Forum towarzyskie »

Rozwód

Poniuś, z politowaniem, to chyba jeszcze da sie przezyc - ludzie tyle sie nasluchali np z telewizji, ze dzieci z niepelnych rodzin sa takie nieszczesliwe, ze moga w to wierzyc (zwlaszcza ci, zyjacy w rodzinach z podrecznikowymi mamusiami i tatusiami). nie ich wina, ze nie wiedza, jak jest. wspolczuja, bo mysla ze rozwod to - zwlaszcza dla dziecka tragedia - trudno miec im to za zle.
chyba gorsze sa spojrzenia i uwagii za plecow szatniarek-plotkarek. a to dziecko bez ojca sie wychowuje a z kim to matka sie spotyka a co to a gdzie to
Masz rację,wydaje mi się,że bardziej odczuwalne takie szatniarsko - plotkarskie zachowania są w mniejszych miastach/miejscowościach.

I uważam,że lepiej jak się ludzie rozejdą niż mieli by się pozabijać wzajemnie.
może nie do końca precyzyjnie się wyraziłam,ale chodziło tu też o takie współczucie i td  ( wiesz pewnie co mam na myśli)
Ja rozumiem,że to tragedia bo sama pamiętam jak to przeżywałam,no ale do jasnej cholery świat się nie kończy i z tym da się żyć. (zabrzmiało jakby to jakaś choroba była..)
Kiedy mój ojciec odszedł od nas miałam 10 lat a mój brat 18.
Możecie wierzyć lub nie ale odtańczyliśmy taniec radości na środku pustego, potatusiowego pokoju.
Umknął jak złodziej - cichaczem kiedy byliśmy w szkole a mama w pracy.
I pomimo, że bardzo go kochałam, to TAk było dla nas lepiej.
Miałam potem dobry kontakt z ojcem i jego nową rodziną.
I godna szacnku postawa mojej mamy, która przenigdy nie broniła mi spotkań z nimi.

Wiem tylko, że po wyprowadzce ojca żyło nam sie lepiej, spokojniej, bezpieczniej.
To był początek lat 70-tych.
Nie wiem, czy rzucano mi pełne politowania spojrzenia  😀iabeł: - nigdy mnie specjalnie nie interesowały
opinie obcych ludzi o mnie. Zresztą to zostało mi do dzisiaj  😜
Zen, jak dzisiaj wygląda twoje zycie? Mam nadzieję, że jest Ci już lepiej od naszej ostatniej rozmowy. Odezwij się.
Nie wiem, czy rzucano mi pełne politowania spojrzenia  😀iabeł: - nigdy mnie specjalnie nie interesowały
opinie obcych ludzi o mnie. Zresztą to zostało mi do dzisiaj  😜



Może się źle wyraziłam ale jakoś specjalnie nie histeryzowałam z tego powodu/ tych spojrzeń i td
Są silniejsze i słabsze osoby i tak mi się wydaję,że niektóre dzieci mogą dość mocno to odczuwać.
Tu masz rację.
Wiele zależy od siły wewnętrznej, oporności.
Bo jakoś tak w życiu jest, że są takie osoby, które lubią w te nasze słabości i słabe punkty nieźle przyłożyć.

"Do adwokata zgłasza się małżeństwo w wieku po 80-ce.
- Państwo w sprawie ustaleń co do dziedziczenia?
- Nie! Chcemy się rozwieść!
- Rozwód? W tym wieku?  🤔
- Zawsze chcieliśmy, ale czekaliśmy aż dzieci umrą  🙁"

Stare ale ciągle aktualne  😁
Dopisuję się do wątku. W prawdzie jeszcze nie jako rozwódka ale z orzeczoną separacją.

