Dobry kowal ma głowę na karku i nie zastosuje w ciemno każdego zalecenia lekarza weterynarii. ja bym to ujela inaczej - dobry kowal nie bedzie bezmyslny. wg. mnie dobry kowal to taki, ktory widzac weta u twojego konia/slyszac, ze wet byl - bedzie pytal o diagnoze i zalecenia. bedzie rozmawial z weterynarzem. bedzie tworzyl z wetem zespol do pracy nad wspolnym pacjentem.
kowal, ktoremu sie dyktuje co i jak ma zrobic, narzuca mu sie jak ma pracowac, to wg mnie tepak, ktory nie bierze odpowiedzialnosci za swoja prace. bo przeca zrobil tak jak mu paniusia kazala, to o co te lamenty tera... 🙄
kowal ma wiedziec co, jak i dlaczego robi. ma byc profesjonalista w swoim fachu. i ma brac odpowiedzialnosc za swoja robote.
Proszę tylko nie odbierać mnie żle..Ja tą metodę nie uważam za lipną. Ja nie mam pojęcia o rozczyszczaniu. Ale wyniki wydają sie tylko nie wiarygodne.
Po przeczytaniu książek dostałam troche nadziei. a moglabys to napisac jeszcze raz ale po polsku?? 😲
i dlaczego skoro nie masz pojecia o rozczyszczaniu jednak oceniasz metode rozczyszczania? mialas boskie olśnienie?? 😲
ja wymiekam, po prostu wymiekam jak czytam te twoje teksty 🤔
Jestem innego zdania niestety, wet ma więcej wiedzy na temat anatomii kopyt, ogląda zdjęcią RTG i to on decyduje o podkuciu, daje wskazówki kowalowi a kowal wykonuje. Mój mąż nigdy nie zasugerował specjalnego kucia..ale już nie raz kuł ortopedycznie po konsultacji z wetem..
Kowal RTG nie ma w oczach..a na zdjęciach tym bardziej się nie zna.
A to one często decydują o kuciu ortopedycznym.
Metoda mężowi nie podpadła. Tylko po przeczytaniu książek nie ma konkretnych skazówek jak tego konia rozczyszczać. A na zdjęciach nie widzi nic abnormalnego od tradycyjnego rozczyszczania..
Nie doszukujemy sie złego nic w metodach Dr. Strasser, wręcz przeciwnie staramy sie rozczyszczać w ten sposób mojego kulawego konia. Ale brak nam konkretnych skazówek. Kurs by sie bardzo przydał...
Caroline,
Przeczytaj dokładnie jeszcze raz to co napisałam bo JA osobiście nic nie oceniałam tylko wstawiłam zdjęcia i poprosilam o ocenę, to chyba znaczna różnica??
Kończe ten temat bo widze ze nie ma to dalszego sensu...
Ale ponieważ po twoich wypowiedziach można wysnuć że jesteś profesorem w temacie, jesteś też z WArszawy może wytłumaczysz nam naiwnym jak to się robi fachowo?
Ja nie "od Strasser" (raczej już od SANHCP, czyli też "naturalnie"😉 i tak sobie niedawno rozmawiałam z weterynarzem... Pokazałam moją "ściągawkę" przywiezioną z kursu, taką małą broszurkę, gdzie są po kolei hasłowo przypomniane kolejne etapy strugania, plus kilka zdjęć, schematów.
Pierwszy komentarz, że to przecież normalne, dobre struganie. Ok, w końcu kopyto to kopyto, zawsze to samo, czemu dobre szkoły miałyby się jakoś szczególnie różnić. Ale potem jednak weterynarz przy ukosowaniu powiedział, że w sumie to nie ma sensu tego robić. A piętki to jakieś za niskie. I że przecież i tak nikt nie wycina żywej podeszwy (akurat!). Czyli mimo pierwszego stwierdzenia, że to to samo, co zawsze, potem jednak dość spore różnice w niektórych momentach się pojawiły.
Jestem innego zdania niestety, wet ma więcej wiedzy na temat anatomii kopyt, ogląda zdjęcią RTG i to on decyduje o podkuciu, daje wskazówki kowalowi a kowal wykonuje. Mój mąż nigdy nie zasugerował specjalnego kucia..ale już nie raz kuł ortopedycznie po konsultacji z wetem.. A własnie w tej kwesti pisze Caroline_ o wzieciu odpowiedzialności za swoje czyny przez kowala. Zwłaszcza, że to przez wieloletnią pracę kowala bardzo czesto, dochodzi do potrzeby wzywania weterynarza: 1. przyczyna- niewiedza kowala i złe rozczyszczanie/kucie, 2. skutek po latach-wezwanie lekarza weterynarii a tu jego niewiedza i złe zalecenia, 3. wynik -kucie potegujące z czasem (często po kilku latach) kłopoty. No i nikt nie jest winny. Profesjonaliści latami ciagna z nas kasę - a my (wielokrotnie mający konie dla przyjemności) musimy zgłębiać sami wiedzę, by patrzec kowalowi na ręce, by uchronić własne stworzenia przed ich niewiedzą. Sorry- jak dla mnie chory schemat (a niestety sama go przerabiam,; oczywiście wypowiedż nie dotyczy wszystkich kowali/wetów).
Kowal RTG nie ma w oczach..a na zdjęciach tym bardziej się nie zna. Faktycznie. Szczególnie przy poważniejszych kłopotach. Ale co z tymi lzejszymi przypadkami? No i co z przyczynami- błędach w sztuce kowali? Dobry kowal po kształcie kopyta, przecież zadziwiająco wiele widzi, oraz jest w stanie przewidzieć przyszłe hipotetyczne zmiany. Mój obecny kowal oglądając kopyta mojej widział bez RTG, ze za parę lat miałabym trzeszczkowca. Czy wet to wyczytałby z RTG? Myślę, ze większość nie. -Więc co, mój kowal jest magiem jakimś?
Tylko po przeczytaniu książek nie ma konkretnych skazówek jak tego konia rozczyszczać. A na zdjęciach nie widzi nic abnormalnego od tradycyjnego rozczyszczania.. To by było jeszcze głupsze jak lekcje rozczyszczania przez net.
Myślę, ze sama metoda mocno dostaje po tyłku (w kwesti krytyk) za błędy uczących się jej i praktykujących, po jednak zbyt krótkich szkoleniach dr Strasser. Ale pewnie to lepsze z kilkoma dobrze wykonanymi kopytami (uratowanymi końmi)- niz nic ( ideowo: lepiej dostać za 20% błędów, ale tez pośrednio pomuc 80% zwierzakom, robionym daną metodą). W końcu odsetek błędów jest stosunkowo wielki, na początku kazdej nauki.
