Grzegorzu- cisza bo tymczasem utknęłam w "Lalce" Bolesława Prusa i "Wstępie do filozofii" (Kai Nielsen). "Lalka" jest pierwszą lekturą, którą przebrnęłam bez bólu i zmuszania się, a ostatnie 100 stron łyknęłam jak surowy boczek 😁 To może na fali rozpędu Lalkowego: Lalka i perła Tokarczuk? Bo Wokulskiego w Paryżu Krzysztofa Rutkowskiego to chyba jakoś jesienią dopiero można się spodziewać (a ciekawa jestem, cóż to będzie). Tu jakieś okruszki (skwarki?): http://www.rfi.fr/actupl/articles/104/article_5440.asp i http://www.rfi.fr/actupl/articles/105/article_5708.asp
Teodora- rzucę się na tę książkę jak tylko ją gdzieś znajdę. Przede wszystkim dlatego, że po "Prawieku i innych czasach" Olgi Tokarczuk jestem fanką jej twórczości 😉 - operuje magicznym, hipnotyzującym językiem, buduje akcję poprzez przedstawianie krótkich impresji opowiedzianych z różnych perspektyw (nawet młynka do kawy!). Nie wspominając już o przejmującym przekazie ukrytym pod tą wierzchnią warstwą. O "Lalce i perle" nic wcześniej nie słyszałam 😉
Tymczasem próbowałam przeczytać "Amerykę" Jeana Baudrillarda ale po 50 stronach stwierdziłam, że nie dam rady ani jednemu zdaniu więcej. Nie wiem, jaki wydawca dopuścił to coś do druku, ale powinien smażyć się za to w najciemniejszej dziurze w samym środku piekła. "Ameryka" nadaje się wyłącznie jako dobitny przykład dla początkujących literatów, że ilość środków artystycznych nie jest wprost proporcjonalna do jakości książki. Autor sprawia wrażenie, jakby uskuteczniał intelektualny samogwałt- sili się na styl tak wysoki, że aż nie do wytrzymania i tymże koszmarnym stylem przedstawia głupawe frazesy, w większości niesłuszne i wytarte jak stuletnie gacie, jako prawdy objawione.
Przerzucam się na "Blaszany bębenek" Guntera Grassa zanim mi mózg wypłynie po przeczytaniu kolejnego zdania z "Ameryki" ciągnącego się przez 15 linijek (sic!) 🤔
Przerzucam się na "Blaszany bębenek" Guntera Grassa zanim mi mózg wypłynie po przeczytaniu kolejnego zdania z "Ameryki" ciągnącego się przez 15 linijek (sic!) 🤔
mery- same długie zdania nie tylko jestem w stanie przeżyć, ale nawet czasem bardzo pasują. Ale jeśli cała książka złożona jest wyłącznie z długich zdań, z czego na każde zdanie przypada 6 przymiotników, 2 porównania, uosobienie i tłusta szynka wie, co tam jeszcze- to ja wymiękam 😵 . + jeszcze jako dopełnienie obrazu grozy= żadnej fabuły w tej książce nie ma, są tylko "niezwykle głębokie" przemyślenia o Ameryce. Typu np. że w Ameryce ludzie ciągle się spieszą, w Ameryce ludzie są samotni itp. itd. żal.ru
Skończyłem "Rękę Mistrza"... i jestem zawiedziony. Końcówka zdecydowanie słaba, raczej nie trzymająca w napięciu. Dialogi pod koniec sztywne, trącące sztucznością. Niemal nic ze znaków firmowych Kinga się w tej książce nie znalazło - ani klimatu USA z lat dawnych/teraźniejszych, ani realistycznych wątków obyczajowych, powroty do dzieciństwa słabe, fabuła, kiedy złożymy wszystkie puzzle, wydaje się naiwna i pełno w niej dziur. Ogólnie porównywanie "Ręki..." do "Misery", czy "Lśnienia" to tylko chwyt marketingowy. Szkoda, bo zapowiadało się dobrze.
Ja nie mogę zmęczyć "Ciotka Julia i Skryba" M. V. Llosa nie wiem czemu, książka jest świetna ale taka jakaś .. powolna (?)
no coz, moze i ta ksiazka ('gomorra'😉 jest super, ale takie suche fakty srednio sie czyta. ale... zaczeli sie mordowac, wiec moze to zmorduje 😉
a ja Ciotke pochlonelam !! draznily mnie troche te audycje, ale pozniej do nich przywyklam 😉 a akcja rzeczywiscie nie rozwija sie w tempie zatrwazajacym, ale milo, milo 🙂
Jestem po wywiadzie z wampirem... czas się zabrać za wampira lestata. Wywiad.. świetna książka. Wiadomo ze nie jest to ambitna literatura ale coś na odprężenie umysłu znakomite. 😜
[quote author=Diakon'ka link=topic=50.msg219860#msg219860 date=1238744025] coż - Gomorra nie jest to książka, którą się "połyka" w kilka wieczorów. choć są momenty, że czyta się bardzo fajnie.[/quote]
to zabrzmi drastycznie, ale coz, tak mam: owszem, sa fragmenty ktore ida lepiej niz inne, ale jak dla mnie sa to te fragmenty, gdzie autor opisuje morderstwa, spalone ciala, albo mozg na scianie... jest to dosc drastyczna lektura. ale jak zaczelam, to skoncze...
