Forum towarzyskie »

dysfunkcje- dysleksja, dysgrafia, dyskalkulia itp

idz lepiej pisać te swoje bzdury o tym że ujeżdzanie sportowe to czyste zło dla konia.
Problem polega na tym, że papier świadczący o dysleksji jest obecnie tak łatwo dostać, że to jest aż śmieszne. Bywają klasy, gdzie połowa do dys wszelkich możliwych typów, zależnie od tego, z czym tylko mają jakiś problem. Ilu jest prawdziwych dyslektyków, takich, którzy faktycznie mają dysfunkcję, nikt nie powie, bo tego nie idzie stwierdzić na podstawie zaświadczeń.
Ja znam jednego. Który akurat papieru na to nie ma, bo nigdy na żadne badania nie poszedł. Ale gołym okiem widać, że to nie lenistwo czy olewactwo, a faktyczny problem.
Reszta, to dys z własnej głupoty - bezmyślne pisanie, brak jakiegokolwiek obycia z językiem i "w******e" na problem, który przecież nie jest problemem, bo pomachali pisemkiem i są zwolnieni z odpowiedzialności.
Co zabawne - dys przyjmowani sa na kierunki filologiczne, bo nie można ich dyskwalifikować :| Co jeszcze zabawniejsze - okazuje sie, że ci, którym faktycznie zależy, żeby się utrzymać, nagle potrafią się przyłożyć (w innym przypadku z miejsca by odpadli).

Może osobny wątek? Dyskusja się rozwija, a tu nie pasuje.
Dworcicka faktycznie są osoby, które mają problem, ale w większości, jak sama piszesz, to czyste lenistwo i niechlujność... po prostu trudno mi uwieżyć, że kiedyś musiałeś nauczyć się ortografii i to robiłeś, a dziś tyle osób nie może...? Trochę to dziwne.
Żabeczka17, dyskusję z Tobą już skończyłam. Nie będę się sprowadzać do Twojego, jak sama zaprezentowałąś, nikłego poziomu dyskusji. Jeśli nietrafisz prowadzić kulturalnej, nieobraźliwej rozmowy to my nie mamy o czym ze sobą gadać. Żegnam.
zabeczka17, Akurat wszelkie dys cośtam uważam za bzdurę wymyśloną przez psychologów dla usprawiedliwienia lenistwa i braku chęci na chociaż kilkukrotne zapoznanie się z regułami gramatyki. W gimnazjum psioczyliśmy na babkę od polskiego, bo przez całe 3 lata męczyła z nami gramatykę.
Ale dzisiaj jestem jej za to wdzięczna. Przynajmniej nie muszę się wstydzić za swoją ortografię i stylistykę.

Owszem, jest niewielki odsetek uczniów, które mają naprawdę duży problem z ortografią i gramatyką, ale to nie usprawiedliwia reszty nieuków i leni.

