Wg. tzw. "nauki" W 2006 roku Stuart Derbyshire na łamach British Medical Journal stwierdził, że odczuwanie bólu jest uzależnione od rozwoju zdolności poznawczych i emocjonalnych, zachodzących po porodzie Po polsku znaczy to tyle, że dziecko "uczy się" bólu - więc nawet po porodzie go nie odczuwa, dopóki go się nie nauczy - chyba, że "nauka bólu" jest funkcją delta Diraca, tj. że rodzące się dziecko uczy się go do wartości zadanej w nieskończenie krótkim okresie czasu.
Az popatrzylam na ten artykul. I na ten wczesniejszy do ktorego sie odnosza. Jesli ktos jest zainteresowany moge wkleic, bo podlinkowac nie moge, trzeba miec subskrypcje. Pierwszy artykul mowi ze plod do 26 tygodnia nie odczuwa swiadomie bolu bo czesci mozgu odpowiedzialne za przekazywanie sygnalu o bolu nie sa jeszcze podlaczone do tych, ktore mowia nam, ze cos boli. Ucieka przed bolem na zasadzie refleksu - ale to jest jeden z najstarszych ewolucyjnych mechanizmow i wystepuje np. u slimakow. Za to w tym artyklule, Derbyshire stwierdza, ze plod po 26 tygodniu nie wie ze bol jest bolem - bo poza fizycznym odczuciem jest jeszcze poziom swiadomosci oraz emocjonalny, ktorych nikt nie jest w stanie udowodnic u plodu. Co jak dla mnie jest mocno naciagane, bo nijak nie da sie tez udowodnic w druga strone (w przeciwienstwie do braku przewodzenia nerwowego do 26 tygodnia, ktore by sie niby dalo, tylko ze eksperyemnty bylyby mocno makabryczne).
A co do nabywania swiadomosci po urodzeniu : 1. Leventhal H.A perceptual-motor theory of emotion.Adv Exp Psychol1984;17:11775. Stad jest ta teoria. Ogolnie niby czlowiek nabiera swiadomosci poprzez obserwacje siebie i otoczenia. Nie mam zdania, bo dla mnie psychologia to nie nauka. Natomiast swiadomosc jako taka zmienia sie z czasem, a i polaczenia nerwowe ksztaltuja sie przez caly okres dziecinstwa i potem niepotrzebne umieraja w okresie dojrzewania, wiec jesli nie przyjmemy za granice rozwoju czysto biologicznego, czyli w tym momencie rozwoju polaczen nerowowych, to wchodzimy na bardzo sliskie wody. I ogolnie aborcja po 26 tygodniu to juz jest masakra (trauma dla matki + duze ryzyko + usuwanie plodu zdolnego do przezycia samodzielnie) i nie rozumiem braku decyzji do tej pory.
PS. Tania - pytalas gdzies wczesniej czy mozna przetestowac geny rodzicow wczesniej. Roznie z tym bywa. Mozna stwierdzic ze rodzic ma matuacje i to jest wtedy wskazanie do badan prenatalnych. Bo plod moze dostac albo zdrowy albo chory gen od takiego rodzica. Do tego taki gen moze byc dominujacy, badz nie. Do tego, nie wszystkie choroby genetyczne ujawniaja sie w 100% przypadkow i nie wszystkie rownie silnie. Wiec ogolnie testowanie przed poczeciem pomaga, ale nie zalatwia sprawy.