Ja osobiście nic nie oceniałam tylko wstawiłam zdjęcia i poprosilam o ocenę, to chyba znaczna różnica?? Tekst z lipą był sporą sugestią, co składa sie na ocenę... Tym bardziej dziwi wypowiedz, bez analizy, nie uwzgledniając wiedzy. Wiele osób na tym wątku, powątpiewa, bojąc się często radykalnych zmian. Więc rzucenie tu tak mocnego emocjonalnie tekstu, nie ułatwi otwartości umysłów ludzkich.
Caroline_ Ale ponieważ po twoich wypowiedziach można wysnuć że jesteś profesorem w temacie, jesteś też z WArszawy może wytłumaczysz nam naiwnym jak to się robi fachowo?
Ja ani przez chwile nie odniosłam takiego wrażenia. Wiele osób wypowiadajacych się tutaj wielokrotnie pisało o tym, że się dopiero uczy, uzuełnia wiedzę (także ja). Ale nie piszą "lipa" od tak sobie Ja
Ja nie "od Strasser" (raczej już od SANHCP, czyli też "naturalnie"😉
hi,hi - ja też 💃
Ale potem jednak weterynarz przy ukosowaniu powiedział, że w sumie to nie ma sensu tego robić. A piętki to jakieś za niskie. I że przecież i tak nikt nie wycina żywej podeszwy (akurat!).
Pete Ramey bardzo dokładnie tłumaczy i pokazuje na 'preparatach' jak robić ukosowanie i jaki powoduje rozkład sił na ścianę kopyta (z 'przodu' kopyta bardziej skośne - powoduje dociskanie ściany do podeszwy, z tyłu mniej skośne, bardziej okrągłe - aby tył kopyta się rozrastał).
Wysokość piętek powinna być 'sterowana' położeniem kości kopytowej i owo położenie można z dobrym przybliżeniem określić na podstawie analizy podeszwy - a konkretnie rowków przystrzałkowych i grota strzałki. Nie trzeba być magiem. Pete Ramey mówi, że w spoczynku kość kopytowa powinna być 3 do 5 stopni pod kątem do podłoża - to powoduje, że w chwili uderzenia o ziemię jest równoległa. On wielokrotnie podkreśla, że najważniejsza jest mechanika uderzenia o ziemie - ważniejsza niż mechanika stania.
"Mój obecny kowal oglądając kopyta mojej widział bez RTG, ze za parę lat miałabym trzeszczkowca. Czy wet to wyczytałby z RTG? Myślę, ze większość nie. -Więc co, mój kowal jest magiem jakimś?"
Dorotheah, a możesz powiedzieć na jakiej podstawie to stwierdził, tzn. co widział w kopycie?
Przykro mi bardzo że po tyle weterynarzach, różnych środkach cudownych jestem sceptyczna.
Ale dalej upieram się przy swoim że nie napisałam że JA uwazam metodę za lipną.
Ale są pewne wyjątki w kopytach Dr. Strasser które też zauważyliśmy..
Np. Kopyto szersze przy strzałce i strzałka nie wycięta tzn koń ma chodzić na strzałce "amortyzacja" tak?
A+A, późno pisałam, to nie wyszło może tak czytelnie 🙂 Właśnie to mnie uderzyło, że z punktu widzenia weterynarza różnice były niemal kosmetyczne, z mojego - całkiem zasadnicze.
Ale są pewne wyjątki w kopytach Dr. Strasser które też zauważyliśmy.. Co masz na myśli? Jakie "wyjątki"? O "różnice" chodzi?? Bo ja nie rozumiem, o czym piszesz.
Np. Kopyto szersze przy strzałce i strzałka nie wycięta tzn koń ma chodzić na strzałce "amortyzacja" tak? Proszę, daj się rozumieć - i używaj interpunkcji... Tu się ludziom, jak widać, chce pisać - tylko trzeba dać im szansę, żeby pytanie zrozumieli. A nie musieli zgadywać. I pudłować w zgadywaniu.
A+A, późno pisałam, to nie wyszło może tak czytelnie 🙂 Właśnie to mnie uderzyło, że z punktu widzenia weterynarza różnice były niemal kosmetyczne, z mojego - całkiem zasadnicze.
że Ty wiesz, to ja wiem...
okres apostolski powrócił - chciałam nieść kaganek oświaty czy co 🤣
Mój A tak sobie 'skraca' kopyto, że to aż nie do uwierzenia - baaardzo ciekawe. Wysyłałam do Larsa zdjęcia - on to zobaczył już dawno...
..a co do weterynarzy i ich szerokiej i dogłębnej wiedzy o kopycie, której należy ufać - mam informacje od źródła, czyli od znajomej - weterynarki, która była na tymże samym kursie, co my (SANHCP). Powiedziała, że się w te trzy dni nauczyła o kopycie, jego anatomii i tym, w jaki sposób powinno pracować, więcej niż przez całe studia. Zaskoczeni? Bo ja byłam. Bardzo. Smutne to i straszne, nie uważacie?
Powiedziała, że się w te trzy dni nauczyła o kopycie, jego anatomii i tym, w jaki sposób powinno pracować, więcej niż przez całe studia. Zaskoczeni? Bo ja byłam. Bardzo. Smutne to i straszne, nie uważacie?
...a masz jakieś konfliktujące spostrzeżenia (tzn. weterynarz, który mówi: "phi, to wszystko wiem ze studiów i jeszcze duużo więcej"?) Na wagary to raczej "z koni" nie chodziła 😉 ale może poziom na różnych uczelniach jest różny.
Chciałabym wierzyć, że sytuacja nie jest aż tak dramatyczna... :/ bo przecież naprawdę, to co tam mieliśmy, to były podstawy... że to mogą być odkrycia dla weterynarzy... scary... naprawdę...
Dorotheah, a możesz powiedzieć na jakiej podstawie to stwierdził, tzn. co widział w kopycie?
Zapewne jako jeden z niewielu przyswoił wiedze o kopycie i poza tym , że koń na kopytach stoi, wie o nim jeszcze 100 innych rzeczy . A wtedy juz tylko wystarczy spojrzeć by wiadomo był co mu dolega .
Więcej z Twoich postów kompletnie nic nie zrozumiałam.
