Forum towarzyskie »

RELIGIA, WIARA, WIERZENIA - rozważania, dyskusje

Ciężko się nie odzywać, gdy piszecie takie rzeczy. Bardzo nie lubię dyskusji o religii, gdyż wierzę w to, co wierzę i nikomu udowadniać nie muszę. Nie moja wina, że wy wciąż chcecie, żeby inny udowadniali wam istnienie Boga, zamiast samemu go poszukać. Dla mnie to lenistwo i cwaniactwo  😎

Oczywiście, że nie!!! I nikt nie wysnuł tu takiego stwierdzenia.
Ale dlaczego powoduje dodatkowy element przymusu? Czy w programie każdej partii? Co z laicyzacją?
Laicyzacja ma się dobrze i wkrótce zeżre (pardon... pochłonie) c ały świat  😁
W programie NIE każdej kartii ale jeśli ateizm naukowy ma być narzucony narodowi, to chyba jest to w jakimś stopniu przymus?
O jakie słówko będziemy się teraz wykłócać?  😂
Ciężko się nie odzywać, gdy piszecie takie rzeczy. Bardzo nie lubię dyskusji o religii, gdyż wierzę w to, co wierzę i nikomu udowadniać nie muszę.

to tak jak my 😉
i tym optymistycznym akcentem mam przyjemność opuścić lokal
Szanowanko  😀

ps.: ale ja jestem leniem!  🤣
A która partia chce NARZUCAĆ narodowi ( jakiemu narodowi  i czemu nie obywatelom) ateizm naukowy? I dlaczego oskarżasz o to Nestora?

Taki cytacik z programu partii komunistycznej, bo może o nią Ci chodziło:

Sprawy religijne, mniejszości narodowe
zapewnienie
równouprawnienia wszystkich związków wyznaniowych i
zrównanie ich w prawach z innymi organizacjami społecznymi;
likwidacja
wszystkich przywilejów duchowieństwa; finansowanie
związków wyznaniowych z podatków wpłacanych przez zdeklarowanych
ich członków; zakaz finansowania przez państwo i gminy działalności
wyznaniowej;
nauka
religii całkowicie dobrowolna i organizowana przez związki
wyznaniowe poza terenem szkół publicznych; zakaz zmuszania
kogokolwiek do praktyk religijnych;
pełne
prawa dla mniejszości narodowych, pomoc państwa w nauczaniu
przez nie języka ojczystego i prezentowaniu własnej kultury;
prawo
każdego do nie deklarowania własnej przynależności religijnej i
narodowościowej.



No czytam i czytam i NARZUCENIA ATEIZMU NAUKOWEGO doszukać się nie mogę.
To, że jest to partia w której są ateiści, nie znaczy, że zaraz musi narzucać go innym ;]
obawiam się, że wylazło właśnie na wierzch moje niedoszkolenie historyczne  🤬
mea maxima culpa, trza więcej programów politycznych przeczytać  😀
Ps. Nestorze, skoro jesteś tak wybitnym manipulatorem, pomógłbyś mi pisać pracę? "Język jako instrument walki o władzę"


Jazda po bandzie to jest to, co tygrysy lubią najbardziej🙂
Ty pisz swoją, ja też muszę "odrabiać" lekcje.

Busch - powiedzmy, że się lepiej znam, bo lekcje religii miałem także na studiach - wtedy nazywało się to filozofia marksistowska. Dodatkowo czytałem "klasykę" - Lenina, Stalina, podstawowy podręcznik dla liceów w latach 50 tj. Krótki Kurs Historii WKP(b) - większość tych pozycji jest już niedostępna. Część tej "filozofii" znam z własnych doświadczeń, szczęśliwie ominęły mnie słodkie lata 50 ubiegłego stulecia.

Ja wiem, że "komunista" to epitet - ale czy cytowanie Lenina, czy innego zbrodniarza, który mówi dokładnie (lub prawie) to samo, co Twój oponent jest obraźliwe?
Każda dyskusja w internecie zmierza podobno do reductio ad Hitlerum - więc znajdź mi jakiś cytat z Hitlera, który powiedział to, co ja piszę - nie obrażę się. Może być coś o autostradach, albo samochodach 🙂

A tak w ogólności - czy np. pies może kogoś obrazić?  Wyobraź sobie, że jestem takim mądrzejszym psem, no, bo przecież jestem, czyż nie?
(Może być wersja z małpą, pod warunkiem, że nie będzie to ta sama małpa, od której pochodzi Hu...cośtam)
Hau, hau...

Laicyzacja ma się dobrze i wkrótce zeżre (pardon... pochłonie) cały świat  hihi

Sądząc po statystykach demograficznych to raczej będzie to islam - z Izraelem włącznie, więc nie cieszyłbym się aż tak bardzo.
Nestor, właśnie przeszłam od Arystotelesa do Schopenhauera, potem będzie Gierek, a na deser mam analizę debaty Tusk- Kaczyński z 2007 roku. Ja to zawsze potrafię się wkopać ;/ Ale to chyba jutro, bo coś nie czuję się po dzisiejszym wosie na siłach notabene temat pracy brzmiał : Czy oświata powinna wyrównywać czy pogłębiać różnice między uczniami, wściekłam się, że nie było nic z polityki i wysmażyłam pracę na 4 strony o tym że powinna pogłębiać, studia powinny być płatne, a tak na prawdę to nie zgadzam się ze swoim stanowiskiem wyrażonym w pierwszym akapicie, bo szkoła powinna uczyć, a nie niwelować czy pogłębiać. ciekawe czy zdam...

Mi sie najbardziej podoba sposób 36 z "Erystyki". I coraz częściej zauważam, że jest bardzo powszechnie stosowany na forum.
Mi sie najbardziej podoba sposób 36 z "Erystyki". I coraz częściej zauważam, że jest bardzo powszechnie stosowany na forum.


Ty tak nie pisz, bo mi Mod kolejny wątek wydzieli.

Pewnie zdasz.
Jeżeli szkoła nie będzie pogłębiać różnic, to nie będzie ludzi wybitnych - ale faktycznie, powinna uczyć, a nie pogłębiać 🙂
Ale - czy to jest poprawna odpowiedź " w rozumieniu ustawy" to nie wiem - żyjemy w takich czasach, że prezydent USA walczy z globalnym ociepleniem, a banki w swych raportach piszą, że to największy problem w 2009, jak mu to zaczadzenie wyperswadować, bo "walka z ociepleniem" niszczy gospodarkę - więc, jak w "Misiu" jest "prawda czasu i prawda ekranu" i nie wiadomo, która obowiązuje.
[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
Dzięki za ten wątek. Wyszły z niego świetne 'warsztaty ewangelizatora' 🙂

chyba "początkującego konkwistadora"
[/quote]
Nie poczuwam się (;
A o 'warsztatach' mówię poważnie. Mi ten wątek bardzo się przydaje. Zadajecie różne pytania, niektóre właściwie o 'podstawy', które są tak 'oczywiste', że z przyzwyczajenia... zapominam o co właściwie chodziło (; Dzięki wam nie narzekam na brak tematów do rozkminy ;P
Poza tym - na forum nie ma musu odpowiadania od razu. Mam czas na przemyślenie, uświadomienie sobie i poukładanie różnych kwestii. Jeśli ktoś spyta mnie o to ponownie nie będę miała problemu z odpowiedzią.