ja... moze nie bede sie wglebiac, ale w sumie tez jestem "niewyskrobanym dzieckiem". moja mama byla stanowczo za mloda i nie gotowa na posiadanie potomstwa. niedojzala emocjonalnie jest do tej pory. gdyby mnie usunela- jak moglabym mowic, ze mialabym pretensje? nie byloby mnie, nie bylabym tego swiaodoma. natomiast ona- z cala pewnoscia mialaby latwiejsze zycie. a dziecko, ktore by urodzila w odpowiednim momencie, napewno wiecej dobrych wspomnien. zeby bylo jasne- bardzo kocham moja mame. tylko, po prostu dzis, juz potrafie spojzec z dystansu i miec swiadomosc tego, ze moja mama nie byla dobra matka, nie dlatego, ze nie chciala. po prostu nie potrafila. A. ma racje, ja doskonale rozumiem o czym mowi. do czyjejs wypowiedzi: tak, sa domy dziecka. sa. domy gdzie 11-12 letnie dzieci za winklem nadmuchuja woreczek z butaprenem, gdzie starsze dzieci wykorzystuja seksualnie mlodsze, gdzie 14-15 latkowie bywaja alkoholikami, a 13 letnia dziewczyna przebierajac sie przed W-Fem, prezentuje komplet nowiutkiej, seksownej bielizny informujac, ze "ciotka jej kupila". a nawet jesli ktos z nich uchowa sie od tych rzeczy, to przed kazdym weekendem mowi do kolegow, ze mama w ten weekend przyjedzie, ze go wezmie, bo tak mowila, ze pojada na wycieczke. i czekaja. a jesli rodzicow nie ma, to na pewien czas znikaja ze szkoly, wracaja po pewnym czasie z kolejnej rodziny i maja coraz wieksza pustke w oczach, sa coraz bardziej zli na swiat, z kolejnej rodziny wracaja jeszcze szybciej. ja widzialam te historie na wlasne oczy, widzialam ich wielu, moze dwie osoby "wyszly na ludzi". edit: kiedys zapytalam jedynej ogarnietej dziewczyny z "bidula" czy bedzie mogla wrocic do domu. powiedziala, ze nie wie, raczej nie, ale nawet gdyby mogla, nie zrobilaby tego, bo wie, ze w domu nie skonczy szkoly. i woli juz byc w bidulu, i zniesc pewne "niedogodnosci". to ona miala nowa bielizne.
oprocz domow dziecka sa jeszcze porzucane noworodki, czesto na smietnikach, umierajace z glodu i wychlodzenia, lub mordowane noworodki... mordowane dzieci... na pewno aborcja jest gorszym wyborem....
co do dzieci ludzi upośledzonych, niepełnosprawnych uważam że światu są bardzo potrzebni bo to oni uczą nas miłości, empatii i pokazują że nawet jeśli czegoś nam brakuje to można cieszyć się z życia.
Chcesz się uczyć miłości, empatii i radości życia na cierpieniu innych ❓ Niech inni cierpią, bo Ty bez tego nie będziesz potrafiła być szczęśliwa ❓ No, k**** zajebiście, że się dowiedziałam, po co jestem potrzebna temu światu ❗ ❗ ❗ 😤
no i ciekawa jestem jak czują się te wszystkie niepełnosprawne osoby, które słyszą ciągle o tym jak to pewnie zmarnowały życie swoim matkom i że takie dzieci nie powinny się rodzić. albo jak to wszyscy wiedzą lepiej jak to one są nieszczęśliwe i że wolałyby się nie urodzić. bo w końcu niepełnosprawność nie jest równoznaczna z brakiem świadomości.
Przynajmniej ja czuję się świetnie.
Też mogę się przyłączyć do tych, które nazwały się "niewyskrobanymi dziećmi". Jestem na tym świecie tylko dlatego, że w latach 70 nie było takich badań jak teraz. Jestem prawie pewna, że gdyby były i gdyby moja mama była świadoma, tego że nosi chore dziecko, to z ciężkim sercem, ale zdecydowałaby się na aborcję. Uważam, że każdy powinien uszanować i taką decyzję. Mogła mieć zdrowe dziecko i wtedy jej życie na pewno inaczej by się potoczyło. Może nie straciłaby nagle zdrowia i nie była teraz tak schorowana i cierpiąca. Znosi to dzielnie i z uśmiechem, tak jak ja nauczyłam się z uśmiechem i dzielnie znosić swój krzyż. Co nie zmienia faktu, że nauka ta była trudna i bolesna, mam za sobą próbę samobójczą. Ale nie chcę żeby ktoś twierdził, że jestem na świecie potrzebna, żeby innych uczyć miłości, empatii i radości życia. Jeśli jestem na świecie potrzebna, to z zupełnie innych względów, choć uważam, że świat beze mnie by się nie zawalił. Jeżeli moja mama "wyskrobałaby mnie", to by mnie po prostu nie było (jeśli przyjąć teorię, ze jestem białkowym robotem), albo miałabym szansę na dużo fajniejsze życie (jeśli przyjąć teorię o możliwości reinkarnacji).
