Forum towarzyskie »

Sprawa Piotrusia

Śledzę to w TOK fm. I jestem wstrząśnięta.
To jakiś horror.
Zobaczcie sobie filmik z linku.  😲
Piotruś
Aż się wierzyć nie chce.
Im więcej mam do czynienia z instytucjami, mającymi chronić prawo tym bardziej w nie wątpię. A podobne przykłady mam na własnym podwórku.
Rozmyśliłam się, jeszcze na mnie najedziecie.
wiecie co, nie znam się na tym, nie jestem psychologiem.
Oczywiście fakt zabrania dziecka siłą z domu w towarzystwie eskorty 6 policjantów to dla mnie abstrakcja.

Ale mam pewne ale. Po przeczytaniu tej relacji pierwszą moją myślą było,  że oni źle do tego podeszli.
Jestem sobie w stanie wyobrazić jakim tyranem może być facet (też byłam na studiach i wizja konfrontacji z jednym powodowała, że mdlałam ze strachu), ale chyba zarówno matka (wyedukowana w tym kierunku) jak i facet (który jak przypuszczam choć trochę zdrowego rozsądku ma) mogli trochę zmienić scenariusz tych spotkań i możliwe, że to by rozwiązało problem.
Skoro było widać, że dziecko boi się podejść do furtki, gdzie czeka ojciec, to dlaczego nie zmienili tego `systemu` po kilku spotkaniach. Czy dla dobra dziecka (bo uważam, że dziecko potrzebuje czasem zobaczyć ojca, tak samo jak ojciec potrzebuje kontaktów z dzieckiem) nie można było tego zmienić?
Jestem pewna, że frustracja ojca pogłębiała się z czasem, im bardziej nie mógł się spotkać z dzieckiem, tym większym świrem się stawał i dlatego używał wszelkich sposobów (kontakty, policja itp) żeby postawić na swoim.
Ponieważ matka jest `zawodowo` w temacie uważam, że specjalnie i wręcz ostentacyjnie trzymała się tego `scenariusza spotkań`, wiedząc że dziecko nie wyjdzie i `jej racja będzie na wierzchu`.
Mi się wydaje, że wystarczyłoby choć trochę poudawać (tylko ze względu na dobro dziecka) i spotykać się w innym miejscu (chociażby zaprosić do domu, albo do neutralnej `sali zabaw` czy do zoo... w obecności kuratora oczywiście... 

Oczywiście nie pochwalam zachowania ojca (szarpanina z babcią etc) ale moim zdaniem matka (jak się domyślam z całym rodzinnym zapleczem) też nie jest bez winy.