Właściwie nie wiem o co tak naprawde Ci chodzi .
Nie wiem czy jesteś całkowicie za, czy przeciw , czy tkwisz pośrodku i nie wiesz w którą stronę sie udać.
Jeśli chcesz się dowiedzieć więcej o swoim koniu, wyślij zdjecia kopyt od przodu, z boku , z bliska , (zdjecie musi być zrobine z poziomu wysokości kopyta - czyli aparat przy ziemi) , podeszwe od spodu i zdjęcia RTG na adres ochwat@ochwat.pl tam Ci wszystko powiedzą . I będziesz o jeden punkt dalej , w jakąś strone. Jednak na odpowiedź czasem trzeba poczekać, z róznych przyczyn. Wtedy będziesz wiedziła czy opłaci Ci się wezwać p. Ciołka czy nie. Poza tym jak widac są też inni , którzy już sie przekonali do naturalnego strugania. Skoro Twój mąż jest kowalem - to nie powinien mieć trudności z podchwyceniem jak to zrobi ten czy tamten po naturalnemu.
Jeśli kowal w XXI wieku nie zna sie na zdjęciach RTG kopyt , to nie ma co na rynku szukać. Ale co sie dziwić , że kowal się nie zna skoro weterynarz , po obejrzeniu zdjęć brednie opowiada.
Przykro mi bardzo że po tyle weterynarzach, różnych środkach cudownych jestem sceptyczna.
Nie wiem do końca o co w tym zdaniu chodzi. Ale skupie się na drugiej części zdania czyli na cudownych środkach - dobrze zrozumialam , że nie pomagają, tak?
I nie pomogą jeśli kopyto będzie wystrugane nieprawidłowo. Nic nie pomoże nawet Duch Święty , no chyba, że On sam przyjdzie i zrobi kopyto jak należy.
Moja miała przez długi okres czasu problem ze stawami pęcinowymi kończyn przednich . Ciągłe kulawizny , stawowe, na zmiane z ochwatowymi . Stawy popuchnięte jak arbuzy. Zalecano mi stosować środki ściągające, rozgrzewajace chłodzące , sama juz nie wiem co. Wysmarowałam tony maści na te nogi , wszelkie świństwo dostępne na rynku weterynaryjnym, a i aptecznym takze. Czasem aż skóre wypalało , aż sie łuszczyła i schodziła sierść- okropieństwo.
I co ? i nic. Kompletna porażka.
Dopóki kowal utrzymywał kopyta w pozycji nieprawidłowej, ponadto przy każdym rozczyszczaniu potęgujac nieprawidłowość jeszcze bardziej , stawy puchły coraz bardziej , i mimo różnych maści opuchlizny i tak nie schodziły . Takie opuchnięte już pozostawały i zapalenia przeszły w stan chroniczny - koń przestał kuleć, ale przeciążenie było i opuchlizna utrzymywała sie cały czas.
Kiedy kopyto - metodą Strasser - zostało doprowadzone do w miarę normalnego poziomu - dośc szybko - na tyle szybko na ile pozwalało ucięcie piętki , stawy pęcinowe zostały odciążone , a dzis po pół roku staw na lewej nodze jest czysciutki , zdrowy, bez jakiegokolwiek opuchnięcia , widać zarysy ścięgien i kości . Prawy ma jeszcze lekkie zgrubienie od zewnętrznej strony , ale z tygodnia na tydzien zanika w oczach.
I tak to wszystko wygląda . Wszystko dzieje się na moich oczach i to wszystko widać . Pamietam jak było przed punktem krytycznym - czyli juz wegetowaniem konia w pozycji leżącej - tego sie zapomnieć nie da - widzialam jak zmieniaja sie - jeszcze 2 lata temu kopyta prawidłowe (robione przez mojego dziadka) , w drętwe pniaki do których skrupulatnie podążał sobie kowal, najpierw jeden potem drugi. Jak zmieniał się wyglad stawów, postawa kończyn aż w końcu postawa konia.
Teraz widze sytuacje zupełnie odwrotna , która też postepuje naprawde szybko .
Pytanie tylko - czy tak poważne zniszczenia , koń jest jeszcze w stanie odbudować w 100% ? Czy można kiedys będzie jeszcze wybrać się ze swoim ukochanym koniem na spacer do lasu i pogalopować po łące ? Pół roku to za mało by to stwierdzić.
Na pewno organizm zregenerował się już na tyle, że koń jest w stanie robić wszystko to samo co zdrowy koń na pastwisku . MOże być lonżowany już w kłusie przez kilka minut.
Ale praca w obciążeniu odpada, w tym momencie.
Ale czy wyzdrowieje na 100% czy nie i tak zostanie w swojej stajni i na swoim pastwisku do końca . I na pewno jego kopyt nie dam nawet tknąć żadnemu klasycznemu kowalowi - NIGDY!!
Jak lista obecności na kursie SANHCP, to też sią na nią wpisuję. 😅
W temacie weterynarz i kopyta: jak mój prawie-chłopak zakulał, robiliśmy prześwietlenie nogi. Zdjęcia nic nie pokazały, przyczyna nie została odkryta, koń przestał kuleć sam z siebie. Teraz się zastanawiam, dlaczego w ogóle nie było pomysłu prześwietlenia kopyta. Czy było to ewidentne, że nie może być kopyto czy wet wykluczył kopyto z zakresu swego diagnozowania? (Wtedy nie zadałam takiego pytania, bo o kopycie wiedziałam, że jest i że do czyszczenia służy kopystka. To wyczerpywało mój zakres wiedzy).
"Mój obecny kowal oglądając kopyta mojej widział bez RTG, ze za parę lat miałabym trzeszczkowca. Czy wet to wyczytałby z RTG? Myślę, ze większość nie. -Więc co, mój kowal jest magiem jakimś?"
Dorotheah, a możesz powiedzieć na jakiej podstawie to stwierdził, tzn. co widział w kopycie?
Przykro mi bardzo że po tyle weterynarzach, różnych środkach cudownych jestem sceptyczna.
Ale dalej upieram się przy swoim że nie napisałam że JA uważam metodę za lipną.
Ale są pewne wyjątki w kopytach Dr. Strasser które też zauważyliśmy..
Np. Kopyto szersze przy strzałce i strzałka nie wycięta tzn koń ma chodzić na strzałce "amortyzacja" tak?