Uważam, że nikt nie ma prawa narzucać komukolwiek swoich poglądów i ograniczać prawo kobiety do decydowania o sobie, o swoim macierzyństwie i o swoim losie.
Akurat mnie śmieszą takie teksty o tym jak to upośledzone dzieci zbawiają świat. Wszystko fajnie dopóki to nie są nasze dzieci. Znam rodzinę z bardzo chorym dzieckiem i nigdy nie widziałam, żeby się uśmiechali.
Dla mnie to jest przerażliwie smutne, ze w innych europejskich karajach ludzie jakos umieją oddzielić własne poglady od koniecznosci narzucania ich innym a u nas wszystko musi byc z przymusu lub zakazu. Zwlaszcza ze aborcja nie zniknie, absolutnie. Zejdzie glębiej do podziemia i przeniesie sie na inne, bardziej liberalne kraje. A chyba nie o to chodzi?
Jeżeli mówimy, że człowiek ma możliwość wybory to dlaczego zabieramy nienarodzonemu dziecku możliwość wyboru własnej drogi życiowej? Może właśnie te dziecko z domu dziecka zrozumie, że może być dobry człowiekiem i przysięgnie sobie że tego nie zrobi swojemu dziecku. Wiem nie możliwe a jednak zdążają się takie sytuacje.
Owszem nie jestem za aborcją -popieram tylko w sytuacji zagrożenia życia dziecka/matki lub gwałtu. I nie chodzi tu o to, że chce mieć jakąś bramkę awaryją nie nie. Chodzi tu o psychikę zgwałconej kobiety
[quote author=Solina link=topic=60588.msg1060012#msg1060012 date=1309525968] co do dzieci ludzi upośledzonych, niepełnosprawnych uważam że światu są bardzo potrzebni bo to oni uczą nas miłości, empatii i pokazują że nawet jeśli czegoś nam brakuje to można cieszyć się z życia.
Chcesz się uczyć miłości, empatii i radości życia na cierpieniu innych ❓ Niech inni cierpią, bo Ty bez tego nie będziesz potrafiła być szczęśliwa ❓ No, k**** zajebiście, że się dowiedziałam, po co jestem potrzebna temu światu ❗ ❗ ❗ 😤
[/quote] źle mnie zrozumiałaś po prostu. patrząc na świat na innych ludzi uczymy się od nich i pewne cechy przejmujemy, szczególnie od naszych rodziców. nigdzie nie napisałam że jak inni cierpią to ja jestem szczęśliwa więc nie wmawiaj mi słów których nie wypowiedziałam. chodzi mi o to że tak na prawdę każdy ma jakieś swoje problemy mniejsze bądź większe, tacy ludzie pokazują nam że brak nowej M5 pod domem to nie tragedia, że w życiu liczy się coś więcej. miałam kontakt i z ludźmi chorymi od urodzenia czy to umysłowo czy fizycznie jak również z tymi którzy byli zdrowi i nagle ich spotkała choroba. Ci ludzie nie poddają się i uważam że dla wielu mogli by być wzorem o to jak dążą do celów, jak spełniają swoje marzenia i cieszą się z życia mimo że może dla nas zdrowych to tylko egzystencja i męczarnia, oni tak do tego nie podchodzą. nie mówię bo wielu marzy żeby być zdrowym żeby wyzdrowieć ale przyjmują do wiadomości że są chorzy a nawet inni. ciotka mojej kuzynki ma dwóch synów w tym starszego z zespołem downa, na pytanie czy żałuje że urodziła jest odpowiedziała że nie, czy nie żałuje że tak trudno jest go wychować i tak absorbuje jej czas powiedziała również że nie. niczego nie żałuje i bardzo syna kocha.