Jak ktoś mówi, że ma dyscośtam to automatycznie mam wk***rwa i mam ochotę co nieco powiedzieć na ten temat dosadnie. Samo słowo 'dysleksja' powoduje u mnie wysypkę i alergię.  😵
CzarownicaSa, kiedyś po prostu nikt papieru nie wystawiał, ale to nie znaczy, że problem nie istniał. Istniał, tyle że w mniejszym stopniu. Ci, którzy nie umieli, bo się nie nauczyli w przypadku zagrożenia nagle potrafili wkuć zasady (a jak nie potrafili, to trudno - do zawodówek lub innych OHP też ktoś musiał iść, żeby miały rację bytu), a Ci którzy zwyczajnie nie byli w stanie... cóż... mało jest osób, które mimo, iż naprawdę inteligentne wykształcenie mają marne, bo właśnie z powodu np. ortografii nie udało im się iść dalej niż podstawówka?
Dworcika są takie osoby, jak najbardziej. Jednak dziś "dysleksja" to istna plaga. Jak ktoś naprawdę ma problem i widać to gołym okiem, to rozumiem. Ale jeśli koleś odpowiada nauczycielce na pytanie "czemu, na Boga, zrobiłeś w jednym którkim zdaniu aż 7 błędów?!"- "bo mam dysleksję" patrząc z wyższością, a potem chwali się kolegom, że załątwi im papierek i też nie będą musieli nic robić, to mnie krew zalewa. Choćby fotoblogi i inne pisadełka są tego doskonałym przykładem...
Notarialna moim zdaniem jestes w błedzie. Nie jest to wymysł. Ale zgodze sie ze dyslekcja jest terminem nadużywanym zbyt czesto.
Jak wspomniałam wczesniej z mojego doświadczenia- dziewczyna, średnia 4,5 , zajęcia indywidualne z kilku przedmiotów w tym i z j. polskiego. Nie szło, te same błędy wałkowane kupe miesięcy. Ale ustnie merytorycznie była dobra.
CzarownicaSa, no i ok, ale rzecz właśnie w tym stwierdzeniu "dysleksja nie istnieje - to tylko wymysł". Problem jest. A że jego skala jest maksymalnie zawyżona, to inna sprawa.
Źle to napisałam, mój błąd. Nie chciałam zaprzeczyć istnieniu dysleksji, uważam tylko, że nie ma ona aż tak szerokiej skali występowania. Co innego, gdy na ałą szkołę jest 10 osób z dysleksją, a co innego, gdy jest ich 50  😲
zabeczka17, Czytasz cały post czy między wierszami? Napisałam, że nie neguję istnienia problemu u niewielkiego odetka osób, ale wszelkie współczesne dyscośtam są po prostu wymysłem psychologów. Owszem musieli jakoś to nazwac i sformalizować.
Ale to co się dzieje w szkołach teraz... to jakiś horror! Zresztą co tu wymagać od dzieciarni, która krzywi się na Władcę Pierścieni, Wichrowe Wzgórza czy Przeminęło z Wiatrem?

Uważam, że to też po części wina programu jakim uczą w szkołach. Na cholerę wciskają takie poważne dzieła literatury młodym skoro ich to w ogóle nie interesuje?
Do przeczytania Trylogii Mickiewicza dojrzałam z czasem. I strasznie mi się podobała!
Niestety każde pokolenie jest inne, teraz dzieciaki zamiast czytać wolą obejrzeć ekranizację czy przewertować streszczenie. Takie czasy... cóż poradzić. A z Mickiewiczem miałam tak samo 😉 Lektury po prostu są niedobrane do wieku i posiomu dzisiejszej młodzieży, ot co.
Zresztą co tu wymagać od dzieciarni, która krzywi się na Władcę Pierścieni, Wichrowe Wzgórza czy Przeminęło z Wiatrem?


Nie przeczytałam niczego z ww. Możliwe, że wygospodaruję wreszcie czas dla ostatniego. Cóż, jestem jełopem, czytam inne, a na myśl o czytaniu "Władcy Pierścieni" się krzywię.
Z dwojga złego lepiej już jak ktoś coś w ogóle czyta. Nawet to coś zwane Zmierzchem.
Byleby to nie było Bravo czy inny szmatławiec, którym mogłabym sobie tyłek podcierać.

CzarownicaSa, Ja pochłonęłam w swoim czasie (w gimnazjum) całego Pana Tadeusza. Spodobał mi się jego styl, cała historia. Uwielbiam do dzisiaj 🙂
Mi "Pan Tadeusz" nie leżał wtedy a i teraz niechętnie po niego sięgam. Za to "Krzyżaków" przeczytałam dwa razy. Może stąd moja pasja do rycerstwa?  😍
Ale robimy chyba mały off top  😉
Notarialna, to, że coś nie podoba się Tobie nie znaczy jeszcze, że nie może podobać się innym. Jedni będą czytać co wakacje "Krzyżaków" czy "Pana Tadeusza", inni wolą "Anię z Zielonego Wzgórza", a jeszcze inni przeczytają sobie "Zmierzch" czy książki Grocholi.
Mickiewicza z całego serca nienawidzę mimo kierunku studiów jaki wybrałam, "Trylogia" mnie zwyczajnie odrzuca, całkowicie nie moje klimaty. I krzywię się okrutnie na samą myśl.
Zabawne, bo odkąd pamiętam czytałam bardzo dużo siedząc nad książkami godzinami.

