U mnie z ręką to już zupełnie zgłupiałam jakiś czas temu. Jeździłam sporo na innych koniach - z folblutami mam do czynienia dopiero 5 rok (z czego od roku jedynym xx'em jest Dargana), więc sporo kucyków (zaczynałam od kp, sporo arabokoników czy niskich mix'ów), przez młp i sp do 2-3 ślązaków epizodycznie. Żaden nie dawał mi tak odczuć błędów ręki jak xx'y - a Dargana już szczególnie od kiedy wie i poczuła jak ma wyglądać to 'prawidłowo'.
Ogólnie D. z jednej strony była 'tępa' w pysku, z drugiej trener określał ją paradoksalnie, że jest 'dziewicza w pysku' - to było w lipcu tego roku.. A koń w wieku niespełna 6 lat zaliczył i wyścig, i rekreacje (z małymi dziećmi na lonży włącznie jako 'pierwsze lekcje'😉. Praktycznie żadnej prawidłowej pracy aż do niedawna - dlatego się tak długo bujamy 'bez kroku naprzód' w sylwetce, ale za to są inne postępy.
W starej stajni doradzano mi jeździć ją na wysokiej i dodatkowo szerokiej ręce.. Bo to miało ja skłonić do zejścia w dół - skutek był odwrotny, łeb dawała wyżej za ręką, a kiedy było to już upierdliwe to się irytowała. Pomijam, że to też jakby jeden z powodów jej 'sztywności'.

Tutaj wrzuciłam kolejno zdjęcia z "łapkami" - jak to się niewiele zmieniało, a koń jest dużo bardziej zadowolony:
http://re-volta.pl/galeria/album/4580Wiem jak to wygląda, skutek takich kilku jazd pod okiem 'trenerki' odczuwam do teraz - pogłębiło to strasznie noszenie szyi i głowy na 'lamę' 🙁
W zimie odpuściłam z konkretniejszymi jazdami i pracą - jeździłyśmy w tereny, nieco sobie pracowałyśmy. Ogólnie bez nowości i 'ciśnienia'. Dopiero w kwietniu pierwszy trening pod okiem instruktorki po zmianie stajni. Obecnie jeżdżę D. z niską ręką, jak najbardziej stabilną - broń boże 'pompującą' w galopie (a tak mnie nauczono w zeszłej stajni i nie korygowano, a człowiek jak młody i nie odczuje to głupi). Jest dużo lepiej - koń coraz luźniejszy, coraz chętniejszy do pracy - pomijając to, że sama schodzi w dół i to sugeruje momentami. Tak samo jak naprawdę wiem i czuję, że jest ok u mnie (że w danym momencie i dosiad, łydki i ręce 'działają' jak powinny - w końcu po kilku razach wiem do czego tak naprawdę dążyć) to momentalnie mamy kontakt taki jaki być powinien w niskim (ale nie całkiem w dole) ustawieniu z fajnie pracującym zadem. To są chwile co prawda, ale tak to jest jak się raczkowało w sumie i postanowiło cofnąć zupełnie żeby odpracować wszystko od nowa (łącznie z nauką stania przy wsiadaniu).
Na tą chwilę mogę dać rękę wyżej niż tutaj, ale jest jeden warunek - jeśli choć minimalnie zacznie mi 'latać' ręka to będzie bunt (mały, ona sygnalizuje po prostu), który przerwie dopiero jak się poprawie. Czasami marzy mi się wsiąść na takiego sp i 'odpocząć' od pilnowania ręki 😉

Pomijam, że koleżanka jeżdżąca nieco ponad 2 lata (a już drugi rok leci jak ma konia, kupionego jako profesora) ze swoją sp szybciej osiągnęły pewne pułapy razem, ale jakby wsiadła na Darganę to ze względu na rękę nie posiedziałaby na niej długo. A jej kobyłka oferuje jazdę na kontakcie w ustawieniu - moja by się pozbyła po prostu jej wg instruktorki. Będziemy się tak jeszcze trochę bujać w tych podstawach, ale to nie jest złe - może oszczędzi wielu kłopotów w przyszłości.
Zresztą, podobnie jak z ręką jest z dosiadem - broń boże stracić rytm i się usztywnić obijając w siodle.. dużo bardziej to toleruje niż rękę, ale jak już się zirytuje to dużo 'solidniej'. Za mądrego konia mam 😵