Też kompletnie nie rozumiem większości treści wypowiedzi. Natomiast mój kowal widział za wysokie piętki, rozlane-wrastające do środka kąty wsporowe, zacieśnioną strzałkę przez wadliwe rozczyszczanie, wąziutkie piętki - co łącznie dało taki jakby korek od spodu naciskający na trzeszczę i nie działający mechanizm. A po latach tego samego rozczyszczania, prowadziłoby to do chorych trzeszczek. Kowal pewnie widział jeszcze więcej - tyle ja potrafię nieumiejętnie przekazać, zrozumieć, będąc na obecnym etapie wiedzy.
Dramka rozumiem, ze sama jesteś wszystkim skołowana. Masa teorii, metod- często zaprzeczających sobie. Super, ze jednak szukasz. Myślę, że może warto jeszcze raz usiąść z książką dr Strasser i samemu, nie oglądając się na nikogo, powoli ją przeanalizować. Jak zrozumiesz ogólną logikę metody, to i wyciągniesz też o wiele więcej z wypowiedzi osób w tym wątku.
Teodora Pete Ramey mówi, że w spoczynku kość kopytowa powinna być 3 do 5 stopni pod kątem do podłoża - to powoduje, że w chwili uderzenia o ziemię jest równoległa. Brzmi ciekawie. Znałam mniej dokładną wersje, w każdym bądź razie obie brzmią logicznie. Może ktoś zna jeszcze Strasserowe rozszerzenie tej kwestii, szczegóły? Może dlatego jest pewien zakres wysokości piętek przy których konie całe życie trzymaja się świetnie? Mogę prosić jeszcze o jakieś szczegóły ???
Mnie aż przerażały tak niskie piętki jak są na wielu fotach dr Strasser. Od tamtego czasu mam obsesje sprawdzania na wszystkich fotach, obrazach, rzeżbach piętek i faktycznie niemal wszędzie są wielgachne. Więc potem człowiekowi sie nawet podobają takie piętki- jako wyobrażenie naturalnych kopyt i nie widzi w tym nic nie naturalnego.
Kiedy kopyto - metodą Strasser - zostało doprowadzone do w miarę normalnego poziomu - dośc szybko - na tyle szybko na ile pozwalało ucięcie piętki , stawy pęcinowe zostały odciążone , a dzis po pół roku staw na lewej nodze jest czysciutki , zdrowy, bez jakiegokolwiek opuchnięcia , widać zarysy ścięgien i kości . Prawy ma jeszcze lekkie zgrubienie od zewnętrznej strony , ale z tygodnia na tydzien zanika w oczach.
mam podobnie z tylnymi nogami mojego konia - dlugo nie byl kuty na tyly (tylko na przod - nie lubie jak konie sa tak robione, ale wtedy to nie byly moje decyzje). mial straszne opoje na tylnych nogach. jak pochodzil to sie rozchadzaly, ale tylko na tyle zeby ze strasznych zmienic sie w okropne. kiedy moglam juz decydowac o kowalu - oczywiscie zmienilam go. nowy kowal od razu alarmowal, ze tylne kopyta byly bardzo zle prowadzone i po obejrzeniu konia zasugerowal podkucie tylow na podkowy odciazajace pietki. zgodzilam sie. kon od razu odetchnal. naprawde 🙂 nie przesadzam - tego dnia kiedy zostal okuty na tyl po raz pierwszy ten kon zapracowal (poruszyl, naciagnal) miesniami grzbietu. to byly takie pierwsze niesmiale proby w stepie. ale kurcze - kon mi sie zaczal rozluzniac! wreszcie 🙂 jakis czas pozniej zdarzyla sie nam kulawzna - i okazalo sie, ze przez dlugi czas (przed zmiana kowala) kon mial tak zle rozczyszczane kopyta, ze powodowalo to tak duze przeciazenia, ze przyczynilo sie lub nawet spowodowalo, ze zwierzak ma teraz nieodwracalne uszkodzenie trzeszczek w tylnej nodze. byly rtg, byly dyskusje tego weta z naszym kowalem, byly nawet dyskusje weta "od kregoslupa" z kowalem i analizowany ruch konia i wplyw skrzywienia w miednicy na jego ruch i kopyta... w kazdym razie - kon zostal okuty na tylach na okraglo, na dwa noski, z uniesionym przodem kopyta (takim lekko "zadartym '😉). i naprawde zwierzak mi odzyl 🙂 teraz z kazdym rozczyszczaniem poprawiane jest o odrobinke skatowanie tylnych nog (mocniejsze poprawki powoduja duzy dyskomfort konia, wiec robimy to bardzo stopniowo, juz kiedys o tym pisalam 😉) i po kazdym rozczyszczaniu widze jak powolutku z tygodnia na tydzien zmiejszaja mu sie opoje na nogach. w dobry dzien nozki sa juz prawie-prawie czyste.
a teraz do rzeczy - uwazam, ze kazda "metoda", ktora dazy do anatomicznie prawidlowego ustawienia konskiej nogi, bedzie dobra dla zwierzecia. jezeli moj kon ewidentnie czuje sie lepiej bedac okuty w jakis tam sposob, jesli widze po stanie jego nog, ze jest coraz lepiej, to znaczy, ze jest dobrze. (wybaczcie, ja obserwujac mojego konia po prostu wierze w to, ze moze byc tak, ze podkowy moga koniowi nie przeszkadzac a czasami - bardzo pomagac. co nie przeszkadza mi widziec sensu w rozkuwaniu koni czy zauwazac konie zle rozczyszczane/kute - i to tak żle, ze widze to moim laickim okiem...)
