratunku przed zalewającą go burzą ruchu. Był cały płomieniem, tchnieniem kniei."