[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
wypunktuję, bo mi łatwiej (;
- Jezus na krzyżu nie ogranicza się do zgładzenia tylko grzechu pierworodnego. Składa ofiarę za wszystkie grzechy.

niestosowne pytanko: tylko po co?
[/quote]
po co: by nas zbawić, dać nam życie wieczne w Niebie
dlaczego: bo kocha ludzi i pragnie ich szczęścia

[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
- Chrystus zesłany na Ziemię głosił Prawdę, wskazywał drogę. Jeśli akceptujemy to, że przyszedł głosić Dobrą Nowinę to powinniśmy zaakceptować również to, że musiał umrzeć na krzyżu:

a jeśli nie akceptujemy, to co wtedy?
[/quote]
Nie wiem do czego odnosi się 'to co wtedy?' (; Co i z czym 'co wtedy'?

[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
1) historycznie: z powodu swojego zachowania w stosunku do religii faryzeistycznej, Tory (z powodu Prawdy),

jakiej "Prawdy"? czyjej "Prawdy"?
z punktu widzenia historycznego, to Jezus był przywódcą religijnym, którego podejrzewano o przygotowywanie powstania przeciwko panowaniu Cesarstwa Rzymskiego
a frakcja faryzejska nie wydała Jezusa, bo im nie w smak było mówienie "prawdy", tylko nie akceptowali jego nauczania oraz traktowali jego i jego uczniów za "konkurencję" (że tak wtrącę kolokwializm) [już od starożytności wiadomo było, że wpływ religijny= wpływ polityczny= zysk ekonomiczny ; dzisiaj zresztą jest podobnie]
faryzeusze przecież byli postrzegani jako "nauczyciele" i "Uczeni w Piśmie" (nawet w Biblii pojawiają się takie określenia), więc walka z Jezusem i jego zwolennikami to nie była walka o "prawdę", ale najzwyklejsza w świecie walka o wpływy religijne w danej społeczności
dlatego też, gdy wpływy zwolenników Jezusa zaczęły rosnąć (można podejrzewać, iż jednocześnie nastąpił spadek wpływów faryzeuszy), ci ostatni postanowili nie czekać i w porozumieniu z prokuratorią cesarską przeprowadzili pokazowy proces egzekucyjny
to był typowy polityczny proces, mający na celu pokazanie siły (kto "naprawdę" rządzi) i przeciwdziałanie powstawaniu kolejnych odłamów religijnych na przyszłość (w domyśle: "podskoczysz nam - czeka cię śmierć na krzyżu"😉
i tyle... [/quote]
Albo mi się wydaje, albo się zgadzamy. 'Prawdy', czyli swojej nauki, bo ona jest prawdziwa i w wielu kwestiach sprzeczna z nauką uczonych w Piśmie. Dla nich konkurencyjna.

logicznie rzecz ujmując: skoro Jego Miłosierdzie jest większe od każdego grzechu, to nie robi "jemu" to różnicy, że w niego nie wierzę i nie chodzę do kościoła
proste, czyż nie?  😁

Pudło. Jeśli w Niego nie chcesz uwierzyć i nie uwierzysz, to Jego Miłosierdzie na nic się nie zda. Obdarzył Cię wolną wolą, żebyś miał wybór - On się nie narzuca, nie przyjmie Cię 'na siłę'. Wystąpiłby wtedy nie przeciw grzechowi, ale przeciw twojej woli. Twoja wiara/ brak wiary robią Mu ogromną różnicę, bo nie jesteś dla niego 'kolejnym zbawionym pionkiem', ale synem. Utrata, a posiadanie ukochanego syna to jest różnica.

- Jezus na krzyżu nie ogranicza się do zgładzenia tylko grzechu pierworodnego. Składa ofiarę za wszystkie grzechy.
- Chrystus zesłany na Ziemię głosił Prawdę, wskazywał drogę. Jeśli akceptujemy to, że przyszedł głosić Dobrą Nowinę to powinniśmy zaakceptować również to, że musiał umrzeć na krzyżu:

Ale zgodnie z zasadą trójjedności Boga Jezus składa ofiarę za nasze grzechy u samego siebie  🤔
"Muszę zaakceptować"-jakoś trudno zaakceptować mi nielogiczne rzeczy tylko dlatego, że inni mi tak nakazują  😀

  I sam do siebie się modli i sam siebie prosi o moc... Na ludzki sposób: bez sensu. Nie bez powodu mówimy więc o tajemnicy Trójcy Świętej.
http://www.teologia.pl/m_k/zag02d.htm -> trochę na temat, tajemnicy nie odkrywa.
  Napisałam 'powinniśmy zaakceptować' (wtedy, kiedy akceptujemy już jego przybycie i głoszenie Dobrej Nowiny) i podałam argument: ukrzyżowanie jest następstwem Jego przyjścia i Jego słów. Przy takim zachowaniu 'naturalnym'
było to, że zostanie ukrzyżowany.
  Nie ma nic dziwnego w tym, że nie akceptujesz rzeczy których nie rozumiesz. Więcej: przyjmowanie ich jako prawdziwe bez zrozumienia/ uwierzenia byłoby bezsensowne. W sprawie tajemnicy Trójcy i innych tajemnic: ja akceptuję Boga jako Mądrość Najwyższą i wierzę, że da mi 'we wszystkim zrozumienie' - najpewniej po mojej śmierci (;
  Spotkałam się z dzieleniem 'poznawania Boga' na trzy drogi:
1) droga rozumu - rozum niestety ma to do siebie, że szybko się 'męczy', wielu rzeczy 'nie ogarnia'
2) droga serca - serce działa wtedy, kiedy doświadcza poruszeń
3) droga rozum + serce - rozum i serce wzajemnie się uzupełniają: serce podtrzymuje wiarę przy zmęczonym rozumie, rozum przy braku poruszeń.

