Tak czy siak, Magdalena, chyba faktycznie masz "szczęście" na oszołomów. ehh koleżanka Magdalena ma "coś" w swoim zachowaniu co przyciąga oszołomów (jakoś dwóch to już nie przypadek...)- wiec najpierw trzeba zweryfikować swoje zachowanie - a później oceniać tych Panów ;-)
między innymi po to napisałam, żeby się dowiedzieć, co powoduje, że trafiam na oszołomów, bo zgadzam się, że to nie przypadek. Chociaż w sumie mam sporo znajomych - facetów - którzy są normalni, więc jednak też coś nie do końca tak z tymi trzema było.
Magdalena, Ciekawi mnie też tylko dlaczego na początku dałaś jasno do zrozumienia, że interesuje cię tylko gra z jakąś dziewczyną, a zgodziłaś się z facetem grać. bo nikt inny się nie odezwał 🙁 A ogłoszenie wisi już drugi miesiąc. Tzn. zagrałam z jedną dziewczyną, ale zbyt duża różnica poziomów i obie się męczyłyśmy. A ten facet napisał, jak gra i wynikało, że nie ściemnia - no i faktycznie, świetnie się grało. Miałam opcję albo grać z trenerem (co kosztuje ponad stówę za godzinę - i mi szkoda kasy) - albo z X za 20 zł, a efekt jest podobny - plus nie klepię w kółko tych samych sekwencji, tylko gram sparing przez pełną godzinę.
Jestem zła po tym wszystkim, tak bardzo się cieszyłam, że wreszcie wrócę do formy po dziecku i będę miała chwilę tylko dla siebie. A wyszło jak wyszło.
Gdybym mogła wyłączyć u tego gościa opcję mail/sms - i zostałaby tylko gra, to miałabym w du** co on myśli. Ale po każdej wiadomości trafia mnie szlag.
A najdziwniejsze jest to, że to jakby dwie osoby w jednej - nawet przez moment myślałam, że np. jakiś jego kolega robi sobie jaja i pisze te sms. Ciężko mi było określić, na czym stoję bo na żywo było bez jakichkolwiek aluzji. Tylko później zonk - jakby inny człowiek pisał (pewnie się wstydził na żywo), pewnie dlatego dopuściłam do powtórzenia sytuacji 🙁
Szkoda, że nie mam z kim grać, może któraś z Was gra? Wawa.
Dodofon, Twoj malzon wypisuje czule smsy do kolezanki z kortu mimo, ze ona prosi go zeby przestal, a Ty mu radzisz tylko by sobie dobieral bardziej dyskretne hmmm, ofiary/obiekty westchnien ? Bardzo z Ciebie wyrozumiala zona 🙂
Dodofon, Twoj malzon wypisuje czule smsy do kolezanki z kortu mimo, ze ona prosi go zeby przestal, a Ty mu radzisz tylko by sobie dobieral bardziej dyskretne hmmm, ofiary/obiekty westchnien ? Bardzo z Ciebie wyrozumiala zona 🙂
nie wiem do kogo i co pisze bo NIGDY by mi nie przyszło do głowy wziąć do ręki jego telefon
a na poważnie Magdalena - może faktycznie spotkaj sie jeszcze raz z nim na korcie - skoro nie masz innej opcji gry i DOBITNIE -słownie - ustal zasady - że NIE życzysz sobie SMSów nie zwiazanych np z grą (umówienie kolejnego meczu), że nie interesuje z Cię znajomość poza kortem... szkoda stracić dobrego partnera do gry
Dodofon, naprawdę już sama nie wiem... boję się ze faktycznie coś robię, co jest odbierane jako "tak" - i tego nie kontroluję więc będę to robiła znów - i on znów to źle odczyta, pomimo jasnego werbalnego komunikatu, że sobie tego nie życzę. No i boję się że kolega rozkręci się bardziej i nie da mi później spokoju przez bardzo długo (tak jak motocyklista - jestem uprzedzona). Ale bardzo mi szkoda gry, naprawdę nie wiem, co zrobić. Na chwilę obecną jestem na nie 🙁
To ja może o innych natrętach. Nie chcę zakładać nowego tematu, więc się podczepię.
Wczoraj wieczorem miałam nieciekawą przygodę. Było przed 24, wracałam z koleżanką po projekcji filmu w Kaz. Dolnym. Poszłyśmy na przystanek autobusowy i czekałyśmy na mojego tatę. Doczepił się do nas facet, nie śmierdziało od niego alkoholem, trzymał pion, ale zachowywał się jak napity świr (nie potrafię tego inaczej ująć). Najpierw zaczął pytać gdzie jedziemy. Nie odpowiedziałam. Sam gadał, że na pewno do Puław i że on jedzie z nami. Ja na to, że nie mamy wolnych miejsc i niech sobie łapie stopa. Gość się wkurzył i zaczął sypać przekleństwami, gadać o pierdołach, dobroci ludzi itd. Podłaził do nas, aż w końcu mimo iż nogi miałam jak z galarety i serce mi waliło, warknęłam na niego żeby od nas odszedł. Parę kroków zrobił, ale dalej gadał coś do mnie (koleżanka w ogóle nie wchodziła w "rozmowę"😉. Ja nic nie odpowiadałam, coś próbowałam "normalnego" mówić do koleżanki. Ignorować go po prostu. On coraz bardziej się wkurzał, że nie zwracam uwagi na jego groźby uduszenia mi pieska jeśli go nie zabierzemy. Starałam sie być twarda do końca. Gdy tylko tata podjechał wskoczyłyśmy szybko do samochodu. Facet na szczęście chyba się nie zorientował, że uciekłyśmy.
Mieliście podobne sytuacje? Jak sobie poradziliście? Ja okropnie się bałam, koleś dwie głowy wyższy ode mnie, a ja w torebce nie miałam nic, żeby jakby co go zdzielić, czy odstraszyć. Bałam się zrobić, powiedzieć czegoś co by go bardziej podjuszało. W sumie nie wiedziałam specjalnie co robić.
Jasnowata ja w takich sytuacjach staram się właśnie ignorować. Zazwyczaj "natręt" traci zapał. Oczywiście, jeśli w pobliżu są ludzie to podchodzę do jakiejś większej grupy, żeby nie staś sama. A co do torebki... to ja się po prostu zaopatrzyłam w gaz. Często wracam sama po nocy do domu. I nie ukrywam, że zazwyczaj wracałam z duszą na ramieniu. A od kąd mam gaz wiem, że w razie naprawdę groźnej sytuacji mam jak się obronić i uciec. Co do sytuacji Magdaleny... Już się nauczyłam, że nie podaję numeru telefonu. A umawianie się z obcym facetem przez internet (nawet tylko na grę) u mnie już w ogóle nie wchodzi w rachubę.