bo z tych dziwacznych wywodow Dramki nasunął mi sie pewnien wniosek - jej mąż-kowal kreci nosem na "metode", bo na zdjeciach widzi tylko "kopyto tak jak powinno wygladac". ale zasadnicze pytanie jest w tym: czy kopyta jej konia wygladaja jak na tym obrazku?? ilu kowali robi kopyta w taki sposob, ze mozna zrobic zdjecie i smialo powiedziec: "tak powinno wygladac zdrowe, dobrze skatowane kopyto"? a wrecz - ilu z nas nie wklei tutaj zdjec kopyt swojego konia, robionego tradycyjnymi metodami, bo obawia sie, ze dowie sie, ze sa zle prowadzone? czy czujemy, ze cos jest nie tak? ze kon chodzi gorzej niz by mogl? Wydaje mi sie, ze ta niepewnosc ma swoje uzasadnienie... co nie zmienia faktu, ze bywaja kopyta dobrze rozczyszczane tradyjnie i kute bez uszczerbku dla konskiego zdrowia. dlatego nie skreslam kowali ani kucia - wciaz chyba mam w nich wiare 😉
[quote author=JolantaG link=topic=56.msg140912#msg140912 date=1231334763] a teraz do rzeczy - uważam, ze każda "metoda", która dąży do anatomicznie prawidłowego ustawienia końskiej nogi, będzie dobra dla zwierzęcia. jeżeli mój koń ewidentnie czuje sie lepiej będąc okuty w jakiś tam sposób, jeśli widze po stanie jego nog, ze jest coraz lepiej, to znaczy, ze jest dobrze. (wybaczcie, ja obserwujac mojego konia po prostu wierze w to, ze moze byc tak, ze podkowy moga koniowi nie przeszkadzac a czasami - bardzo pomagac. co nie przeszkadza mi widziec sensu w rozkuwaniu koni czy zauwazac konie zle rozczyszczane/kute - i to tak żle, ze widze to moim laickim okiem...)
Z obecnej mojej wiedzy (jakże minimalnej) wynika, ze koń czuje się lepiej z dwóch powodów: 1 -znieczulającego działania podkowy (gdzie druga strona medalu to ukrywanie, ze wewnątrz choroba się rozwija) 2 - poprawniejszego korygowania- dającego ulgę nogom stawom, ścięgnom. Osobiście bym się do tego nie zastosowała. Ale fakt, ze moja klacz jest w innej sytuacji. A w przypadku konia który sie prawie "sypał" (ale jeszcze nie pokładał się, w skrajnych bólach), kulał itp. należy sie zastanowić, czy może jest to kolejne (w stosynku do metody Strasser) jeszcze lżejsze i mniej inwazyjne, niż SANHCP rozwiązanie w tym samym kierunku. Może to jest sposób dla koni w podobnym (kuleje, ale koń jeszcze jakoś chodzi, jeszcze "leczony" tradycyjnie) stanie na jakieś wyprowadzenie kopyt do momentu, przy którym zdjęcie podków nie wiązało by się ze skrajnym bólem konia? Pewnie byłaby to najdłuższa metoda powrotu zwierzaka do normy (ze wzgl. na zacieśnienie, brak pracy mechanizmu kopyta). Nie wiem. W każdym bądź razie życzę, by zwierzak czół się co raz lepiej- bo nie o metody chodzi, a o pojedyncze istnienia końskie.
Dorotheah, a co jesli koniowi potrzebne jest... znieczulanie, bo nic innego nie mozna zrobic? czy w takiej sytuacji jest zasadne "leczenie" czy jednak trzeba umiec sobie odpuscic i po prostu szukac sposobu na ulzenie zwierzakowi. ja uwazam, ze to drugie.
bo nie o metody chodzi, a o pojedyncze istnienia końskie.
dokladnie o to mi chodzi!
przy okazji - bo nigdy tego nie rozumialam - podkowa ZAWSZE zaciesnia strzalke (sama z siebie prowadzi do takiego efektu), czy to przypadlosc koni tylko zle kutych?
i jeszcze z ciekawosci - czy dobrze rozumiem, ze rozkucie konia, ktory mial dobrze prowadzone kopyta, skątowanie jest poprawne, nie spowoduje dla zwierzaka dyskomfortu/bólu? ze te przypadki "drastyczne" to rozkuwanie bardzo zle prowadzonych kopyt, a nie kazdych kopyt? znacie jakies mniej "krwawe"/"bolesne" przyklady rozkuc? mozecie opisac/podlinkowac?
Tak, koń nabyty niedawno przez znajomą, rozkuty jakieś 2 miesiące temu, jeśli dobrze liczę. Idealnie nie jest, podeszwa jest płaska, trochę krwi w linii białej, ale kopyto ogólnie nie jest dramatyczne w kształcie. Koń chodzi bez butów - pod jeźdźcem lekko też, obolały nie jest, strugany tradycyjnie.
Dorotheah, a co jesli koniowi potrzebne jest... znieczulanie, bo nic innego nie mozna zrobic? czy w takiej sytuacji jest zasadne "leczenie" czy jednak trzeba umiec sobie odpuscic i po prostu szukac sposobu na ulzenie zwierzakowi. ja uwazam, ze to drugie. No i właśnie o to chodzi- nie neguję. Przeciwnie, piszę, ze rozumiem w sytuacji gdy rozkucie wiązałoby się z pewne bardzo dużym bólem u konia. Pewnie tylko ta metoda może jest mniej inwazyjna (bardziej humanitarna), choć dłuższa dla takich koni- a w pojedynczych przypadkach, być może lepsza.
przy okazji - bo nigdy tego nie rozumiałam - podkowa ZAWSZE zacieśnia strzale (sama z siebie prowadzi do takiego efektu), czy to przypadłość koni tylko źle kutych? Z tego co zrozumiałam niestety zawsze. "Nie używany organ zanika". Strzałka i kopyto ściśnięte podkową nie ma szansy działać, więc podobno, zawsze stopniowo (często niepostrzeżenie- bo latami) się zacieśnia.
i jeszcze z ciekawości - czy dobrze rozumiem, ze rozkucie konia, który mail dobrze prowadzone kopyta, skatowanie jest poprawne, nie spowoduje dla zwierzaka dyskomfortu/bólu? ze te przypadki "drastyczne" to rozkuwanie bardzo źle prowadzonych kopyt, a nie każdych kopyt? znacie jakieś mniej "krwawe"/"bolesne" przykłady rozkuc? mozecie opisac/podlinkowac?
Gdy kopyto jest w miarę dobrze prowadzone, bez większych deformacji, czy uszkodzeń wewnętrznych rozkucie najczęściej nie wiąże się z bólem. Koń kulejacy w podkowach, będzie najprawdopodobniej na początku czół jeszcze większy dyskomfort- ale za to jest możliwość wyleczenia (a nie ukrywania objawów i jeżdżenia ile się da, a potem koń idzie pod nóż). Kłopot jest gdy koń miał jeszcze nie widoczne zmiany wewnętrzne, nie kulał w podkowach, a po rozkuciu "nagle " kuleje. Wtedy większość osób, wystraszona znowu kuje - co uśmierza ból, zmniejsza objawy, ale nie daje szansy na całkowite wyleczenie (odracza tylko w czasie kulawiznę , która po czasie, czasem latach, "nagle" powraca spotęgowana). Więc suma sumarum, może w Waszym ( i podobnych) przypadkach jest to jakiś sposób na podstawowe unormowanie kopyt, by nogi, stawy lepiej się poczuły, zmniejszył się przez to ból wewnatrz, a wtedy np. myśleć o rozkuciu- by zając się strzałkami.