A ja wzięłam się za czytanie Zmierzchu. Przyznam się, że z czystej ciekawości, czy jest tak samo beznadziejne jak film, ale... kurczę, tak mnie wciągnęło, że zaczęłąm wczoraj, a dzisiaj już jestem kawałek za połową 😉 Nigdy więcej nie obejrzę filmu przed rpzeczytaniem książki, obiecuję! 😁
Ja właśnie skończyłam T.Pratcheta "Straż!Straż!" Podchodziłam do tego raczej sceptycznie, ale w miarę czytania zmieniałam zdanie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie o tym autorze, zostałam pozytywnie zaskoczona. Książka jest całkowicie absurdalna, momentami dusiłam się ze śmiechu.
A ja wzięłam się za czytanie Zmierzchu. Przyznam się, że z czystej ciekawości, czy jest tak samo beznadziejne jak film, ale... kurczę, tak mnie wciągnęło, że zaczęłąm wczoraj, a dzisiaj już jestem kawałek za połową 😉 Nigdy więcej nie obejrzę filmu przed rpzeczytaniem książki, obiecuję! 😁
a ja nigdy wiecej nie pojde na film na podstawie fajnie wciagajacej ksiazki.... porażka to było
Ja właśnie skończyłam T.Pratcheta "Straż!Straż!" Podchodziłam do tego raczej sceptycznie, ale w miarę czytania zmieniałam zdanie. Miałam zupełnie inne wyobrażenie o tym autorze, zostałam pozytywnie zaskoczona. Książka jest całkowicie absurdalna, momentami dusiłam się ze śmiechu. Dla mnie jedna z lepszych pozycji ze Świata Dysku - trzecia w "rankingu" po "Mort" i części, w której Rincewild spada z nieba do świata inteligentnych drzew i staje się Mesjaszem, zapowiadającym reinkarnację pod postacią dziesięciu tysięcy rolek papieru toaletowego. Ktoś pamięta, która to część?
czytam po kolej Zmierzch. Jestem ślepa, niewyspana, licencjat leży i macha z daleka. Choć wiem, że książka nie najwyższych lotów, to yyyy czytam jak wściekła! ostatnio mnie tak wciągnął "Chudszy" Kinga
deidre O ile dobrze pamiętam oglądałam ekranizację "Blasku fantastycznego" i nie pamiętam takiego motywu... Ale wiadomo, że w filmach często pomija się niektóre fragmenty książki.
Ja dopiero zaczęłam przygodę ze Światem Dysku, wcześniej widziałam trzy filmy, teraz chętnie dorwałabym jeszcze coś, znajomy ma opowiadania drukowane w Fantastyce, chyba muszę się ładnie do niego uśmiechnąć 😉
Z ostatnich części Świata Dysku mogę polecić "Piekło pocztowe" - rewelacyjne (a nie wszystkie światy dysku trawię, moim zdaniem są bardzo nierówne, choć pewien poziom trzymają).
_kate - "Chudszy" jest moją ulubioną książką Kinga (aczkolwiek nie przeczytałam przesadnie dużo jego powieści)- czytałam ją dawno temu, ale wciąż pamiętam tę atmosferę grozy w małym miasteczku, "obrazki" z życia jego mieszkańców i fenomenalne zakończenie 😉
"Zmierzch" też łyknęłam- głównie dlatego, że obejrzałam film i nie mogłam uwierzyć, że taką szmirą wszyscy się zachwycają. Musiałam skonfrontować, czy książka też jest w tym samym tonie 😉 . Cóż, może wybitnie ambitna nie jest, nie trafi też do mojego kanonu ulubionych pozycji- mimo to spędziłam z nią mile czas. Dużo mniej patetyczna i nadęta atmosfera, niż w ekranizacji, sporo humoru. Nie wiem, czy to tłumacz, czy też Stephanie Meyer, w każdym razie książka fajnym, lekkim językiem napisana. Uwierała mnie ta koncepcja romantycznej, nigdy do końca niespełnionej miłości aż do wyrzygania i idealny Edward ale jakoś dało się to znieść... Taka mało wymagająca, odstresowująca pozycja.
Deidre, faktycznie teraz pamiętam. Miło Cię widzieć na Re-Volcie tak swoją drogą. 🙂
Pauli, ekranizacje "Świata Dysku" omijałem szerokim łukiem, z góry zakładając, że książce nie dorasta do pięt - warto zaryzykować, czy sobie odpuścić?
