Niedawno przechodziłam podobny eksperyment pt. "odstawienie internetu". Ponad miesiąc, z powodu różnych okołoprzeprowadzkowych zawirowań, nie miałam stałego dostępu do sieci. Zupełne odcięcie od www jest trudne (z powodów praktycznych), więc ostatecznie mój kontakt z internetem ograniczał się do kwadransa co dzień-dwa, gdzieś "na mieście". Najpierw przyszła więc kolejność rozpoznawania tego, co ważne. Nie da się przez kwadrans "buszować po sieci". Więc też po jakimś czasie takiego ograniczenia okazało się, że jak odhaczę te priorytety z listy "do zrobienia" a mam jeszcze chwilę, to i tak nie mam pomysłu, co robić. Nuda sieciowa. Więc nic nie robiłam. I to odczucie chcę zachować. Tzn. rozpoznawanie w sobie tego odczucia, że już zrobiłam co miałam w planie i mogę iść zająć się czym innym.
Drugie wrażenie było takie bardzo orzeźwiające. Więcej czasu. Więcej energii. Więcej kontaktu ze sobą samą. Plus więcej czasu na myślenie, po co do sieci się wchodzi. Nie tylko po informacje przecież. Pobyć z ludźmi też na swój sposób. Czasem odciągnąć myśli od jakichś spraw innych. Nie czułam żadnego syndromu odstawienia, ale było mi bez sieci inaczej - lepiej. Naprawdę.
Trzecie, że brak sieci jednak utrudnia wiele spraw - czasem trzeba chwilę przed komputerem posiedzieć, żeby potrzebne informacje znaleźć. Albo coś załatwić. Nie wyobrażam sobie życia całkiem bez sieci... Ma ciemne strony, ma jasne. Grunt, to panować nad sposobem korzystania z sieci.
Sieć już mam. Ale trochę nowych pomysłów też. Na przykład rozdzielam: jeden komputer, taki "główny domowy" służy mi do komunikacji ze światem. Maile, skype, forum... Ale też praktyczne czynności (bank, szukanie informacji itd.). A drugi komputer mi służy do pracy. Nie włączam go do sieci. Żeby nie rozpraszało. To jak z końmi: make the right thing easy and the wrong thing difficult 🙂 Do sieci muszę specjalnie wstać, pójść, zalogować się do siebie, widzę, ile konkretnie czasu w niej spędzam.
A, przeczytałam niedawno zestaw rad dla osób, które pracują na komputerze (np. piszą pracę na studia) i mają w nim internet. Zapamiętałam np. opóźniać włączenie się do sieci. Najpierw zrobić jak najwięcej poza nią. Opierać się pokusie sprawdzania wszystkiego od razu w sieci - bo łatwo wpaść w dryf i natracić czasu. Lepiej sobie rzeczy do sprawdzenia zaznaczać na bieżąco w tekście (jakimś swoim hasłem), i sprawdzić później - hurtem.
Melduje sie 😉 Od dwoch dni korzystam z kompa ok 21. Juz widze,ze mniej mnie ciagnie do sieci. Odstawilam tez laptopa na biurko,bo jak jest przy lozku to pokusa jest wieksza 😎
ja ostatnio mało wchodze na volte, raczej tylko po to zeby zaznaczyc tematy jako przeczytane. w dziale konskim nie bylam od ponad miesiaca. za to znacznie wiecej czasu sprzedam na glupich, odstresowujacych grach, rozwiazywaniu quizow i testow na facebooku i ogladaniu seriali przez internet (ale to i tak tylko w godzinach porannych i pozno wieczorem). w ogolnych rozrachunku w internecie sprzedam znaaacznie mniej czasu niz chocby 2 miesiace temu, co troche odczuwam jezeli chodzi o relacje ze znajomymi z uczelni 😲 ale jak tylko skonczy sie sesja w internecie bede siedziec jeszcze mniej, bo mam zamiar codziennie chodzic do glownej biblioteki u mnie w miescie (nie tej uniwersyteckiej) zeby nadrobic zaleglosci w literaturze 🙂
Nie czuję się uzależniona , pewnie kiedyś byłam do czasu jak poszłam do pracy , rano trzeba było wstać w pracy przysłowiowy za... więc można było pomarzyć nawet o włączeniu laptopa a po pracy padałam na ryja i wolałam spożytkować parę chwil dla siebie relaksując się gdzieś z facetem albo w wannie , ale najczęściej lądowałam w łóżku śpiąc jak kura o dziesiątej. Doszło do tego że przez kilka miesięcy generalnie licząc ogólnie korzystałam z internetu może godzinę , kompletnie nie czułam potrzeby tego żeby z niego korzystać , nawet do biblioteki wolałam się przejść niż szukać czegoś na studia po necie. Tak więc jedyne dobre lekarstwo , tak sobie zorganizować dzień żeby nie mieć na to czasu 😉
Nie czuję się uzależniona , pewnie kiedyś byłam do czasu jak poszłam do pracy , rano trzeba było wstać w pracy przysłowiowy za... więc można było pomarzyć nawet o włączeniu laptopa
ja wyjsc muszę z domu o 6 rano, wstaję o 5, prysznic, ubieram się i kawę piję przy kompie malując przy tym oczy;]
W pracy korzystam, jak mam czas. I wlasciwie jest to Volta, ale często też z powodów moderatorskich.
Kłopot mam wieczorami, gdy wracam ze stajni, to siedze przed kompem, choc nic nowego juz nie zobacze. I dzieki temu zazwyczaj spóźniam sie do mojego chłopa 30min-45min...