W kwestii ze 'świnią' wypowiem się później. Warsztaty to warsztaty (;
cieszę się, że wreszcie jest osoba, z którą da się porozmawiać  😀
która nie strzela fochów, ani nie ucieka się do jakichś naukowych, trudnych dla zwykłego wyjadacza sformułowań...

[quote author=Huginn link=topic=5272.msg247212#msg247212 date=1241641411]
[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
wypunktuję, bo mi łatwiej (;
- Jezus na krzyżu nie ogranicza się do zgładzenia tylko grzechu pierworodnego. Składa ofiarę za wszystkie grzechy.

niestosowne pytanko: tylko po co?
[/quote]
po co: by nas zbawić, dać nam życie wieczne w Niebie
dlaczego: bo kocha ludzi i pragnie ich szczęścia
[/quote]

a po co nam to życie wieczne? jakie mamy podstawy twierdzić, że to niebo w ogóle istnienie? na jakiej podstawie wiesz, że kocha ludzi i pragnie szczęścia?

[quote author=Huginn link=topic=5272.msg247212#msg247212 date=1241641411]
[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
- Chrystus zesłany na Ziemię głosił Prawdę, wskazywał drogę. Jeśli akceptujemy to, że przyszedł głosić Dobrą Nowinę to powinniśmy zaakceptować również to, że musiał umrzeć na krzyżu:

a jeśli nie akceptujemy, to co wtedy?
[/quote]
Nie wiem do czego odnosi się 'to co wtedy?' (; Co i z czym 'co wtedy'?
[/quote]

rzeczywiście - zbyt skrótowo i mogło być niejasne
otóż: co dzieje się w sytuacji, gdy negujemy fakt głoszenia "dobrej nowiny" (bez wnikania w szczegóły, co to sformułowanie określa)?

[quote author=Huginn link=topic=5272.msg247212#msg247212 date=1241641411]
[quote author=kuki link=topic=5272.msg247098#msg247098 date=1241637698]
1) historycznie: z powodu swojego zachowania w stosunku do religii faryzeistycznej, Tory (z powodu Prawdy),

jakiej "Prawdy"? czyjej "Prawdy"?
z punktu widzenia historycznego, to Jezus był przywódcą religijnym, którego podejrzewano o przygotowywanie powstania przeciwko panowaniu Cesarstwa Rzymskiego
a frakcja faryzejska nie wydała Jezusa, bo im nie w smak było mówienie "prawdy", tylko nie akceptowali jego nauczania oraz traktowali jego i jego uczniów za "konkurencję" (że tak wtrącę kolokwializm) [już od starożytności wiadomo było, że wpływ religijny= wpływ polityczny= zysk ekonomiczny ; dzisiaj zresztą jest podobnie]
faryzeusze przecież byli postrzegani jako "nauczyciele" i "Uczeni w Piśmie" (nawet w Biblii pojawiają się takie określenia), więc walka z Jezusem i jego zwolennikami to nie była walka o "prawdę", ale najzwyklejsza w świecie walka o wpływy religijne w danej społeczności
dlatego też, gdy wpływy zwolenników Jezusa zaczęły rosnąć (można podejrzewać, iż jednocześnie nastąpił spadek wpływów faryzeuszy), ci ostatni postanowili nie czekać i w porozumieniu z prokuratorią cesarską przeprowadzili pokazowy proces egzekucyjny
to był typowy polityczny proces, mający na celu pokazanie siły (kto "naprawdę" rządzi) i przeciwdziałanie powstawaniu kolejnych odłamów religijnych na przyszłość (w domyśle: "podskoczysz nam - czeka cię śmierć na krzyżu"😉
i tyle... [/quote]
Albo mi się wydaje, albo się zgadzamy. 'Prawdy', czyli swojej nauki, bo ona jest prawdziwa i w wielu kwestiach sprzeczna z nauką uczonych w Piśmie. Dla nich konkurencyjna.
[/quote]
nie, Moja Droga, nie zgadzamy się  😉 na podstawie jakich przesłanek twierdzisz, że to Jezus głosił prawdę, a faryzeusze - nie? wydaje mi się, że to kolejny punkt o charakterze aksjomatycznym, czyli uznaniowym - chrześcijaństwo uznało tak, a mogłaby powstać religia, dla której prawdziwa byłaby nauka faryzeuszy (która to religia na przykład głosiła-by, iż o "świętości" faryzeuszy świadczy fakt, iż zgładzili Jezusa, gdyż był on ucieleśnieniem zła... tylko nie odczytujcie tego, jako atak na religię chrześcijańską - jesteśmy na etapie rozważań czysto akademickich  😉 )
jeśli pozwolisz, pewne inne odniesienie historyczne:
Romuald Traugutt, główny przywódca powstania styczniowego, też głosił "prawdę", też był zewsząd otoczony ludźmi "nieprzychylnymi", też został stracony w pokazowym procesie i też poniósł męczeńską śmierć
pytanie: dlaczego nie został uznany za Mesjasza?

[quote author=Huginn link=topic=5272.msg247212#msg247212 date=1241641411]
logicznie rzecz ujmując: skoro Jego Miłosierdzie jest większe od każdego grzechu, to nie robi "jemu" to różnicy, że w niego nie wierzę i nie chodzę do kościoła
proste, czyż nie?  😁

Pudło. Jeśli w Niego nie chcesz uwierzyć i nie uwierzysz, to Jego Miłosierdzie na nic się nie zda. Obdarzył Cię wolną wolą, żebyś miał wybór - On się nie narzuca, nie przyjmie Cię 'na siłę'. Wystąpiłby wtedy nie przeciw grzechowi, ale przeciw twojej woli. Twoja wiara/ brak wiary robią Mu ogromną różnicę, bo nie jesteś dla niego 'kolejnym zbawionym pionkiem', ale synem. Utrata, a posiadanie ukochanego syna to jest różnica.
[/quote]

no właśnie nie 😉 nawet jeśli nie wierzę, to i tak (przy założeniu, że istnieje) jego miłosierdzie spłynie na mnie 😉
skąd ta pewność? ano z tego, że religia chrześcijańska zakłada, że Absolut jest bezgranicznym dobrem, miłością, miłosierdziem, itp. itd.
zatem, logicznie rzecz ujmując - skoro jest on ucieleśnieniem absolutnego miłosierdzia, to czemu miałby moją skromną osobę nie lubić, a po śmierci - skazywać mnie na męki piekielne?
tylko dlatego, że nie chodziłem co niedzielę do kościoła?
Huggin- mylisz się ciągle. Ale cześć Twojego rozumowania jest ok. Pan Bóg jest miłością. Czyli nie będzie Cię uszczęśliwiał na siłę. Nie chcesz z nim żyć? No to nie. On zawsze Ciebie przyjmie. Może będziesz musiał trochę poczekać w czyśćcu, ale potem będziesz mógł stanąć przed jego obliczem. Chyba, że nie zechcesz. Każdy z nas powołany jest do świętości, ale nie każdy tego chce. Dlatego ma wybór. Pamiętaj, że piekło to nie kotły i wrzący olej. To brak Boga.