A., nie tylko osoby chore mają myśli samobójcze, zdarza się nawet że osoby z dobrych domów z pieniędzmi którym nie brakuje niczego również maja myśli a nawet próby samobójcze za sobą.
nie neguje osób które poddały się aborcji lub są za bo uważam że każdy odpowiada za sobie i swoje postępowanie, uważam że może być legalna ale niech każdy sobie płaci za nią z własnej kieszeni, bo np tym którzy dzieci mieć nie mogą państwo nie refunduje wszystkich badań i leków jestem natomiast w lekkim szoku to jak niektórzy przedstawiają sprawę jakby zabijanie, usuwanie zbędnych osób/ płodów było tym samym jak wyrzucenie śmieci.
jestem również ciekawa opinii kobiety, par które nie mogą mieć dzieci jakie one mają stosunek do aborcji
źle mnie zrozumiałaś po prostu. patrząc na świat na innych ludzi uczymy się od nich i pewne cechy przejmujemy, szczególnie od naszych rodziców. nigdzie nie napisałam że jak inni cierpią to ja jestem szczęśliwa więc nie wmawiaj mi słów których nie wypowiedziałam. chodzi mi o to że tak na prawdę każdy ma jakieś swoje problemy mniejsze bądź większe, tacy ludzie pokazują nam że brak nowej M5 pod domem to nie tragedia, że w życiu liczy się coś więcej.
Ja Ci nic nie wmawiam, narazie to Ty mi wmawiasz, że twierdzę, że jak inni cierpią to Ty jesteś szczęśliwa. Odniosłam się do Twoich słów, że ludzie niepełnosprawni i upośledzeni są światu bardzo potrzebni, żeby uczyć resztę miłości, empatii i radości życia. Czyli co, cierpienie tych ludzi, trudy, które muszą znosić, gehenna i udręka ich rodzin jest potrzebna, żeby inni, którym w życiu się bardziej poszczęściło mogli spojrzeć na marne życie tamtych i stwierdzić - ja to jednak mam fajnie. Egoistyczny pogląd, ale ja też mam swój równie, a nawet bardziej egoistyczny. Jak mnie kręgosłup napieprza tak, że bez leków chodzę po ścianach, wyję jak pies i mam ochotę wyskoczyć z okna, to głeboko w d**** mam innych, ich empatię, miłość i radość życia i to, że mogą się ode mnie czegś nauczyć. Sprzedałabym ten ból, jeśli tylko byłaby taka możliwość, pierwszemu lepszemu naiwniakiwo, który by się napatoczył.
Solina przyklad pierwszy z brzegu- moja dobra kumpela nie moze miec dzieci, cierpi z tego powodu, gdyz wyszla z nieciekawego domu i chciala dac dobry dom dziecku i ma dokladnie takie same poglady na aborcje, jak i ja. Czyli zdecydowanie DAC WYBOR KOBIECIE!
Kolejny przykład- całkiem dobrze znane mi małżeństwo. Starali sie o dziecko kilka lat, łapali się wszelkich dostepnych metod, gdy nie wyszło i lekarz stwierdził, że nie mają szans na własne, zaadoptowali. Po 10 latach ups ona jest w ciąży. Zrobili wszystkie dostępne badania prenatalne, żeby się upewnić, że wszystko z płodem oki, bo nigdy świadomie nie zdecydowaliby się na niepełnosprawne dziecko. Nie musze dodawać chyba, że poglądy na aborcję mają podobne do moich.
Vanilka, ale to nie chodzi o cierpienie tych ludzi, no bo sorry ale osoba z zespołem downa czy inna która ma problemy psychologiczne mniej lub bardziej sobie zdaje z nich sprawę, chodzi mi o to że Ci ludzie mimo choroby biorą życie garściami. może źle określiłam bo jest tysiące chorób i nie wzięłam w ogóle pod uwagę takich gdzie ktoś w ogóle nie kontaktuje się ze światem czy osoby przykute do łózka.
ElMadziarra, z twojej wypowiedzi wynikło teraz że co ci ludzie i ich rodziny mają tak źle że co wymordować ich mamy? bo tak zrozumiałam, że każdy kto cierpi, jest chory i jego rodzina powinna być poddana wcześniej aborcji lub jak już się urodzą chorzy to eutanazji? a to wszystko w imię życia ich rodziny w spokoju?
