Odnawiam wątek , problem dalej jest , czyli konik sobie biegają dalej . Dzwonienie na policje nic nie daje , sprawy w sądzie jeszcze nie ma bo policja ma na to rok . Nie wiem co już robić , codziennie siedzę i pilnuję koni , ogier chodzi tylko kilka godzin bo się boję że koniki znowu wrócą do mnie na stajnie . Prokuratura na to ? mamy rok na zbadanie sprawy .
Mońia 1) policja - udaj sie za każdym razem na komisariat i przy Tobie niech zrobią notatke!!! Maja spisać. 2) sama zgłoś do prokuratury wniosek o wykroczeniu/przestępstwie
masz jakieś oficjalne pismo z policji? Prokuratury? ściema wielka, ze jakiś rok, Musisz uzasadnić, ze np. Spowodowały szkody, że goniły dziecko, ze wyleciały przed autobus. Podać świadków. Zgłoś do TOŻ o niedopilnowanie. NĘKAJ ze wszystkich stron.
dorota, a do czego te petardy? żeby swoje konie płoszyć? sąsiadom komunikować, że płoszysz? ich zwierzaki denerwować (i ich)? zakłócać cisze i oberwać za używanie mat. pirotechnicznych poza sylwestrem?
to są koniki! one jeśli w ogóle się przestraszą- jeśli rzucisz pod same nogi to uciekną (i to tylko kawałek) za pierwszym razem - pare razy i na głos petardy przestaną reagować, a nawet przychodzić mogą - "o! jakaś akcja- idziemy zobaczyć/ gonią nas - znaczy jest coś ciekawego tam"
horse_art, gwarantuję, że na pewno się przestraszą. W ubiegłego sylwestra miałam okazję w największej kumulacji wystrzeliwania petard (czyli o północy) przebywać z moim koniem w jednym boksie. Był bardzo roztrzęsiony, dosłownie miał "drgawki", przyspieszony oddech, kręcił się wokół siebie. I to na sam dźwięk petard. A co dopiero gdy koń miałby z nimi styczność "oko w oko". Już nie mówiąc o tym, że taka mała, niewinna petarda mogła by wyrządzić wiele krzywdy, nie tylko człowiekowi-pirotechnikowi ale również samemu koniowatemu... Wątpie, żeby koń na dźwięk petardy mógł się przyzwyczaić - przykładowo - konie zazwyczaj boją się odłogsu "psikania" jakimiś sprayami, dezodorantami. A jest to w porównaniu z petardami prawie niesłyszalne. A jednak mój od zawsze się tego boi i mimo wielu prób oswajania go z odgłosem wydobywania się z areozolu sprayu, nie może się przestać go bać 😉
strzemionko, my tu o konikach polskich mówimy..... gwarantuje, że one po kilku strzałach nie będą reagować albo i przybiegną ;] -tak z doświadczenia nawet (i udomowionych i dzikich)
to, że masz płochliwego, nie przyzwyczajonego konia, to nie znaczy, że każdy tak reaguje. szczególnie taki konik. pamietaj - to nie koń. to konik.... 😉
My też chodziliśmy w sylwestra do stajni jak sąsiedzi odpalali petardy, bo niektóre konie wariowały w boksie. W jednym roku wypuściliśmy wszystkie na noc sylwestrową na padok... trochę pobiegały spłoszone i szybko się uspokoiły. Robiliśmy tak co roku ze trzy lata z rzędu ale nie specjalnie je to pobudzało. Teraz zostają w boksach i spokojne są. Po prostu się oswoiły a wcześniej samo zamknięcie w boksie w czasie huków powodowało duży stres. Konia do armaty przyzwyczaisz a już takie inteligentne i cwane typy jak koniki polskie to ho ho.