jak zwykle Jan Paweł II przychodzi nam tu z pomocą:
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/audiencje/ag_28071999.html
Huggin- mylisz się ciągle.

gdzie? poproszę o konkretny fragment, wraz z komentarzem

Ale cześć Twojego rozumowania jest ok. Pan Bóg jest miłością. Czyli nie będzie Cię uszczęśliwiał na siłę. Nie chcesz z nim żyć? No to nie. On zawsze Ciebie przyjmie. Może będziesz musiał trochę poczekać w czyśćcu, ale potem będziesz mógł stanąć przed jego obliczem.

mam stwierdzone niedociśnienie, więc jestem ogólnie "zmarzluchem"  - wolę do piekła, tam cieplej, w dodatku towarzystwo bardziej do pogadania

Chyba, że nie zechcesz. Każdy z nas powołany jest do świętości, ale nie każdy tego chce. Dlatego ma wybór. Pamiętaj, że piekło to nie kotły i wrzący olej. To brak Boga.

to w piekle też jest zimno??? czuję się zawiedziony  😕
piekło=brak Boga? hmmm... sugerujesz, że mój dom to piekło?
Zły szyk zdania. Po doprecyzowaniu zdanie brzmi : ciągle mylisz ise jeśli chodzi o sprawę piekła. Usatysfakcjonowany?

No to skoro wolisz piekło, to Pan Bóg Cię nie skrzywdzi i do siebie Cię ciągnąć nie będzie.


to w piekle też jest zimno??? czuję się zawiedziony  😕
piekło=brak Boga? hmmm... sugerujesz, że mój dom to piekło?


To smutne, że uważasz swój dom za piekło. Współczuję Ci bardzo. Ja nic takiego nie napisałam, a że tak to odebrałeś... Cóż, przykro mi.

Miło byłoby mi, gdybyś czytał to, co piszę, a nie tylko naśmiewał się z tego, gdyż ja sie z Ciebie nie naśmiewam. Rozumiem ,ze klikanie w linki jest zbyt dużym wysiłkiem, przytoczę wiec cytat:

Piekło oznacza nie tyle miejsce, co raczej wskazuje na sytuację, w jakiej znajduje się człowiek, który w sposób wolny i ostateczny oddala się od Boga, źródła życia i radości. Katechizm Kościoła Katolickiego tak streszcza prawdy wiary na ten temat: «Umrzeć w grzechu śmiertelnym, nie żałując za niego i nie przyjmując miłosiernej miłości Boga, oznacza pozostać z wolnego wyboru na zawsze oddzielonym od Niego. Ten stan ostatecznego samowykluczenia z jedności z Bogiem i świętymi określa się słowem 'piekło'» (n. 1033).
Przypomnę nieśmiało, że Chrystus obiecał zmartwychwstanie tylko tym , co w Niego uwierzą. Kto nie wierzy i nie planuje wierzyć - naprawdę nie ma się czym martwić.
Oczywiste też, że ateista na co dzień, we własnym domu także - braku Boga doświadcza.
Mnie ciekawi na jakiej zasadzie bez Boga doświadcza szczęścia? To kwestia endorfin tylko lub innych neuroprzekaźników? Jaki zatem powód, żeby np. nie przebywać non stop w stanie zaćpanej chemicznej szczęśliwości?
Zły szyk zdania. Po doprecyzowaniu zdanie brzmi : ciągle mylisz ise jeśli chodzi o sprawę piekła. Usatysfakcjonowany?

powiedzmy
i uspokój się troszku, bo Ci ciśnienie skoczy  😉

No to skoro wolisz piekło, to Pan Bóg Cię nie skrzywdzi i do siebie Cię ciągnąć nie będzie.

kamień z serca

[quote author=Huginn link=topic=5272.msg248039#msg248039 date=1241723605]

to w piekle też jest zimno??? czuję się zawiedziony  😕
piekło=brak Boga? hmmm... sugerujesz, że mój dom to piekło?


To smutne, że uważasz swój dom za piekło. Współczuję Ci bardzo. Ja nic takiego nie napisałam, a że tak to odebrałeś... Cóż, przykro mi.
[/quote]
ale zasugerowałaś
i czemu jest Ci przykro?

Miło byłoby mi, gdybyś czytał to, co piszę, a nie tylko naśmiewał się z tego, gdyż ja sie z Ciebie nie naśmiewam. Rozumiem ,ze klikanie w linki jest zbyt dużym wysiłkiem, przytoczę wiec cytat:

dołączyłaś ten link, no i go przeoczyłem...
to co? jaką dostanę karę? leżenie krzyżem na podłodze przez dobę?
jeśli chodzi o naśmiewanie, to wybacz - po wczorajszych zachowaniach nie wiem, czy mam Cię traktować za poważnego partnera do rozmów, czy w pewnym momencie znów się nie obrazisz za którąś z moich wypowiedzi i nie trzaśniesz drzwiami...
EOT


EDIT:
Mnie ciekawi na jakiej zasadzie bez Boga doświadcza szczęścia? To kwestia endorfin tylko lub innych neuroprzekaźników? Jaki zatem powód, żeby np. nie przebywać non stop w stanie zaćpanej chemicznej szczęśliwości?

po prostu odczuwa i już; może jest to wypadkowa działania hormonów+ innych czynników
jeśli chodzi o tę zaćpaną szczęśliwość - zdrowy rozsądek podpowiada, a człowiek powinien myśleć co robi, najlepiej, jeśli jest to myślenie logiczne
Nie zasugerowałam. Nigdzie, w żadnej wypowiedzi. Tego mi nie wmówisz, choć jak widzę, usilnie próbujesz.

Jest mi przykro i smutno, że są ludzie, którym dom jawi się jako piekło. Mój dla mnie taki nie jest, wiec jeszcze bardziej współczuje osobom, które dom swój tak postrzegają. Li i jedynie.

to co? jaką dostanę karę? leżenie krzyżem na podłodze przez dobę?
jeśli chodzi o naśmiewanie, to wybacz - po wczorajszych zachowaniach nie wiem, czy mam Cię traktować za poważnego partnera do rozmów, czy w pewnym momencie znów się nie obrazisz za którąś z moich wypowiedzi i nie trzaśniesz drzwiami...
EOT


Cóż, trudno dyskutować na poważnie z osobą prezentującą zachowania rodem z podstawówki. I to klas 1-3.