Mysle, ze punkt widzenia zalezy od punktu siedzenia. Ja sama nie dokonalabym aborcji, ale tylko dlatego, ze mam minimalne szanse na dziecko. I tyle w tym temacie
ElMadziarra, tak samo jak mi wciskasz ze na ciepieniu innych moje zycie jest szczesliwsze 😉
W myśl zasady - jak mi wciskasz (a raczej jak mi się wydaje), to ja Ci tyż wcisnę, a co ❓ ❗
Skoro tak lubisz, skoro tak dla Ciebie łatwiej zarzucić wciskanie, zamiast wgłębić się w temat i choć spróbować zrozumieć wypowiedź adwersarza i poznać jego punkt widzenia, to dobra, tośmy se pogadały, a raczej powciskały. Tylko z merytoryczną dyskusją i wymiana poglądów nie ma to nic wspólnego, więc dla mnie nie ma sensu dalej tego ciągnąć 🙄
A wydawało mi się, że mój przekaz myśli jest jasny i klarowny, jednak się pomyliłam.
ElMadziarra, ty z mojej wypowiedzi wywnioskowałaś to co wywnioskowałaś mimo iż nie to miałam na myśli i w moim przekazie nigdzie nie było że powinniśmy sobie podnosić ego i zasłaniać sie tym ja ja to mam dobrze a inni gorzej więc jest ok, podobnie zrozumiałam Ciebie tak jakby te przyszłe chore dzieci były jakimś ogólno społecznym balastem i problemem zarówno społecznym jak i rodzinnym. przykro mi ale tak Cię zrozumiałam, być może że mylnie.
temat aborcji jest ciężki bo każdy ma swoje poglądy i każdy inaczej odczuje pewne kwestie choćby sporne kwestie czy zapłodniona komórka to już człowiek czy tylko płód. ciekawa jestem czy jeśli doszło by do legalizacji to czy faktycznie były by takie tłumy na skrobankę, bo wydaje mi się że nie liczba zabiegów by się nie zmieniła, jedynie oficjalne statystyki a i tak mało która kobieta przyznałaby się do tego oficjalnie.
ElMadziarra, czy zapłodniona komórka to już człowiek czy tylko płód.
do 8 tygodnia mówimy o zarodku, od 8 tygodnia mówi się o płodzie. od 8-9 tygodnia morfologicznie rozwijające się dziecko przypomina już człowieka. Do 8 tygodnia jest to raczej dość dziwny do zdefiniowania twór (morfologicznie).
xxagaxx, wiem jak to jest biologicznie i fachowo 😉 ale nie każdy człowiek tak uważna dla niego już od 1 dnia będzie rozwijające się dziecko dla innych po x tygodniach a dla jeszcze innych dopiero jak się urodzi, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia 😉 dlatego ciężko w wielu kwestiach ciężko jest się dogadać większej ilości osób bo każdy ma inne poglądy na pewne sprawy
A., nie tylko osoby chore mają myśli samobójcze, zdarza się nawet że osoby z dobrych domów z pieniędzmi którym nie brakuje niczego również maja myśli a nawet próby samobójcze za sobą.
nie neguje osób które poddały się aborcji lub są za bo uważam że każdy odpowiada za sobie i swoje postępowanie, uważam że może być legalna ale niech każdy sobie płaci za nią z własnej kieszeni, bo np tym którzy dzieci mieć nie mogą państwo nie refunduje wszystkich badań i leków jestem natomiast w lekkim szoku to jak niektórzy przedstawiają sprawę jakby zabijanie, usuwanie zbędnych osób/ płodów było tym samym jak wyrzucenie śmieci.
Tak, tylko ze ja moglabym miec 100 milionow w banku, co i tak by mnie nie wyleczylo.
I powiedz, co jest lepsze: aborcja czy wyrzucenie noworodka na smietnik, bo przeciez takie rzeczy nagminnie sie w Polsce zdarzaja (a przynajmniej zdarzaly, moze ksiadz teraz daje samotnym matkom na utrzymanie zeby nie posuwaly sie do takich czynow).