strzemionko-to,że się boi petard wynika z nieprzyzwyczajenia. Można go nauczyć, żeby się nie bał. A rozbestwione koniki petardy wystraszą sie może na dwa kroki..a może i nie, a potem wrócą. monia, ja na tych filmach nie widzę nic ,poza spokojnie pasącymi się konikami. Wydaje mi się,że to za mało...pewnie podobny film można by nakręcić w każdej, nawet dobrze ogrodzonej stajni. Ot: słonko świeci , koniki się pasą. sielanka.....
strzemionko, sama podałaś przykład swojego - że gdy boi się spray-u czy petard w boksie to musi i na dworze😉
i nie do końca - koniki są płochliwe - inaczej nie przeżyłyby w "naturze".
ale... bardzo szybko sie uczą, co jest prawdziwym zagrożeniem dla nich co nie.
dlatego za pierwszą sylwestrową petardą się przestraszą (pobiegną lub zrobią 3 kroki lub tylko "oh!" :wysmiewa🙂, kolejne juz zaciekawienie, a potem lecą - ale w ich kierunku "bo coś ciekawego" (oczywiście jeśli się takiemu "chce"😉. jak leciał taki żeby zobaczyć co tak się świeci i skwarczy (raca) - to ja zawału dostawałam ;]
jak tylko zostanie spr, że krzywdy nie robi -to żaden odgłos, maszyna itd nie jest straszna i nie jest powodem żeby zrezygnować z planu obmyślonego "będziemy tu stać i paczeć/spać/czekać na żarcie/...." czy silić się na ucieczkę (chyba, że dla zabawy). takie "auto" odczulanie w wersji super-szybkiej 😉 one są energooszczędne i ciekawskie 😉
konie też tak mają - ale wolniej i większości trzeba pomagać...
Jednak tak czy tak, petarda to nie jest dobry pomysł. Skoro ludziom może urwać rączkę czy nóżkę, to konikom i koniom ( 😉) chyba też da radę? Znaczy się kopytko, nóżkę albo główkę...
nie no bez przesady, wcale tak dużo wypadków z petardami nie ma i nic nie urywają.... no tylko czasem palce jesli przytrzyma sie w zaciśniętej (!) dłoni (te małe "korsarze", dużymi "ogniami" można się poparzyć, wzrok uszkodzić)
ale taki konik przed wybuchem może taką połknąć -wtedy kuku może być 🙁 (no mało prawdopodobne - ale jak doświadczenie uczy - pryz koniach wszystko możliwe)
chyba więc jedynym sposobem, to zmusić ich właściciela do pilnowania i zrobienia antykonikowych ogrodzeń i karmienia ich tak, żeby nie miały powodu do ucieczek.
Hehe a ja bym namawiała Forumowiczów do odławiania pojedynczych sztuk 😀 Jak facet się nagle zorientuje, że jakoś dziwnie zaczyna mu ubywać koni, to nagle koników będzie pilnować 🙂
Sama z chęcią jakiegoś ładnego bym przygarnęła hihi... Na pewno odłowione konie miały by lepiej u Re-voltowiczów niż u tego jegomościa 👿
Też mnie zastanawia, że nikt do tej pory nie "przygarnął" koni. Zwłaszcza po ostatnim filmiku monii, gdzie raczej bez strachu podchodzą do człowieka i nie zachowują się agresywnie.
Właśnie właśnie - po co ja, głupia, szukam jakiegoś drugiego konia do towarzystwa 🤔 po co mam wydać przykładowo 3 tysiące albo przygarnąć jakiegoś z fundacji i bawić się w umowy adopcyjne i sprawdzanie warunków dla konia, jak mogę sobie "przygarnąć" takiego konika polskiego. Będzie w sam raz dla dzieci, zawsze to mniejszy koszt utrzymania niż dużego konia, no i za darmo 🤣
Tylko problem się zacznie jak pewnego pięknego dnia policja zapuka do mych drzwi i poprosi o okazanie jakiegoś dokumentu posiadania zwierza...