EDYCJA Znajomej koń po rozkuciu dostał ochwat- co było spowodowane nie rozkuciem, a przez narastające wcześniej zmianamy wewnetrzne (ukrywanymi przez znieczulające działanie kucia) w kopytach. Koń wcześniej rozczyszczany i stawiany był kilka lat na wysokie piętki, kuty od 3 -do ok. 6 (do rozkucia) roku zycia.Obecnie czuje się, chodzi co raz lepiej, kopyta ma co raz ładniejsze.
Basta..już sie nie wypowiadam bo nikt mnie nie rozumie..albo odbiera żle.
Ale w chwili obecnej jestem bardzo "ZA" metodą Dr. Strasser..ponieważ jest to ostatnia deska ratunku. Chociaż nie spodziewam się natychmiastowych rezultatów. Nie wiem czy cokolwiek pomoże koniowi który kuleje od półtora roku bez zmian.
Szkoda tylko że wcześniej nie słyszeliśmy o tej metodzie i na kurs się nie załapaliśmy 🙁
mam podobnie z tylnymi nogami mojego konia - dlugo nie byl kuty na tyly (tylko na przod - nie lubie jak konie sa tak robione, ale wtedy to nie byly moje decyzje). mial straszne opoje na tylnych nogach. jak pochodzil to sie rozchadzaly, ale tylko na tyle zeby ze strasznych zmienic sie w okropne. kiedy moglam juz decydowac o kowalu - oczywiscie zmienilam go. nowy kowal od razu alarmowal, ze tylne kopyta byly bardzo zle prowadzone i po obejrzeniu konia zasugerowal podkucie tylow na podkowy odciazajace pietki. zgodzilam sie. kon od razu odetchnal. naprawde 🙂 nie przesadzam - tego dnia kiedy zostal okuty na tyl po raz pierwszy ten kon zapracowal (poruszyl, naciagnal) miesniami grzbietu. to byly takie pierwsze niesmiale proby w stepie. ale kurcze - kon mi sie zaczal rozluzniac! wreszcie 🙂 jakis czas pozniej zdarzyla sie nam kulawzna - i okazalo sie, ze przez dlugi czas (przed zmiana kowala) kon mial tak zle rozczyszczane kopyta, ze powodowalo to tak duze przeciazenia, ze przyczynilo sie lub nawet spowodowalo, ze zwierzak ma teraz nieodwracalne uszkodzenie trzeszczek w tylnej nodze. byly rtg, byly dyskusje tego weta z naszym kowalem, byly nawet dyskusje weta "od kregoslupa" z kowalem i analizowany ruch konia i wplyw skrzywienia w miednicy na jego ruch i kopyta... w kazdym razie - kon zostal okuty na tylach na okraglo, na dwa noski, z uniesionym przodem kopyta (takim lekko "zadartym '😉). i naprawde zwierzak mi odzyl 🙂 teraz z kazdym rozczyszczaniem poprawiane jest o odrobinke skatowanie tylnych nog (mocniejsze poprawki powoduja duzy dyskomfort konia, wiec robimy to bardzo stopniowo, juz kiedys o tym pisalam 😉) i po kazdym rozczyszczaniu widze jak powolutku z tygodnia na tydzien zmiejszaja mu sie opoje na nogach. w dobry dzien nozki sa juz prawie-prawie czyste.
(...)
a wrecz - ilu z nas nie wklei tutaj zdjec kopyt swojego konia, robionego tradycyjnymi metodami, bo obawia sie, ze dowie sie, ze sa zle prowadzone? co nie zmienia faktu, ze bywaja kopyta dobrze rozczyszczane tradyjnie i kute bez uszczerbku dla konskiego zdrowia. dlatego nie skreslam kowali ani kucia - wciaz chyba mam w nich wiare 😉
Tak jak pisze właśnie caroline, było tez w moim przypadku. Przed kupnem oraz ok. 2 tygodni po kupnie, czekałam na przyjazd podkuwacza. NATYCHMIAST po korekcji i podkuciu Lordka, mogłam na treningu "poczuć" rożnicę, a gdy biegał luzem tą różnicę w ruchu zobaczyć. Nigdy przedtem nie widziałm i nie czułam tak ogromnej różnicy. Nie mogłam uwierzyć że taka zmiana jest możliwa, myślałam że mi się zdaje.
Ja wstawię odważnie tutaj fotki kutych nóżek Lordka 🙂
caroline zgadzam sie z tym , że tylne kopyta były źle robione , może krzywo i byle jak zbierane, może za wysokie piętki za niski przód, może za mocno wycinana podeszwa ( to podstawowy błąd w przypadku koni chodzących boso) nie wiem - domyślam się bo kopyt nie widziałam - ale wiem, że prawidłowe kopyto NIE BOLI
natomiast podkuwając go - kowal zamaskował - to co dolegało koniowi wcześniej - a mianowicie ból trzeszczkowy do którego łatwo jest doprowadzić samym tylko rozczyszczaniem - to jest prostsze niż myślałam.
Dał wkładki i gotowe - to nie jest leczenie - to nie jest zaleczanie - to nie jest nawet zatrzymanie procesu choroby , to jest jedynie zamaskowanie bólu . Koń go poprostu nie czuje - dlatego chodzi lepiej .
Pisałam albo w tym temacie, albo w temacie trzeszczek czym jest ból. Ból jest ochrona części uszkodzonej , jeśli zamaskujemy ból - kon nie oszczędza wtedy chorego organu.
Takie jest moje zdanie na ten temat.
To czego najbardziej obawiam sie wkładając konia w podwyższacze piętek to to , że kość kopytowa nie spoczywa już równolegle do podłoża , tylko grotem w dół, co z czasem powoduje uszkadzanie jej , a to już nie jest zabawne i tu juz nie powinno być zgadywanek. (jak znajde zdjecie z uszkodzona kością kopytowa to podam linka, a może ktoś wrzuci , ja narazie nie mam czasu, a nie pamiętam na której stronie zdjecie było zamieszczone).