Jest mi teraz o wiele lepiej. Nikt mi nie mówi, że mojego konia częściej przytulam a ja nie muszę tlumaczyć po raz setny, że to dlatego, że mój koń nie śmierdzi alkoholem  🙄

To była moja decyzja, tak jest dobrze i będzie jeszcze lepiej jak już rozwód będzie...
To są takie etapy .
Po rozwodzie bywa,że okazuje się,że rozwiedliśmy się nie tylko z małżonkiem ,ale i całym dotychczasowym życiem.
Wielokrotnie-znajomi zawodzą. Uznają,że koniecznie muszą osądzić,ocenić,stanąc po jednej ze stron.
Czasem my sami ich wciągamy w etapie -przed rozwodem-bo musimy się wyżali,potwierdzieć słuszność decyzji czy uzyskać zwyczajnie i praktycznie świadka.
No i znajomi mogą nie wytrzymać z ww powodu.
Znajome - mężatki- powolutku zaczynają nie lubić rozwódki w pobliżu własnego męża. A mąż/obcy mąż/ owszem-bardzo się rwie do wszelkiej pomocy.
I tak powoli przestają na zapraszać tu i tam .
Dlatego wraz z rozwodem trzeba się przygotować na nowe życie-otworzyć na nowych ludzi .
Ja to lubiłam porównanie do gąsienicy i motyla.
mi jest lepiej. tak jakos lepiej. chcielismy sepracje- ale w zwiazku z maloletnim dzieckiem w zwiazku- nie jest to takie proste.

maz sie nie bardzo kwapi do rozwiazania 'problemow', ktore zadecydowaly o rozwodzie- co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, ze podjelam sluszna decyzje. jak zwykle stara sie mnie zbyc (a moze jednak sam w to wierzy..?), ze juz za chwile, ze w przyszlym tygodniu- a w przyszlym tygodniu okaze sie ze znowu ktos mu klody pod nogi, ze biednemu zawsze wiatr, ze wszyscy sa zli i podstepni i sie na niego uwzieli.

teraz patrze na to z pewnym dystansem i zamiast sie wsciekac ze znowu nic mu nie wychodzi- to wzruszam ramionami i nawet poblazliwie sie usmiecham. po prostu, 'wyszlo na moje'. mam nadzieje, ze kiedys mu sie uda spojrzec z boku na to co robi, bo naprawde to wartosciowy facet- ale bez umiejetnosci oceny 'kto wrog a kto przyjaciel'. moze sie nigdy tego nie nauczy- a moze w koncu straci tyle, ze oprzytomnieje.

taniu, masz racje co do tych wspolnych znajomych- na szczescie u nas nie ma tego problemu, bo nie mamy znajomych 'nabytych w czasie trwania malzenstwa', wiec jest jak jest.
Ciszę się, widzę, że złapałaś już namiastkę wewnętrznego spokoju, że tak powiem. To dobrze, że nie reagujesz już emocjonalnie na poczynania męża, a raczej ich brak. Szkoda gościa, bo jak piszesz, wartościowy człowiek, tylko brak mu zorientowania w ludziach. Najważniejsze, że już Tobie lepiej.
zen, zatkało mnie normalnie. Trzymam kciuki za Ciebie, oby wszystko potoczyło się po Twojej myśli.
zen - z tego co pamiętam Twój mąż z Odzysku jest...

może on nie nadaje sie na żaden związek... = pomyśl dlaczego rozpadł sie związek z jego ex-żoną...
może to ONA miała rację??
zen - z tego co pamiętam Twój mąż z Odzysku jest...

może on nie nadaje sie na żaden związek... = pomyśl dlaczego rozpadł sie związek z jego ex-żoną...
może to ONA miała rację??


dokładnie takie myśli miałam po ostatnim moim rozstaniu...
wróciły do mnie jego opowieści o tym jaka poprzednia żona byla beznadziejna, o tym jak mścił się kiedy odeszła. wtedy ślepo wierzyłam, ze mnie to nigdy nie spotka.
po rozstaniu pewnie takie same kłamstwa opowiadał o mnie 🙁
bo mścił się tak samo...
straciłam wielu przyjaciół, ale dzięki rozstaniu okazało sie kto był wart przyjaźni.
Wiele z tych osób po czasie zrozumiało, że jego prawda mijała się z rzeczywistością mocno.
było minęło.
przyjaciele wrócili, ja zbudowałam nowy związek..
ale nie było łatwo.
teraz jestem pewna, że ONA miała rację. że opowieści ludzi ze odeszła od niego jednego dnia z jedną małą walizeczką musiały być przynajmniej bliskie prawdy.. do dziś mam ochotę odnaleźć ją i zapytać czy odeszła z tych samych powodów co ja
Bo chyba wogóle warto przyglądać się w jaki sposób nasi partnerzy wychodzą z poprzednich związków.
To sporo mówi o człowieku.
Tylko, że kazdy myśli o sobie samym że jest wyjątkowy, jedyny, niepowtarzalny, nietykalny i że  MNIE TO nie spotka.