Hehe a myślisz, że jak facet tak olewa swoje konie, to na wszystkie ma papiery?! Toż to się mnoży i na pewno facet nie inwestuje w paszporty dla wszystkich... hehe.
Fajna opcja z odłowieniem konia, przynajmniej do momentu kiedy ktoś się o niego nie upomni 🙂 a w to raczej wątpię hahaha 🙂
Dziunia87 racja 😀 ale to musiałabym być pewna, że dany koń nie ma papierów, bo do więzienia się nie wybieram 🙂 jeśli gościu rzeczywiście ma 100 koni, to jakby zniknęło mu 5, to chyba by tego szybko nie zauważył 😉 bo skoro się nimi nie zajmuje i biegają samopas, to raczej ich nie przelicza codziennie.
Oj dziewczyny, z tymi petardami to ja żartowałam. Ale miałyście przynajmniej o czym pisać. A tak poważnie, sprawa jest trudna: -raz że gość majętny(dobrze doczytałam?) to i ma w d....ie -dwa nic złego koniom się nie dzieje to i TOZ nie pomoże -a trzy z policją też nie proste gdy im się nie chce
Haha albo lepiej zrobić... złapać takiego zagubionego konia, zabrać do siebie i dać ogłoszenie, że "znalazłem biednego konika" ... Ciekawe kiedy by się ten facet z papierami zgłosił...pewnie wcale...
A swoją drogą jak to jest ze znalezionym zwierzęciem np. takim psem, on po jakimś czasie jest uznawany za naszego jak się właściciel nie znajdzie?
hehe śmieszna historia by mogła z tego wszystkiego wyjść. Może Monia powinna sobie na próbę jednego wziąć haha, zawsze może powiedzieć, że wzięła go na poczet szkód :wysmiewacz22:
Haha albo lepiej zrobić... złapać takiego zagubionego konia, zabrać do siebie i dać ogłoszenie, że "znalazłem biednego konika" ... Ciekawe kiedy by się ten facet z papierami zgłosił...pewnie wcale...
A swoją drogą jak to jest ze znalezionym zwierzęciem np. takim psem, on po jakimś czasie jest uznawany za naszego jak się właściciel nie znajdzie?
hehe śmieszna historia by mogła z tego wszystkiego wyjść. Może Monia powinna sobie na próbę jednego wziąć haha, zawsze może powiedzieć, że wzięła go na poczet szkód :wysmiewacz22:
nie raz przygarniałam znalezione kotki, raz był nawet pies ale po czasie uciekł i ślad po nim zaginął... Po kotki nikt się nie odezwał bo nienormalni ludzie zazwyczaj je wyrzucają lub podrzucają w pudełkach pod drzwi, a normalni szukają dobrych domów. Ale konia jeszcze nigdy nie znalazłam 🤣 ciekawe dlaczego 🤔
A jakby zabrać konia do siebie i dać ogłoszenie (tylko cichaczem, gdzieś w niewidocznych miejscach, i w internecie na mało znanych stronach :wysmiewa🙂 to byłby jakiś dowód na naszą obronę... Bo przecież ogłoszenie dane, właściciel się nie znalazł, więc koń został u mnie 🙄
ja tak zrobiłam - przy udziale, pomocy (pomysł i petem cała "akcja"😉 prawnika i policji. to się nazywa "samopomoc dozwolona". jeśli ktoś zrobił ci szkodę, a obawiasz się, że może jej nie zrekompensować, to możesz sobie wziąć jakąś jego rzecz do czasu aż ci odda to coś (kase za coś) - taki zastaw.
paragrafu nie pamietam. ale się udało. a zgłaszał na policje i pienił się i ten którego konia zabrałam. podpisał ugodę, kase wypłacił, konie oddaliśmy. (przy "szkodzie sprawca napisał oświadczenie, że odda - ale niewiem czy prawnie miało to jakiekolwiek znaczenie - pisal na kolanie, zmuszony do tego i pijany w sztok, nigdzie też o tym fakcie potem nie wspominaliśmy,nie pokazywalismy tego ośwadczenia ).