Wymienianie tu jakichkolwiek tytułów jest bez sensu. Nie dziwię sie tym "bachorom", że leją na "Pana Tadeusza" czy "Krzyżaków". Dziwi mnie raczej to, że nikt im nie zaproponuje lżejszej, przystępniejszej i ciekawszej dla ogółu literatury.
Ludzie robicie znów  🚫
Cóż, jako "bachor", który ma właśnie maturę za sobą, pozwolę się wypowiedzieć: często jechałam na streszczeniach, zwłaszcza polskich lektur. Najciekawsza dla mnie była "Zbrodnia i kara", bo tam się po prostu COŚ DZIAŁO. Jak mam czytać 20 stron w "Panu Tadeuszu" o samej przyrodzie, wyglądzie drzew, kwiatków i innych, to mnie mdli...  A czytać uwielbiam 😉 tylko nieco inne książki, ot co.
I wiele zależy od podejścia nauczyciela. Jeśli miał swoją interpretację, uznawał ją jako jedyną słuszność, a moja interpretacja była ble i fuj, to co się dziwić, że potem się zraża do polskiego 😉
Do przeczytania Trylogii Mickiewicza dojrzałam z czasem. I strasznie mi się podobała!

Tak się wtrącę, ale o jakiej Trylogii Mickiewicza piszesz?
[quote author=Notarialna link=topic=1320.msg1026454#msg1026454 date=1306836095]
Do przeczytania Trylogii Mickiewicza dojrzałam z czasem. I strasznie mi się podobała!

Tak się wtrącę, ale o jakiej Trylogii Mickiewicza piszesz?
[/quote]

Może Pana Tadeusza w trzech tomach czytała  😉
Boż, myślę o czym innym i piszę o czym innym 😵

O Sienkiewicza chodziło 😵 😂
a na myśl o czytaniu "Władcy Pierścieni" się krzywię.


No cóż ja też, ale na mnie patrzą jak na debila, jak czytam Wańkowicza 🙄 A lektury na tyle mi tego typu książki obrzydziły, że przeczytałam tylko Krzyżaków i Quo Vadis które do dziś uwielbiam. Nikt mnie nie zmusi do ptrzeczytania Trylogii czy Pana Tadeusza (sporą część jednak przeczytałam i nie dokończyłam), a tata jeszcze zmuszał mnie do uczenia się na pamięć fragmentów Pana Tadeusza.
A książki czytam namiętnie. I to przeróżne, niemal wszystko poza fantastyką.
[quote author=Notarialna link=topic=1320.msg1026454#msg1026454 date=1306836095]
Zresztą co tu wymagać od dzieciarni, która krzywi się na Władcę Pierścieni, Wichrowe Wzgórza czy Przeminęło z Wiatrem?


Nie przeczytałam niczego z ww. Możliwe, że wygospodaruję wreszcie czas dla ostatniego. Cóż, jestem jełopem, czytam inne, a na myśl o czytaniu "Władcy Pierścieni" się krzywię.
[/quote]

witam w klubie jelopow. jakos wole chocby George'a Orwella czytac.

choc w jednym miejscu wylamie sie z klubu, poniewaz kocham Mickiewicza 😉
ja tez jestem dys. to sie nazywa bodajze dysgrafia? zaburzenie polaczenia reka-mozg. przez szkole i wszystkie egzaminy przeszlam bez zaswiadczen. mialam problem z brzydkim pisaniem i bylam przez to troche szykanowana w szkole. jednak pisalam wszystko recznie. znam bardzo dobrze zasady ortografii, ale piszac recznie potrafie napisac cos takiego jak np. rze. potrafie napisac slowo do polowy, albo bez srodka. kiedy popatrze na te bledy widze je i poprawiam. teraz jest gorzej bo pisze glownie na komputerze, jednak poki chodzilam do szkoly, duzo recznie pisalam, spokojnie nad swoim dys panowalam.  uwazam, ze nie powinno byc taryfy ulgowej dla dysfunkcji, a jesli to niewielka.
z zabawnych spraw to na jednym z testow dano mi dyktanda i inne zadania do rozwiazania na komputerze. a w przypadku dysgrafii problem wystepuje tylko podczas recznego pisania 😀
No to skoro przeniesione i tak się rozwinęło, to napiszę coś więcej o mojej (stwierdzonej) dyskalkulii   💃
( http://pl.wikipedia.org/wiki/Dyskalkulia )