różne rzeczy zdarzają się w życiu, ale generalnie ma dla mnie duże znaczenie w jaki sposób facet mówi o byłych związkach.
czytam was pilnie, ale tez cicho. strasznie takie historie mnie smuca. choc wiem, ze lepiej sie czesto rozejsc, chcialabym wierzyc w prawdziwa milosc ktora trwa mimo przeciwnosci.
zen, trzymam kciuki, za pomyślne- jakie kolwiek ale dobre dla ciebie, rozwiązanie
O poprzednim związku dowiadujemy się w fazie pierwszej czyli zaślepienia miłością. 😍
I chętnie dajemy posłuch historiom,że "Była,była -zła,nie rozumiała etc"
I często to prawda, ale czasem nie.
Takie prównanie mi wyszło-rozwód to jak przejście przez lodowatą rzekę ,głęboką po uszy.
Przykre jest wchodzenie,przechodzenie i jeszcze po wyjściu nas trochę telepie.
Chyba wyjątkowo -nie ma tu uniwersalnych rad. Każdy przypadek jest inny.
Parę rzeczy wiem na pewno-trzeba być szczerym wobec siebie - tak sobie samemu do lustra powiedzieć to,o czym boimy się nawet pomyśleć. To boli chwilkę,ale szybko przestaje.Można jakiejś zaufanej osobie powiedzieć,ale z tym ostrożnie. Nawet najbliższa rodzina czy przyjaciele potrafią nas zaskoczyć bardzo przykro. Bywa,że wręcz zbliżają się do nas bardzo miło a szpiegują na rzecz strony przeciwnej.  🙁
I taka najstarsza prawda-czas leczy rany. Każdy dzień oddala i pozwala zdrowieć.
dodofon- akurat tego faktu, ze eks zona mojego meza to wariatka jestem absolutnie pewna. i powod ich rozwodu byl jawnym skur*synstwem jaki wywinela ta pani.

dziekuje wam bardzo za slowa wsparcia i otuchy, mam nadzieje ze ten watek pomoze jeszcze komus poza mna :kwiatek:
.
kiedy wiedzieliście, że przestaliście kochać i że to nie ma sensu?
Diako'nka, w momencie, gdy dopuściłam do świadomości, że mogę być z kimś innym. Jeżeli kocham, nie zwracam uwagi na innych facetów, kompletnie mnie nie interesują. Wręcz robi mi się niedobrze na myśl, że mógłby mnie dotykać ktoś poza moim partnerem.
Zanim spotkałam mojego obecnego faceta byłam  w bardzo toksycznym związku. Trochę to trwało zanim przejrzałam na oczy, a takim "kopem" był właśnie mój teraźniejszy narzeczony. Dzięki niemu wyrwałam się z prawdziwego bagna.
No, ale to przypadek podpadający pod ekstremalny. W bardziej normalnych związkach wydaje mi się, że przestajesz kochać, gdy jest Ci obojętne co robi, myśli i jak się zachowuje druga połowa.
ehh to mnie to nie dotyczy...

często najgorsze w rozstaniach jest to, że razem źle, osobno niedobrze...
Mam znajomych, którzy właśnie są w takiej sytuacji. Kochają się, ale nie umieją żyć razem, zbyt duże różnice charakterów, inne spojrzenie na życie i na to, jak powinien wyglądać związek.  3 lata po ślubie i już mieszkają osobno. Bardzo to smutne. Dla mnie najtrudniejsze byłoby podjęcie decyzji: że to koniec, w tym momencie przestaję walczyć, to nie ma sensu, bo za bardzo mnie to niszczy... Jeżeli kochasz, zawsze masz nadzieję...
fakt - okropnie to trudne. a jak jeszcze ta druga osoba zrobi to jako pierwsza to jest rozpacz. troche to dziwne, nie?
bo ja Ty to zrobisz pierwsza, to masz wrażenie, że panujesz nad swoim życiem, a jak ON... to tak jakby Ci dywan wyszarpnął spod nóg.  🤔
.
zen, i na czym się skończyło??
jakieś kroki podjęte? już "po"??
No to ja wam opowiem o rozwodzie który nie dotyczył zarówno mnie.. ale stałam z boku...