JolantaG, co do mojego konia sie mylisz - juz pisalam: sa sytuacje, gdzie jedynie znieczulenie mozemy zwierzeciu zaoferowac. druga sprawa - kowal zaproponowal rozwiazanie trafne - potwierdzone pozniej rtg. moim zdaniem nieuzasadnione jest twoje kwestionowanie dzialan kowala tylko dlatego, ze jest kowalem/kuje konie. to takie troche walenie na oslep 🙄
no i nie dodawaj az takiej filozofii do kucia mojego konia - wystarczaja mu (1) systematyczne dazenie rozczyszczaniem do prawidlowego skatowania kopyta oraz (2) podkowy okrągłe. Bez zbednej filozofii, podkaldek, wkladek i temu podobnych. Tak samo jak niepotrzebnie i nieslusznie roztaczasz w tym kontekscie wizje nadmiernie podniesionych pietek 🙄
mysle, ze dobrze byloby gdybys sprobowala patrzec na swiat bardziej otwartym umyslem. i nie proponowala rozwiazan na sile. bo dla samej ideologii "bosych kopyt" (czy innej) ja nie odwazylabym sie komus pisac zeby narazil zwierze na niepotrzebny bol. podkreslam - niepotrzebny! bo to co probujesz proponowac to niestety tylko zbedne dzialania, ktore moglyby ewentualnie poprawic moje lub twoje samopoczucie, a nie stan tego konia.
przy okazji - bo nigdy tego nie rozumiałam - podkowa ZAWSZE zacieśnia strzale (sama z siebie prowadzi do takiego efektu), czy to przypadłość koni tylko źle kutych? Z tego co zrozumiałam niestety zawsze. "Nie używany organ zanika". Strzałka i kopyto ściśnięte podkową nie ma szansy działać, więc podobno, zawsze stopniowo (często niepostrzeżenie- bo latami) się zacieśnia. nadal dumam nad tym zagadnieniem. mianowicie - czy kowal wiedzac o tym potencjalnym problemie zaciesnienia strzalki moze mu przeciwdzialac? tj. wiedzac, ze z czasem moze dojsc do zaciesnienia, rozczyszac tak, zeby temu zapobiegac oraz dobierac takie podkowy, ktore nie beda potegowac tego efektu?
mysle, ze dobrze byloby gdybys sprobowala patrzec na swiat bardziej otwartym umyslem.
ależ własnie ja patrze na to otwartym umysłem , gdybym miała zamknięty umysł na pewne rzeczy , nowe doświadczenia - mój koń juz by dawno nie żył . Trudno - z zamkniętym umysłem- zdecydowac sie na ucięcie 6cm piętowej częsci kopyta , kiedy 10 weterynarzy i kowali każe robić zupełnie odwrotnie. A jednak - pomyślałam wreszcie sama - zrobiłam tak, zdecydowałam sie uciaąć piętki - I NIE ZAŁUJE . Powiedziałabym raczej , że to Ty nie patrzysz na świat otwartym umysłem . Wierzysz swojemu kowalowi tak samo jak ja wierzyłam - ślepo - ufając mu bo on wie lepiej, wszystko wie - oddałam kopyta swojego konia pod jego opieke . Zaopiekował sie nimi - nie ma co . Mam nadzieje, że Twój koń nie skończy tak jak mój tylko z tego powodu , że ślepo zaufałam , sama o kopycie wiedząc tyle co w jakiejś ksiazce do hodowli - nigdzie nie ma o kopytach i ich anatomi takich informacji jak w źródłach wiedzy od Dr. Strasser . Oczywiście bardzo Ci życzę tego , żeby Twój kowal był naprawde dobry i naprawdę pomagał i by wiedzial co robi - bo dla mnie najważniejszy jest tylko koń - wierze , że on to robi dla samego konia, a nie tylko i wyłącznie po to by doprowadzić do sytuacji która polega na tym , że koń będzie pracował. Ja teraz moge dać Ci taką rade - której mi niestety nikt nie dał - ucz sie sama wszystkiego o anatomii kopyta - po to bys sama też wiedziała - co , jak i dlaczego. A nie tylko - powiedzieć "aha" kiedy kowal powie - "bo tak trzeba" . Bo będzie Ci każdy wciskał kit a i tak najbardziej ucierpi na tym koń.
To co pisze nie bierze sie z powietrza - wierz mi - wiem jak wygląda klasyczne werkowanie i podkuwanie i teraz już wiem jak wygląda naturalne . I to chyba normalne , że - skoro naturalne pomogło mojemu koniowi - to stawiam je na pierwszym miejscu , zaś neguje klasyczne.
Ja Ci nie kazałam ot tak zrucić podków - ja tylko napisałam co ja o tym myśle - to wszystko , uważasz za złe to co napisałam - w porzadku . Każdy ma swój rozum i robi jak mu pasuje - ja to zwyczajnie przeanalizowałam według swojego doświadczenia - nowego kierunku werkowania - a Ty mi zarzuciłaś , że nie patrze otwarcie na ten przypadek . Dziwne.
Ani Cie nie oskarżam o nic , ani w inny sposób Cie nie uraziłam, z tego powodu , że kujesz swojego konia. Napisałam tylko jak ja to widze - więc nie rozumiem czemu sie unosisz i oskarżasz o szerzenie jakichs dziwnych filozofii, skoro pisze o metodzie dr Strasser , o której jest temat.
Mój kowal i weterynarz też zaproponował rozwiązanie trafne , oparte na zdjeciach rtg i co z tego skoro koniowi nie pomogło. Potem zostawili mnie i konia na pastwe losu - każąc pukać mi się w głowe kiedy nie chciałam zdecydowac o sprzedaży go na rzeź. No i co mam chwalić ich postepowanie i ślepo ufać komus , kto mnie i mojego konia miał daleko w de ?
bo dla samej ideologii "bosych kopyt" (czy innej) ja nie odwazylabym sie komus pisac zeby narazil zwierze na niepotrzebny bol.
Ty myslisz , że to co pisze i to co robie to robie dla ideologii "bosych kopyt"? To bardzo sie mylisz. Ja sie zdecydowałam na taki czy inny krok nie dla ideologii tylko po to by ratować konia. Nie zarzucaj mi prosze czegoś takiego. I bardzo prosze byś nie zarzucała mi równiez, że bardziej zależy mi na moim dobrym samopoczuciu . bo swoje z koniem przeżyłam i swoje dobre samopoczucie to sobie musiałam schować w buty na ponad rok choroby mojego konia , kiedy nie przesypiałam po 3-4 doby z rzędu. Mi nie zależy na tym by mój koń jeszcze kiedyś pracował (choc nie ukrywam , że chciałabym , by mógł mnie nosic na swoim cudownym grzbiecie chociaż stępem) , nie zalezy mi na tym by zamaskować jego ból. mi zależy na tym by wyzdrowiał i napewno nie dla mojego samopoczucia.