A. wyrzucenie dziecka na śmietnik jest zazwyczaj wynikiem niepoczytalności, i zdarza się również w krajach w legalną aborcją. W Polsce można bez żadnych konsekwencji zostawić dziecko po urodzeniu w szpitalu i zrzec się praw rodzicielskich, są też okna życia.
Całość dyskusji jest mocno przerażająca, zwłaszcza jak czytam niektóre stanowiska. Gdybym zaszła teraz w ciążę, usunęłabym. Mówię to, nie będąc w ciąży, więc nie wiem jak zmieniłaby się moja decyzja pod wpływem hormonów i sytuacji. Nie usunęłabym ciąży powyżej 9 tygodnia - to wystarczający czas, aby się zorientować i podjąć decyzję. Nie chciałabym podejmować decyzji za kogoś, zabraniać komuś aborcji. Widzę jednak ze sporej grupie przychodzi to z łatwością. Jeśli chodzi o sumienie to na dzień dzisiejszy uważam, że nie popełniłabym morderstwa. Wierzę poniekąd w reinkarnację, oddzielenie duszy od ciała i takie tam, więc jeśli dziecko nie urodzi się tu i teraz, to urodzi się gdzieś indziej ( tyle w kwestii mojej wiary). Jestem za dla samej siebie, nie dlatego, że nie mam wieku, finansów czy innych czynników potrzebnych społeczeństwu do tego, aby uznać mnie za zdolną do macierzyństwa. Jestem zam, ponieważ nie chcę mieć dzieci, nie lubię dzieci, co więcej: brzydzę się dziećmi, nie zamierzam poświęcać swojego życia aby je komuś przekazać. Tak mam i już. Mam prawo nie chcieć być matką, i podejmuję wszystkie kroki aby tak się nie stało. Ale jak mówią: człowiek strzela, pan bóg kule nosi, nigdy nic nie wiadomo. Przede wszystkim patrząc od strony potencjalnie urodzonego dziecka, nie chciałabym mieć matki która urodziła mnie bo państwo kazało, która całe życie będzie mieć do mnie żal że jestem, mimo, iż będzie się mną opiekować i będę mieć wszystko co jest niezbędne do życia, to nie będę obdarzona miłością, ciepłem i poczuciem, że jestem czyichś spełnieniem marzeń. Może matka nie powie tego małemu dziecku, ale kiedy dziecko zacznie dorastać to prędzej czy później zrozumie. Czy powstanie z tego patopogia czy nie, nigdy nie wiadomo, bo jednak są przypadki kiedy taka jednosta wiedzie normalne szczęśliwe życie. Ale ja osobiście jako potencjalna matka, nie mogłabym żyć obok i wychowywać dziecka którego nie chciałam, okazując mu mimowolnie to, że jest wpadką.
Mozecie uważać to za śmieszne, ale wiersz który wkleiła Marzena doprowadził mnie do łez 😕 Jestem jedną z tych osób, które bardziej opieraja się na uczuciach niż na rozsądku. Pamiętam jak byłam młodsza i planowaliśmy z moim M. ślub i powiedziałam żadnych dzieci, gdyby co to usuniemy... To były słowa osoby która nawet nie pomyślała nad tym co mówi... 2 msc później zrobiłam test... były 2 kreseczki. To był dla mnie szok, zaszłam w ciąże na tabletkach, gdy wszytsko już przygotowywane było do ślubu. Zadzwoniłam do M. on ie ucieszył a ja przez tydzień cały czas płakałam, że ono wszytsko zepsuje, że go nie chce, że za wcześnie. Data ślubu zaplanowana była na 28 sierpnia... Poszłam do ginekologa, żyjąc nadzieją że powie że to pomyłka... potwierdziła, mówiąc mi GRATULACJE...Byłam załamana. Termin porodu 2 września, czyli 5 dni po slubie i weselu. Przyszłam do domu zaczełam znowu płakać aż wrócił mąż z pracy przytulił mnie i powiedział że tam w środku tworzy się cud i żebysmy dali nam i jemu szanse. To mnie ruszyóło, zaczełam mysleć coraz bardziej pozytywnie, i działac. Wszystko udalo nam się przełożyć na 18 kwietnia (rowno 20 tydz ciązy). U mnie bum nastapilo w 12 tygodniu kiedy poszłam na 1 usg i zpbaczyłam tą malutka fasoleczke 😜 W ciązy miałam komplikacje i bardzo martwiłam sie o dziecko i o siebie. Do szpitala trafiłam 28 sierpnia 😁, skończyło sie cesarką bo mały obwiniety był pępowiną i miał zaniki tetna. To był horror, myślałam cały czas czy zdązą, czy nic mu nie będzie...