Nie tak dawno świadkowałam na bardzo przykrej sprawie rozwodowej. Chodziło też  o opiekę nad 6 letnią dziewczynką której mamusia taki horror zaserwowała że masakra. Żona  alkoholiczka, zdradzała męża - ale ciul to już sprawy dorosłych... Opuściła dom do swojego fagasa.. tym samym porzuciła dziecko na pół roku. Zero kontaktu. Kiedy wróciła na jeden dzień na chatę, spakowała się  i bez słowa zabrała małą do Poznania - 200 km od domu i słuch po niej i dziecku zaginał. Nasz przyjaciel szalał z rozpaczy. Żeby było mało laska  domagała się pieniędzy ( nie miała pracy) bo inaczej groziła że dziecko wywiezie za granicę... kasy nie dostała, a młoda zaczęła być uciążliwa dla nowego partnera. Dziecko wróciło do ojca ( mieszkanie , stała praca , pensja pow. 3 tyś). Młoda zaczęła moczyć się po nocach, i zamknęła się w sobie. Ojciec zaprowadził dziecko do psychologa na badania itp... mała była wykorzystywana  ( do aktu nie doszło, ale koleś grzebał jej nie raz  w majteczkach), była bita przez matkę  i  jej partnera itp.
W końcu nasz przyjaciel szybko założył sprawę o rozwód.... przez pół roku woził dziecko po różnych wymaganych przez sąd lekarzach biegłych ( psychologów). Na miejscu stawiała się również matka. Pod jej opieką dziewczyna była zawsze brudna, zero komunikacji ( jakby nagle stała się upośledzona).  No mówię wam cuda. Wynik? matka działa destrukcyjnie na dziecko i trzeba ją jak najszybciej odizolować od córki.
I żeby było mało... wszystko  o czym pisze zostało potwierdzone przez biegłych psychologów że mała nie kłamie. I co? i po rozwodzie dziewczynka trafiła do matki.. która rozstała się ze wspaniałym kolesiem od moletowanych dziewczynek - dziecko opowiadało że niejednokrotnie widziała też  jak uprawiali,, zapasy" w łóżku.
Nasza żonka  zamieszkała z rodzicami alkoholikami ( nawet na rozprawę przyszli pod wpływem) i braćmi ( po wyrokach i więzieniu) na 24 m2.  Bez pracy. I i to ona dostała opiekę nad dzieckiem! Niejednokrotnie widziałam cyrki które ta kobieta wydziwiała... najbardziej szkoda mi małej. W tym roku poszła do szkoły. Jest niesamowicie zniszczona psychicznie. Nasz przyjaciel dostał  opiekę w weekendy ( żeby mamusia mogła sobie szaleć na baletach). W każda niedzielę koło. 20 zaczyna się cyrk. dziecko wyje, dostaje gorączki, spazmów... bo nie chce wracać do mamy.
Nasz przyjaciel ma 35 tyś długu zaciągniętego przez byłą małżonkę ( nie mieli rozdzielności majątkowej) on to spłaca.Dodatkowo alimenty 600 zł. Adwokat po sprawie rozwodowej, te wszystkie  wizyty u lekarzy...  chłop jest wrakiem, i ta bezsilność  i jak tu dalej walczyć o dziecko?

Najgorsza jest ta bezsilność...
zabeczka okropne. To są właśnie nasze polskie sądy.
Ku przestrodze koniarzy zamierzających się rozwodzić- koń nabyty w trakcie małżeństwa podlega podziałowi majątku.
Warto wcześniej zadbać bo może być potem niemiło.
Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się