horse_art, oj uważaj z takimi radami, bardzo cię proszę. możesz kogoś władować w naprawdę niezłe bagno.
nie mamy prawa zająć czyjejś własności. nie i już. facet wisiał mojej matce za wynajem naprawdę ładną sumkę, a jak się dowiedziała, to w kilku miejscach narobił długów i potem uciekał i szukaj wiatru w polu. zamknęła bramę na kłódkę i powiedziała, że jak zapłaci to odzyska maszyny, a ona je bierze pod zabezpieczenie długu. facet podał ją do sądu. po kilkunastu latach batalii, odwoływań i barowania się z sądami wygrała. Ale przez różne przekupstwa sędziów, fałszywych świadków w pewnym momenie to moja matka musiała złodziejowi zapłacić ponad 60 tys, dopiero po kilku latach odwołań udało się wygrać.
Więc takie zajmowanie jako zastaw może być zdradliwe i stanowczo nie polecam.
W poczet szkody to rzeczywiscie może i można, ale tak jakby ktoś znalazł gdzieś konia i nawet dał ogłoszenia, to nawet jeśi właściciel się nie znajdzie, to pewnie policja go zabierze do jakiegoś schroniska... hehe pewnie nawet jakby taki znalazca miał złote boksy to w naszym Państwie prawo jest takie, że nie możesz i już 🙂
Tu są zdjęcia z poniedziałku (marzec ) jak koniki polskie wpadły do mnie na łąki https://www.facebook.com/monika.gutknecht.3/media_set?set=a.488808854512863.1073741825.100001512580670&type=3 tu są zdjęcia z ataku ogiera w niedziele ( właściciel był powiadomiony a na drugi dzień koniki były u mnie na stajni ) http://www.photoblog.pl/moniapasja/146215649/ceros.html trzeba sobie przesuwać w bok . Straty mam ogromne , same leczeni koni to kilka tys. zł + dochodzi do tego straty z końmi ( ogier nie był na punkcie krycia , klacz nie została sprzedana , wałach ze sportowca zrobił się hodowlany rzeźny ) Musimy czekać na koniec pracy policji , inaczej będzie ciężko w sprawie prywatnej . Musimy mieć dowody , bo to co mam to zbyt mało .
Będę bardzo wdzięczna za podanie mi tego paragrafu , teraz mam plac ogrodzony na 1,70 więc jak przyjdą jeszcze raz to je po prostu zamknę i będę czekać . W tym roku zrobiliśmy nowe drewniane ogrodzenie , pewnego dnia było rozwalone (konie były na stajni ) więc podejrzewam że musiały być u mnie koniki w nocy . Na dzień dzisiejszy nie mam pojęcia gdzie są konie , na pewno chodzą gdzieś po lasach ( widziałam je ostatnio w sobotę koło mojej stajni ) , pozostałe konie ( około 150szt ) są na innej wiosce .
W poczet szkody to rzeczywiscie może i można, ale tak jakby ktoś znalazł gdzieś konia i nawet dał ogłoszenia, to nawet jeśi właściciel się nie znajdzie, to pewnie policja go zabierze do jakiegoś schroniska... hehe pewnie nawet jakby taki znalazca miał złote boksy to w naszym Państwie prawo jest takie, że nie możesz i już 🙂
no właśnie ale jak to jest w świetle prawa? czy mam obowiązek zgłoscić to, że znalazłam bezdomnego kota albo że przybłąkał się do mnie pies i go przygarnęłam? Policja chyba takimi "błahymi" sprawami się nie zajmuje. No chyba, że właściciel się znajdzie i zawiadomi policję... Ja jak mam warunki i możliwość do zostawienia u siebie takiego przybłąkanego psiaka to zostawiam go u siebie. Bo jak zawiozę go do schroniska to różny może być jego los. Albo spędzi "za kratami" resztę życia albo zostanie uśpiony.