edit: bo przeczytałam post escady " Przede wszystkim patrząc od strony potencjalnie urodzonego dziecka, nie chciałabym mieć matki która urodziła mnie bo państwo kazało, która całe życie będzie mieć do mnie żal że jestem, mimo, iż będzie się mną opiekować i będę mieć wszystko co jest niezbędne do życia, to nie będę obdarzona miłością, ciepłem i poczuciem, że jestem czyichś spełnieniem marzeń. Może matka nie powie tego małemu dziecku, ale kiedy dziecko zacznie dorastać to prędzej czy później zrozumie. "
Mogłam usunąć Piotrusia i do końca zycia borykac sie z tymi wyrzutami sumienia.... ale nie zrobiłam tego za co dziekuję mojemu M. i samej sobie i jestem pewna że Piotruś NIGDY nie odczuje tego że nie był moim spelnieniem marzeń bo w tej chwili nie mogła bym nawet marzyć o wiekszym szczesciu 🙂
Teraz Piotruś ma 2 lata jest moim najwiekszym szczesciem i promyczkiem mojego zycia. Czuje sie winna że kiedy kolwiek mogłam pomysleć o tym żeby usunąć jego płód... nie była bym co prawda świadoma tego że to będzie najwspanialsze dziecko na świecie ale niemogła żyć myślać że mogło by tak być... Uważam że jestem dorbą i troskliwą mamą mimo tego że kiedyś po głowie krążyły mi różne myśli.
To tyle od młodej matki, która przechodziła już raz takie rozterki i tak jak chyba większość, uważam ze każda kobieta ma prawo wyboru! Ona sama ma prawo decydowac o swoim życiu, swoim sumieniu. Jedno co polecam, to nie robic nic pod presja chili, lepiej ochłonąc 5 razy wszystko przemyśleć a potem działać. Każda z nas zna siebie najlepiej :kwiatek: Ja wiem że nie dała bym rady psychicznie zyc że świadomością że odebrałam możliwość
zairka widzisz, podstawową różnicą między nami w kwestii dzieci jest to, że wtedy stwierdziłaś, że jest poprostu za wcześnie, miałaś wieloletniego narzeczonego i planowaliście ślub. W mojej sytuacji jest nieco inaczej, nie jestem w stałym związku i przez dłuuugo nie planuję w takim być, dzieci nie zamierzam mieć w ogóle. Napisałam, że nie wiem co bym myślała o tym wszystkim jakbym zaszła w ciążę, twój przypadek pokazuje jak to wszystko potrafi zmienić.
Escada Słońce, ja nie pisałam personalnie do Ciebie, tylko wykorzystujac Twoje słowa chciałam zobrazować moje podejście do tematu 🙂
Kij ma zawsze 2 końce, najgorsze jest to że ktoś chce decydowac za nas! Jakim prawem? Dla mnie to jest patafiaństwo, czego się boją? buntu kościoła? Moherów któe już dzieci mieć nie będą? 😵 Niestety to własnie POLSKA, kraj w kórym wszytsko robi sie na pokaz a nie po to żeby pomóc innym.
Aborcja jest, była i będzie... szkoda tylko że oficjalnie karalna 🙄
to jesteś za czy przeciw? bo raz piszesz, że decydują za nas a zaraz potem, że szkoda, że aborcja jest oficjalnie nie karalna. 😉 z tym, że dopóki jest nielegalna, to jest właśnie karalna aktualnie 😉