Hmm... Wątek dla mnie 😀 Niestety też jestem uzależniona od internetu 🙁 5-8 godzin dziennie przed monitorem. Czasami, gdy mam trochę nauki nie jadę do stajni, bo... Uwaga! Uwaga! przecież i tak będę musiała wejść na komputer, a jeśli wejdę na internet po stajni, to już nie będę się niczego uczyć. W te wakacje zdarzyło się, że nie miałam dostępu do komputera przez 3 tygodnie, to była tragedia. Na szczęście miałam tyle samozaparcia, że nie poszłam do kawiarenki. Oprócz tych "wspaniałych" chwil bez internetu są również takie, do których aż wstyd się przyznawać. 2 miesiące wakacji przed komputerem! Nie wychodziłam do stajni, na basen, itd. 2 urządzenia, które pracowały non-stop to właśnie pecet i wiatrak 🤔 Swój odwyk zaczynam od jutra. Skoro z wegetarianizmem się udało, to z internetem też się uda.
Ja codziennie po południu muszę wejść na revolte, bo inaczej jestem zirytowana, zła i się wściekam. Czasami wchodzę tylko na revolte, bo na nic innego nie potrzebuję. Maili ważnych nie dostaję, tylko reklamy, więc zaglądam od czasu do czasu. Wchodzę też na NK, ale tylko na moment, sprawdzić czy coś nowego. Za to revolta - obowiązek, codziennie! 😵
moj odwyk poszedł w las... poprostu u mnie tak chyba ze wszystkim Jedyne co to rok temu udało mi się opanować moje uzależnienie od kawy 😵 Muszę zaczac od nowa 'terapię' odwykowo-internetową i przede wszystkim potrenowac silną wolę, ktorej prawie zdaje sie nie posiadam 😵
Odwyk od kompa? Chyba by mi musieli go zabrać, bo jak stał by i byłby dostępny to nie dałabym rady, nie zaglądać co jakiś czas🙂 Całą dobę nie chodzi, więc niech nie narzeka 😀
a volta czytana z doskoku przestała byc taka ciekawa
Sznurka - wiem o czym mówisz, dokładnie miałam to samo jak pracowałam w stajni i nie miałam czasu na komputer a jak weszłam sobie na RV to po prostu zaraz wychodziłam bo nie miałam czasu na przebijanie się w tematach w których nie byłam zorientowana. Gratuluję sznurko wytrwałości, nie długo idę do pracy to będę miała przymusowy odwyk z czego się ogromnie cieszę.
Ja miałam teraz przymusową przerwę w związku z przyjazdem do Polski i braku stałego łącza u rodziców. Sprawdzałam pocztę przez ppp i to wszystko. I jakoś zupełnie za netem nie tęskniłam, miałam duuużo czasu, mniej zmęczone oczy itd. Teraz wróciłam do domu i pierwsze co zrobiłam to próby odrabiania zaległości na re-volcie. Szybko można się wyobcować i myślę, że jeśli zostałabym odcięta od internetu, to nawet za bardzo bym nie tęskniła. Ale dobrowolnie z volty zrezygnować nie potrafię 🤔
Zapisałam się na kurs informatyczny w celu zdobycia kolejnego przydatnego papierka. Wszystko co mam do wstawiania wstawiam podczas tego kursu (mamy możliwość siedzenia na necie), oglądam, sprawdzam. Po pewnym czasie mam dość. 6 godz dziennie co dzień to jednak za dużo. W domu jak patrze na komputer to mi się chce rzygać. Nie chce mi się siedzieć, a dostep mam na kursie. Więc chcąc nie chcą odwyk mam.
A w domu za to czytam, wychodzę na mega długie spacery, bawię się z moim kotem czy jeżdżę na działkę. Jednak taki kurs ma coś w sobie co oduzależnia od netu, a ja kiedyś potrafiłam do 8 godz bez przerwy siedzieć 🙄 Jesli komputer sie zepsuł - to był dramat...
Ja jeszcze 2 lata temu byłam maksymalnie uzależniona 🙄 Wolałam siedzieć w domu w weekend niż wyjechać na działkę Tygodniowe czy dwutygodniowe wakacyjne pobyty na wsi były męczarnią, chociaż do tego przyczyniał się fakt niesamowitej wręcz nudy jaką tam odczuwa osoba 18 letnia. Jak komputer się popsuł, czy router, czy karta sieciowa czy cokolwiek innego to normalnie wariowałam x.x Teraz już jest lepiej Jak nie ma nic ciekawego w sieci to zwyczajnie wyłączam komputer, wyjeżdzam na weekendy jak człowiek, na wakacje tak samo 🤣
Ja wieczorem jak mam czas, to wchodzę na re-voltę, facebook, pb, gg, itp. A jak nie mam, to nie szukam na siłę 😉 Najdłuższy odwyk od netu jest podczas wakacji - jadę do stajni na 24h na 2 tygodnie lub więcej no i neta ni ma 😁
to moje wielkie uzależnienie - internet niestety od 2 miesięcy jestem bez niego i tylko u rodziców i teściów korzystam... czyli tak 2 razy na tydzień po godzinkę.. niestety o internecie w domku mogę pomarzyć. Niestety wynajmujemy i nie możemy stałego, a bezprzewodowe prawie w ogóle nie działają ( korzystałam z iplusa).
a może wznowienie eksperymentu? ja się piszę. chociaż na te 3 tyg., do ferii. A jak z tymi, co eksperymentowali w maju? Został nawyk nie przesiadywania na komputerze całych dni, czy nie dałyście rady? 🙂