Trzaskać drzwiami nie lubię, bo wtedy huk jest duży i kot się boi. A poza tym jak są zatrzaśnięte, to nie może sobie swobodnie do pokoju wchodzić, więc nie trzaskam.
Nie zasugerowałam. Nigdzie, w żadnej wypowiedzi. Tego mi nie wmówisz, choć jak widzę, usilnie próbujesz.

Jest mi przykro i smutno, że są ludzie, którym dom jawi się jako piekło. Mój dla mnie taki nie jest, wiec jeszcze bardziej współczuje osobom, które dom swój tak postrzegają. Li i jedynie.


rozmowa z Tobą to jak rozmawianie z religijną fanatyczką - pierwej człowiek przez łeb oberwie różańcem, podnosi wzrok, a tu pogodna twarzyczka i ciepłe słówka: "spokojnie, to dla twojego dobra, żeby ci te bezeceństwa z głowy wybić"

a do reszty pozwolę sobie nie ustosunkowywać się, gdyż tak jak napisałem
EOT
A dlaczego człowiek "powinien myśleć"? Co dla ateisty znaczy "najlepiej"? W jaki sposób chemicznie powstaje "zdrowy rozsądek"?
instynkt samozachowawczy wskazuje, że brak myślenia może skutkować niebezpieczeństwem lub utratą zdrowia i/lub życia
"najlepiej" - każdy tworzy indywidualnie kryteria, na skutek doświadczeń własnych, obserwacji otaczającego światu, itp.
chemicznie nie wiem - to pytanie do biochemika albo neurologa
Czyli myślenie wynika z instynktu samozachowawczego? Czemu nie wynikło u zwierząt? Czemu procesy myślowe tak często stoją w sprzeczności z tymże instynktem? O.K. każdy sam tworzy? kryteria. Hmm...
Wszystko co znam szereguje się wg jakiegoś wzorca, odniesienia. Co jest odniesieniem dla ateisty?

To nie tak, że czepiam się słówek. Po prostu świata ludzi! bez Idei Absolutu - wyobrazić sobie w ogóle nie potrafię.
I uważam, że nie spotkałam jeszcze ateisty. Ateisty tzn. człowieka, który twierdzi, że Absolutu nie ma i potrafi spokojnie i całościowo "świat rozumowo ogarnąć" bez odwoływania się do Idei Absolutu i nieodłącznie związanych z nią pojęć, bez nieustannego "wykręcania kota ogonem", bez nieustannej zmiany stanowiska.
Wydaje mi się, że nie ma ateistów, tylko ludzie, którzy (jak ogromna większość) pewne idee akceptują i korzystają z nich wtedy, gdy im wygodnie (np. gdy pomagają w rozumowaniu), a gdy niewygodnie - udają, że ich nie ma.
W przypadku "ateistów" chodzi o wszystko w kulturze ludzkiej, co z Idei Absolutu się wywodzi - np. sama "idea" właśnie.
A tak w ogólności - czy np. pies może kogoś obrazić?  Wyobraź sobie, że jestem takim mądrzejszym psem, no, bo przecież jestem, czyż nie?
(Może być wersja z małpą, pod warunkiem, że nie będzie to ta sama małpa, od której pochodzi Hu...cośtam)
Hau, hau...

Pies też pewnie mógłby mnie obrazić, gdyby powiedział mi świadomie coś niemiłego  😉

I sam do siebie się modli i sam siebie prosi o moc... Na ludzki sposób: bez sensu. Nie bez powodu mówimy więc o tajemnicy Trójcy Świętej.
http://www.teologia.pl/m_k/zag02d.htm -> trochę na temat, tajemnicy nie odkrywa.

Czyli w skrócie: nie masz pojęcia, jak uzgodnić tę sprzeczność, dlatego też ufasz całkowicie zdaniu kościoła?

Mnie ciekawi na jakiej zasadzie bez Boga doświadcza szczęścia? To kwestia endorfin tylko lub innych neuroprzekaźników? Jaki zatem powód, żeby np. nie przebywać non stop w stanie zaćpanej chemicznej szczęśliwości?
A czy idea Boga zmienia twój organizm? Wszyscy odczuwamy szczęście z powodu przemian biochemicznych w naszym organiźmie- dlatego na depresję bierze się tabsy. Nie dlatego, że pomagają w dostaniu się do Absolutu, ale dlatego, że odblokowują procesy biochemiczne wyzwalające "hormony szczęścia".
Cóż, przebywanie nieustannie w stanie zaćpanej chemicznej szczęśliwości jest kuszącą, lecz niemozliwą do zrealizowania propozycją. Każda kreska/działka się kiedyś kończą i pozostaje zgrzytanie zębami po utraconym raju. Pytanie, czy naprawdę warto jest przeżywać euforię, skoro potem czeka depresja. A "zwykłe" życie też dostarcza szczęścia- również tego euforycznego. I nie potrzebuję do tego Boga.

A dlaczego człowiek "powinien myśleć"? Co dla ateisty znaczy "najlepiej"? W jaki sposób chemicznie powstaje "zdrowy rozsądek"?
Najlepiej znaczy dla ateisty to samo, co dla teisty. Też odnosimy się do systemu pojęć i postrzegania moralności, tylko nie przyjmujemy, że "nasz" styl jest jedyny słuszny bo dany od Boga. Moralność wyznaczają chociażby nasz krąg kulturowy, wychowanie i wreszcie; twórcza interpretacja faktów.

Pewnie chodzi ci też o to: po co być moralnym i dobrym, skoro nie czeka za to po śmierci kara? Odpowiedź (przynajmniej dla mnie, w moim wypadku) brzmi, że nie jestem w stanie osiągnąć szczęścia raniąc i krzywdząc innych. Nie potrzebuję do tego groźby piekła, serio.
W moim wypadku postępowanie zgodnie z zasadami, takimi jak nie zabijaj, nie kradnij, nie pożadaj rzeczy itd., jest niezależne od Boga- bardziej zależy od mojego poczucia, że bez przestrzegania tych zasad nie warto żyć.
Każda kreska/działka się kiedyś kończą i pozostaje zgrzytanie zębami po utraconym raju. Pytanie, czy naprawdę warto jest przeżywać euforię, skoro potem czeka depresja.

Pewnie chodzi ci też o to: po co być moralnym i dobrym, skoro nie czeka za to po śmierci kara? Odpowiedź (przynajmniej dla mnie, w moim wypadku) brzmi, że nie jestem w stanie osiągnąć szczęścia raniąc i krzywdząc innych.
W moim wypadku postępowanie zgodnie z zasadami zależy od mojego poczucia, że bez przestrzegania tych zasad nie warto żyć.