I obiecane zdjęcia
"czubek narty" - kopyto już rozczyszczone metodą dr Strasser , więc kość spoczywa w tej chwili równolegle do podłoża
uszkodzona kość ustawiona nieprawidłowo przez uniesienie piętek , nastepuje jej stopniowe odłupywanie pod naporem cieżaru ciała konia
Mi nie zależy na tym by mój koń jeszcze kiedyś pracował (choc nie ukrywam , że chciałabym , by mógł mnie nosic na swoim cudownym grzbiecie chociaż stępem) , nie zalezy mi na tym by zamaskować jego ból. mi zależy na tym by wyzdrowiał
Może inaczej - bardziej zrozumiale lecze konia nie po to by mógł pracować , lecze go po to by wyzdrowial sam dla siebie.
"czubek narty" - kopyto już rozczyszczone metodą dr Strasser , więc kość spoczywa w tej chwili równolegle do podłoża
JolantaG, czy to zdjęcie było robione na żywym modelu? Bo wygląda na to, że tak - ale mi się aż nie chce wierzyć żeby taka zmiana skątowania została wykonana za jednym zamachem, bez żadnego stopniowania. z tyłu widać przecież drugą nogę stojącą wciąż na wysokiej piętce. Tak jakby zdjęcie zostało zrobione między werkowaniem prawej a lewej nogi. Jeśli faktycznie p. Strasser dziala takimi drastycznymi zmianami to nie dziwię sie że budzi kontrowersje. Przecież jeśli nagle zmieni się skątowanie nogi w tak olbrzymim stopniu, to koń na pewno będzie czuł ogromny ból we wszystkich stawach i pewnie w kręgosłupie... Dlaczego ona tak gwałtownie działa? (jeśli faktycznie to zdjęcie jej metodę na żywym koniu)
swoją drogą ciarki przechodza na widok zmian w kości. brrrrrrr
lets-go, Twoje zdjęcia skojarzyły mi się z tym artykułem: [[a]]http://www.swedishhoofschool.com/PDF-Articles/Over%20trimmed.pdf[[a]] Przy tak krótkim pazurze i wysokich piętkach z zewnątrz może być całkiem ładnie, ale "dziwne rzeczy" dzieją się z kością kopytową... I z mechanizmem wewnątrz kopyta w ogóle.
dempsey ja mysle, że to jest tak - są sytuacje, przypadki kiedy można spokojnie robic kopyta stopniowo, np co 3-ci dzień po powiedzmy 3 - 4 mm. i ja jestem za tym, popieram ten właśnie sposób całym sercem i uważam, że właśnie tak jest najlepiej .
Ale są przypadki kiedy robi się od razu jak u mnie u mojego konia - musiałam uciąć od razu 6 cm - to był jedyny sposób , żeby koń wstał .........i wstał ...........i wyszedł ze stajni............i chodził po pastwisku następnego dnia po ucięciu piętek . odczuwał ból - oczywiście - ale chodził, sam, nie był zmuszany do poruszania się - chodził sam z siebie - bo chciał i położył sie dopiero po 12 godzinach - co było dla mnie szokiem - bo dzień wcześniej i przez cały poprzedni tydzień tylko leżał . kolejne dni wyglądały tak , że chodził bardzo duzo po pastwisku (a to jest ogromnie ważne w tej metodzie leczenia - ruch na prawidłowym kopycie dla takiego konia to życie) przy czym leżał już tylko około 6 godzin tylko w nocy . Mogłam już wtedy w końcu normalnie zaleczyć odleżyny i w końcu koń zaczął jeść - bo przez to leżenie zrobiły sie z niego skóra i kości.
Dlaczego jeśli chodzi o przednie kopyta zdecydowałam się na ucięcie od razu ? bo nie było czasu na stopniowanie ponieważ lada chwila zaczął by się proces uszkadzania kosci kopytowej ( o ile koń by w ogóle bez tego stanął jeszcze na nogi - podejrzewam , że jednak nie - juz mial być uspiony) ,widac to było na rtg , nie dla mnie, - dla kowala studiującego metodę dr Strasser już tak. Ponadto zauważył nieznacznie poszerzone kanały naczyniowe . Proces przebicia podeszwy też był bliski. Dlatego zrobiłam - jak większośc uważa - ja też zreszta - drastycznie . Ale okazało sie, że to wcale nie było drastyczne - piętki i stawy zostały odciążone , kość nie napierała już na podeszwe i koń chciał chodzic.
Myśle, że doktor Strasser znając anatomię kopyta - wie co robi. Ale nikt nie da gwarancji wyleczenia konia - kiedy koń ma już uszkodzona kość kopytową. Koń, który zbyt późno trafi do kliniki nie ma szans na wyleczenie i wtedy obwinia o to właśnie metodę Strasser - bo miała pomóc a nie pomogła.
Człowiek nie da rady opierać się na kończynie , której kość jest uszkodzona , ponadto procesowi uszkadzania prawie zawsze towarzyszy ropienie - a to juz jest ból niemiłosierny . Więc koń tym bardziej nie da rady .
ps. tylne kopyta "naprawiam stopniowo" , wszystkie 4 kopyta drugiego konia również naprawiam stopniowo.
Tak sobie czytam co piszesz Jolanto i zachodze w glowe, ile doskonalych koni znanych jezdzców musialo sie zmarnowac wlasnie przez nieodpowiednie wyprofilowanie kopyt? Wysokie pietki nie sa rzadkoscia. Ortopedyczne kucie równiez. Konie-skoczki kuleja raz po raz, ale niewielu jezdzców ma wystarczajaca wiedze na temat anatomii kopyta, zeby zakwestionowac robote znanego i szanowanego kowala. Daleka jestem od slepego zawierzania metodzie na podstawie paru zdjec i opisów, ale - jezeli bede jeszcze kiedys miala swojego konia - na pewno bede zglebiac ten temat, zeby nie okazalo sie, ze po paru latach stania na pieknych, wysokich pietkach, mój kon ma nieodwracalne zmiany w kopytach, stoi na czubku kosci, a kucie tylko maskuje dyskomfort i ból.