Katija masz za pewne na myśli warunkowanie. Na podobnej zasadzie mają działać łykawki rażące prądem podczas łykania. Co do tego, czy to kolce czy grzybki: [url=http://www.aps.uoguelph.ca/~gmason/StereotypicAnimalBehaviour/library/supplementary/equine_ARB/spike-collar-Mills.jpg]http://www.aps.uoguelph.ca/~gmason/StereotypicAnimalBehaviour/library/supplementary/equine_ARB/spike-collar-Mills.jpg[/url]
BaŚ, ja to masakra. wg mnie jest roznica czy kolce czy grzybki, razenie pradem to tez wydaje mi sie przegiecie... tak mialam na mysli warunkowanie, ale chcialam jakos przystepnie opisac 😉
Pewnie grzybki by nie działały tak odstraszająco... Rażenie prądem ma dwie wersja - jedna, że razi jak koń napina mięsnie i to jest ta gorsza, druga - masz w ręku pilota i razisz go kiedy łyka i to jest ta lepiej warunkująca, ale tak czy siak w życiu nie poraziłabym mojego konia prądem...
uhuhu.... no niezłe... 🤔 Ale... ciekawe jak to wygląda w działaniu.. na ile mięśnie konia potrafią obniżyć ten próg, a przy tym wysunąć kolce... Dla mnie chore! Zwłaszcza że ja zakładam łykawkę tylko dlatego że właściciel stajni nalega... A co do prądu to... kojarzy mi się z trenowaniem psów w niektórych zakładach.. ale chyba nie jest to aż tak straszne skoro ludzie sami się tym bawią 😵 Chociaż dla koni pewno mocniejszy byłby impuls.... w każdym bądź razie SZOK..
MR36, jesli juz kon musi ze wzgledu na glupie wymogi jakiegos przesadnego czlowieka, stac w lykawce, to wolalabym, zeby ta lykawka miala tez dzialanie "leczace" z lykania, a nie tylko ograniczajace ta mozliwosc na czas jej zapiecia.
Ostatnio na innym "moim" forum ktoś opisał taką łykawkę - może komuś sie przyda (są to dwa posty, drugi rozwija informacje z pierwszego):
Post 1 We once had a horse that windsucked - yes he was an ex-racehorse and this vice seems most prevalent among those. We tried 2 different collars - one was close fitting and had two metal pieces that fit closely to his throat (not a shock collar). Not recommended, it irritated him and the hair around the throat fell out. We had to rest him from it and of course he windsucked.
Second collar was great. It was a wide piece of leather which buckled around his throat. It would hang loosely when his head was down eating, but became tight if he windsucked. He windsucked on wooden rails or fenceposts. He would still go over to try, but the collar tightened as he arched his neck and flexed his muscles. He couldn't do it and as soon as he realised he would give up and go and eat.
No it didn't cure him, I have never heard of a cure. But it was 100% effective and I am sure it was comfortable for him too. I once heard of a horse so desperate to windsuck that he used his own knee. I would describe that as unusual and extreme.
Post 2 It was locally made for us in Australia. The saddler only made them when asked. It was a single wide and thick piece of leather that went around the throat and behind the ears. It had a strap and buckle so as to buckle it up. I guess it was about 7-10cm wide (I don't have it with me to check) and it was probably and thick as good heavy stirrup leathers. Single thickness, no stitching. Stiff enough not to buckle or compress. It was the same width the whole way around. When a horse windsucks the space between the windpipe and the face is reduced, the collar prevented that from happening by virtue of the width of it. When he tried to do it his windpipe up near the throat would hit the collar, thus preventing him from making that swallow. It didn't need to sit tightly up IN the throat the way this one seems to. Very basic and simple but very effective. The miracle collar looks like it is a lot tighter and I would imagine you would get rubbing across the forehead. The horse has to wear it 24/7.
katija ale nasza łykawka nie pozwala koniowatemu łykać - o tym już było dużo, dużo wcześniej (zakładanie bez żadnego efektu = głupota+ niepotrzebne męczenie konia) ogólnie gdyby mój koń łykał w łykawce musiałabym zmienić stajnie, tylko nie wiem na jaką 🤔 ale o tym już było więc nie będę się rozpisywać 😉 no ale ja bym swojemu nie założyłabym kolca w celu leczenia... tym bardziej że może później trzeba byłoby leczyć konia na coś innego... 🤔
MR36, lykawka zwykla nie pozwala koniowi lykac, ale nie warunkuje negatywnie tego lykania, w przeciwienstwie do tej z kolcami czy pradem. i choc z pozoru jest to okrutny wynalazek, to po glebszym zastanowieniu dochodze do wniosku, ze chyba lepsze sa te warunkujace.