Tylko dzieciaka szkoda...
Ja bym nie osadzala, chociaz zal sciska jak sie tego slucha. Takiej reakcji mozna dziecko nauczyc mimowolnie wiec celowo tez na pewno (rodzice psychologowie). Moi znajomi mieli dziecko, ktore zaczynalo histeryzowac, zeby wymusic na rodzicach swoja wole. Wygladalo to tak, dziecko chcialo mandarynke, dziecko nie dostalo mandarynki: zaczynalo najpierw poplakiwac i jeczec, tak jak normalne dzieci. Potem jak widzialo, ze to nic nie daje wchodzilo na wysokie obroty. Njapierw robilo sie cale czerwone potem sine i zanosilo sie tak, ze nie moglo zaczerpnac oddechu przez bardzo dlugie sekundy. Wygladalo to tak jakby sie naprawde dusilo od tej reakcji nerwowej i bylo to przerazajace. W przerwach darlo sie wnieboglowsy. Rodzice dostawali paniki i na wyprzodki uspokajali dzieciaka i oczywiscie przynosili mandarynke. Po 2-3 minutach dzieciak wracal do normy i wcinal haracz. Zdaje sie, ze ktoras babcia musiala interweniowac, obiecujac ze dziecku nic nie bedzie, i ze trzeba tylko przeczekac atak i w zadnym wypadku nie ustepowac terroryscie. Po pewnym czasie zaprzestal tych zachowan, bo po porstu nic nie dawaly. Z kolei ich znajomi mieli dzieciaka, ktory walil glowa w sciane jak nie mogl dostac tego czego chcial ale tego juz nie mialam przyjemnosci widziec na wlasne oczy.
Tam jest ciekawy aspekt taki moralno prawny. Czy raczej etyczno prawny.
Ojciec jest stroną ale i ma wpływ na biegłych.
Ja też uważam, że prawda leży gdzieś pośrodku.
A dziecka tak mocno żal, że aż się chce go zabrać i ukoić.
(nawet mnie, chociaż za dziećmi nie przepadam)
Zawsze przy rozwodach, rozstaniach rodziców cierpią dzieci.Żal mi tych malenst. To ogromne przezycie które często rzutuje pozniej na cąłe ich życie. A jak dojdzie jeszcze złe nastawianie dziecka przez jednego rodzica na drugie -..no cóz, to może i byc podobny efekt.
Kto w tym sporze ma racje? Nie wiem. Sytuacja jest opisywana jakby z jednej strony, nie wiem jak naprawdę było. Faceta zawsze łatwiej osaądzac, łatwiej przerobic w "drania" ale i kobiety często sa pokrzywdzone. Od osądzania jest wymiar sprawiedliwosci- tylko..tylko dzieci żal.
dla mnie reakcja dzieciaka jest wyjątkowo dziwna. Nawet dzieci z domów dziecka uciakają z powrotem do rodzin patologicznych gdzie są zaniedbywane i bite
Tak jak majek, mam wrażenie, że winę za sytuację ponoszą oboje rodzice. Natomiast dziwi mnie obojętność i bezduszność instytucji. Kuratorka jeśli jest obserwatorem takich sytuacji powinna dla dobra dziecka interweniować i zaproponować inny scenariusz spotkań, aby zabezpieczyć dobro dziecka. Tak samo jak dziwi mnie brak badania dziecka w ocenie sytuacji.
Sprawa trudna, bo oboje rodziców mając wiedzę, mogą manipulować dzieckiem i opinią urzędników, mediów itp
Ja bym sprawdził powiązanie biegłych z rodzicami i wykluczyłbym ewentualna manipulację. Dziecka szkoda, ale wiem z własnego doświadczenia, że mały chłopiec jeżeli ojciec używa przemocy w stosunku do matki trzyma stronę matki, bo chce być jej opiekunem. potem się to rewiduje i wyciąga wnioski i czasem rzeczywistość bywa inna.
powiem wam że na mnie ten film nie robi kompletnie wrażenia.
Mam takie krasnala niespełna 2 letniego zreszta tez Piotrusia w domu. Mam jest cacy tata jest be, a zapewniam że przemocy w rodzinie nie ma.
Zanosi sie płaczem, robi sie siny, czerwony nie moze zlapac oddechu bo wymusza!
Ostatnio złapał faze na Nie chce! Nie chce pić, nie chce jesc, nie chce spac, nie chce do taty, nie chce i tak w kółko. Kładzie sie na podłodze i płacze, a za chwile biega i sie smieje.
To jest po 1 taki wiem, po 2 kwestia pracy z dzieckiem i tak jak mówiły poprzedniczki neutralny grunt zmieniłby wszytsko.
Od osądzania jest wymiar sprawiedliwosci- tylko..tylko dzieci żal.Gorzej, jak sąd (i jego biegli) są stronniczy. A w tej sprawie jest to prawdopodobne. Wtedy robi się dość straszno.
Tu problem jest taki, że tradycyjnie znana jest relacja jednej ze stron. Aczkolwiek nagranie jest niefajne, relacje sąsiadki również niepokoją. Ale co tak właściwie tam się dzieje... któż to może wiedzieć...
Dla mnie niestety sprawa wyglada dosc typowo, oboje sa soba rozczarowani i maja do siebie zal i dokopuja sobie nawzajem za pomoca dziecka. Tak czy inaczej najlepiej by bylo, zeby dziecko kontakt z ojcem mialo, nawet jezeli okazal sie tyranem i cholerykiem. Nie ma w koncu ojcow idealnych. I pewnie tym kieruje sie sad w tej sprawie.
Tu problem jest taki, że tradycyjnie znana jest relacja jednej ze stron.Pewnie by mogło być i z drugiej strony, gdyby ojciec chciał się kontaktować z mediami. Chociaż tego oczywiście nie ma obowiązku robić.

I jeszcze to jego zniknięcie...

Mnie najbardziej tu rusza, jego nie do końca wyraźne rozgraniczanie strona-konsultant, konsultanci jakoś tam związani z jedną ze stron, opóźnione dostarczanie decyzji, przestarzałe badania jako podstawa, sposób realizowania łączenia ojca z dzieckiem, nie zaczekanie, aż się zakończy sprawa przeciwko ojcu itd.
Teraz leci na Polsacie "Interwencja" o Piotrusiu


Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się