1. Niektórym szczęśliwcom kończą się dopiero w momencie śmierci.
2. Nie, zupełnie nie o to mi chodziło - nigdzie nic nie pisałam o ewentualności jakichkolwiek kar! Nie imputuj, nieładnie  🤬
3. Dlaczego "nie jesteś w stanie osiągnąć szczęścia raniąc i krzywdząc innych"? Dziwne z Ciebie zwierzę.
4. "Poczucie, że bez przestrzegania tych zasad nie warto żyć" jest nazywane sumieniem. Skąd się bierze u ateisty?
1. Niektórym szczęśliwcom kończą się dopiero w momencie śmierci.
Wbrew pozorom lubię życie i jakoś smutno by było je skończyć, nawet złotym strzałem.
W tym wypadku wybieram szczęście mniej intensywne dostępne przez dłuższy czas, niż krótką euforię i spektakularny zgon.
Zgony z perspektywy ateisty w ogóle nie są atrakcyjne= bo przecież przestaję istnieć i tyle, prawda?

3. Dlaczego "nie jesteś w stanie osiągnąć szczęścia raniąc i krzywdząc innych"? Dziwne z Ciebie zwierzę.
Powinnam doprecyzować: nie jestem w stanie osiągnąć szczęścia mając świadomość, że zraniłam/skrzywdziłam innego człowieka.
Może i dziwne ze mnie zwierzę, ale nie umiem się cieszyć lizakiem, którego ukradłam jakiemuś bachorowi- nawet, jeśliby ten bachor był mały, zasmarkany i niestylowo ubrany.

4. "Poczucie, że bez przestrzegania tych zasad nie warto żyć" jest nazywane sumieniem. Skąd się bierze u ateisty?
Na pewno nie jest nadane przez Boga  😀
Bierze się z: w pierwszej kolejności wychowania, później poddawania się wpływom kulturowym (żyję przecież w kulturze judeochrześcijańskiej, do czegos to zobowiązuje nawet ateistę  😁 ), a na końcu samodzielnej analizy pojęć i ew. wytwarzania własnych.
Moralny drogowskaz niekoniecznie musi iść w parze z Bogiem (wizją kary za grzechy i nagrody za dobre uczynki, czy ogólnie transcendentnym punktem odniesienia) i dualistyczną koncepcją natury świata - chociaż w wypadku materialisty 'trzeba' założyć relatywizm moralny- bo inaczej dochodzimy do sprzeczności (chociaż odczuwam wewnętrzne fuj słysząc to hasło- szukam jakiejś trzeciej drogi  😉 ).

2. Nie, zupełnie nie o to mi chodziło - nigdzie nic nie pisałam o ewentualności jakichkolwiek kar! Nie imputuj, nieładnie
Postaram sie nie powtarzać tego brzydkiego czynu  😡
Czyli myślenie wynika z instynktu samozachowawczego? Czemu nie wynikło u zwierząt? Czemu procesy myślowe tak często stoją w sprzeczności z tymże instynktem? O.K. każdy sam tworzy? kryteria. Hmm...
Wszystko co znam szereguje się wg jakiegoś wzorca, odniesienia. Co jest odniesieniem dla ateisty?

po kolei:
-nie wiemy, czy zwierzęta nie myślą (tzn. jeśli chodzi myślenie abstrakcyjne) - nie mamy instrumentów, to całkowitego potwierdzenia lub wykluczenia tego (przynajmniej na obecnym etapie znajomości biologii) ;
-wymagasz ode mnie za dużo- nie jestem specjalistą od zwierząt, żeby czuć się kompetentnym na udzielenie odpowiedzi na to pytanie; jeśli podasz jakiś konkretny przykład, postaram się odpowiedzieć  😉
-częściowo sam tworzy, częściowo jest mu "narzucane" - wpływ mają czynniki kulturowe, społeczne, społecznościowe (zależne w jakiej społeczności się dany człowiek wychował, np. w rejonach Białostocczyzny młody człowiek, wychowany w gminie prawosławnej, może mieć zupełnie inne kryteria, niż jego rówieśnik z gminy obok);
w pewnym stopniu czynniki genetyczne też chyba mają wpływ

ponadto kryteria, podobnie jak większość elementów związanych z życiem człowieka, podlega nieustannemu przekształcaniu, modelowaniu, krótko mówiąc: kryteria mogą ewoluować, tak jak ewoluuje człowiek (tak jak napisałem - na skutek doświadczeń własnych, wnioskowania własnego na podstawie doświadczeń innych, itp.)

To nie tak, że czepiam się słówek.

absolutnie nie podchodzę do tego w ten sposób - ja próbuję odnaleźć logikę w Absolucie, Wy - logikę w świecie bez Absolutu  😉 😀

Po prostu świata ludzi! bez Idei Absolutu - wyobrazić sobie w ogóle nie potrafię.

to podobnie jak ja, tylko, jakby to Rosjanin powiedział, "na abarot" - nie wyobrażam sobie, że jest jakaś siła, która jednocześnie oddziaływuje na materię, procesy chemiczne, prawa fizyki, życie społeczne, kulturowe, kryteria wartości itd.

I uważam, że nie spotkałam jeszcze ateisty. Ateisty tzn. człowieka, który twierdzi, że Absolutu nie ma i potrafi spokojnie i całościowo "świat rozumowo ogarnąć" bez odwoływania się do Idei Absolutu i nieodłącznie związanych z nią pojęć, bez nieustannego "wykręcania kota ogonem", bez nieustannej zmiany stanowiska.

wybacz, ale wymagasz chyba od ateisty zbyt wiele - ateista nie jest jednocześnie ekspertem w dziedzinie budowy wszechświatu, procesów komórkowych, inżynierii materiałowej, socjologii, ekonomii, etnologii, teologii i wielu innych przedmiotów, które dają "całościowy" obraz świata

Wydaje mi się, że nie ma ateistów, tylko ludzie, którzy (jak ogromna większość) pewne idee akceptują i korzystają z nich wtedy, gdy im wygodnie (np. gdy pomagają w rozumowaniu), a gdy niewygodnie - udają, że ich nie ma.
W przypadku "ateistów" chodzi o wszystko w kulturze ludzkiej, co z Idei Absolutu się wywodzi - np. sama "idea" właśnie.

ateista może korzystać z nauk wielu filozofów i doktryn, niezależnie, czy stworzył je Konfucjusz, Sokrates, Voltaire, Nietzsche, czy Jezus, św. Tomasz z Akwinu albo Jan Paweł II
oj, to bardzo nieładnie z Twej strony - ideę stworzył człowiek, bo to on stworzył społeczeństwo, więc proszę nie "zagarniać" i nie przypisywać idei jedynie wierzącym