Może i tak. Ale czy masz swojego konia? Założyłabyś mu takie cudo? Gdyby ktoś miał na celu oduczyć konia łykania (nie swojego-nie przywiązanego do niego) to byłoby na pewno łatwiejsze.
MR36, mam- tkacza. gdyby istnialo urzadzenie warunkujace negatywnie tkanie prawdopodobnie bym go uzyla. na razie koncentruje sie na minimalizowaniu czestotliwosci tkania i wychodzi calkiem dobrze. tylko ja mam ten komfort, ze stoje we wlasnej stajni i wszystko jest urzadzone tak, aby kon mial jak najmniej okazji i mozliwosci do tkania. gdyby lykal napewno nie stalby w lykawce zwyklej. nie wykluczam, ze sprobowalabym takiej warunkujacej i obserwowalabym dzialanie.
Dramka a jakiej łykawki używaliście? Po jakim okresie czasu tak się stało? Myślisz że może nam to grozić? Nosimy łykawkę tą skórzaną, jest mniej wyprofilowana przez co aż tak nie uciska tej szyi jak metalowa. Kilka stron wcześniej widać to dobrze.
Katija Dobrze gadasz. Tylko że wiązało by się to chyba z noszeniem tego przez resztę życia...? Po takiej "lekcji" koń mógłby nadal próbować, nie?
A ja oddaję moją łykawke jeszcze do rymarza ;-) Już mam wszystko uzgodnione. Wytnie mi tą twardą skórę i zastąpi ją mięciutką 😉 i mój konio będzie zadowolony :_)
MR36, no wlasnie chodzi o to, ze kon dzieki temu powinien sie oduczyc lykac. jednak skoro nie masz mozliwosci zrezygnowania z lykawki ze wzgledy na wymogi pensjonatu, to moze zorientuj sie blizej w kwestii tych klamerek wstawianych w zeby? slyszalam, ze jest to efektywny zabieg i konie przestaja lykac.
a ja słyszałam wet. Stanisławiak mi o tym mówił, jak był na zachodzie to była jedna ekipa która latała do koni łykających i zakładałą takie kółka, już po zaledwie 2 dniach możnabyło je ściągnąc i koń nie łykał. Działa to na takiej zasadzie, że koniowi który próbuje łykać szczęka 'ześlizguje' się z przedmiotu o który łyka- żłób, kraty itp. też byłam przerażona jak o tym mówił, ale jak widać to jedna z niewielu metod, która działa.. a akurat mam taki jeden upierdliwy łykający przypadek..
Lovely ale te klamerki wbija się w dziąsła? Koń chyba w ogóle nie je i pewnie nie pije, dopóki się tego nie zdejmie no bo jak? Po 2 dniach to chyba nadaje się tylko pod kroplówkę... Dla mnie jakaś masakryczna masakra fundować coś takiego swojemu serściuszkowi 🤔
[quote author=BaŚ link=topic=517.msg813921#msg813921 date=1292703254] Lovely ale te klamerki wbija się w dziąsła? Koń chyba w ogóle nie je i pewnie nie pije, dopóki się tego nie zdejmie no bo jak? Po 2 dniach to chyba nadaje się tylko pod kroplówkę... Dla mnie jakaś masakryczna masakra fundować coś takiego swojemu serściuszkowi 🤔 [/quote] kon przy tym normalnie je i pije. nie moze tylko lykac. na tym polega skutecznosc tego zabiegu.
Przeraża mnie aż tak duża ingerencja w ciało konia... 🤔 Chociaż z drugiej strony gdyby była jakaś metoda gwarantująca 100% szans na wyleczenie łykania, np operacja to podjęłabym się jej.
wlasnie chodzi o to, ze operacja przeciecia miesnia jest duzo wieksza ingerencja i nie zawsze skuteczna. ten zabieg jest jednak bardziej "kosmetyczny" i podobno ma wysoka skutecznosc.
wlasnie chodzi o to, ze operacja przeciecia miesnia jest duzo wieksza ingerencja i nie zawsze skuteczna. ten zabieg jest jednak bardziej "kosmetyczny" i podobno ma wysoka skutecznosc.
