"Powiedzenie, że moje finanse nie wyglądały różowo, równałoby się stwierdzeniu, że Żydzi za okupacji byli trochę prześladowani. Żyliśmy z Młodym w permanentnym niedostatku, od jednego zlecenia do drugiego, balansując na linie między nieregularnymi wypłatami i gdyby nie pomoc rodziców, może skończyłabym pod mostem - w głębokiej wodzie, z kawałkiem betonu za pazuchą. -Mama, my jesdeśmy biedni? - spytał kiedyś Młody spod biurka na którym aktualnie robiłam jakąś korektę. -Nie jesteśmy - odparłam zgodnie z prawdą. Pojęcie "biedny" w mojej prywatnej encyklopedii miało całkiem inną definicję niż ta oficjalna. -Ale my nie mamy piniondzóf - ciągnął temat Młody, wówczas w poważnym wieku lat czterech i pół. -Mówi się: pieniędzy - poprawiłam, jednoczesnie wstawiając brakujący przecinek. -Nie mamy piniędzy - zgodził się Młody - Darek mówi, ze jesdeśmy biedni. -Powiedz Darkowi, że masz w domu trzy tysiące pięćset dwadzieścia osiem książek i nie jesteś biedny. To on jest biedny, bo on nie ma tyle."
"Po co w ogóle ich słuchałem? Jak zwykle zabrakło mi charakteru? A co to jest charakter? Przecież doskonale wiem, dawno zrozumiałem. Charakter to brak wątpliwości, charakter to uporczywość trwania przy swoim zamiarze choćby nie wiem jak bezsensownym, charakter to brak wyobraźni, charakter to wrodzona tępota, charakter to nieszczęście ludzkości. Zabrakło mi charakteru."
" Po prostu jest i daje pewność że będzie na wieczność. Boisz się tylko, że ta wieczność - bez tych wszystkich standardowych obietnic - będzie krótka. Moja wieczność miała 88 dni i 16 godzin."
"- O kim marzysz Basiu? - O NIM. - Czy jest postacią realną czy marzeniem? - Jest realny jak słońce, wiatr, deszcze. Czasami mnie oświetla lub ochładza, lecz niekiedy, nieświadomy, biczuje zbyt mocnym powiewem. - Powiedz mu, że go kochasz. - Nie mogę. To dla nas zbyt niebezpieczne."
" W tym momencie parowóz gwizdnął przeciągle i pociąg ruszył dalej, przez Berezę na Brześć. Tutaj właśnie zarządzono wyładunek. Na sąsiednim torze stał polski pociąg osobowy z polską obsługą. Gdy wszyscy opuścili już bydlęce wagony, ktoś zaintonował "Boże coś Polskę..". Z oczu płynęły łzy. Łzy radości, że to już Polska. Całowali ziemię i siebie nawzajem. Gehenna, jaką przeżyli, kończyła się tutaj, w Brześciu nad Bugiem. Tutaj też zaczynała się ich ukochana Polska!"
Up, no dobra, jestem w domu i złapałam za książkę 😉
-Za jakieś pół godziny będę jak zwykle pił aperitif. Zejdzie pan na dół? -Chętnie. -Muszę panu coś powiedzieć. -Tak? -Czy słyszał pan o mnie jakieś nieprzyjemne opowieści? -Opowiedziano mi o panu tylko jedną historię, która raczej przynosi panu zaszczyta. -O egzekucji? -Już to panu przecież mówiłem. -Odnoszę wrażenie, że pan coś jeszcze o mnie słyszał. Może od kapitana Mitforda? -Zapewniam pana, że ani słowa.
He he he, sama zapomniałam o wątku 😡 podpowiedź -Hej, Allie! Gdzieś ty się, dziewczyno, podziewała? Otoczyło ja kilku Australijczyków. Kolejno ich ucałowała. Po chwili Margaret, jedna z tych tłustych dziewczyn, które lubią matkować dziewczynom chudym, odepchnęła ich. Alison podeszła do mnie, niosąc ręku jakieś szmatki, i poszliśmy na górę. -Chryste Panie! - powiedziała. - Ci Australijczycy!