Mnie ciekawi na jakiej zasadzie bez Boga doświadcza szczęścia? To kwestia endorfin tylko lub innych neuroprzekaźników? Jaki zatem powód, żeby np. nie przebywać non stop w stanie zaćpanej chemicznej szczęśliwości?
A czy idea Boga zmienia twój organizm? Wszyscy odczuwamy szczęście z powodu przemian biochemicznych w naszym organiźmie- dlatego na depresję bierze się tabsy. Nie dlatego, że pomagają w dostaniu się do Absolutu, ale dlatego, że odblokowują procesy biochemiczne wyzwalające "hormony szczęścia".
Cóż, przebywanie nieustannie w stanie zaćpanej chemicznej szczęśliwości jest kuszącą, lecz niemozliwą do zrealizowania propozycją. Każda kreska/działka się kiedyś kończą i pozostaje zgrzytanie zębami po utraconym raju. Pytanie, czy naprawdę warto jest przeżywać euforię, skoro potem czeka depresja. A "zwykłe" życie też dostarcza szczęścia- również tego euforycznego. I nie potrzebuję do tego Boga.

do tego, co napisała busch dodam jedynie, że wiele czynników zewnętrznych wpływa pośrednio lub bezpośrednio na szczęście człowieka, choćby ...... ciśnienie atmosferyczne! czy któraś z Was, Miłe Panie, nie miała choć raz w życiu sytuacji, że wstaje i mówi do "samej siebie": "Ale mi się nic nie chce..."
apatia może być wywołana zmianami pogody, czyli - zmiennością w ciśnieniu atmosferycznym, które oddziaływując na nasz organizm wpływa na wydzielanie poszczególnych hormonów

inny przykład: dlaczego (na podstawie przeprowadzonych badań statystycznych) wynika, iż w okresie jesiennym i zimowym wzrasta odsetek samobójstw?  niedobór słońca=> niedobór światła słonecznego=> zaburzenia w wytwarzaniu w skórze kalcyferoli (czyli witamin z grupy D)=> zaburzona równowaga przemian wielu związków w organizmie człowieka => (...) => zaburzenie w wytwarzaniu hormonów szczęścia=> zmniejszenie odczuwania szczęścia=> depresja => myśl samobójcza

BUSCH!!!  🤬 ja Ci zaraz dam tabsy!!! jeśli czujesz się przygnębiona, to pójdź do sklepu i kup sobie czekoladę mleczną, najlepiej z orzechami lub bakaliami (więcej magnezu, który zawsze się w organizmie przyda, bo jest "na bieżąco" wypłukiwany) - nie trzeba się uciekać do środków farmakologicznych!!!
niestety moja skleroza nie pozwala mi przypomnieć sobie, kto to pierwszy powiedział, ale taki mądry aforyzm:
"Niech Twoja żywność stanie się lekarstwem, a lekarstwo - żywnością"

1. Niektórym szczęśliwcom kończą się dopiero w momencie śmierci.
Wbrew pozorom lubię życie i jakoś smutno by było je skończyć, nawet złotym strzałem.
W tym wypadku wybieram szczęście mniej intensywne dostępne przez dłuższy czas, niż krótką euforię i spektakularny zgon.
Zgony z perspektywy ateisty w ogóle nie są atrakcyjne= bo przecież przestaję istnieć i tyle, prawda?

a tak w ogóle - to dyskutujemy o wartościach średnich, czyli o przeciętnym Kowalskim, czy o konkretnej grupie społecznej, czyli o narkomanach, albo osobnikach cierpiących na depresję?

3. Dlaczego "nie jesteś w stanie osiągnąć szczęścia raniąc i krzywdząc innych"? Dziwne z Ciebie zwierzę.
Powinnam doprecyzować: nie jestem w stanie osiągnąć szczęścia mając świadomość, że zraniłam/skrzywdziłam innego człowieka.
Może i dziwne ze mnie zwierzę, ale nie umiem się cieszyć lizakiem, którego ukradłam jakiemuś bachorowi- nawet, jeśliby ten bachor był mały, zasmarkany i niestylowo ubrany.

🤣 cóż za oryginalne sformułowanie  🤣
jeśli zaś tyczy się kwestii krzywdzenia innych - tak jak w świecie zwierząt: jedna suka na widok kota "pogoni go na drzewo" i będzie z tegoż tytułu odczuwać satysfakcję, inna - przygarnie go, wykarmi i będzie traktować na równi, ze swym potomstwem
jeden koń nie cierpi człowieka na grzbiecie i zrzuci każdego, który będzie starał się go dosiąść, inny - posłusznie pojedzie tam, gdzie jeździec sobie tego zażyczy
jeden człowiek odczuwa satysfakcję z niszczenia mienia publicznego (przystanki autobusowe, witryny sklepów, itp.), a inny - realizuje się poprzez wolontariat i pomoc ludziom skrzywdzonym, dotkniętym chorobami, itp.

4. "Poczucie, że bez przestrzegania tych zasad nie warto żyć" jest nazywane sumieniem. Skąd się bierze u ateisty?
Na pewno nie jest nadane przez Boga  😀
Bierze się z: w pierwszej kolejności wychowania, później poddawania się wpływom kulturowym (żyję przecież w kulturze judeochrześcijańskiej, do czegos to zobowiązuje nawet ateistę  😁 ), a na końcu samodzielnej analizy pojęć i ew. wytwarzania własnych.
Moralny drogowskaz niekoniecznie musi iść w parze z Bogiem (wizją kary za grzechy i nagrody za dobre uczynki, czy ogólnie transcendentnym punktem odniesienia) i dualistyczną koncepcją natury świata - chociaż w wypadku materialisty 'trzeba' założyć relatywizm moralny- bo inaczej dochodzimy do sprzeczności (chociaż odczuwam wewnętrzne fuj słysząc to hasło- szukam jakiejś trzeciej drogi  😉 ).

z odczuwania potrzeb etyczno-estetycznych ; uprzedzając Twoje następne pytanie - nie, nie wiem, jak na synapsach neuronowych powstają te potrzeby  😉
Huginn- złe samopoczucie i depresję dzieli ogromna przepaść. Na 'prawdziwą' depresję żadne ilości czekolady nie pomagają. Ja na szczęście nie mam tego schorzenia i nie musisz mnie uczyć, że pójście na tabsowe skróty jest złe  😉  Z resztą- udowadniamy tę samą tezę; nastroje i uczucia to nie jakieś boże łaski, ale procesy biochemiczne w ludzkim organizmie.