Moim zdaniem to jest tak samo jak z innymi "dys...", czyli  połączenie lenistwa i faktycznych braków zdolności w przyswajaniu niektórych rzeczy, w różnych proporcjach.
Mimo, że nigdy nie traktowałam mojej dyskalkulii poważnie, to miałam bardzo poważne badania i stosowny papierek, którego mogłabym użyć w razie problemów np. ze zdaniem egzaminów wstępnych do liceum.
Ale mam mądrych rodziców, którzy zawczasu zatrudnili mi dodatkowego matematyka-korepetytora, który pracował ze mną przez rok prawie codziennie i okazało się, że mimo iż był to dla mnie ekstremalny wysiłek i że najprostsza arytmetyka jest dla mnie czarną magią (nie umiem odejmować i dzielić zwłaszcza), to można było mnie nauczyć rysowania wykresów funkcji od ręki w 5 sekund i że mam super wyobraźnię przestrzenną. Wręcz pokochałam takie działy matematyki jak rachunek prawdopodobieństwa czy wszystko co związane z bryłami.  Po prostu wystarczyło mnie odpowiednio pokierować i zachęcać mnie tym co mi wychodzi, zamiast w nieskończoność męczyć arytmetyką.
Papierek okazał się niepotrzebny, maturę zdawałam z historii, ale do dziś drętwieje jak mam coś bardzo prostego policzyć w pamięci  😁
Zwłaszcza, gdy trzeba coś szybko policzyć pod presją - mam momentalnie czarną dziurę w głowie.
Niesamowite i bardzo silne uczucie, wierzcie mi!

PS. Niedawno zablokowałam sobie dostęp do internetowego konta bankowego!
W swoim laptopie mam tabelkę w której widzę kolejność cyfr mojego numeru pesel, otwieram ją sobie i patrzę: "trzecia cyfra to 5, dziesiąta to 8" i się loguję. Ale logowałam się z laptopa mojego mężczyzny i próbowałam trzykrotnie policzyć na palcach, która cyfra peselu jest szósta, a która jedenasta... i nie udało się!  😂
Miałam duży problem z odblokowaniem, bo jestem za granicą.
Ale jakoś z tym żyję.
Widocznie jestem dobra w innych dziedzinach  😉
Jak słyszę jak ktoś mówi, że ma dysortografię to mnie krew zalewa. Na miłość boską. Wiadomo, że jak się jest w podstawówce, uczy się pisać to można popełniać błędy. Ale nie rozumiem jak można je popełniać cały czas? I to jeszcze w moim zdaniem oczywistych słowach? Przecież na pewno nauczyciel zwraca uwagę, poprawia. Tak trudno zapamiętać, że się pisze inaczej? I jeszcze według mnie wystarczy sobie napisać dwa słowa obok siebie, np. lupa i lópa. I sprawdzić co lepiej wygląda. Jak czegoś nie wiedziałam to tak robiłam, zdawałam się na intuicję. Działało za każdym razem.
xxflygirlxx, to doczytaj na czym to polega.
Człowiek, który faktycznie ma dysort. zwyczajnie tego nie widzi - raz potrafi napisać dobrze a linijke niżej już nie. Jak mu wskażesz palcem, to poprawi jeśli zna zasady (jak nie zna, to nic mu nie pomoże-to jasne i dys ma się tu nijak).
No ja właśnie tego nie rozumiem, jak można tego nie zauważyć. Wystarczy się skupić. I patrzeć co się napisało.
Zastanawiasz się nad każdym jednym wyrazem jak dużo piszesz czy piszesz automatycznie?
Staram się myśleć o tym co piszę. I jak.
Podejrzewam jednak, że wiele rzeczy piszesz automatycznie. A tu to nie działa - ta automatyka właśnie zawodzi, a zastanawianie się nad każdym wyrazem na niewiele się zda - trwałoby wieki, a napisana automatycznie litera mogłaby być przeoczona. I tu mamy samą ortografię, a w tym schorzeniu problemy są również z przestawianiem liter, pisania lustrasznym odbiciem itp.
Ćwiczenie pomaga, ale nie jest w 100% skuteczne. Osoba z dys. potrafi wyrecytować zasady, wyjątki itd. ale zwyczajnie nie widzi swoich błędów.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się