ale te klamerki duzo straszniej wygladaja 🤔 ja bym czegos takiego swojemu koniowi nie zrobila. juz wole zeby sobie lykal 🤔
A mnie łykawość mojego konia wkurza tylko i wyłącznie w tym aspekcie, że tam, gdzie ja bym go chciała postawić, bo wg mnie miałby optymalne dla siebie warunki, nas nie chcą, bo ... koń łyka 🙄 No a przecież łykawość jest bardziej zaraźliwa od grypy 😵
I tym sposobem qń wciąż stoi se w Ustroniu, bo tam go chcieli, a warunki są tam dla niego idealne. Za to ja cierpię, bo to było nie było minimum godzina jazdy w jedną stronę, a przy obecnych warunkach pogodowych to spokojnie półtorej i więcej 🤔
No i teraz się wciąż zastanawiam co dalej. Przenieść bliżej, ale w nie do końca odpowiadające nam warunki, czy zostawić go w Ustroniu, a samemu się przyzwyczaić, że skończyło się jeździectwo, a zaczęło dupoklepstwo raz na czas od wielkiego dzwona.
No a przecież łykawość jest bardziej zaraźliwa od grypy
😤 😤 😤 no właśnie, to jakieś chore jest, mój siwy stoi już parę lat bez łykawki i żaden koń nie nauczył się jeszcze niczego ale ja miałam to szczęście ze trafiłam na normalne stajnie gdzie nikt nie robił problemów
ja tez nigdy nie mialam szczegolnych problemow z powodu lykawosci mojego konia. w jednej stajni tylko wlasciciel uznal ze musi to przedyskutowac z weterynarzem. no i wet uznal ze nic sie nie stanie. tylko tyle ze moj kon stal w "ogierzym" boksie, z wyzsza sciana. ale wlasnie jestem na etapie zalatwiania sobie pracy na wakacje i jak facet sie dowiedzial ze chce przyjechac z lykawym koniem to "musi byc odseparowany i bezwzglednie stac w lykawce" 😵
W jednej stajni, do której chciałam przenieść konia, gdzie miałabym rzut beretem, a Portek takie warunki o jakich marze, facet finalnie się nie zgodził, bo właśnie niby pytał weta i wet powiedział, że będzie zarażał 😵 W innej podobno reszta pensjonariuszy się nie zgodziła na łykawca 🙄
A ja już nie chce iść na kompromis ❗ Widzę, jak mój koń odżył po przeprowadzce. Ogromne łąki, na których przebywa od rana do wieczora oraz nieduże stado zrobiło cuda. Zrobiło fizycznie z koniem to, o co ja walczyłam przez 2 lata odkąd jest ze mną, a tak zajebistych efektów nie udało mi się nigdy osiągnąć. Poza tym zmieniło konia psychicznie, o czym ja nawet nigdy nie marzyłam. Nie chcę tego efektu spieprzyć.
Dlatego Portek MUSI mieć stajnię z łąkami i to nie taką, że łąki są, ale konie je widzą od święta. Mnie by nawet urządzało, gdyby w sezonie pastwiskowy miał łąkę 24 na dobę. Małe stado nie jest już takie ważne, bo wydaje mi się, że na tyle odzyskał pewność siebie, że sobie poradzi i w większym.
I tu mam mur nie do przeskoczenia, ani nie do obejścia. Bo w rozsądnych odległościach albo nas nie chcą albo nie serwują takich warunków, a odległości powyżej 30 km mnie nie interesują, bo to już dla mnie żadna różnica, czy zapylam 30 czy 70 km, tym bardziej, że ja w Ustroniu nie boję się zostawić konia i wiem, że będzie miał tam wszystko czego potrzebuje, a nawet więcej, a do tego naprawdę niewiele płacę, a nie potrzebuję nic a nic dokupować. Wiem, że w każdej sytuacji będzie miał fachową opiekę.
ElMadziarra - ja tez mam zawsze taki problem. szukajac stajni stawiam przede wszystkim na pastwiska. do tej pory jakos mi sie to udawalo. najlepsza stajnie (pod wzgledem warunkow pro konskich) mialam 25km od domu. teraz mam blizej, ale pastwiska "troche gorszej jakosci" i troche krocej. ale nie narzekamy raczej. chociaz niestety pastuch "sie popsul" i konisko sobie nawet na padoku lyka na plocie ;/