Jeśli chodzi o logikę samego Absolutu (tak, skopiowane z innego tematu):
Teza, że Bóg jest równocześnie wszechmocny i wszechwiedzący rodzi wewnętrzną sprzeczność.
Jego wszechmocność= możliwość zmiany wszystkiego, a że Bóg nie jest bierny (zdaniem niemal wszystkich systemów religijnych), to wszystko jest możliwe. Wystarczy, że Bóg się na coś zdecyduje. Wszechwiedza natomiast oznaczałaby, że jest jakaś konkretna wiedza, którą można poznać. Nie ma żadnej pewnej, konkretnej wiedzy w świecie, w którym wszystko jest możliwe. Możliwość, że coś będzie prawdą nie jest równa pewnej wiedzy, którą możnaby nazwać "wszechwiedzą".
Przerwę Wam, jeśli mogę, tą dyskusję bo mam pytanie. 😡
Czy któraś z Was zastanawiała się kiedyś nad zostaniem zakonnicą? Jeśli tak to dlaczego? Skąd to się brało?

fin Ja się kiedyś zastanawiałam, ale krótko  🙂 bo... nie mogłabym jeździć konno  🤣 (interesowały mnie tylko klasztory a nie bycie "skrytką"😉.

Huginn, busch Dziękuję za wyjaśnienia!
Naprawdę trudno wyobrazić sobie w jakim stylu myśli inny człowiek, gdy myśli tak odmiennie.

Czyli jakoś tak: ze zwierząt wyewoluowali ludzie, powstała (w nieznany sposób) zdolność abstrakcyjnego myślenia, zamiast stada pojawiło się "społeczeństwo" (samo z siebie - bo z teorii ewolucji nijak to nie wynika) - i dalej to społeczeństwo właśnie odpowiada za błyskawiczny (zwłaszcza ostatnio) rozwój cywilizacji - w jaki sposób się to dzieje - nikt nie wie, ale to nieważne, bo zapewne odpowiadają za to te same substancje chemiczne co u innych ssaków a nawet rekinów, które od 400 milionów lat nie zmieniły się zbytnio? A ta cywilizacja jest wspólna wszystkim ludziom i wszyscy mają prawo do korzystania z jej technicznych, społecznych i kulturalnych (także filozoficznych i teologicznych) osiągnięć, w tym posługiwania się pojęciami moralności, sumienia, dobra i zła, dobra najwyższego - i wszystkiego co ludzie? wymyślili  (ze szczególnym wyjątkiem dla pojęć typu: Bóg, Absolut, Duch, Zbawienie, Oświecenie etc. - które nie istnieją)? Mimo, że cywilizacja też nie istnieje - bo każdy o wszystkim decyduje sam (na podstawie pracy jego substancji chemicznych), wszystko widzi inaczej i w ogóle wszystko jest względne?

Dobrze rozumiem? Bo... nie rozumiem  🤔
Huginn- złe samopoczucie i depresję dzieli ogromna przepaść. Na 'prawdziwą' depresję żadne ilości czekolady nie pomagają. Ja na szczęście nie mam tego schorzenia i nie musisz mnie uczyć, że pójście na tabsowe skróty jest złe  😉  Z resztą- udowadniamy tę samą tezę; nastroje i uczucia to nie jakieś boże łaski, ale procesy biochemiczne w ludzkim organizmie.

pardon , nie doczytałem się, na swoje usprawiedliwienie powiem, że tworzyłem tak długi post, że prawie samemu się nie pogubiłem  😡

Huginn, busch Dziękuję za wyjaśnienia!
Naprawdę trudno wyobrazić sobie w jakim stylu myśli inny człowiek, gdy myśli tak odmiennie.

Czyli jakoś tak: ze zwierząt wyewoluowali ludzie, powstała (w nieznany sposób) zdolność abstrakcyjnego myślenia, zamiast stada pojawiło się "społeczeństwo" (samo z siebie - bo z teorii ewolucji nijak to nie wynika) - i dalej to społeczeństwo właśnie odpowiada za błyskawiczny (zwłaszcza ostatnio) rozwój cywilizacji - w jaki sposób się to dzieje - nikt nie wie, ale to nieważne, bo zapewne odpowiadają za to te same substancje chemiczne co u innych ssaków a nawet rekinów, które od 400 milionów lat nie zmieniły się zbytnio? A ta cywilizacja jest wspólna wszystkim ludziom i wszyscy mają prawo do korzystania z jej technicznych, społecznych i kulturalnych (także filozoficznych i teologicznych) osiągnięć, w tym posługiwania się pojęciami moralności, sumienia, dobra i zła, dobra najwyższego - i wszystkiego co ludzie? wymyślili  (ze szczególnym wyjątkiem dla pojęć typu: Bóg, Absolut, Duch, Zbawienie, Oświecenie etc. - które nie istnieją)? Mimo, że cywilizacja też nie istnieje - bo każdy o wszystkim decyduje sam (na podstawie pracy jego substancji chemicznych), wszystko widzi inaczej i w ogóle wszystko jest względne?

Dobrze rozumiem? Bo... nie rozumiem  🤔


odpowiedź brzmi:

wybacz, ale wymagasz chyba od ateisty zbyt wiele - ateista nie jest jednocześnie ekspertem w dziedzinie budowy wszechświatu, procesów komórkowych, inżynierii materiałowej, socjologii, ekonomii, etnologii, teologii i wielu innych przedmiotów, które dają "całościowy" obraz świata


zaś do pojęć typu: "Bóg, Absolut, Duch, Zbawienie" to należy podejść, jak do literaturowych  pojęć abstrakcyjnych (podobnie jak do cyklopów, syren, minotaurów, smoków, itp.)
natomiast pojęcie Oświecenia istnieje, wszak to okres w historii Europy  😉
No to piszcie: nie wiemy, bo w ogóle niewiele wiemy (agnostycyzm by z tego wynikał), a nie, że Absolutu nie ma. Skąd możesz wiedzieć, skoro aż tylu rzeczy nie wiesz?
z Logiki, Moja Droga, z Logiki... jakbym był złośliwy, tobym stworzył opowiastkę na wzór Twojego postu, ale na razie się powstrzymam...

może taka anegdotka:
Lekcja chemii. Podchodzi Mały Jasio do tablicy.
-Jasiu narysuj nam tutaj wzór tlenku siarki (VI).
-Gotowe.
-Dobrze. A jak nazwiesz wiązania pomiędzy tlenem a siarką?
-Kowalencyjne spolaryzowane.
-Dobrze. A w kierunku którego atomu?
-W kierunku tlenu.
-A dlaczego akurat tlenu?
- Bo Bóg tak chciał proszę Pani...




Aby odpisać w tym wątku, Zaloguj się