A co do samego motywu, to to jedna scena ledwo była - Rincewind odzyskuje przytomność po upadku, "gawędzi" z drzewem o tym, że nie może z nim gawędzić, bo to niezgodne z naturą drzewa, po czym odchodzi w swoją stronę. Narrator następnie poświęca jeden akapit (?) dalszym losom tego drzewa, które zaniosło swoim pobratymcom wieść o przybyciu Mesjasza. Cała scena zajęła może z 1-2 strony, tak więc nie dziwota, że mało kto ją kojarzy. Gdyby nie defekt mojego mózgu, też bym za cholerę jej nie pamiętał. 😁
Deidre, faktycznie teraz pamiętam. Miło Cię widzieć na Re-Volcie tak swoją drogą. 🙂
Dzięki 🙂
Jakoś trudno mi sobie wyobrazić dobrą ekranizację Pratchetta. Może jedynie kreskówka miałaby szanse, bo raczej nie normalny film. I potrzebny byłby narrator, bo jego książki mają niesamowite komentarze jakby obok akcji. Chyba sobie powtórzę niektóre. Byle nie w dużych dawkach bo znowu mi się przeje.
# Blask fantastyczny - Nie zwariowałeś - uspokajał Rincewind sam siebie. - Nie zacząłeś rozmawiać z drzewami, nawet kiedy drzewa z tobą rozmawiały.
Znalazłam 🙂
[quote="Blask Fantastyczny"] Usiadł i rozejrzał się. Był miejskim magiem. Wiedział wprawdzie, że rozmaite gatunki drzew różnią się między sobą, dzięki czemu ich ukochani i najbliżsi potrafią je rozpoznać. Ale sam był pewien tylko jednego: że koniec bez liści powinien tkwić w ziemi. Wokół znajdowało się zbyt wiele drzew, ustawionych w całkowitym bezładzie. Od wieków chyba nikt tu nie sprzątał. Przypominał sobie niejasno, że aby poznać, gdzie człowiek się znalazł, należy sprawdzić, którą stronę pnia porasta mech. Te drzewa miały mech ze wszystkich stron, a prócz tego bulwiaste narośle i sę¬kate stare konary. Gdyby drzewa były ludźmi, tutejsze siedziałyby w fotelach na biegunach. Rincewind kopnął najbliższe. Z bezbłędną dokładnością zrzuciło na niego żołądź. - Au - mruknął. Drzewo odpowiedziało głosem podobnym do dźwięku otwieranych, bardzo starych drzwi. - Dobrze ci tak. Na długą chwilę zapadła cisza. - Ty to powiedziałeś? - zapytał wreszcie Rincewind. - Tak. - I to też? - Tak. - Aha. - Zastanowił się. Po czym spróbował: - A może przypad¬kiem wiesz, jak wyjść z tego lasu? - Nie. Nie podróżuję zbyt często - odparło drzewo. - To chyba nie bardzo ciekawe zajęcie: być drzewem. - Nie mam pojęcia. Nigdy nie byłem niczym innym. Rincewind przyjrzał się drzewu uważnie. Wyglądało dokładnie tak jak wszystkie inne drzewa, które dotąd widywał. - Jesteś magiczne? - spytał. - Nikt mi tego nie mówił - stwierdziło drzewo. - Ale chyba tak. Nie mogę rozmawiać z drzewem, myślał Rincewind. Gdybym roz¬mawiał z drzewem, byłbym szaleńcem. A nie jestem szaleńcem, zatem drzewa nie mówią. - Do widzenia - rzekł stanowczo. - Zaraz, nie odchodź - zaczęło drzewo, ale natychmiast zrozumiało, że to beznadziejne. Obserwowało, jak Rincewind zataczając się brnie przez krzaki. Potem wróciło do wyczuwania słońca na liściach, chlupotu i bulgotania wody wokół korzeni, pływów i prądów soku odpowiadającego na naturalne przyciąganie słońca i księżyca. Nie ciekawe, myślało. Dziwne określenie. Drzewa mogą ociekać, robią to po każdym deszczu, ale jemu chodziło chyba o coś innego. I jeszcze: czy można być czymś innym? Rincewind nigdy już nie rozmawiał z tym szczególnym drzewem, ale ich krótka wymiana zdań posłużyła za fundament pierwszej drzewnej religii, która z czasem ogarnęła wszystkie lasy świata. Pod¬stawowy dogmat wiary owej religii brzmiał: jeśli drzewo było dobrym drzewem, jeśli prowadziło życie czyste, przyzwoite i uczciwe, może być pewne przyszłego życia po śmierci. A jeśli było drzewem naprawdę dobrym, kiedyś dostąpi reinkarnacji jako pięć tysięcy rolek papieru toaletowego.[/quote]